Na początku był Umysł Kwantowy

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
goral70
Posty: 18
Rejestracja: sob lis 03, 2007 11:58

Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: goral70 »

Witam Wszystkich!

Przetłumaczyłem bardzo interesujący (przynajmniej mnie :649: ) artykuł - wywiad z niemieckim fizykiem kwantowym Hansem-Peterem Dürrem. Ukazał się on jako przedruk w biuletynie naszej grupy zen. Tłumaczenia dokonałem z niemieckiego. Oryginał tu
To, co szczególnie mnie zainteresowało i zafrapowało w ogóle w całym tym myśleniu "kwantowym", to uderzające wprost podobieństwo do tego, co mówi buddyzm o naturze rzeczywistości. Polecam lekturę najnowszych osiągnięć z tej dziedziny fizyki, gdyż mam wrażenie, że akurat ta dziedzina najbardziej zbliża się do tych odkryć, które Budda Siakjamuni poczynił już ponad 2500 lat temu. Z tą różnicą, że Budda mówił innym językiem, używał raczej języka "duchowego" i innych pojęć, zaś fizycy kwantowi używają oczywiście swojej terminologii. Jeśli jednak przyjrzeć się tak dokładnie temu, co odkrywają, to jakoś dziwnie "znajomie" brzmi to dla buddysty. Fajny jest np. ten moment w wywiadzie, kiedy Dürr mówi o tym, że właściwie, analizując i badając rzeczywistość, nie powinniśmy używać języka rzeczowników, lecz czasowników, gdyż naturą rzeczywistości jest płynność, nieokreśloność, zmienność, ruch. Natomiast rzeczowniki dają złudzenie zatrzymania czegoś, czegoś trwałego, konstant, niezmiennego. Jest jeszcze wiele innych fragmentów, które dla nas - buddystów - zabrzmią znajomie. [a może to tylko moja autosugestia? :652: ] W każdym razie ostatnio wpadł mi w ręce inny artykuł o fizyce kwantowej, [zresztą w jednym z ostatnich numerów Przekroju !], gdzie opisane zostały zaskakujące i frapujące doświadczenia i eksperymenty. Wyniki do jakich doszli naukowcy, są naprawdę zastanawiające! Odkryli np. że wynik eksperymentu zmieniał się :640: w zależności od tego, czy naukowcy robili dokładne pomiary, czy nie!!! :651: Shock! Jest na to jakaś tam nazwa, jakaś tam xxxxx postselekcja ... Ogólny wniosek i przekaz jednak z całej tej teorii jest taki, że to ...człowiek kreuje wszystko! TAk naprawdę to człowiek tworzy świat! Dokładnie taki był też tytuł tego artykułu w Przekroju: "Jak człowiek stworzył świat". Hmmm, naprawdę zastanawiające! :654:
A oto wspomniany artykuł:

P.M. Magazin
05/2007

http://www.pm-magazin.de/de/heftartikel ... id1944.htm
Physik & Philosophie


Na początku był Umysł Kwantowy

Jakiego myślenia potrzebujemy, aby rozwiązać problemy ludzkości? Nasz obraz świata jest wciąż zdecydowanie mechanistyczny - a przez to mocno zawężony. Fizyk Hans-Peter Dürr upatruje klucza do przyszłości w nowym pojmowaniu rzeczywistości, bazującym na teorii kwantów. Jak to rozumie? Zapytał go o to Holger Fuß.

Fizyka kwantowa wciąż jeszcze kryje w sobie wiele zagadek. Jest ona przy tym całkowicie zgodna z logiką natury. Cząstki zachowują się w niej jak fale, a fale jak cząstki. Owa nieoznaczoność wskazuje na źródło wszystkiego, co żyje – na leżący u podstawy uniwersalny kod, który nie jest niczym innym, jak informacją. Ta teoria, reprezentowana przez niektórych fizyków kwantowych, wyznacza nowy obraz świata. Przyjęcie go nie jest z pewnością proste – ale jeśli to zrobimy, wtedy odkryjemy zupełnie nowe możliwości, jak obchodzić się z naszą planetą.

P.M.: Panie profesorze Dürr, czym właściwie jest materia?

