Diamentowe ostrze

pieniądze i przyczyny bogactwa w buddyzmie

Moderator: Marek

Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
Milarepa pisze:Szczególnie w Ameryce jest obca postawa odcięcia się od świata i życie w ubóstwie, taka duchowość nie jest tam popularna. Osobo duchowna musi być menadżerem, może to wyglądać jakby dostosowanie dharmy do mentalności ludzi zachodu ale taki buddyzm jest elastyczny , nie wydaje mi się żeby autor zmieniał ducha buddyzmu.
Prawdą jest, że nie wszyscy są gotowi na życie mnisie. Ale prawdą jest też to, że są ludzie świeccy, którzy mają "mało pyłu w oczach". Jednak za czasów Buddhy istniała klasa społeczna duchownych, której członków nazywano brāhmaṇami. Mieli oni żony, dzieci, przywileje, majątki. Ziemię dostawali od władców (rājów), dla których wykonywali różne ceremonie, albo dawali im nauki. Można by rzec, że byli jednocześnie duchownymi i menadżerami, ludźmi sukcesu, którzy umieli skutecznie korzystać z pracy całego społeczeństwa.

A mimo to Buddha założył zgromadzenie, mówiąc wprost, żebraków, które dostawało wikt i opierunek od ludzi dookoła. Sam zresztą wcześniej został takim żebrakiem. I tu pojawia się pytanie: Dlaczego? Dlaczego nie próbował założyć grupy, która nie byłaby tak szowinistyczna jak brāhmaṇi, a jednocześnie nie imałaby się ascetycznego życia. Dlaczego wybrał sposób życia samaṇów, a nie dostosował się do mentalności ówczesnego społeczeństwa, które było przyzwyczajone do tego, że status duchownego wiąże się również z korzyściami materialnymi. Dlaczego odmówił swojemu ojcu powrócenia do rodzinnej tradycji wojowników i władców, a wybrał tradycję szlachetnych? Dlaczego radził swojemu najhojniejszemu i najbogatszemu darczyńcy Anāthapiṇḍice, by nie był usatysfakcjonowany tylko tym, że zapewnia odzież, jedzenie i lekarstwa mnichom, ale by od czasu do czasu zostawił swoje zajęcia i medytował na osobności?
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

piotr pisze:Prawdą jest, że nie wszyscy są gotowi na życie mnisie.
Być może... ;) Tak jak być może jest prawdą, że nie wszyscy są gotowi stosować prowadzące do pełnego oświecenia metody Wadżrajany ;) To oznacza, że różni ludzie mogą (być może) praktykować takie metody, na jakie są gotowi, tzn. metody właściwe predyspozycjom poszczególnych praktykujących i prowadzące ich do pełnego oświecenia. Zatem jaki jest sens odwoływanie się do tradycji mnichów Therawady w ocenie książki osadzonej w tradycji ludzi świeckich praktykujących Mahajanę bądź Wadżrajanę, książki opartej na Sutrze Diamentowej (bardziej poprawne tłumaczenie sanskryckiego tytułu Vajracchedika Sutra, powinno brzmieć właśnie Sutra Diamentowego Ostrza), która do kanonu Therawady nie należy i w ramach tejże tradycji nie jest rozpatrywana pod kątem przydatności dla praktykującego?

piotr pisze:Dlaczego wybrał sposób życia samaṇów, a nie dostosował się do mentalności ówczesnego społeczeństwa, które było przyzwyczajone do tego, że status duchownego wiąże się również z korzyściami materialnymi.
Nie wiem jaka była mentalność ówczesnego społeczeństwa w północnych Indiach, lecz zdaje się, że Siakjamuni nie mógł być duchownym (w każdym razie nie w rozumieniu funkcji jakie pełnili bramini), ponieważ nawet nie pochodził z warny braminów, lecz kszatrijów. Wydaje się, że Budda Siakjamuni najzwyczajniej wpisał się w popularny (aczkolwiek nonkonformistyczny i awangardowy) nurt indyjskich duchowych mistrzów/joginów/mędrców żyjących na uboczu tzw. "światowego życia" (czyli niezajmujący się kwestiami własnego utrzymania poprzez osobistą pracę zarobkową), wokół których gromadzili się uczniowie naśladujący styl życia swoich nauczycieli.

