linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:W konwencji nie reikarnacyjnej natomiast mamy otwarte pytania, na które nie znamy za bardzo odpowiedzi - jak wyjaśnić zachowanie małego Linga Rinpocze czy fenomen Mozarta? Jedyne co można w tej konwencji powiedzieć to to że mamy tu doczynienia z wyjątkowymi potencjałami - te małe dzieci niosą ze sobą wielki potencjał.
Ja bym ujęła to w ten sposób, buddyzm wypracował pewną nomenklaturę słowną, za pomocą której wyjaśnia kompleksowo własny punkt widzenia na świat, organizmy żywe, umysł, cierpienie, cel i sposoby buddyjskiej praktyki. Ten punkt widzenia, nawet gdy wydaje się pozostawać zbieżny z niektórymi odkryciami nauki, zawsze będzie przedstawiany po buddyjsku, co nie oznacza jednak, że zjawiska, do których się odnosi, nie mogą wydarzać się również poza nim – w końcu jest to pewien opis odnoszący się do całego świata i wszystkich w nim istot niezależnie od tego, czy są praktykującymi buddystami. Również sam buddyzm w żadnym miejscu nie uzurpuje sobie prawa do bycia jedyną słuszną drogą rozwoju w kierunku, na który wskazuje. A zatem, niewykluczone, że zjawisko nazywane w buddyzmie „reinkarnacją” wydarza się także poza nim i daje się wyjaśnić w jakiś inny, nie-buddyjski sposób. Wygodniej byłoby więc, moim zdaniem, przyjąć nie tyle podział na konwencję reinkarnacyjną i nie-reinkarnacyjną, co podział na buddyjskie i nie-buddyjskie podejście do podobnego efektu w postaci „wyjątkowego potencjału” małego dziecka.

Buddyzm powie o „reinkarnacji”, o pozytywnych nagromadzeniach manifestujących się spontanicznie lub w świadomy sposób, dzięki pracy z umysłem w poprzednich żywotach, a nie-buddyjskie podejścia, w tym naukowe, jeśli wolałyby uniknąć nawiązań do możliwości przenoszenia „wyjątkowych potencjałów” z życia na życie „wewnętrznymi” kanałami, które pracują po śmierci, musiałyby szukać innych dróg „dziedziczenia” posiadanych umiejętności lub przekazywania ich poza „dziedziczeniem”. Jeżeli wykluczony oczywiście zostanie przypadek. Tak to widzę i przyznam, że nie jest mi szczególnie trudno wyobrazić sobie przestrzeń jako nieskończone pole informacji, z którego w różny sposób można byłoby czerpać po urodzeniu, czy też w chwili poczęcia. W końcu astrologia też ma swój własny system na „podglądanie” potencjałów, z którym człowiek przychodzi na świat.

Kwestią zasadniczą pozostaje sposób, w jaki konkretna istota zostaje wyposażona w „wyjątkowy potencjał”. W przypadku uznania, że za klucz mogłaby tutaj posłużyć buddyjska wiedza o „reinkarnacji”, ja trzymałabym się głównie tej wskazówki Berzina:
Trzecia potrzebna rzecz to pewne umiejętności czy też pewien poziom osiągnięciaalbo w trakcie fazy tworzenia praktyki tantrycznej, co oznacza, że jest się w stanie zrobić to, co opisywaliśmy na poziomie wyobraźni bądź też w fazie spełniającej, co oznacza, że jest się faktycznie w stanie zrobić to swoim systemem energii. Tak więc, by uzyskać pewną kontrolę nad swoim odrodzeniem, wystarczy prowadzić tę praktykę w czasie śmierci.
Twierdzisz, że „z tego co pisze Berzin wcale nie wynika, że jeśli ktoś przykładowo ma bardzo silne, autentyczne pragnienie zgłębiania wiedzy, rozwijania jej dopóki tylko będzie to możliwe to taka ,,naukowa linia" inkarnacji nie powstanie samoistnie”. Ja natomiast czytam to, co powyżej napisał Berzin w kontekście medytacji (faza budowania/tworzenia i faza spełniająca), a także wiedzy o bardo, wiedzy o tym, jak buddyzm tybetański opisuje zachowanie się umysłu po śmierci. Gdyby było łatwo i samo się robiło, to ludzie nie musieliby uczyć się o bardo, a takie księgi, jak Tybetańska Księga Umarłych nie miałyby sensu, bo wystarczyłby inteligentny umysł. Tymczasem tak nie jest, poziom rozproszenia i dezorientacji bywa tak wielki, że wystarczą sekundy, by zaprzepaścić szansę na możliwość skierowania umysłu tam, gdzie się chce. Nawet gdy się wie, o co chodzi, nie wystarczy wiedzieć teoretycznie. Berzin pisze o „umiejętnościach”, „poziomie osiągnięcia”, który daje na skutek praktyki możliwość konkretnego zachowania. I teraz pytanie, jak miałaby wyglądać ta praktyka w przypadku osoby nie będącej buddystą. Gdzie i w jaki sposób nauczyłaby się pozostawania w nierozproszeniu pomimo wielu rozpraszających wrażeń, działających z mocą wielokrotnie większą, niż dzieje się to w sytuacji, gdy funkcjonuje ciało? Jakie jest też prawdopodobieństwo, że spontanicznie, bez żadnej kontroli, bez pomocy z zewnątrz w postaci pewnej praktyki, umysł pójdzie tam, gdzie powinien? Piszesz, że w przypadku tulku ta praktyka jest niepotrzebna, tak, ale wtedy, gdy się ją już zapoczątkuje, jak natomiast zostać tulku ten pierwszy raz, w jaki sposób do tego doprowadzić? Ja nie zgłębiam buddyjskich nauk o umieraniu z myślą o tym, żeby stać się tulku, ponieważ mnie samej zbyt wysokim progiem wydaje się już sama umiejętność pozostawania nierozproszonym w sytuacji, gdy wygaszane są kolejno aktywności ciała. No cóż, może buddyzm przejaskrawia rzeczy, może buddyjska wiedza nie jest pełną wiedzą o możliwościach umysłu, może rzeczywiście wystarczy mocno spontanicznie chcieć i pstryk, jest, albo w ogóle osiągać wypracowany wcześniej "wyjątkowy potencjał" zupełnie inną drogą niż ta, o której uczy buddyzm.

To tyle w ramach tego, co zostało dotąd powiedziane i z nieco mizerną próbą wyjścia poza.

Pozdrawiam, gt


Ps. :)
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze: Buddyzm powie o „reinkarnacji”
https://kalachakrablog.wordpress.com/20 ... carnation/
The meaning of Tulku
It seems the Tibetan custom of applying the epithet ‘Tulku’ (Buddha’s Emanation Body) to recognized reincarnations began when devotees used it as an honorary title, but it has since become a common expression.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:
GreenTea pisze:Buddyzm powie o „reinkarnacji”

https://kalachakrablog.wordpress.com/20 ... carnation/
The meaning of Tulku
It seems the Tibetan custom of applying the epithet ‘Tulku’ (Buddha’s Emanation Body) to recognized reincarnations began when devotees used it as an honorary title, but it has since become a common expression.
Ale nie wiem, co chcesz przez to powiedzieć? To prawda, że jest zwyczaj honorowania tym tytułem niezależnie od 'metodycznie' przeprowadzanych poszukiwań i że co drugi napotkany w społecznościach buddymu wadżrajany może okazać się 'tulku', ale praktyka poszukiwań inkarnacji wielkich mistrzów według ściśle określonych reguł również funkcjonuje i dość trudno byłoby mi przyjąć, że wymyślono tę praktykę w związku ze zwyczajem społecznym. Natomiast łatwiej, że w imię podejmowanych prób 'scalania' buddyzmu i odchodzenia od ścisłego tantryzmu starych szkół tybetańskich, próbuje się kwestie związane z tulku nieco osłabiać. Ale to już inny temat dotyczący przyszłości wadżrajany.


