Nie dorabiaj koloratki swemu Guru

wykłady nauczycieli dostępne w internecie - audio i wideo
Awatar użytkownika
chrystian
Posty: 343
Rejestracja: ndz cze 18, 2006 00:34
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Chan
Lokalizacja: Kraków

Nie dorabiaj koloratki swemu Guru

Nieprzeczytany post autor: chrystian »

Witam,
za zgodą autora, zamieszczam (wklejam) post, jaki zmieścił na Facebooku. Na pytanie dlaczego to robię? - odpowiadam - dla dobra czujących istot.

"Od połowy poprzedniego stulecia, a nawet wcześniej wielu tybetańskich lamów czy nauczycieli innych tradycji buddyjskich przyjeżdża na zachód szerząc dharmę. Wielu zachodnich uczniów w latach sześćdziesiątych trafiło do Indii i Nepalu gdzie poznali genialnych zrealizowanych nauczycieli. W tamtych czasach nauki były jeszcze nie skażone dharma-biznesem, były konkretne i esencjonalne. Niestety z czasem biznesowa natura charakteru Tybetańczyków czy Nepalczyków mocno wpłynęła na jakość przekazów, nauk i wyjaśnień jeśli w ogóle takie udzielano. Ale poniekąd jesteśmy sobie winni obrazowi całokształtu tej sprawy. Nawet jeśli nie pochodzimy z religijnego domu to religia chrześcijańska miała i ma ogromny wpływ na podstawy kulturowe krajów Europy, a twym Polski. Chcesz czy nie chcesz pewne nawyki są i już. W naszej kulturze duchowy nauczyciel ma zawsze rację on reprezentuje „słowo boże” i to co czyste i uduchowione, prawe i słuszne. On wie lepiej co jest dla ciebie dobre. On wie, że jesteś grzesznikiem i najpierw musisz się wyspowiadać lub oczyścić swoje splamienia. Jest mnichem, kapłanem i on wie najlepiej! I jak śmiesz zadawać pytania,a tym bardziej takie które wprawiają go w zakłopotanie! Serio? Tak jak Sidharta musiał opuścić mury pałacu by wejść na ścieżkę wyzwolenia tak my musimy wyjść po za mury naszych społecznych czy kulturowych ograniczeń! Tak jak On skierował swój umysł ku oświeceniu dzięki stawianym pytaniom tak i my musimy zadawać pytania!