Budda wybrał tego rodzaju styl, ponieważ być może nie miał innego wyboru: jako kszatrija nie miał prawa przyjąć stylu życia braminów, mógł jedynie porzucając swoją warnę kszatrijów niejako wykluczyć się z kastowego społeczeństwa, podobnie jak czynili to inni duchowi przewodnicy, których sposób działania wcale z korzyściami materialnymi nie musiał się wiązać. Brak takowych korzyści mógł być tylko efektem ubocznym wyboru, jakiego dokonał Budda, a innego wyboru być może nie miał, ponieważ aby liczyć na wspieranie Sanghi przez "ludzi dookoła" musiał zaakceptować to, co dla owych "ludzi dookoła" było akceptowalne (czyli jeśli duchowy przewodnik nie jest braminem, to może tylko i wyłącznie pełnić swoją duchową posługę jako wędrujący żebrak).

Takich grup mogło być całkiem sporo niż tylko dwie grupy skupione wokół Buddy Siakjamuniego oraz Mahawiry. Zdaje się, że sposób życia grupy skupionej wokół Siakjamuni nie różnił się zbytnio od innych grup, Budda jedynie odszedł od skrajnych form ascetyzmu. Nie ma jednak pewności, że Sangha była jedyną tego rodzaju nieascetyczną wspólnotą pośród wszystkich innych podobnych wspólnot.

piotr pisze:Dlaczego radził swojemu najhojniejszemu i najbogatszemu darczyńcy Anāthapiṇḍice, by nie był usatysfakcjonowany tylko tym, że zapewnia odzież, jedzenie i lekarstwa mnichom, ale by od czasu do czasu zostawił swoje zajęcia i medytował na osobności?
Widać uznał, że takie podejście łączące codzienne życie z medytacją również prowadzi do wyzwolenia :)

