http://www.legitymizm.org/Spustoszenie
http://forumakademickie.pl/recenzje/w-f ... ej-prozni/
http://www.legitymizm.org/odpowiedz-przybyslawskiemu
Rosiak poddal w niej krytyce ksiazke Przybyslawskiego pt. "Buddyjska filozofia pustki": http://lubimyczytac.pl/ksiazka/97801/bu ... fia-pustki
Otoz sposrod wielu kwestii, ktore poruszyl Rosiak w swoich recenzjach i replikach najistotniejsza wydala mi sie problematyka z zakresu mereologii. (Na temat mereologii zob. http://pl.wikipedia.org/wiki/Mereologia )
Nie powinno budzic zdziwienia, ze wlasnie ten temat gleboko poroznil Przybyslawskiego i Rosiaka. W koncu Arystoteles i Nagardzuna to jak ogien i woda, dwa przeciwienstwa.
Mozna tez zauwazyc, ze Rosiak napisal swoja rozprawe doktorska, wlasnie wokol tej kwestii ("Analiza i formalizacja Husserlowskiej teorii całości i części" zob. http://nauka-polska.pl/dhtml/raporty/pr ... ctId=76738 )
Rosiak buddyjska filozofie pustki okreslil mianem reizmu:
http://www.legitymizm.org/Spustoszenie
A nastepnie dodal, w przypisie, ze nalezaloby go "wypatroszyc":Przybysławski, w zbożnym dziele zapewnienia w jak najkrótszym czasie możliwie największej radości jak największej ilości polskojęzycznych amatorów pustki (por. ss. 39 i nn.), nie bawi się w takie subtelności. Oznajmia więc prosto z mostu, że „buddyjska filozofia nie dopuszcza istnienia czegoś takiego jak abstrakcyjny układ elementów […] dający się uznać za niezależny, samoistny byt, który mógłby być rozważany sam w sobie. […] Skoro bowiem ów układ nie jest dany niezależnie od tego, czego miałby być układem, abstrahowanie go z doświadczenia jest dla buddyjskiej filozofii procesem sztucznym, albowiem temu abstraktowi nie odpowiada konkretny jednostkowy przedmiot w rzeczywistości.” (s. 80). Być może mam zbyt mało opustoszały umysł, aby pojąć ten siejący prawdziwe spustoszenie wśród abstraktów wywód, ale zdaje mi się, że głównym powodem odrzucenia abstraktów przez „buddyjską filozofię” jest fakt, że abstrakty owe nie byłyby konkretami. Inaczej mówiąc, buddyjska filozofia gotowa byłaby zaakceptować abstrakty tylko jako konkrety. Cóż, zwolennik abstrahowania po europejsku mógłby powiedzieć: nie moje małpy, nie mój cyrk – niech sobie buddyjscy filozofowie do spółki z Przybysławskim stawiają abstraktom jeszcze bardziej wyśrubowane sprzeczne warunki. Jednak, czy nie prościej byłoby bez tych pseudoargumentów gryzących się we własny ogon powiedzieć, że najzwyczajniej w świecie „buddyjscy filozofowie” uznają, iż istnieją tylko konkrety i szlus?
O ile mam rację, że takie jest po prostu ich stanowisko, podpowiadam autorowi, że i dla niego dałoby się w europejskiej filozofii znaleźć pewną paralelę, jak bowiem powszechnie wiadomo, nie ma tak beznadziejnie głupiego poglądu, którego ktoś nie obwołałby filozoficznym stanowiskiem (stąd wśród prostego ludu utarło się, gdy mowa o filozofie, znacząco kiwać głową). Co więcej, jest to koncepcja nasza własna, antyimportowa, niczym tytułowa figura w zasłużenie kultowym filmie Stanisława Barei. Chodzi oczywiście o wynalazek Tadeusza Kotarbińskiego zwany przezeń reizmem bądź konkretyzmem, a głoszący krótko, że istnieją wyłącznie rzeczy, nie ma zaś żadnych własności, stosunków czy innych abstraktów. Analizę absurdalności tego zbzikowanego poglądu przeprowadziłem przed laty w artykule pt. „Reizm. Między błędem a banałem”, zamieszczonym w czasopiśmie Studia Whiteheadiana, t. II, r. 2006, wyd. PAT, Kraków. Arturowi Przybysławskiemu zaś, jako osobie o literackich zainteresowaniach, dedykuję wierszyk Janusza Szpotańskiego z poematu („opery”) „Cisi i gęgacze”, który zawiera, zdaje mi się, bardzo zgrabne, a do tego ujęte w atrakcyjną literacką formę, niczym wiersz haiku, sformułowanie doktryny odrzucającej abstrakty (a przy okazji i przedmioty wyższego rzędu w rodzaju taczek):
http://www.legitymizm.org/Spustoszenie
Oczywiście, aby zaadaptować doktrynę reizmu na potrzeby „filozofii pustki”, należałoby „rzeczy”, o których ona traktuje, zgodnie z doktryną pustki, odpowiednio wypatroszyć, ale to już są detale.