Wielu nauczycieli ze wschodu bardzo szybko zorientowało się, że mnich w szatach dla nas reprezentuje autorytet i wiedzę absolutną i bardzo łatwo wprowadzić nas w poczucie winy jeśli tylko myślimy inaczej. Idealnie wpasowali się pozycję księdza. I praktykujący również przenoszą swoje kulturowo katolickie lub protestanckie ograniczenia do buddyzmu. Jesz mięso? To nie jesteś prawdziwym buddystą jesteś grzesznikiem, hm Tybetańczycy jedzą mięso. Pijesz alkohol? To nie jesteś prawdziwym buddystą …serio? A co Padmasambhawa trzyma w kapali? Alkohol! Nieee..wmówią ci że sok, albo że to nie alkohol, a amrita. A kiedy alkohol zmienia się w amritę? Wtedy kiedy postrzegamy go jako amritę! Nie potrzeba do tego lamy, a tym bardziej mnicha by prostym rytuałem zmienić płyn w amritę. Dobry lama pokaże wam jak to zrobić. To lamowie będący mnichami bardzo często bardzo wyedukowani w madiamice i debatach filozoficznych nie wiele mają wspólnego z tantrycznym jogicznym czy świeckim stylem praktykowania, a ich wiedza na ten temat jest często bywa bardzo ograniczona. Często narzucając ograniczenia winaya mnichów na świeckich praktykujących, a wskazania winaya w większości nie były nawet narzucone przez Buddhę. Ludzie stworzyli je dla dobrego wizerunku mnicha. Nie wolno tego , nie wolno tamtego…. Wielu praktykujących zachodnich uczniów nawet nie zdaje sobie sprawy, że posiadają pełniejsze inicjacje niż mnisi! Podczas inicjacji tantrycznej mnisi nie otrzymują pełnego przekazu ( brak trzeciej inicjacji zjednoczenia), natomiast jogini i świeccy praktykujący dostają pełen przekaz. Tybetańczycy nie mają w ogóle szacunku do zachodnich joginów czy ngakpów często drwiąc z nich, że niby to taki żarcik, a nie prawdziwy dzierżyciel mantr. W ten sposób łamią swoje ślubowania. Wielu „rinpoczów” nawet namawiało uczniów, którzy przyjęli trawang by nie traktowali tego poważnie i lepiej obcięli włosy i kolejny raz zrobili Ngondro! Ehh To pokazuje, że zupełnie nie mają szacunku do lini przekazu i respektu przed karmą. Ośrodki buddyjskie bardzo często zapraszają mnichów do prowadzenia rytuałów tantrycznych wierząc, że zrobią to najlepiej jak można. Bo takie ładne tormy robią i grają na tych instrumentach. Widziałem mandale gniewnych bóstw zrobione jak dla turystów, chipsy, coca-cola i tormy z modeliną ostatecznie palone na płytach wiórowych z plastikowym laminatem. Totalny brak świadomości jak to działa i tłumaczący mnisi, że wszystko jest puste, a po za tym „rinpocze poświęcił” . Tak, w podstawie jest puste ale energia tantry działa w pewnych zasadach! Rupakaya z którą pracuje się w tantrze to już dualizm i tu trzeba wiedzieć jakich zasad się trzymać co sprzyja, a co powoduje przeszkody! Jeśli ośrodki chcą przekazywać wiedzę tantryczną powinny zapraszać zrealizowanych joginów, joginki, ngakpów i ngakmy. Kilka lat temu odwiedził nas Tulku wybitnego lamy, a jego pomocnikiem był wysokiej rangi kempo z Ńingmapy oraz tłumacz z tybetańskiego na angielski kempo z Drikung Kagyu. Mimo, że w świątyni siedzieli ludzie w strojach ngakpów, jogini z zentrami, a wiele z tych osób pamiętam z inicjacji tantrycznych oraz nauk dzogczen, kempo nie zapytał jaki wskazówek czy nauk potrzebujemy, a potraktował wszystkich jak początkujących niewiedzących nic o dharmie. Mówił o tym by kupić sobie miseczki i lampkę i piękną tankę z wizerunkiem buddy i zacząć się modlić.

A taką tankę ma właśnie w sprzedaży, więc jak ktoś chce to zaprasza. Widząc tą ignorancję postanowiłem pokazać siostrom i braciom wadżry siedzącym w gompie, że muszą zadawać pytania, sprawdzać intencje lamów i wiedzieć czego chcą bo inaczej będą wodzeni za nos latami. Zadałem dość niewygodne pytanie do ów Kempo który był mnichem by wyjaśnił jak techniczne wykonać medytację na bindu esencji białej i czerwonej wypływające z tajemnych miejsc Wadzrasattvy z partnerką w zjednoczeniu. Jak te energie łączą się i jakie wrażenia powinno się podtrzymać przy tej praktyce. Odpowiedział: „..nie ma takiej praktyki Wadżrasattvy”. Roześmiałem się i wiedziałem, że nie jest to dobry nauczyciel, a przynajmniej nie do końca wyedukowany. Tulku patrząc na tą sytuację był trochę zmieszany. Większość ludzi na sali było oburzonych i patrzyli wręcz z pogardą na jakieś moje wymyślone „głupie” pytanie niewiedząc że jest taka medytacja i nie tylko przy tej formie yidama. Na drugi dzień kempo pobiegł o 7:30 rano do Strabucksa i wydzwaniał do klasztorów przez 8h by wyszukano wszystkie praktyki z Wadzrasattvą, widział moją pewność w tym co mówię i chyba chciał się upewnić. Na popołudniowych naukach publicznie przeprosił i powiedział wszystkim, że był w błędzie i potwierdził, że jest taka praktyka.. Powiedziałem, że na sali są praktykujący, którzy otrzymali wiele przekazów i należałoby to uwzględnić. W tym czasie jeden z naszych braci w dharmie w miarę biegle mówił po chińsku i wieczorem tłumaczył moją rozmowę z tulku. Okazało się, że tłumacz z Kagyu nawet nie wszystko mu mówił i jest zaskoczony bo pytania które docierały do niego brzmiały zupełnie inaczej. I tu kolejny przykład jak ważny jest dobry tłumacz. Kempo z Kagyu nie bardzo akceptował swoją pozycję jako tłumacza, ambicje motywowały go do własnych interpretacji i sugestii.