W Mahajanie jest przekazywana historia spotkania Siakjamuniego z królem Indrabhutim. Indrabhuti oświadczył Buddzie, że podobnie jak on pragnie osiągnąć oświecenie, na co Budda odparł: "Najpierw musisz zostać mnichem." Króla to zasmuciło ponieważ nie chciał ani porzucać swoich żon, ani królestwa, za które odpowiadał. Wówczas Siakjamuni odprawił swoich mnichów na stronę i przekazał królowi nauki Wadżrajany, dzięki którym Indrabhuti urzeczywistnił pełne oświecenie bez porzucania swojej społecznej i materialnej pozycji. Nie jest to koniec tej historii, bo jak zauważa Vajranatha John Myrdhin Reynolds:
Vajranatha John Myrdhin Reynolds pisze: It is said that king Indrabhuti and his court practiced the methods of this Tantra and that the people of the country attained enlightenment in such numbers that the country nearly became depopulated.
http://vajranatha.com/teaching/Dakinis.htm
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
jw pisze:Zatem jaki jest sens odwoływanie się do tradycji mnichów Therawady w ocenie książki osadzonej w tradycji ludzi świeckich praktykujących Mahajanę bądź Wadżrajanę, książki opartej na Sutrze Diamentowej (bardziej poprawne tłumaczenie sanskryckiego tytułu Vajracchedika Sutra, powinno brzmieć właśnie Sutra Diamentowego Ostrza), która do kanonu Therawady nie należy i w ramach tejże tradycji nie jest rozpatrywana pod kątem przydatności dla praktykującego?
Nie widzę związku między Twoim pytaniem, a tym co napisałem wcześniej, bo jeśli przeczytasz jeszcze raz moją wypowiedź to zauważysz, że nie oceniam tej książki, ale odwołuję się do przekonania jakie żywi Milarepa.
jw pisze:Nie wiem jaka była mentalność ówczesnego społeczeństwa w północnych Indiach, lecz zdaje się, że Siakjamuni nie mógł być duchownym (w każdym razie nie w rozumieniu funkcji jakie pełnili bramini), ponieważ nawet nie pochodził z warny braminów, lecz kszatrijów.
Znowu nijak się to odnosi do tego co napisałem. Nie pytałem dlaczego Buddha nie został brāhmaṇem, ale o to dlaczego nie stworzył nowego ruchu, który łączyłby zamożny styl życia z poświęcaniem się duchowości.
jw pisze:Wydaje się, że Budda Siakjamuni najzwyczajniej wpisał się w popularny (aczkolwiek nonkonformistyczny i awangardowy) nurt indyjskich duchowych mistrzów/joginów/mędrców żyjących na uboczu tzw. "światowego życia" (czyli niezajmujący się kwestiami własnego utrzymania poprzez osobistą pracę zarobkową), wokół których gromadzili się uczniowie naśladujący styl życia swoich nauczycieli.
Rzeczywiście wpisał się. Ale czy to była rzecz zwyczajana? Nie sądzę. Również nie uważam, żeby ruch samaṇów był wtedy czymś popularnym. Zgodnie z moją wiedzą raczej pojawiał się dopiero na scenie życia półwyspu indyjskiego.
Budda wybrał tego rodzaju styl, ponieważ być może nie miał innego wyboru: jako kszatrija nie miał prawa przyjąć stylu życia braminów, mógł jedynie porzucając swoją warnę kszatrijów niejako wykluczyć się z kastowego społeczeństwa, podobnie jak czynili to inni duchowi przewodnicy, których sposób działania wcale z korzyściami materialnymi nie musiał się wiązać. Brak takowych korzyści mógł być tylko efektem ubocznym wyboru, jakiego dokonał Budda, a innego wyboru być może nie miał, ponieważ aby liczyć na wspieranie Sanghi przez "ludzi dookoła" musiał zaakceptować to, co dla owych "ludzi dookoła" było akceptowalne (czyli jeśli duchowy przewodnik nie jest braminem, to może tylko i wyłącznie pełnić swoją duchową posługę jako wędrujący żebrak).
Buddha mógł powrócić do klasy wojowników i władców. Jego ojciec był oburzony tym, że nie zachowuje się on zgodnie ze standardami rodzinnymi. Podobnie jego zgromadzenie nie musiało liczyć na wsparcie ludzi dookoła, gdyby jego członkowie pozostawali w swoich rodzinach i byli ludźmi pracy. Nie musiałoby to się spotkać z niezrozumieniem społecznym, bo jak już pisałem istniała zamożna klasa, która łączyła sferę duchową z wpływami w polityce.
jw pisze:Widać uznał, że takie podejście łączące codzienne życie z medytacją również prowadzi do wyzwolenia :)
Według mnie, jego rada sugeruje, że bogacenie się i szczodrość to nie wszystko. Oraz że rozwój mądrości przez medytację następuje w oderwaniu od codziennych spraw. A po powrocie z odosobnienia do codziennej pracy, taka mądrość może zostać wykorzystana.
jw pisze:W Mahajanie jest przekazywana historia spotkania Siakjamuniego z królem Indrabhutim. Indrabhuti oświadczył Buddzie, że podobnie jak on pragnie osiągnąć oświecenie, na co Budda odparł: "Najpierw musisz zostać mnichem."
Może tak, może nie. Myślę, że nie zdziwi Cię to gdy napiszę, że nie wierzę w te historie. Podobnie jak w to, że tekst tej tantry został spisany w czasie życia Buddhy, a później przeleżał ileś setek lat na dnie jeziora, w którym był chroniony przez nāgów.
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

piotr pisze:Nie widzę związku między Twoim pytaniem, a tym co napisałem wcześniej, bo jeśli przeczytasz jeszcze raz moją wypowiedź to zauważysz, że nie oceniam tej książki, ale odwołuję się do przekonania jakie żywi Milarepa.
Z racji tradycji, w której wiem, że praktykujesz pomyślałem, że próbujesz nawiązać do nauk przekazywanych przez mnichów Therawady. Jeśli niesłusznie posądziłem ciebie o to - przepraszam :)

Co do Milarepy (abstrahując od tego, że mnichem nie był) nie sądzę, żeby przez swoją pełną wyrzeczeń, wytrwałą praktykę prowadzoną na odosobnieniu kwestionował ścieżkę i urzeczywistnienie swojego mistrza Marpy, człowieka, który od pracy w swoim obejściu nie stronił mając na garnuszku żonę oraz dzieci :)

