Praktyka dharmy a nerwica natręctw

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: lwo »

"Wątek przeniesiony z panelu Dharma przez bookera"


Niedawno wpadła mi w ręce książka Padmala de Silvy i Stanleya Rachmana ,,Nerwica natręctw”. Książka była wydana w wersji oryginalnej przez Oxford University Press a w tłumaczeniu polskim przez PWN. Tak więc wydały ją poważne wydawnictwa. W podrozdziale ,,Czynniki kulturowe” rozdziału ,,Występowanie i czynniki towarzyszące” czytamy:
,,Natręctwa spotyka się w różnych częściach świata i w różnych kulturach. Opisy natręctw są znane zarówno w krajach zachodu, jak i w Indiach, Hongkongu, na Tajwanie, w Egipcie i na Cejlonie. ... W bardzo starym tekście buddyjskim znaleziono ciekawą wzmiankę o pewnym mnichu, żyjącym współcześnie z Buddą, czyli dwa i pół tysiąca lat temu. Zachowanie owego mnicha można określić jedynie jako natrętne rytuały. Mnich ten, imieniem Sammundżani, cały dzień zamiatał klasztor miotłą. Japończyk Hakuin (1685-1768), jedna z głównych postaci odmiany buddyzmu zwanej zen, cierpiał w młodości z powodu uciążliwych natręctw, głównie pod postacią natrętnych wątpliwości.” W podobnym tonie autorzy książki wypowiadają się o wątpliwościach Marcina Lutra. Tak więc, to co w praktyce zen jest uważane za coś cennego – posiadanie wielkiego pytania (wielkiego wątpienia) zostało przez autorów książki zaliczone do kategorii choroby (nerwicy). Jak zatem widać, różnych (sprzecznych ze sobą) rzeczy można się dowiedzieć w zależności od tego jakie książki się czytuje. :) Autorzy piszą: ,, Ważne jest jednak nie tyle samo występowanie natręctw, ile to, czy sprawiają one choremu cierpienie lub zakłócają jego życie.” Tak, z całą pewnością posiadanie wielkiego pytania zakłóca życie i powoduje cierpienie wynikające z braku odpowiedzi na to pytanie i utrzymujących się ciągłych wątpliwości. Ale jest też inny sposób patrzenia na to. Równie dobrze można powiedzieć, że posiadanie takiego głębokiego, fundamentalnego pytania dotyczącego dharmy czy też sensu ludzkiej egzystencji, nadaje ludzkiemu życiu pewien wyjątkowy, głęboki sens i że jest to właśnie objaw psychicznego zdrowia a nie choroby. Wszystko zależy od tego jaką definicję czy jaki model zdrowia psychicznego przyjmiemy za podstawę (jako punkt odniesienia) a to z kolei jest związane z przyjętym (akceptowanym) przez nas wizerunkiem ludzkiej istoty i jej szczęścia czyli z odpowiedzią na fundamentalne pytanie: czym naprawdę jest istota ludzka? Tak więc posiadanie takiego, nie dającego nam spokoju, związanego z dharmą czy też egzystencjalnego pytania, może być przez jednych uznane za natręctwo a przez innych właśnie za objaw zdrowienia, za bolesny objaw zdrowienia - dochodzenia do zdrowia w fundamentalnym sensie. W buddyźmie zen jest sporo opowieści o wielkim pytaniu czy nurtujących kogoś wielkich wątpliwościach w wyniku których uczeń dochodził do oświecenia. Można wręcz powiedzieć, że jest to specjalność zen. Tak było nie tylko w przypadku mistrza Hakuina ale również w przypadku wielu innych mistrzów. Na przykład koreański mistrz zen Kyong Ho, przez trzy miesiące, zamknięty w pokoju medytował (aż do oświecenia) nad konganem ,,Zanim osioł odszedł, koń już przyszedł. Co to znaczy?”, nie śpiąc przy tym ani chwili. Podobnie mistrz zen Mang Gong, po usłyszeniu pytania ,,Dziesięć tysięcy dharm powraca do Jednego. Dokąd powraca Jedno?” był tak poruszony, że nie był w stanie spać ani jeść tylko utrzymywał w swoim umyśle to pytanie, które nie opuszczało go nawet na chwilę. Nie oznacza to, że taka sytuacja jest jakąś normą w praktyce zen, w praktyce z konganami. Nie każdy praktykujący po otrzymaniu konganu staje się nim pochłonięty w takim stopniu jak mistrz Mang Gong. Wręcz należy to raczej do rzadkości. Swoją drogą, tego rodzaju sytuacje, jak w przypadku mistrzów Kyong Ho i Mang Gonga, nie zdarzają się moim zdaniem tylko w zen. Według mnie coś podobnego zdarza się również w badaniach naukowych, na przykład w matematyce. Zdarza się, że ktoś bardzo intensywnie pracuje nad jakimś problemem, nie wiedząc jak go rozwiązać, nie mając odpowiedniej metody, tylko po prostu utrzymując ten problem czy jakieś pytanie czy też jakąś wątpliwość (na przykład dotyczącą jakiegoś matematycznego problemu) przez długi czas w swoim umyśle i nagle nie wiadomo skąd pojawia się rozwiązanie, pojawia się właściwa odpowiedź. Wracając do kwestii nerwicy natręctw, na temat związków pomiędzy praktykami religijnymi a nerwicami wypowiadało się już sporo osób. Wypowiadał się Sigmund Freud, wypowiadał się Erich Fromm, psychoanalityk Fritz Hoevels i inni. Freud uważał religię za ogólnoludzką nerwicę natręctw. Fromm dzielił religie na autorytarne i humanistyczne. Do religii humanistycznych zaliczał buddyzm. Religijność autorytatywną uważał za rodzaj patologicznej inklinacji sadomasochistycznej. Dyskusje na ten temat są żywe do dziś, szczególnie na styku religia – ateizm. Sporo przykładów takich dyskusji można spotkać w internecie. Moim zdaniem tego rodzaju dyskusje są dobrym przykładem dowodzenia (dowodzenia w sensie 1) o którym dyskutowaliśmy w wątku ,,kwestia formalna: czym jest dowód”. Może przydałby się link pomiędzy tymi wątkami. :) W tego typu dyskusjach różne strony zakładają różne wizje człowieka, jego cech, jego szczęścia. Nie uzgadniają wspólnego obszaru dyskusji – wspólnych definicji, tych samych wykładni poszczególnych terminów itd., zakładając milcząco, że chodzi o to samo to znaczy o człowieka, jego psychikę itp. Tylko pod terminem człowiek, psychika, duchowość rozumieją coś innego. Następnie, startując z tych różnych aksjomatyk, argumentują, czegoś dowodzą i jak nie trudno się domyśleć dochodzą do innych wniosków końcowych. Tak więc na przykład, ktoś może dojść do wniosku, że mistrz Hakuin cierpiał na nerwicę natręctw, bo nękające go wątpliwości na to by wskazywały a ktoś inny dojdzie do wniosku, że był to objaw prawidłowego rozwoju duchowego.

