reinkarnacja vs. anatta

Wasze pierwsze pytania tyczące się buddyzmu

Moderator: forum e-budda team

symbol
Posty: 3
Rejestracja: pt cze 17, 2022 23:03
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

reinkarnacja vs. anatta

Nieprzeczytany post autor: symbol »

Witajcie!
Chciałbym zrozumieć, na czym w buddyzmie polega reinkarnacja. Jeśli nic nie jest trwałe, to co podlega odrodzeniu? Jeśli nie ma żadnej esencji, to na jakiej podstawie można stwierdzić tożsamość kolejnych inkarnacji?

Mam pewne przypuszczenia na ten temat. Prawdopodobnie pytanie jest niewłaściwie zadane. To jak próba rozmowy o zjawiskach z natury "niekartezjańskich" na poziomie "kartezjańskiej" abstrakcji. Ponieważ problem tożsamości widać już na przestrzeni pojedynczego żywota. Bo czy ja teraz i ja sekundę temu to te same osoby? Niby wg stanu współczesnej wiedzy nie ma żadnej esencji, na podstawie której można by stwierdzić tożsamość mnie teraz i sekundę, czy tym bardziej rok później, więc idąc tym tokiem rozumowania, odpowiedź byłaby przecząca. Z drugiej strony nie zrobiłbym teraz czegoś, co mogłoby wpakować w tarapaty "mnie" w przyszłości, chociaż to tak naprawdę nie będę ja, jeśli nie ma żadnej esencji, która nas łączy. Wydaje mi się, że żeby to zrozumieć, potrzebna by była głęboka dekonstrukcja tych wszystkich pojęć i dopiero wtedy można by zrozumieć działanie prawa przyczyny i skutku. Czy moje myślenie jest poprawne? Czy zna ktoś źródła, które wyczerpywałyby ten temat?
Pozdrawiam, Wojtek
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: reinkarnacja vs. anatta

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
symbol pisze: ndz sie 28, 2022 07:50 Chciałbym zrozumieć, na czym w buddyzmie polega reinkarnacja.
''Buddyzm ujmuje odradzanie się nie jako transmigrację niezmiennej materialnej istoty (atmana) od jednego fizycznego ciała do drugiego, lecz w sposób głębszy i subtelniejszy. Dokładnie tak jak w trakcie obecnej egzystencji poprzedzający stan umysłu staje się warunkiem następnego po nim, tak samo pierwszy moment-myśl przyszłego życia zrodzi się jako następstwo ostatniego momentu-myśli życia obecnego. Związek łączący obydwa żywoty, podobnie jak relacja zachodząca pomiędzy kolejnymi stanami umysłu, jest związkiem przyczynowej ciągłości. Odpowiednia ilustracja takiego stanu rzeczy jest nie tyle obraz człowieka, które zmienia jedno ubranie po drugim sam pozostając niezmienionym, co wyobrażenie płomienia karmiącego się w swym pochodzie kolejnymi wiązkami paliwa. (...)
Twierdzić, że w chwili śmierci wraz z życiem ciała kończy się również życie psychiczne, to jedna skrajność. Druga, to pogląd, zgodnie z którym każdy element psychiczny, taki jak nieśmiertelna dusza, posiada zdolność przetrwania śmierci w niezmiennym stanie. Buddyzm, jak wszędzie zresztą, kroczy tu ścieżką środkową nauczając, że istota z jednego żywota nie jest ani dokładnie taka sama, ani też zupełnie odmienna od istoty z żywota kolejnego. Chociaż buddyzm przystał na termin odradzanie się, wyklucza możliwość błędnej interpretacji podkreślając, że nie ma nikogo, kto zostałby odrodzony.''
- Bhikszu Sangharakshita


