Drogi zawodowe

pieniądze i przyczyny bogactwa w buddyzmie

Moderator: Marek

Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

lepsze pisze:Przepraszam GreenTea za błąd :wstyd:
Nie wyrzucaj sobie, jedno życie w tą, czy w tą, co za różnica, każdemu może się pomylić, z pewnością zmieściłeś się w granicach dopuszczalnego błędu :)

Co do pracy fizycznej, znajomi mieli kiedyś kawiarnię z dyskoteką, uwielbiałam stać u nich na zmywaku (tzn. zmywać naczynia). To, co mnie szczególnie urzekało to ta duża, przeogromna liczba szklanek, filiżanek, kieliszków, talerzy… i ja sam na sam z tym szkłem w takt muzyki didżeja. :oczami: To nie była praca zarobkowa, po prostu lubiłam to robić, szczególnie wówczas, gdy zmęczyła mnie nauka. Przy okazji trochę potańczyłam, pojadłam, poznałam mnóstwo nowych ludzi.
lepsze pisze:No to taka hipoteza do przemyślenia. Tzw. w poszukiwaniu zrównoważonego rozwoju :)
Ja w swoim życiu zdecydowanie zawsze byłam bardziej za opcją „być”, niż „mieć”. Z czasem jednak odkryłam, że prawdziwe „być” w sposób nieunikniony generuje „mieć”. Może nie zawsze w postaci pieniądza, jak pokazuje przykład dyskoteki, ale pieniądz nie jest przecież aż tak bardzo potrzebny w chwili, gdy świat obsypuje prezentami, bo gdzieś ktoś zdecydował się spędzić z kimś pożytecznie czas. Mnie przytrafia się to dość często. I nie sądzę, żebym w buddyjskim towarzystwie była szczególnie w tym względzie osamotniona :)

Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Czy istnieje jakaś zasadnicza sprzeczność pomiędzy ,,być" a ,,mieć"? Czy ,,mieć" automatycznie wyklucza ,,być"? :)
Awatar użytkownika
Dobek
Posty: 186
Rejestracja: wt lip 11, 2006 09:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak
Lokalizacja: Poznań

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Dobek »

Sprzeczność istnieje chyba tylko idealnie, w praktyce każdy się po prostu chyba skłania bardziej ku mieć albo być.
Awatar użytkownika
lepsze
ex Moderator
Posty: 1895
Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
Tradycja: Brak
Lokalizacja: Toruń

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lepsze »

Być czy mieć :ok: Nawet hiphopowcy się nad tym zastanawiali (polecam jako ciekawostka, tylko fanom inaczej nie zniesiecie tego :) - > http://www.youtube.com/watch?v=INOpGEMi_zA )

No właśnie- czy istnieje sprzeczność? Teoretycznie nie; teoretycznie jedno dopełnia drugie. Obserwując jednak ludzi dochodzi się do wniosku, że niezwykle rzadko dochodzi do pogodzenia tych dwóch "rzeczy".
Ponadto, zauważyłem, że znalezienie złotego środka jest możliwe tylko jeśli zarabia się na takim właśnie środkowym poziomie (na tle społeczeństwa powiedzmy). Z jednej strony ogranicza mieć, bo stać nas tylko raz na pół roku/na rok na coś ekstra, z drugiej nie musimy tylko być i racjonalizować (?) sobie że "mamy jeszcze wiele przyzwoitych ubrań", a "wakacje są nam niepotrzebne bo ja dobrze odpoczywam w domu".

PS Moi najlepsi znajomi (przyjaciele?) to Ci bez kasy większej. Przynajmniej nie chcą gadać o X-boxach, audi czy innej "nowej zajeb***** rzeczy jaką sobie kupili". Tylko z nimi mogę pogadać normalnie co u nich i o życiu :) A na facebooku wrzucają zdjęcia ze spaceru z psem po lesie a nie "z kolejnego kraju w którym jeszcze nie byli".
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

lepsze pisze:Być czy mieć :ok: Nawet hiphopowcy się nad tym zastanawiali
Na uniwersytetach również :) Wkleję poniżej fragment książki człowieka, którego miałam okazję kiedyś poznać osobiście. Książka nosi tytuł „Być i mieć. Przewodnik dla poszukujących własnej drogi”. Jej autorem jest dziekan Wydziału Studiów Międzynarodowych i Politologicznych prof. dr hab. Tomasz Domański, prof. zw. UŁ :ok:

[quote="Tomasz Domański w "Być i mieć""]„Mieć” jest często warunkiem własnego rozwoju i współuczestnictwa w wielu pasjonujących przedsięwzięciach. Daje nam ono szansę wpływania na kreowanie świata. Uzasadnienie dla „mieć’ jest więc związane ze zdobywaniem określonych środków na rozwój i na realizację ważnych życiowo i twórczych celów. „Być” bez „mieć” skazuje nas niejednokrotnie na marginalizację i na bycie out-siderem.
„Być i mieć” jest więc pytaniem o optymalny stan równowagi między tymi dwoma elementami. Jest to pytanie o cele życiowe („być”) oraz środki do ich realizacji („mieć”). Pytanie o „być i mieć’ jest w istocie pytaniem o swobodę wyboru. Swoboda wyboru jest w życiu czymś ogromnie ważnym. Jest podstawą do kreowania modelu indywidualnego rozwoju zgodnie z naszymi oczekiwaniami.
(…)
„Mieć” ma również wymiar zbiorowy i wspólnotowy. Filozofia „być i mieć” powinna być więc realizowana nie tylko w wymiarze indywidualnym, lecz również wspólnotowym i społecznym. Indywidualnie „być i mieć’ zyskuje dzisiaj nowy wymiar odpowiedzialności społecznej za siebie i innych. Jest to wymiar odpowiedzialny za dzielenie się z innymi wiedzą i umiejętnościami „być” oraz bogactwem „mieć”. Współczesny proces dzielenia się z innymi może i powinien oznaczać inspirowanie przez ludzi – spełnionych intelektualnie i materialnie – wielu nowych przedsięwzięć, społecznie użytecznych i pozytywnie promieniujących na otoczenie.
Jest to określone posłannictwo zmieniania świata i wzbogacania go w nową energię i harmonię.[/quote]
Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

