Hej.
U mamy pracuję w ogrodzie i kiedy zalegną się mszyce na różach czy porzeczkach to już po sprawie, a na mnie to mama zrzuca i w zeszłym roku popełniłem błąd się zgadzając na to. W tym roku niedawno już pryskałem, więc może będzie spokój i nic nie zagości na roślinach. Już się na takie działanie nie zgodzę, a usłyszałem, że tak ludzie robią żeby przetrwać. No dobrze, ale co mają do tego kwiaty i mszyce na nich?
Widziałem już ofertę pracy w ogrodzie, więc po kursie mógłbym tam startować. I wiem z własnego doświadczenia, że kończy się tu dobrobycie mrowiska, czy ul zalęgniętych pszczół albo os.
Jak najbardziej chciałbym być trendy w tym sensie, ale jak dadzą mi do ręki środek owadobójczy a ja się zbuntuję, to będzie już po etacie, i znowu bezrobocie. Nie od razu będę miał własną działalność, pracę na własną rękę, jeżeli w ogóle kiedykolwiek. Nie mam żyłki bycia przedsiębiorcą.
To trudny wybór, ale będę jednak szukał nadal czegoś w biurze, czy coś w tym stylu, w każdym razie, by nikomu nie szkodzić.
pozdrawiam serdecznie

karuna