Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Wasze przemyślenia i wizje inspirowane praktyką oraz teorią buddyzmu

Moderator: kunzang

Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

temat przeniesiony przez kunzanga z działu ''cafe Off-Topic''


Cześć,

przeglądam od jakiegoś czasu Wasze forum, dawne dyskusje. Teraz rzuciłem okiem na zamknięty w strefie mroku wątek "Narkotyki".
viewtopic.php?f=19&t=4848&start=792

Wątek ten zamknąłeś, pisząc:

"Nic mi do tego, że ktoś ćpa, co ćpa i jak ćpa, i jakie wzniosłe etykietki pod to podczepia.... ale prezentowanie dragów, opisywanie efektów /itd/ tu na forum miejsca mieć nie może - to forum buddyjskie /dragom nie po drodze ze ścieżką prowadzącą ku ustaniu cierpienia/, a nie forum gdzie np ma miejsce koleżeńska wymiana poglądów co sobie zarzucić by się ''oświecić'', czy co tam sobie ktoś wymyśli - upraszczam rzecz jasna.
Tak, czy inaczej, są miejsca w sieci, które są temu poświęcone i tam proszę się udać z takimi rozmowami - to forum nie jest takim miejscem."


Zgadzam się z Tobą, ale mam jedno "ale".

Kiedyś od święta paliłem z przyjaciółmi marihuanę, stan umysłu jaki wtedy osiągałem zwrócił moje zainteresowanie ku buddyzmowi.

Dotąd nie myślałem o tym zbyt często, to zamierzchła przeszłość. Ale ostatnio czytając Wasze forum, natknąłem się na wątek założony przez zbanowanego Tomka, pt. "Mózg i umysł". W wątku tym opisujesz czym jest stan Rigpy. To jest tutaj - Twoja wypowiedź z 20 września 2011 r.:

viewtopic.php?f=6&t=10684

"Tak, pojawiają się myśli i uczucia i ulegają one samowyzwoleniu. Wraz z rozwinięciem umiejętności spoczywania w tym stanie ilość uczuć i myśli maleje. Przestają pojawiać się takie uczucia jak gniew czy lęk, a umysł popada wtedy w takie stany jak spokój, radość, błogość, z tymże, gdy znajdujesz się w naturalnym stanie /rozumiem, że o to Tobie chodzi gdy piszesz ''stanie Rigpy''/, to nie pojawia się wtedy nazywanie: o! jestem w stanie błogości; albo: jestem spokojny, nie różnicuję, nie lgnę do niczego. Gdy tylko pojawia się takie nazywanie, można być pewnym, że właśnie ''wypadło się'' z tego stanu i znajduje się z powrotem w uwarunkowanym stanie."

Otóż czytając Twoje słowa, przypomniało mi się doświadczenie, jakie miałem po zapaleniu marihuany. Chodzi mi o stan utrzymujący się przez jakieś 3 dni. Twoje słowa o Rigpie pasują do tego stanu.

Oczywiście, raczej uważam, że był to stan podobny do Rigpy. Nie była to Rigpa. Ale nie można chyba wykluczyć, że wtedy marihuana - w drodze oddziaływania chemicznego - robiła z moim umysłem w sposób przemijający to, co normalnie zrobiłyby lata praktyki w sposób bardziej trwały.

Biorąc to pod uwagę, jak również to, że np. lama Ole Nydahl zwrócił się ku buddyzmowi także m.in. z powodu inspiracji stanami psychodelicznymi - czy Twoje nieprzejednane stanowisko w stosunku do tematu substancji psychodelicznych na forum nie jest przesadne? Czy nie ma trochę prawdy w tym, że stany psychodeliczne mogą przypominać spoczywanie w naturze umysłu? I mogą być źródłem inspiracji w kierunku tradycji duchowych?

Oczywiście, zgadzam się, że są zagrożenia związane z takimi środkami. Ja np. padłem ofiarą mylnego przekonania, że osiągnąłem pewnego rodzaju oświecenie i długo już po zapaleniu jointa ciągnąłem za sobą jak trupa w szafie tamto doświadczenie, wmawiając sobie, że wciąż doświadczam rzeczywistości na najwyższym poziomie, co było głęboką nieprawdą.

Ale chodzi mi generalnie o to, czy nie dostrzegasz, że coś może być na rzeczy w tym, że doświadczenie psychodeliczne może dawać przedsmak tego, czym jest spoczywanie w naturze umysłu. I w związku z tym, że wrzucanie np. do jednego worka pod nazwą "narkotyki" środków psychodelicznych jak marihuana i LSD, jest wątpliwe i przesadne.

pozdrawiam
Piotrek

PS: forum nieco nam zamarło. Masz jeszcze nadzieję, że się odrodzi?
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31przeglądam od jakiegoś czasu Wasze forum, dawne dyskusje. Teraz rzuciłem okiem na zamknięty w strefie mroku wątek "Narkotyki".
viewtopic.php?f=19&t=4848&start=792

Wątek ten zamknąłeś, pisząc:

"Nic mi do tego, że ktoś ćpa, co ćpa i jak ćpa, i jakie wzniosłe etykietki pod to podczepia.... ale prezentowanie dragów, opisywanie efektów /itd/ tu na forum miejsca mieć nie może - to forum buddyjskie /dragom nie po drodze ze ścieżką prowadzącą ku ustaniu cierpienia/, a nie forum gdzie np ma miejsce koleżeńska wymiana poglądów co sobie zarzucić by się ''oświecić'', czy co tam sobie ktoś wymyśli - upraszczam rzecz jasna.
Tak, czy inaczej, są miejsca w sieci, które są temu poświęcone i tam proszę się udać z takimi rozmowami - to forum nie jest takim miejscem."


Zgadzam się z Tobą, ale mam jedno "ale".

Kiedyś od święta paliłem z przyjaciółmi marihuanę, stan umysłu jaki wtedy osiągałem zwrócił moje zainteresowanie ku buddyzmowi.
bywa. jakąś przestrzeń temu zdarzyło mi się w związku z pytaniem dwóch młodych ludzi, którzy kultywowali palenie haszu chemicznym zwanym /wywraca na lewą stronę - staje się na pograniczu śmierci, się umiera, świat się realnie rozpada, etc/, jak takie stany mają się do buddyzmu, bo gdzieś tam o buddyzmie czytali, i skądś tam się dowiedzieli, że buddzie się kłaniam. zapaliliśmy /rzeczywiście na lewą stronę wywracał, no mocna jazda/. pogadaliśmy. następnie wyrazili zainteresowanie ścieżką, więc na podstawie tego co powiedzieli do zenków ich odesłałem i kto wie, może praktykują obecnie zen, a z chemicznym spokój sobie dali.

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31Dotąd nie myślałem o tym zbyt często, to zamierzchła przeszłość. Ale ostatnio czytając Wasze forum, natknąłem się na wątek założony przez zbanowanego Tomka, pt. "Mózg i umysł". W wątku tym opisujesz czym jest stan Rigpy. To jest tutaj - Twoja wypowiedź z 20 września 2011 r.:

viewtopic.php?f=6&t=10684

"Tak, pojawiają się myśli i uczucia i ulegają one samowyzwoleniu. Wraz z rozwinięciem umiejętności spoczywania w tym stanie ilość uczuć i myśli maleje. Przestają pojawiać się takie uczucia jak gniew czy lęk, a umysł popada wtedy w takie stany jak spokój, radość, błogość, z tymże, gdy znajdujesz się w naturalnym stanie /rozumiem, że o to Tobie chodzi gdy piszesz ''stanie Rigpy''/, to nie pojawia się wtedy nazywanie: o! jestem w stanie błogości; albo: jestem spokojny, nie różnicuję, nie lgnę do niczego. Gdy tylko pojawia się takie nazywanie, można być pewnym, że właśnie ''wypadło się'' z tego stanu i znajduje się z powrotem w uwarunkowanym stanie."
mamy tu zatem nieporozumienie, nie opisuję tutaj stanu rigpa, opisuję tu stan umysłu w odniesieniu do spoczywania w stanie rigpa i jak się z niego bezwiednie wypada. ten stan umysłu, który tu opisuję, może mieć również miejsce, gdy nie spoczywa się w naturze umysłu /rigpa jest tu synonimem natury umysłu/.
natura umysłu /rigpa/, to nie jest umysł /umysł, jakim by nie był, i jego wszelkie - te uznane za oświecenie też - stany, jest nietrwały/. to rozróżnienie w dzogczen jest istotne i było omawiane na forum. ważnym jest też to, że na naturę umysłu nie da się oddziaływać czymkolwiek i w żaden sposób, umysł i jego wizje, też nie mają żadnego wpływu na nią.
w kwestii dzogczen i jego poglądu /jeżeli interesują Ciebie o nim informacje/, to proponuję byś poczytał cytaty nauczycieli w panelu bon.

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31Otóż czytając Twoje słowa, przypomniało mi się doświadczenie, jakie miałem po zapaleniu marihuany. Chodzi mi o stan utrzymujący się przez jakieś 3 dni. Twoje słowa o Rigpie pasują do tego stanu.

Oczywiście, raczej uważam, że był to stan podobny do Rigpy. Nie była to Rigpa. Ale nie można chyba wykluczyć, że wtedy marihuana - w drodze oddziaływania chemicznego - robiła z moim umysłem w sposób przemijający to, co normalnie zrobiłyby lata praktyki w sposób bardziej trwały.
...no tak, może tak, a może nie. jeżeli nie ma zachowanego jasnego kierunku, to trudno jest określić, gdzie się dotarło - i czy to przypadkiem nie jest, jakiejś uroczej wizji bagno, które nas pochłonie, komfortowo w błogości i spokoju, i będziemy z tym czuli się bardzo dobrze :oczami:

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31Biorąc to pod uwagę, jak również to, że np. lama Ole Nydahl zwrócił się ku buddyzmowi także m.in. z powodu inspiracji stanami psychodelicznymi - czy Twoje nieprzejednane stanowisko w stosunku do tematu substancji psychodelicznych na forum nie jest przesadne? Czy nie ma trochę prawdy w tym, że stany psychodeliczne mogą przypominać spoczywanie w naturze umysłu? I mogą być źródłem inspiracji w kierunku tradycji duchowych?
...nie bardzo rozumiem, proponujesz w związku z tym - że lama Ole, Ty i pewnie wielu, poprzez dżojta na ścieżkę trafili - uczynić z trawki wprowadzenie do buddyzmu? :oczami: ale jesteś świadom, że te wizje, te stany, to tylko mały fragment tego z czym wiąże się ścieżka i co do niej przynależy? że tak w istocie, to są one funta kłaków nie warte, bo nie o nie chodzi, a o konkretną stałą przemianę uniezależnioną od czegokolwiek?
wiesz, na przestrzeni lat widzę tyle - są buddyści, którzy jarają /itp/ i wiążą to z praktyką, rozkminiają w nieskończoność wizje, /ciekawe, bo dość szybko, jakiś stan pod wpływem czegoś, za oświecenie uznają i oczywiście innych z mety o tym informują, jakby to innym było do czegoś potrzebne :oczami: /, mijają lata, a u nich cały czas ta sama bajka, co dziwnym nie jest, bo maryśka dewastuje ośrodek woli, czyli hara i destabilizuje element ognia prowadząc do jego niedoboru - trza zajarać, by poczuć się dobrze. tak czy inaczej, jeżeli nie zajarają, to ich praktyka jest żadna - nic wzniosłego się nie wydarza, lecz wbrew pozorom wtedy w sobie ona więcej niesie, niż te różne oświeceniowe stany poprzez trawkę czy jakiś halucynogen spowodowane.