Pozdrawiam wszystkich ewentualnych uczestników tej dyskusji :)
ikar
Posty: 1083
Rejestracja: pn lis 21, 2005 14:20
Tradycja: Theravada

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: ikar »

w kanonie palijskim jest nawet sutta o czterech drogach:

Pewnego razu, kiedy Czcigodny Ananda przebywał w Kosambi, w klasztorze Ghosity, tak rzekł do mnichów:
“Przyjaciele, ktokolwiek – mnich, czy mniszka – ogłasza w mojej obecności osiągnięcie stanu Arahanta, osiągnął to przez podążanie jedną z czterech dróg. Jakich czterech?

W przypadku, gdy mnich rozwinął wgląd poprzedzany przez uspokojenie. Kiedy rozwija wgląd poprzedzony uspokojeniem, rodzi się ta droga. Podąża tą drogą, rozwija ją, zmierza nią. Kiedy podąża tą drogą, rozwija ją, zmierza nią – porzuca przywiązania, niszczy obsesje.

W przypadku, gdy mnich rozwinął uspokojenie poprzedzane przez wgląd. Kiedy rozwija uspokojenie poprzedzone wglądem, rodzi się ta droga. Podąża tą drogą przyjaciele, rozwija ją, zmierza nią. Kiedy podąża tą drogą, rozwija ją, zmierza nią – porzuca przywiązania, niszczy obsesje.

