Hardcore zen w Polsce

odosobnienia, wykłady i webcasty nauczycieli

Moderator: iwanxxx

Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

chaon pisze: Sugeruję się jednak uczyć na błędach naszych braci katolików i poczytać jak sprowadzanie religii do poziomu pop- lub sub-kultury prowadzi do jej profanacji i w konsekwencji degradacji. Na zachodzie katolicy już totalne cyrki wymyślają, żeby ludzi przyciągnąć, a efektem jest tylko dalszy spadek powołań oraz odchodzenie ludzi od religii. W buddyzmie moglibyśmy tego uniknąć.
A moja kuzynka wciągnęła się w jakieś tam ruchy oazowe i inne takie własnie dzięki tej okropnej degradacji. Trudno, ludzie młodzi są głupi i bardziej ,,czują" rocka niż formy, które uważają za płaczliwe, skostniałe, archaiczne. Jest taka stronka pjw.org.pl i oni tam sobie organizują różne koncerty, imprezy, ogólnie degradują swoje wartości by zachęcić młodych ludzi do aktywniejszego uczestniczenia w życiu Kościoła. Jak dla mnie to są przykładem na to, że wszystko da się zrobić w jakiś nieośmieszający sposób (no dobra, oni akurat przesadzili z koncertem reggae, ale wyjątek potwierdza regułę) i według mnie właśnie krzywdzącą formą jest takie sztywne trzymanie się tego co było z zamykaniem sie na to co jest.
Trzeba by tylko sie trzymac jakiegoś umiaru, bo faktycznie głupio bym się czuł jakby mi ktoś proponował w ramach praktykii odśpiewywać black metalową wersję Sutry Serca ;) Jakby jednak ktoś nagrał black metalową wersję Sutry Serca i dzięki temu choć w jednej osobie zasadziła choćby malutkie ziarenko, które w przyszłości skieruje tę osobę w kierunku Dharmy to zrobiłby kawał wielkiej roboty.

A amerykańscy protestanci (czy jak tam ogólnie nazwać te wszystkie małe, niezalezne Kościoły) często robią straszną szopkę i jednym to pasuje, a innym nie. Jednym to pomaga, a inni zawsze mogą sobie pójść do katolików, albo bardziej tradycyjnych protestantów.


A co do buddyzmu to już teraz masz na przykład w Kurach organizowane dyskoteki i jest umpa umpa przez cała noc przy okazji retreatów. Mnie to odstrasza i nie tak wyobrażam sobie tego typu wydarzenie, ale sąsiad jak się dowiedział kiedyś, że praktykuję, zadawał różne pytania, a teraz jest w trakcie czytania jakiejś kolejnej ksiązki lamy Olego, zastanawia się własnie nad wkroczeniem na ścieżkę i jest super!
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
Damian907
Posty: 809
Rejestracja: pn paź 13, 2008 15:44
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Ta sama co na początku.
Lokalizacja: Kielce

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: Damian907 »

Modlitwa w rytmie rap

Świątynie buddyjskie w Japonii próbują dostosować się do zmieniających się czasów. Starając się dotrzeć do młodego pokolenia, mnisi recytują buddyjskie sutry w rytmie rapu i wykorzystują postacie z komiksów.

- To jest opowieść z dawnych czasów, on jest moim marzeniem i moim kosmicznym idolem, ye, ye, nazywa się Budda - w taki sposób jeden z tokijskich mnichów stara się pozyskać zainteresowanie młodzieży. Inny przyznaje, że sam wychował się na kulturze komiksów i uważa, że popularne wśród młodych ludzi postacie można wykorzystać w szerzeniu nauki Buddy.

Świątynia zlokalizowana w tokijskiej dzielnicy popularnej wśród młodzieży zatrudniła przy organizacji jesiennego festynu dziewczyny przebrane za bohaterów z komiksów. Inna świątynia zorganizowała pokaz strojów noszonych przez mnichów i mniszki różnych odłamów buddyzmu.

Bardziej tradycyjni kapłani organizują kolacje, na których można spróbować potraw z przyświątynnej kuchni albo doświadczyć życia klasztornego.