:rotfl: Teraz się uśmiałem, bo zorientowałem się, że masz na myśli nie Milarepę, tybetańskiego jogina, lecz naszego sympatycznego towarzysza z forum :) Fakt, że nie oceniłeś książki bezpośrednio - wydaje się jednak, że oceniłeś pogląd, jaki przedstawił Milarepa (forumowy), a który to pogląd jest powiązany z treścią książki Gesze Roach'a, który to autor (wg forumowego Milarepy) w swojej książce "nie zmieniał ducha buddyzmu".


piotr pisze:Nie pytałem dlaczego Buddha nie został brāhmaṇem, ale o to dlaczego nie stworzył nowego ruchu, który łączyłby zamożny styl życia z poświęcaniem się duchowości.
Tak, jak napisałem: być może nie miał w tamtych okolicznościach innego wyboru? :)

piotr pisze:Rzeczywiście wpisał się. Ale czy to była rzecz zwyczajana? Nie sądzę.
Fakt - taki sposób życia nie jest czymś zwyczajnym. Również dzisiaj. To, że napisałem, iż Siakjamuni najzwyczajniej wpisał się w ruch śramanów nie oznacza, że prowadzili oni zwyczajny tryb życia, lecz miało oznaczać to, że nie trzeba doszukiwać się jakichś dodatkowych znaczeń za takową decyzją Buddy, ponieważ można ją również wyjaśnić w taki sposób, jak przedstawiłem.

piotr pisze:Również nie uważam, żeby ruch samaṇów był wtedy czymś popularnym. Zgodnie z moją wiedzą raczej pojawiał się dopiero na scenie życia półwyspu indyjskiego.
W każdym razie był na tyle popularny, że Budda miał wzorce w postaci innych grup śramanów, których styl życia mógł w większym bądź mniejszym stopniu naśladować/przejąć :)


piotr pisze:Buddha mógł powrócić do klasy wojowników i władców.
Ale któż wówczas poważałby go, jako duchowego mistrz? Niewykluczone, że tylko nieliczni kszatrijowie, jak wspominany król Indrabhuti, ale i to byłoby niepewne... A tak, przyjmując sposób życia śramany, Budda uczynił znacznie większy pożytek trafiając do znacznie większej grupy ludzi wykorzystując społecznie akceptowaną konwencję "mędrca-śramany" i stając się dzięki temu przewodnikiem dla ludzi pochodzących z różnych warn i dysponujących różnymi indywidualnymi tendencjami/zdolnościami/przekonaniami/inklinacjami :)


piotr pisze:Według mnie, jego rada sugeruje, że bogacenie się i szczodrość to nie wszystko.
Niewątpliwie.

piotr pisze:Oraz że rozwój mądrości przez medytację następuje w oderwaniu od codziennych spraw.
Być może w tym konkretnym przypadku właśnie o to chodziło - nie znam kontekstu, więc przyznaję, że trudno mi wyrokować. Jednek co do ogólnej, powszechnej słuszności takiej zasady miałbym już wątpliwości... Przypomina mi się tu fragment książki Mirandy Shaw "Passionate Enlightenment":
Miranda Shaw pisze: Społeczne uwarunkowania i życiowe wzorce tantrycznych joginów i jogiń były niezwykle różnorodne. Niektórzy z nich byli książętami, królewskimi ministrami i bogatymi kupcami, którzy kontynuowali praktykę tantrycznej medytacji, jednocześnie wypełniając swe społeczne zobowiązania. Inni adepci, należący do królewskich czy też arystokratycznych rodów, jak chociażby księżniczka Lakszminkara, porzucali swą uprzywilejowaną pozycję oraz komfortowe warunki, by w nieprzystępnych jaskiniach, w dżungli i na polach kremacyjnych stosować się do surowej tantrycznej dyscypliny. Niektórzy podejmowali się gorszych sposobów zarobkowania, by po prostu wieść taki styl życia, który byłby bardziej podporządkowany tantrycznej praktyce, jak miało to miejsce w przypadku uczonego Tilopy, który zajął się wytłaczaniem oleju z ziarna sezamowego. Mnich Saraha porzucił swoje mnisie ślubowania, odnalazł duchową towarzyszkę i nauczył się od niej jej fachu, zostając wytwórcą strzał do łuków. Opiewał on swój skromny, pozbawiony ograniczeń celibatu styl życia jako doskonały kontekst dla religijnej praktyki. Kiedy zjednoczył się ze swoją partnerką, wyraził radość okrzykiem: „Dzisiaj dopiero stałem się prawdziwym mnichem!” W jednej ze swoich słynnych pieśni Saraha przedstawia naukę, jaką otrzymał od swej partnerki:

Nie medytując, nie wyrzekając się świata,
Pozostań w domu, w towarzystwie swej partnerki.
Doskonałe zrozumienie możesz osiągnąć wyłącznie wtedy,
Kiedy czerpiesz radość ze zmysłowych rozkoszy.

(...)

Tantra może być praktykowana w dowolnych warunkach. Chociaż buddyzm tantryczny oferuje wiele praktyk, żadna poszczególna metoda nie jest formalnie wymagana. To czego się szuka, to droga przedarcia się w tak bezpośredni sposób, jak jest to tylko możliwe poprzez zwykłą, codzienną świadomość, aby urzeczywistnić oświecenie w jednym życiu. Dla każdego człowieka istnieje indywidualna najlepsza metoda, która prowadzi do tego celu, dlatego nauczyciele wyznaczają wszelkie możliwe praktyki, które sami uważają za najbardziej odpowiadające poszczególnym uczniom. Intensywne techniki oczyszczania, takie jak pokłony i recytacja mantry, często są opisywane jako metody wstępne, mające oswoić umysł z dyscypliną wymaganą w kolejnych krokach. Pionierzy tantry opracowali techniki medytacyjne, które mogą być używane w trakcie dowolnej aktywności. Gospodyniom domowym, rzemieślnikom, robotnikom fizycznym różnych specjalności były przekazywane wskazówki, w jaki sposób przekształcać świadomość podczas wykonywania codziennych zajęć. Jubiler mógł medytować, wyobrażając sobie, że każde zjawisko jest czyste i promieniujące niczym skrzące się złoto; producentka wina może wizualizować jak z gron doświadczenia destylowana jest błogość; szewc mógł wyobrażać sobie, jak zszywa skórę namiętności nicią wolności i w ten sposób szyje buty oświecenia.

Przykładem jest tutaj Sahadżawadżra, wędrowna handlarka winem z Uddijany, która zaopatrywała w ten trunek miejscowych tantrycznych joginów. Kobieta miała wątpliwości, czy ten sposób zarobkowania jest zgodny z jej dążeniem do oświecenia. Kiedy usiłowała z całej siły znaleźć odpowiedź na dręczący ją dylemat, guru Padmawadżra, widząc, że kobieta stoi tuż na skraju pełnego przebudzenia, przekazał jej medytację wpisaną właśnie w jej zawodową aktywność:

Wszyscy buddowie piją wino, które nie jest wytworzone ludzką ręką, a jego zapas nigdy się nie wyczerpuje (...) Rozpoznaj to jako szkatułę pełną skarbów, których nigdy nie brakuje, oto brama do sfery wszystkich buddów, która nazywana jest również sferą poza myślami. Córko buddy, pozostań w tym medytacyjnym stanie, a zakosztujesz smaku spontanicznego w swej naturze urzeczywistnienia (sahadża) – pierwotnego wina, które piją wszyscy buddowie. Ono ugasi twoje pragnienie i będziesz zdolna służyć wszystkim istotom.

Jako praktykująca tantrę, Sahadżawadżra nie musiała porzucać swojego dotychczasowego zajęcia. Guru przekazał jej metodę, według której mogła zintegrować swą pracę z medytacyjną dyscypliną.
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=832



piotr pisze:A po powrocie z odosobnienia do codziennej pracy, taka mądrość może zostać wykorzystana.
Owszem... bo cóż to za mądrość, która nawet w tym marnym, doczesnym życiu byłaby bezużyteczna? ;)