Lo'tsa'wa pisze:Myślę, że kryje się za tym także błąd wychowawczy rodziców, którzy zwyczajnie zamiast szczerego kontaktu z dziećmi wolą parcie na karierę. Dziękuje. :)
Jeśli coś jeszcze mogę dodać do tych spekulacji :)
Uważam, że związek z rodzicami jest jednym z trudniejszych związków, jakich doświadczamy w życiu. Bez względu na to, jak bardzo fajni i wyrozumiali byliby rodzice, to i tak w którymś momencie przychodzi etap w rozwoju młodego człowieka, kiedy kwestionuje on rolę i zdanie rodziców. To naturalny mechanizm psychologiczny, sprawdzający nasze gotowość do samodzielnego istnienia, itd. Tarcia są więc nieuniknione.
Z drugiej strony ze strony rodziców zagraża nam nasilenie się własnego egocentryzmu, co ładnie przedstawił na przykładzie Lo'tsa'wa. Oczywiście, takich sytuacji sprzyjających egotyzmowi dzieci jest więcej. Głównym powodem, jest -jak sądzę- to, że i rodzicom i dzieciom z łatwością przychodzi zaakceptowanie faktu, iż dzieci kocha się miłością bezwarunkową i niczym nieograniczoną. Tak jest, rzeczywiście miłość rodzicielska ma taki charakter. Ale problemem jest to, by - mimo wszystko - kochać mądrze. Żeby z tej miłości rodzicielskiej nie popełniać błędów, polegających na akceptacji nawet złych cech własnego dziecka: lenistwa, braku inwencji i zdawania się na innych, braku zaradności życiowej, itd. Co to znaczy, że ktoś się otwiera na "życie wewnętrzne" i w związku z tym "nie ma umiejętności materialistycznego podejścia do życia"? W takim razie, ten człowiek, nie "otwiera się wewnętrznie", tylko żyje w jakiejś bańce mydlanej zrobionej z własnych egoistycznych emocji, mówiących mu, że to cudownie, świetnie po prostu, że tak się złożyło, iż rodzice zawsze i wszędzie mu pomagają - dzięki temu się może rozwijać. Myślę, że to strasznie zafałszowany obraz rzeczywistości. Naturalnym procesem jest, by w którymś momencie dzieci przejęły opiekę nad rodzicami- to wynika z fizjologii, biologii naszego życia. Nie można dzieciństwa przedłużać w nieskończoność i udawać, ze to okres "otwierania się na życie wewnętrzne". Moim zdaniem, to zwykłe lenistwo, przykrywka dla braku samodzielności i zaradności życiowej. Żeby przeżyć, trzeba te cechy posiadać, a nie udawać, że się jest joginem od urodzenia ;)
Oczywiście, mnie samej, daleko jeszcze do tej pełnej niezależności od bliskich - finansowej, emocjonalnej i jakiejkolwiek innej. Ale uważam, że powinno się ten poziom osiągnąć. Wyznacznikiem samodzielności nie jest dla mnie "mieszkanie bez rodziców", ale to, że w razie ich choroby, czy utraty pracy to my, jako ich najbliżsi krewni będziemy w stanie zapewnić rodzicom to, co oni zapewniali nam przez całe życie- bezpieczeństwo, wygodę, opiekę, miłość.
Czy te osoby, które całe życie żerują (nawet nieświadomie) na miłości rodziców, będą zdolne do takiej opieki, takiej postawy wobec starzejących się rodziców? Bardzo w to wątpię.
Nie mieli kiedy i jak się tego nauczyć. Możliwe, że szybko to nadrobią, możliwe też, że nie będą już w stanie tego zrozumieć.

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

lepsze pisze:Być czy mieć :ok:
Jeszcze jedno - współczesne dzieci mają pod względem tego wyboru o niebo trudniej, niż ich rodzice. Na każdym kroku atakowane są reklamami, które ukazują życie w pełni, bezpieczeństwie, szczęściu i radości, ale w oparciu o posiadanie rzeczy materialnych. Super proszek, który zapewnia dziecku wygrany mecz. Pudding czekoladowy, który powoduje, że miłość rodzicielska jest idealna. Czekolada w kształcie jajka z zabawką w środku, która sprawi, że dziecięcy świat będzie radosny i doskonały.
Dzieci żyją iluzją, że świat materialny będzie spełnieniem ich pragnień o szczęśliwej, fajnej rodzinie, o fajnym samym sobie, a tego niestety nie da się kupić. Nie wiem, jak rozstrzygną ten problem "być, czy mieć", ale uważam, że będzie to bardzo trudny wybór. Głównie poprzez fakt, że dla ludzi, wychowanych na reklamie Prusakolepu, który "zabija na śmierć" i proszku pt. "Ojciec prać" (widzicie, nawet nie pamiętacie już marki tego proszku, tylko samo hasło reklamowe ;) ) świat był bardziej ludzki. Teraz obowiązuje tylko ten najwyższy poziom marzeń, bliski bogom i gwiazdom rocka, więc i rozstać się z nim trudniej, jak sądzę.

Pozdrawiam.m.
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

moi pisze:
lepsze pisze:Być czy mieć :ok:
Nie wiem, jak rozstrzygną ten problem "być, czy mieć", ale uważam, że będzie to bardzo trudny wybór. Głównie poprzez fakt, że dla ludzi, wychowanych na reklamie Prusakolepu, który "zabija na śmierć" i proszku pt. "Ojciec prać" (widzicie, nawet nie pamiętacie już marki tego proszku, tylko samo hasło reklamowe ;) ) świat był bardziej ludzki. Teraz obowiązuje tylko ten najwyższy poziom marzeń, bliski bogom i gwiazdom rocka, więc i rozstać się z nim trudniej, jak sądzę.

Pozdrawiam.m.
Po pierwsze - POLENA2000. :) Po drugie, myślę że ten materialistyczny szał bierze się głównie z tego, że nagle pojawiło się na półkach coś więcej niż ocet, i jest to tylko chwilowe, iluśtam-letnie szaleństwo. Napędzane non stop reklamami i innym szajsem, fakt, ale wierzę że ludzie się w końcu tym "przejedzą".

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

Lo'tsa'wa pisze:Napędzane non stop reklamami i innym szajsem, fakt, ale wierzę że ludzie się w końcu tym "przejedzą".
Nie sądzę - spece od reklamy wiedzą, jak uderzyć, żeby naprawdę bolało. Dlatego wybierają jako temat przewodni: idealną rodzinę, idealny związek, ideał męskości, czy kobiecości. Zauważ, że dzieci są coraz częściej wykorzystywane w reklamach nie tylko produktów dla dzieci. Dzieci reklamują już chyba wszystko, z wyjątkiem alkoholu (oczywiście,chodzi tu o wywołanie u odbiorców uczuć opiekuńczych, zaufania do produktu, itd.). Dzieci, których narodziny coraz więcej ludzi w Polsce odkłada w czasie, bo: nie ma pracy, nie ma warunków (mieszkanie), nie ma kasy, nie ma perspektyw, itd. Jeśli w końcu dziecko się pojawia, jego obecność często staje się przyczyną wielu napięć i problemów, bo wizja szczęśliwej rodziny tak bardzo nasączyła już za sprawą reklam mózgi przyszłych rodziców, że teraz czują się niespełnieni. Dziej się tak, bo skąd niby mieli nauczyć się "bycia rodzicem"? Kiedyś ta wiedza była w sposób naturalny przekazywana z pokolenia na pokolenie - rodziny były wielopokoleniowe i dzieckiem zajmowała się nie jedna, ale dwie, lub trzy osoby. W tej chwili świeżo upieczona mama ma do dyspozycji, jako wzorzec opieki nad dzieckiem, kolorowe magazyny i portale internetowe o dzieciach, gdzie może są i i sensowne porady, ale na kolorowych ilustracjach nadal trawa rodzinna sielanka, albo reklamy - które tak mocno zapadają w pamięć, ze potem trudno przystosować się do rzeczywistości.