Buddyjscy kapłani narzekają na łamach prasy, że wychowana na komiksach i kulturze masowej młodzież nie ma okazji, aby zetknąć się w życiu z nauką Buddy.

http://wiadomosci.wp.pl/kat,1515,title, ... caid=19463


Było już na wątku "ciekawostki", ale warto w ramach naszej dyskusji przypomnieć. :czyta2:
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: booker »

chaon pisze:
booker pisze:doskonałej nieumiejętności pomocy dla krajów Trzeciego świata
No pewnie, to Europa ponosi winę, za nieporadność Afrykańczyków?
Nie wiadomo, czy nie dali by sobie sami rady rozwijając się samodzielnie, bez najeżdżania ich kontynentu przez "cywilizowanych" Europejczyków. Nie wiadomo czy tak wówczas samodzielnie się rozwijający nie dali by dopuścić do sytuacji, która się tam obecnie wydarza.

Nie wiem kto jest winny sytuacji w Afryce - i to na ten moment nie jest już ważne. Ważne jest, że wspaniała cywilizacja europejska po dziś dzień nie pomogła wznieść się na swój poziom rejonom, dla których ilość wody z prysznica, który bierzemy rano czy wieczorem, żeby po europejsku nie śmierdzieć dla savoir-vioivru, jest równoważna dla tamtych ludzi z być-albo-nie być, z życiem lub śmiercią. A o luksusie higieny, to nawet nie ma co wspominać. Jeżeli mówimy o czymś wspaniałym, to może niech to będzie coś więcej niż budynki, malowidła i nuty - coś co ma trochę szersze reperkusje na czujące istoty, niż tylko ucieszenia oka, ucha czy języka wycinkowej części ludności na Ziemi a reszta to niech się o siebie martwi, skoro tacy są nieporadni.

Moza wymieniać wiele porażek cywilizowanej Europy na przestrzeni dziejów - chodzi mi tu o jedno: europejska cywilizacja nie jest wcale tak usłana różami, jak to próbujesz przedstawiać, wyciągając tylko co smaczniejsze kąski o wysokich budowlach, utworach symfonicznych i malowidłach jako argumenty, a fakty o broni masowego rażenia itd. kontrargumentujesz rozwojem technologicznym. To fakt, Zachód potrafi bardzo dobrze zabijać i to nie od wczoraj, ale to się nazywa "wyższością naukową cywilizacji europejskiej". :) podczas gdy broń masowego rażenia jest po prostu jedną z największych porażek w obecnym Świecie. Dlaczego nie udało się rozwinąć innego rozwiązania? Bo cywilizacja europejska jest jeszcze rozwojem zbyt prymitywna, nie odeszła jeszcze zbyt daleko od patetycznej jaskini dogmatycznych ideologizmów, gniewu, egotyzmu, nienawiści, usankcjonowanych nie wiadomo czym mordów, chciwości i tak dalej, żeby móc porzucić bezsensowne rozwiązania, które przykładowo na dzisiaj pozwalają sprzątnąć całą Ziemie w parę minut. Siebie jednak ta cywilizacja widocznie chce widzieć jedynie w dobrym świetle :) Najciemniej pod latarnią :)

