nakaz miłości

relacje pomiędzy buddyzmem a innymi religiami

Moderator: iwanxxx

Awatar użytkownika
TeZeT
Posty: 845
Rejestracja: pn sty 08, 2007 21:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Brak

Re: nakaz miłości

Nieprzeczytany post autor: TeZeT »

Okej, tylko czym różni się to odsyłanie do św. Pawła od odsyłania do różnych tekstów i zasad np. odnośnie metty w tym wątku ? :)

Ja mogę np. mettę odczuwać na swój sposób ale Har-Dao zaraz mnie poprawi odsyłając do różnych tekstów i interpretacji ;)

Zmierzam do tego iż uczucia, mistycyzm i sfera duchowa to bardzo indywidualne sprawy i raczej nigdy nie będą pasować do żadnych tekstów czy nakazów nawet najznakomitszych nauczycieli czy księży.

To tak jak geny - mimo, że ludzkie geny powodują, że wszyscy jesteśmy ludźmi, podobnymi do siebie to jednak każdy ma indywidualną, niepowtarzalną konfigurację genetyczną. Tak samo odczuwanie zawsze z jednej strony podobne a z drugiej unikalne.

W tym sensie strach o którym pisałeś wcześniej jest domeną wszystkich religii a nie tylko katolików.
Cały czas jest teraz.
Awatar użytkownika
108Adamow
Posty: 343
Rejestracja: ndz kwie 18, 2010 23:50
Tradycja: amerykańskie soto zen
Lokalizacja: Kraków

Re: nakaz miłości

Nieprzeczytany post autor: 108Adamow »

TeZeT pisze:Okej, tylko czym różni się to odsyłanie do św. Pawła od odsyłania do różnych tekstów i zasad np. odnośnie metty w tym wątku ? :)
Tym samym sie różni, czym ortodoksja od ortopraksji :)

Problem klasy "filioque" w buddyzmie praktycznie nigdy nie powstał, w chrześcijaństwie pochłonął zdecydowanie za dużo żyć...

A.
Awatar użytkownika
Har-Dao
Global Moderator
Posty: 3162
Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dhamma-Vinaya
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: nakaz miłości

Nieprzeczytany post autor: Har-Dao »

TeZeT pisze:
Ja mogę np. mettę odczuwać na swój sposób ale Har-Dao zaraz mnie poprawi odsyłając do różnych tekstów i interpretacji ;)
Oj tam, oj tam... zaraz odsyłać... ja Cię wyklnę z naszej kochanej metto-grupy ! ;)

Różnica taka, że teksty tekstami, komentarze są różne i nie ma jednej wykładni, nawet w Theravadzie. Dobry przykład taki, że już nie pokątnie, ale głośno się mówi, że do kanonu palijskiego jednak wkradły się jakieś nieco późniejsze koncepcje. Zatem dziś jakaś zatwardziała ortodoksja uznana zostać może jako przestarzałość.

Wiec czuj mettę jak chcesz - czuj czuj czuwaj ! :)

metta&peace
H-D
Awatar użytkownika
LewKanapowy
Posty: 595
Rejestracja: sob lis 21, 2009 10:16
Tradycja: Dzogczen
Lokalizacja: Warszawa

Re: nakaz miłości

Nieprzeczytany post autor: LewKanapowy »

jasiek pisze:Miłość to działanie na rzecz dobra drugiej osoby.
Szacunek okazywany drugiej osobie.
W przykazaniu miłości nie są istotne emocje lecz wierność.
Tak można by w telegraficznym skrócie opisać tę kwestię.
No właśnie: dobrze sobie przypomnieć, jak kompletnie dziwaczny jest język doktryny katolickiej. Miłość to nie żadna miłość, ale wierność, szacunek wobec innych i działanie na raecz ich dobra. Wow. Ponowoczesne rekonstrukcje znaczenia codziennie uzywanych słów to przy tym pikuś.
108Adamow pisze:Drogi Jaśku

pozwól, że podsumuję nieco tę dyskusję, obdzierając ją z niepotrzebnych wycieczek ironiczno-sarkastycznych.

Strzelaniem zupełnie kulą w płot jest próba dyskusji ch-budd na planie etyki. Miłość, szczególnie, tak rozumiana, jak ją pokazałeś, szacunek itp itd są wystarczająco wspólne lub niewykluczające się, jak to wykazał częściowo Har-Dao. Klasyczny wektor ataku chrześcijan na buddyzm, czyli atak z pola Miłości wynika z ignorancji, widocznej w swej jaskrawej formie w słynnym oświadczeniu JP II o duchowym onanizmie.

Problemem nie jest etyka, definiowana przez Buddę w standardach Jezusa (i , częstokroć, w standardach postchrześcijańskich Oświecenia i etyki XX-wiecznej, wyrosłej z coraz lepszego zrozumienia psychologii jednostki i społeczeństwa) w okresie, gdy Naród Wybrany żył w rzeczywistości Starego Testamentu i miał jeszcze 400 lat czekać na swego Emmanuela.

Problemem jest uznanie źródła. Buddyści zauważyli, że obszary, które religie NAKAZUJĄ, których dogmatycznie WYMAGAJĄ lub wyłączają spoza dyskusji sankcjonując je pochodzeniem od Najwyższego, tak naprawdę są immanentną cechą człowieka, i aby je rozwijać, nie trzeba tworzyć bytów nadmiarowych. Nie jest problemem miłość, problemem jest wymyślanie Boga, dodatkowo w trzech osobach, którego dodatkowo jedną osobą jest człowiek, by miłość usankcjonować. Ponieważ ona jest i bez nich! Wiemy, jak ją kształtować (intencjonalnie, np. w wadżrajanie), kiedy się pojawia samoistnie w wyniku praktyki (zen, pozbawione praktyk celowych), jakie ma skutki, warunki konieczne i objawy.

Buddyzm nie dysponuje Przykazaniami zesłanymi przez Boga (Zeusa, Ozyrysa, kogokolwiek). Dysponuje jedynie Wskazaniami, spisanymi przez ludzi dla ludzi, wskazówkami kierunku, nie znakami zakazu. Propozycjami szacunku dla życia, innych osób. Wystarczy, że porównasz sobie Dekalog z listą wskazań, by zobaczyć fundamentalną różnicę w podejściu do tematu np życia czy seksu. Tu nie traktuje się osoby jak dziecka, któremu trzeba zakazać, by nie zrobiło, tu wskazuje się dorosłej osobie, że są obszary, w których powinna zachować szczególną uważność, gdyż łatwo wygenerować w nich bałagan, który wielu dotkliwie dotknie.

Stąd właśnie zdziwienie na początku, że miłość można NAKAZAĆ. Dla buddysty to tak, jakby nakazać mu mieć uszy. "Nakazuję ci, miej uszy!". Przecież one są tu ciągle, choć nie zawsze je widzę...

A.

napisane w święto epifanii, która, jak niektórzy sądzą, była niezbędna, by pokazać światu miłość. Światu, który istniał w swej nieskończonej wielobarwnej miłości na eony wcześniej.
GOOD POSTING!
Za sceną rozległ się gwałtowny tupot i wreszcie wszedł lew.
Składał się z dwóch bobrów przykrytych kapą.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Buddyzm - dialog”