Ateizm – przekonanie mówiące, że Bóg, względnie bogowie nie istnieją. Ateizm tłumaczy zjawiska świata bez odwoływania się do przyczyn nadnaturalnych; jako składnik refleksji filozoficznych łączy się ze stanowiskiem racjonalistycznym i materialistycznym.
i to cytat z wikipedi
Agnostycyzm (gr. ἄγνωστος ágnōstos — "nieznany, niepoznawalny") - pogląd, według którego nigdy nikomu nie uda się dowieść istnienia lub nieistnienia Boga, bądź negujący całkowicie lub częściowo możliwość poznania bytu. Thomas Henry Huxley wprowadził termin agnostycyzm, wykluczając możliwość poznawczą człowieka na polu „istoty” rzeczy jak i „istoty” związków przyczynowo-skutkowych. W swym stanowisku przeciwstawił się ateizmowi i teizmowi. Agnostycyzm przybiera różne formy.
teraz miglance proszę wytłumacz mi o co ci chodzi - o słowo bóg czy o osobę bóg -bo jeśli chodzi ci o słowo to "dgvksnvlsu" takie słowo też istnieje bo je stworzyłem o właśnie zostałem stwórcą a w moim pojęciu oznacza że jestem piękny i przystojny a i jaki inteligentny oraz obrzydliwie bogaty ale niestety mija się to z prawdą (i ja to wiem i to nazwę ateizmem ) natomiast ty nie więc dopuszczasz taką możliwość ( więc dla ciebie będzie to agnostycyzmem ) a rozważanie czy KROKODYL JEST BARDZIEJ ZIELONY CZY BARDZIEJ DŁUGI jest :roll: trochę bez znaczenia tak samo ty chcesz stworzyć nowe pojęcie używając określenia już zarezerwowanego
no ale cóż nie skończyłem szkół i mam zaledwie osiem klas podstawówki więc mogę się mylić
Jak dajemy po Wikipedii to moze tez koncept wiary cos wyjasni/sprostuje... a moze nie...
"Wiara jest terminem wieloznacznym. W mowie potocznej oznacza przekonanie o czymś. W religioznawstwie natomiast polega na przyjęciu istnienia lub nie istnienia czegoś bez żadnego dowodu wiarygodnie potwierdzającego ten fakt. Świadoma decyzja przyjęcia takiej wiary nazywa się aktem wiary. W epistemologii wiara to "uznawanie za prawdziwe nieuzasadnionego twierdzenia". Zarówno uzasadnienie jak i jego brak nie implikują prawdziwości lub fałszywości treści wiary."
If our mind is good & virtous it is happy. There's a smile in our heart (Ajahn Chah). www.antonbaron.com
domber pisze:
teraz miglance proszę wytłumacz mi o co ci chodzi - o słowo bóg czy o osobę bóg -bo jeśli chodzi ci o słowo to "dgvksnvlsu" takie słowo też istnieje bo je stworzyłem o właśnie zostałem stwórcą a w moim pojęciu oznacza że jestem piękny i przystojny a i jaki inteligentny oraz obrzydliwie bogaty ale niestety mija się to z prawdą (i ja to wiem i to nazwę ateizmem ) natomiast ty nie więc dopuszczasz taką możliwość ( więc dla ciebie będzie to agnostycyzmem ) a rozważanie czy KROKODYL JEST BARDZIEJ ZIELONY CZY BARDZIEJ DŁUGI jest :roll: trochę bez znaczenia tak samo ty chcesz stworzyć nowe pojęcie używając określenia już zarezerwowanego
no ale cóż nie skończyłem szkół i mam zaledwie osiem klas podstawówki więc mogę się mylić
