Witajcie.
piotr pisze:to co jest istotne przy pozycji medytacyjnej to wyprostowany kręgosłup
Może nie tyle wyprostowany ile "prosty" - w sensie, jak się mówi, żeby przy stole siedzieć prosto - czyli nie garbić się, ani nie wykrzywiać. I dlatego też istotne jest, by kolana opierały się na czymś - podłodze lub poduszce - wówczas są trzy punkty oparcia, dzięki czemu można biodra lekko wypchnąć do tyłu i uniknąć napięcia w lędźwiach, umożliwia to również "puszczenie' swobodnie brzucha. Trudno jest wszystkiego pilnować, bo jednocześnie warto wspomnieć, by oddalać ramiona od uszu (czyli puścić swobodnie barki w dół), ale jednocześnie głowę trzymać prosto.
Przywiązywanie się do pozycji to chyba dość popularna przypadłość. Padmasana rzeczywiście z jogi się wywodzi (@booker, idź, polecam
), jak postronnym się przyznaję, że chadzam, to sporo osób pyta: "i co? Siedzisz już w lotosie?" Nie, nie siedzę i na razie siedzieć nie będę - w czasie medytacji zwykle siedzę w pozycji birmańskiej (staram się zmieniać nogi, co nie jest przyjemne, ale nie chce pogłębiać już istniejących asymetrii w ciele), a gdy już ścięgna za bardzo bolą, to się "przesiadam" w seizę. Na szczęście nie wiem co to jest ból kolan w czasie siedzenia - one nie mają prawa boleć (trzeba też umieć odróżnić ból "dobry", który jest związany z rozciąganiem napiętych mięśni od tego, który alarmuje, ze coś jest nie tak). W siedzeniu praca odbywa się z bioder, nie kolan (i stąd istotne dobre rozciągnięcie stawów krzyżowo-biodrowych i podkładanie coś pod kolana, jeśli nie opierają się na ziemi).
Zauważyłem, że jak sobie "odpuszczę" to jest łatwiej. Trochę się teraz sam z siebie naśmiewam, bo pamiętam jak na pierwszym retricie od koniec pierwszego dnia już mi się chciało wyć (bo nawet seiza przestała być wygodna), ale myślałem sobie: "co? wszyscy siedzą, a ja nie wysiedzę?". Teraz jak boli nie do wytrzymania, wstaję - bo po co sobie robić dodatkowy problem tam, gdzie go nie ma? Z czasem się poprawia - bywa, że nawet po dwóch rundach po 35 minut żadna z nóg nie zdrętwieje (co jeszcze pół roku temu było nie do pomyślenia), czasem nawet stawy skokowe nie bolą (a zwykle pobolewają). Nie mam pomysłu od czego to jest uzależnione.
rozgadałem się trochę, Piotr napisał mniej więcej to samo, a zwięźlej.
"Dbajcie o siebie. Mocno praktykujcie."
pozdrawiam
m.