Dürr: Tak naprawdę materii w ogóle nie ma. W każdym razie nie w potocznym znaczeniu. Istnieje jedynie system wzajemnych powiązań [Beziehungsgefüge], ciągła Zmiana, ruch. Z trudem potrafimy to sobie wyobrazić. Pierwotnie istnieje jedynie związek, powiązanie, coś, co łączy – bez materialnej podstawy. Moglibyśmy nazwać to też Umysłem. Coś, co możemy przeżyć jedynie spontanicznie i czego nie możemy uchwycić. Materia i energia są wtórne, pojawiają się dopiero potem – poniekąd jako stężały, utrwalony umysł. Według Alberta Einsteina materia jest jedynie rozcieńczoną formą energii. Jednak jej pierwotną podstawą [Untergrund] nie jest jakaś jeszcze bardziej subtelna energia, lecz coś zupełnie innego rodzaju – mianowicie właśnie żywotność, ruch. Możemy ją porównać do oprogramowania w komputerze.

Pierwotną podstawę [Untergrund] tworzy więc pozbawiona ciała forma? Bardzo osobliwa myśl.


Tak, to jest właśnie nasze ograniczone myślenie. Musimy zawsze wyobrażać sobie substancje, zanim zrozumiemy struktury powiązań. Weźmy na przykład miłość. Wyobrażamy sobie miłość jako jakąś relację – np. dwojga ludzi. Ale sama miłość, to, co istnieje pomiędzy, przysparza naszemu rozumieniu ogromnych trudności. Chyba że po prostu oddamy się temu i będziemy kochać.


I właśnie owo „pomiędzy” jest przedmiotem fizyki kwantowej?

W pewnym sensie tak. Jednak już sam termin „przedmiot” jest mylący. Jest to problem języka. Używamy rzeczowników tam, gdzie powinniśmy używać własciwie czasowników.
Wpływa to także na nasze myślenie. Kiedy mówimy o fizyce kwantowej, powinniśmy używać języka czasowników. W subatomowym świecie kwantów nie ma przedmiotów, materii, żadnych rzeczowników, a więc rzeczy, które moglibyśmy dotknąć i pojąć. Jest tylko ruch, procesy, połączenia, informacje. Także i te wymienione przed chwilą rzeczowniki musielibyśmy przetłumaczyć na: „porusza się, odbywa się, zależy nawzajem od siebie, wie o sobie nawzajem”. W ten sposób uzyskujemy jakieś przeczucie, czym może być owo źródło życia. Albo lepiej powiedzieć: Przeczuwamy i przeżywamy.

Dlaczego przychodzi nam to z takim trudem?

Dlatego, że nasz mózg nie jest przygotowany, wytrenowany do rozumienia mechaniki kwantowej. Mój mózg ma mi przede wszystkim pomóc zerwać z drzewa jabłko, którego potrzebuję jako mojego pożywienia. Nasz język potoczny jest językiem zrywania jabłka. Wytworzył się taki, gdyż w ogromnym stopniu jest przydatny do życia. Zanim wykonam jakieś działanie, odgrywam je najpierw w myślach, aby dowiedzieć się, czy osiągnę przez nie pożądany skutek – tak czy nie? Jest to logika dwuwartościowa . Ale ta logika dwuwartościowa, logika „TAK” lub „NIE”, nie jest logiką natury. Mechanika kwantowa opisuje naturę o wiele lepiej, gdyż w świecie kwantów panuje logika wielowartościowa, a więc nie tylko „tak” i „nie”, lecz także „i to... i to”, pomiędzy. To jest właśnie to niedające się pojąc, nieoznaczone, nieokreślone. Do tego musimy się dopiero przyzwyczaić.

Nie przyzwyczaiłem się jeszcze tak do końca do tej koncepcji.

Ale właśnie przez to jest Pan na dobrym tropie. Dopóki będzie Pan w stanie to sobie wyobrazić, dopóty będzie Pan w błędzie. Weźmy taki elektron. A więc cząstkę fizyczną, o której wiem, że jej właściwie w ogóle nie ma. W gruncie rzeczy jest tam coś o wiele większego.
Spójrzmy na pewien niestabilny system jak na ośnieżone zbocze góry: mały ruch mojej stopy może wywołać potężną lawinę. Wahadło postawione dokładnie na głowie też jest takim niestabilnym systemem. Najmniejsze zakłócenie z zewnątrz decyduje tu, czy przechyli się ono w lewo, czy w prawo.

Uważa więc Pan, że elektron w ogóle nie istnieje?

Przynajmniej nie w znaczeniu zwykłej cząstki.

A w jakim znaczeniu?

W moim języku nazywam to „Wirks” albo „Passierchen” [„Wydarzątko”]. Jest to maleńka artykulacja rzeczywistości; coś, co działa, co się wydarza, co coś wywołuje.

Opisuje Pan fizykę kwantową w paradoksalny sposób, jaki znany był nam do tej pory jedynie z tekstów mistycznych.