Druga sprawa - reklamy są w stanie "wychować" małych ludzi na wiernych konsumentów, jeśli brak innych wytycznych.
A często ich brak, bo rodzice zaginieni, zmęczeni, zestresowani... No i ta powalająca magia spotów reklamowych, podbudowana odpowiednimi ujęciami, kolorami, szybkimi lub zwolnionymi ujęciami.
Podobno już 4-miesięczne dzieci chętniej sięgały po zabawki, które wcześniej obserwowały w spotach reklamowych.
Dorośli chociaż zadaj siebie sprawę z tego, że za każdą reklamą stoi sztab fachowców, odpowiedzialnych za to, by reklama "nam się podobała". Dziecko tego nie wie i chłonie wszystko, co zobaczy na szklanym ekranie, jako wiedzę o tym "prawdziwym życiu".
Obserwuję moje dziecko i jego kolegów, koleżanki i widzę, że to naprawdę działa.
I wcale nie jest tak, że im uboższa rodzina, tym silniejsze więzi, bo "nie oparte na wartościach materialnych". Wydaje mi się, że dzieci z uboższych rodzin jeszcze silniej tęsknią za "idealnym światem", utożsamiając go z posiadaniem konkretnych rzeczy: samochodu, domu z ogrodem, czy ... jajka - niespodzianki, albo jakiegoś mlecznego deseru, który w telewizji idealna mama wręcza idealnemu dziecku w ich idealnym domu.
Myślę, że reklama działa tak samo na wszystkie dzieci, bez względu na stopień zamożności i wykształcenia rodziców. Jedyną przeciwwagę dla niej może stanowić czas poświęcony dziecku przez rodziców, a z tym jest teraz krucho u niemal wszystkich rodzin, bez względu na ich status materialny i stopień świadomości rodzicielskiej.
Nie pracuję co dzień, ale w te dni, kiedy wracam po ośmiu (często więcej) godzinach pracy do domu, ostatnią rzeczą na jaką mam siłę, czy ochotę jest szalona zabawa z dzieckiem. Kiedy odpocznę, zjem obiad, ogarnę mieszkanie, itd- nastaje wieczór i właściwie czas już iść spać. Dobrze, że mamy zwyczaj bawienia się podczas kąpieli i czytania wieczorem. Ale to raptem jakieś 50-40 minut, do godziny. Godzina, poświęcona dziecku przez rodzica w ciągu całego dnia, to naprawdę niewiele. Obawiam się, że zbyt mało, żeby dziecko bardziej wolało spędzić czas z rodzicem, niż z telewizorem.
Podobno zrobiono taki eksperyment i 90% dzieci w wieku 4-10 lat wolało oglądanie telewizji od zabawy z rodzicem.

Pozdrawiam.m.
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

No tak, ale tą idealną wizję podtrzymują bardziej rodzice niż dzieci. Nie w każdym domu jest telewizor. Rodzice chyba nie muszą go kupować, w pierwszej kolejności. Nie sądzę aby można też było zrzucać całą winę na telewizję. Tam jest taki guzik - ON/OFF. Baah ! Generalnie cała ta sprawa rozbija się o zaufanie, i to jakie informacje kursują na linii dziecko-rodzic. Zacznijmy od tego, że dzieci dopiero od pewnego momentu są wprowadzane w kwestie finansowe, do pewnego czasu żyją tak, jakby te sprawy w ogóle ich nie dotyczyły. W tym czasie tylko i wyłącznie od rodziców zależy co dziecko dostanie. Nie można mieć pretensji do dziecka, że ogląda telewizje, skoro została mu telewizja podarowana.

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

Lo'tsa'wa pisze: Nie w każdym domu jest telewizor. Rodzice chyba nie muszą go kupować, w pierwszej kolejności. Nie sądzę aby można też było zrzucać całą winę na telewizję. Tam jest taki guzik - ON/OFF.
Robiono badania na mieszkańcach najuboższych regionów Polski: ile mają ubrań (mają jedno ładniejsze "do kościoła", ale nie mają nic do "szukania pracy"), ile książek (zero, ewentualnie encyklopedia albo atlas świata) i jaki sprzęt elektroniczny jest w domu (telewizor na pierwszym miejscu, często LCD, wzięty ... NA KREDYT! przez ludzi bezrobotnych i utrzymujących się od lat z zapomóg socjalnych!). Telewizor jest potrzebny po to, by oglądać ... seriale - tę namiastkę "lepszego" życia. Najczęściej jest włączony przez cały czas, towarzyszy domownikom w codziennych zajęciach.
Badania te przeprowadził prof. Mariusz Jędrzejko, a ten wymiar społecznego wykluczenia spowodowanego ubóstwem i brakiem perspektyw nazwał obszarem "polskich faveli".
Na ten temat znalazłam tylko artykuł w necie, ale warto przeczytać jego raport na ten temat:
Mariusz Jędrzejko, Polskie favele - patologie społeczne w świecie wykluczonych i
marginalizowanych: próba diagnozy problemu na północnym Mazowszu
, "Problemy Narkomanii" 2007, nr 3, s. 5-24.
Artykuł omawia przyczyny powstawania faveli - dzielnic biedy typowych dla brazylijskich metropolii - w Polsce oraz zawiera ich charakterystykę. Całość dotyczy zjawiska powstawiania mechanizmów odpowiedzialnych za patologie społeczne w favelach na Mazowszu, wynikających z wykluczenia społecznego.

Favelizacja życia

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
Garr
Posty: 70
Rejestracja: pn lis 16, 2009 18:15
Tradycja: Małymi krokami w kierunku Zen
Lokalizacja: Powolne Miasto Gdansk

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Garr »

moi pisze:... NA KREDYT! przez ludzi bezrobotnych i utrzymujących się od lat z zapomóg socjalnych!
Wyjdę na bezdusznego pewnie, ale ja bym właśnie w tym widział przyczynę problemu, a nie w telewizorze :)
"Są dwa sposoby na łatwe życie, wierzyć we wszystko albo nie wierzyć w nic. Obydwa zwalniają nas od myślenia." Alfred Korzybski
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Brak telewizora jest charakterystyczny dla ludzi bardziej kasiastych, albo bardziej świadomych, na pewno nie dla biednych. Ja dla przykładu tv nie mam, a wszyscy, którzy mnie znają wiedzą, że jestem połączeniem Rockefelera z Buddą :sage:
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
Intraneus
ex Moderator
Posty: 3671
Rejestracja: pt cze 25, 2004 13:03
Tradycja: Youngdrung Bon
Lokalizacja: Pless/Silesia

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Intraneus »

Garr pisze:
moi pisze:... NA KREDYT! przez ludzi bezrobotnych i utrzymujących się od lat z zapomóg socjalnych!
Wyjdę na bezdusznego pewnie, ale ja bym właśnie w tym widział przyczynę problemu, a nie w telewizorze :)
no wiadomo, ze nie tv jest powodem wykluczenia. no chyba że inne wykluczenie mamy na myśli, ale tak wykluczonych jest znaczna większość ludzi ;)
Radical Polish Buddhism
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

Garr pisze:
moi pisze:... NA KREDYT! przez ludzi bezrobotnych i utrzymujących się od lat z zapomóg socjalnych!
Wyjdę na bezdusznego pewnie, ale ja bym właśnie w tym widział przyczynę problemu, a nie w telewizorze :)
Wydaje mi się, że ten problem - marginalizacji społecznej z powodu ubóstwa - sięga daleko głębiej wstecz - do czasów PGR-ów, z których wywodzi się ta część społeczeństwa, jakie prof. Jędrzejko nazwał "polskimi favelami". To właśnie te czasy zrodziły brak myślenia perspektywicznego i zaradności życiowej u ludzi zamieszkujących polskie favele.
prof. Mariusz Jędrzejko pisze:Pytaliśmy młodzież o marzenia, okazuje się, że większość chciałaby wyjechać, duża część za granicę, żeby pracować. Ale jednocześnie nie zamierzają uczyć się angielskiego czy jakiegoś zawodu, na który jest zapotrzebowanie tam gdzie jadą.
Mieszkańcy faveli widzą w telewizji ludzi, którzy mają pieniądze i wiodą ciekawe i dostatnie życie. Chcą tak samo. I zaczynają "kombinować", często kraść lub pracować na czarno. Mówi się, że chcą osiągnąć cele akceptowalne społecznie nieakceptowanymi środkami. Akceptowalnych środków, wiedzy, umiejętności, kontaktów nie mają.
W dużej mierze to oni są największymi ofiarami transformacji. Dawny system tych ludzi zupełnie zdegenerował. Oduczył ich pracy i jej etosu. W PGR-ze płaciło się bez względu na to, jakie były wyniki. PGR się nimi opiekował, rozdzielał pracę, obowiązki, oduczał odpowiedzialności, decydowania o sobie. Pracownicy PGR-ów przenieśli te wzorce na swoje dzieci. Koło się zamyka, dzieci reprodukują wzorce nabyte w rodzinie. Z kolei zmiana społeczna, z którą wiązało się nasze wejście do UE czy ogólnie otwarcie na świat, tam nie dotarła. Dotarła tylko w postaci asfaltu czy nowych telewizorów.
Wśród młodzieży dominuje myślenie: skoro jesteś nikim, mieszkasz nigdzie, robisz nic i nie masz nic to znaczy, że możesz wszystko. Znikają jakiekolwiek bariery czy granice.
Nie wiem, czy oglądaliście film pt. Arizona.
To są właśnie polskie favele.