chaon pisze:Odpowiedni szacunek nie ma służyć czemukolwiek prócz oddania sprawiedliwości ze względu na to, co dana osoba sobą reprezentuje.
Dobrze, tylko, że nie ma absolutnej percepcji tego, co ktoś sobą reprezentuje. Brad Warner może być uważany przez Ciebie za osobę, która nie ma prawa być nauczycielem (bo raczej mistrz Warnera miał inne zdanie, czego nie raczysz widocznie uszanować) i fakty są takie, że bardzo dużo ludzi trafia przez tego człowieka do buddyzmu. Może jednak zanim podejmie się ochoczo krytykowanie czyjejś działalności w ramach Dharmy, trzeba by wpierw sobie zadać pytanie "A ile osób dzięki mnie trafiło, lub mogło trafić do praktyki? Ile osób dzięki mnie, moim działaniom i wypowiedziom odeszło lub mogło odejść od praktyki?"
chaon pisze:Można sobie mówić jakieś ogólniki o usuwaniu trucizm z umysłu, ale bycie buddystą nie zwalnia nikogo z logicznego myślenia i racjonalnego rozpatrywania kwestii obyczajowości.
Dlatego nie rozumiem, co jest nie tak w buddyjskiej obyczajowości punk-rockowej? Bo "cnoty Buddów i Bodhisattwów powinny sławić symfonie, a nie jakieś brzdęki kontrkultury wymyślonej 30-40 lat temu przez dzieciaki obrażone na społeczeństwo." ? A co jeżeli dla kogoś symfonie itd. to jest piłowane rzępolenie? Jak więc może coś tak beznadziejnego zaofiarować Buddom? Jest to po prostu kwestia percepcji.
chaon pisze:
booker pisze:Mogę się ubrać jak ksiądz w Boże Ciało na każdą praktykę, mieć piękną salę z pięknym Buddą i malowidłami, a praktyki żadnej nie robić, jeno tylko jakieś ruchy korpusem w tą i na zad, a na zewnątrz będzie się wydawało, że praktykuję.
Przynajmniej nie będziesz przeszkadzał tym, co praktykują.
Jednocześnie przynajmniej będąc całkowitym hipokrytą. :)
chaon pisze:
booker pisze:Co zresztą wyjdzie po tym, ile noszę gniewu, dumy, pychy, ile nosze sztywnych poglądów, przywiązania, jak manifestuje swoje działania itd itd itd. To o czym Lama Tsem Tulku wspominał.
To jest bezsensowne stawianie sprawy na zasadzie "czy lepiej jest nie kraść, czy może lepiej nie kłamać". Dbanie o jedno nie wyklucza dbania o drugie.
Nie, to jest sprawianie sprawy pt. jeżeli praktykuje się buddyzm, za praktyką idą pewne wymiernie konkretne rzeczy. Jeżeli nie idą, to albo się nie praktykuje, albo się.... pajacuje :)
chaon pisze:
booker pisze:Jeżeli ktoś poprzez punk-rock zaczyna interesować się Dharmą, praktykuje i uzyskuje realizacje, to jest to równie dobre. Więcej - jest to bardzo dobre. I jeżeli tak się faktycznie staje, to właśnie jest to coś pięknego.
Takie same argumenty padały gdy na zachodzie niektórzy duchowni katoliccy organizowali dyskoteki w kościołach albo gdy w Polsce napisano Ewangelię wg św. Jana językiem hip-hopowym.
Sugeruję się jednak uczyć na błędach naszych braci katolików i poczytać jak sprowadzanie religii do poziomu pop- lub sub-kultury prowadzi do jej profanacji i w konsekwencji degradacji. Na zachodzie katolicy już totalne cyrki wymyślają, żeby ludzi przyciągnąć, a efektem jest tylko dalszy spadek powołań oraz odchodzenie ludzi od religii. W buddyzmie moglibyśmy tego uniknąć.
To nie są te same argumenty, ponieważ ja pisałem o pewnym konkretnym wydarzeniu - urzeczywistnieniu. To niesie za sobą pewne konkretne możliwości, które manifestuje urzeczywistniona istota. W przypadku zdegradowania nauk nie da się tego uzyskać. Jest to dość proste.