Będzie to paradoksem, jeśli będę podchodzić do fizyki kwantowej potocznym językiem. Jeśli wydaje się to Panu, że jest to grząski teren, to ma Pan całkowitą rację. Rzeczywistość pokazuje się nam jako grząski teren, gdyż jej wypowiedzi są nieskończenie wieloznaczne. W fizyce mówimy: Rzeczywistość nie jest realnością. Pod pojęciem realności rozumiemy świat rzeczy, przedmiotów i ich zaszeregowanie. A więc taki świat, który opisuje stara fizyka z jej mechanistycznym obrazem świata. Przy czym nie oznacza to, że stare nauki przyrodnicze są fałszywe. Obowiązują one jednakowoż tylko w „pogrubionym” sensie, z grubsza. Co zresztą dla naszego codziennego życia jest zupełnie wystarczające. Rzeczywistość nowej fizyki jest potencjalnością, światem możliwych możliwości przybierania różnych na sposób materialnie-energetyczny postaci. Dlatego nie chciałbym już używać pojęć „cząstki” czy „atomu”, a zamiast tego mówię „Wirks” lub „wydarzątka”. Wydarzątko jest to pewien maleńki proces.

Pomimo całej tej „grząskości”, gąbczastości tematu, zaczynam mieć chyba powoli pewne przeczucie, co Pan ma na myśli. To jest trochę tak jak z czytaniem liryki: W wierszu jest wiele niedokładności, niedomówień; wiele miejsca na możliwe interpretacje, swobodę działania – a mimo to wywołuje to we mnie jakiś rezonans. Odczuwam, o co mogło chodzić, „co poeta miał na myśli”.

Przeczucie jest tu dobrym słowem. Grząskość odnosi się przecież do stopnia pojmowalności czegoś. Emocjonalnie mamy z tym mniej trudności. Wszystkie nasze uczucia są w tym sensie trochę grząskie, co nie oznacza jednak, że są niezrozumiałe. Są one ruchem, ich granice są płynne. Kiedy mamy w sobie przeczucie czegoś, wtedy określamy to często jako coś, co coś w nas porusza. Odbieramy to jako rezonans na coś o wiele rozleglejszego, więcej obejmującego. Pola w fizyce kwantowej są nie tylko niematerialne, lecz oddziaływują na zupełnie inne, większe obszary, które nie mają nic wspólnego z naszą zwykłą trójwymiarową przestrzenią. Jest to czyste pole informacji – coś jakby kod kwantowy. Nie ma ono nic wspólnego z masą ani energią.
To pole informacje jest nie tylko wewnątrz mnie, lecz rozciąga się na całe Uniwersum. Kosmos jest pewną Całością, gdyż ten kod kwantowy nie ma żadnych ograniczeń. Jest tylko JEDNO [das Eine].

Dochodzimy tym samym do filozofii starożytnych Indii, która mówi o „Wszechjedni”, Wszechbycie [das All-Eins] i o identyczności Ja i świata zewnętrznego. „Tat tvam asi” - brzmi klasyczna reguła: TYM jesteś.

Tak, wykracza to poza to stwierdzenie i można wyrazić to lepiej za pomocą sanskryckiego terminu advaita, co oznacza Nie-Dwoistość. Dokładniej ów przedrostek „a-” nie oznacza jednak zaprzeczenia, lecz to, że niewłaściwe jest w ogóle mówienie o dzieleniu i rozbieralności.

Coś niepodzielnego.

Mamy w ogóle jedynie to JEDNO. Ale to Jedno jest zróżnicowane. Kiedy oglądam jakiś obraz i mówię o jego pięknie, to wtedy jest to Jedno. Kiedy jednak pokazuję na pojedyncze rzeczy na tym obrazie, na przykład na oko Madonny, wtedy wskazuję na pewną różnorodność w obrębie tego Jednego, na jakiś jeden element wielości, który należy do tej Jedności. Oko Madonny nie jest bowiem częścią obrazu, lecz jedynie pewną artykulacją. Nie wycinam tego oka z całości, lecz tylko nakierunkowuję moją uwagę na pewien punkt obrazu.

Oznacza to, że morze jest czymś więcej niż tylko siecią kropli wody?

Dokładnie. Kropla wody istnieje przecież jedynie poza morzem. Kiedy wpada do niego, wtedy pojęcie kropli traci swój sens.

Jeśli mówi Pan, że stara fizyka mechanistyczna funkcjonuje w naszym życiu codziennym z dużą dokładnością, to jakie znaczenie ma w takim razie dla naszego życia i świata fizyka kwantowa ze wszystkimi wspomnianymi osiągnięciami?

