piotr pisze:"Czy wszechświat jest skończony, czy nieskończony?" — to też pytania, na które Buddha nie odpowiadał
Moze i lepiej że nie odpowiadał
Mysle ze nie na wszystkie pytania musi sie znależć odpowiedź. Być moze dla istoty poszukującej oświecenia jest to po prostu nieistotne
booker pisze:Co do nie powstawania nowych świadomości - nie pamiętam wstępu do "Kompasu Zen" - ale jeżeli chodzi o świadomości w sensie pojmowanych jako-takich-bytów jako dusze, w dodatku trwałe (niezniszczalne), to w buddyzmie nie ma czegoś takiego Zn jest ale powiedziano iż to [dusza, jaźn-ja] jest ułudą.
Eh, no tutaj musiałabym długo polemizować na temat swiadomość-nieśmiertelność-byt
Moze wiec napisze w skrócie ze dla mnie Duch-Dusza stanowią dwa odrebne pojecia. Pierwszy jakościowo niezmienny, ten sam (o ile ktoś wierzy w Boga) emanujacy z centrum w niezilczone wszechświaty, dopiero po 'zmieszaniu' z materią (być moze krystalizując jej podstawe jako mandala) jest zaczątkiem Duszy indywidualnej, cześciowo samodzielnej (czyli posiadającej owo coś zawane 'wolną' wolą) tak czy owak kierującej sie własnymi chciejstwami
Owszem owa Dusza (nieprzypadkowo odmiana żeńska) jest poddana materialnej ułudzie i uzanawana za niezniszcalną (w istocie niezniszczalny ma być jej związek z Duchem) w moim systemie wartości nadal podległa Duchowi. Nieprzypadkowo zahaczam tu o tematyke damsko-żeńską gdyż nasze życie codzienne jest ciekawym tego potwierdzeniem.
Dalej piszesz o 'ilości świadomości' a przecież jest to pojecie zupełne różne od " ilość istot "w samsarze" Tak wiec operujemy 2 zupełnie roznych pojeciami. Bo mając na myśli 'ilość istot' biore pod uwage również istoty o świadomości powiedzmy o wiele słabszej od ludzkiej (np zwierzeta, rośliny itp) W samym rozważaniu chodziło mi jednak o ruch energi w tym obiegu i fakt iż aby istoty wyzwolone lub przebywające w niebie mogły cieszyć sie swoimi radościami, proces obiegu chi musi 'na dole' trwać nadal. W momencie jednak gdyby 'wszystkie istoty zostały wyzwolone' obieg ten mógłbyc zakłócony, ewentualnie juz sama nie wiem co... :roll:
booker pisze:Jezeli do wyzwolenia należy się spieszyć to oznacza, że nie należy spowalniać sprawy tym, co albo ten proces spowalnia albo hamuje albo całkowicie blokuje
Też jest to dla mnie pewną zagadką, czy droga do wyzwolenia moze być dłuższa lub krótsza. Kierując sie jakimś wyimaginowanym przeznaczeniem, mozna by przyjąc ze kiedyś każdy człowiek osiagnie swój cel, jednak co do czasu jego osiągniecia to juz nie mam pewności.
booker pisze:A tym czymś jest właśnie (też) budowanie jakichkolwiek teori czy dywagacji w okół spraw związanych z kosmosami, czi krążącymi w kosmosach, tym co się stanie albo co się nie stanie gdy wszyscy osiągną nirwanę i tak dalej
Cześciowo sie zgodze a cześciowo nie. Budowanie teorii mialo na celu sklecenie w jakotaką całość podstawowych załozeń buddyzmu, czyli powtarzalność wcieleń w samsarze, dązenie do oświecenie z 'prostymi' zasadanie fizyki co takie praste wcale nie jest :neutral:
Co do spekulowaniea, a co bedzie gdyby, to oczywiście ze motanie w kółko tego samego, przynosi raczej mierne efekty
Har-Dao pisze: To ja mam w takim zrazie pytanie, które trochę może zburzyć te koncepcje reinkarnacyjne - mówi się i ponoć jest to udowodnione w buddyzmie tybetańskim, że mistrz może odrodzić sie w kilku istotach? Jak to jest? Jedna istota odradza sie w kilku? Na podstawie takich koncepcji zachowania energii i liczebności(cokolwiek liczymy) to jest to niemożliwe przeca?
Pozornie tak (czyli niemożliwe) ale w zasadzie jak dobrze pogłówkować moze okazać sie całkiem proste. Jeśli bowiem przyjąć mariarz Ducha z Duszą (o czym naspekulowałam wyżej
) pozostaje jeszcze owo tajemnicze zespolenie ludzia z Bogiem (ponoć buddyzm nie forsuje teorii Boga ale przyjmijmy ze skoro nie chce pomagać, to przynajmniej nie przeszkadza). Buddyzm naucza ze Budda wyłonił sie z lotosu, co za wspaniała koncepcja na zaczątek istenienia (gdyby wielowarstwową kule, nakreślić-pociąć według swobodnego schematu który widzimy np w mandali) po jego otwarciu ukarze nam sie piekny kwiat. Czy jest mozliwe aby z jednego takiego 'miejsca' wyemanowało kilka osób? Jesli nawet trudno udowodnić ze nie jest możliwe, to równie trudno bedzie zaprzeczyć :lol:
Har-Dao pisze: Po drugie - dlaczego liczba istnień (czymkolwiek jest to co sie inkarnuje, Buddha mówił, że nic sie nie odradza) miałaby być stała? Równowaga nie oznacza spoczynku - zazwyczaj równowaga to mikroruchy jin vs jang - obie energie się w równowadze siłują ale nie wychodzą poza pewne granice, jeśli jedna przeważy bedzie rozchybotanie i brak równowagi
Tego dokładnie nie można udowodnić, myśle ze trzeba tu sie odwołać do oświeconych mistrzów i im zaufać. Osobiście dla mnie stałość liczby istot zakłada tylko pojecie pewnej przestrzeni w jakiej mogą sie przejawić. 'Stałość' ta jest tu pojeciem zupełnie wzglednym, gdyż w światach o różnej nazwijmy to konstrukcji ilość ta moze być zupełnie rózna... Jednak każde przechylenie szali na strone 'całkowity/skończony/wszyscy' juz samo w sobie zakłóca dualistyczne pojecie jin/jang , dobry/zły i ich ruchu miedzy sobą.
Rozważając wiec temat 'wszyscy w nirvanie' automatycznie anuluje sie 'byt w samsarze'. Cały system dążenia do oświecenia uległby kasacji. Gdyby wiec jeden z elementów zostałby zlikwidowany pociągnełoby za sobą podważenie innych pojęć np piekła, nieba itp. :609:
Ale do tych wszystkich dywagacji musze dorzucić ostatnie słowo, mianowicie iż buddyści rozumią 'wyzwolenie' jako pogrąznie sie w niebycie/rozpłyniecie? (to moje pytanie) Nie chodzi tu raczej o dostanie sie do jakiegoś wyimaginowanego bądź nie, nieba? W takim przypadku to znikniecie moge sobie wytłumaczyć jako... stworzenie nowego uniwersu (odnotowane prze Dombera) choć jest to teoria jeszcze bardziej zwariowana i... troche niebezpieczna. Tak czy inaczej w obu przypadkach spekulacje omylnego umysłu wiodą mnie do tego samego 8)