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31Oczywiście, zgadzam się, że są zagrożenia związane z takimi środkami. Ja np. padłem ofiarą mylnego przekonania, że osiągnąłem pewnego rodzaju oświecenie i długo już po zapaleniu jointa ciągnąłem za sobą jak trupa w szafie tamto doświadczenie, wmawiając sobie, że wciąż doświadczam rzeczywistości na najwyższym poziomie, co było głęboką nieprawdą.
a no są pewne zagrożenia, np popadnięcie w psychozę, albo taki młody człowiek, który se zapalił i wsiadł za kierownicę, po czym zabił dziewczynkę na pasach, etc.
/wybacz, ale nie mogłem się powstrzymać od tego nielojalnego chwytu erystycznego :zawstydzony: /

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31Ale chodzi mi generalnie o to, czy nie dostrzegasz, że coś może być na rzeczy w tym, że doświadczenie psychodeliczne może dawać przedsmak tego, czym jest spoczywanie w naturze umysłu.
nie - nie daje tego przedsmaku. wręcz ma się nijak do spoczywania w naturze umysłu. w latach osiemdziesiątych hipisowałem, jednocześnie zetknąłem się z szamanizmem, okultyzmem, buddyzmem i... narkotykami - i łatwiej jest wyliczyć to, czego wtedy nie spróbowałem, lub przez jakąś przestrzeń brałem, niż to, czego spróbowałem i z czym eksperymentowałem.

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31I w związku z tym, że wrzucanie np. do jednego worka pod nazwą "narkotyki" środków psychodelicznych jak marihuana i LSD, jest wątpliwe i przesadne. (...)
one tak wkręcają, tak są narkotyczne, że ludzie stają się uzależnieni od bycia oświeconymi /cokolwiek owo oświecenie miałoby tu znaczyć/ :oczami: warto mieć też na uwadze, że w związku z nimi, przytrafia się ludziom to, na co są uwarunkowani /jestem świadom, że mogą paść tu głosy: chrześcijaństwo mnie uwarunkowało, a popadłem w nirvanę - nie, to dana tendencja szuka sobie nazwy i nic poza tym/, czyli: jedni spotykają boga, inni jednoczą się z absolutem, a jeszcze inni osiągają nirvanę.

pozdrawiam
:14:

ps
Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31PS: forum nieco nam zamarło. Masz jeszcze nadzieję, że się odrodzi?
od startu forum zmierzamy ku jego końcowi, nic nie jest trwałe... jak to będzie, to nadchodząca przestrzeń pokaże, czy to już tuż za rogiem ów koniec, czy jeszcze parę przecznic pozostało - ze swej strony nie mam tu żadnych oczekiwań

ps ps
by było jasnym, nie mam nic przeciw takim używkom - bo to używki są, które w umyśle bełtają, lecz do przebudzenia nie prowadzą, a do buddyzmu ich włączanie /łączenie ich z praktyką/, to nadanie kierunku w inną stronę, ponieważ rodzą one subtelne, acz mocne lgnięcia do różnych umysłu stanów, no i bywa gorzej, pompują ja, znaczy, zdarza się popadanie w: ja jestem oświecony i wiedzą o tym różne wrony... a przebudzeni o sobie milczą

ps ps ps
słowo oświecenie niesie w sobie pewien blichtr, fajerwerki, wzniosłe wizje, czegoś tam za nogi łapanie, jak to mówią: o oświeceniu wszystkie religie bajają. natomiast słowo przebudzenie, to prosta sprawa, żadnych fajerwerków, żadnych wzniosłych wizji, ot budzisz się, co znaczy tyle, że postrzegasz wszystko z innej niż do tego momentu perspektywy i nie ma w tym ciśnienia na zawracanie tym głowy innym, znaczy, kiedy rzeczywiście już się wie, to się o tym w odniesieniu do siebie nie gada, bo nie ma o czym, przebudzenie to prozaiczna sprawa i nie ma w nim napędu dla ja, ten napęd jest tylko w umyśle i jego stanach
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

Dziękuję za obszerną odpowiedź.

Piszesz, że te psychodeliczne stany to mały zakres ścieżki; że nie o to chodzi, ale o trwałą przemianę.

Na końcu też piszesz, że słowo "oświecenie" ma w sobie pewien blichtr, którego nie ma słowo "przebudzenie".

Nie kwestionuję tego i ja sam też staram się używać pojęcia "przebudzenia".

Jednak odnosząc się do "niewielkiego fragmentu ścieżki", jaką są te wizje, chciałbym zauważyć, że np. w takim buddyzmie Diamentowej Drogi pod egidą lamy Olego przedstawia się "świetlaną" wizję tego, czym jest urzeczywistnienie ścieżki. Mówi się o nieustraszoności, radości i aktywnym współczuciu. Wyraźnie więc obiecuje się pewien fajerwerk. To podobnie jak stan umysłu spoczywającego w Rigpie: jest on czymś przyjemnym, z tego co napisałeś.

Staram się nie myśleć o swoich dawnych doświadczeniach marihuanowych, nie kultywować myśli o tamtym doświadczeniu. Dlatego jestem po Twojej stronie, gdy generalnie nie pozwalasz, by na forum się toczyły dyskusje o tym. Dalekosiężne skutki mojego doświadczenia nie były dobre.

Tylko chcę się podzielić jeszcze jedną myślą: gdy przeczytałem Twój opis znajdowania się umysłu w stanie Rigpy, po jakimś czasie zrodziło się we mnie podejrzenie: a może dawni mistrzowie tybetańscy palili gandzię i opisali w ten sposób stan po gandzi? Jako stan godny osiągnięcia. Ale nie zdradzając swoim uczniom, w jaki sposób naprawdę w niego weszli.

Wolę jednak myśleć, że to nieprawda. Nie ma chyba doniesień o tym, żeby dawni mistrzowie tak się inhalowali.
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31(...) np. lama Ole Nydahl zwrócił się ku buddyzmowi także m.in. z powodu inspiracji stanami psychodelicznymi (...)

Cześć, Piotrek :)

tak nie można powiedzieć, bo wygląda to na przekłamanie, przeczytaj dokładnie „Moją drogę do lamów”, na Wschód lama Ole pojechał głównie po narkotyki, bo nimi m.in. handlował, a konkretniej, miała to być podróż poślubna. Owszem, pisząc w tym czasie pracę magisterską o Aldousie Huxley'u, interesował się wpływem substancji psychoaktywnych na umysł, sam eksperymentował z narkotykami i rzecz jasna, mógł chcieć wykorzystać w jakiś sposób buddyjską wiedzę o umyśle do swoich badań (mieli z Hannah dwie czy trzy książki przestudiowane na ten temat), ale nigdy nigdzie nie powiedział, że jego wcześniejsze zainteresowania przyczyniły się do praktykowania buddyzmu, wręcz przeszkadzały w tym praktykowaniu, dopóki nałóg dawał o sobie znać. To było bardziej zderzenie dawnych wyobrażeń z rzeczywistością objawioną pod wpływem spotkań z Tseczu Rinpocze i XVI Karmapą - było czymś, czego się nie spodziewał wcześniej i czego nie planował.

Lama Ole często mówił, że poszukiwanie natury umysłu z użyciem narkotyków jest, jak palenie banknotami w piecu, gdy chce się ogrzać dom. Mówił też, że narkotyki mogą pokazać drzwi, ale nie zaprowadzą do środka ("108 odpowiedzi jogina"). Oczywiście, można doszukiwać się związku pomiędzy narkomanią a buddyzmem, ale tylko w tym sensie, na który zwrócił kiedyś uwagę m.in. lama Ole (jeśli, rzecz jasna, uznaje się reinkarnację), jest całkiem prawdopodobne, że narkomani to ludzie pamiętający z przeszłych żywotów własną praktykę, nie potrafiący jednak w obecnym życiu odnaleźć właściwej ścieżki rozwoju.



Pozdrawiam, gt


Ps. I jeszcze fragment ze "108 odpowiedzi jogina", bo mam je akurat przed nosem:

Pytanie 15: Czy mógłbyś coś powiedzieć o paleniu papierosów?

Ole: Normalnych papierosów? Palenie normalnych papierosów jest głupie i drogie. Zwłaszcza młode kobiety nie powinny pachnieć jak popielniczki. Jeśli chodzi o papierosy z marihuany czy haszyszu, jest to drogie i prowadzi do pomieszania. Jest również złe dla twojej medytacji, więc nie paliłbym ani jednego, ani drugiego.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

Piotrek pisze: wt mar 06, 2018 14:24(...) To podobnie jak stan umysłu spoczywającego w Rigpie: jest on czymś przyjemnym, z tego co napisałeś.
cieszę się, że - jak napisałeś - czytasz dawne dyskusje na forum :) jednak - w związku z tym co powyżej napisałeś - wychodzi na to, że z tego co na forum do dziś napisałem, wymądrzając się na temat natury umysłu, jeszcze niewiele przeczytałeś /to nie jest zarzut/.
/nie bez powodu odesłałem Ciebie do cytatów nauczycieli - skoro chcesz rozmawiać o poglądzie dzogczen - ponieważ to by wiele uprościło/

w telegraficznym skrócie zatem.
spoczywanie w naturze umysłu należy zintegrować zarówno z tymi stanami umysłu, które są uważane za: pozytywne, obojętne, negatywne. nie ma tu budowania jak w tantrze określonych doświadczeń medytacyjnych, tylko należy natychmiast, bez względu na to, w jakim umysł znajduje się stanie, odnaleźć się w jego naturalnym stanie. naturalny stan umysłu znaczy tu tyle, że ma miejsce rigpa, a umysł osiada i popada - przejściowo, co istotne - we wzniosłe stany, lecz one są nietrwałe przecież - jak każdy stan umysłu włącznie z nim samym - i też wygasają /i prozaiczne się stają - są wtedy niczym różne od innych umysłu stanów/, rzecz jasna swój urok mają i łatwo w nie popaść z przeświadczeniem: wiem. jeżeli podążanie ścieżką w ramach dzogczen nie traci kierunku, to nadchodzi moment, gdy nie ma znaczenia co się manifestuje, ponieważ wyzwala się wszystko, a dla innych jest to niezauważalne, jest się dla nich jak najbardziej zwykłym człowiekiem z całym bagażem swych wad i zalet.

wielu podążający ścieżką dzogczen bywa wręcz niezauważalnych. jest taki przykład /i żaden wyjątek/, przez Namkhai Norbu Rinpocze podany. otóż pewien człowiek otrzymał nauki od jednego z mistrzów dzogczen pracując u niego, po czym zajął się rzeźbieniem kamieni mani /to takie kamienie z mantrami i obrazkami/, na zamówienie... z czegoś żyć trzeba. u kresu swych dni udał się do klasztoru sakja i oznajmił, że w ciągu siedmiu dni będzie umierał, i by o niego wtedy zadbali /chodziło o to, by nikt nie zakłócił tego procesu i by go duchowo wspierali/. było to zaskoczeniem dla innych, ponieważ znaczyło to tyle, iż ten zwykły kamieniarz właśnie oznajmia, iż w ramach swej realizacji ścieżki zamanifestuje tęczowe ciało, co się uważa za najwyższą formę realizacji w dzogczen, które jest uważane za najwyższą ścieżkę w ramach szkoły ningmapa /i w y.b./.
jest też tak, że wprowadzenie do natury umysłu, nie musi nastąpić poprzez jakieś wzniosłe umysłu stany, a przez te np, które za prozaiczne są uznawane, bądź te, które cierpieniem przytłaczają, znaczy: każdy stan umysłu jest do tego dobrym.