Ma ona znaczenie, gdy w nasze doświadczenia dnia codziennego włączymy też to, co nazywamy życiem, żywotnością. Stara fizyka mechanistyczna opisuje bowiem najpierw realność rzeczy za pomocą znanych praw natury, przy czym nie ma tu żadnej różnicy pomiędzy ożywionym a nieożywionym. Kiedy upuści pan jabłko, wtedy podąży ono za prawem ciężkości i upadnie na ziemię. Świat rzeczy jest światem stabilnych systemów, a tym samym jest w pełni zdeterminowany, tzn. uprzednio ustalony. Mechanistyczny oznacza całkowicie zdeterminowany.
Ale w odniesieniu do żywych systemów ten mechanistyczny opis nie wystarcza.
Żywe istoty, jak chociażby człowiek, są w gruncie rzeczy systemami niestabilnymi. Swoją pozorną stabilność utrzymują one poprzez dynamiczne wybalansowanie, które wymaga ciągłego dostarczania energii

Jest Pan nie tylko fizykiem kwantowym. Za swoje zaangażowanie na rzecz pokoju na świecie został pan już w 1987 r. uhonorowany alternatywną nagrodą Nobla. Jak dalece fizyk kwantowy Dürr zainspirował Dürra – człowieka polityki?

Fizyka kwantowa mówi nam przecież nie tylko, że rzeczywitość jest jednym wielkim Związkiem [wzajemnym powiązaniem – geistiger Zusammenhang] na płaszczyźnie umysłu, lecz także to, że świat oraz przyszość są otwarte. Są pełne możliwości. Tkwi w tym niesłychana dawka zachęty i optymizm. Żyjemy w jeszcze większym świecie, niż do tej pory sądziliśmy i jak do tej pory powszechnie uważano. I możemy ten świat kształować! Nasza zachodnia kultura konsumpcjonizmu, nasza pogardzająca życiem konkurencja gospodarcza przedstawiają sobą przecież jedynie jakąś maleńką niszę w obrębie naszych możliwości.
Pomimo to wielu ludzi uważa, że prawidła rządzącę gospodarką są prawami natury. Nic podobnego – są to przymusy stworzone przez samego człowieka.

Jak mogło dojść do takiego błędnego pojmowania?

Jest ono elementem naszego wychowania. Jesteśmy nagradzani, kiedy pozwalamy się „przytemperować”, zniechęcić, kiedy podporządkowujemy się gospodarczym i technicznym przymusom, kiedy nie zważamy na większe konteksty [struktury, połączenia, korelacje = kiedy nasz punkt widzenia jest ograniczony, nie całościowy]. Ale taki sposób życia jest w gruncie rzeczy wrogi życiu. Na dłuższą metę w naturze może przeżyć ten, kto potrafi stosować zasadę obopólnej korzyści. Kiedy moja korzyść/zysk jest jednocześnie korzyścią/zyskiem kogoś innego, tak że w koncercie z innymi coś powstaje, w czym całość jest czymś więcej niż tylko sumą poszczególnych części. Suma korzyści. Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach praktycznie nie znają już czegoś takiego. Są „samotnymi wojownikami”, którzy muszą walczyć z innnymi ludźmi, zamiast wspólnie budować z nimi przyszłość.

Jest pan autorem projektu „Społeczeństwo 1,5 kilowata” [Die 1,5-Kilowatt-Gesellschaft].
Propaguje Pan w nim „inteligentne wykorzytanie energii jako klucz do zrównoważonego i ekologicznie stabilnego modelu gospodarczego”.


Wyliczyłem, że obecny poziom zużycia energii pierwotnej dla całej ludzkości kształtuje się na poziomie 13 terawatów. Odpowiada to mniej więcej fizycznej wydajności 130 miliardów silnych niewolników energetycznych, którzy codziennie tyraliby na nasze zlecenie na tej Ziemi na full po 12 godzin bez przerwy. Przy czym przyjmuję jako moc takiego niewolnika ¼ konia mechanicznego, a więc ok. 200 Watt. Średniej klasy samochód osobowy o mocy 60 KM ma tym samym pod maską 230 niewolników energetycznych. Mercedes klasy S, 190 KM ma ich nawet trzy razy więcej. Pytanie brzmi: Jak wielu niewolników energetycznych jest w stanie znieść nasza biosfera, która jest przecież skoplikowanym, zbalansowanym ekosystemem, w którym jedno z drugim jest ściśle połączone? I tu okazuje się, że maksymalne graniczne obciążenie przez człowieka oraz przemysł dla całej Ziemi wynosi w sumie 10 terawattów. Odpowiada to 100 miliardom niewolników energetycznych.