Kolejny raz rozmawiałem z innym lamą i dowiedziałem się o pewnej historii. Uczennica XVI Karmapy i Dudjoma Rinpocze spędzała swoje odosobnienia na wielu polach kremacyjnych w Indiach i Nepalu. Była wymedytowana joginką, a jednym z jej nauczycieli tantry był jogin Agori. Medytowała na ludzkich zwłokach i też rytualnie kosztowała ludzkie mięso, za co Karmapa nadal jej imię Shasa Kandro co znaczy Dakini jedząca ludzkie mięso. Nie była amatorką, neofitką,a tantra nie była jej obca. Gdy wielcy lamowie odeszli usłyszała o pewnym butańskim „Rinpocze” , który ogłoszony jest reinkarnacją pewnego Lingpy ( gdyby uczniowie jego byli wnikliwi to dowiedzieli by się, że nie ma reinkarnacji tego mistrza, a ów guru jest jedynie reinkarnacją bratanka tegoż mistrza), więc postanowiła się udać do tak „wielkiego” nauczyciela by kontynuować swoją edukację ale też sprawdzić jego kwalifikacje. Gdy przybyła do niego i powiedziała, że chce być jego uczennicą bo jej nauczyciele już umarli nie potraktował jej poważnie i powiedział, że musi zrobić Ngondro! Wykazał się totalną ignorancją i zupełnym brakiem wglądu. A podejrzewam, że nie usiedział by jednej godziny w miejscach w których ona spędzał całe tygodnie okryta jedynie popiołem ze spalonych zwłok.