W przypadku, gdy mnich rozwinął wgląd w parze z uspokojeniem. Kiedy rozwija wgląd w parze z uspokojeniem, rodzi się ta droga. Podąża tą drogą przyjaciele, rozwija ją, zmierza nią. Kiedy podąża tą drogą, rozwija ją, zmierza nią – porzuca przywiązania, niszczy obsesje.

I jeszcze, w przypadku, gdy mnich utrzymuje swoje niepokoje pod kontrolą. Przychodzi czas, kiedy jego umysł staje się wewnętrznie opanowany, uspokaja się, staje się zjednoczony i skoncentrowany. Rodzi się w nim ta droga. Podąża tą drogą przyjaciele, rozwija ją, zmierza nią. Kiedy podąża tą drogą, rozwija ją, zmierza nią – porzuca przywiązania, niszczy obsesje.

Tak więc, ktokolwiek – mnich, czy mniszka – ogłasza w mojej obecności osiągnięcie stanu Arahanta , osiągnął to przez podążanie jedną z tych czterech dróg.”


Mam na myśli ostatnią drogę.
"Chcemy iść łatwą drogą, ale jeżeli nie ma cierpienia, to nie ma mądrości. By dojrzeć do mądrości, musisz na swojej ścieżce naprawdę załamać się i zapłakać co najmniej trzy razy" Ajahn Chah
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: booker »

leszek wojas pisze:Zdarza się, że ktoś bardzo intensywnie pracuje nad jakimś problemem, nie wiedząc jak go rozwiązać, nie mając odpowiedniej metody, tylko po prostu utrzymując ten problem czy jakieś pytanie czy też jakąś wątpliwość (na przykład dotyczącą jakiegoś matematycznego problemu) przez długi czas w swoim umyśle i nagle nie wiadomo skąd pojawia się rozwiązanie, pojawia się właściwa odpowiedź. Wracając do kwestii nerwicy natręctw, na temat związków pomiędzy praktykami religijnymi a nerwicami wypowiadało się już sporo osób.
Zatem tylko czekać na wypowiedzi o nerwicy natręctw matematyków. Wygląda bowiem na to, że matematyk (bądź inny dajmy, wynalazca czy naukowiec) próbując rozwiązać problem, utrzymyujący próbujący, czysty umysł dający możliwość pojawienia się odpowiedzi nie ograniczanej jego wiedzą -- po porstu doświadcza nerwicy natręctw? :cool:
W podrozdziale ,,Czynniki kulturowe” rozdziału ,,Występowanie i czynniki towarzyszące” czytamy: pisze: ".. w bardzo starym tekście buddyjskim znaleziono ciekawą wzmiankę o pewnym mnichu, żyjącym współcześnie z Buddą, czyli dwa i pół tysiąca lat temu. Zachowanie owego mnicha można określić jedynie jako natrętne rytuały. Mnich ten, imieniem Sammundżani, cały dzień zamiatał klasztor miotłą.
Czytając jednak pewne wyjaśnienia o tej dolegliwości (niżej) , można by przypuszczać, iż aktualnie sprawa z mnichem, który codziennie sprzątał klasztor, została delikatnie naciągnięta do tej choroby, chyba że, mnich naprawdę miał obsesję -- to znaczy, sprzątał obsesyjnie, niejako mając pewną obsesję czy obawę przed czymś - np. brudem, a sprzątanie miało mu w tym ulżyć. Jednak czy tak było w jego przypadku? :) Chyba to troszkę za mało, aby po porstu dorobić ideologię do zachowania sprzątającego mnicha, tylko dlatego, że codziennie zamiatał miotłą? :luka:
Zaburzenia obsesyjno-kompulsyjne zgodnie z definicją objawiają się w postaci obsesji i kompulsji. Obsesje to wyjątkowo uporczywe, natrętne myśli lub wyobrażenia, których nie sposób się pozbyć. Pojawiają się w najmniej pożądanym momencie i pomimo wysiłku woli nie chcą ustąpić. Można porównać je do fragmentów filmowych, które powracają w myślach, zmuszając do przypominania sobie tego, o czym chciałoby się już dawno zapomnieć. Ich treść jest daleka od uznawanych norm, dlatego często powodują poczucie winy. Te najczęściej opisywane to:

* Obsesyjne wątpliwości, np. ciągłe analizowanie podjętych wcześniej decyzji pod kątem ich prawidłowości.