Slowo "bog" jest slowem nieokreslonym, a wiara w Boga to przyjmowanie pewnych twierdzen. Ateista tych twierdzen nie przyjmuje, jednak nie moze im zaprzeczyc - nie moze tez postapic jak agnostyk i stwierdzic ze nie wiadomo czy Bog istnieje czy nie. Ateizm jest odrzuceniem calego tego dyskursu - uznaniem ze sa to slowa puste. Przekonanie ze Bog nie istnieje nie jest pogladem do konca ateistycznym - to ejst teza religijna, gdyz wymaga uznania zasadnosci samego pojecia Bog i mozliwosci dowodzenia jego istnienia. Ateizm w sensie filozoficznym to uznanie Boga za byt urojony. Ateista dostrzega wiare jak pewien czynnik psychospoleczny i ja odrzuca. Istneje 5 rodzajów ateizmu
-teoretyczno-dogmatyczny ktory odrzuca istnienie boa na podstawie argumentacji metafizycznej
-sceptyczny wskazuje na nieweryfikowalnosc jakichkolwiek twierdzen odnoszacych sie do transcendecnji - zatem odrzucajacy zarowni teze o istnieniu jak i nieistnieniu Boga. Ten ateizm nazywa sie ignostycyzmem. To rozni sie od agnostycyzmu tym, ze agnostycyzm uznaje jedna z tych tez za prawdziwa jednak nie okresla ktora.
agnostyk zatem twierdzi ze "jest Bog" albo "nie ma Boga" zas ateista sceptyczny ani "jest Bog" ani "nie ma Boga".
-semiotyczny - na podstawie analizy logicznej pojecia Bog odrzuca realnosc jego desygnatu
- antropologiczny ktory postrzega wiare w Boga jako przeszkode w afirmacji i wyzwoleniu czlowieka
Budda Sakyamuni glosil poglady z ateizmu antropologicznego i semiotycznego.
wiem, że to literówka, ale rozbawiłą mnie ona do łez
a ja wyskoczę z czymś takim - czy nie będzie prościej powiedzeć, że "ateizm" to nie "antyteizm'? Na zasadzie Norwidowego "nielogiczne niekonieczne jest przeciwlogicznym"?
miglance pisze:Przekonanie ze Bóg nie istnieje nie jest poglądem do końca ateistycznym - to jest teza religijna
Taki właśnie ateizm jest ateizmem wyznawanym przez przytłaczającą większość ateistów. I tu jest właśnie powód, dla którego tych ateistów określa się jako 'wierzących'. Większość ateistów obala (bądź 'obala' we własnym mniemaniu czy też, wreszcie, nie akceptuje) własne - wytworzone na bazie zasłyszanych z różnych kół religijnych pojęć pojęcie Boga i na tym poprzestaje.
hermit pisze:a ja wyskoczę z czymś takim - czy nie będzie prościej powiedzieć, że "ateizm" to nie "antyteizm'?
To ja też wyskoczę z czymś (i nikt nie musi się tym przejmować ) - a nie lepiej dać sobie spokój z zabawą w "jestem teistą/jestem ateistą"?
Polska liberalna czy Polska solidarna, oto jest pytanie...
abgal pisze:miglance napisał/a:
Przekonanie ze Bóg nie istnieje nie jest poglądem do końca ateistycznym - to jest teza religijna
Taki właśnie ateizm jest ateizmem wyznawanym przez przytłaczającą większość ateistów
Właśnie z czymś takim najczęściej spotykałem się na forum racjonalisty.
Podejście do ateizmu jest tu często podobne do podejścia np. człowieka wierzącego i trzymającego się mocno poglądów dotyczących jego wiary.
A więc twierdzenie, że nie ma boga, życia po śmierci, wszystko da się wyjaśnić racjonalnie, a co się nie da jest świadomą lub nieświadomą mistyfikacją itp.
Brakuje mi tu podejścia bardziej badawczego i poszukującego. Zostaje więc takie "okopanie" się na swoich pozycjach i trzymanie się pewnych tez - często również na wiarę.