EDIT
reasumując - dzogczen w swej istocie, niczego miłego nie obiecuje, a mówi tylko o pewnym odkryciu, które nie nobilituje, czyli z automatu nie czyni wtedy z kogoś, kogoś specjalnego, ani nie zapewnia mu szczęścia doczesnego i błogostanu mentalno-emocjonalnego.

nie wiem czy wyraziłem się jasno? :)

Piotrek pisze: wt mar 06, 2018 14:24Staram się nie myśleć o swoich dawnych doświadczeniach marihuanowych, nie kultywować myśli o tamtym doświadczeniu. Dlatego jestem po Twojej stronie, gdy generalnie nie pozwalasz, by na forum się toczyły dyskusje o tym. Dalekosiężne skutki mojego doświadczenia nie były dobre.
zauważ, że właśnie o tym, tu na forum rozmawiamy /w pewnym stopniu za mą sprawą - mogłem przecież tego uniknąć, rozmawiając z Tobą na pw, a nie odsyłając Ciebie na forum/ :oczami:

z mej strony to jest tak: nie silę się na to, by być w czymś trwałym i w różnej przestrzeń powodują mną różne racje, to czy są one adekwatne do dane sytuacji, w danej przestrzeni, to już kolejna bajka :oczami:
to z jednej strony, a z drugiej, powodują mną też innych racje, przy których swe racje za bez znaczenia uważam i na innych racje przystaję. wszystko zależy od tego w jakiej ma to miejsce przestrzeni... jednak pewne sprawy pozostają niezmienne na forum /za mą - i nie tylko - sprawą/, jak np usiłowanie łączenia buddyzmu z dowolnymi używkami, ponieważ w związku ze ścieżką ku ustania cierpienia, są one totalnie od czapy :]

Piotrek pisze: wt mar 06, 2018 14:24Tylko chcę się podzielić jeszcze jedną myślą: gdy przeczytałem Twój opis znajdowania się umysłu w stanie Rigpy, po jakimś czasie zrodziło się we mnie podejrzenie: a może dawni mistrzowie tybetańscy palili gandzię i opisali w ten sposób stan po gandzi? Jako stan godny osiągnięcia. Ale nie zdradzając swoim uczniom, w jaki sposób naprawdę w niego weszli.
a może grzybki psylocybki jedli, a może opium palili /opium nawet bliżej do tego, co postulował Siddhartha Gautama - czyli, kreuje ono stan spokoju i odpuszczania, w przeciwieństwie do stanu pobudzenia mentalnego i wizji uroczych się chwytania, który ma miejsce przy upaleniu się marihuaną/ - to, za dawnych mistrzów, było dostępne w tybecie i nie tylko to :)

Piotrek pisze: wt mar 06, 2018 14:24Wolę jednak myśleć, że to nieprawda. Nie ma chyba doniesień o tym, żeby dawni mistrzowie tak się inhalowali.
no jakoś nie ma... jednak kto wie, może ta cała ścieżka ku ustaniu cierpienia, to tyko ściema upalonego Siddharthy Gautamy, ponieważ wtedy gdy On żył, haszysz był na subkontynencie indyjskim już dobrze znany i stosowany jako afrodyzjak, jako środek, który do jedności z bóstwami prowadzi /itd, itp/.
co wolisz myśleć w tej sytuacji? :oczami:

pozdrawiam
:14:

ps
już na forum polecałem /nie raz/, być może trafiłeś już na to, czyli, proponuję byś zapoznał się z tą książką: ''Wolność od duchowego materializmu.'', Czogjam Trungpa Rinpocze
.
dane :580:
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam

GreenTea pisze: wt mar 06, 2018 19:35tak nie można powiedzieć, bo wygląda to na przekłamanie, przeczytaj dokładnie „Moją drogę do lamów”, (...)
nie pamiętam, czy to w: ''mej drodze do lamów''; czy w: ''dosiadając tygrysa'' - lama Ole napisał, jak to ofiarował grudkę haszu buddom przed posążkiem buddy ją kładąc i tak zamknął swą z haszem sprawę, znaczy, zaczął podążać ścieżką rezygnując z bywania w kinie umysłu na filmach wytwórni thc production.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

kunzang pisze: śr mar 07, 2018 23:32 (...) nie pamiętam, czy to w: ''mej drodze do lamów''; czy w: ''dosiadając tygrysa'' - lama Ole napisał, jak to ofiarował grudkę haszu buddom przed posążkiem buddy ją kładąc i tak zamknął swą z haszem sprawę, znaczy, zaczął podążać ścieżką rezygnując z bywania w kinie umysłu na filmach wytwórni thc production

Tak, było gdzieś o tym wspomniane, jeśli znajdę, to zacytuję. W rozdziale Ostatni "odjazd" (Moja droga do lamów, 1991) jest tylko opisana historia z ostatnią dawką LSD, Ole i Hannah podczas pobytu u Tseczu Rinpocze w Nepalu dostali najpierw wiadomość o pożarze w ich mieszkaniu w Kopenhadze (dobrze, ogień oczyszcza - reakcja Tseczu), a zaraz potem spalił się ich ołtarzyk w Katmandu, spaliło się wszystko, oprócz zdjęcia XVI Karmapy i paru porcji LSD. Uznali to za "święty" znak (To, że akurat się nie spaliły, uznaliśmy za znak, że powinniśmy je teraz wziąć. Nie potrafiliśmy pojąć, dlaczego ucisk w głowie, który od roku odczuwaliśmy stale po medytacji, jeszcze nie zamienił się w oświecenie - cytat). No i oczywiście wzięli, ale był to ich ostatni raz.

I teraz zacytuję końcówkę tego rozdziału, odnoszącą się już ściśle do momentu wyjazdu z Katmandu do Sikkimu (do XVI Karmapy):

Hannah, prawość i mądrość rodziny, przestała już palić kilka dni przed wyjazdem. Przyszło jej do głowy, że pewnie nie dostaliśmy żadnej inicjacji od Ceczu Rinpocze właśnie z powodu palenia. Wprawdzie dowiedzieliśmy się później, że Karmapa powiedział mu, iż jesteśmy jego, tzn. Karmapy uczniami, i że powinien się tylko nami opiekować, tym niemniej Hannah miała sporo racji. Nawet gdyby Rinpocze miał pozostawić ważne sprawy Karmapie, to i tak pewnie podzieliłby się w większym stopniu z nami swoją wiedzą, gdybyśmy tylko wcześniej wpadli na to, że palenie i duchowy rozwój wzajemnie się wykluczają. Kiedy jechaliśmy do Sikkimu do Karmapy, nabrałem podobnego przekonania; postanowiliśmy wszystko, co wiązało sie z narkotykami, zostawić w Nepalu. W ten sposób dziewięć lat mojego życia (pięć w przypadku Hannah), które złożyliśmy na ołtarzu chemii, definitywnie dobiegło końca. Potrafiliśmy z tym skończyć - i było to iście nadludzkie przebudzenie i wyzwolenie, chociaż dalekich skutków w postaci opacznych poglądów i zablokowanych kanałów wewnętrznych doświadczaliśmy jeszcze przez lata. Pierwszy krok został jednak zrobiony i już nigdy nie spojrzeliśmy na żaden narkotyk.

W nowszej wersji Mojej drogi do lamów ten fragment jest bardziej rozbudowany.


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam

Potrafiliśmy z tym skończyć - i było to iście nadludzkie przebudzenie i wyzwolenie, chociaż dalekich skutków w postaci opacznych poglądów i zablokowanych kanałów wewnętrznych doświadczaliśmy jeszcze przez lata. (...)
no więc właśnie :]

np zabawa z maryśką - w kontekście tzw rozwoju duchowego - polega na tym, że bardzo łatwo się wpuści w coś wręcz przeciwnego /śmiem twierdzić, że jest to wręcz zasadą/, iż oto się upala i za sprawą tej uroczej damy, oto się otwiera sobie kanały, uzdrawia czakry, poszerza świadomość /nie łapiąc tego, iż nie można poszerzyć czegoś, co z natury jest już nieograniczone/. tyczy się to także reszty tych wspaniałych i zbawiennych używek, co to świadomość poszerzają, itd :oczami:
ubaw po pachy :( ponieważ takich osób, jakby im tego nie tłumaczyć, nic nie przekona, że to nie tak jak sądzą. i dziwnym to nie jest, ponieważ czakry mają rozwalone, zblokowane kanały i ugrzęzły w błędnych poglądach na temat siebie samych /o ścieżce nie wspominam, bo ich poglądy ścieżce nie robią, niech sobie plotą, to co plotą/. i nie puszczą tego, bo nagle mogłoby się okazać, że oto cała ich tzw duchowość, nie istnieje bez upalania /bez używek/.
a do tego ścieżka, to żadne fiku-miku bach i oto oświecenie mamy - ścieżka, to rzetelna z samym sobą, przez lata, praca od podstaw, aż po kres dni danego życia. no ale komu by się tak chciało, do tego bez poklasku, bez innym tego prezentowania, że oto rozwijamy się duchowo - nikt nic nie wie, no jakże to tak... przecież ja rozwijam się tu duchowo, a to tak przecież wiele znaczy, przecież w związku z tym jestem innym niż te całe, za oknem, ślepe masy :oczami:

pozdrawiam
:14:

ps
przypomnę /i to nie jest tu od czapy/ pewien cytacik:
''Po co tu siedzicie?
Pomyślcie - jaki ma sens siedzenie ze skrzyżowanymi nogami, recytowanie mantr i gapienie się na nauczyciela?
Ten lama, tamten lama, po co ten cały kram z lamami?
Pracujecie, ale nikt nie zauważył waszej przemiany i nic się na lepsze w waszym życiu nie odmieniło. Pora zadać sobie pytanie: dlaczego praktykujecie?
Czujecie się w tedy lepsi, wyjątkowi, nie to co ludzie na ulicy?
Oni są zwykli, ja nie. A może ci zwyczajni ludzie, których zostawiliście w domu, mają znacznie lepsze sposoby radzenia sobie z problemami niż wy, siedząc tu recytując modlitwy?
Jeśli tak- nie powinno was tutaj być. Należy wrócić do rodziny, żyć normalnym życiem, nauczyć się tam prostych rzeczy. Kiedy po raz ostatni skosiliście trawnik, wyrzucili dobrowolnie śmieci?
Nie pamiętacie?
Najwyższa pora, żeby to zrobić właśnie bez wielkich słów o duchowości. Nie wyobrażajcie sobie, że nie do tego jesteście powołani. Jeśli nie macie współczucia dla ojca, matki, żony - wówczas współodczuwanie ze wszystkimi istotami nie jest prawdą, według której żyjecie, lecz pozorem, pewna religijną ideą. Rezultat pracy nad sobą musi przejawiać się w materialnym świecie. To się nazywa - mieć realizacje praktyki. W przeciwnym razie praca duchowa okazuje się fikcją, bardzo niewłaściwą zabawą.
- Uważajcie, bo jesteście w bardzo niebezpiecznym miejscu. Weszliście w konflikt ze źródłem, które wybraliście sami, z całą wiedzą, z antidotum. Zaciemniliście w sobie to duchowe wsparcie, które powinno wam pomoc - a tymczasem nie macie do niego dostępu.''
Tenzin Wangyal Rinpocze

EDIT
ps ps
Piotrek pisze: wt mar 06, 2018 14:24Piszesz, że te psychodeliczne stany to mały zakres ścieżki; że nie o to chodzi, ale o trwałą przemianę.
nie - napisałem, że wzniosłe umysłu stany, to mały zakres ścieżki, natomiast psychodeliczne umysłu stany /a więc używkami spowodowane/, to żaden zakres ścieżki, a tylko ułudy pogłębianie, co jest w kontrze do ścieżki
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

@Green Tea
GreenTea pisze: wt mar 06, 2018 19:35
Piotrek pisze: ndz mar 04, 2018 12:31(...) np. lama Ole Nydahl zwrócił się ku buddyzmowi także m.in. z powodu inspiracji stanami psychodelicznymi (...)
tak nie można powiedzieć, bo wygląda to na przekłamanie,(...) nigdy nigdzie nie powiedział, że jego wcześniejsze zainteresowania przyczyniły się do praktykowania buddyzmu, wręcz przeszkadzały w tym praktykowaniu, dopóki nałóg dawał o sobie znać. To było bardziej zderzenie dawnych wyobrażeń z rzeczywistością objawioną pod wpływem spotkań z Tseczu Rinpocze i XVI Karmapą - było czymś, czego się nie spodziewał wcześniej i czego nie planował.
Jednak w którejś ze swoich książek, bodaj w komentarzu do Mahamudry, pisze, że w latach 60-tych pojawiły się lodołamacze, które potrafiły rozpuścić sztywne koncepcje. W moim odbiorze jest to pozytywne wyrażanie się o substancjach psychodelicznych. Nie chodzi oczywiście o to, że zaleca ich stosowanie - bo jasno wykazałaś, że nie zaleca, i ja zresztą o tym wiedziałem - ale dobrze je wspomina.

Można wyciągnąć wniosek, że substancje nie zaprowadziły go do buddyzmu, ale miał on w sobie jakąś wrodzoną ciekawość umysłu, która wcześniej zetknęła go z substancjami psychodelicznymi, a potem - z buddyzmem.


@kunzang
kunzang pisze: /nie bez powodu odesłałem Ciebie do cytatów nauczycieli - skoro chcesz rozmawiać o poglądzie dzogczen - ponieważ to by wiele uprościło/
Zapoznam się jeszcze z tymi cytatami.
reasumując - dzogczen w swej istocie, niczego miłego nie obiecuje, a mówi tylko o pewnym odkryciu, które nie nobilituje, czyli z automatu nie czyni wtedy z kogoś, kogoś specjalnego, ani nie zapewnia mu szczęścia doczesnego i błogostanu mentalno-emocjonalnego.

nie wiem czy wyraziłem się jasno? :)
Wyraziłeś się jasno. Ale wobec tego pewna niezgodność mi się rysuje z ogólnym przekonaniem, że ścieżka prowadzi do ustania cierpienia. No bo jeśli piszesz, że dzogczen nie zapewnia szczęścia doczesnego, to znaczy że co - nie ma końca cierpienia jeszcze w tym życiu? I na czym polega to odkrycie, że tak warto do niego dążyć? Napisałeś coś o wyzwalaniu się wszystkiego. Możesz sprecyzować, co to znaczy, czy raczej mam znaleźć to w cytatach? :-)

Wolałbym od Ciebie usłyszeć, bo cytaty mogą o tym milczeć. Intuicyjnie rozumiem, co to znaczy wyzwalanie się wszystkiego. To jak gdyby powstawanie jakiegoś zjawiska i zupełne potem rozpuszczenie się tego zjawiska bez śladu.

Piotrek pisze: wt mar 06, 2018 14:24Wolę jednak myśleć, że to nieprawda. Nie ma chyba doniesień o tym, żeby dawni mistrzowie tak się inhalowali.
no jakoś nie ma... jednak kto wie, może ta cała ścieżka ku ustaniu cierpienia, to tyko ściema upalonego Siddharthy Gautamy, ponieważ wtedy gdy On żył, haszysz był na subkontynencie indyjskim już dobrze znany i stosowany jako afrodyzjak, jako środek, który do jedności z bóstwami prowadzi /itd, itp/.
co wolisz myśleć w tej sytuacji? :oczami:
To, że napisałem, że "wolę myśleć, że nieprawdą jest ich niegdysiejsze upalanie się", związane było z nadzieją, że ścieżka buddyjska i jej metody są autentyczną drogą do osiągnięcia mniejszego cierpienia czy też jego końca. Co nie byłoby prawdą, gdyby stan umysłu w Rigpie był spowodowany upaleniem się. Dowodów na to pewnych nie mam.

Ale już jeżeli chodzi o Siddharthę Gautamę, to skłaniam się do myślenia, że jego osiągnięcie nie było spowodowane paleniem. Bo zapalenie jointa nie mogłoby wywołać trwałego stanu. A Budda przez 45 lat nauczał i prawdopodobnie był przebudzonym przez ten okres, więc zapalenie jointa kiedyś tam nie mogłoby u niego spowodować takich efektów przez całe życie. Chyba żeby popalał co tydzień lub co miesiąc. Ale jeśliby tak było, to wiedza o tym wśród ludu i wśród mnichów stałaby się powszechna. A o takiej wiedzy nie mamy wiadomości.

Poza tym nie możemy być pewni kwalifikacji czy przebudzenia dawnych nauczycieli, ale możemy - stosując zalecane metody - sprawdzić, czy one działają.
ps
już na forum polecałem /nie raz/, być może trafiłeś już na to, czyli, proponuję byś zapoznał się z tą książką: ''Wolność od duchowego materializmu.'', Czogjam Trungpa Rinpocze
Dzięki za propozycję. Niestety, książka obecnie jest niedostępna.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49(...) Ale wobec tego pewna niezgodność mi się rysuje z ogólnym przekonaniem, że ścieżka prowadzi do ustania cierpienia. No bo jeśli piszesz, że dzogczen nie zapewnia szczęścia doczesnego, to znaczy że co - nie ma końca cierpienia jeszcze w tym życiu?
jest ustanie cierpienia jeszcze w tym życiu - ale nie jest ono szczęściem doczesnym, jest ustaniem całego tego ambarasu związanego ze szczęściem i jego brakiem, ustaniem miotania się w tym, ponieważ to jest właśnie cierpieniem - ujmę to tak: wtedy ustaje nieszczęście, szczęście, oraz obu ich brak.

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49I na czym polega to odkrycie, że tak warto do niego dążyć?
nie napisałem, że warto do niego dążyć - to, czy warto czy nie, do niego dążyć, to już czyjaś sprawa - mi nic do tego. a owo odkrycie na niczym nie polega, jest samo w sobie ustaniem cierpienia... tylko tyle. a gdy piszę cierpienie, to ma na myśli dungal - gdy wejdziesz na forum i klikniesz w szukaj, to wpisz proszę dungal i pojawi się cytat, który to wyjaśnia.

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49Napisałeś coś o wyzwalaniu się wszystkiego. Możesz sprecyzować, co to znaczy, czy raczej mam znaleźć to w cytatach? :-)
znaczy to tyle, że wyzwalają się wszelkie umysłu stany, zarówno te, które lgną do czegoś /np do tego, co ktoś za szczęście uważa/, jak i te z awersją związane, no i te, które są obojętne /to się nazywa w dzogczen: tregczie/. a dalej /gdy się w tym ugruntujemy/ mamy do czynienia z samowyzwalaniem się wszelkich zjawisk /to się nazywa w dzogczen: thogal/, które prowadzi do całkowitego ustania sansary i w dzogczen się manifestuje tzw realizacją tęczowego ciała.
w cytatach znajdziesz to szerzej wyjaśnione, a ze swej strony operuję mentalnymi skrótami, które jak widać przychodzi mi wyjaśniać. stąd owe cytaty uprościłyby nam tu rozmowę.

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49Wolałbym od Ciebie usłyszeć, bo cytaty mogą o tym milczeć.
nauczyciele wyjaśniają to lepiej ode mnie.

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49Intuicyjnie rozumiem, co to znaczy wyzwalanie się wszystkiego.. To jak gdyby powstawanie jakiegoś zjawiska i zupełne potem rozpuszczenie się tego zjawiska bez śladu.
brzmi to jak z książek :oczami: no i tak, właśnie tak bywa to ujmowane.