* Obsesyjne poczucie błędu, czyli natarczywe myśli zawierające sugestie pomyłek, błędów i uchybień popełnionych w przeszłości.

* Obsesje religijne, czyli szczególnie dokuczliwe, natrętne myśli bądź wyobrażenia zakłócające spokój np. w czasie modlitwy.

* Obsesje seksualne, czyli myśli i wyobrażenia o treści erotycznej. Mogą pojawiać się w sytuacjach intymnych, ale często stanowią treść obsesji religijnych.

* Obsesje kontrastowe, tzn. obraźliwe lub agresywne zamiary dotyczące osób najbardziej kochanych i szanowanych.


Natomiast kompulsje to natrętne czynności, często rozbudowane do całych serii rytualnych zachowań. Pojawiają się w reakcji na obsesyjne myśli. Ich zaniechanie lub skrócenie wywołuje lęk i poczucie dyskomfortu. Zajmują mnóstwo czasu i są realizowane pomimo dezaprobaty otoczenia. Kompulsje przejawiają się przede wszystkim jako:


* Mycie i czyszczenie, czyli potrzeba częstego mycia rąk, ciała, ubrania lub urządzeń codziennego użytku w obawie przed zarazkami.

* Sprawdzanie, czyli kontrolowanie wykonanych wcześniej czynności np. czy drzwi są zamknięte na klucz, kurki od gazu zakręcone, a światło i urządzenia elektryczne wyłączone.

* Porządkowanie i układanie, polegające na irracjonalnym i cyklicznym przestawianiu przedmiotów w najbliższym otoczeniu. Może towarzyszy temu dążenie do zachowania symetrii. W przypadku, gdy ktoś naruszy ten misterny układ, pojawia się przymus ponownego układania.

* Liczenie np. mijanych w czasie podróży znaków drogowych, słupów telegraficznych, szczegółów architektonicznych.

* Poruszanie się, czyli przymus chodzenia określoną trasą, omijania rys płyt chodnikowych, stąpania tylko po nieparzystych stopniach schodów.

http://www.zok.net.pl/zok.html
Przypomina się tu taka scenka, ze starej polskiej komedii, gdzie Kaziu zgłasza reklamację brudnego kurczaka podanego przez sprzątaczke w brudnej szmacie, a w ripoście okazuje się, że jest złodziejem bo wyrwał ekspedientce kurczaka a sprzątaczce ścierkę, a "po co by wyrywał, to złodziej" i pijakiem, "bo każdy pijak to złodziej". http://pl.youtube.com/watch?v=q9ut3jdWBVc


Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: LordD »

Ja mam ponoć szereg nerwic, ale nie pamiętam już jakich. Nerwicy natręctw chyba nie mam :)
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: lwo »

LordD pisze:Nerwicy natręctw chyba nie mam :)
Cześć LordzieV :)
A natręctwo regularnych wizyt na tym forum uwzględniłeś? ;)
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: LordD »