Dla mnie taki prawdziwy ateizm to byłoby rozpuszczenie wszelkich poglądów i patrzenie z ciekawością dziecka na świat - jestem poszukiwaczem, ale niczego nie trzymam się na siłę.
Ale tu wkraczamy w obszar trochę trącący naturą umysłu - dzogczen czy mahamudrą.
Więc i tak ateista skończyłby jako człowiek religijny (choć niekoniecznie wierzący)
Co o tym myślicie? Osobiście uważam to za dobry pomysł i za ciekawą próbę przełamania silnego monopolu religijnego w naszym kraju.
mnie sie wydaje ze monopol- to mocno przesadzone stwierdzenie.
mieszkam 15 km od miasta Krakow w 2 tys. wiosce- ludzie tu sie znaja a wiem z dobrych zrodel ze tylko 50% chodzi do Kosciola, czy to nie zastanawiajace?
jest taka propaganda a polakow chetnie sie tak przedstawia jako 95% katolicy itd... ale mimo wszystko nie odstajemy chyba az tak od zachodu.
Oj jest monopol jest.... doświadczyłem go na własnej skórze we własnej rodzinie. To poziom społeczny, społecznej nietolerancji, czyli właśnie rodzina, szkoła, lokalna społeczność itp. Monopol egzystuje także na poziomie organizacji państwa, Kościół jest zwolniony z podatków, jako jedyna organizacja ma bonusy. Inne związki wyznaniowe nie mogą się za bardzo pokazywać na arenie społecznej, muszą żyć jakby w podziemiu, bo zaraz zostaną uznane za groźną sektę.
W kwestii formalnej - ta lista jest listą agnostyków i ateistów czy krytyków Kościoła Rz.-Kat.
Jest to dla mnie niejasne a, jak dla mnie, to są dwie różne sprawy.
LordD pisze:Oj jest monopol jest.... doświadczyłem go na własnej skórze we własnej rodzinie. To poziom społeczny, społecznej nietolerancji, czyli właśnie rodzina, szkoła, lokalna społeczność itp.
pewnie i tak jest ale zacznijmy od siebie to nie bedzie problemu.
czasem jest tak ze ktos ma inny swiatopoglad np buddyzm i od razu czuje sie zobowiazany do jakiegos rodzaju konfrontacji z innymi czyli najlatwiej to zrobic z monopolem- Kosciolem Katolickim. albo skoro czuje sie buddystą to tak ciezko mu zaakcpetowac ta nietolerancje wobec niego - i robi sie z tego samonapedzajace sie kolo.
np- niektorzy buddysci uwazaja ze ich dziecko nie powinno chodzic na lekcje religii i zgadzam sie- ze jest to ich prawo aby tak uczynic niemniej czesto jest to niepotrzebne i zbedne.
rodzi sie z tego taka potrzeba konfrontacji, pokazania ze ma sie lepszy, inny, swiatlejszy swiatopoglad. czy tak sie rozwiaze ten problem nietolerancji w Polsce? moze to tylko kolejne przepaści buduje??
sicha woda brzegi rwie- to jest sluszny sposob, tak sobi emysle.
Króliku drogi, masz oczywiście rację... wszystko zależy od nas. Ale czemu jako buddysta nie czuję się swobodnie we własnej rodzinie, w społeczeństwie, w Polsce? To w dużej mierze zależy ode mnie, ale niestety w równie dużej mierze zależy od innych.
Filippiarz pisze:
LordD pisze:(...) Kościół jest zwolniony z podatków (...)
Jak zwolniony jak płaci? Widziałem kiedyś dokumenty parafialne - podatek do zapłacenia jak najbardziej tam figurował.
Z części jest zwolniony na inne ma ulgi, nie wiem jak to dokładnie jest, nie chce mi się sprawdzać, ale jeśli ktoś ma ochotę to niech zadziała.