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49Poza tym nie możemy być pewni kwalifikacji czy przebudzenia dawnych nauczycieli, ale możemy - stosując zalecane metody - sprawdzić, czy one działają.
no więc właśnie. dodam: na nas działają - ludzie są różni i różne w związku z tym są metody, tak jak różni byli owi dawni nauczyciele.


pozdrawiam
:14:

ps
Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49ps
Dzięki za propozycję. Niestety, książka obecnie jest niedostępna.
tak, wiem - w księgarniach i wydawnictwie jest niedostępna, ale czy to znaczy, że jej nie ma i jest poza zasięgiem/?/ z tą książką, to jest jak ze ścieżką - jeżeli będziesz wystarczająco zdeterminowany to, to o co Tobie chodzi się pojawi... rzecz jasna, tę książkę proponuję tylko, nie nakłaniam :oczami:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49 Jednak w którejś ze swoich książek, bodaj w komentarzu do Mahamudry, pisze, że w latach 60-tych pojawiły się lodołamacze, które potrafiły rozpuścić sztywne koncepcje. W moim odbiorze jest to pozytywne wyrażanie się o substancjach psychodelicznych. Nie chodzi oczywiście o to, że zaleca ich stosowanie - bo jasno wykazałaś, że nie zaleca, i ja zresztą o tym wiedziałem - ale dobrze je wspomina.

To jest jedno tylko zdanie napisane w związku z krótkim przeglądem ludzkich zachowań w ramach chwytania się dwoistości, która jest przyczyną błądzenia w dali uwarunkowanego świata i brzmi ono dokładnie tak:

Najpierw jak lodołamacze pojawiły się narkotyki poszerzające świadomość, takie jak LSD, o skutkach działania przekonujących dla konsumentów, lecz dających niestety jedynie przemijające szczęście.
(Wielka Pieczęć, 1999)


Nie wiem, z czego można tu wywieść "dobre wspomnienie". Przecież nikt nie neguje, że narkotyki zmieniają świadomość i że kiedyś pokładano ogromne nadzieje w eksperymentowaniu z nimi, rzecz jednak w tym, co z tego wynika i za jaką cenę. Lama Ole zawsze podkreślał, że ceną była bezsensowna śmierć prawie wszystkich jego przyjaciół z tamtego czasu, odejście najinteligentniejszych, najwartościowszych ludzi, których otwartość na zmianę i rozwój bardzo sobie cenił.


Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

Piotrek pisze: pt mar 09, 2018 22:49Intuicyjnie rozumiem, co to znaczy wyzwalanie się wszystkiego.. To jak gdyby powstawanie jakiegoś zjawiska i zupełne potem rozpuszczenie się tego zjawiska bez śladu.
No i weź tu pójdź czyimiś śladami...
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam

tak w związku z tą rozmową, wypowiedzi Nauczycieli tradycji ningma i kagyu, przytoczę /współczesnych, niekoniecznie żywych/ ...skoro się natknąłem na nie w książce: ''Mądrość Mistrzów'', redakcja Reginald A. :oczami: :ok:

''Nieustannie tworzymy niekorzystną karmę.
Niektórzy ludzie twierdzą, że nie mają żadnej niekorzystnej karmy i nie stwarzają żadnych szkodliwych przyczyn. Jeśli jednak dokładnie przyjrzeć się przesłoniętemu niewiedzą umysłowi, można zobaczyć, że wszystkie negatywne działania powstają w nim, a jego pomieszanie bezustannie kreuje negatywną karmę. Jeżeli nie pozostajemy w stanie oświeconej obecności (rigpa), oczyszczonym z trzech trucizn, czyli niewiedzy, przywiązania i niechęci, nasz umysł ciągle działa pod ich wpływem, tworząc niekorzystną karmę. Negowanie tego jest bezcelowe.''
- Tulku Urdzien Rinpocze

''Duchowy materializm.
Istnieje wiele bocznych ścieżek, które prowadzą do zniekształconej, skoncentrowanej na ego odmianie duchowości. Możemy oszukiwać sami siebie, myśląc, że rozwijamy się wewnętrznie, a zamiast tego stosując duchowe techniki, tylko wzmacniamy własny egocentryzm. To fundamentalne wypaczenie duchowości można określić mianem duchowego materializmu''
- Czogjam Trungpa Rinpocze

''Poleganie na urojonej rzeczywistości.
Samooszukiwanie wydaje się zawsze zależeć od urojonej niczym we śnie rzeczywistości, ponieważ wolicie postrzegać to, czego do tej pory jeszcze nie widzieliście, niż to, co właśnie w tym momencie jest dostępne waszym zmysłom. Nie akceptujecie tego, co pojawia się właśnie tu i teraz, takie jakie jest. W ten sposób samooszukiwanie zawsze przejawia się jako usilne wymyślanie świata, którego nie ma, bądź rekonstruowanie urojonej rzeczywistości - jest wyrazem tęsknoty za sennymi marzeniami.''
- Czogjam Trungpa Rinpocze

''Wypaczone znaczenie ''ja''.
Umysł, dzieląc doświadczenia na podmiot i przedmiot, utożsamia się najpierw z podmiotem, tworzy ideę ''ja'', następnie z ideą ''moje'', po czym zaczyna lgnąć do ''mojego ciała'', ''mojego umysłu'', ''mojego imienia''. Kiedy przywiązanie do tych trzech wyobrażeń rośnie, coraz bardziej stajemy się zainteresowani wyłącznie naszym własnym dobrym samopoczuciem. Wszystkie nasze dążenia do własnej wygody, brak tolerancji dla dokuczliwych życiowych okoliczności, nasze zaabsorbowanie przyjemnością i bólem, bogactwem i biedą, rozgłosem i zapomnieniem, pochwałą i potępieniem przynależą właśnie do idei ''ja''.''
- Dilgo Khjentse Rinpocze

''Ślepa wiara w samsarę.
Mówi się o ślepej wierze religijnej, lecz właściwie ślepa wiara towarzyszy nam ciągle w codziennym życiu. W co tak naprawdę wierzymy? Wierzymy naszym zmysłom, naszej percepcji, kulturze, w której żyjemy. Wierzymy także naszym myślom - całkowicie, bez wątpliwości i ślepo. Co więcej: bardziej wierzymy właśnie w to niż we własną religię. Tak więc idea ślepej religijnej wiary to kompletny mit, a prawdziwa ślepa wiara towarzyszy nieustannie naszej światowej egzystencji. Wierzymy wszystkiemu, co tylko pojawia się w zasięgu naszego umysłu, niezależnie od tego, czy doświadczenia te mają charakter zmysłowy, czy też konceptualny.''
- Dzogczen Ponlop Rinpocze

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

@Green Tea
GreenTea pisze: ndz mar 11, 2018 00:18 Najpierw jak lodołamacze pojawiły się narkotyki poszerzające świadomość, takie jak LSD, o skutkach działania przekonujących dla konsumentów, lecz dających niestety jedynie przemijające szczęście.
(Wielka Pieczęć, 1999)


Nie wiem, z czego można tu wywieść "dobre wspomnienie". Przecież nikt nie neguje, że narkotyki zmieniają świadomość
Z dwóch rzeczy: określenie "lodołamacze" jest pozytywne - przełamują lody, rozpuszczają sztywne koncepcje. Po drugie, Ole mówi o poszerzaniu świadomości (a nie tylko o zmianie). "Poszerzenie" jest czymś pozytywnym: najpierw świadomość jest wąska, a następnie następuje poszerzenie; staje się szersza.
Lama Ole zawsze podkreślał, że ceną była bezsensowna śmierć prawie wszystkich jego przyjaciół z tamtego czasu, odejście najinteligentniejszych, najwartościowszych ludzi, których otwartość na zmianę i rozwój bardzo sobie cenił.
Tak, słyszałem. Pewnie od LSD przeszli na twarde narkotyki. No bo od LSD się nie umiera.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj
Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 15:47Z dwóch rzeczy: określenie "lodołamacze" jest pozytywne - przełamują lody, rozpuszczają sztywne koncepcje.
kruszą lody i tyle, lecz niczego nie rozpuszczają, przypisujesz temu określeniu więcej niż w sobie niesie jako argument.

Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 15:47Po drugie, Ole mówi o poszerzaniu świadomości (a nie tylko o zmianie).
nie mówi tu nic o poszerzaniu świadomości, tylko najzwyczajniej w świecie używa potocznego w tamtej przestrzeni /a i dzisiaj/ określenia na tego typu narkotyki /które, to niby świadomość poszerzają - stąd takie ich określanie/, nic poza tym... ale, można sobie z użycia tego określenia wysnuć całą bajkę - tylko po co? :oczami:
świadomości nie da się poszerzyć, ponieważ w tym właśnie momencie, jest ona u każdego nieograniczona, ale, można zmienić perspektywę postrzegania - a to już inna bajka.
Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 15:47 (...) No bo od LSD się nie umiera.
i tak i nie - jeden z mych ś.p. przyjaciół, będąc pod wpływem tej substancji, wyszedł przez balkon na szóstym piętrzę. formalnie, to nie kwas go zabił, tylko upadek z tej wysokości. inny zarzucił sobie psylocybki i ruszył wpław /listopadowym wieczorem/ przez jezioro - utonął.
nie trzeba przejścia na tzw twarde dragi, by substancje psychoaktywne zabijały, fakt, nie wprost... jednak to one były przyczyną działań, które te i jeszcze parę innych znajomych mi osób, zabiły.

pozdrawiam
:14:

ps
czy Tobie się to spodoba czy nie /i apologetom psychoaktywnych środków/, to są to narkotyki, ponieważ choć tak jak np kompot fizycznie nie uzależniają, to psychicznie już tak i bywa, że na maxa, na lata - i są przyczyną przyjaźni łamania i rodzin rozwalania, i bywa gorzej... można to negować, jednak nie zmieni to faktu, iż dane osoby np popadają w psychozy

ps ps
jesteś świadom/?/, że lsd /i nie tylko/ chciano wykorzystać jako broń, mając gdzieś owe umysłu urocze stany i traktując je tak, jak na to zasługują, jako powodujące omamy
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

Cześć,
Po drugie, Ole mówi o poszerzaniu świadomości (a nie tylko o zmianie).
nie mówi tu nic o poszerzaniu świadomości, tylko najzwyczajniej w świecie używa potocznego w tamtym czasie /a i dzisiaj/ określenia na tego typu dragi i nic poza tym... ale, można sobie z tej jednej nazwy wysnuć całą bajkę - tylko po co? :oczami:
To co? Zaprzeczasz, że w swoich słowach używa wprost określenia o "poszerzaniu świadomości"? Dlaczego uważasz, że używa tylko potocznego określenia? Nie ma dowodów na to w cytacie z jego tekstu.