Pozdrawiam.m.
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Garr pisze:
moi pisze:... NA KREDYT! przez ludzi bezrobotnych i utrzymujących się od lat z zapomóg socjalnych!
Wyjdę na bezdusznego pewnie, ale ja bym właśnie w tym widział przyczynę problemu, a nie w telewizorze :)
W czym? W tym, że dali im kredyt czy w tym, że są na zasiłku?
Awatar użytkownika
zarofka
Posty: 466
Rejestracja: pt gru 29, 2006 16:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Karma Kagyu

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: zarofka »

moi pisze: Nie wiem, czy oglądaliście film pt. Arizona.
To są właśnie polskie favele.

Pozdrawiam.m.
W moim mieście nie ma faveli, za to jest istny lumpenproletariat, jak chyba na całym Górnym Śląsku. To ludzie mieszkający najczęściej na familokach, albo troszkę później postawionych osiedlach przyfabrycznych bądź przykopalnianych, pracuje w rodzinie zazwyczaj tylko jedna osoba, jeśli w ogóle, bardzo często jedyne pieniądze to dodatki mieszkaniowe i świadczenia rodzinne. Pije się wódkę i płodzi dzieci na potęgę. Takich "rodzin" w moim mieście są tysiące. Jeszcze gorzej jest na tak zwanych "leżących wieżowcach", gdzie ludzie się właściwie za życia rozkładają. Ale ich jest mniej, parę setek na całe miasto.
Awatar użytkownika
Garr
Posty: 70
Rejestracja: pn lis 16, 2009 18:15
Tradycja: Małymi krokami w kierunku Zen
Lokalizacja: Powolne Miasto Gdansk

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Garr »

Lo'tsa'wa pisze:
W czym? W tym, że dali im kredyt czy w tym, że są na zasiłku?
Tym, że jest wielu, którym sie "bardziej opłaca" żyć na zasiłku bo przecież "za darmo harować nie będą"
Z takiego domu ciężko wynieść "etos pracy"
"Są dwa sposoby na łatwe życie, wierzyć we wszystko albo nie wierzyć w nic. Obydwa zwalniają nas od myślenia." Alfred Korzybski
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

Garr pisze:
Lo'tsa'wa pisze:
W czym? W tym, że dali im kredyt czy w tym, że są na zasiłku?
Tym, że jest wielu, którym sie "bardziej opłaca" żyć na zasiłku bo przecież "za darmo harować nie będą"
Z takiego domu ciężko wynieść "etos pracy"
O tym też pisze prof. Jędrzejko- o zaklętym kole ubóstwa i patologii, z którego trudno się wyrwać, bo rodzice nie mają żadnego kontaktu z dziećmi. Ten wiecznie włączony telewizor jest tu symbolem braku prawdziwej rozmowy, którą zastępują słowa serialowych dialogów.

Ale problemem jest tu przede wszystkim brak sensownych pomysłów na kompleksową resocjalizację tej części naszego społeczeństwa:
Chodzi o to, że w przestrzeni gminy, w przestrzeni powiatu dokonuje się analizy punktowej. Gminy, miasta, miasteczka są niechętne, żeby robić im analizy. Jeśli będziecie chcieli gdziekolwiek pracować, namówcie podmiot do tego, czy to będzie starosta czy wójt, żeby zrobić diagnozę zjawisk patologii, wykluczenia społecznego. Nie może tego zrobić nikt z tego powiatu, musi to zrobić czynnik zewnętrzny. Ten, który jest "w środku" odbiera te rzeczy jako naturalne. Dopiero, jak zrobicie diagnozę zjawiska, dopiero wtedy można się za coś zabierać. Jeśli tego nie robimy, to po prostu nasza praca się spala, bo nie wiemy, co jest naturą problemu. Dopiero diagnoza socjologiczna czy socjospołeczna daje nam obraz. Poza tym wiedza dzisiejsza jest wiedzą wielopłaszczyznową. Rzeczywiście wiemy o wielu rzeczach, natomiast nie potrafimy syntetyzować zjawisk. Nie wiemy np. jaki jest związek początków palenia papierosów z rozpoczęciem inicjacji alkoholowej. Nie wiemy, na ile inicjacja alkoholowa wpływa na inicjację narkotykową. Może będziecie zaskoczeni, ale ja bym wzorców zachodnich w zasadzie nie przenosił na grunt Polski. Dlatego, że są to wzorce przeniesione z zupełnie innej kultury. Na przykład żadne narzędzia terapii narkotykowej, które sprawdzają się w Holandii, nie sprawdzają się w Polsce. Są stosowane, ale nie mają żadnego przełożenia na to, że ludzie przestają brać narkotyki. My jesteśmy bardzo specyficznym kulturowo społeczeństwem. Moda przenoszenia narzędzi z Holandii, Niemiec, ze Stanów Zjednoczonych jest błędem, bo to jest inne społeczeństwo.
Faveli nie trzeba szukać wśród rodzin byłych górników na Górnym Śląsku, czy na mazowieckiej, popegeerowskiej wsi - jest u mnie w dzielnicy za rogiem. To setki, tysiące ludzi, którzy nigdy nie pracowali i choć stać ich na wino, czy papierosy, to ich dzieci chodzą w letnich butach zimą - w sandałkach drepczą codziennie po śniegu do szkoły. To nie od końca jest tak, jak pisze Garr, że "im się bardziej opłaca żyć na zasiłku". Tu działa kilka, bardziej złożonych mechanizmów, które powodują, że biedę i patologię dziedziczy się jak cechy wrodzone, zawarte w kodzie DNA. Resocjalizacja musiałaby obejmować resocjalizację społeczną, zawodową i psychologiczną. Jeśli tego się nie zrobi teraz, problem będzie narastał.

Trudno powiedzieć, co będzie tym katalizatorem zmian w świadomości ludzi z "polskich faveli" - prof. Jędrzejko przywołuje tu udaną akcję, przeprowadzoną przez burmistrza Nowego Jorku:
Ze Stanów Zjednoczonych przeniósłbym tylko jedną rzecz - budował setki boisk do gry w koszykówkę. Tak, jak to zrobił Guliani. Zlikwidował tysiąc etatów policjantów i kupił sto tysięcy piłek. Rzucił w piątek piłki do 1100 boisk - tyle postawił. Pierwszej nocy ukradli wszystkie piłki. Za tydzień w piątek wrzucił kolejne sto tysięcy piłek. Co zrobili? Ukradli. Trzeci piątek, wrzucił... zostały. Dlaczego? Bo już wszyscy mieli piłki. On już nie wrzuca piłek, bo są w domach. Zobaczcie, jak wygląda amerykańska koszykówka, a jak polska. A wybudowanie boiska kosztowało Amerykanów 10 tysięcy dolarów. Zatem w Polsce to kosztowałoby około 10 tysięcy złotych. Niedrogie.
Zapominamy o tych ludziach, a potem krzyczymy, że podatki, że pieniądze podatników idą na złodziei i ludzi, co mordują i trzymają zwłoki dzieci w beczkach. Myślę, że ta liczba, o której wspomina prof. Jędrzejko - 400 tys zmarginalizowanych z powodu ubóstwa ludzi, jest w rzeczywistości o wiele większa. Dokładnych danych nie ma, ale sami widzicie, że to nie tylko północne Mazowsze, gdzie to zjawisko zostało uchwycone, ale też Górny Śląsk, popegeerowskie wsie na Opolszczyźnie, skąd pochodzę i te "gorsze" dzielnice w dużych miastach, jak Praga w Warszawie, Bałuty w Łodzi, Ołbin czy Kleczków we Wrocławiu...
To, co opisuje prof. Jędrzejko, to dopiero początek góry lodowej.