LordD pisze:Króliku drogi, masz oczywiście rację... wszystko zależy od nas. Ale czemu jako buddysta nie czuję się swobodnie we własnej rodzinie, w społeczeństwie, w Polsce? To w dużej mierze zależy ode mnie, ale niestety w równie dużej mierze zależy od innych.
.
nie, to jest tylko twoj problem. nie jest to problem spolecznosci (ona wie jak z takimi sie obchodzic i nie ma z tym problemu), nie jest to problem dyrektora w szkole (on tez ma jasna sytuacje), nie jest to problem rodziny (choc juz bardziej) ale to tylko twoj problem LordzieD- bo naklejasz sobie latke. a inny w spoleczenstwie zawsze bedzie inny, bedzie wykrojony za nawias i bedzie nietolerowany- ale to twoj problem i na wlasne zyczenie.
jest latwiej jesli stwierdzisz ze nie jestes buddysta a czlowiekiem praktykujacym buddyzm:) to roznica.
Ale ja się wcale nie czuję inny, nie nalepiam sobie żadnych etykietek. Po prostu nie zawsze mogę się czuć swobodnie. I to jest problem społeczeństwa. Wyobraź sobie sytuację, że twój syn albo córka są prześladowani w szkole i dodatkowo straszeni przez katechetę piekłem, bo nie chodzą na religię i do kościoła. To jest problem społeczny!! I takich problemów jest więcej, to tylko jeden przykład.
LordD pisze:Ale ja się wcale nie czuję inny, nie nalepiam sobie żadnych etykietek. Po prostu nie zawsze mogę się czuć swobodnie. I to jest problem społeczeństwa. Wyobraź sobie sytuację, że twój syn albo córka są prześladowani w szkole i dodatkowo straszeni przez katechetę piekłem, bo nie chodzą na religię i do kościoła. To jest problem społeczny!! I takich problemów jest więcej, to tylko jeden przykład.
odnosnie etykietek- mialem to na mysli iz okresliles sie jako buddysta.
napisales: "Po prostu nie zawsze mogę się czuć swobodnie. I to jest problem społeczeństwa."
to jest bez sensu
Użyłem określenia buddysta jakby w skrócie, bo to czy mogę się określić mianem buddysty to już jest zupełnie inny temat. Być może źle się wyraziłem, więc nie zrozumiałeś o co mi chodzi. Miałem na myśli to, że nietolerancja jest problemem społecznym i z powodu owej nietolerancji nie mogę się czuć swobodnie, gdyż dotyka ona bezpośrednio mnie a także znam ją z opowieści innych ludzi, którzy także jej doświadczyli. Dla wielu osób nietolerancja jest bardzo dotkliwym problemem, jeśli ktoś jej w ogóle nie doświadczył, to nie wie jak to jest. Jeśli kiedyś twoje dziecko przyjdzie ze szkoły zapłakane bo dzieci je prześladują a pani katechetka straszy piekłem, to inaczej na to spojrzysz. Akurat znam kogoś komu się to przytrafiło i był to dość duży problem zarówno dla rodziców jak i dla dziecka. Takich różnych przykładów nietolerancji jest wiele w bardzo wielu różnych sytuacjach i na wielu poziomach życia społecznego. Dlatego nietolerancja jest problemem społecznym - rodzi się i działa w społeczeństwie. Społeczeństwo ty my, wiec jest to także nasz problem - i twój i mój.
Można się wpisać na listę, można podjąć wiele innych aktywności. Grunt, żeby nie być biernym, jeśli my nic nie wymyślimy, zawsze możemy brać udział w akcjach zorganizowanych przez innych.
Ateiści i innowiercy nie powinni siedzieć w podziemiu w izolacji. Różnorodność jest bogactwem i trzeba tą różnorodność promować, wtedy zwiększy się poziom wiedzy społeczeństwa o innych kulturach i religiach, więc zwiększy się tolerancja. Etykietka "jestem buddystą" być może jest tylko etykietką, ale ale można jej użyć w dobrym celu.