(...) No bo od LSD się nie umiera.
i tak i nie - jeden z mych ś.p. przyjaciół, będąc pod wpływem tej substancji, wyszedł przez balkon na szóstym piętrzę. formalnie, to nie kwas go zabił, tylko upadek z tej wysokości. inny zarzucił sobie psylocybki i ruszył wpław /listopadowym wieczorem/ przez jezioro - utonął.
Fakt, nie pomyślałem o tym, nawet o tym nie wiedziałem. Stąd wniosek, że użycie takiego środka powinno następować wyłącznie w kontrolowanych warunkach, w obecności znającego się na rzeczy psychoterapeuty czy psychiatry, tak jak to było w badaniach Stanislava Grofa.
czy Tobie się to spodoba czy nie /i apologetom psychoaktywnych środków/, to są to narkotyki, ponieważ choć tak jak np kompot fizycznie nie uzależniają, to psychicznie już tak i bywa, że na maxa, na lata - i są przyczyną przyjaźni łamania i rodzin rozwalania, i bywa gorzej... można to negować, jednak nie zmieni to faktu, iż dane osoby np popadają w psychozy
W porządku. To kolejny dowód na to, że użycie takich substancji powinno mieć charakter sporadyczny, może jednorazowy, i to w kontrolowanych warunkach, w obecności psychiatry, który może odpowiednio prowadzić taką osobę przez podróż psychodeliczną. W jakim celu? W celu leczenia psychiki z jakichś neuroz lub innych zaburzeń. Albo w celu uzdrowienia psychiki ludzi chorujących na nieuleczalne choroby; pogodzenia się ich z chorobą i swoją sytuacją. Takie projekty były realizowane.

Czytałeś jakieś książki psychiatry Stanislava Grofa? Jeśli tak, to właśnie mam na myśli to, co on opisuje i to, co robił w latach 60-tych. Poza tym potępianie użycia takich substancji w czabmuł nie uwzględnia tego, że w innych cywilizacjach używano świętych roślin psychodelicznych w ważnych rytuałach przejścia i w innych rytuałach religijnych. Wszystko to oczywiście było robione w warunkach ściśle kontrolowanych przez wtajemniczonego szamana.
jesteś świadom/?/, że lsd /i nie tylko/ chciano wykorzystać jako broń, mając gdzieś owe umysłu urocze stany i traktując je tak, jak na to zasługują, jako powodujące omamy
Nie. Dziękuję za uświadomienie, mówię serio. No właśnie, jeśli przyjmujący taką substancję nie jest pod opieką przewodnika, to używanie jej jest niebezpieczne.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 17:45To co? Zaprzeczasz, że w swoich słowach używa wprost określenia o "poszerzaniu świadomości"?
nie, nie zaprzeczam, iż napisał wyraźnie: narkotyki poszerzające świadomość.

Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 17:45Dlaczego uważasz, że używa tylko potocznego określenia?
ponieważ się nad tym nie rozwodzi i przechodzi do tego co istotne, do przemijalności.
chwytasz się tu nazwy i przedstawiasz na tej bazie interpretację, o jednak pozytywnym /a w związku z narkotykami/ tej wypowiedzi przekazie. dobrze - jak uważasz :)

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 15:47 @Green Tea
GreenTea pisze: ndz mar 11, 2018 00:18 Najpierw jak lodołamacze pojawiły się narkotyki poszerzające świadomość, takie jak LSD, o skutkach działania przekonujących dla konsumentów, lecz dających niestety jedynie przemijające szczęście.
(Wielka Pieczęć, 1999)


Nie wiem, z czego można tu wywieść "dobre wspomnienie". Przecież nikt nie neguje, że narkotyki zmieniają świadomość
Z dwóch rzeczy: określenie "lodołamacze" jest pozytywne - przełamują lody, rozpuszczają sztywne koncepcje. Po drugie, Ole mówi o poszerzaniu świadomości (a nie tylko o zmianie). "Poszerzenie" jest czymś pozytywnym: najpierw świadomość jest wąska, a następnie następuje poszerzenie; staje się szersza.

Lama Ole jeszcze o czymś mówi w tym fragmencie, a co pominąłeś: "o skutkach działania przekonujących dla konsumentów". Ci, którzy są poza "konsumpcją", rozumiem, że pozostają nieprzekonani.


Pozdrawiam, gt


EDIT://

Ważny byłby jeszcze kontekst przywołanego fragmentu. Nie wynika z niego, że ludziom eksperymentującym z narkotykami udało się coś istotnego w kwestii umysłu osiągnąć, ale z pewnością nim zainteresować, a przede wszystkim odwrócić uwagę od materialnych aspektów życia. Lama Ole często przy okazji narkotyków przywoływał klimat lat sześćdziesiątych ze swoją szczególną specyfiką, to nie narkotyki były wspaniałe, a idee sprzeciwiające się ograniczaniu mentalności i krytykujące materializm. I o tym wspomina w Mojej drodze do lamów. Natomiast w Wielkiej Pieczęci słowo "poszerzać" ja wiążę ściśle z akapitem wstecz, w którym pojawiły się m.in. te zdania: Aż do naszych lat sześćdziesiątych rozumienie świata zbliżało się coraz bardziej do wyobrażenia wielkiej maszyny. Istoty uporczywie zasznurowywały swój światopogląd coraz ciaśniej. (...) Toteż kiedy już powojenne gruzy zniknęły z ulic miast, a na Zachodzie pojawiło się trzydzieści rodzajów pasty do zębów, okazało się, że wielu ludzi gotowych jest do olbrzymiego, światopoglądowego skoku. Najpierw jak lodołamacze...
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam
Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 17:45 (...) Poza tym potępianie użycia takich substancji w czabmuł nie uwzględnia tego, że w innych cywilizacjach używano świętych roślin psychodelicznych w ważnych rytuałach przejścia i w innych rytuałach religijnych. Wszystko to oczywiście było robione w warunkach ściśle kontrolowanych przez wtajemniczonego szamana.
a nie przyszło Tobie do głowy, iż może to być /jak dla mnie było, jest i będzie/ świetnym narzędziem do kontrolowania innych, pod płaszczykiem jakiegoś tam oglądu, z przodkami spotkania, itp /teatr taki, pod wpływem środków zmieniających świadomość bardzo realny/. cóż, daną społeczność jakoś trzeba było spajać.
i jak wszystko, ma to swe plusy i minusy - np tacy berserkowie. być może wino z halucynogennymi grzybami dawało im ten szał bitewny, z którego berserkowie byli znani, i następnie po którym, przez kilka kolejnych dni w malignie, bądź otumanieniu odpoczywali. jakoś grzyby halucynogenne im tu świadomości nie poszerzały, a czyniły z nich tylko maszyny do zabijania, co uświęconym było, byli oni wybrańcami Odyna i była przestrzeń, gdy byli bezkarni.

gro rytuałów przejścia /gdzie szaman miał znaczenie jako wprowadzający/, o których czytałem, ot choćby u Eliade, świetnie obywało się bez spożywania roślin psychodelicznych... zwykłe bębny do tego wystarczały i jeśli już, a w ramach tego, co zmienia świadomość, wystarczało czasami podtrucie dymem, czasami alkohol.

natomiast co do szamanów, to już inna bajka - byli tacy, którzy się nimi stać mieli, coś tam podczas rytuału skonsumowali i umierali... znać, do tego się nie nadawali :oczami: częściej jednak zostanie szamanem wiązało się z przejściem poprzez jakąś groźną chorobę, niż czegoś tam zażywanie.
wiązanie bycia szamanem z środkami zmieniającymi świadomość, to duże jest uproszczenie - nośne medialnie dla tych, którzy obecnie na zachodzie /za przewodników duchowych się podając/ sprzedają różne wizje wglądu, poprzez spożywanie tzw świętych roślin.

podkreślam, co już napisałem: łączenie narkotyków poszerzających świadomość z buddyzmem jest po prostu od czapy :) rzecz jasna, niech każdy, jak sam uważa robi to, co uzna za stosowne.

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

@Piotrek,
jeszcze jeden cytat, gdybyś nadal miał chęć bronić twierdzeń, że lama Ole dostrzegał w narkotykach pozytywy, albo w jakiś sposób próbował łączyć je z buddyzmem:

Razem z grupką przyjaciół braliśmy wszystkie dostępne środki zmieniające świadomość – wtedy jeszcze z wiarą w ich oświecającą moc. Nie utraciliśmy jej nawet wtedy, gdy pierwsi ze znajomych zaczęli rujnować sobie życie i umysł. Oddałbym dziś wszystko za to, by ich znowu zobaczyć zdrowych, ale większość z nich nie żyje – zginęli, często najbardziej nędzną śmiercią – a inni tak zagubili się we własnych urojeniach, że są straceni dla tego życia.

Dzisiaj mamy tylko jedną radę: trzymajcie się z dala od narkotyków! Żadne nie są dobre. Szkody, których nie widać od razu, pojawiają się później i są trudne do naprawienia. Aby osiągnąć oświecenie nie potrzebujemy nic prócz własnego umysłu – takiego, jaki mamy tu i teraz.

Ole Nydahl, Moja droga do lamów, 1991

pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam

Razem z grupką przyjaciół braliśmy wszystkie dostępne środki zmieniające świadomość – wtedy jeszcze z wiarą w ich oświecającą moc. (...)
z mej strony było podobnie, acz nie wierzyłem w żadną ich oświecającą moc, a w to, że dzięki nim rozkminię rzeczywistość, dotrę do jej sedna, co za oświecenie nie uważałem, tylko za spełnienie bycia istotą ludzką /iż przejdę na tzw wyższe wibracje/... cóż, sam sobie wtedy zadawałem źle postawione pytania, które w ślepe uliczki pchały, a środki psychoaktywne zauważyć tego wcale mi nie ułatwiały.

pozdrawiam
:14:

ps
mitem jest, że są jacyś wprowadzający, którzy wiedzą w czym rzecz i poprzez dany narkotyk zrobią nam dobrze - nie, jesteśmy z tym sami, a przez owych wprowadzających możemy być jedynie zmanipulowani na ich modłę, czyli w to czym się oni zachłysnęli i w co popadli /np Castaneda/
.
dane :580:
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

Piotrek pisze: ndz mar 18, 2018 17:45
jesteś świadom/?/, że lsd /i nie tylko/ chciano wykorzystać jako broń, mając gdzieś owe umysłu urocze stany i traktując je tak, jak na to zasługują, jako powodujące omamy
Nie. Dziękuję za uświadomienie, mówię serio. No właśnie, jeśli przyjmujący taką substancję nie jest pod opieką przewodnika, to używanie jej jest niebezpieczne.
Swego czasu nie tylko S. Grof przeprowadzał badania nad działaniem LSD. CIA również przewodniczyła(!) różnym projektom, o których pisze Kunzang. Polecam ten film.

