jpack pisze:booker pisze:Ok, zatem, kiedy jest JA pojawia się cierpienie, kiedy go nie ma pojawia się szczęście i lekkość?
Tzn bazując na moim doświadczeniu, to moge powiedziec ze takiego czegos doświadczam.
. Dla przykladu: praktykuje m.in koan "Kim jestem?". Kiedy sie tak siebie zapytuje, znikaja wszelkie mysli i wtedy mam czyste doświadczenie. Np, patrze na ptaki, ktore sobie lataja na niebie. albo pije herbate, po prostu doświadczenie to nie jest przez nic zakłócane.
Coś w tym jest. Dla przykładu moje doświadczenie z "Kim jestem?" nigdy jeszcze nie dało mi doświadczenia, w którym było by całkowicie czyste widzenie bądź słyszenie. Coś musi zostać usunięte. Nie tylko myślenie.
Sam fak nieobecności myśli, czy zniknięcia wszystkich myśli, jak dla mnie nie zmienia jeszcze faktu obecności doświadczenia, które można by nazwać doświadczeniem siebie, bądz doświadczeniem własnego istnienia, bądź co najbardziej do tego doznania pasuje "żyjącej istoty".
To znaczy, to, że będzie brak odnoszenia mentalnego pt. "siebie" w stosunku do tego doznania, nie zmienia tego, że ono sobie znika. Jest dalej obecne.
Jedyne krótkie doświadczenia jakie miałem, kiedy obecności tego właśnie wrażenia nie było, (ale wraz z widzeniem czy słyszeniem) to momenty zaraz po obudzeniu się rano. Jednak umiejętność rozpoznania tego jest piekielnie trudna, ze względu na brak pamięci i jakicholwiek punktów odniesienie. Za chwile za tym więc, z braku rozpoznania i tak pojawia się niewiedza - a wraz z nią właśnie, zawiązuje się to doświadcznie, to wrazenie czy doznanie siebie. Jest to dość wyraznie odczuwalne. Wyraznie jest też to, iż brak tego doznania nie jest żadną katastrofą
Wręcz przeciwnie.
Innym przykładem, było obudzenie sie rano bez doznania siebie - jedynie czyste widzenie a w nim ręka. Dość ciekawe...trwało to moment (znów pech - nierozpoznanie) więc pojawiła się myśl "to jest moja ręka", za nią pojawiła się myśl "a to są moje myśli" a za tym pojawiło sie doświadczanie siebie i już mogłem kontrolować ciało. heh.
W każdym razie, atkualny brak tego doświadczenia JA (nie mówie tu o myśleniu JA) wydaje się skuteczne, jeżeli chodzi o niepojawianie się cierpienia. I takze jest w tym pewna błogość. Ale to jest mało, ponieważ jest coś takiego jak karma, która powraca nieuchronnie z działań, które były wykonywane z obecnością doznania siebie i z mentalnym odnoszeniem się do tego doznania jako JA. Czystość doświadczenia jest wówczas utracona. Każde odniesienie do doświadczenia jako czegokolwiek więcej niż ono samo, natychmiast go zabrudza. A ma to wiele jakby poziomów subtelnosci.
Dla przykładu, sytuacja w której jest doświadczenie JA (nawet bez myśleniu o nim jako JA, bądź w ogóle bez myśli) oraz widzenie, nie jest (jak dla mnie) czystym doświadczeniem. Aby miejsce miało czyste doświadczenie, doznanie siebie nie może być obecne. Inaczej mamy doświadczanie w dualności.
Wracając do
"Ok, zatem, kiedy jest JA pojawia się cierpienie, kiedy go nie ma pojawia się szczęście i lekkość?" to jak dla mnie, to ma sens, o ile mówimy o aktualnym doświadczeniu z brakiem doświadczenia JA, a nie, że mówimy o aktualnym doświadczeniu z doznaniem siebie połączone z brakiem myślenia, iż to jest JA.
Wracając do rzeczy, które są bądz ich nie ma. Nie dla każdego, np. strach przed śmiercią nie istnieje. Nie ma go dla tych, którzy nie mają strachu przed śmiercią. Podobnie, nie dla każdego doznanie siebie JA istnieje (jest obecne) - nie mają go ci, którzy go nie maja. Dla reszty z nas, którzy je mają, JA jako doznanie, oraz JA jako myślenie jak najbardziej istnieje, jest jak najbardziej obecne. Wówczas też cierpienie jest jak najbardziej istniejące, jest jak najbardziej obecne.
Pozdrawiam
/M