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witaj
GreenTea pisze:To prawda, że jest zwyczaj honorowania tym tytułem niezależnie od 'metodycznie' przeprowadzanych poszukiwań i że co drugi napotkany w społecznościach buddymu wadżrajany może okazać się 'tulku', ale praktyka poszukiwań inkarnacji wielkich mistrzów według ściśle określonych reguł również funkcjonuje i dość trudno byłoby mi przyjąć, że wymyślono tę praktykę w związku ze zwyczajem społecznym.
Bo nie wymyślono jej w związku ze zwyczajem społecznym - gdy pojawili się pierwsi tulku /pośród bonpo/ taki zwyczaj nie istniał. Ta kwestia pojawia się o wiele później - najpierw w związku z polityką, a następnie staje się pewnym zwyczajem, jako tytuł honorowy. To trochę tak, jak np obecnie u nas, gdy każdy nauczyciel buddyzmu tybetańskiego, który przyjeżdża na zachód nauczac jest z automatu określany mianem rinpocze.

Pozdrawiam
:14:

ps
zresztą, w tym artykule zlinkowanym przez Leszka, jest też przedstawione skąd się wzięli tulku, więc także nie wiem czemu ma służyc zamieszczenie owego cytatu przez Niego
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

kunzang pisze:ps
zresztą, w tym artykule zlinkowanym przez Leszka, jest też przedstawione skąd się wzięli tulku, więc także nie wiem czemu ma służyc zamieszczenie owego cytatu przez Niego
No właśnie teraz doczytuję to, czego nie zdążyłam wcześniej przeczytać i widzę, że Dalaj Lama bardzo klarownie temat reinkarnacji i tulku wyłożył. Może chodziło w cytowanym przez Leszka fragmencie wyłącznie o to, że samej nazwy zaczęto używać nieco później? Bo jeśli chodzi o stosowane dawniej nazewnictwo, to niewiele wiem na ten temat. Albo po prostu jest to taki rodzaj wprowadzenia do poważniejszej analizy, nawiązujący najpierw do obiegowych opinii (it seems).


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witaj
GreenTea pisze:Może chodziło w cytowanym przez Leszka fragmencie wyłącznie o to, że samej nazwy zaczęto używać nieco później?
Używano nazwy trulpa, a także tulku, oraz kuszie, z tym że, dwie pierwsze odnosiły się do emanacji, a trzecia do inkarnacji. Czyli, tulku może byc nawet kilku naraz, a jako podstawę mają jeden tzw strumień świadomości /są jego emanacjami/, jednak są w pełni autonomicznymi istotami, natomiast kuszie, jest inkarnowaniem się jeden do jednego.

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

kunzang pisze:
GreenTea pisze:Może chodziło w cytowanym przez Leszka fragmencie wyłącznie o to, że samej nazwy zaczęto używać nieco później?
Używano nazwy trulpa, a także tulku, oraz kuszie, z tym że, dwie pierwsze odnosiły się do emanacji, a trzecia do inkarnacji. Czyli, tulku może byc nawet kilku naraz, a jako podstawę mają jeden tzw strumień świadomości /są jego emanacjami/, jednak są w pełni autonomicznymi istotami, natomiast kuszie, jest inkarnowaniem się jeden do jednego.
O! I właśnie o to Leszkowi chodziło - o podzielenie się informacją na temat.
Każdy z tego skorzystał. Dziękuję :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam

GreenTea - natknąłem się właśnie na ciekawy artykuł /wykład?/ XVII Karmapy tyczący się Twej tradycji, gdzie na końcu jest szerzej wyjaśniona kwestia trulpa, tulku i kuszie: Pochodzenie linii kagju, etymologia nazw linii Karmapy i kim jest „tulku”.

Pozdrawiam
:14:

ps
w ogóle, sporo ciekawych informacji tyczących się kagyu jest na tej stronie
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Diamentum pisze: O! I właśnie o to Leszkowi chodziło - o podzielenie się informacją na temat.
Każdy z tego skorzystał. Dziękuję :)
:) :)
Green Tea pisze:Ja bym ujęła to w ten sposób, buddyzm wypracował pewną nomenklaturę słowną, za pomocą której wyjaśnia kompleksowo własny punkt widzenia na świat, organizmy żywe, umysł, cierpienie, cel i sposoby buddyjskiej praktyki. Ten punkt widzenia, nawet gdy wydaje się pozostawać zbieżny z niektórymi odkryciami nauki, zawsze będzie przedstawiany po buddyjsku, co nie oznacza jednak, że zjawiska, do których się odnosi, nie mogą wydarzać się również poza nim – w końcu jest to pewien opis odnoszący się do całego świata i wszystkich w nim istot niezależnie od tego, czy są praktykującymi buddystami.
http://www.lionsroar.com/christof-koch- ... ture-mind/

,,On i Dalajlama debatowali na temat neurologii i umysłu przez cały dzień. Mieli różne podejścia. Koch oferował współczesne teorie naukowe na ten temat, a Jego Świątobliwość odpowiedział starożytnymi buddyjskimi naukami. Jednak pod koniec dyskusji, dwaj myśliciele zgodzili się w prawie każdym punkcie. ...
W swojej pracy nad świadomością, Koch współpracuje z naukowcem Giulio Tononi. Tononi jest ojcem najpopularniejszej nowoczesnej teorii świadomości, o nazwie Integrated Information Theory (IIT), którą Koch kiedyś nazwał "jedyną naprawdę obiecujące fundamentalną teoria świadomości."
Teoria Tononi stwierdza, że świadomość pojawia się w systemach fizycznych, które zawierają wiele różnych i bardzo współzależnych ze sobą części informacji."

:)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witaj
leszek wojas pisze: :) :)
Extra - a byłoby super, gdybyś jeszcze pamiętał o tłumaczeniu cytatu na polski - za co z góry na przyszłośc dziękuję :namaste:

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:Witaj
leszek wojas pisze: :) :)
Extra - a byłoby super, gdybyś jeszcze pamiętał o tłumaczeniu cytatu na polski - za co z góry na przyszłośc dziękuję :namaste:
Pozdrawiam
:14:
Staram się pamiętać o tym, właśnie przetłumaczyłem przed chwilą.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze: Ja natomiast czytam to, co powyżej napisał Berzin w kontekście medytacji (faza budowania/tworzenia i faza spełniająca), a także wiedzy o bardo, wiedzy o tym, jak buddyzm tybetański opisuje zachowanie się umysłu po śmierci. Gdyby było łatwo i samo się robiło, to ludzie nie musieliby uczyć się o bardo, a takie księgi, jak Tybetańska Księga Umarłych nie miałyby sensu, bo wystarczyłby inteligentny umysł.
....
jak natomiast zostać tulku ten pierwszy raz, w jaki sposób do tego doprowadzić?
,,Aby to zrobić, nie trzeba być więc Buddą. Nie trzeba nawet mieć bezpośredniego doświadczenia pustki, czy rzeczywistości. Oczywiście, trzeba mieć pewne jej zrozumienie, ale nie musi to być bezpośrednie niekonceptualne doświadczenie pustki. Tak więc zapoczątkowanie linii tulku nie jest aż tak bardzo trudne." (Berzin)
Takie księgi były pisane dla Tybetańczyków i ludzi z tamtego obszaru geograficznego i historycznego. Były pisane dla ówczesnego odbiorcy. Nie były pisane dla ludzi Zachodu.
GreenTea pisze: Gdzie i w jaki sposób nauczyłaby się pozostawania w nierozproszeniu pomimo wielu rozpraszających wrażeń, działających z mocą wielokrotnie większą, niż dzieje się to w sytuacji, gdy funkcjonuje ciało? Jakie jest też prawdopodobieństwo, że spontanicznie, bez żadnej kontroli, bez pomocy z zewnątrz w postaci pewnej praktyki, umysł pójdzie tam, gdzie powinien?
Jesli ktoś ma na przykład bardzo silny związek z muzyką, większość swojego życia związał z muzyką, żył tym na codzień to jego umysł będzie za tym samoistnie podążał? Można chyba powiedzieć, że w swoim życiu mocno przećwiczył i utrwalił ten związek.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:,,Aby to zrobić, nie trzeba być więc Buddą. Nie trzeba nawet mieć bezpośredniego doświadczenia pustki, czy rzeczywistości. Oczywiście, trzeba mieć pewne jej zrozumienie, ale nie musi to być bezpośrednie niekonceptualne doświadczenie pustki. Tak więc zapoczątkowanie linii tulku nie jest aż tak bardzo trudne." (Berzin)
Hej :)