piotr pisze:Może tak, może nie. Myślę, że nie zdziwi Cię to gdy napiszę, że nie wierzę w te historie. Podobnie jak w to, że tekst tej tantry został spisany w czasie życia Buddhy, a później przeleżał ileś setek lat na dnie jeziora, w którym był chroniony przez nāgów.
Wcale nie dziwi mnie, że w to nie wierzysz. Sam mam poważne trudności z uwierzeniem w historie o nagach ukrywających przez stulecia starożytne teksty, o których na podstawie językowych badań można stwierdzić, że zostały spisane później niż w VI wieku p.n.e. :) Jednak ten mój brak wiary nie zmienia faktu, że stosujący się do takiego podejścia buddyjscy mistrzowie uważani są w tradycji Mahajany/Wadżrajany za istoty urzeczywistnione w tym samym dokładnie stopniu, co historyczny Budda Siakjamuni, a przekazywane przez nich metody uznawane są za skuteczne, czyli skutkujące pełnym oświeceniem :)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

piotr pisze:
jw pisze:W Mahajanie jest przekazywana historia spotkania Siakjamuniego z królem Indrabhutim. Indrabhuti oświadczył Buddzie, że podobnie jak on pragnie osiągnąć oświecenie, na co Budda odparł: "Najpierw musisz zostać mnichem."
Może tak, może nie. Myślę, że nie zdziwi Cię to gdy napiszę, że nie wierzę w te historie. Podobnie jak w to, że tekst tej tantry został spisany w czasie życia Buddhy, a później przeleżał ileś setek lat na dnie jeziora, w którym był chroniony przez nāgów.
Pietrze, tu chyba nie chodzi o to w co Ty raczysz wierzyć, tylko co to oznacza dla zrozumienia podejścia Wadźrajany.
A przy tym zgadzam się, że pan Michael Roach nie rozumie funkcji mnicha. Tu nie chodzi o to, czy żeby osiągnąć oświecenie trzeba być mnichem, tylko o to, czy będąc mnichem powinno się żyć jak mnich i nie robić sobie żartów z tej zacnej instytucji.

Pzdr
Piotr
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
jw pisze:Z racji tradycji, w której wiem, że praktykujesz pomyślałem, że próbujesz nawiązać do nauk przekazywanych przez mnichów Therawady. Jeśli niesłusznie posądziłem ciebie o to - przepraszam :)
Milarepa mówił o duchu buddyzmu jako całości. Dlatego twoje pytanie nie ma związku z tym co napisałem, bo odwoływałem się do konkretnej sytuacji, która miała miejsce 2500 lat temu. Na jej podstawie chciałem pokazać jaki zakres "elastyczności" miał faktycznie miejsce na samym początku. A była ona taka, że zamiast do tradycji rodzinnej, Buddha wolał się odnosić do innych zwyczajów. Z punktu widzenia historii można je nazwać "ruchem samaṇów", a z punktu widzenia nauk z Kanonu Pālijskiego "zwyczajami szlachetnych".
jw pisze: :rotfl: Teraz się uśmiałem, bo zorientowałem się, że masz na myśli nie Milarepę, tybetańskiego jogina, lecz naszego sympatycznego towarzysza z forum :)