leszek wojas pisze:
LordD pisze:Nerwicy natręctw chyba nie mam :)
Cześć LordzieV :)
A natręctwo regularnych wizyt na tym forum uwzględniłeś? ;)
Miałem na myśli, że nie mam zdiagnozowanej nerwicy natręctw ale pewnie mam i ją, bo robię natrętnie różne rzeczy no i często robię je na kompie. ;)
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Witaj Marcinie :)
booker pisze: Zatem tylko czekać na wypowiedzi o nerwicy natręctw matematyków. Wygląda bowiem na to, że matematyk (bądź inny dajmy, wynalazca czy naukowiec) próbując rozwiązać problem, utrzymyujący próbujący, czysty umysł dający możliwość pojawienia się odpowiedzi nie ograniczanej jego wiedzą -- po porstu doświadcza nerwicy natręctw? :cool:
Cóż, matematycy od wieków czy nawet od tysiącleci mieli opinię freaków co znalazło swój wyraz już we fraszce Kochanowskiego ,,Na matematyka”, a nie wykluczone, że żołnierz który zabił Archimedesa też doszedł do podobnego wniosku właśnie. Tak więc wieść gminna co do tej kwestii jest od wieków niezmienna, że z psychiką matematyków nie jest tak do końca wszystko w porządku. :) Ale tak już bardziej na poważnie, to moim zdaniem praktyka konganowa i rozwiązywanie problemów matematycznych mają sporo wspólnego. Być może działa tutaj podobny mechanizm – ujawnia się ta sama cecha umysłu, bo jak słusznie zauważył Andrzej Piotrowski PSN na jednej z mów, umysł poszerza się tylko wtedy gdy nie ma żadnego wyboru, żadnego wyjścia czyli gdy ,,staje pod ścianą”. W przypadku rozwiązywania problemów matematycznych taka sytuacja często się zdarza. Ktoś naprawdę nie wie i chodzi z tym ,,nie wiem”. Dzień po dniu, a nawet w nocy bo mu się w nocy to śni. Jeśli ktoś się naprawdę zaangażuje w jakiś problem matematyczny, to nie jest w stanie tego tak po prostu odstawić, zająć się czymś innym i już o tym problemie nie myśleć. Osobiście doświadczałem takich stanów. To jest coś takiego trochę na pograniczu szaleństwa. Różnica pomiędzy praktyką konganów a rozwiązywaniem problemów matematycznych polega moim zdaniem na innym ukierunkowaniu a właściwie na głębokości ukierunkowania. ,,Kongany matematyczne” są płytko ukierunkowane, są ukierunkowane na otwarcie umysłu na konkretny matematyczny problem, na otrzymanie odpowiedzi i to odpowiedzi w konwencji matematycznej. Kongany zen są głęboko ukierunkowane, chodzi o otwarcie na samą naturę umysłu.
booker pisze: Obsesje to wyjątkowo uporczywe, natrętne myśli lub wyobrażenia, których nie sposób się pozbyć. Pojawiają się w najmniej pożądanym momencie i pomimo wysiłku woli nie chcą ustąpić. Można porównać je do fragmentów filmowych, które powracają w myślach, zmuszając do przypominania sobie tego, o czym chciałoby się już dawno zapomnieć.
To jest jednak zdecydowanie coś innego niż bycie pochłoniętym na 100% przez ,,wielkie pytanie” czy zaangażowanie się na 100% w jakiś matematyczny problem. Chociaż dla obserwatora z zewnątrz może to tak właśnie wyglądać, że ktoś wpadł w obsesję bo ciągle jest skupiony na jednej rzeczy, ciągle jego myśli krążą wokół jednej rzeczy. W przypadku nerwicy natręctw chory ma krytyczny stosunek do tych natręctw. Jak piszą autorzy książki: ,,Chory nie chce owych myśli, impulsów czy wyobrażeń, próbuje się ich pozbyć lub stawia im opór.”
booker pisze: Przypomina się tu taka scenka, ze starej polskiej komedii, gdzie Kaziu zgłasza reklamację brudnego kurczaka podanego przez sprzątaczke w brudnej szmacie, a w ripoście okazuje się, że jest złodziejem bo wyrwał ekspedientce kurczaka a sprzątaczce ścierkę, a "po co by wyrywał, to złodziej" i pijakiem, "bo każdy pijak to złodziej". http://pl.youtube.com/watch?v=q9ut3jdWBVc
Scena rzeczywiście świetna. Klasyka polskiej komedii.

Pozdrawiam. Wszystkiego dobrego w Nowym Roku. :)
Awatar użytkownika
nayael
Posty: 479
Rejestracja: pn paź 30, 2006 19:33
Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)
Kontakt:

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: nayael »

Cześć wpisów powędrowała do tematów:
[/color][/i]
Awatar użytkownika
Milarepa
Posty: 435
Rejestracja: wt lip 25, 2006 13:33
Lokalizacja: kraków

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: Milarepa »