nie wycięłam tego fragmentu, gdy cytowałam Berzina, również został uwzględniony, bo wszystkie zdania z cytatu czytam razem, stanowią dla mnie całość. Zwróć uwagę na zdanie: "Aby to zrobić, nie trzeba być więc Buddą". No właśnie, nie trzeba, bodhisattwowie nie są Buddami, a mogą być tulku. Ale już "pewne zrozumienie" tego, czym jest pustka, trzeba mieć. I według mnie, ten kto czegoś w swoim życiu nie zrobi, żeby przybliżyć się do tego, na co wskazuje bodhiczitta i buddyjskie nauki o pustce (załóżmy, że niekoniecznie poprzez praktykowanie buddyzmu), raczej kiepskie ma szanse na bycie tulku.

leszek wojas pisze:Takie księgi były pisane dla Tybetańczyków i ludzi z tamtego obszaru geograficznego i historycznego. Były pisane dla ówczesnego odbiorcy. Nie były pisane dla ludzi Zachodu.
Co chcesz przez to powiedzieć? Czy to, że ludzie Zachodu nie potrzebują wsparcia tego typu, bo poradzą sobie sami? No, tutaj to raczej powątpiewałabym, są inteligentni to fakt, ale starość, choroby i śmierć są dla nich dość problematyczne, a ta ostatnia to raczej w ogóle kwalifikowana jest do tabu. Owszem, to ważne, w jaki sposób się żyje w młodym i zdrowym ciele, ale z punktu widzenia karmy istotne jest też, jak człowiek się starzeje, jak radzi sobie z chorobami i niesprawnościami, a w końcu: w jaki sposób umiera.

leszek wojas pisze:Jesli ktoś ma na przykład bardzo silny związek z muzyką, większość swojego życia związał z muzyką, żył tym na codzień to jego umysł będzie za tym samoistnie podążał? Można chyba powiedzieć, że w swoim życiu mocno przećwiczył i utrwalił ten związek.
Muzyka jest tutaj, w tym świecie. Może pojawić się także w początkowym czasie po śmierci, bo według tej wiedzy, którą ja posiadam, w tym początkowym czasie umysł jest jeszcze związany z poprzednim życiem, co ja przekładam na zdolność funkcjonowania jako zapamiętana umysłowa całość. Potem wyobrażam sobie, że ta całość ulega rozproszeniu i włącza się w ogólny nurt karmiczny z wielu żywotów. Również wyobrażam sobie, że nie jest to nurt, który cechuje ciągłość, lecz który funkcjonuje na podobnej zasadzie jak świat materialny złożony z cząstek elementarnych (oczywiście "cząstki" są innej natury). Z tego nurtu wyłonią się ponownie jakieś przeważające w nim tendencje, ale oblicz z nich prawdopodobieństwo ponownego zetknięcia się z muzyką osoby, która nie jest tulku, jeśli w grę wchodzi ogromna liczba żywotów. Sądzę, że nawet w przypadku tulku trudno byłoby takie prawdopodobieństwo obliczyć, jeśli nie zostanie odszukany przez kogoś, kto wykształci go na muzyka (albo przynajmniej nie odrodzi się w warunkach, w których talent muzyczny będzie mógł rozwinąć).

I jeszcze raz upieram się tutaj przy swoim, że do zapoczątkowania odrodzeń jako tulku, jeśli trzymać się wskazówek buddyjskich (inne nie są mi znane), niezbędny jest pewien wysiłek dający na wyjściu przytomność i spokój umysłu w chwili śmierci, a także wystarczające nagromadzenie dobrych wrażeń, które nie ustąpią pod naporem cierpienia, negatywnych emocji, pomieszanych koncepcji - mogących łatwo i szybko przeszkodzić w osiągnięciu właściwego celu.


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

kunzang pisze:GreenTea - natknąłem się właśnie na ciekawy artykuł /wykład?/ XVII Karmapy tyczący się Twej tradycji, gdzie na końcu jest szerzej wyjaśniona kwestia trulpa, tulku i kuszie: Pochodzenie linii kagju, etymologia nazw linii Karmapy i kim jest „tulku”.
Dzięki :)


A odnośnie tego fragmentu z artykułu:
Tulku z kolei może być wielu i dlatego często się mówi, że jeden mistrz odrodził się w postaci kilku tulku, którzy są manifestacją jego ciała, mowy, umysłu, aktywności, właściwości itp. Tego rodzaju mnogie manifestacje mogą się jednak wyłonić jedynie z mistrzów o bardzo wysokim poziomie urzeczywistnienia.
dorzucę jeszcze uwagę Dalajlamy, którą Berzin zamieścił w postscriptum do wykładu „Kierowanie odrodzeniem się: tybetański system tulku”:
Jego Świątobliwość Dalajlama wyjaśnił w odniesieniu konkretnie do jego własnej linii Dalajlamów, że kolejni następcy danej linii tulku, nie muszą koniecznie być kolejnymi następcami tego samego mentalnego kontinuum. Ludzie, którzy mają mocny związek z jakimś wielkim duchowym nauczycielem, na przykład będąc jego bliskim uczniem, w oparciu o mocną bodhiczittę, modlitwy i nagromadzenie pozytywnego potencjału, mogą odrodzić się jako emanacja tulku takiego mistrza. Na przykład, ktoś taki mógłby się modlić, aby móc dalej kontynuować pracę swego mistrza. Zatem gdy wielcy duchowi nauczyciele odradzają się w kilku ciałach w tym samym mniej więcej czasie (jako aspekty ciała, mowy i umysły), tacy tulku są bez wątpienia indywidualnymi istotami o indywidualnych mentalnych kontinuach. Wszyscy oni muszą być osobami o silnych duchowych związkach z danym mistrzem i musieli mieć intensywne pragnienie kontynuowania jego duchowej aktywności.
Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze: Co chcesz przez to powiedzieć? Czy to, że ludzie Zachodu nie potrzebują wsparcia tego typu, bo poradzą sobie sami? No, tutaj to raczej powątpiewałabym
:) Dokładnie to co powiedziałem - ,,Takie księgi były pisane dla Tybetańczyków i ludzi z tamtego obszaru geograficznego i historycznego. Były pisane dla ówczesnego odbiorcy. Nie były pisane dla ludzi Zachodu."
Podam analogię - ktoś pod wpływem ksiąg napisanych (podobno) w I/II w n.e. na Bliskim Wschodzie może stwierdzić: a czy ludzie Zachodu i Tybetańczycy nie potrzebują wsparcia Chrystusa jedynego zbawcy ludzkości bo poradzą sobie sami? No, tutaj to raczej powątpiewał(a)bym.
GreenTea pisze: Potem wyobrażam sobie, że ta całość ulega rozproszeniu i włącza się w ogólny nurt karmiczny z wielu żywotów. Również wyobrażam sobie, że nie jest to nurt, który cechuje ciągłość, lecz który funkcjonuje na podobnej zasadzie jak świat materialny złożony z cząstek elementarnych (oczywiście "cząstki" są innej natury).
To nie stajemy wtedy przed Stwórcą rozproszeni bądź nie? Myślisz, że to jest tylko czyjeś wyobrażenie?