Dwa -- Katolicyzm jednak na Zachodzie jest starą religią, i niekoniecznie mającą na tyle interesująca ofertę na ile mogło by się to wydawać i to może być jedną z przyczyn porzucania tej religii - dokładnie jak to się ma z buddyzmem w Azji na rzecz coraz szerzej przyjmowanego tam Chrześcijaństwa. Dodatkowo Katolicyzm zalicza ostatnio wiele wpadek z aferami w całej Europie, które się okazuje trwały latami, przykrywane i nierozwiązywane (mówię o aferach z wykorzystywaniami seksualnymi). Im więcej wpadek, tym mniej bardziej trzeźwo myślące społeczeństwo daną religią będzie się interesować. Na pewno tych powodów jest więcej. Jest to w ogóle osobny temat. Nie jestem jednak do końca przekonany, czy takie jak mówisz doświadczenie porażek w religii katolickiej daje się tak łatwo przenieść na grunt buddyjski, aby udało się uniknąć odchodzenia ludzi od religii. Buddyzm zasadniczo nie jest religią, która chce za wszelką cenę trzymać przy sobie wyznawców. To jest dość specyficzne, podobnie jak praktycznie nie posiada ona żadnych zapędów misjonarskich - zupełnie ma się to inaczej niż w religiach ewangelicznych, gdzie wiadomo iż przykazem jest by Ewangelia była jak najszerzej głoszona po to, aby jak najwięcej ludzi ją przyjmowało a następnie była tak utrzymywaną aby a jak najmniej ludzi od niej odchodziło. Przynajmniej w założeniu wejście na ścieżkę buddyjską powinno być czyjąś wolną, dobrze przemyślaną i jak najbardziej świadomą decyzją, i nie występuje tu dogmat o tym, że religię tą przyjąć trzeba bo coś-tam... :) To raczej ludzie przychodzą do buddyzmu, niż buddyzm do ludzi. To raczej ludzie decydowali się stawać uczniami Śakjamuniego, niż ten chodził by po domach oferując w swoim mniemaniu jedynie najlepsze nauczanie. W ogóle inny temat jak w Katolicyzmie odnośnie dogmatów, prawda? Z założenia buddyzm nie ma dogmatów - niczego, co wymagane jest by zostało przyjęte na pustą wiarę, ponieważ Budda by tak powiedział a raczej chodzi o wypraktykowanie tych nauk by stały się żywym doświadczeniem, czymś więcej niż ruchem pióra po papierze. Więc mamy tu wiele jak gdyby, różnych od siebie postaw i założeń w tych religiach i możliwe, że zanim spróbujemy adaptować czego w buddyzmie się nie powinno robić bo nie zadziałało w Katolicyzmie, to trzeba by się przyjrzeć temu, na ile sam Katolicyzm swoimi postawiani, nauczaniem, dogmatami itd. przyczynił się do sytuacji, w jakiej się obecnie znajduje, będąc zmuszanym do "wymyślania totalnych cyrków". Nie jest to raczej temat łatwy do naświetlenia, bo wymaga obiektywnej i co ważniejsze eksperckiej wiedzy o Katolicyzmie. Na moment obecny jednak, buddyzm wiele cyrków już przeszedł (mam na myśli tkzw. szalonych mistrzów zen czy szalonych joginów tybetańskich) i nie wydaje się aby było to zagrożeniem, okazuje się iż nawet przeciwnie, iż dzięki również tak jaskrawym postaciom Dharma się umacnia i kontynuuje w najlepsze.

Trzy -- Buddyzm na zachodzie nigdy nie będzie taki sam, jaki był lub jest w Azji. Trzeba się z tym pogodzić, że buddyzm raczej adaptuje się do terenu na który wchodzi, niż miałby adaptować dany teren pod siebie ustawiając wszystkich po kontach na baczność. Jest to dość specyficzne w ramach religii w ogóle. Drugie jest to, że świecki buddyzm i buddyzm monastyczny idą na Zachodzie w parze, podczas gdy - jeżeli to dobrze rozumiem - w Azji buddyzmu świeckiego praktycznie nie było (i nie ma) - świeccy w Azji nie praktykują tak jak świeccy na Zachodzie, a buddyzm jest dla nich taką religią jak dla nas Katolicyzm - przychodzi się do świątyni, daje na tacę, pośpiewa i do domu, a tym co ważne - czyli praktyką i wiedzeniem najlepiej - zajmuje się kapłan. Na Zachodzie praktyką zajmują się również świeccy, i większość praktykujących na Zachodzie, to świeccy, i większość ludzi, którzy kiedykolwiek zetknęli się lub zetkną z praktyką pozostanie świeckimi, bo żyjemy w tej naszej cywilizacji europejskiej i nie możemy nagle wszyscy stać się mnichami, porzucając pracę i rodziny, bo ta cywilizacja upadnie :) Dlatego świeckie "metody przekazu", świeckie medium, używanie dajmy jakiegoś punk-rocka, hip-hopu, komiksami czy po prostu bycie nie-mnisią osobą jako nauczycielem czy mistrzem bardzo mocno trafia do ludzi Zachodu, przyciągając ich do praktyki (co jest przecież kluczowe) i pokazując, że do praktyki buddyjskiej nie trzeba koniecznie porzucać pracy i rodziny wchodząc do klasztoru, dżinsy i t-shirt zastąpić szafranową czy czarną szatą, zgolić głowę, wychodzić z miską na zbieranie jałmużny i jeść ostatni posiłek o 12 w południe. Można, jak najbardziej i jest sporo ludzi, którzy tak robią, ale nie koniecznie trzeba, co jest większością wyboru na Zachodzie. I końcem, jedną sprawą jest jak coś jest przekazywane, a druga jest co jest przekazywane. Sposób przekazu może być super, ale treść przekazu może nie być interesująca - jeżeli np. treść religii Katolickiej na ten moment jest coraz mniej interesująca, niestety może się okazać, że nie znajdzie się już jakikolwiek sposób przekazu, który pozwoli końcem zdobywać wyznawców i żaden cyrk, nawet supertotalny temu nie podoła.
chaon pisze: Kojarzy mi się z niektórymi księżmi katolickimi co to chcą być bardziej młodzieżowi od młodzieży, a w efekcie są żałośni.
Jeśli jest mnichem to czemu nie nosi mnisiej szaty, czemu nie ma ogolonej głowy? Może to zbyt obciachowe dla takiego postępowego hardkora i jeszcze odstraszyłoby ludzi którzy chcą po prostu być trendy?
Nie wiem ale chyba Bradowi można zadać pytanie na jego blogu - może się wypowie, albo zapytać przy okazji wizyty w Polsce.