A więc już dawno żyjemy „ponad stan”, powyżej granicy wytrzymałości biosfery?

W rzeczy samej. Zużywamy przynajmniej o 3 terawaty energii za dużo. To jest za dużo o 30 miliardów niewolników energetycznych. Aby nie przekraczać obciążenia granicznego, każdy człowiek na Ziemi mógłby zatrudniać dziś maks. 15 niewolników energetycznych, tj. zużywać najwyżej 1,5 Kwh [kilowatogodzin] na godzinę. Patrząc statystycznie każdy człowiek na Ziemi utrzymuje sobie [wykorzystuje] 22 niewolników energetycznych i może tym samym podnieść 22-krotnie swoją osobistą wydajność pracy – z odpowiednio kosztami dla środowiska. W rzeczywistości jednak zużycie energii jest oczywiście rozłożone różnie. Obywatel USA zatrudnia przeciętnie 110 niewolników energetycznych, Niemiec – 55, Chińczyk – 10, a mieszkaniec Bangladeszu nie zatrudnia ani jednego.

Dlatego też postuluje Pan „ścisłą kontrolę urodzeń niewolników energetycznych”.

Tak. Oznacza to przede wszystkim kontrolę urodzin najukochańszych "dzieci" krajów rozwiniętych gospodarczo, czyli samochodów. W przyszłości nasze produkty muszą być wytrzymałe, długożywotne i łatwe i nadające się do naprawy. Dzięki bardziej efektywnemu wykorzystaniu energii będziemy mogli zaoszczędzić ok. połowy niewolników energetycznych – przy tym samym poziomie służenia [wydajności] człowiekowi. Następną redukcję o połowę możemy osiągnąć poprzez zmianę naszego stylu życia, ale także i poprzez wprowadzenie łagodniejszych niewolników energetycznych, np. poprzez zastosowanie decentralnych instalacji baterii słonecznych.

Co oznacza inny styl życia?

Sposób życia o zredukowanym zużyciu energii nie oznacza wcale życia na poziomie człowieka jaskiniowego, o chlebie i wodzie. Przy odrobinie fantazji będziemy mogli wieść nawet o wiele lepsze, bo posiadające jakiś sens, szczęśliwe i satysfakcjonujące życie. Ograniczenie do 15 niewolników energetycznych odpowiada mniej więcej przeciętnemu poziomowi życia mieszkańca Szwajcarii w 1969 r.

Czy możliwe jest marnotrawienie / nie wykorzystywanie energii słonecznej na skalę gospodarki światowej bez naruszania równowagi biosfery?

Nie. Nasz problem energetyczny polega nie tylko na kurczeniu się zasobów, ale też ma związek z obciążeniem biosfery, wywołanym zużyciem energii. Decydująca nie jest łączna energia napromieniowania słonecznego, lecz owa „działka” [ilość] energii, która utrzymuje biosferę w równowadze. Biosfera jest hierarchicznie uporządkowaną piramidą – jednak nie granitową piramidą, lecz raczej domkiem z kart – na którego szczycie stoimy my, ludzie. Ten domek z kart utrzymywany jest w swojej pozycji w ten sposób, że 1/10000 [jedna dziesięciotysięczna] napromieniowanej energii słonecznej – tj. w przeliczeniu ok. 450 miliardów niewolników energetycznych – równoważy ten niestabilny system. To ta statyczna niestabilność, chwiejność tego systemu, czyni żywym świat naszych doświadczeń [świat empiryczny].

Na szczycie tego starannie wytarowanego, zbalansowanego przez naturę domku z kart stoimy my, ludzie i grozimy, że naszą techniczną cywilizacją doprowadzimy całą tę konstrukcję do zawalenia.

W tym krytycznym momencie balansowania zaczęliśmy ryzykownie konkurować z biosferą. To jest decydujące. Te nasze 130 miliardów niewolników energetycznych, którzy nieustannie wytwarzają, produkują, nie oglądając się na nic, na jakiekolwiek koszty – to właśnie one powodują nierównowagę w biosystemie. Stworzeni przez człowieka niewolnicy energetyczni nie mają żadnego poczucia, wyczucia, że pracują w systemie, którego trwałość i stabilność są ograniczone, którego nie można w nieograniczony sposób eksploatować. Drążą one i „majstrują” przy naturalnej architekturze Całości, naruszając ją i działając jak infekcja w organizmie, który przez 3,5 miliarda lat był pieczołowicie budowany. Pytanie brzmi: Jak dalece można zaburzać jakiś żywy system, zanim [wywołana przez to] infekcja nie stanie się groźna dla życia?