:hyhy:
jw pisze:Tak, jak napisałem: być może nie miał w tamtych okolicznościach innego wyboru? :)
Przedstawiłem taką możliwość: Mógł wrócić do tradycji rodzinnych i należeć do klasy swojej rodziny. Twoje obiekcje, że niewielka ilość ludzi by go poważała jako duchowego mistrza, wydaje mi się dziwna. Po pierwsze, skoro w tamtym okresie pojawił się ruch samaṇów, to równie dobrze Buddha mógł spróbować zapoczątkować nowy ruch ludzi nie wyrzekających się życia w gospodarstwie. Po drugie, twierdzenie, że samaṇowie robią lepsze wrażenie jako duchowi mistrzowie, niekoniecznie jest zawsze prawdziwe. Sam Buddha Gotama (jeszcze wtedy będąc zwykłym niepouczonym człowiekiem) w przeszłych żywotach nazwał Buddhę Kassapę łysym pustelnikiem, z którym nie widział sensu się spotykać. :szok:
jw pisze:Fakt - taki sposób życia nie jest czymś zwyczajnym. Również dzisiaj. To, że napisałem, iż Siakjamuni najzwyczajniej wpisał się w ruch śramanów nie oznacza, że prowadzili oni zwyczajny tryb życia, lecz miało oznaczać to, że nie trzeba doszukiwać się jakichś dodatkowych znaczeń za takową decyzją Buddy, ponieważ można ją również wyjaśnić w taki sposób, jak przedstawiłem.
Albo można wyjaśnić ją w taki sposób:
  • Mahānāmo, to właśnie ta mentalna cecha jest w tobie nie porzucona, a przez nią są takie chwile, kiedy mentalna cecha chciwości... mentalna cecha niechęci... mentalna cecha ułudy nachodzi twój umysł i w nim pozostaje. Bo gdyby ta mentalna cecha była w tobie porzucona, to nie prowadziłbyś domowego życia i nie konsumowałbyś zmysłowości. — Cūḷadukkhakkhandha-sutta (MN 14)
jw pisze:Jednak ten mój brak wiary nie zmienia faktu, że stosujący się do takiego podejścia buddyjscy mistrzowie uważani są w tradycji Mahajany/Wadżrajany za istoty urzeczywistnione w tym samym dokładnie stopniu, co historyczny Budda Siakjamuni, a przekazywane przez nich metody uznawane są za skuteczne, czyli skutkujące pełnym oświeceniem :)
Uważani są... Tzn. ktoś ich za takich uważa. A ty Jw, za jakich ich uważasz? :)
Awatar użytkownika
Milarepa
Posty: 435
Rejestracja: wt lip 25, 2006 13:33
Lokalizacja: kraków

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: Milarepa »

Autor książki Diamentowe ostrze Gesze Michał Roach przyjął śluby buddyjskiego mnicha i żył jak mnich nie zajmował się biznesem. To jego mistrz Khen Rinpocze zachęcał go do wkroczenie w świat biznesu, Cytuje:

Kod: Zaznacz cały

Powiedzie, że chociaż klasztor jest idealnym miejscem do poznawania szlachetnych ideałów buddyzmu, to ruchliwe amerykańskie biuro dostarczyłoby doskonałych „laboratoryjnych” warunków do testowania tych ideałów w życiu. 
Ogólnie w buddyzmie tybetańskim uważa się, ze dobrze udać się na jakieś medytacyjne odosobnienie po to żeby później w kroczyć w życie i pomagać innym. Ale osobiście uważam ,ze jeżeli ktoś jest utalentowany takie odosobnienie nie jest konieczne jak chodź by przykład Tilopy,Cytuje:

Kod: Zaznacz cały

Zrealizował swoją ścieżkę wskutek całkowitego zaangażowania się w życie codzienne. Kontynuował praktykowanie medytacji, w ciągu dnia zgniatając nasiona sezamu, a nocą pracując dla prostytutki. Jednocząc w ten sposób praktykę medytacji z codzienną aktywnością, osiągnął ostateczne urzeczywistnienie.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

moi pisze:
piotr pisze:Cześć,
Michael Roach pisze:W książce opisuję, jak zbudowałem Oddzial Diamentów w firmie Andin International, używając zasad zaczerpniętych z pradawnej mądrości buddyzmu; jak startując od zera zmieniłem go w przedsiębiorstwo o światowym zasięgu, generujące milionowe zyski.
Czy ktoś kto czytał tę książkę, mógłby krótko napisać jakich to "zasad zaczerpniętych z pradawnej mądrości buddyzmu" użył w swoim opisie autor :?:
Przyłączam się do tej prośby.

Pozdrawiam.m.
Jest to komentarz autora do sutry, czyli nauk wygłoszonych przez Buddę. Łącznie ze wskazówkami na temat robienia odpowiednich praktyk celem rozwinięcia przejrzystości i współczucia w pracy i włączenia jej skutecznie do swej praktyki duchowej. Książka jest moim zdaniem bardzo dobra i rozwija dyscyplinę. Nie sądzę jednak, żeby to było dla każdego - tylko dla osób, które naprawdę mają zacięcie do praktyki i do pracy - np. dla artystów raczej nie.

