pawel pisze:To jest przekład a nie retoryka. Sądzisz że oryginalny tybetański tekst jest łatwiejszy tudzież napisany w innym stylu?
Zupełnie mnie chyba nie rozumiesz. Mogę wsuwać Heideggera, Wittgensteina czy Derridę bez popity; nie chodzi o to, że język za trudny, czy że za poetycki. Jestem anglistą, więc bariery językowej też nie ma. I nie chodzi o to, że tematyka hermetyczna - czytam Manjusrimitrę Rinpocze i Lipmana, albo Kunjed Gyalpo Rinpocze i Clemente, i jest spoko (na tyle, na ile może być "spoko", rzecz jasna).
I owszem, jak najbardziej sądzę, że oryginał jest łatwiejszy - bo są dziesiątki przekładów Longchenpy o wiele mniej "sugestywnych", o wiele mniej "lotnych" i jeszcze do tego nafaszerowanych tybetańskimi/sanskryckimi terminami - i każdy (nawet niesławny Guenther. Prawie.) z nich jest dla mnie sto razy bardziej zrozumiały. Dowman nie jest wcale.
Czytałeś Longchenpa's "Advice from the Heart" Rinpoche, btw?
pawel pisze:Poza tym, nie słyszałem żeby Keith Dowman nauczał - jest on tłumaczem raczej, nie nauczycielem.
Ależ oczywiście, że jest - nie tylko prowadzi retrity Dzogczen, ale i wprowadza w naturalny stan.
http://www.tigersnest.com/programme.html
http://www.tigersnest.com/teachers.html
pawel pisze:I powiedziałbym że bez komentarza nauczyciela - żywego, bezpośredniego komentarza nauczyciela - te teksty nie będą zrozumiałe.
Jakiego komentarza, znaczy się? Dowmana? Dowolnego zrealizowanego dzogczenpy? Mojego mistrza?
Jeśli chodzi Ci o to, że trzeba mieć wprowadzenie, kontakt z mistrzem, innymi tekstami Dzogczen, rozumieć terminologię itd. - jasna sprawa, ale, jak to mówią w UKu, I don't wholly err on that side. Pewno, że jak czytam Kunjed Gyalpo, to łapię 99,99% (jeśli nie 100%) rzeczy "obok", a nie "wprost" (z tego, co w ogóle łapię). Ale Dowmana nie łapię wcale - "intelektualnie" też nie, bo o ile rozumiem jego tekst, to nie potrafię "intelektualnie" odnieść go do moich doświadczeń
pawel pisze:Ewentualnie mogą być zrozumiałe dla kogoś kto już ma zrozumienie naturalnego stanu - wówczas bez komentarza nauczyciela będą zrozumiałe na intelektualnym poziomie i na poziomie odniesienia się do własnego doświadczenia kontemplacji
Jasne - jak ktoś jest rigdzin, z pewnością wie, o czym Dowman próbuje pisać. Ba, nawet ja w oparciu o to, czego Rinpocze uczy, mogę, jak sądzę, zrekonstruować to i owo z tego, o czym Dowman pisze. Ale zwróć uwagę, że Dowman nie pisze dla rigdzin - a jego wprowadzenia nie są dla dzogczenpa, tylko tzw. zwykłych ludzi, którzy właśnie po raz pierwszy stykają się z Dzogczen.
Jak dla mnie, Dowman zgodnie z akademicką modą (wiele tu mówi jego upodobanie do słowa "deconstruction", na ten przykład) celowo robi rzeczy, tzn. słowne wprowadzenie do Dzogczen, o wiele trudniejszymi, niż to potrzebne.
Pytanie tylko, czy nie ma przypadkiem takiej publiczności, do której tak teraz należy mówić.
pawel pisze:(ale to również jest poziom intelektu - bo nie sądzę żeby ktokolwiek z praktykujących na zachodzi miał taką realizację aby mieć kontakt z tym tekstem na poziomie doświadczenia... zresztą nawet w Tybecie konieczne było otrzymanie przekazu żeby pracować z takimi tekstami).
E, przecież jest już ładnych paru "Zachodnich" mistrzów Dzogczen.
pawel pisze:dodam jeszcze że ta książka oraz 'Oko cyklonu' - 'Eye of the Storm' - to są najtrudniejsze z jego książek. Czytałeś np. 'Flight of the Garuda' ?
Nope.
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.