
Jak wynika z mojego poprzedniego wątku, jestem osobą która ufa swojej wiedzy i doświadczeniu i raczej nie biorę niczego za bardzo na wiarę. Wiadomo, są 3 główne scenariusze z różnymi dalszymi rozwinięciami: (1) jest Bóg (lub bogowie) oraz niebo i piekło, (2) po śmierci nic nie ma, (3) jest reinkarnacja/ponowne powstawanie.
Jeśli prawdziwy jest scenariusz z Bogiem (1), to możemy albo wierzyć wyznawać go, albo nie wierzyć w niego i nie wyznawać go, lub zbuntować się przeciwko niemu. Jeśli tak jest, ja wybieram tę opcję z niewyznawaniem i buntem, już o tym pisałem, jeśli kogoś aż tak interesuje dlaczego, to niech pyta, nawet na priv, bo nie chcę się rozpisywać na tematy moralno-teologiczne. Przy tym scenariuszu ja chcę być dobry dla innych dlatego, że mam po prostu współczucie i nie zgadzam się na cierpienie. Inni ludzie mogliby przyjąć inną postawę.
Jeśli nic nie ma po śmierci (2), możemy przyjąć, że jesteśmy organizmami żywymi, powstaliśmy w wyniku fizycznego łączenia się cząstek, które "rywalizowały" ze sobą, przetrwały i wyewoluowały. Wtedy można albo unikać cierpienia (epikureizm), albo jeszcze dążyć do swojej przyjemności (hedonizm) oraz przyjemności innych ludzi. Jeśli ktoś ma empatię lub boi się konsekwencji swoich czynów, lub chce żyć w zgodzie z innymi, to wtedy też może być dobry dla innych - tylko takie podstawy moralności w tym przypadku znalazłem. Poza tym, jeśli ktoś nie chce żyć, może popełnić samobójstwo, ale sprawi sobie wiele cierpienia (nie mówiąc o innych ludziach) i umrze w nieszczęściu.
Jeśli istnieje reinkarnacja (tak będę pisał, wiem że w buddyzmie to się tak nie nazywa) to wtedy możemy dążyć do zbierania dobrej karmy i unikać czynów z których wynika zła karma. Możemy też praktykować medytację i dążyć do oświecenia.
I teraz przechodzę do sedna. Jaki jest sens praktykowania medytacji, praktyki lub dążenia do oświecenia, jeśli prawdziwy jest scenariusz 1 lub 2? Nie ma niestety
bezpośrednich dowodów na to, że tak nie jest, a reinkarnacja jest prawdziwa. Jedyne korzyści jakie zauważam to bycie wyciszonym, lepsze skupienie, trenowanie uważności, polepszenie stanu zdrowia psychicznego czy spokój życiowy. Poza tym możemy też chcieć poznać jakąś głębszą rzeczywistość lub jej prawdziwą naturę, czy osiągnąć jakieś inne cele duchowe.
Chodzi mi o to, że jak próbuję medytować, to nie widzę w tym sensu, ponieważ nie mam pewności czy reinkarnacja istnieje. Mój poziom medytacji jest zerowy, ale jeśli reinkarnacji nie ma, to nie mam dobrych powodów, żeby to zmieniać. Po co więc mam medytować, skoro nie uznaję reinkarnacji na wiarę, a inne scenariusze są też możliwe? W kontekście przypadku pierwszego mogę próbować osiągnąć wyzwolenie od cierpienia za życia, żeby nie cierpieć będąc w piekle, ale w przypadku drugim to nie do końca ma sens, ponieważ po śmierci i tak przestanę istnieć, gdybym osiągnął wyzwolenie od cierpienia to zaznam jedynie spokoju za życia. Myślę, że chodzi mi o to, że nie lubię podejmować wysiłku na marne, bo nie mam pewności co do istnienia reinkarnacji i prawa karmy.
Nie wiem czy wy macie takie dowody, oprócz badań Iana Stevensona. Ale te badania też są krytykowane i nie jest do dla mnie dowód. Poza tym w chrześcijaństwie jest tyle opisanych cudów, że może faktycznie to jednak ono jest prawdziwe? Są jeszcze doświadczenia śmierci klinicznej. Ludzie, którzy przypominali sobie przeszłe życia zazwyczaj są bardzo zaawansowani w medytacji itp., zazwyczaj są to mnisi i nie wiem czy im wierzyć na słowo. A sam musiałbym włożyć w to bardzo wiele wysiłku i być może nic sobie nie przypomnieć, więc na razie mi to nie grozi.
Nie wiem czy możecie mi pomóc, sory że tak wałkuję ten temat, myślę że możecie mi tylko wskazać jakiś kierunek lub opisać swoje doświadczenia lub zalety z praktyki medytacji oraz podsunąć podobne wątki na forum. Czy byli/są jacyś ludzie, w szczególności buddyści, którzy uważali się za oświeconych, potwierdzali to czego nauczał Budda lub pamiętali poprzednie życia? Może mógłbym o nich poczytać?
Jeśli nie będę zdeterminowany, i nawet jeśli się zdecyduję na praktykę medytacji dla korzyści w tym życiu, to nie osiągnę żadnych głębszych celów typu jhany czy pamięć poprzednich żyć, bo nie będę widział sensu w osiąganiu głębokich stanów medytacyjnych. Nie mówiąc już w ogóle o oświeceniu, bo przy braku reinkarnacji byłoby ono jedynie formą zabezpieczenia przed cierpieniem za życia lub po śmierci.