Czy można na tym świecie osiągnąć nirwanę, niczym nieuwarunkowane szczęście?
Czy osoba, której wydaje się, że takie szczęście osiągnęła (lub jest na dobrej drodze
do jego osiągnięcia) nie zbudowała w sobie przede wszystkim wysokiego poziomu zobojętnienia?
Przecież miłość to między innymi współodczuwanie, empatia. To również oznacza, że jeżeli kogoś coś boli to ciebie też boli, że go boli
![Wesoly :)](./images/smilies/smile.gif)
Może gdzieś w innym wymiarze, ale na tym łez padole... Ciężko mi to sobie wyobrazić.
Wiem, że gro nauki buddyjskiej to nie ucieczka od życia ale wręcz przeciwnie. Duży nacisk
kładzie na współczucie. Jak więc zatem pogodzić nirwanę z cierpieniem?
Co odczuwa Oświecony widząc cierpiącą osobę? Współczuje i jest szczęśliwy?