A Bronisław Wildstein (agnostyk) widzi to tak (tak dla równowagi zacytuję):
Jak czuć się dobrze
“Ja w Boga nie wierzę” - ogłasza “Wyborcza”. Też mi rewelacja, dziwi się czytelnik. Okazuje się jednak, że gazeta włącza się w akcję “coming out” (aktywistów informuję, że po polsku określenie to oznacza “ujawnienie”) ateistów. Po “coming out” gejów i aborcjonistek teraz w Internecie odnajdujemy listę ateistów i agnostyków.
“Obok gwiazd show-biznesu figurują akademiccy wykładowcy, obok uczniów - emeryci, obok prawników - mechanicy, hydraulicy, bezrobotni” - ekscytuje się “Wyborcza”. “I górnicy, i hutnicy, tramwajarze i rolnicy” - ze wzruszeniem przypomniałem sobie wierszyk deklamowany w PRL-owskiej podstawówce. Idea “coming out” to oczywiście obrona tolerancji. Polska staje się państwem wyznaniowym - głoszą internetowi ateiści. Ponieważ słyszę to od 18 lat, moja wrażliwość nieco stępiała. Niedawno nowo powołany redaktor naczelny “Przekroju” zdefiniowany został na łamach swojego tygodnika jako “z przekonania ateista”. I tyle. Myślałem, że”przekonania” mówią coś o rzeczywistości, okazuje się: wystarczy niewiara. Pewnie dlatego, że żyjemy w tyranii katolicyzmu, przed którym niektórzy bohaterowie “Wyborczej” uciekli aż na Nową Zelandię.
Wczytując się jednak w ich wypowiedzi i wpatrując w gniewny wizerunek założyciela strony stojącego u stóp stromych schodów, zrozumiałem, że chodzi tu o walkę. Ciężką walkę, której finałem będzie wyeliminowanie religii i symboli religijnych z przestrzeni publicznej, zakazanie głoszenia religii i zamknięcie jej w szczelnie zamkniętych mieszkaniach. Czy katolicy będą mogli wówczas ogłosić swoją internetową listę?
Lista powstała, “aby dać poczucie wspólnoty ludziom, którzy źle się ze swoją niewiarą czują”. Wydawałoby się, że jeśli się z czymś źle czuję, to warto to coś przemyśleć. Okazuje się, że wystarczy ogłosić listę. Oczekujemy więc wysypu kolejnych. Wyobraźni czytelnika zostawiam, kto będzie na nich figurował. Kimkolwiek by był, w kupie poczuje się raźniej.
A że w kupie raźniej, dostrzegł też Waldemar Fydrych:
Ćwoki to elita buraków. Każdy chce do elity! (wywiad z "Rzeczpospolitej")
Partia Ćwoków pasuje do każdej RP, niezależnie od numeru. To kontynuacja ruchu Gamoni - mówi Waldemar Frydrych
Waldemar Fydrych, lider Partii Ćwoków
Rz: Czy nowa partia będzie kontestować IV RP?
Waldemar Fydrych : Partia Ćwoków pasuje do każdej RP, niezależnie od numeru. To kontynuacja ruchu Gamoni.
Co za różnica?
Gamoniem może być każdy. Na miano ćwoka trzeba sobie zapracować. W Polsce są nimi głównie elity polityczne.
Jaki będzie program partii?
W Polsce nie trzeba programu. Mamy hasło "ćwoki wszystkich krajów łączcie się". Chcemy rozwijać Polskę jako atrakcję turystyczną i kraj folklorystyczny.
Co z gospodarką?
Będziemy zajmować się wszystkim, tylko nie gospodarką. I tak będzie się rozwijać.
Kto będzie waszym przeciwnikiem?
W wyborach na prezydenta Warszawy pokonałem lidera LPR Wojciecha Wierzejskiego. Teraz chcielibyśmy wyprzedzić PiS.