''Mamy też takie kontinuum, które po prostu trwa, nie mając początku ani końca; jest wieczne. To kontinuum, które nazywamy kontinuum umysłu czy mentalnym kontinuum. Kiedy w buddyzmie mówimy o umyśle, nie mamy na myśli żadnego przedmiotu. Mentalne kontinuum to nie trwanie jakiegoś przedmiotu, jakiejś rzeczy. Mówimy raczej o kontinuum aktywności. Tą aktywnością jest doświadczanie. Nie mówimy o fizycznym przedmiocie, dzięki któremu doświadczamy, i nie mówimy też o jakimś narzędziu czy jakimś ja, które czegoś używa, żeby doświadczać rzeczy. Chociaż często popularnie tak się mówi, np. po angielsku, tłumacząc dosłownie, mówimy rusz umysłem, czyli pomyśl nad czymś, użyj umysłu; my powiedzieliśmy rusz głową. Mówimy tutaj o umyśle tak, jak byśmy mieli użyć śrubokręta czy czegoś takiego. Tymczasem chodzi o aktywność, samą aktywność. Nie to, co jest treścią tej aktywności, tylko samą aktywność. To coś indywidualnego i subiektywnego. Moje doświadczenie zimna jest moim doświadczeniem, a nie np. twoim. To, co dla mnie jest doświadczeniem zimna, nie musi być odbierane jako zimno przez ciebie.
Mamy rozmaite indywidualne, subiektywne kontinua doświadczania rzeczy. Każde z nich jest nieprzerwane. To nie jest tak, że coś się wyłącza, kiedy idziemy np. spać. Gdy śpimy, mamy kolejne doświadczenia. Nie jest też tak, że to się wyłączy w momencie śmierci. Mamy wtedy następne doświadczenia.
(...)
Skąd się ta indywidualność bierze? (...) W buddyzmie tłumaczy się to raczej w kategoriach filmu. W przypadku filmu nie chodzi tutaj o plastik, o błonę filmową, ale o film, który oglądamy. Jest pewne kontinuum klatek, obrazów. One zmieniają się z chwili na chwilę i jest pewna ciągłość. Z filmem jest tak, że nie widzimy całego filmu naraz, widzimy go tylko klatka po klatce. Na te wszystkie obrazy nakładamy jedną nazwę - film. Mówimy np. to Gwiezdne wojny, ale całości nie widzimy naraz. To wszystko dzieje się z chwili na chwilę i na pewną ciągłość nakładamy nazwę film.
To jest też dość dziwaczne. W danym momencie, w danej chwili widzimy tylko jeden moment. Jak możemy powiedzieć, że to Gwiezdne wojny? Skąd to wiemy? W danym momencie widzimy tylko jedną klatkę. Czy jest tam gdzieś napisane, przez cały czas widzimy gdzieś w rogu napis Gwiezdne wojny, klatka nr tyle i tyle? Jak to jest? W jednym momencie nie widzimy przecież całości, widzimy tylko fragment po fragmencie, klatka po klatce. Gwiezdne wojny to tylko etykietka, to tylko nazwa nałożona na to wszystko.
To samo dzieje się w odniesieniu do naszego ciała i doświadczania rzeczy.
(...)
Ciągłość jest podtrzymywana faktem, że jest coś takiego, jak przyczyna i skutek. Prawo przyczynowo-skutkowe podtrzymuje ciągłość. Zastanówmy się, co takiego trwa, z punktu widzenia buddyzmu, kiedy mówimy o odradzaniu się. To, co trwa, to indywidualne, subiektywne doświadczanie rzeczy. Gdzie można wyróżnić coś takiego jak konwencjonalne ja, dzięki któremu możemy jakoś działać? Po prostu nazywamy coś ja po to, żeby funkcjonować. Niemniej to ja nie ma żadnej trwałej, solidnej, wiecznej tożsamości. Doświadczanie, które odbywa się z chwili na chwilę, bez przerwy, jest możliwe czy trwa dlatego, że jest coś takiego jak karma - przyczyna i skutek.''
- Alexander Berzin


''Teraz dochodzimy do kolejnego ważnego pytania. Po pierwsze, jeżeli nie ma „ja”, czym jest ta rzecz, którą nazywamy „osobą”? Czym jesteśmy? Możemy powiedzieć, że jest to nagromadzenie składników lub różnych części zebranych razem. Jeżeli chcemy, możemy mówić o umyśle i ciele, tych dwóch głównych składnikach. Możemy mówić o pięciu khandha: ciele, uczuciach, percepcji, myśli i świadomości. Możemy mówić o elementach (dhātu), zarówno fizycznych jak i nie fizycznych. To, co nazywamy „osobą” jest tymi składnikami, częściami, które się zeszły. Jednak wciąż są one anattā (pozbawione ja). Jeżeli każde z tych części, khandh i elementów jest wolne od „ja”, wtedy ich połączenie jest także wolne od „ja”. To, że istnieje połączenie pewnych rzeczy trzymających się razem przez jakiś czas, nie oznacza, że posiadamy „ja”.

