Witaj Ryuu,
Ryuu pisze:Kiedy omawiasz jakiś temat opierasz się na pewnych założeniach. Do tej pory rozmawialiśmy o dowolnym Bodhisattwie, jego ,polu mocy," tym co nazywasz ingerencją w wolną wolę człowieka i ceteris paribus. A tu nagle zamiast trzymać się tej sytuacji zacząłeś zastanawiać się co będzie jeżeli sie myli. Zmieniasz ,,set & settings" i musielibyśmy rozmawiać o czymś innym. Dlatego pozwól, że zanim przejdziemy do takich szczegółowych spraw skupimy się na przykładzie w którym zakładamy obaj, że Bodhisattwa się nie myli.
Otóż to. Ryuu, to ty zakładasz, ze bodhisatwa się nie myli. To Ty wprowadzasz do tego wątku takie założenie i to jest Twoje założenie. Ja tak nie zakładam. Generalnie uważam, że jest to założenie fałszywe. I nie jest tak jak piszesz, że ja zmieniam zasady dyskusji. To właśnie Ty to robisz. Wchodzisz w dyskusję a konkretnie odnosisz się do mojego przykładu, w którym takiego założenia w ogóle nie ma. I wprowadzasz takie założenie, najpierw jak mi się zdaje milcząco, a później piszesz ,,skupimy się na przykładzie w którym zakładamy obaj, że Bodhisattwa się nie myli”. Ja tak wcale nie zakładałem ani nie zakładam. To Ty to robisz i w ten sposób zmieniasz zasady dyskusji na jakieś swoje własne, zgodnie jak sądzę, z jakimiś swoimi wyobrażeniami na temat bodhisatwów. Dlatego Ci pisałem, że w moim odczuciu masz idealistyczne wyobrażenie na temat bodhisatwów.
Ryuu pisze:No, oni tak MYŚLELI. A w naszym przykładzie Bodhisattwa nie tylko myśli, że ma rację, ale on ją ma.
No właśnie. To Ty zakładasz w tej dyskusji, że bodhisatwa zawsze ma rację, i na tym założeniu opierasz swoją argumentację. A moim zdaniem jest to założenie fałszywe. Proste przykłady ,,z życia” pokazują, ze tak jest. Czy Twoim zdaniem J.Ś. Dalajlama jest bodhisatwą? Czy mistrz Seung Sahn był bodhisatwą? Uważam, ze był bardzo wysokiej klasy bodhisatwą. A czy to oznacza, że nigdy się nie mylili? Że nigdy nie popełniali żadnych błędów? Na przykład polegających na złej ocenie sytuacji?
W moim rozumieniu, bodhisatwa to istota posiadająca kierunek bodhisatwy, wykonująca w swoim życiu ,,pracę” bodhisatwy, a nie istota posiadająca jakąś najdoskonalszą, ostateczną wszechwiedzę która eliminuje możliwość popełniania jakichkolwiek błędów, która daje pewność, że ktoś już się nie myli.
Nawiasem mówiąc nie wiem czy posiadanie takiej wiedzy - eliminującej wszelkie błędy, jest w ogóle dla kogokolwiek możliwe.
Zwróć uwagę na fakt, że istnieje 10 poziomów bycia bodhisatwą. A to oznacza, że na przykład bodhisatwa z 6 poziomu nie posiada takiej wiedzy czy wglądu jak bodhisatwa z 9. A więc może popełniać błędy czy też się mylić właśnie ze względu na pewne braki. Nie zmienia to faktu, że jest bodhisatwa, że jest nazywany (może być nazywany) bodhisatwą. Ale nawet bodhisatwa 10 poziomu nie jest buddą. A to oznacza, że coś pozostaje mu jeszcze do zrobienia.
Tak więc, samo posiadanie kierunku bodhisatwy nie daje jeszcze w moim odczuciu gwarancji, że działając nie będzie się powodować cierpienia innych.
Ryuu pisze:Wiem co do mnie piszesz, a ja się po prostu z tym nie zgadzam.
Naprawdę mam wątpliwości czy wiesz (rozumiesz) o czym piszę. Mi chodzi o prostą w gruncie rzeczy kwestię. Chodzi mi o punkt widzenia osoby która nie chce zmieniać swojego życia o jej wolną wolę. A nie o to o czym Ty piszesz: że bodhisatwa jest nieomylny, że jego dzialanie jest usprawiedliwione bo się nie może mylić ( bo Ty tak zakładasz).
Chodzi mi o odczucie tej osoby o jej świadomość wolnej woli (na jej poziomie rozumienia) bo o tym rozmawialiśmy. W przykładzie przeze mnie podanym, ta osoba odczuwa działanie bodhisatwy jak ingerencję w jej wolną wolę, jako rodzaj przymusu. I o tym do Ciebie piszę. A Ty zaczynasz o czym innym: że to jest usprawiedliwione, że bodhisatwa się nie myli itd. To jest inna kwestia. Ja piszę o osobistych odczuciach tej osoby.
Ryuu pisze:Która ingerencja jest wbrew woli?
Ingerencja jest wbrew woli wtedy gdy ktoś nie prosi o taką ingerencję a wręcz sobie jej nie życzy a mimo to ją dostaje niejako ,,z automatu”.
Wtedy w odczuciu tej osoby to jest przymus, coś wbrew jej woli.
To trochę tak Ryuu, jakby ktoś na siłę chciał zrobić z Ciebie chrześcijanina, będąc przekonanym, że to jest dla Ciebie jedyna droga do zbawienia. Czyli miałby współczujący kierunek działania: chcę Ci pomóc, chcę Cię zbawić.
Pozdrawiam
P.S. W najbliższym czasie nie będę mógł kontynuować dyskusji bo wyjezdżam.