Kiedy startujecie?
7 września organizujemy happening pod Sejmem. Tam jest największe skupisko ćwoków. Będziemy rozdawać pomalowane na pomarańczowo haki. Musi być estetycznie, żeby nikt nie podejrzewał, że jesteśmy burakami.
Czemu nie burakami?
Burak to ćwok nierozgarnięty. Ćwok polityczny to elita buraków. Mam nadzieję, że każdy poseł będzie miał ambicję zostania częścią elity. Poza tym rozmawiałem już z jednym eurodeputowanym, który nas wesprze. Wkrótce się ujawni.
Kto nim jest?
Nie mogę jeszcze powiedzieć.
Może zgodnie z radą Bronka Wildsteina zorganizujemy coming-out ćwoków?
Ja mogę byc pierwszy (już jestem po samoakceptacji - tzw. 'coming-out wewnętrzny', więc pora na 'zewnętrzny')
Tym bardziej warto wysłuchać, że prof. Kowalski-Glikman, omawia szeroko rozpowszechnione mity związane z niczym nieuzasadnioną ekstrapolacją Ogólnej Teorii Względności (Wielki Wybuch).
W drugiej części dyskusji, panowie odnoszą się do Richarda Dawkinsa.
Ja chcialbym zauwazyc ze wprowadzenie pojecia "Bog" do rozwiazania tych kwestii nie jest faktycznym rozwiazaniem problemu, ale przesunieciem go na inny poziom. Jesli bowiem wprowadzimy pojecie boga, to powstaja nowe problemy odnoszace sie do tego pojecia, ktorcyh nia da sie rozwiazac.
"Marzy mi się, abyśmy mogli być tak samo wpływowi, jak organizacje religijnych Żydów" - mówił na spotkaniu ruchu niewierzących Amerykanów Richard Dawkins, autor bestselleru "Bóg urojony".
"Według badań uniwersytetu stanowego w Minnesocie ateiści są w USA najbardziej dyskryminowaną grupą. Więcej praw od nas mają homoseksualiści, nowi imigranci czy muzułmanie"
Czytałem kiedyś porady dla ludzi wybierających się do USA, jedna z nich brzmiała mniej więcej tak:
"Jeżeli podczas pobytu w USA będziecie mieli np. wypadek, i zabierze Was karetka do szpitala, to o ile będziecie w stanie - trzeba będzie odpowiedzieć na kilka pytań od razu po przybyciu - między innymi narodowość, wiek, etc oraz wyznanie - nie radzę podawać się za ateistę, można być obsłużonym w ostatniej kolejności i narażonym na szykany."
Przykro mi... było to już dość dawno, nie pamiętam chociaż starałem sobie przypomnieć gdzie to dokładnie było - w każdym razie porada była od osoby mieszkającej tam już kilka lat.
Możesz mnie zjechać za brak podawania źródła, ja jednak sobie tego nie wymyśliłem i w dodatku - jak będziesz miał okazję spotkać jakiegoś amerykanina - zapytaj go o to, sam jestem ciekaw czy to potwierdzi czy nie.
EDIT:
Chciałbym jeszcze dodać, że w tzw. "Bible Belt" (http://en.wikipedia.org/wiki/Bible_Belt) panuje miejscami hmmmm.... powiedzmy dyplomatycznie, duży przymus społeczny identyfikacji z chrześciejaństwem
Lekko odbiegając od tematu - jest forum usa.info.pl z mnóstwem praktycznych informacji na temat wyjazdu do USA, jednocześnie panuje tam, jakaś, w moim subiektywnym odczuciu, przedsionkowa atmosfera mantry "God Bless America"
Np. osoba skarżąca się na złe traktowanie w ambasadzie USA w PL - m.in. konieczność zdejmowania paska od spodni, jakieś fochy konsula - została jeszcze trochę dobita przez co poniektórych