Pozdrawiam.m.
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

moi pisze:Myślę, że ta liczba, o której wspomina prof. Jędrzejko - 400 tys zmarginalizowanych z powodu ubóstwa ludzi, jest w rzeczywistości o wiele większa. Dokładnych danych nie ma, ale sami widzicie, że to nie tylko północne Mazowsze, gdzie to zjawisko zostało uchwycone, ale też Górny Śląsk, popegeerowskie wsie na Opolszczyźnie, skąd pochodzę i te "gorsze" dzielnice w dużych miastach, jak Praga w Warszawie, Bałuty w Łodzi, czy Śródmieście we Wrocławiu...
Pozdrawiam.m.
... śródmieście w Szczecinie :whistle: :oczami: :)

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: moi »

Lo'tsa'wa pisze:
moi pisze:Myślę, że ta liczba, o której wspomina prof. Jędrzejko - 400 tys zmarginalizowanych z powodu ubóstwa ludzi, jest w rzeczywistości o wiele większa. Dokładnych danych nie ma, ale sami widzicie, że to nie tylko północne Mazowsze, gdzie to zjawisko zostało uchwycone, ale też Górny Śląsk, popegeerowskie wsie na Opolszczyźnie, skąd pochodzę i te "gorsze" dzielnice w dużych miastach, jak Praga w Warszawie, Bałuty w Łodzi, czy Śródmieście we Wrocławiu...
Pozdrawiam.m.
... śródmieście w Szczecinie :whistle: :oczami: :)
"Bo moja ulica jest w środku miasta" -jak śpiewał Kukiz w AYA RL:

Obrazek

Są jeszcze takie miejsca we Wrocławiu. I to pięć minut piechtą od Rynku, na którym puszy się fontanna za ileś tam milionów:

Obrazek
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Ciekawy artykuł który moim zdaniem dobrze ilustruje problem o którym rozmawialiśmy częściowo w tym topicu - osób nie radzących sobie na rynku pracy i w życiu, mieszkających z rodzicami: link
Myślę że szczególnie pouczające jest konfrontacja treści artykułu, wypowiedzi z jego końca i komentarzy pod.
Wyraźnie widać rozdźwięk pomiędzy postawą, sposobem patrzenia na siebie i świat osób mających ten problem i tego jak są oceniane z zewnątrz.
Myślę że potrzebne jest zrozumienie aby można im było skutecznie pomóc, nie tego typu ocena.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
Ryu
ex Global Moderator
Posty: 1940
Rejestracja: sob kwie 05, 2008 23:04
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Zgierz

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Ryu »

Cześć
pawel pisze: Wyraźnie widać rozdźwięk pomiędzy postawą, sposobem patrzenia na siebie i świat osób mających ten problem i tego jak są oceniane z zewnątrz.
Standard w całym internecie, ale w polskim jakoś szczególnie. Ludzie, którzy wszystko wiedzą lepiej. Każdy oczywiście odnosi wielkie sukcesy chwaląc się, że osiągnęli go dzięki krętactwu. Wszyscy są wspaniali, ustawieni i zarabiajacy krocie, a jak ktoś jest inny to ląduje w szufladce ,,frajer," albo inny ,,nieudacznik" i kropka. Jakaś taka bezwzględność i zero empatii do drugiego człowieka. Tak na pocieszenie, oni nie są żadną grupą reprezentatywną. Internet daje anonimowośc, a ta budzi demony.

Ciekawe kiedy u nas zaczną sie pojawiac hikikomori
http://www.youtube.com/watch?v=50Y7R5zP0wc

pozdrawiam,
Ryu
Jestem właścicielem mojej kammy, spadkobiercą mojej kammy, zrodzony z mojej kammy, związany z moją kammą, istnieję wspierany przez moją kammę. Jakąkolwiek kammę stworzę, czy dobrą czy złą, będę jej spadkobiercą.
Obrazek
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Myślę, że w takiej formie jak w Japonii się nie pojawi. Myślę że weekendowe picie, zamknięte bardzo wąskie grona znajomych to bardziej to co nam grozi (już po części ma miejsce). Wydaje mi się też że takie odchyły jak emo biorą się z podobnego podłoża, klimatu. Ale kto wie?
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Ryuu pisze: Ciekawe kiedy u nas zaczną sie pojawiac hikikomori
Ciekawe, jak dla mnie to takie rzeczy są reakcją na szybkość, narastającą złożoność swiata i ogólnie tendencje globalistyczne. Świat wkroczył od jakiegoś czasu w erę bardzo szybkich energii a możliwości, odporość na takie rzeczy ludzkiego umysłu są ograniczone. To szczególnie chyba wychodzi w krajach o prężnej gospodarce.
Przypomina mi się, że mistrz Seung Sahn mówił ileś lat temu coś na ten temat, nie pamiętam dokładnie ale że tak będzie wyglądał świat czy społeczeństwo w przyszłości. Oddzielne, odseparowane grupy ludzi które rozmawiają swoimi językami i nie rozumieją się wzajemnie.
Wydaje mi się że to jest właśnie słaba strona różnych tendencji do funkcjonowania świata w ramach globalnej struktury. Nie uwzględnienie ludzkiej (czy też zwierzęcej) potrzeby funkcjonowania w małych grupach (stadach) które dają poczucie bezpieczeństwa (poczucie bycia w ,,niszy").
Po prostu globany świat nie daje jednostce poczucia przynależności do czegoś - jakiejś grupy w której byłaby bezwarunkowo akceptowana. Jednostka zerem jak pisał Majakowski. :)
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Fakt, ale tego się już nie da chyba cofnąć. Internet daje zbyt duże możliwości, także ekonomiczne, chociażby handel poprzez serwisy-molochy, Allegro czy Ebay. Wymiana informacji, obsługa kont bankowych. Wszystko to redukuje koszty, człowiek nie musi już poświęcać tyle czasu na pracę i obowiązki, ma luksusowy czas na swobodną twórczość/naukę. Myślę, że suma sumarum to dobre... Coś mi w tym jednak zgrzyta, ale nie wiem co. :kwasny:
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Lo'tsa'wa pisze: Wszystko to redukuje koszty, człowiek nie musi już poświęcać tyle czasu na pracę i obowiązki, ma luksusowy czas na swobodną twórczość/naukę.
W moim odczuciu ludzi którzy mają faktyczną (autentyczną) potrzebę twórczości czy uczenia się dla własnego rozwoju czy satysfakcji a nie po to by tylko piąć się po szczeblach kariery jest stosunkowo niewielu. Natomiast zdecydowana większość ludzi odczuwa potrzebę przynależności do grupy (narodowej, społecznej czy towarzyskiej) w której będzie czuła się bezwarunkowo akceptowana. A globalny świat tego w gruncie rzeczy nie oferuje. W globalnym świecie można być akceptowanym jeśli jest się w czymś (w jakiejś) dziedzinie dobrym. Na przykład będąc utalentowanym sportowcem, wybitnym aktorem, wybitnym naukowcem itp.
:)
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Dopóki istnieje egoizm, dopóty nie będzie akceptacji. Eh. Życie jest ciężkie.
Awatar użytkownika
amogh
Posty: 3535
Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
Płeć: mężczyzna
Tradycja: hołd nie-nazwanemu
Lokalizacja: piwnica Auerbacha