Drugie pytanie może brzmieć: jeżeli nie ma „ja”, w takim razie kto działa? Kto wytwarza wszystkie te fizyczne, werbalne i mentalne kammy (działania) i uzyskuje rezultaty tych działań (owoce kammy)? Kto doświadcza szczęścia i dukkha? Ten „ktoś” to „nikt”. Nie ma potrzeby by ktokolwiek istniał. W rzeczywistości wcale nie musimy stosować słowa „kto”. Umysł może czuć, być świadomym i myśleć. Ma on swoje potrzeby i może sprawić by ciało działało a usta mówiły. Umysł myśli i w wyniku tego myślenia powstaje działanie: fizyczne, werbalne lub mentalne działanie (kamma). Umysł, który myśli jest wolny od „ja”, ciało, które działa nie jest „ja”, usta, które mówią nie są „ja”, także działania nie są „ja”. Następnie istnieje reakcja, która wydarza się jako owoc kammy. Jeżeli wpływa on na coś, jedynie ta rzecz jest odbiorcą owocu kammy. Jednak naprawdę, jeżeli mamy mówić w zgodzie z prawdą i wprost, nie istnieje nikt, kto otrzymuje owoce kammy. Choć pojawia się reakcja, dzieje się ona względem kolejnego przedmiotu. Jest to proces jednej rzeczy lub wydarzenia, który warunkuje kolejną.

Jeżeli przyjrzymy się uważnie, dostrzeżemy, że jest pewien rodzaj umysłu, który myśli i działa powodowany intencją. Jednak skutek jest już doświadczany przez inny umysł. Z jednej chwili do następnej są to zupełnie inne umysły. Nie jest to nigdy ten sam umysł, nie wspominając już nawet o „ja” lub „kimś” („ktoś” sugeruje „ja”). To citta (umysł) jest sprawcą kammy, owoc kammy przydarza się (kolejnej) citta. Nie jest to już ta sama citta. Jednak wciąż, bez żadnej attā, citta może wytwarzać kammę i może działać. Zatem citta która nie jest attā doświadcza owocu kammy. Nieważne czy odczuwane będzie szczęście czy cierpienie, wszystkiego doświadczał będzie umysł, nie potrzebujemy do tego attā, istnieje jedynie doświadczenie. Istnieje jedynie lekkomyślność lub inteligencja. Doświadczacie szczęścia, jest szczęście (sukha), doświadczacie dukkha, jest dukkha. Umysł samodzielnie czuje sukha i dukkha, nie potrzebuje attā. W ten sposób mówimy, że „nikt” nie czyni kammy. Hołdując poglądowi zgodnemu z zasadami buddyzmu powiemy: “nikt nie czyni kammy”. Choć istnieje działanie kammy, nie ma tego kto ją tworzy lub tego kto doświadcza jej owoców, czy to szczęśliwych czy bolesnych. Istnieje jedynie citta wraz z ciałem; to jest wszystko co jest potrzebne do doświadczania. I wszystko to jest wolne od „ja”.

Teraz dochodzimy do trzeciego pytania, które ciśnie się na usta: skoro nie ma attā, co się odrodzi? Co lub kto się odradza? Wybaczcie, że jestem zmuszony użyć kolokwializmu, ale to pytanie jest absurdalne i szalone4. W buddyzmie nie ma sensu zadawać takich pytań. Nie ma dla nich miejsca w buddyzmie. Jeżeli pytacie co się później odradza, jest to najbardziej szalone i niedorzeczne pytanie. Jeżeli nie ma duszy, osoby, „ja” lub attā, jak może być „ktoś”, kto przechodzi i odradza się? Dlatego nie można pytać „kto się odrodzi”. Dlatego też ta sama osoba nigdy się nie odradza. Mimo to narodziny zdarzają się cały czas. Dzieje się to często i nieustannie, jednak nie ma odrodzenia. W rzeczywistości nie ma czegoś takiego jak odrodzenie lub reinkarnacja. Gdyby istniała jedna osoba, jedno „ja” lub „ty”, wtedy odrodzenie się takiej osoby byłoby tym co nazywamy reinkarnacją. Jednak gdy wszystko jest anattā, wtedy nie ma nic co by mogło się odrodzić. Istnieją narodziny, narodziny, narodziny cały czas. To jest oczywiste. Narodziny zdarzają się cały czas, jednak nigdy ta sama osoba nie rodzi się dwa razy. Każde narodziny są nowe. A więc są nieskończone narodziny, cały czas , jednak nie nazwiemy tego odrodzeniem, czy reinkarnacją.