Gdybyśmy wyobrazili sobie gospodarkę energią jakiegoś zrównoważonego organizmu, to mielibyśmy przed sobą obraz oceanu falujących wahań [drgań, amplitud], które poruszają się w mniejszej lub większej równowadze i harmonii. To są owi „solarni niewolnicy” - odbiorniki energii słonecznej. Teraz dochodzą do tego niewolnicy energetyczni wytworzeni przez człowieka - „niewolnicy zaburzający”- którzy wibrują, drgają wbrew tej zgodności.

Oni w ogóle nie współwibrują [nie współdziałają ze wszystkimi pozostałymi].

Ponieważ są zbyt ignoranccy i nieczuli, aby wibrować i falować wspólnie z innymi w wielkiej symfonii natury?

Dokładnie tak! Im wyższa niestabilność, niepewność, tym większe wyczulenie, uwrażliwienie.

A więc my ludzie mielibyśmy za zadanie „wytrenować” naszych niewolników energetycznych w tym kierunku, aby poruszali się harmonijnie w tańcu biosfery?

Tak, to byłby jakiś proces leczenia połączony z wyzwaniem: Jak możemy zintegrować [na powrót] te zaburzenia [dokonane przez człowieka], żeby domek z kart się nie zawalił? W tym celu musimy zrozumieć, dlaczego rozwój Ożywionego postępuje tak powoli. System potrzebuje tego wolnego tempa, aby mógł wychwycić i przetworzyć zmiany. My jednak jesteśmy o wiele za szybsi dla całego systemu. Dlatego dotarliśmy już do takiej granicy, na której nie wolno nam już zbyt wiele zaburzać. Musimy mocno zwolnić.

Co oznacza konkretnie bycie bardziej ostrożnym, rozważnym?

Rozejrzyjmy się dookoła, co wyczyniają nasi niewolnicy energetyczni. Gdyby ci niewolnicy nie zachowywali się tak, jak my, ludzie, to nie mielibyśmy w ogóle żadnych problemów. Byliby oni wtedy łagodnymi niewolnikami energetycznymi, którzy wnoszą wiadro wody pod górę. To nie skutkuje w ogóle niczym; jest działaniem nie powodującym żadnych konsekwencji. Zamiast tego mamy jednak „rozbuchanych” niewolników energetycznych, którzy pracują z bardzo intensywną energią. Wytwarzamy nasze produkty za pomocą takiej energii procesu, która przewyższa o wiele skalę, w jakiej przetwarzane jest napromieniowanie energią słoneczną. Wydobywamy węgiel z wnętrza ziemi, gdzie gromadził się on przez miliony lat, a potem spalamy go w ciągu niecałych 200 lat. Pozyskujemy w ten sposób skoncentrowaną energię, za pomocą której topimy metale, wytłaczamy karoserie samochodów i wydzielamy minarały ze skał. Wszystko wysokoenergetyczne procesy, dziejące się z o wiele większą szybkością, niż to ma miejsce w samej naturze. Niech Pan to porówna z tempem wzrostu u roślin. Zobaczy pan wtedy różnicę.

Inteligentne produkowanie oznacza więc pracowanie w tempie natury?

Chodzi po pierwsze o unikanie różnego rodzaju przekształcania materii, ponieważ wymaga to bardzo wiele energii. A po drugie to przekształcanie musi się odbywać wolniej. Nie wolno nam się pchać do przodu.

Jak do tego kroku w ewolucji ma się wykorzystanie energii atomowej? Jej zagadnienie powraca ponownie w związku z debatą na temat zmian klimatycznych.

Z energii atomowej musimy zrezygnować. Jest zbyt groźna – z wielu względów. I tak na przykład nie tylko że problem składowania odpadów jądrowych nie został rozwiązany, lecz te odpady mogą być wykorzystywane też jako broń. Nie ma więc żadnego zdecydowanego rozgraniczenia pomiędzy pokojowym, cywilnym a militarnym wykorzystaniem energii atomowej. Bo odpady atomowe to po części rozszczepialny pluton, który jest poza tym wysoce radioaktywny, z okresem rozpadu połowicznego 24 000 lat. Reaktor jądrowy o mocy 1 gigawata, jakie na całym świecie są w użyciu, produkuje rocznie około 250 kilogramów plutonu. Na bombę o mocy tej, która zniszczyła Nagasaki, potrzeba jedynie 8 kilogramów. W jakiejś mierze nie chce się odpadu plutonowego dlatego pozbyć czy gdzieś składować, gdyż można go ponownie wykorzystać. Na przykład do budowy bomby atomowej, co prawda „brudnej” bomby, ale która mogłaby na tysiące lat zamienić duże obszary w nienadającą się do zamieszkania pustynię.

