Jeżeli coś lub ktoś nas denerwuje, to daje nam znać że żyjemy według wzorca "udaj się z punktu a do punktu b", "wykonaj daną czynność przez określoną ilość czasu", itp. Sposobów jest multum, zależnie od tradycji jaką podążamy. Traktuj "hałas" jako cenną możliwość do wyjścia z transu codziennego dnia, jako bodziec do rozpoczęcia medytacji. Niechaj hałas będzie niczym uderzenie w dzwon, informujące nas że nadeszła pora na medytację. Jeżeli chodzi o technikę, to najprościej jest skierować swój punkt koncentracji na oddech (lub liczenie oddechów) i gdy odnotujesz coś, co "narusza" twoją praktykę medytacyjną, delikatnie skieruj swoją uwagę na oddech lub jego liczenie.
Warto liczyć oddechy. Nie oznacza to, że jesteśmy "ciency", ale stanowi fakt że właściwie postrzegamy iż nie potrafimy właściwie medytować i w zasadzie nigdy nie będziemy tego potrafić, co wbrew pozorom jest dobrą nowiną.
Ewentualnie może jest to informacja byś zaczęła "hałasować", wszak
młodzież musi się wyszumieć? Śpiewaj, tańcz, baw się, a gdy już tobie się to znudzi, to nadejdzie odpowiedni czas by zacząć medytować

Pozdrawiam.