Jest chyba drobna różnica miedzy religijnym wątpliwościami a choroba nerwica natręctw. Człowiek z nerwica natręctw przez swoje natrętne wątpliwości nie dochodzi do żadnej odpowiedzi, popada w coraz większe szaleństwo, mnoży myśli. Praktykujący dharma osiąga oświecenie czyli ma odpowiedz.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Moim zdaniem, jest tu jeszcze jedna kwestia którą warto podkreślić.
Wydaje mi się, że interpretowanie duchowych wątpliwości jako objawów choroby ujawnia pewien głębszy, poważniejszy problem. Żyjemy w świecie w którym stawianie głębokich, kwestionujących coś poważnie pytań, które naruszają ,,spokój iluzji" jest traktowane jako coś podejrzanego, jako objaw jakieś nieprawidłowości czy choroby. W gruncie rzeczy obowiązuje milczące założenie, że przyjemny stan iluzji, który nie postrzega iluzji jako iluzji i niczego poważnie nie kwestionuje jest stanem zdrowia.
bedziedobrze

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: bedziedobrze »

W nerwicy natrectw wyroznia sie kilka przejawow - mysli natretne i czynnosci natretne. Mysli natretne moga dotyczyc na przyklad mozliwosci uklucia kogos nozem. Mimo, ze jest sie dobrze zabezpieczonym ciagle wraca taka mysl, ze mozna kogos ukluc niechcacy. Czynnosci natretne to roznego rodzaju dziwne dzialania. Najbardziej klasycznym przykladem jest mycie rak ktore chory powtarza dziesiatki razy dziennie. Jeszcze innym wspolwystepujacym czesto zjawiskiem sa fobie. Czyli ktos moze na przyklad bardzo bac sie zakazenia i przez to nie wchodzi do srodkow komunikacji.
Mysli natretne w nerwicy natrectw sa wyraznie odrozniane od na przyklad idei nadwartosciowych w innych chorobach psychicznych. Przede wszystkim z uwagi na ich mechaniczny charakter i brak powiazania z jakakolwiek sensowna tematyka zycia chorego. Wiekszosc chorych traktuje mysli natretne jako zaskakujace i obce zjawisko. Mniejszosc (znaczna) odbiera je jako czesciowo zgodne z ego, bagatelizuje i wtedy rokowania w leczeniu sa duzo gorsze. Wspolczesnie wiekszosc specjalistow mowi o tym, ze sklonnosc do natrectw jest uwarunkowana biochemicznie i porownuje sie natrectwa ze stereotypiami u zwierzat. Leczy sie dosc skutecznie fluoksetyna i treningiem powstrzymywania, obnizania napiecia itd. Obsesyjne powtarzanie ciagle tego samego pytania mogloby byc natrectwem tylko wtedy, gdyby to pytanie nie mialo zadnego sensu w kontekscie zycia danej osoby. Jesli to jest buddyjskie pytanie u praktykujacego, mozemy co najwyzej mowic o pewnej idei nadwartościowej, ktora zmusza do jego ciaglego powtarzania. Ale to na pewno nie nerwica natrectw. Jesli natomiast chodzi o stale zamiatajacego mnicha mozna zalozyc, ze rzeczywiscie mogl cierpiec na te chorobe.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: lwo »

bedziedobrze pisze: Jesli to jest buddyjskie pytanie u praktykujacego, mozemy co najwyzej mowic o pewnej idei nadwartościowej, ktora zmusza do jego ciaglego powtarzania. Ale to na pewno nie nerwica natrectw.
Witamy na forum :) ,
problem polega na tym, że wątpliwości mistrza Hakuina zostały zinterpretowane jako natręctwo właśnie przez autorów książki o nerwicy natręctw a więc jak można by sądzić, przez ekspertów w tej dziedzinie.
bedziedobrze

Re: Praktyka dharmy a nerwica natręctw

Nieprzeczytany post autor: bedziedobrze »

Witam :) Rozumiem, ze mogli byc specjalistami w zakresie nerwicy natrectw, ale raczej nie byli specjalistami w zakresie buddyzmu. Chyba, ze nie wiem czegos o Hakuinie. Psychologia ma dwa podstawowe podreczniki diagnostyczne w ktorych dosc dokladnie pisza czym jest a czym nie jest natrectwo i jakie warunki musza dokladnie zostac spelnione, zeby natrectwo moglo zostac zdiagnozowane. Samo dlugie powtarzanie jednej czynnsci poznawczej, czy tez dokladne odtwarzanie rytualu to stanowczo za malo do diagnozy. Jesli ktos kompletnie odrywa sie od kulturowego kontekstu w jakim dane zachowanie wystepuje to taka diagnoza nie ma sensu.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”