Czy zatem uzasadnione byłoby rzeczywiście wyłącznie pokojowe wykorzystanie energii atomowej?

Też nie. Jeśli wydarzy się scenariusz najgorszy z możliwych, najpoważniejsza awaria, wtedy mamy skutki, których po prostu nie można zaakceptować. Ryzyko to dotyczy nie tylko nas, ale przede wszystkim pokoleń, które przyjdą po nas. Podejmowanie ryzyka, którego skutków nie będzie się samemu ponosić, jest niemoralne. Mogę bawić się w rosyjską ruletkę, trzymając pistolet przy własnej głowie. Jeśli jestem na tyle głupi, to jest to okay. Ale trzymać ten pistolet przy głowie mojego dziecka, jest nieodpowiedzialne. My, którzy na tym skorzystamy, będziemy żyć tylko kilka dziesięcioleci. Ale naszym potomkon, naszym dzieciom pozostawimy ciężar na tysiące lat.
Nie, musimy zapomnieć o energii atomowej!

Dlaczego energia atomowa pozostaje dla wielu ludzi wciąż atrakcyjna?

Dlatego, że nie dostrzegamy, że nasze społeczeństwo jest energetycznie „uzależnione”. Kojarzy mi się to z sytuacją alkoholika, który wierzy, że będzie mógł rozwiązać problem swojego uzależnienia, kiedy stanie się współwłaścicielem gorzelni. Dlatego potrzebujemy najpierw kuracji odwykowej. Dopiero wtedy będziemy mogli dopiero stwierdzić, jak dużo energii potrzebujemy rzeczywiście. Poprzez efektywniejsze wykorzystanie energii możemy bez trudu zredukować nasze zapotrzebowanie. Wiele z tego, co dziś zużywamy, to po prostu marnotrawstwo energii. Przy odrobinie inteligencji moglibyśmy to zaoszczędzić. I nie mamy innego wyjścia: Nie wszyscy ludzie na tej ziemi mogą prowadzić taki styl życia, jak Amerykanie. Jest to po prostu niemożliwe.

Ma pan 78 lat. Wierzy Pan w zaświaty, w życie po śmierci?

To jest bardzo interesujące pytanie. To, co nazywamy „tym światem”, jest właściwie szlaką, materią, a więc tym, co uchwytne. Po Drugiej Stronie jest wszytko pozostałe, rozległa rzeczywistość, coś o wiele większego. Coś, w czym ten świat jest „usadowiony”, jak w kolebce.
W tym sensie Zaświaty obejmują w pewnym stopniu także i nasze obecne życie. Jeśli więc sobie pomyślę, że podczas mojego życia na tym świecie zapisuję nie tylko mój własny twardy dysk, lecz zawsze zapisuję też coś w tych „duchowych” polach kwantowych, coś jakby w wielkim internecie rzeczywistości, to wtedy nie ginie to przecież wraz z moją fizyczną śmiercią. W każdej rozmowie, którą prowadzę z ludźmi, staję się jednocześnie częścią jakiejś większej duchowej Całości. W tym stopniu, w jakim byłem też zawsze TOBĄ, jestem – tak jak i wszystko inne – nieśmiertelny.

Autor(in): Wywiad przeprowadził Holger Fuß

Pozostałe linki:
Potsdamer Manifest
http://www.vdw-ev.de/manifest
Awatar użytkownika
KROOLIK
Posty: 735
Rejestracja: wt lis 28, 2006 16:06
Tradycja: Zen (Kwan Um)

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: KROOLIK »

Dzieki!
..
Awatar użytkownika
Karma Jesze
Posty: 271
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 15:10
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtzang
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: Karma Jesze »

Dzięki za świetny artykuł ! :607:
Praktykuj prawość poprzez trzy bramy!
Awatar użytkownika
TeZeT
Posty: 846
Rejestracja: pn sty 08, 2007 21:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Brak

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: TeZeT »

Wielkie dzięki za tłumaczenie Góralu, pozwól, że powtrącam kilka rzeczy które mnie mocno uderzyły.
Jednak jej pierwotną podstawą [Untergrund] nie jest jakaś jeszcze bardziej subtelna energia, lecz coś zupełnie innego rodzaju – mianowicie właśnie żywotność, ruch. Możemy ją porównać do oprogramowania w komputerze.
Porównajmy to ze stwierdzeniem: "na początku było słowo" (czyli informacja). :)
Także i te wymienione przed chwilą rzeczowniki musielibyśmy przetłumaczyć na: „porusza się, odbywa się, zależy nawzajem od siebie, wie o sobie nawzajem
.