Pozdrawiam :)
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:To nie stajemy wtedy przed Stwórcą rozproszeni bądź nie? Myślisz, że to jest tylko czyjeś wyobrażenie?
Sorry, odnosiłam się wyłącznie do poglądu buddyjskiego wykładanego w mojej szkole, użyłam słowa 'wyobrażenie' jedynie w tym sensie, w jakim wyobrażam sobie to, co słyszę od nauczycieli. Poszukam stosownych cytatów w wolnej chwili.

Co do Tybetańskiej Księgi Umarłych, tak, nie jest wykorzystywana praktycznie przez ludzi z Zachodu, ale praktykuje się np. medytację Amithaby i robi dla zmarłych praktykę Phowa.


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witaj
GreenTea pisze:Co do Tybetańskiej Księgi Umarłych, tak, nie jest wykorzystywana praktycznie przez ludzi z Zachodu, ale praktykuje się np. medytację Amithaby i robi dla zmarłych praktykę Phowa.
Praktykuje się także Szitro, które do tego o czym mówi T.K.U. odnosi się w bezpośredni sposób.

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
leszek wojas pisze:To nie stajemy wtedy przed Stwórcą rozproszeni bądź nie? Myślisz, że to jest tylko czyjeś wyobrażenie?
Sorry, odnosiłam się wyłącznie do poglądu buddyjskiego wykładanego w mojej szkole
Czyli do poglądu diamentowo-drożnego :)
A ja odniosłem się do kwestii powątpiewania co do potrzeby wsparcia u ludzi Zachodu.
Jak się im w taki sposób sprawę przedstawi (na podstawie starożytnej tybetańskiej księgi) to wyjdzie na to, że potrzebują takiego wsparcia. Ale jak się im inaczej sprawę przedstawi (na podstawie innej starożytnej księgi) to wyjdzie na to, że też potrzebują ale innego wsparcia.
Więc jak jest naprawdę z ich potrzebą wsparcia? Poradzą sobie czy nie? :)
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Więc jak jest naprawdę z ich potrzebą wsparcia? Poradzą sobie czy nie? :)
Przestałam rozumieć o czym rozmawiamy. Buddyści polegają przede wszystkim na swojej praktyce i na sobie samym, nie oczekują wsparcia, raczej chcą sami wspierać (np. poprzez TKU i medytacje), praktykę Phowa mogą wykonać również sami dla siebie. W całej naszej rozmowie odniosłam się wyłącznie do kwestii pewnego wysiłku, który należy samodzielnie włożyć w osiągnięcie poziomu tulku, przy czym zastrzegłam, że sugeruję się tutaj wyłącznie buddyjskim podejściem. To nie oznacza przecież, że w inny sposób rzeczy nie miałyby się również wydarzać z podobnym lub odmiennym efektem.


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
leszek wojas pisze:Więc jak jest naprawdę z ich potrzebą wsparcia? Poradzą sobie czy nie? :)
Przestałam rozumieć o czym rozmawiamy.
O tym rozmawiamy:
GreenTea pisze:Co chcesz przez to powiedzieć? Czy to, że ludzie Zachodu nie potrzebują wsparcia tego typu, bo poradzą sobie sami? No, tutaj to raczej powątpiewałabym
Piszesz ogólnie o ludziach Zachodu sugerując, że bez tego typu wsparcia sobie nie poradzą.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witaj
leszek wojas pisze:Więc jak jest naprawdę z ich potrzebą wsparcia? Poradzą sobie czy nie? :)
Równie dobrze, można by zapytac, czy ludzie zachodu poradzą sobie bez wsparcia buddyzmu - radzą sobie bez tego oczywiście, tylko... że nie w kontekście ustania cierpienia, tu sobie nie radzą. Podobnie jest z kwestią wpływu na swe kolejne tzw odrodzenie, nie radzą sobie z tym, bo w ogóle nie wiedzą w czym rzecz /nawet czegoś takiego nie zakładają/.

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

kunzang pisze:Równie dobrze, można by zapytac, czy ludzie zachodu poradzą sobie bez wsparcia buddyzmu - radzą sobie bez tego oczywiście, tylko... że nie w kontekście ustania cierpienia, tu sobie nie radzą
:)
Równie dobrze można by zapytać, czy Tybetańczycy poradzą sobie bez wsparcia chrześcijaństwa - radzą sobie bez tego oczywiście, tylko...że nie w kontekście zbawienia, tu ,,powątpiewałbym" czy sobie radzą
:)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witaj
leszek wojas pisze:Równie dobrze można by zapytać, czy Tybetańczycy poradzą sobie bez wsparcia chrześcijaństwa - radzą sobie bez tego oczywiście, tylko...że nie w kontekście zbawienia, tu ,,powątpiewałbym" czy sobie radzą :)
Ze zbawieniem rozumianym tak, jak rozumieją je chrześcijanie, a więc, jako aktem wybawienia ludzi przez Boga, rzecz jasna sobie nie radzą. I nie muszą, bo o tym wg chrześcijan, ich Bóg /chrześcijan, znaczy/ decyduje za nich /Tybetańczyków, znaczy/.

Pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Piszesz ogólnie o ludziach Zachodu sugerując, że bez tego typu wsparcia sobie nie poradzą.
Nie ogólnie o ludziach Zachodu, a o tych ludziach Zachodu, którzy praktykują buddyzm (lub aspirują do efektów osiąganych na skutek buddyjskiej praktyki). Od samego początku rozwijam wyłącznie pogląd buddyjski i z jego perspektywy przyglądam się kwestii tulku.

Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze: Nie ogólnie o ludziach Zachodu, a o tych ludziach Zachodu, którzy praktykują buddyzm
Odniosłaś się w ten sposób do mojego stwierdzenia:
GreenTea pisze:
leszek wojas pisze:Takie księgi były pisane dla Tybetańczyków i ludzi z tamtego obszaru geograficznego i historycznego. Były pisane dla ówczesnego odbiorcy. Nie były pisane dla ludzi Zachodu.
Co chcesz przez to powiedzieć? Czy to, że ludzie Zachodu nie potrzebują wsparcia tego typu, bo poradzą sobie sami? No, tutaj to raczej powątpiewałabym, są inteligentni to fakt, ale starość, choroby i śmierć są dla nich dość problematyczne, a ta ostatnia to raczej w ogóle kwalifikowana jest do tabu. Owszem, to ważne, w jaki sposób się żyje w młodym i zdrowym ciele, ale z punktu widzenia karmy istotne jest też, jak człowiek się starzeje, jak radzi sobie z chorobami i niesprawnościami, a w końcu: w jaki sposób umiera.
ja pisałem ogólnie o ludziach Zachodu. Taki był kontekst.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Odniosłaś się w ten sposób do mojego stwierdzenia:
GreenTea pisze:
leszek wojas pisze:Takie księgi były pisane dla Tybetańczyków i ludzi z tamtego obszaru geograficznego i historycznego. Były pisane dla ówczesnego odbiorcy. Nie były pisane dla ludzi Zachodu.
Co chcesz przez to powiedzieć? Czy to, że ludzie Zachodu nie potrzebują wsparcia tego typu, bo poradzą sobie sami? No, tutaj to raczej powątpiewałabym, są inteligentni to fakt, ale starość, choroby i śmierć są dla nich dość problematyczne, a ta ostatnia to raczej w ogóle kwalifikowana jest do tabu. Owszem, to ważne, w jaki sposób się żyje w młodym i zdrowym ciele, ale z punktu widzenia karmy istotne jest też, jak człowiek się starzeje, jak radzi sobie z chorobami i niesprawnościami, a w końcu: w jaki sposób umiera.
Tak, ale Twoje stwierdzenie pojawiło się po moim dłuższym wywodzie :) :
GreenTea pisze:Ja natomiast czytam to, co powyżej napisał Berzin w kontekście medytacji (faza budowania/tworzenia i faza spełniająca), a także wiedzy o bardo, wiedzy o tym, jak buddyzm tybetański opisuje zachowanie się umysłu po śmierci. Gdyby było łatwo i samo się robiło, to ludzie nie musieliby uczyć się o bardo, a takie księgi, jak Tybetańska Księga Umarłych nie miałyby sensu, bo wystarczyłby inteligentny umysł. Tymczasem tak nie jest, poziom rozproszenia i dezorientacji bywa tak wielki, że wystarczą sekundy, by zaprzepaścić szansę na możliwość skierowania umysłu tam, gdzie się chce. Nawet gdy się wie, o co chodzi, nie wystarczy wiedzieć teoretycznie. Berzin pisze o „umiejętnościach”, „poziomie osiągnięcia”, który daje na skutek praktyki możliwość konkretnego zachowania. I teraz pytanie, jak miałaby wyglądać ta praktyka w przypadku osoby nie będącej buddystą. Gdzie i w jaki sposób nauczyłaby się pozostawania w nierozproszeniu pomimo wielu rozpraszających wrażeń, działających z mocą wielokrotnie większą, niż dzieje się to w sytuacji, gdy funkcjonuje ciało? Jakie jest też prawdopodobieństwo, że spontanicznie, bez żadnej kontroli, bez pomocy z zewnątrz w postaci pewnej praktyki, umysł pójdzie tam, gdzie powinien?
leszek wojas pisze:ja pisałem ogólnie o ludziach Zachodu. Taki był kontekst.
Kto i kiedy zmienił kontekst? ;)


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
Kto i kiedy zmienił kontekst?
W tym wątku nie było jednego kontekstu dyskusji. Poszczególne osoby miały zapewne własne konteksty. Ale odnosząc się bezpośrednio do czyjegoś stwierdzenia to kontekst tego stwierdzenia jest ważny inaczej odpowiada się nie na temat :).
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:Ale odnosząc się bezpośrednio do czyjegoś stwierdzenia to kontekst tego stwierdzenia jest ważny inaczej odpowiada się nie na temat :).
No właśnie. :)

Nie mam złudzeń, z pewnością to ja jestem tym tajemniczym kimś, kto nie odniósł się bezpośrednio do czyjegoś stwierdzenia. Wesprę się zatem na pociechę jeszcze tym jednym cytatem z A. Berzina:

Poproszono mnie, abym tego wieczora powiedział kilka słów o tym, w jaki sposób można pokierować swym odrodzeniem. Rzecz jasna, nie chodzi tu o to, aby odrodzić się jako bogaty właściciel wspaniałej nadmorskiej willi wypełnionej liczną służbą, lecz raczej o odrodzenie jakie może mieć miejsce w systemie reinkarnowanych lamów istniejącym w buddyzmie tybetańskim.

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
ethan
Senior User
Posty: 842
Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Wspólnota Dzogczen
Lokalizacja: Czysta Kraina

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: ethan »

leszek wojas pisze:Galileusz (Galileo Galilei) włoski astronom, matematyk, fizyk, filozof uważany za prekursora współczesnej fizyki, urodził się 15 lutego 1564 i zmarł 8 stycznia 1642.
Isaac Newton angielski fizyk, matematyk, astronom, filozof, alchemik. Odkrywca zasad dynamiki, prawa powszechnego ciążenia, twórca mechaniki klasycznej urodził się rok po śmierci Galileusza - 4 stycznia 1643 (inna data narodzin - 25 grudzień 1642).
Newton był kontynuatorem myśli Galileusza - pomiary Galileusza posłużyły Newtonowi za podstawę do sformułowania praw ruchu.
Dokładnie 300 lat po śmierci Galileusza 8 stycznia 1942 urodził się Stephen Hawking brytyjski astrofizyk, kosmolog i fizyk teoretyk.
Hawking wielokrotnie podkreślał ten fakt (narodzin 300 lat po Galileuszu) jak również poczucie związku z postacią Galileusza.
Jeśli chodzi o rozwój nauki to istnieją tu niewątpliwie podobieństwa do buddyjskich linii przekazu czy kontynuacji - następcy korzystają z wiedzy, nauk swoich poprzedników i rozwijają je. W historii nauki często podkreśla się tego rodzaju influencje wskazując na istnienie linii kontynuatorów w jakiejś dziedzinie nauki.

Co sądzicie o tego rodzaju analogiach? :)
Moze dorzuce swoje 3 grosze w temacie. Nie jestem wprawdzie pewien Leszek, czy pytales o to, czy to mozliwe zeby Galileusz, Newton i Hawking, byli nastepujaca po sobie jedna inkarnacja "jednej osoby", czy tez o po prostu luzny, aczkolwiek wazny zwiazek miedzy nimi.

Wedlug mnie, w swietle nauk buddyjskich, obie opcje maja racje bytu. Oczywiscie nie sposob sprawdzic czy Hawking jest inkarnacja Newtona, a wczesniej Galileusza, aczkolwiek jest to mozliwe, bo niby dlaczego nie mialoby byc? Mozliwe, aczkolwiek malo prawdopodobne, ale.... Wspominalem juz kiedys na forum taka new age'owa ksiazke Michael'a Newtona (zbienosc nazwisk przypadkowa) pod tytulem Wędrówki Dusz, w ktorej ludzie poddawani sa pewnego rodzaju regresji hipnotycznej, w ktorej cofaja sie do przeszlych zyc, a takze do okresu w "swiecie duchowym" pomiedzy poszczegolnymi narodzeniami, i genaralnie, z tego co mowia, to dusze, same wybieraja sobie takie zycie na ziemii, jakie najbardziej mogloby posluzyc ich dalszemu rozwojowi, emocjonalnemu, jak i duchowemu.

Natomiast z punktu widzenia buddyzmu, z tego co sie orientuje przynajmniej, sa to co najwyzej pobozne zyczenia, wishful thinking. Tutaj bardziej jest tak, ze to karma "rzuca" czujaca istote w kolejne odrodzenie i nie ma zmiluj. Chociaz tez to nie jest tak, ze jest to zupelnie losowe itd. itp. tylko jak najbardziej w oparciu o wczesniejsze odrodzenia i zwiazki karmiczne z innymi istotami, czy ze np. jak to sie mowi w buddyzmie tybetanskim, ze jesli ktos jest zainteresowany i praktykuje wadzrajane, to jak najbardziej mial juz z tym stycznosc w poprzednich zywotach. W wadzrajanie mowi sie takze, ze jogin solidnie podazajacy sciezka, osiagnie oswiecenie, najpozniej w ciagu szesnastu zywotow, no a zeby jednak tak sie stalo, to wiadomo, musi odradzac sie tam gdzie warunki do praktykowania wadzrajany sa obecne, tzn. jest nauczyciel, ktory naucza itd.. I jako tako, nie wiedze powodu dlaczego nie mialoby to miec odniesienia w innych "liniach przekazu" jak to podales np. tutaj, w linii przekazu nauki, oczywiscie tylko na tyle, na ile komus pozwoli jego karma, ale jesli ktos zebral wystarczajaca ilosc zaslugi, to dlaczego nie.