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: amogh »

leszek wojas pisze:Natomiast zdecydowana większość ludzi odczuwa potrzebę przynależności do grupy (narodowej, społecznej czy towarzyskiej) w której będzie czuła się bezwarunkowo akceptowana.
Dodatkowo, jeżeli to jest ta sama większość, która dostosowuje się do społeczeństwa (przez edukację i rozwój) by tylko piąć się po szczeblach kariery to sama sobie takim podejściem strzela w stopę. Bo przecież by móc swą społeczno-towarzyską akceptację uskuteczniać musi szukać sobie podobnych, a wiadomo, jak niewielu jest tak wyjątkowych ludzi na świecie jak "oni sami" ;)
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Jestem Sziwa, straszliwy Bóg śmierci i zaraz wyląduje w psychiatryku.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Bry :14:
Lo'tsa'wa pisze:Jestem Sziwa, straszliwy Bóg śmierci i zaraz wyląduje w psychiatryku.
Nie - nie jesteś straszliwym bogiem, jesteś tygodniem żałobnym -> Sziwa :P

Pozdrawiam
kunzang
.
dane :580:
Lo'tsa'wa
Posty: 1979
Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Theravāda
Lokalizacja: Manchester

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Lo'tsa'wa »

Oh nie. Mędrzec Kunzang przejrzał mnie. Odchodzę zły i rozczarowany. :)
Awatar użytkownika
Sarasvati
Posty: 152
Rejestracja: pn gru 13, 2010 09:33
Tradycja: Mahayana/sanskrit!
Lokalizacja: Mexico DF

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: Sarasvati »

Ja juz dobra chwile po studiach.... Nie pracuje w zawodzie i nie kontynuuje pracy naukowej, choc moglabym. Nie zdecydowalam sie, gdy zwiazalo sie to z wyjazdem do zbyt dalekiego kraju i zbyt malymi pieniedzmi.

Po studiach wyjechalam na kontrakt pracowac w Greater China, teraz znowu wyjezdzam na kolejny pracowac jeszcze dalej. DLa mnie jest to sposob na poznanie ludzi i zrozumienie. Lubie podrozowac.

Do prowadzenia wlasnego biznesu chyba trzeba miec jakas smykalke, ja jestem w tej materii beton chyba. Nie widze sie zupelnie w tej roli. Ktos tu zobrzydliwia prace dla korporacji - zalezy jaka praca i gdzie, ale nie demonizujmy jej. Ja osobiscie cenie sobie posiadanie pracodawcy, wygodnie mi tak. Tak naprawde i praca dla siebie i dla innych wiaze sie ze stresem. Tu, ze cie zwolnia, a tu, ze koniunktura padnie.

Zgadzam sie z Leszkiem, ze trzeba byc w czyms dobrym. Zaraz tam wybitnym nie, ale dobrym tak. Nie jest zbyt odkrywcze stwierdzenie, ze miernoty i lenie nie maja latwo w zyciu. Chociaz niektore sa przebiegle i potrafia sie na cacy ustawic.
सर्वं शून्यं
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Awatar użytkownika
lepsze
ex Moderator
Posty: 1895
Rejestracja: ndz paź 16, 2005 21:52
Tradycja: Brak
Lokalizacja: Toruń

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lepsze »

Jako, że rozpocząłem tę dyskusję i nawet starałem się śledzić jej rozwój, czuję się zobligowany do napisania "co u mnie".

Teoretycznie nadal studiuję, gdyż kontynuuję naukę na studiach zaocznych. Jednak, od listopada 2010 r., w momencie kiedy podjąłem decyzję o aktywnym poszukiwaniu pracy zacząłem zaliczać się do zbioru bezrobotnych. Bardziej precyzyjnie zaś, za gazetą wyborczą - do "straconego pokolenia". :th:

Nie wiem w jakim stopni jest to medialna nagonka, w jakim realny problem, i wreszcie w jakim lokalne uwarunkowania, ale z pracą raczej w kujawsko-pomorskim jest krucho. Oczywiście mam na myśli nie-specjalistów i osoby bez zawodowego doświadczenia. Chociaż mam wrażenie, że Ci starsi o 10 lat też są solidnie "niedopłacani".

Oczywiście na początku byłem wybredny - szukałem pracy ciekawej, zgodnej z drogą którą chciałem pójść. Oceniałem swoje szanse (poprzez porównania do rówieśników) jako niezłe. W sumie to na studiach nie próżnowałem :P
W międzyczasie dorabiałem sobie pracując w hipermarkecie na 1/4 etatu (już jako magister). Ciekawe to przeżycie, wiele interesujących (wewnętrznych) obserwacji poczyniłem.

Wreszcie znalazłem pracę na Uniwersytecie, na razie na czas określony. Zawsze jest to jednak pierwsze doświadczenie zawodowe (bo jakoś moje milion projektów za które mi nikt nie zapłacił średnio interesowało pracodawców). Liczę, że po zakończeniu tej umowy (o ile coś się nie zmieni), kolejną pracę znaleźć będzie mi łatwiej.

Pamiętam też dobrze co pisał Leszek - o środowisku pracy. Dotkliwie odczułem to pracując w Realu i pozytywnie odczuwam to pracując na Uniwersytecie. Ludzie są wszędzie różni, jednak pewien generalny ich poziom (różnice) łatwo i szybko można zauważyć. Mimo wszystko wykształcenie w jakiś tam sposób koreluje pewnym "ogólnym poziomem".

(Z drugiej jednak strony są wydziały na których "patologia moralna" i chamstwo kadry jest na poziomie niespotykanym wśród innych grup społecznych. Na szczęście ja na takim nie pracuję... tzn. mam nadzieję :) )

W sumie to tyle. Powodzenia na rynku pracy!
"Rozkradzione krople
jej skóra
czyni wodę wiosną. "
by Har Dao _/|\_
Awatar użytkownika
TeZeT
Posty: 845
Rejestracja: pn sty 08, 2007 21:20
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Brak

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: TeZeT »

lepsze pisze: [...]
4. Złożenie własnej firmy. Duże ryzyko, większe pieniądze jak się uda. Chyba bardziej czasochłonna niż korporacje. Satysfakcja jak się robi to co się lubi. Nieustanne użeranie się z jeszcze bezkarnymi urzędnikami.
[...]
Nie wiem co masz na myśli dokładnie, ale ja od paru lat mam firmę i rzadko widuję urzędników - bo wszelkie sprawy związane z księgowością załatwia mi inna firma (outsourcing księgowości) i do tego się w sumie kontakt z urzędnikami sprowadza - podatki, ZUSy, etc. Jeżeli przychodzi kontrola skarbowa to nie do mnie - tylko do tej firmy, etc.

Jedynie na początku przy zakładaniu działalności możesz się z nimi stykać - ale najlepiej się skontaktować z dobrą firmą prowadzącą księgowość przed założeniem firmy, powinni Ci doradzić co i jak.

Chyba, że będziesz miał jakąś specyficzną działalność wymagającą innych, częstych kontaktów z urzędnikami.