Nie mozna Rosiakowi rowniez odmowic zlosliwego poczucia humoru, o czym niech zaswiadczy ponizszy wierszyk, ktory zacytowal (http://www.legitymizm.org/Spustoszenie ):
„Kopnął Jana Piotr, atoli
Jan wykrzyknął: dupa boli!
w czym popełnił wielki błąd,
a ten błąd się bierze stąd:
Ból dupy to onomatoid,
jak wszelkie zdarzenie lub stan.
Mniemając, że dupa go boli
straszliwie pobłądził nasz Jan.”
Sedno mereologicznego sporu Przybyslawski kontra Rosiak (czyli de facto Arystoteles kontra Nagardzuna) moim zdaniem dobrze ilustruje ponizszy fragment recenzji Rosiaka:
http://www.legitymizm.org/odpowiedz-przybyslawskiemu
I coz mozna odpowiedziec Rosiakowi (a raczej Arystotelesowi) ?2. „Dom to cegły i deski”. Istota czegoś takiego to właśnie układ i spojenie owych cegieł i desek, które tworzą dom (co Arystoteles nazywa formą domu). Nie ma ich w kupie cegieł i desek, a kto w to wątpi, niech sobie spróbuje pomieszkać na kupie gruzu; na pewno niektórzy zrozumieją to nawet i bez takiego doświadczenia. Przybysławski usiłuje tu wykpić się „relacjonowaniem stanowisk filozoficznych, które nie wprowadzały takich rozróżnień (między kupą gruzu i domem)”. Nieładnie jest wskazywać na kolegę, mówiąc, że „to nie ja, tylko on wymyślił tę głupotę, panie psorze”. Autor zachwalający, tak w druku, jak i podczas licznych spotkań z prostodusznymi słuchaczami płci obojga, doświadczenie pustki na wesoło („z przymrużeniem”) i rekomendujący „filozofię pustki” jako „niezwykle konsekwentną procedurę uwalniającą umysł od zbędnego filozoficznego balastu” (informacja na skrzydełku obwoluty jego traktatu) powinien sam ręczyć za swe towary, a nie zwalać odpowiedzialność za defekty na szacownych nieboszczyków, którzy nie mogą już zaprotestować przeciwko (dez)interpretacjom, jakim poddawane są ich doktryny.
Otoz mozna, jak zwykle majac do czynienia z jakims filozoficznym stanowiskiem, zaatakowac na dwa sposoby:
1. sceptycyzmem,
2. madhjamaka (filozofia srodkowej drogi).
ad 1. Jesli Rosiak twierdzi, ze jego teza jest prawdziwa, niech ja uzasadni. W jego recenzjach takiego uzasadnienia nie ma. Argument, ze "a kto w to wątpi, niech sobie spróbuje pomieszkać na kupie gruzu" jakos malo mnie przekonuje.
Teze mozna uzasadnic np. przez dedukcje, indukcje badz odwolujac sie do naocznosci - a te sposoby uzasadniania zostaly juz w starozytnosci poddane w watpliwosc (zob. tzw sceptyckie tropy: http://pl.wikipedia.org/wiki/Sceptycy#Tropy )
ad 2. Szczerze wyznam, ze nie jestem do konca przekonany jak zaatakowac stosujac madjamake.
Nalezaloby pewnie wykazac nielogiczne konsekwencje wynikajace z arystotelesowskiej teorii przedmiotu.