A tak na marginesie: w Szwajcarii przeprowadza się nadal (bądź też znowu) terapeutyczne badania kliniczne nad działaniem LSD (i innych substancji psychoaktywnych).
19.4.18 odbędzie się kongres z okazji 75-lecia odkrycia LSD. Stanisław Grof jest jednym z referujacych gości.
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

kunzang pisze: ndz mar 18, 2018 20:53 ps
mitem jest, że są jacyś wprowadzający, którzy wiedzą w czym rzecz i poprzez dany narkotyk zrobią nam dobrze - nie, jesteśmy z tym sami, a przez owych wprowadzających możemy być jedynie zmanipulowani na ich modłę, czyli w to czym się oni zachłysnęli i w co popadli /np Castaneda/
Otóż to. Jesteśmy z tym sami. I w zależności od naszego uwarunkowania, damy się omamić i zmanipulować, bądź też nie. Zdaje się, że Aldous Huxley wprowadził pojęcie "drzwi percepcji". No cóż, narkotyki wskazują moim zdaniem na takie drzwi. Ale jak one wyglądają i co jest za nimi? Prowadzą one do wewnątrz czy na zewnątrz? Czort wie...
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

atomuse pisze: pn mar 19, 2018 09:32Zdaje się, że Aldous Huxley wprowadził pojęcie "drzwi percepcji". No cóż, narkotyki wskazują moim zdaniem na takie drzwi. (...)
tak, esejem o tym tytule. ze swej strony uważam, iż tak, mamy do czynienia z drzwiami z tym że, prowadzącymi do zaburzonej percepcji, znaczy tej, która jest wyimaginowana... tendencja dostaje impuls /nic poza tym/, i gdy poprzez dany halucynogen, czy choćby trawkę, jest kontynuowana, to potrzebuje jednak sporo paliwa. mija trochę przestrzeni i człowiek się wypala i nie ma już nic w ciekawym ujęciu do przekazania, czyli, w artyzmie może to mieć jakieś znaczenie, jednak bywa, że na krótką metę - przykładów jest tu sporo, np Tricky wypalony, acz nie jest to regułą, np mój ulubiony Dick.

pozdrawiam
:14:

ps
Grofa też trochę czytałem

ps ps
być może pamiętacie, znacie: odmienne stany świadomości
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

atomuse pisze: pn mar 19, 2018 09:32 No cóż, narkotyki wskazują moim zdaniem na takie drzwi. Ale jak one wyglądają i co jest za nimi? Prowadzą one do wewnątrz czy na zewnątrz? Czort wie...
Hm, może nie chodzi o to, co jest za drzwiami, skąd i dokąd prowadzą, a samo spostrzeżenie, że zostały otwarte, szerzej niż zazwyczaj, jest istotne.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

Diamentum pisze: pt mar 23, 2018 03:57 Hm, może nie chodzi o to, co jest za drzwiami, skąd i dokąd prowadzą, a samo spostrzeżenie, że zostały otwarte, szerzej niż zazwyczaj, jest istotne.
oj tam :oczami:
i nie, żebym personalnie się tu odnosił :)

w tym kontekście, drzwi jak to drzwi są, i albo się przez nie przechodzi, albo nie. oczywiście można się z tym krygować, lub być ostrożnym po prostu /itp/, tylko że, to nie jest tak, iż są tylko jakieś jedne drzwi :] jest ich sporo /w porywach całe masy/, do różnych sal, na rożne filmy wglądu różnych wytwórni filmowych, jak to w multikinie umysłu.
zabawa zaczyna się wtedy, gdy ponownie przekroczy się drzwi, wychodząc z projekcji i uznając, iż w tym co się widziało, rzeczywiście się było. a dalej, kolejnym razem, nie pomni na to, że ni sala w której się było pierwszy raz, nie jest taka sama za drugim razem, i za kolejnymi, ni film tym samym... a wraz z mijająca przestrzenią jego trup blaknie - nic se ne wrati pane hawranek :oczami:
cały czas w multikinie trwają wzniosłe projekcje umysłu, tajemnicą tendencji podszyte, rzecz jasna... czasami, haczyk marketingowy jest potrzebny, tak więc umysł nadaje, że oto: otwieramy nowe drzwi percepcji, może nawet nie, no ale przecież możemy, coś nam tam błyska, kierunek jakiś, cóż to, kto to wie - no i bywa, że o tym paplamy, ot choćby metaforami :oczami:


reasumując.
cóż, ma to swój urok - chemia się tu kłania, znaczy tzw naturalna, ekologiczna, rzecz jasna, duchem podszyta, no na maxa /wszystko to zdrowe i uduchowione rośliny tu mamy, i spożywamy, i wiemy lepiej jak to jest z nimi niż one same, to one do nas gadają, jakby nie miały nic ciekawszego do roboty, niż zajmować się ssakami/.
no i ekstrakty, substytuty, lub też nowinki mamy, tzw czysta chemia się tu kłania. tu z duchem wyższym, niższym, nie pogadamy /co najwyżej z sobą samym/, jednak drzwi są tu stałym fragmentem umysłu gry /jak i z roślinami/... tylko, że jak to za jaja chwycić, to nic z tego nie wynika, poza popadnięciem w kolejną wizję umysłu... samo spostrzeżenie wystarczy, że
itd :oczami:

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

Cześć kunzang,

Miło :)

Wiesz, cała ta sytuacja osoby 'pod wpływem', podążanie za projekcjami oraz angażowanie się w ich urojoną treść przypomina mi sytuację osoby w czasie snu. Daje temu wiarę, bo nie wie, że śni. W momencie jednak kiedy spostrzeże, że sen to sen albo, że jest śniącym relacje i możliwości takiej osoby ulegają zmianie. Kiedy słyszę opowieści o tym, że kiedyś praktykujący wspierali się roślinnymi dopalaczami, to myślę, że właśnie w tym spostrzeżeniu, tudzież rozpoznaniu tkwi sęk. A jeśli oprzeć się przy tym na informacjach, że niektóre specyfiki poszerzają percepcję, czyli owe drzwi, to szansę na 'przeskok' wzrastają, choć jak zgaduję, nie poszerzają się one bardziej niż możliwości osoby na dany moment. Niemniej, nie uważam, że owe doświadczenie, jeśli miałoby miejsce, byłoby czymś wartościowym, że niby oświecenie, złapanie Pana Boga za nogę, uchwycenie prawdy absolutnej. Ot, dzieje się - może jakiś wgląd w procesy zachodzące w umyśle, który co najwyżej może wyprowadzić nas z sali projekcyjnej, lecz niezmiennie nadal pozostawia w gmachu kina.

Oczywiście, tak sobie tylko gdybam, nie żebym starała się coś tutaj sprzedać. Dla mnie droga nauczania Buddy i 'czysta' praktyka buddyjska jest jedyną pewną i zaufaną i niekiedy sama w sobie bywa, odjechaną na maxa.

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

kunzang pisze: pt mar 23, 2018 23:45 zabawa zaczyna się wtedy, gdy ponownie przekroczy się drzwi, wychodząc z projekcji i uznając, iż w tym co się widziało, rzeczywiście się było. a dalej, kolejnym razem, nie pomni na to, że ni sala w której się było pierwszy raz, nie jest taka sama za drugim razem, i za kolejnymi, ni film tym samym...
Żeby tego nie pomnieć, nie trzeba niczego zażywać. Wchodząc do rwącej rzeki łatwiej jest zrozumieć, że ponowne wejscie do niej nie oznacza ponownego przeżycia tego samego doświadczenia. W przeciwieństwie do wchodzenia do miski* z wodą... Chyba że się do miski wchodzi z brudnymi nogami...


*
Edit: mialam na myśli wannę ;)
Awatar użytkownika
atomuse
Posty: 2817
Rejestracja: pn maja 14, 2007 11:24
Płeć: kobieta
Tradycja: Bön, Kagyu

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: atomuse »

Diamentum pisze: sob mar 24, 2018 19:32 A jeśli oprzeć się przy tym na informacjach, że niektóre specyfiki poszerzają percepcję, czyli owe drzwi, to szansę na 'przeskok' wzrastają, choć jak zgaduję, nie poszerzają się one bardziej niż możliwości osoby na dany moment. Niemniej, nie uważam, że owe doświadczenie, jeśli miałoby miejsce, byłoby czymś wartościowym, że niby oświecenie, złapanie Pana Boga za nogę, uchwycenie prawdy absolutnej.
Zdarza się też, że osoby robią przeskok i poruszają się w ramach różnych chorób psychicznych.
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

atomuse pisze: Zdarza się też, że osoby robią przeskok i poruszają się w ramach różnych chorób psychicznych.
Racja. Niekiedy moja znajoma, która zajmuje się osobami z uzależnieniem wspomina o tym, jakie spustoszenie powodują narkotyki oraz do jakich nieodwracalnych zmian w funkcjonowaniu mózgu prowadzą - w tym również niezakazana nikotyna, które w sposób subtelny upośledza funkcję umysłu zaspakajając potrzeby człowieka, a więc także ograniczając jego działania do zapalenia papierosa.
Wskazanie buddyjskie o odrzuceniu wszelkiego rodzaju używek jest więc w pełni uzasadnione.
Jako ciekawostkę i ku przestrodze, do przeczytania:
https://mahajana.net/biblioteka/teksty/ ... -przepasci

Pozdrawiam.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Wikipedia: ,,Używka – substancja wywierająca określony wpływ na organizm (najczęściej na ośrodkowy układ nerwowy) lub produkt zawierający takie substancje, na przykład: kawa, herbata, tytoń, betel, napoje alkoholowe, napoje energetyzujące, afrodyzjaki."

,,Stary mędrzec powiedział: herbata budzi nas i pomaga naszej praktyce. Uczniowie zen powinni pić ją codziennie. Kiedy nasza praktyka staje się bolesna, herbata sprawia, że nasz umysł staje się czysty i pogodny." (Hakuin)
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

Leszku, a swoimi słowami to co byś powiedział? :)
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

Kiedy zapaliłem drugi raz w życiu marihuanę, zrobiłem to w towarzystwie przyjaciół buddystów (małżeństwa). Męska część tego związku namówiła mnie na zapalenie. Jednocześnie jakiś czas wcześniej pożyczyli mi oni "Moją drogę do lamów" Olego Nydahla. Po zażyciu substancji miałem bardzo pozytywne doświadczenie, bardzo swoiście odczuwałem puszczoną muzykę. Wykrzyknąłem do przyjaciół: "królestwo Niebieskie istnieje!" "królestwo Niebieskie jednak istnieje!"...

Nie miałem poczucia oddzielenia od moich znajomych. Odczuwałem jedność z nimi. Przeżycie muzyki było piękne. Odezwałem się w pewnym momencie: "Wszystko jest jedną świętością".

Albo np. czując się tak dobrze i patrząc na moich znajomych, powiedziałem: "A więc o to chodzi?!" - mając na myśli, że o to właśnie chodzi jako cel praktyki buddyjskiej.

Czułem, że jestem doskonały i że wszyscy są doskonali.

Powiązałem wtedy to, że oni są buddystami; że on mówi dużo o środkach zmieniających świadomość i że lama Ole w "Drodze do lamów" opisuje chemiczne wycieczki. Wszystko to razem stworzyło u mnie - na skutek tamtego silnego doświadczenia - powiązanie celu Diamentowej Drogi ze stanem, w jakim się znajduje osoba przyjmująca gandzię.