Co do ryzyka to też wszystko zależy, wiadomo, że przed założeniem powinieneś mieć jakiś plan i klientów którzy już mają dla Ciebie pracę, potrzebna jest jakaś podstawa bo nie ma zmiłuj - trzeba oddać co miesiąc ZUSowi haracz, czy coś zarobisz, czy nie.
Cały czas jest teraz.
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

Zastanawiałem się kiedyś jaki jest wpływ podejścia do ściągania w poszczególnych krajach na stan kraju i drogi zawodowe jego młodych obywateli. Oglądałem niedawno film o ściąganiu w USA. Wypowiadał się tam na ten temat znany amerykański rabin. Z tego co powiedział wynikało, że zmieniło się podejście do ściągania w US - ściąganie jest traktowane jak coś koniecznego do osiągnięcia sukcesu w karierze zawodowej a osiągnięcie sukcesu jest traktowane jako najważniejsza wartość.

W US:

http://fakty.interia.pl/swiat/news-uniw ... Id,1705561

,,Na Stanford, tak jak na wielu innych prestiżowych uczelniach, obowiązuje kodeks honorowy dotyczący przygotowywania prac i zdawania egzaminów. Za pierwsze nieuczciwe zachowanie zostaje się zawieszonym w prawach studenta, trzeba też wykonać 40 godzin prac społecznych. Przy kolejnych przewinieniach kary są wyższe."

http://wyborcza.pl/1,76842,13337642,Stu ... same_.html

,,Studenci zapewniali, że pracowali samodzielnie, a podobieństwa najczęściej tłumaczyli korzystaniem z tych samych notatek (np. współlokatorów) lub udostępnieniem ich kolegom. Indywidualne przypadki uczelnia rozpatrywała aż do grudnia. Władze uniwersyteckie były dla ściągających surowe - w Stanach Zjednoczonych przypadki oszukiwania podczas studiów są ostro piętnowane i zwalczane."

W Azji:

http://pl.wikipedia.org/wiki/%C5%9Aci%C4%85ganie

,,W krajach azjatyckich, w tym Korei Południowej, problem ściągania jest w zasadzie zmarginalizowany ze względu na bardzo restrykcyjne podejście do edukacji. Uczniowie przyłapani na ściąganiu są karani bardzo surowo. Kary cielesne są "najłagodniejszymi" z zastosowanych środków, gdyż z reguły następuje natychmiastowe wydalenie ze szkoły. Inną sprawą jest to, że kary cielesne są tam stosowane w przypadku słabych wyników w nauce, np. gdy uczeń udzieli złej odpowiedzi."

W Polsce:

http://www.perspektywy.pl/index.php?opt ... &Itemid=70

,,W Polsce ściąganie nie jest aż tak naganne. Młody człowiek uważa, że ma wręcz prawo do tego. Gdyby za oszukiwanie na egzaminie coś groziło, może byłoby inaczej."

ale:

http://www.fakt.pl/wydarzenia/studentka ... 08094.html
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

leszek wojas pisze:zmieniło się podejście do ściągania w US - ściąganie jest traktowane jak coś koniecznego do osiągnięcia sukcesu w karierze zawodowej a osiągnięcie sukcesu jest traktowane jako najważniejsza wartość.
No właśnie, to jest też trochę o tym, o czym napisałam w wątku Flandry w związku z relacją człowiek-rzecz. Czy jeżeli ma się wiedzę (lub program ją przetwarzający) na "dysku" zewnętrznym (np. ściąga), a nie tym wewnętrznym we własnej głowie, to jak to jest, ma się wtedy wiedzę, czy jej się nie ma? Według mnie, tworzy się wówczas przede wszystkim dostęp do zasobu informacji, którym w dowolny sposób można zarządzać (np. analizować pod kątem pytań egzaminacyjnych, wybierając treści niezbędne do zaliczenia). I gdyby tak spojrzeć na kwestię przygotowywanych ściąg, to należałoby przyznać, że w gruncie rzeczy praktyka ta odzwierciedla poniekąd nasz sposób funkcjonowania gdziekolwiek indziej, gdy korzystamy z najprzeróżniejszych baz danych. Pytanie teraz, czy warto punktować tę umiejętność przygotowania własnej bazy w postaci ściągi i takiego jej wykorzystania, który oznacza w rezultacie sukces?

Osobiście uważam, że nawyk uruchamiania zewnetrznych dysków pamięci (i programów przetwarzających ich zawartość) zmienia specjalizację umysłu. Zdolności do analitycznego myślenia, syntetyzowania danych otrzymanych w wyniku analizy, wnioskowania w oparciu o nie i podejmowania decyzji bardziej zaczynają dotyczyć wtedy jakiegoś poziomu meta i nie tyle należy je wówczas wiązać z posiadaniem wiedzy w rozumieniu tradycyjnym (to, co masz w głowie), ile z procesem zarządzania wiedzą (informacją), niekoniecznie własną. Kto jednak miałby pomnażać ten podstawowy zasób kwalifikowany do zarządzania, jeśli nagle większość utknie w nawykowym powielaniu/przetwarzaniu treści już istniejących?

No, to takie moje refleksje. Pomijam oczywiście kwestie etyczno-prawne.


Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

GreenTea pisze:
leszek wojas pisze:zmieniło się podejście do ściągania w US - ściąganie jest traktowane jak coś koniecznego do osiągnięcia sukcesu w karierze zawodowej a osiągnięcie sukcesu jest traktowane jako najważniejsza wartość.

I gdyby tak spojrzeć na kwestię przygotowywanych ściąg, to należałoby przyznać, że w gruncie rzeczy praktyka ta odzwierciedla poniekąd nasz sposób funkcjonowania gdziekolwiek indziej, gdy korzystamy z najprzeróżniejszych baz danych. Pytanie teraz, czy warto punktować tę umiejętność przygotowania własnej bazy w postaci ściągi i takiego jej wykorzystania, który oznacza w rezultacie sukces? Osobiście uważam, że nawyk uruchamiania zewnetrznych dysków pamięci (i programów przetwarzających ich zawartość) zmienia specjalizację umysłu.
Zewnętrzne dyski pamięci w czasie wspinaczki na drodze do osiągnięcia szczytów sukcesu:
Obrazek

http://www.wprost.pl/ar/499298/Egzaminy ... -scianach/
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

:laugh:
Jacy wysportowani rodzice ;)

No tak, to zaczyna się już w domu, plaga pomagania w nauce w sposób, który nie wymaga gromadzenia informacji we własnej głowie i umiejętności wydobywania jej stamtąd. Gdyby rodzice mieli mniej wiedzy wyniesionej ze szkoły, może dzieci byłyby bardziej samodzielne. Ciekawe, ściąga jako rodzaj kontynuacji wzorców zapamiętanych z dzieciństwa, nie myślałam nigdy w ten sposób, bo przecież chętki, by korzystać ze ściąg towarzyszyły polskim dzieciom chyba od zawsze, nawet w czasach analfabetyzmu osób starszych. Jednak ściąga ściądze nierówna i autor ściągi nie ten sam. Ale z drugiej strony, jak pokazuje przykład wyżej, troska i pomoc rodzica to świętość, jaka by nie była. Jestem za. :) Zbyt dużo tego narzekania na rodziców, że troszczą się o swoje dzieci nie tak, jak trzeba. ;)

Pozdrawiam, gt
lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

lwo
Senior User
Posty: 3168
Rejestracja: pn paź 01, 2007 14:58
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Soen
Lokalizacja: Warszawa

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: lwo »

http://www.money.pl/gospodarka/raporty/ ... 08169.html
W Klubie Trójki Polskiego Radia mówił pan, że nie zdajemy sobie sprawy, że może być inaczej, nie mamy wyobraźni społecznej. Ja mam wrażenie, że coraz częściej rozumiemy, że można inaczej, że rodzi się w nas bunt.