Otoz mozna zauwazyc, ze Przybyslawski nie neguje, ze poza domem i ceglami jest jakis "uklad" (forma).
Zwraca tylko uwage, ze ow uklad nie znajduje sie po stronie przedmiotu (domu) tylko jest projektowany przez umysl (postrzegajacy podmiot).
W tym miejscu pozwole sobie zacytowac inna ksiazke Przybyslawskiego, w ktorej na temat owego ukladu sie wypowiada. Inny jest tylko przyklad, bo nie dom (cegly i deski), ale stol (cztery nogi i blat). Zob. Przybyslawski "Pustka Jest Radością Czyli Filozofia Buddyjska z Przymrużeniem (Trzeciego) Oka", s. 48 (http://www.empik.com/pustka-jest-radosc ... ,ksiazka-p ):
Oczywiscie w obronie stolu nadal wystepowac beda stolarze - choc nie wiem, po co bronic czegos, czego nie ma - ktorzy twierdzic beda, ze zapomnialem o prostym bardzo fakcie, ze stol, to nie tylko same elementy skladowe, ale rowniez ich uklad. Jesli tak, to czy po wylamaniu nog pozostaje nam blat i uklad blatu i czterech nog ? Niektorzy powiedza zapewne, ze to zupelna trywializacja, bo przeciez ow uklad to cos bardziej abstrakcyjnego. Nasze oczy widza czesci ukladu, a nasz umysl postrzega sam ow uklad. Tego jednak wszak sie nie neguje, ale gdzie owo cos bardziej abstrakcyjnego siedzi ? Miedzy czeciami, klejac je do kupy ? W samych czesciach po kawalku owego ukladu w kazdej czesci ? Co jednak kleiloby wtedy owe czesci ukladu w jeden uklad ? Co kleiloby uklad z samymi czeciami ? Jakis naduklad ? Ow wyabstrahowany z przedmiotu uklad jego czesci jest z pewnoscia w naszej glowie i bez trudu daje sie pomyslec, ale z tego nie wynika jeszcze, ze odpowiada mu jakas jednosc po stronie samj rzeczywistosci. Po stronie rzeczywistosci mamy czesci i jesli je zabierzemy, nie pozostanie po nich zaden uklad, choc nadal bedziemy sobie mogli o nim myslec. A z faktu, ze moge sobie cos pomyslec, wynika tylko to, ze moge to sobie pomyslec, a nie to, ze jest tak jak mysle, ze jest.
Co ciekawe, wydaje mi sie, ze wlasciwie Rosiak zgadza sie z Przybyslawskim co do tego, ze ow uklad nie jest materialny (nie jest w czesciach) lecz po stronie umyslu.
Zob. http://www.legitymizm.org/Spustoszenie
Wlasnie ! Zdaniem Rosiaka "nie sa to rzeczy zmyslowe" czyli jakie? duchowe? Umyslowe ? Zapewne chodzi o to, ze sa w umysle a nie po stonie przedmiotu (po stronie rzeczywistosci).
Tworzenie, przykładowo, foremnego czworościanu przez cztery atomy rozmieszczone w jego wierzchołkach jest najzupełniej obiektywną przestrzenną właściwością (konfiguracją), której nie sposób przypisać pojedynczym atomom. Podobnie zetknięcie czy zderzenie atomów jest łącznym określeniem ich pary, a nie każdego z nich z osobna. Skoro istnieje własność (określenie), musi istnieć jej podmiot (posiadacz). Atomy tworzące konfigurację nie są li tylko – jak twierdzi Przybysławski – kolektywnym zbiorem, agregatem. Są one zbiorem tworzącym pewien układ, ich elementy pozostają w przestrzennych relacjach, co nadaje takiemu zbiorowi jakiś stopień jedności, nie czyniąc z niego jednak, rzecz jasna, od razu jedności absolutnej. A zatem na gruncie atomizmu uznać należy konsekwentnie oprócz istnienia atomów i próżni (przestrzeni) również i istnienie przestrzennych konfiguracji atomów. Nie są to rzeczy zmysłowe, ale są one rzeczami w najbardziej elementarnym sensie – bycia posiadaczami określeń nie dających się odnieść do poszczególnych składników całości.