Fragment z ksiazki "Wedrowki dusz":
Dr N. - Kiedy patrzysz na możliwe przyszłe wcielenia, jaka jest data na Ziemi?
P. (z ociąganiem) - Jest rok... 1956 i większość moich przyszłych kandydatów to jeszcze nastolatki. O ile Krąg
mi pozwoli, będę chciał ich sprawdzić przed i po tym właśnie roku.
Dr N. - A więc Krąg daje ci możliwość stania się różnymi ludźmi, którzy narodzili się w tym samym relatywnym czasie ziemskim?
P. - Aha, mogę zobaczyć, czy będę do nich pasował - sprawdzić ich rodziców i posiadany przez nich talent, coś w tym rodzaju (decyduje się). Chcę do Nowego Jorku.
Dr N. - Czy sądzisz, że dostatecznie starannie przyjrzałeś się innym miastom?
P. (niecierpliwie) - Tak - nie chcę ich.
Dr N. - Zaczekaj. Co by było, gdyby spodobał ci się jakiś student z Oslo, a chciałbyś mieszkać w Nowym Jorku?
P. (śmieje się) - Istotnie, jest pewna obiecująca dziewczyna w Los Angeles, ale ja i tak chcę wybrać Nowy Jork.
Dr N. - No dobrze, przejdźmy dalej. Skoro twój czas w Kręgu powoli się kończy, podaj mi szczegóły możliwego wyboru twojego kolejnego życia.
P. - Udaję się do Nowego Jorku i będę muzykiem. Nadal jeszcze próbuję wybierać między kilkoma osobami, ale myślę, że zdecyduję się na (przestaje się śmiać) tłustawego chłopca obdarzonego wielkim talentem. Jego ciało nie będzie wprawdzie tak wytrzymałe, jak moje ostatnie, ale za to odniosę korzyść z posiadania bogatych rodziców, którzy będą mnie nieustannie zachęcali do ćwiczeń.
Dr N. -Czy pieniądze są ważne?
P - Wiem, że to brzmi... bardzo samolubnie... ale w ostatnim życiu brakowało mi pieniędzy. Jeżeli chcę wyrażać piękno muzyki i dawać radość sobie i innym, potrzebuję odpowiedniego wykształcenia i wsparcia majętnych rodziców, inaczej niczego nie osiągnę... Na tyle siebie znam.
Dr N. - Gdyby nie spodobała ci się żadna z możliwości przedstawionych przez Krąg, czy mógłbyś poprosić o pokazanie ci innych jeszcze miejsc i ludzi?
P. - To nie jest konieczne, przynajmniej dla mnie. Zaoferowano mi dostatecznie dużo.
kunzang pisze:/.../ do terminologii tulku, która jest martwa, ponieważ zarżnął ją nepotyzm i polityka. /.../ze swej strony uważam, że pojawiają się tulku, lecz obecnie w tym morzu tulku - gdzie już wystarcza, aby jeden lama rozpoznał, że dane dziecko, jako poprzednia manifestacja, było jakimś nauczycielem, joginem czy mistrzem, by status tulku mu nadano - faktycznych tulku jest tylu, co kot napłakał. no i nie jestem przeciwny funkcji tulku, jestem jednak przeciwny zinstytucjonalizowanej formie tulku z jednej strony, a z drugiej, określaniu kogoś mianem tulku, zanim się jeszcze wykazał swą postawą i działaniem.
Cos w tym jest, ze w dzisiejszych czasach kali yugi bardziej przypomina to, jak mowi moj nauczyciel tzw. Dharma biznes, jednak dopoki dopoty wsrod tego zalewu ciagle rozpoznawani sa ci prawdziwi tulku, jest to tradycja wciaz bardzo zywa. A i zdaje sie, ze takze Twoj nauczyciel slusznie najpierw zostal rozpoznany, a teraz manifestuje wlasciwosci tzw. prawdziwego tulku :)
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oce­niaj suk­ce­su człowieka po tym jak wy­soko się wspiął, lecz jak wy­soko od­bił się od dna.”
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
leszek wojas pisze:(...)
The meaning of Tulku
It seems the Tibetan custom of applying the epithet ‘Tulku’ (Buddha’s Emanation Body) to recognized reincarnations began when devotees used it as an honorary title, but it has since become a common expression.
Tłumaczenie na polski, plus trochę więcej:

''Znaczenie tulku
Wydaje się, że Tybetańczycy zaczęli używać określenia „tulku” (ciało emanacji Buddy) na znak szacunku wobec rozpoznanych inkarnacji, z czasem jednak słowo to spowszedniało.
(...)
Istnieją trzy rodzaje „ciała emanacji”: pierwszy, „najwyższy” to historyczny Budda, manifestujący dwanaście czynów, takich jak przyjście na świat w wybranym przez siebie miejscu; drugi, „artystyczny”, służący innym jako rzemieślnik, malarz i tak dalej; oraz trzeci, „inkarnowany”, pojawiający się w rozmaitych postaciach – ludzi, bóstw, rzek, mostów, roślin leczniczych, drzew – by pomagać czującym istotom. Inkarnacje duchowych mistrzów nazywane w Tybecie „tulku” należą do kategorii trzeciej. Zdarzają się wśród nich prawdziwe „inkarnowane ciała emanacji” Buddów, lecz nie musi dotyczyć to wszystkich. Pośród tybetańskich tulku mogą być wcielenia najwyższych Bodhisattwów, Bodhisattwów na ścieżkach nagromadzenia i przygotowania oraz mistrzów, którzy w sposób oczywisty nie wkroczyli jeszcze na ścieżkę Bodhisattwy. Tytuł „tulku” nadaje się więc inkarnowanym Lamom na podstawie podobieństwa do Przebudzonych lub związku z ich pewnymi przymiotami.

Jak powiada Dziamjang Khjence Łangpo: „Reinkarnacja zachodzi po śmierci poprzednika, emanacja zaś to manifestacja bez odejścia źródła”.''

całośc po polsku, tutaj: Dalajlama: oświadczenie sprawie kolejnego odrodzenia''

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

http://tricycle.org/trikedaily/time-for ... ur-tulkus/
Dzisiaj, rzeczywistość jest taka, że ​ chociaż te dzieci mogą być autentycznymi Tulku, wielu z nich nawet nie nauczyło się wycierać swojego nosa, nie mówiąc już o manifestowaniu wszystkich nienaruszonych cech swoich poprzednich wcieleń takich jak wszechwiedza.

Przejście z jednego życia do drugiego nie jest jak przejście z jednego pomieszczenia do drugiego. Były ogromne zmiany w czasie, co wymaga nowych form kształcenia, jeśli ci Tulku mają zamanifestować swoją prawdziwą naturę i cechy. Ślepe uwielbienie ucznia, często wynikające z uprzedzeń kulturowych, ukrywa przed nami konieczność ponownego przeanalizowania szkolenie tych młodych Tulku którego faktycznie potrzebują.

W rzeczywistości, to warto zauważyć, że ci Tulku często nie są w ogóle oryginalnymi reinkarnacjami, ale jest im przypisywana etykieta "Tulku" jako dziecku z aspiracją, że będzie to korzystne dla nich i innych. W takich przypadkach, określenie "Tulku" może być po prostu symboliczną etykietą, które na pewno nie zamanifestuje się bez odpowiedniego treningu.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

(...) I have to say that personally, I have no judgment about what Jamgon Kongtrul Rinpoche is doing. Though I have no direct knowledge of him, I have heard a lot of great things about him, and for many reasons have the deep aspiration and hope that he will truly shine forth.