Skoro mamy ku temu sposobność, odsłońmy wszystkie karty – nie zostało nam wiele czasu – nie ma „osoby” lub „istoty” (satva). To co nazywamy osobą jest jedynie chwilowym nagromadzeniem, które nie trwa długo. Nie ma ono żadnego rzeczywistego istnienia i jest jedynie strumieniem lub procesem przyczyn i skutków, które jest nazywane „współzależnym powstawaniem 'nie-osoby'”. Buddyzm naucza współzależnego powstawania, czyli procesu przyczyn i skutków, rzeczy nieustannie powstających z przyczyn, przyczyn zależnych od wcześniejszych przyczyn, całego strumienia powstającego wciąż i na nowo. Tak więc buddyzm jest nauczaniem o „braku człowieka”, nauczeniem o „braku osoby”. Nie ma osoby, która by żyła i umierała. Tu i teraz nie ma osoby. Jest to jedynie nagromadzenie ciała i umysłu lub pięciu khandh, lub jakkolwiek to nazywacie. Jednak to nagromadzenie, które pojawia się zgodnie z przyczynami i warunkami nie jest osobą. Proszę zrozumcie, że nie ma osoby, która czyni kammę, otrzymuje jej owoce, która jest szczęśliwa, która doświadcza dukkha, która umiera i która się odradza. To życie nie funkcjonuje w taki sposób. Nie ma narodzin i inkarnacji tej samej osoby.

Błogosławiony Budda zakazywał swoim uczniom wierzyć w to, że świadomość lub duch (Viññāṇa) przechodzi by się odrodzić. Pewien bhikkhu o imieniu Sāti powiedział: “Według tego jak rozumiem Dhammę, jaka jest nauczana przez Błogosławionego, to jest ta sama świadomość, która trwa i podróżuje przez samsārę (cykle narodzin i śmierci), nie inna." Gdy inni mnisi sprzeciwili się, Sāti zatwardziale trwał przy swym „zgubnym poglądzie”. Gdy powiedziano o tym Buddzie, on sam zapytał Sāti. Ten ostatni jednak powtarzał swój pogląd, na co Buddha bardzo go złajał: „Człowieku o błędnym poglądzie, czy kiedykolwiek słyszałeś, abym kogokolwiek nauczał Dhammy w ten sposób? Człowieku o błędnym poglądzie, czy nie głosiłem w wielu mowach, że świadomość powstaje w zależny sposób, ponieważ bez warunków nie ma powstawania świadomości?”5 Wyraźnie widać więc, że Buddha nie uznawał, że „ta sama świadomość” odradza się z życia na życie.

Teraz dochodzimy do istotnego zagadnienia. Buddha po Buddhadasa Bhikkhuwiedział „Nauczam tylko jednej rzeczy: dukkha i zagaszenia dukkha.” To jest to, o co chodzi we wszystkich naukach: dukkha i zagaszenie dukkha. Błogosławiony nie mówił o innych rzeczach. To czy istnieje, czy nie istnieje odrodzenie nie jest tak fundamentalnym zagadnieniem, ponieważ gdy już ktoś się urodził tu i teraz, istnieje dukkha i trzeba jej położyć kres. Nawet jeżeli urodzicie się ponownie, istnieje dukkha i musi być ona zgaszona w taki sam sposób. Po co więc mówić o narodzinach lub braku narodzin? Mówimy jedynie o tym, jak dukkha powstaje i w jaki sposób ją wygasić. Tylko tyle wystarczy. Dlatego Buddha nauczał o anattā. Gdy anattā jest w pełni zrozumiana, nie istnieje dukkha. Gdy nie ma attā, dukkha już więcej nie powstaje. Dlatego nauczał on zagaszania dukkha, to znaczy nauczał braku „ja”. Nauka o anattā jest niezbędna do wygaśnięcia dukkhi. Argumenty i dyskusje na temat tego czy istnieje odrodzenie, czy też nie, to strata czasu. Niezależnie od tego czy „to” będzie narodzone czy nie, wciąż istnieje zadanie wygaszenia dukkhi. Zamiast tego lepiej jest mówić na temat gaszenia cierpienia. Tym zagaszeniem dukkhi jest prawda, że nie istnieje attā, zrozumienie, że wszystko jest anattā.