Widzę bardzo niewiele oznak tego buntu. Dominuje raczej strategia przystosowania się, ewentualnie apatia. Pozbawiono nas wiary, że bunt jest potrzebny i skuteczny i że ma pozytywny wymiar moralny. Wmówiono nam, że tak jak jest po prostu być musi. Wyśmiano skutecznie marzenia o lepszym świecie. Szczególna w tym zasługa środków masowego przekazu i niektórych dziennikarzy, którzy każdego, kto chciał się buntować od razu określali mianem populisty. Ale i naukowcy nie są bez winy. Niektórzy z nich, występując w roli tzw. ekspertów, uporczywie wmawiali nam, że jest świetnie, że wszyscy są szczęśliwi, że budujemy najlepszy z możliwych system, a niezadowoleni to żałośni przedstawiciele świata, który raz na zawsze odszedł.

Poczytajmy też ponownie wywiady z przedstawicielami biznesu czy organizacji przedsiębiorców. Dominuje w nich arogancka narracja o tym, że lepszego świata nie będzie, ponieważ ten, który jest pozostaje zgodny z jakimiś prawami uniwersalnymi, a wobec nich bunt nie ma sensu, tak jak nie ma sensu bunt przeciwko temu, że po lecie przychodzi jesień. I ludzie w to wszystko uwierzyli. Zaczęli sądzić, że jeśli są niezadowoleni, to raczej coś jest nie tak z nimi, a nie ze światem wokół nich. Stracili nadzieję.

Pisze pan, że polski kapitalizm jest formą złą, że pracodawcy oszukują, malują kłamstwa słowami. Polski neoliberalizm się nie sprawdził?

Nie sprawdził, bo jest szkodliwy społecznie i wbrew pozorom niezbyt efektywny ekonomicznie. Jest za bardzo przywiązany do idei "fundamentalizmu" czy też "bolszewizmu rynkowego", jak to określił wielki angielski filozof polityki John Gray. Rynek ma być lekarstwem na wszelkie nasze dolegliwości. Im mniej państwa tym lepiej, im mniej regulacji, tym lepiej, im mniej podatków, tym lepiej, im mniej wydatków socjalnych, tym lepiej, im mniej praw pracowniczych, tym lepiej. Liczy się tylko konsumpcja indywidualna, konsumpcja zbiorowa jest socjalistyczną fanaberią – stąd tak wielki opór w USA przed rozwojem transportu publicznego.

Własność prywatna jest zawsze efektywniejsza od wszelkiej innej, w każdej dziedzinie (stąd dążenie do prywatyzacji służby zdrowia czy edukacji). Każdy zasługuje na swój los, jeśli przegrał, to znaczy, że za mało się starał. Nie ma czegoś takiego jak dobro wspólne ani sprawiedliwość społeczna. Wszelkie nierówności są uzasadnione i dobre. Konkurencja jest lekiem na całe zło. Neoliberalizm opowiada bajeczki w stylu, że "przypływ podnosi wszystkie łódki”, tzn. pozwólmy bogatym być jeszcze bogatszymi, bo i nam coś z tego kapnie. Tak czasem bywało (szczególnie w dekadach po II wojnie światowej), ale ostatnio biedniejszym przypada głównie figa z makiem, za to bogaci faktycznie stają się coraz bogatsi. Lubi też podtrzymywać mit ruchliwości społecznej w stylu "od pucybuta do milionera", gdy tymczasem w wyniku jego działania realizuje się raczej zasada "od milionera do miliardera i od pucybuta do pucybuta".
,,Samotność, niepewność i strach to charakterystyczne cechy życia w naszym kapitalizmie."

Co o tym sądzicie?
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Znam jednak publikacje na temat tzw. folwarcznych stosunków pracy w polskich przedsiębiorstwach
Według mnie, sedno tkwi właśnie w typie ukształtowanych stosunków. Kiedyś przysłuchiwałam się rozmowie z przedstawicielem państwowej inspekcji pracy, który zwrócił uwagę z jednej strony na demokratyczność kodeksu pracy, a z drugiej na niemal absolutną inercję pracowników, jeśli chodzi o możliwość wykorzystania przepisów tego kodeksu do normowania swoich relacji z pracodawcą. Po obu stronach tej relacji króluje nawyk myślenia o przedsiębiorstwie mniej więcej właśnie taki: prywatny folwark. I, o paradoksie, ten nawyk daje o sobie mocno znać także tam, gdzie wcale nie chodzi o inwestowanie własnej kasy w firmę, czy też wypracowanie jej finansowego zysku, a jedynie o utrzymanie dobrze płatnego fotela szefa (majstra, brygadzisty, kierownika zmiany, stanowisk płatnych z pieniędzy budżetu). Co może zwykły pracownik na takim folwarku? Może zbuntować się, zastrajkować, zrobić w firmie rewolucję, wywieźć szefa na przysłowiowej taczce… no, to jest ten sposób myślenia sprzed dwóch wieków, żeby nie powiedzieć, sprzed trzech. I dla kogo ten nowoczesny kodeks próbujący rozprawić się z "kulturą upokarzania"?

Pozdrawiam, gt
Awatar użytkownika
GreenTea
ex Global Moderator
Posty: 4530
Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
Płeć: kobieta
Tradycja: Vajrayana

Re: Drogi zawodowe

Nieprzeczytany post autor: GreenTea »

Odnośnie tego, co napisałam wyżej:
Kapryśny "pan" otoczony przez konformistyczny, fałszywie oddany "dwór", grupy uprzywilejowanych i "świętych krów" - to pana zdaniem codzienna rzeczywistość w wielu polskich firmach. Jak w folwarkach z czasów feudalizmu.

- Tak wynika z bardzo solidnych badań naukowych prowadzonych przez prof. Janusza Hryniewicza z Uniwersytetu Warszawskiego. Zainteresowałem się nimi żywo, bo prowadzę akademię przywództwa, która uczy liderów biznesu, jak zamieniać dyktaturę w demokraturę. Moje obserwacje potwierdzają wyniki badań Hryniewicza.

(…)

Dlaczego dominuje u nas folwarczne zarządzanie?

- Inaczej nie umiemy. Kiedy po 1989 r. przyszły zmiany, wszyscy skupiali się na rachunkach i zyskach. Na poziomie prawnym i finansowym rynek został uwolniony, ale mentalność ludzi - nie. Ci, którzy zakasali wtedy ręce, zakładali firmy i harowali po kilkanaście godzin na dobę, robili to jak umieli. Prowadzili firmy jak folwarki, a pracownicy pracowali jak w folwarkach. Nie było żadnego innego wzorca działalności gospodarczej. Nawet w PRL-u zakłady pracy miały taką strukturę - jednowładztwo sekretarzy partyjnych, przywileje i silna hierarchia. Gdy w połowie lat 90. pracowałem dla zarządu pewnej skandynawskiej firmy działającej w Polsce, prezes nie mógł się nadziwić, dlaczego w miejscu, gdzie parkuje samochód, czekają na niego pracownicy, do tego ustawieni zgodnie z hierarchią - najważniejsi z przodu.

Takie sytuacje zdarzają się obecnie w szpitalach podczas obchodów. Od łóżka do łóżka podąża świta: z przodu ordynator, potem lekarze, pielęgniarka oddziałowa, następnie psycholog, stażyści, na końcu praktykanci. Wszystko według hierarchii.
Z wywiadu z J. Santorskim

Pozdrawiam, gt
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dzambala - buddyzm a pieniądze”