(...) Muszę powiedzieć, że osobiście nie mam zdania na temat tego, co robi Dziamgon Kongtrul Rinpocze. Choć brakuje mi dokładnej wiedzy, słyszałem o nim wiele wspaniałych rzeczy i z wielu powodów mam głębokie aspiracje i nadzieję, że on prawdziwie zalśni.
Odnośnie Dziamgona Kongtrula Rinpocze. Z jednej strony nie opuszcza mnie wrażenie wyjątkowości i być może dużego znaczenia tego, co zrobił, z drugiej zaś, przychodzi mi na myśl, że w jego przypadku, biorąc pod uwagę poprzednią inkarnację, a także wcześniejsze zasługi dla ruchu Rime, reakcja na sztywne wzorce kulturowe i przejawy separacji nie powinna akurat dziwić, bo bardzo możliwe, że właśnie ten potencjał przede wszystkim przeniósł z życia na życie. Jeśliby zaskoczył w jakiś sposób swoich nauczycieli/wychowawców zachowaniem, to z kolei ja również czułabym się zaskoczona, gdyż według mnie, należało brać pod uwagę specyfikę poprzednich doświadczeń i ich ewentualną wagę w następnym życiu.


Czytałam wpisy Dziamgona Kongtrula na fb w dniu, gdy zdecydował się publicznie ujawnić, że rezygnuje z dotychczasowego życia i postanawia je zmienić. Jeśli dobrze zrozumiałam, chodziło mu o warunki, w których mądrość, współczucie i dojrzałość tulku mogłyby się w pełni i naprawdę przejawić. O tych warunkach decydowali dotąd inni, a teraz on sam chciałby wziąć za nie odpowiedzialność. Możliwe, że 21 lat w jego przypadku to jeszcze 'smarkateria', ale w świetle prawa niekoniecznie. Wydał mi się odważny i szczery w tym, co napisał, odkrył nie tylko własne myśli i uczucia, również poniekąd zdemaskował system, co w gruncie rzeczy utorowało drogę do dalszych dyskusji o kształceniu i wychowaniu tulku (patrz: wypowiedź Dzongsara).


Przy okazji, warto zwrócić uwagę na fakt, że systemy przekazywania nauk buddyjskich we współczesnym świecie, szczególnie zachodnim buddystom, borykają się z podobnymi problemami. I, paradoksalnie, im mniej tradycyjny pozostaje sposób nauczania buddyzmu, tym nieraz więcej do tego sposobu zastrzeżeń, nieufności, podejrzeń o brak ścisłego z buddyzmem związku. Podczas, gdy przykłady, na które wskazuje Dzongsar Dziamjang Czientse Rinpocze, pokazują, że nie zawsze przestrzeganie ścisłej tradycji z pominięciem uwarunkowań współczesności przekłada się na rzeczywisty pożytek.


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
paradoksalnie, im mniej tradycyjny pozostaje sposób nauczania buddyzmu, tym nieraz więcej do tego sposobu zastrzeżeń, nieufności, podejrzeń o brak ścisłego z buddyzmem związku
Wydaje mi się to raczej dość typowe. Zdecydowanie chyba trudniej jest zgłaszać zastrzeżenia co do merytoryki niż oceniać czy coś jest w (czyimś wyobrażeniu) buddyzmem - czy to jeszcze jest buddyzm czy już nie czyli dyskusja o nazwę. Klasyczny argument to: a róbcie sobie co chcecie tylko nie nazywajcie tego buddyzmem :). Dobrym przykładem są tu ostatnie dyskusje na facebooku o tym czy Bon to buddyzm.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

,,Being an incarnate tulku is really like being put into one of the most unimaginable prisons. You put the child in the most comfortable situation with the brightest brocades, feed him ice cream, and give him toys, gifts, and respect. And at the same time you systematically alienate him from developing into a proper human being who can deal with the human world."
Bycie inkarnowanym Tulku jest naprawdę jak bycie umieszczonym w jednym z najbardziej niewyobrażalnych więzień. Umieścić dziecko w najbardziej komfortowej sytuacji z najjaśniejszymi brokatami, karmić go lodami z kremem, dawać mu zabawki, prezenty i szacunek. I w tym samym czasie systematycznie alienować go od rozwijania się jako właściwy człowiek, który radzi sobie w ludzkim świecie.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Wydaje mi się, że żeby dobrze odczytać fragment, który zacytowałeś wyżej, trzeba byłoby przytoczyć jeszcze ten:
Our tulku training system remains stuck somewhere in the 1930s or 40s, never acknowledging that this is 2016, and certainly not preparing our young tulkus for the world of 2026 when they will reach maturity and supposedly assume the mantle of spiritual leadership. What are we doing to prepare our tulkus for a future era in which Apple produces a chip that tulkus can wear to connect to broadband and explore the world of sex, drugs and money?

Nasz system szkolenia tulku zatrzymuje się w latach 30/40-tych ubiegłego stulecia, nie potwierdza, że jest rok 2016, i z pewnością nie przygotowuje młodych tulku do świata w 2026, gdy osiągną dojrzałość i prawdopodobnie przywdzieją płaszcz duchowego przywództwa. Co robimy, żeby ich przygotować do przyszłej epoki, gdy Apple wyprodukuje chip, który tulku będzie mógł nosić, by za jego pośrednictwem łączyć się z szerokopasmowym internetem i odkrywać świat seksu, narkotyków i pieniędzy?
Nie chodzi więc o to, że odosobnienia i tworzenie specjalnych warunków, w których małe dzieci mogą z sukcesem rozwijać praktykę buddyjską, są jakimś totalnym przegięciem. Rzecz w tym, by nauka w młodym wieku obejmowała różnorodne umiejętności, w tym także umiejętność przebywania w 'naturalnym' środowisku społecznym, które stanowi równie ważne otoczenie, jak to najbliższe, a może nawet ważniejsze, bo wywodzić się z niego będą przecież przyszli uczniowie tulku.

Jeśli dobrze zrozumiałam, chodzi tu głównie o sytuacje, w których forma (głęboko zakorzenione kulturowe nawyki przejawione w zewnętrznych zachowaniach) zaczyna dominować nad treścią (rzeczywisty, zgodny z duchem dharmy, rozwój młodego tulku). Ba, zaczyna wręcz tę treść niszczyć, pozbawiać wartości i głębszego sensu, uniemożliwiając jej przejawienie się w bliższym i dalszym otoczeniu.


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
Nie chodzi więc o to, że odosobnienia i tworzenie specjalnych warunków, w których małe dzieci mogą z sukcesem rozwijać praktykę buddyjską, są jakimś totalnym przegięciem.
Nie, nie chodzi o to. Nie chodzi o rozwijanie dogodnych warunków do praktyki. Chodziło o coś innego - o to, że wychowanie młodych Tulku odbywa się w specyficznych warunkach wynikających z uwarunkowań kulturowych.
,,Ślepe uwielbienie ucznia, często wynikające z uprzedzeń kulturowych, ukrywa przed nami konieczność ponownego przeanalizowania szkolenie tych młodych Tulku którego faktycznie potrzebują."
GreenTea pisze:Odnośnie Dziamgona Kongtrula Rinpocze
A mogłabyś coś więcej powiedzieć o motywacjach jego decyzji?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:
GreenTea pisze:Odnośnie Dziamgona Kongtrula Rinpocze
A mogłabyś coś więcej powiedzieć o motywacjach jego decyzji?
Hej,

nic więcej nie dodam, bo nie wiem. Rinpocze wykasował posty, więc nie chcę zmyślać. Mnie samą zaskoczyła nie tyle decyzja, co klimat wypowiedzi i fakt, że została ona upubliczniona na fb, co w gruncie rzeczy wymusiło oficjalne podanie informacji do wiadomości ogółu. Trudno mi ocenić, czy posty pisane były w tzw. afekcie, czy też pojawiły się w wyniku świadomej decyzji. Jestem skłonna przychylić się do tej drugiej wersji, gdyż Rinpocze wyjawił, że zrezygnował z odosobnienia i mnisich szat 1 kwietnia, a posty na fb pojawiły się dopiero wraz z początkiem sierpnia. Pomyślałam też, że wpisów dokonał głównie w trosce o przyjaciół, z którymi, jeśli dobrze zrozumiałam, na skutek zachowania mnichów w klasztorze stracił kontakt.