Możemy podsumować stwierdzeniem, że jeżeli właściwie i dogłębnie zrozumiecie anattā, sami odkryjecie, że nie ma narodzin i reinkarnacji.''
- Buddhadasa Bhikkhu

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
symbol
Posty: 3
Rejestracja: pt cze 17, 2022 23:03
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: reinkarnacja vs. anatta

Nieprzeczytany post autor: symbol »

Dziękuję za ciekawe fragmenty. Jednak mój prosty newtonowsko-kartezjański umysł hehe dalej ma problem ze zrozumieniem tych rzeczy
Twierdzić, że w chwili śmierci wraz z życiem ciała kończy się również życie psychiczne, to jedna skrajność. Druga, to pogląd, zgodnie z którym każdy element psychiczny, taki jak nieśmiertelna dusza, posiada zdolność przetrwania śmierci w niezmiennym stanie. Buddyzm, jak wszędzie zresztą, kroczy tu ścieżką środkową nauczając, że istota z jednego żywota nie jest ani dokładnie taka sama, ani też zupełnie odmienna od istoty z żywota kolejnego.


Na czym w takim razie polega to podobieństwo? Co jest tą rzeczą, która pozwala ustalić związek między jedną istotą a konkretną drugą istotą (i której nie ma w przypadku dwóch dowolnych innych istot)?
Teraz dochodzimy do trzeciego pytania, które ciśnie się na usta: skoro nie ma attā, co się odrodzi? Co lub kto się odradza? Wybaczcie, że jestem zmuszony użyć kolokwializmu, ale to pytanie jest absurdalne i szalone. (...) Jednak gdy wszystko jest anattā, wtedy nie ma nic co by mogło się odrodzić.
Czy ten fragment nie jest sprzeczny z pierwszym zacytowanym? O ile dobrze rozumiem, to z pierwszego wynika, że część cech jednak podlega odrodzeniu.
Pozdrawiam, Wojtek
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: reinkarnacja vs. anatta

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
symbol pisze: ndz sie 28, 2022 16:03 Na czym w takim razie polega to podobieństwo? Co jest tą rzeczą, która pozwala ustalić związek między jedną istotą a konkretną drugą istotą (i której nie ma w przypadku dwóch dowolnych innych istot)?
tendencje nawykowe - tworzą one ciąg i w ramach tego ciągu są bazą dla powstania kolejnej istoty /niekoniecznie ludzkiej/.
symbol pisze: ndz sie 28, 2022 16:03Czy ten fragment nie jest sprzeczny z pierwszym zacytowanym? O ile dobrze rozumiem, to z pierwszego wynika, że część cech jednak podlega odrodzeniu.
cechy nie podlegają odrodzeniu. tendencja nawykowa /cecha/, to nie jest coś, co mógłbyś konkretnie wskazać, że znajduje się tu i tu, wygląda tak a nie inaczej, itd. tendencje nawykowe nie podlegają odrodzeniu tylko na ich bazie powstaje koleina istota i tu możemy mówić o podobieństwie, o swego rodzaju dziedziczeniu, ponieważ jest to w ramach określonych tendencji nawykowych, które stały się podstawą dla zamanifestowania się tej kolejnej istoty.
jeżeli spojrzymy na to od strony prawdy absolutnej, to tak w istocie, nie ma żadnych tendencji nawykowych, nie ma żadnych istot, nie ma żadnego czegoś, jest to ułudą...

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
symbol
Posty: 3
Rejestracja: pt cze 17, 2022 23:03
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: reinkarnacja vs. anatta

Nieprzeczytany post autor: symbol »

Dziękuję bardzo za odpowiedzi. Trochę mi to rozjaśniło temat. Możliwe, że będę mieć jeszcze w przyszłości jakieś pytania, jeśli nie masz nic przeciwko. Pozdrawiam :)
Pozdrawiam, Wojtek
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wasze pierwsze pytania”