Zacytuje tu jeszcze ksiazke Strozewskiego pt.: "Ontologia", wyd Znak 2003, s. 214 (http://www.gandalf.com.pl/b/ontologia/ )
Zatem znow, uklad (forma) owszem jest, ale nie jest czyms materialnym, nie jest w czesciach przedmiotu.Pierwszym rozroznieniem wprowadzonym przez Twardowskiego jest podzial na czesci materialne i formalne. Czescie materialne to skladniki czy materialne elementy przedmiotu (odpowiadaja im okreslone tresci w jego przedstawieniu), formalne - to relacje, jakie zachodza miedzy tymi skladnikami.
A teraz jeszcze znowu Rosiak:
http://www.legitymizm.org/Spustoszenie
[/size]W odniesieniu do przestrzennych konfiguracji atomów stanowisko Przybysławskiego polega tymczasem na uporczywym i bez zważania na racje zaprzeczaniu ich istnieniu (a zatem jego „figura myślowa” polega na głoszeniu, na złość atomistom i innym, że co „w punkcie wyjścia” jest „połączeniem”, to „w punkcie dojścia” stanowi „osobne elementy”). Być może, iż powtarza on w ten sposób zupełnie bezkrytycznie stanowiska buddyjskich atomistów i innych, nieświadom że w ten sposób z obszaru filozoficznych dociekań przenosi się w sferę dogmatu. Ta bezzasadna opinia, że wielość elementów nie może tworzyć żadnej jedności jest zasadniczym punktem jego wywodów w całej książce – traktuje on tą „myślową figurą” niczym cepem wszelkie konstruktywne doktryny metafizyki europejskiej.
Byc moze KAZDY jest dogmatykiem i musi nim byc, poniewaz inaczej by zginal np. potracony przez samochod. Do czego zmierzam ? Oczywiscie do radykalnego sceptycyzmu.
Wszystko co nie jest radyklanym sceptycyzmem, powiedzmy sobie szczerze jest dogmatyzmem, ale
mozna byc z tego dumnym i wcale sie tego nie wstydzic.
Zob. zalozony przeze mnie watek pt.: Argumety przeciwko sceptycyzmowi
http://forum.medytacja.net/viewtopic.php?f=6&t=12022
Przytoczylem w nim anegdotke o Pirronie (radyklanym sceptyku):
A teraz jeszcze a propos "jednosci", ktorej tak bardzo pragnie Rosiak:Igo pisze:Coz jest niebezpiecznego w radykalnym sceptycyzmie ? Za odpowiedz niech posluzy nastepujaca:
anegdotka: http://simplyknowledge.com/psychology/p ... sHHmvvSHRw
W skrocie: Pirron z powodu swojego radykalnego sceptycyzmu musial byc pilnowany przez swoich uczniow by nie wpadl w przepasc czy pod powoz.Pyrrho dubted his own perceptions to an extent he would respond to his pupils with remarks such as "so it seems", "maybe it appears so". In anecdotes about Pyrrho his pupils would follow the teacher everywhere since he might mistakenly believe that a mountain did not exist and hence fall off the cliff or get run by carraiges while walking.
http://www.legitymizm.org/Spustoszenie
Ta bezzasadna opinia, że wielość elementów nie może tworzyć żadnej jedności jest zasadniczym punktem jego wywodów w całej książce – traktuje on tą „myślową figurą” niczym cepem wszelkie konstruktywne doktryny metafizyki europejskiej.
Mozna powiedziec tak: albo sie jest w ciazy albo nie - albo jest ta jednosc (jak prosty byt Parmenidesa czy svabhava) albo jej nie ma.
Otoz jedni lubia radykalne myslenie, inni nie. Dla jednych istniec, znaczy tylko istniec w najmocniejszym sensie, jak u Parmenidesa a dla innych nie.
Dla jednych wszystko co nie jest radyklanym sceptycyzmem jest juz dogmatyzmem. Dla niektorych wszystko poza radyklanym libertarianizmem jest juz socjalizmem. Dla niektorych podatki to kradziez etc.
Co kto lubi, wszystko jest kwestia gustu.
Podobno jesli dwoch filozofow sie zgadza, to jeden z nich nie jest filozofem.