Ja przykładowo niekoniecznie rozumiem, dlaczego w buddyzmie jedni ludzie golą głowy, wkładają szaty, przyjmują celibat i abstynencję alkoholową i nazywają się mnichami a drudzy ludzie golą głowy, wkładają szaty, nie przyjmują celibatu ani abstynencji alkoholowej i też nazywają się mnichami. Też nie wiem które z tego jest trendy, a które nie. Pozostaje mi jedynie zaakceptować iż jest taki fakt w ramach rozwoju buddyzmu, po prostu, tak samo jak to się ma w przypadku punk-rocka Brada Warnera, czy jak to się ma w przypadku stylu wielu innych dzisiejszych zachodnich mistrzów czy nauczycieli buddyjskich, łącznie z niekoniecznie zrozumiałymi dla mnie poglądami na odrodzenie i karmę itd. a to wszystko w ramach....zachodniego buddyzmu, po prostu. Czy się z tym czy owym zgadzam czy nie, jest już moją decyzją - na szczęście buddyzm daje mi tą opcję, że nie jestem zmuszony do przyjmowania i podążania za nauczaniem, którego nie mogę zaakceptować, i mogę wybrać takie, za którym chce podążać nie opuszczając buddyzmu :) W taki sposób akurat buddyzm ma jedyne dla mnie optymalne rozwiązanie i nigdy jako religia nie będzie musiał się uciekać do jakichkolwiek cyrków czy trików, żebym pozostał przy praktyce, bo ew. moje odejście od praktyki nigdy nie będzie problemem czy porażką tej religii a po prostu moją decyzją, taką samą jaką było przyjście do niej i ani Brad ani jakikolwiek inny nauczyciel buddyjski, siostra czy brat w Dharmie, czy zachowanie jakichkolwiek grup buddyjskich - dobre lub złe - nie ma na to po prostu wpływu. :) Więc w ramach "wymyślania totalnych cyrków" do przyciągnięcia ludzi do Katolicyzmu, i niepowodzeniu tych działań, może warto również wziąć pod uwagę to, że to ludzkie decyzje również mają wpływ na to, ile takie (i jakiekolwiek inne) działania przynosi wyznawców - że niestety, no jak nie patrzeć, nie da się w niekontrolowanym czy coraz mniej kontrolowanym przez Katolicką religię kraju czy rejonie Europy wiecznie ludzi przy sobie trzymać. ;) Co jeszcze przecież parę stuleci temu było faktem, więc w sumie w Europie nie można było zbytnio nie być Rzymskim-Katolikiem. Wszyscy byli Rzymskimi-Katolikami, łącznie z potomstwem, również i nienarodzonym. Nie da się takiego klosza wiecznie utrzymać, po prostu.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

chaon pisze:Jak wyobrażasz sobie zachowanie ortodoksji bez instytucji, która by tego strzegła?
Może rozpowszechniając ortodoksję do sfery publicznej nie uległaby ona zatraceniu tylko stałaby się opozycją dla większej ortodoksji dając jednocześnie większą przestrzeń dla dialogu? :zonked:
Awatar użytkownika
pomaranczowa108
Posty: 27
Rejestracja: pt maja 08, 2009 13:18
Kontakt:

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: pomaranczowa108 »

Ciekawie na pytanie Chaona odpowiada sam Warner:

http://www.buddhistgeeks.com/2009/06/bg ... tori-porn/
Vince: Yeah. And, in the introduction of the book, you write that “authentic Buddhism doesn’t always come packaged the way we imagine it should.” And when I read that, I thought, “Wow, this statement really seems to sum up your entire approach, the way I understand it.” And I was wondering if you could kind of unpack that for us, and tell us a little about what you mean by that.

