piotr pisze:
Czy zwierzęta mają poczucie "ja"?
tak.
Czołem Piotr
W takim razie :
Gdy już zrozumiemy, że to, co nazywamy naszym ”ja”, jest jedynie strumieniem ciągle zmieniających się warunków, możemy oczywiście używać go nadal w konwencjonalny sposób. Ponieważ nigdy nie było w nim niczego niezmiennego, rzeczywistego, nie znajdujemy się już więcej pod wpływem tego sztywnego wyobrażenia i nie wierzymy, że jest prawdziwe. Umysł może się w razie potrzeby praktycznie wyrazić jako ”ja”, po to by wykonać określone działanie. Ale nie będzie już wtedy doświadczać żadnego absolutnego rozdzielenia pomiędzy ”ja” i ”ty”, lecz będzie postrzegać przeżywającego, przedmiot przeżywania i sam akt przeżywania jako części tej samej całości. ”Ja” jest wtedy możliwością umysłu ukazującą jego bogactwo, przestaje być ograniczeniem, które trwa dopóty, dopóki uważamy ”ja” za rzeczywiste.
Zastanawiam się czy powyższe stwierdzenie nie jest wyobrażeniem braku "ja". To znaczy:
- można wierzyć w oświecony ideał - działając altruistycznie i ze współczuciem (przykład z cytatu).
- można też nie przywiązywać UWAGI do popędów i zachcianek "ja" (które zazwyczaj są egotyczne, mogą prowadzić do solipsyzmu).
Innymi słowy jest drobna acz znaczna różnica - myśleć, że nie ma ja i czuć "jednię" a czym innym jest nie brać impulsów i rutynowych zachowań "ja" za coś co należy urzeczywistniać.
Pomocnicze pytanie: czy ktoś, kto ma poglądy jak z cytatu (oświecony bodhisattwa?) nie stwarza swojego "ja" tak jak każdy inny - ale w charakterze właśnie altruizmu i współczucia? Wygląda ładnie, ale czy pisma nie mówia by nie przykłądać uwagi do poczucia jednosci ze wszechświatem i czy nie jest to kolejny wymyk ego - tym razem pod postacią "braku ego"? Podkreślam, że Buddha mówił, że wrogiem nie jest ego a tylko lgnięcie, awersja i iluzja. Zatem też lgnięcie do ego, awersja do ego i iluzja wobec ego - ale nie całkowita anihilacja tego ego. Po prostu nie ma stawania się, bo nie ma reakcji na nawykowe impulsy.
Nie żebym bronił ego (swojego, bądź czyjegoś) - to pewna idea jak inne. Pewien układ myslowy - który wyskakuje na powierzchnię jako "ja, moje".
Co do zwierząt - skoro zakładamy, że zwierzęta posiadają "ja" - czy oznacza to, ze posiadają "sztywne wyobrażenie - wierząc, że jest prawdziwe"? Mają na tyle zbudowaną wyobraźnię i myślenie abstrakcyjne? A skoro mają - czy faktycznie wszystkie zwierzęta sa egotystami, pragnącymi TYLKO tego co dla nich najlepsze?
Rozumiem, że to egotystyczne pobudki każą wilkom opiekować sie nie swoimi dziećmi, niespokrewnionymi genetycznie?
Zakłądając że najwyższym przejawem egotyzmu jest solipsyzm - zwierzęta - w głównej mierze (bo nie mając moralnych nakazów kulturowych) są solipsystami twierdząc, że tylko "ja jestem, reszta to wytwór mojego umysłu."?
Z drugiej strony - mówi się czasem, że zwierzęta są w "jedności" z naturą - sztandarowe mrówki nie rozróżniają swoich indywidualnych potrzeb na rzecz mrowiska - nie rozdzielają na "ty" i "ja" - jeśli chodzi o jednostki tego samego mrowiska. Co innego, gdy napastnik atakuje - lub gdy mrówki polują na ofiarę.
Dziś właśnie widziałem w teletubie jak pewien pan głaskał drapieżne ryby gdyż sprawiało im to przyjemność (na podobieństwo czyścicieli - krewetek i innych stworzeń żywiących się pozostałościami na rybach). Co więcej ryby współpracowały międzygatunkowo w polowaniu.
Albo zwierzęta mają sztywne wyobrażenie o "ja", albo są w "jedności z naturą" i działają inaczej niż zaspokajanie jednostkowych potrzeb (a tym jest impuls "ja"). Albo jeszcze inaczej...
Zastanawiam się czy zwierzęta tak bardzo różnia się od ludzi - jak dotychczas wynika, że niespecjalnie. Mają "ja", ale nie myślą obsesyjnie o tym "ja" - nie umiejscawiaja "ja" w przyszłosci, w przeszłości - robią niemal to co nakazywał Buddha. Niemal, bo oczywiście nie mają często barier i robią rzeczy instynktownie. Zwierzęta rozwinięte - mówi się - posiadają kultury, które ograniczają popędy jednostek. Tak jest z większymi ssakami chociażby.
Umowa społeczna między zwierzętami (z prymitywnymi regułami - czyli kulturą) świadczy o tym, że tak mogła powstać i nasza. Nasza się jednak rozrosła i stała się ciężarem, który teraz chce się zniszczyć.
Altruizm, ba, nawet poczucie tego, że nie bedzie się "doświadczać żadnego absolutnego rozdzielenia pomiędzy ”ja” i ”ty”, lecz będzie postrzegać przeżywającego, przedmiot przeżywania i sam akt przeżywania jako części tej samej całości. " - to też jest "ja". Nie ma ucieczki przed ja i nikt kto ucieka, nie ucieknie. Można zatrzymac na moment proces stawania się 5 agregatów (stany koncentracji) - ale to nie jest tak, że Buddha zatrzymał swoje 5 agregatów na zawsze, aż do śmierci - moim zdaniem, nie przykładał do nich uwagi, a to jest różnica.
Wygaśnięcie świecy oznacza brak płomienia, płonięcia. Ale jak mawiają - w tym knocie ten ogień potencjalnie jest - stąd Buddha odganiał armie Mary od Sanghi, który to Mara chciał pewnie nie raz by świeca zapłonęła ponownie....
metta&peace
p.