Może odniosę się nie do tego, co mnie denerwuje w samym buddyzmie, ale do tego, jakie postawy denerwują mnie w buddystach. Jak wiadomo, każde narzędzie może być użyte na dwa sposoby.
Po pierwsze, istotną kwestią jest budowanie swojego ego w oparciu o buddyzm. Zamieniamy różaniec na male, modlitwę na recytację mantr, ale w naszej mentalności nic się nie zmienia. Wciąż oczekujemy że ktoś nas będzie prowadził za rączkę, powie co jest dobre a co złe, a jak trzeba, kłócimy się niesamowicie o to który pogląd jest "prawdziwszy", który buddyzm jest "prawdziwszy", albo zwyczajnie poniżamy inne opcje światopoglądowe. Buddyzm jest dla ludzi dojrzałych, biorących odpowiedzialność za swoje życie, a mam wrażenie że wielu praktykujących ma z tym problem. Trzeba samemu odkryć czym jest ta "prawda".
Kolejną rzeczą jaką zauważam jest brak dystansu do siebie, świata, praktyki i jakiegoś podstawowego poczucia humoru. Niektórzy praktykują tak intensywnie i poważnie, że wydaje mi się iż zapomnieli na czym polega uśmiech i spontaniczność. Takie usiłowanie prowadzi donikąd. Czasem warto też się pośmiać z buddyzmu.
Trzecią i właściwie najgorszą skłonnością buddystów jest moim zdaniem uciekanie od świata. Najczęściej medytacja i praktyka jest bezpiecznym schronem w którym zamykamy się przed naszymi problemami. Świat jest zły, codzienne życie jest do dupy, wszystko co nie jest siedzeniem w medytacji generalnie jest brudne i niegodne prawdziwego buddysty. Takie podejście moim zdaniem jest bardzo niezdrowe. Rozumiem że część mnichów, poczuła konieczność takiej ucieczki i dzięki temu część z nich osiągnęła cel. Budda nie spędził całego życia na siedzeniu pod drzewem Bodhi. Wyszedł do ludzi, do świata. Najłatwiej jest negować wszystko i uciekać jak najdalej od problemów, trudniej jest w nie wejść w coś i przetransformować, uczynić z każdej chwili harmonię i afirmację życia.
Nie jestem nauczycielem, żeby pouczać, ale sam staram się trzymać z dala od wyżej wymienionych postaw i szczerze mnie one irytują, bo mam wrażenie że tacy ludzie kompletnie nie zrozumieli o co chodzi. Może nie mam racji i prawdziwa praktyka polega właśnie na zamknięciu się w jaskini na cztery spusty i siedzeniu w medytacji ze śmiertelnie poważną miną i poczuciem wyższości nad światem pogrążonym w samsarze, aż do śmierci. Może
![sage :sage:](./images/smilies/cool%20sage.gif)