Poza tym po gandzi tamtego dnia miałem silny wgląd, że we wzajemnej relacji silnie się bronię; zrozumiałem to jako wgląd w naturę mojego ego. Poza tym w pewnym momencie straciłem zupełnie zdolność rozumowania, na co buddystka powiedziała mi, że o to chodzi czy coś w tym rodzaju.

Z tych wszystkich opisanych wyżej względów doświadczenie po marihuanie wciąż świadomie czy nieświadomie utożsamiam ze stanem oświecenia w Diamentowej Drodze.

I jeszcze jedno. Stan po gandzi utrzymywał się u mnie przez 3 dni (ale nie już tak silny) i w ciągu tego czasu nie zjawiał się u mnie gniew w relacji z najbliższymi ani w innych sytuacjach - lęk. Czułem się wolny, świat przedstawiał się jako lepszy, może doskonały. Miałem też większą zdolność myślenia o innych. Kiedy w domu moich rodziców po kolacji trzeba było pomóc w posprzątaniu stołu, zrobiłem to z własnej woli i chętnie - kiedy w innej sytuacji byłoby to niespecjalnie możliwe.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witaj

Piotrek pisze: ndz mar 25, 2018 19:52 Z tych wszystkich opisanych wyżej względów doświadczenie po marihuanie wciąż świadomie czy nieświadomie utożsamiam ze stanem oświecenia w Diamentowej Drodze.
taką masz tendencję :oczami: i jak widać, taka Tobie pozostanie, przynajmniej na razie - wiesz, najtrudniej puścić jest to, co żeśmy innym przypisali. zawsze są jacyś oni, którzy za coś odpowiadają /kontekstu tu się trzymajmy/, a do tego, za ludzi wolnych się uważamy, a prawda jest banalna, znaczy, każdy sam jest odpowiedzialny za swe orgazmy, jednak winni są zawsze inni - ubaw na maxa :)

pozdrawiam
:14:

ps
by było jasnym z mej strony: mam ambiwalentny stosunek do narkotyków poszerzających świadomość, jeżeli chodzi o ludzi /uważam, że wszystko, nie jest dla wszystkich ludzi, znaczy, są różne wyjściowe umysłu stany/, to z jednej strony. a z drugiej, uważam, że wplatanie w ścieżkę ku ustaniu cierpienia - w jakimkolwiek wymiarze - narkotyków poszerzających świadomość, jest w kontrze do niej, na maxa... no bez jaj :]

ps ps
rzekłbym: kochani, ale czy tak naprawdę się kochamy/?/; znaczy, jest tak kochani: iwan na urlopie, GreenTea właśnie urlop zaczyna, a ze swej strony także na zapiecku spocznę - czyli, mamy sytuację taką, że będzie brak redakcji /administracji/... róbcie to, co uznacie za stosowne. owocnych rozmów :)
.
dane :580:
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Piotrek pisze: ndz mar 25, 2018 19:52 Z tych wszystkich opisanych wyżej względów doświadczenie po marihuanie wciąż świadomie czy nieświadomie utożsamiam ze stanem oświecenia w Diamentowej Drodze.

Bywa, doświadczenia są naprawdę różne.
Ja z kolei znam wiele osób, które poszły drogą lamy Ole i skutecznie porzuciły narkotyki. Znam też takie, które nigdy nie praktykowały u lamy ze względu na obecność narkomanów, a był czas, że na wykładach i kursach pojawiało się ich wielu. Dziś, jeśli nawet ktoś z nowych osób coś bierze, to rzadko jest to widoczne na zewnątrz w tak drastyczny sposób, jak bywało to dawniej. Podobnie rzecz ma się z alkoholem i papierosami – ograniczeń jest coraz więcej i po prostu nie wypada. No, ale minęło grubo ponad czterdzieści lat, wszystko się zmienia… inne ceny, inny standard, inna kultura. Zadziwiająca jest jednak ta moc przeszłości...


Piotrek pisze: ndz mar 25, 2018 19:52(...) na co buddystka powiedziała mi, że o to chodzi czy coś w tym rodzaju.

Buddyści mogą mówić różne rzeczy, a to, co mówią, zależy od poziomu rozwoju na ścieżce. Liczy się doświadczenie własne w relacji z nauczycielem. Mógłbyś na przykład tę historię opowiedzieć lamie Ole i zapytać, co on na to.


pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam

tak kończąc z mej strony - no jeszcze na forum wpadłem, bo problemy z logowaniem się pojawiły /itp/ - pytanie mam do Ciebie, Piotrek: czytałeś coś może Kazimierza Dąbrowskiego /np dezintegrację pozytywną/?

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

kunzang pisze: wt mar 27, 2018 21:59 czytałeś coś może Kazimierza Dąbrowskiego /np dezintegrację pozytywną/?
Nie. Tylko teraz liznąłem trochę wiadomości na Wikipedii. A czemu pytasz?
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Diamentum pisze: ndz mar 25, 2018 17:33 Leszku, a swoimi słowami to co byś powiedział?
To było ,,własnymi słowami" zgodnie z tzw prawem cytatu. :)
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

kunzang pisze: ndz mar 25, 2018 22:55 iwan na urlopie,
Ja jestem cały czas i czytam :)
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

Zastanawiam się Piotrze co przez swój wpis chciałeś nam /czytelnikom/ zakomunikować: czy to, że marihuana ma jakieś cudowne właściwości oświeceniowe, czy też to, w jaki sposób wpłynęła ona na Ciebie?

Dla mnie jasne są dwie sprawy. Z jednej strony fakt, że nasz organizm jest podatny na wszelkiego rodzaju związki chemiczne, co przekłada się na pracę naszego umysłu (używki, leki a nawet stan zakochania czy szczęścia). A z drugiej, że mamy skłonność do etykietowania wszelkiego rodzaju odmiennych stanów świadomości. Oświecenie jest dość szerokim słowem, ostatnio dość popularnym i różnie definiowanym, więc znakomicie się do tego nadaje - wszystko przyjmie. Wystarczy nasza wiedza o tym, że coś takiego jak oświecenie w ogóle istnieje i nasze podsycane wyobrażenie tego czym to jest, a utożsamienie jednego z drugim jest już sprawą bardzo łatwą.
Piotrek pisze:Czułem, że jestem doskonały i że wszyscy są doskonali.
Było, minęło... jak to zwykle bywa z uczuciami :)

Pozdrawiam!
Awatar użytkownika
Diamentum
Posty: 1026
Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
Płeć: kobieta
Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
Lokalizacja: Warszawa

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Diamentum »

leszek wojas pisze: śr mar 28, 2018 04:27
Diamentum pisze: ndz mar 25, 2018 17:33 Leszku, a swoimi słowami to co byś powiedział?
To było ,,własnymi słowami" zgodnie z tzw prawem cytatu. :)
Ślicznie! :)
Awatar użytkownika
Piotrek
Posty: 266
Rejestracja: śr wrz 08, 2010 23:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Piotrek »

Diamentum pisze: czw mar 29, 2018 08:37 Zastanawiam się Piotrze co przez swój wpis chciałeś nam /czytelnikom/ zakomunikować: czy to, że marihuana ma jakieś cudowne właściwości oświeceniowe, czy też to, w jaki sposób wpłynęła ona na Ciebie?
Wstyd się przyznać, ale gdy głębiej analizuję moje motywy, to chciałem się pochwalić fajnym doświadczeniem. To doświadczenie mocno mi się wyryło w pamięci, bo miało niezwykle miłe cechy jako relacja z innymi ludźmi: pozbawiona napięcia, lęku, sztuczności. Chciałem też bliżej wyjaśnić, dlaczego to doświadczenie wiążę z buddyzmem.

Jednak chciałbym wszelkich czytelników, którzy nie próbowali w swoim życiu tej substancji, przestrzec, że dalekosiężne skutki jej zażycia mogą być opłakane. W moim przypadku polegało to na tym, że mimo ustania działania substancji, nadal wmawiałem sobie, że jestem wyzwolony i postrzegam świat jako doskonały. Wskutek tego ignorowałem myśli i uczucia w relacji z bliską mi osobą, które nie pasowały mi do powyższego wyobrażenia.
mamy skłonność do etykietowania wszelkiego rodzaju odmiennych stanów świadomości. Oświecenie jest dość szerokim słowem, ostatnio dość popularnym i różnie definiowanym, więc znakomicie się do tego nadaje - wszystko przyjmie. Wystarczy nasza wiedza o tym, że coś takiego jak oświecenie w ogóle istnieje i nasze podsycane wyobrażenie tego czym to jest, a utożsamienie jednego z drugim jest już sprawą bardzo łatwą.
Prawdopodobnie tak. Ja powiązałem to doświadczenie z oświeceniem, bo w tym okresie życia poszukiwałem oświecenia, a ponadto odmiennego stanu świadomości doświadczyłem w towarzystwie ludzi również poszukujących oświecenia. Niemałe znaczenie miało też pewnie to, że kolega-buddysta zapowiadał, że po tym środku zmieniającym świadomość można się wiele spodziewać.
Chayen
Posty: 13
Rejestracja: sob maja 02, 2009 14:12
Płeć: kobieta
Tradycja: Karma Kamtzang

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: Chayen »

Nie wiem, czy to coś wniesie do dyskusji, ale właśnie natknęłam się na ten cytat w książce Tenzin Palmo "Reflections on a mountain lake":

"Some people come to the Dharma with the hope that it will make their lives more interesting and give them exciting experiences. This hope soon fades. Last night, we were discussing the effect that psychedelic drugs had in introducing people to the Buddhist path, especially in the 1960s and 1970s. Of course, the drug culture did open up people's minds to the fact that there is another reality. But as has also been pointed out, the problem with people who have had too much to do with psychedelic drugs is that they become conditioned to look for exciting experiences. Something always has to be happening. It's another kind of hedonistic attachment. It's considered a spiritual outlook by some people, but it's not really spiritual at all. If something exciting doesn't happen after a few days of sitting in zazen, these people are likely to give it all up as a waste of time."
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Do kunzanga o tzw. "narkotykach"

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

witam
Piotrek pisze: śr mar 28, 2018 01:00
kunzang pisze: wt mar 27, 2018 21:59 czytałeś coś może Kazimierza Dąbrowskiego /np dezintegrację pozytywną/?
Nie. Tylko teraz liznąłem trochę wiadomości na Wikipedii. A czemu pytasz?
pytam ciekawością powodowany, mając na uwadze to, co o sobie w towarzyskim dziale napisałeś. ma to się też dobrze do tego tematu, trza to tylko przeczytać /inaczej nie ma o czym gadać/ - polecam :)

pozdrawiam
:14:
.
dane :580:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Nalanda - przemyślenia”