To my praktykujący na zachodzie nasze wyobrażenie o duchowości i księżach kalkujemy na dharmę i swoich guru. By zrozumieć, że buddyzm to nie jest religia i takie kalki wprowadzają jedynie pomieszanie, należy zrozumieć, że buddyzm to system pracy z własnym postrzeganiem natury zjawisk i złudnej dualnej rzeczywistości! Nie dorabiajmy naszym guru koloratki! Nie twórzmy czegoś co odwraca nasze życie od dharmy! Tybet , Nepal czy Butan to nie jest jakiś superland z cudami na każdym kroku i joginami fruwającymi po niebie. Odsuńcie się od sekciarskich lamów wywierających na was presję mówiąc : albo ja, albo tamten nauczyciel. Będą uczyć was lamaizmu, służalczości i sekciarskich podziałów, a nie dharmy. Ani Dudjom Rinpocze, ani XVI Karmapa, czy Lopon Tenzin Namdak ani żaden z moich guru nigdy tak do swoich uczniów nie mówili, a wręcz cieszyli się jeśli uczniowie studiowali dharmę u wielu lamów. Szukajmy nauczycieli odpowiednich do naszych potrzeb. Ile razy słyszałem: „…lama jest zrealizowany i ma wgląd i on wie lepiej” Nie. To my musimy wiedzieć z jaką praktyką nam jest wygodnie i w której możemy się osadzić. Nie traktujcie lamów jak superbohaterów z nadmocami i wglądem w wasze życie i karmę bo w większości nie mają takich kwalifikacji, a jedynie nasze pobożne życzenia kreują ich na nadludzi. Ba..nie muszą mieć takich właściwości by być dobrymi nauczycielami ale muszą być życzliwi, szczerzy i prawdziwi! Jeśli chcesz być mnichem, szukaj mnicha bo on wie jakie to życie i jaka ścieżka, jeśli chcesz być joginem to szukaj wykwalifikowanego jogina bo ta ścieżka jest wymagająca doświadczenia i wglądu i jest zupełnie inną od mnisiej, jeśli chcesz praktykować dzogczen to tym bardziej sprawdzaj nauczyciela czy to co mówi nie jest tylko książkową wiedzą, a rzeczywiście jego stanem realizacji! Dziś market jest pełen guru uczących dzogczen ale niestety nie wielu z nich zna smak tej realizacji. Słyszałem takie stwierdzenia: „…dostałem przekaz od mojego guru poza koncepcją z umysłu do umysłu” hm nie wierzcie w takie bzdury od ludzi, którzy nawet nie zbliżyli się do doświadczenia Rigpy, a ich nauczyciel nie potwierdził tej wyjątkowej relacji z nimi. Tak, może być taki przekaz ale uczeń musi być już wykwalifikowany w praktyce tregcho i zapewne nie będzie się chwalił takim przekazem. To paplanina na budowanie swojej pozycji „wyjątkowego” ucznia i jogina. Kto inny kiedyś powiedział, że dostał przekaz od guru we śnie. Lopon Tenzin Namdak obecnie chyba najwyżej zrealizowany dzogczenpa będący nauczycielem w tradycji Youndrung Bon kiedyś na takie stwierdzenie odpowiedział: „…jeśli przyjdę we śnie do ciebie i zacznę dawać nauki to nie zważaj na to że jestem mnichem, weź 2 litry wódki i napij się ze mną. Jak rano wstaniesz pijany to znaczy, że to byłem ja i nauki są dla ciebie. Jeśli jednak obudzisz się trzeźwy to był to tylko twój sen i twoja wyobraźnia!”

Przecież to nasze cenne ludzkie życie! Moi rdzenni nauczyciele zgodnie powtarzają: „…nie słuchaj co do ciebie mówią, patrz jak żyją, a będziesz wiedział czy ich słowa są prawdziwe.” Musisz być pewien komu powierzasz swoje życie, swój cenny czas.
Dość obwiniania siebie i innych, niesienia grzechów na plecach, swoich traum i neuroz oraz poczucia winy. Będąc buddystami powinniście wiedzieć, że nie ma grzechu i sądu ostatecznego! Jest działanie i skutek działania. Oczyszczeniem jest rozpoznanie pustki i świetlistości oraz równości zjawisk! Pierwsze słowa Buddy Siakyamuniego pod drzewem bodhi po czterdziestu dniach milczenia brzmiały: „…zaiscie wszystkie zjawiska są czyste w swojej naturze” Jeśli uważacie, że nie był kłamcą to nie pozwalajcie sobie wmówić przez pseudo nauczycieli, że jest inaczej! Że jesteście niegodni, że nie macie szans na oświecenie, a w tym życiu macie się modlić by odrodzić się jako mnich w Tybecie czy innym buddyjskim kraju! Bzdura! Znajdźcie takiego, który wskaże wam jak rozpoznać prawdę o własnej pierwotnie wrodzonej naturze buddy. Jak osadzić praktykę w codzienności i rozluźnić się we własnej naturze buddy.

Dla dobra wszystkich czujących istot, z miłością do moich rdzennych guru, sióstr i braci wadżry - Sarva Mangalam
N.J.Y.D.
P.s. Trochę dlugi tekst ale jak już pisałem wcześniej : Jednemu słowo, drugiemu poematy. Nie chcesz bo za długi, nie czytaj."

Kunzang Ling, Szczecin
ODPOWIEDZ

Wróć do „Media”