Cześć, Jerzy, witaj na forum
wiesz, tak naprawdę trudno coś radzić wyłącznie taką drogą, internetową, szczególnie w przypadku Wadżrajany. A znasz może osobiście kogoś praktykującego w tej szkole? Bo napisałeś post dość 'fachowym' językiem, więc wygląda na to, że coś już wiesz.
Ja na Twoim miejscu zaczęłabym od poczytywania różnych rzeczy tak ogólnie o buddyzmie, bardziej od strony teoretycznej, i spróbowała dobrze zrozumieć, o co w nim chodzi, do czego praktyka ma zaprowadzić i co jest potrzebne w codziennym zachowaniu, żeby zbliżyć się do stanu, w którym chciałoby się pomóc sobie, a przez to, że sobie, również i innym. Ta intencja pomagania innym jest w buddyzmie ważna, jeśli z sobą samym robimy pożyteczne rzeczy, także i innych w jakiś sposób uwalniamy od własnej głupoty, m.in. po to praktykujemy. Oczywiście celem głównym jest osiągnięcie pewnego stanu umysłu, ale można zapytać: po co? Takie pytania warto sobie zadać.
Generalnie mówi się (w przypadku ludzi Zachodu), że praktyka buddyjska jest dla osób dorosłych, szczególnie gdy nie praktykują rodzice. Ale możesz wypróbować wstępnie, jak czujesz się na poduszce medytacyjnej i w pozycji medytacyjnej, podejrzyj sobie, jak siedzą praktykujący z Wadżrajany, np. ze szkół Kagyu, Ningma czy Gelug (szkoła, z której wywodzi się Dalajlama) i popróbuj sam 10-15-20 minut tak posiedzieć – niezbyt długo, bo nie chodzi tutaj o maratony, a o komfort do pracy z umysłem. Właśnie po to, by ten komfort stworzyć, na jakiś czas wycisza się ciało, pozwala mu się spokojnie posiedzeć, bez żadnych sztywności, luźno, ale też bez zbędnych ruchów, do niczego nieprzydatnych w sytuacji siedzenia. Gdy się zdarzą takie zbędne ruchy, to się zdarzą, wystarczy zauważyć i nie robić z tego problemu. W gruncie rzeczy, z czasem, wiele z tego, co przeszkadza podczas siedzenia, może zostać zauważone, bo na drodze do stanu uspokojenia ciała, a później i umysłu, które m.in. w medytacji chcemy osiągnąć, lepiej staje się widoczne, co nam w takim osiągnięciu przeszkadza.
No i gdy już się siedzi w miarę spokojnie, co robić, gdy jeszcze nie ma się dostatecznej wiedzy i możliwości praktykowania Wadżrajany pod okiem kompetentnego nauczyciela? Ja bym po prostu siedziała i naprzemiennie albo liczyła oddechy do dziesięciu i z powrotem, albo próbowała skupić się na jakimś punkcie w przestrzeni, albo nie robiła nic - siedząc, zauważała tylko, co się wydarza. Gdyby po jakimś czasie siedzenie na poduszce okazało się zbyt męczące, przerwałabym je i nie robiła niczego na siłę, potraktowałabym całą historię jako pewien rodzaj eksperymentu, który miałby odrobinę mnie przybliżyć do doświadczeń, na bazie których Dalajlama napisał swoją książkę.
To tyle ode mnie
Pozdrawiam serdecznie, gt
