Jakiś czas temu zapoznałem się z wywiadem z doktorem Hew Lenem, jedną z najsławniejszych postaci w nurcie hawajskiej praktyki Ho'oponopono. W wywiadzie porusza wiele kwestii, które wydają mi się łudząco podobne do zenowskich idei - na pierwszy plan wysuwa się tutaj powracanie do zera, do umysłu "nie wiem". Co o tym sądzicie? Czy uważacie, że taki hawajski zen może przynieść podobne efekty co regularna "siedząca" praktyka? A może ta metoda jest nowoczesnym wytworem czerpiącym garściami z filozofii zenu?
Dla mnie osobiście ten wywiad pokazuje bardzo fajną rzecz - a mianowicie, że pewne idee pojawiają się wśród ludzi niezależnie od kultury i odległości. To daje nadzieje na przyszłość.