Wpisy były emocjonalne, ale rzeczowe, dość obszernie opisujące sytuację, w jakiej się znalazł i uczucia, które przeżywa. Nie chciał, żeby rozumiano go źle, przepraszał, przyznawał, że nie podołał narzuconej mu roli, że jest mu w związku z tym bardzo ciężko i że jest to jego osobisty dramat. Jednak wybrał uczciwość wobec siebie (wierność sobie), zrezygnował z udawania, że nic się nie dzieje i postanowił, zgodnie z własnymi odczuciami, przerwać strumień negatywnych doświadczeń, które wyzwoliło życie klasztorne, a przede wszystkim warunki izolacji, oddzielenie od zewnętrznego świata. Pisał o tym, że chce skończyć studia na zwykłym uniwersytecie, zostać lekarzem, leczyć chorych.

Wspomniał też, że krąży pogłoska o wpływie znajomości z dziewczyną na jego decyzję, ale, według niego, mija się to z prawdą, bo dojrzewał do ostatecznych postanowień od dawna, odczuwając dłuższy już czas własne zewnętrzne zachowanie jako grę, bez rzeczywistego podłączenia do tego, co robił. Zapewniał, że jest wdzięczny swoim głównym opiekunom za opiekę i wychowanie, że nie porzuca dharmy, a jedynie rolę, w jakiej występował, z drugiej strony jednak napomykał, że sposób bycia bezpośrednich opiekunów w klasztorze przyczynił się w dużej mierze do jego złego samopoczucia, szczególnie, gdy dotyczył traktowania jego przyjaciół. Jest przekonany, że szerzenie pogłosek o zgubnym wpływie tych przyjaźni miało służyć wyłącznie ukryciu nagannego zachowania mnichów wobec tych ludzi z zewnątrz, z którymi utrzymywał kontakt (i wobec niego samego w związku z tymi ludźmi). Odniosłam wrażenie, że doszło do spięć w klasztorze. Tyle pamiętam.



Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Dzięki za informacje. Jak zrozumiałem Dziamgong Kongtrul Rinpocze oficjalnie zrezygnował z bycia mnichem i Tulku?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Nic o tym nie wiem, żeby zrezygnował z bycia tulku, wręcz odniosłam wrażenie, że jako tulku dał sobie prawo do decydowania o własnym rozwoju. Z pewnością zrezygnował z polityki, bo o tym pisał i reprezentowania linii w narzuconej zewnętrznie roli. I myślę nawet, że poniekąd mogła go zainspirować postać swojego poprzednika, który również, z tego, co wiem, nie stronił od nowoczesności. Nie, wpisy na fb nie wskazywały na zachowanie w stylu syna Trungpy, który publicznie mówił 'nie jestem żadnym tulku', bardziej chodziło o warunki dalszego rozwoju i narzucone ograniczenia.


Pozdrawiam, gt



EDIT:// Tak, pisałam już wcześniej, z bycia mnichem zrezygnował.
Znalazłam krótki artykuł cytujący niektóre fragmenty pierwszego wpisu na fb, myślę, że wystarczą w zupełności, żeby oddać klimat całej wypowiedzi.

http://www.telegraphindia.com/1160812/j ... 9gZO1uLTX4
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:Nic o tym nie wiem, żeby zrezygnował z bycia tulku
hmm...
,,The institution of the Jamgon Kongtrul will now remain headless till the death of the Rinpoche and the identification of his reincarnation"
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:
GreenTea pisze:Nic o tym nie wiem, żeby zrezygnował z bycia tulku
hmm...
,,The institution of the Jamgon Kongtrul will now remain headless till the death of the Rinpoche and the identification of his reincarnation"
Co masz na myśli, pisząc "hmm..." i cytując wypowiedź z artykułu?


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
GreenTea pisze:Co masz na myśli, pisząc "hmm..." i cytując wypowiedź z artykułu?
pewnie to, że znowu zapomniał przetłumaczyc cytat na polski :oczami:

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

kunzang pisze:
GreenTea pisze:Co masz na myśli, pisząc "hmm..." i cytując wypowiedź z artykułu?
pewnie to, że znowu zapomniał przetłumaczyc cytat na polski :oczami:
Bardzo możliwe, że nie zapomniał... ;)
Na wszelki wypadek, gdyby zbitka słowna "the identification of his reincarnation" sprawiła jakiś kłopot, podrzucam kolejny wyjątek z wykładu A. Berzina:
Powinienem także nadmienić, że nawet, gdy z powodu negatywnych okoliczności jakiś tulku odwróci się od życia religijnego nie oznacza to bynajmniej końca takiej linii tulku. Pozytywny potencjał z odrodzenia, które zapoczątkowało daną linię jest nadal obecny. A zatem, jeśli w odrodzeniu numer dwa nastąpi coś w rodzaju upadku, czy też ktoś taki nie będzie medytował w chwili śmierci, nie ma to znaczenia. Dzięki sile pierwotnego pozytywnego potencjału oraz pierwotnego uzyskania kontroli nad systemem, nastąpi pewien rodzaj odrodzenia w pewnej formie, jaka ponownie będzie miała pozytywny potencjał, który będzie mógł dalej się rozwijać.
Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: linie przekazu w nauce a buddyjskie linie przekazu i kontynuacji

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
kunzang pisze:
GreenTea pisze:Co masz na myśli, pisząc "hmm..." i cytując wypowiedź z artykułu?
pewnie to, że znowu zapomniał przetłumaczyc cytat na polski :oczami:
Bardzo możliwe, że nie zapomniał... ;)
Na wszelki wypadek, gdyby zbitka słowna "the identification of his reincarnation" sprawiła jakiś kłopot, podrzucam kolejny wyjątek z wykładu A. Berzina:
Powinienem także nadmienić, że nawet, gdy z powodu negatywnych okoliczności jakiś tulku odwróci się od życia religijnego nie oznacza to bynajmniej końca takiej linii tulku. Pozytywny potencjał z odrodzenia, które zapoczątkowało daną linię jest nadal obecny. A zatem, jeśli w odrodzeniu numer dwa nastąpi coś w rodzaju upadku, czy też ktoś taki nie będzie medytował w chwili śmierci, nie ma to znaczenia. Dzięki sile pierwotnego pozytywnego potencjału oraz pierwotnego uzyskania kontroli nad systemem, nastąpi pewien rodzaj odrodzenia w pewnej formie, jaka ponownie będzie miała pozytywny potencjał, który będzie mógł dalej się rozwijać.
Dziwna rozmowa.
,,Instytucja Dziamgona Kongtrula pozostanie teraz bez głowy aż do śmierci Rinpocze i identyfikacji jego inkarnacji"
To moim zdaniem bardzo wymowny cytat.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”