Brad: Well yeah, it’s very easy to put on the trappings of what people think Buddhism should be. Anybody can go out and buy a set of robes, and anybody can shave their head, and look the part. And it’s not too difficult to be a good enough actor to just kind of ape what pop culture says a Buddhist master should sound like: you know, have that little lilting voice and be, you know, whatever Kane from Kung Fu talked like, or something like that. And there may be authentic Buddhism, which looks like that, but it’s not always going to come like that. I guess maybe the reference I was making when I wrote that, or what I was thinking of, is my first Zen teacher was this guy, Tim McCarthy, who was not anybody’s image of what a Zen teacher should be. And I wasn’t really looking for a Zen teacher at the time, anyway. But he came across as just very real, and very genuine. And I think there’s probably a lot of that, there’s teachers who don’t look the way you think they should look and don’t talk the way you think they should talk. It’s kind of hard for people to recognize, because they’re kind of being guided by these images that they have. The images mostly come from pop culture and they’re mostly invented by people who don’t know anything about Buddhism, anyway. So they’re not the real deal.
Ogólnie warto posłuchać, bo to jest wywiad DOKŁADNIE o jego książkach i miejscu w nauczaniu :)

Jeszcze jeden cytat, o czytelnikach Hardcore zen
Vince: And have you found that the people attracted to your work tend not to be the people that you’d find in run-of-the-mill Buddhist centers and monasteries and things like that?

Brad: Sometimes, yeah and sometimes not. It’s funny. But I seem to go over okay when I do speaking engagements in pretty much standard places, like San Francisco Zen Center or some of these Zen centers I go to. Houston and some other places. The regular people are there. Of course they always tell me that there are a lot of people who show up who never showed up at their Zen center before. So I guess that’s a different audience. It’s funny though. My audience isn’t exactly what you’d expect it to be. It isn’t just crowds of guys with purple Mohawks and girls with piercings through their eyebrows or whatever. It’s not. There are a few people like that. I’ve been really surprised sometimes. I’ll tell you one incident. I was in New Mexico a couple years ago. And I got to this one place and I went in to the front of the stage where I was talking, it was like a podium, and there’s these two women probably in their sixties sitting together in front, and I initially thought “Oh, they just walked into the wrong place. Maybe they heard ‘Zen Lecture’ and they didn’t know what they were going to get.” So, I did the lecture. They sat through the whole thing, they didn’t leave, and they were the first ones to come up to me after the thing was over, telling me how much they loved Hardcore Zen, and…

Vince: Wow

Brad: …Yeah, I just pegged them as, like, they probably wandered into the wrong lecture. So, it kind of goes across the board. There is a certain demographic, I suppose, but there’s a lot of people who are way outside that demographic too.

Pozdrawiam
Adam
Pomarańczowa księgarnia buddyjska
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: booker »

chaon pisze:Nawet jeśli Brad Warner otrzymał Przekaz Dharmy od Guido Nijishimy Roshiego to nie uprawnia go to do nauczania, które jak widać po zamieszczonych przezeń filmach i tekstach na blogu, chętnie uprawia. W tradycji Soto Zen, aby móc nauczać, należy przejść specjalną edukację Shikeyoseijo, po której otrzymuje się tytuł Shike. Tak więc Brad Warner naucza bezprawnie.
Brad Warner pisze:Apparently some Polish Zen chatroom has been all abuzz with questions of my legitimacy as a Zen teacher.

Obrazek

http://hardcorezen.blogspot.com/2010/05 ... r-moi.html
:hyhy:
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: booker »

Trollowanie Mundka zasiliło śmietnik. Mudnek -- dostajesz odemnie ostrzeżenie za trolling w tym względzie.
mundek
konto zablokowane
Posty: 397
Rejestracja: wt cze 17, 2008 17:32
Tradycja: Mahayana

Re: Hardcore zen w Polsce

Nieprzeczytany post autor: mundek »

booker pisze:Trollowanie Mundka zasiliło śmietnik. Mudnek -- dostajesz odemnie ostrzeżenie za trolling w tym względzie.
Uściślę zatem link, http://www.ciolek.com/WWWVL-Buddhism.html majac na uwadzę Twoje ostrzezenie Bookerze.
Swoja drogą to sesshin z "Hardcorowcem" pobiło rekordy popularności 10 osób... WOW
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ogłoszenia”