Chodzi mi po głowie pewna szalona idea, zanim skonsultuje się z lekarzem lub farmaceutą pomyślałem, że założę tu nowy wątek
Próbowałem udowodnić, że wszystko, co odbiera moje 5 zmysłów + logiczne myślenie realnie istnieje lub nie istnieje.
Tzn. drzewo które percypuje wzrokiem, jest faktycznie istniejącym drzewem a nie obrazem wytworzonym np. przez moją (schizofreniczną?) wyobraźnie na sposób pojawiający się podczas snu, zatem, istniejącym tylko w umyślę(wytworzonym przez umysł. Zjawisko snu jest dla mnie dowodem, że umysł może tworzyć obrazy wizualne). Kłopot w tym, że wszelkie informacje docierające do mojego mózgu mogą być fałszywe. Tzn. impuls nerwowy z narządu wzroku może być rzeczywiście impulsem nerwowym z narządu wzroku ale może też być halucynacją.
Próbowałem wymyślić eksperyment, który by to jednoznacznie rozgraniczył. Jednak złapałem się na tym, że cały eksperyment i jego wynik może też być podyktowany przez moją wyobraźnie. Więc wymyśliłem, że prawdopodobieństwo tego, że wszystko realnie istnieje jest takie samo jak to, że wszystko nie istnieje. Ostateczna korba zakwitła w mym umyśle, gdy stwierdziłem, że na takiej samej zasadzie inne istoty mogą realnie istnieć lub nie istnieć. Np. Gdy pytam kogoś "kim jesteś?" a ten ktoś odpowiada mi np. "Dzieńdobry, Paweł jestem", prawdopodobieństwo, że on istnieje jest znów takie samo jak w przypadku, że jest on wytworem mojej wyobraźni.
Musi być gdzieś błąd w tym wywodzie. Tzn, nie jest to takie ważne, ale staram się unikać tego:
PozdrawiamWikipedia pisze: Epoché (gr. ἐποχή) – termin filozoficzny wywodzący się z filozofii starożytnych sceptyków (Pyrron z Elidy). Oznacza wstrzymanie lub moment wstrzymania sądu metafizycznego (por. krytyka metafizyki) co do sposobu istnienia świata, czasowe wzięcie w nawias pewności co do przekonań i założeń.