Buddyzm mówi o współzależności zjawisk :)
W fizyce mówimy: Rzeczywistość nie jest realnością.
Nie tylko w fizyce ;)

Dokładnie. Kropla wody istnieje przecież jedynie poza morzem. Kiedy wpada do niego, wtedy pojęcie kropli traci swój sens.
Może podobnie jest z nirwaną / oświeceniem - "traci się" ego bo iluzja oddzielenia całkowicie znika ?
całość jest czymś więcej niż tylko sumą poszczególnych części. Suma korzyści. Młodzi ludzie w dzisiejszych czasach praktycznie nie znają już czegoś takiego. Są „samotnymi wojownikami”, którzy muszą walczyć z innnymi ludźmi
Tutaj Pan profesor miał na myśli chyba "zachodni" styl życia, czy czasem w innych kulturach indywidualność nie jest aż tak akcentowana ?

Dokładnie tak! Im wyższa niestabilność, niepewność, tym większe wyczulenie, uwrażliwienie.
Jednym słowem - jest możliwe stworzenie *sztucznej inteligencji* budując system sam w sobie jak najbardziej niezależny, nieokreślony i autonomiczny. Tylko czy inteligencja może być sztuczna ? Moim zdaniem nie. :)

Po za tym profesor postuluje bardzo szlachetne i mądre rozwiązania... obawiam się jednak, że nie zostaną one wprowadzone dopóki cywilizacja nie dostanie bardzo mocno po pupie :(
Cały czas jest teraz.
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

goral70 pisze:Fajny jest np. ten moment w wywiadzie, kiedy Dürr mówi o tym, że właściwie, analizując i badając rzeczywistość, nie powinniśmy używać języka rzeczowników, lecz czasowników, gdyż naturą rzeczywistości jest płynność, nieokreśloność, zmienność, ruch. Natomiast rzeczowniki dają złudzenie zatrzymania czegoś, czegoś trwałego, konstant, niezmiennego.
Fajnym czasownikiem jest "zatrzymac sie" ;)

Artykulu jeszcze nie czytalam, ale dodam swoje trzy grosze, bo czuje sie w temacie ;). Otoz swego czasu jedno pojecie z fizyki kwantowej* zainspirowalo mnie do przeprowadzenia pewnego eksPARAmentu na sobie... Chodzilo w nim m.in. o udowodnienie, ze "nad E istnieje punkt". Dowod przeprowadzilam za pomoca rozpuszczenia "ja" (po niemiecku "ich"), zawartego w slowie "nicht" :649:


* pojeciem tym byla "Quanten-Nichtlokalität". Niestety nie znam polskiego tlumaczenia, moze Goral70 mi pomoze ;)
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: abgal »

atomuse pisze:"Quanten-Nichtlokalität". Niestety nie znam polskiego tlumaczenia
nielokalność kwantowa
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

abgal pisze:nielokalność kwantowa
A ja szukalam pod "nielokalizacja" i "delokacja"... Widocznie najprostrze rzeczy sa najtrudniejsze :)
Dzieki, abgal ;)
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: abgal »

Dzięki za tłumaczenie wywiadu góral - piękny tekst. :)

Jednak w kwestii artykułu z 'Przekroju', o którym wspominasz:
goral70 pisze:Ogólny wniosek i przekaz jednak z całej tej teorii jest taki, że to ...człowiek kreuje wszystko! Tak naprawdę to człowiek tworzy świat!
Jest to częste nieporozumienie powstałe prawdopodobnie wskutek intuicyjnego skojarzenia pojęcia 'pomiar' z osobą dokonującą pomiaru. Pomiar w fizyce kwantowej jest rozumiany jako sprzężenie układu kwantowego z innym układem o wielu stopniach swobody.
Np. w eksperymencie dwuszczelinowym, tym drugim układem jest szczelina (lub dwie szczeliny), na które pada elektron - to samo zjawisko zachodzi bez względu na to czy obok stoi abgal i się na to patrzy ;)
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Na początku był Umysł Kwantowy

Nieprzeczytany post autor: abgal »

Dyskusja na temat wzajemnych związków kinematografii czeskiej i madhjamaki szentong powędrowała tutaj.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”