Co kontrowersji wokół autora, to nie tylko o to chodzi że ma kobietę. Zachowywał się (czy zachowuje nadal nie wiem) w sposób niezrównoważony - np. trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
Milarepa
Posty: 435
Rejestracja: wt lip 25, 2006 13:33
Lokalizacja: kraków

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: Milarepa »

pawel pisze:Co kontrowersji wokół autora, to nie tylko o to chodzi że ma kobietę. Zachowywał się (czy zachowuje nadal nie wiem) w sposób niezrównoważony - np. trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
Zacytuje fragment wykładu J.Ś XVII Karmapy Orgjen Trinle Dordże z dwudziestego piątego Mynlam Kagju. Relacja:
Przez następne dni Jego Świątobliwość mówi między innymi o oddaniu dla Nauczycieli. Przytacza przykład Marpy, który miał wielu wrogów, kłócił się z sąsiadami i zewnętrznie mógł sprawiać nienajlepsze wrażenie. A jednak był urzeczywistnionym mistrzem i potrafił takiego ucznia, jak Milarepa, doprowadzić do pełnego Wyzwolenia. I te oświecone cechy powinniśmy dostrzegać w Nauczycielu; koncentrować się na tym, co naprawdę ważne, a nie na tym, co małostkowe i przemijające. Po wykładach śpiewamy pieśni Milarepy.
http://www.benchen.org.pl/rel_kagyu_monlam2007.htm
Awatar użytkownika
iwanxxx
Admin
Posty: 5373
Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Buddhadharma
Lokalizacja: Toruń

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: iwanxxx »

pawel pisze: Co kontrowersji wokół autora, to nie tylko o to chodzi że ma kobietę. Zachowywał się (czy zachowuje nadal nie wiem) w sposób niezrównoważony - np. trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
No tak, Sutra Lotosu wiecznie żywa :hyhy:
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
Milarepa pisze:Zacytuje fragment wykładu J.Ś XVII Karmapy Orgjen Trinle Dordże
A ja zacytuję fragmenty pouczeń Buddhy Gotamy:
  • "Może się zdarzyć, Bhāradvājo, że mnich żyje zależnie od pewnej wioski lub miasta. Wtedy gospodarz lub syn gospodarza udaje się do niego i obserwuje go w odniesieniu do trzech mentalnych cech — cech bazujących na chciwości, cech bazujących na niechęci, cech bazujących na ułudzie: 'Czy są w tym czcigodnym jakiekolwiek cechy bazujące na chciwości... bazujące na niechęci... bazujące na ułudzie, że mając opanowany nimi umysł, mógłby powiedzieć "Ja wiem", podczas gdyby nie wiedział, lub powiedzieć "Ja widzę", podczas gdyby nie widział; lub mógłby nakłonić kogoś innego do zachowania w taki sposób, że byłoby to dla tej osoby szkodliwe i bolesne?' Gdy go tak obserwuje, wie, że 'W tym czcigodnym nie ma takich cech bazujących na chciwości... bazujących na niechęci... bazujących na ułudzie. Jego cielesne i słowne zachowanie jest takie, jak tych którzy nie są chciwi... awersyjni... pogrążeni w ułudzie. I Dhamma, której naucza jest głęboka, ciężka do postrzeżenia i zrealizowania, spokojna, oczyszczona, poza zasięgiem przypuszczeń, subtelna, do doświadczenia przez mądrych. Ta Dhamma nie może być łatwo nauczana przez osobę, która jest chciwa... awersyjna... pogrążona w ułudzie.

    "Gdy zaobserwuje, że ten mnich jest oczyszczony z cech bazujacych na ułudzie, to umieści w nim swoje zaufanie. Z powstaniem zaufania, odwiedza go i zbliża się do niego. Zbliżając się do niego, nadstawia uszu. Nadstawiając uszu, słyszy Dhammę. Słysząc Dhammę, zapamiętuje ją. Zapamiętując ją, przenika znaczenie tych dhamm. Przenikając znaczenie tych dhamm, dochodzi do porozumienia przez rozpatrzenie tych dhamm. Z istnienia porozumienia przez rozpatrzenie tych dhamm, powstaje pragnienie. Z powstanie pragnienie, staje się on chętny. Będąc chętnym zaczyna kontemplować. Kontemplując, zaczyna się wysilać. Wysilając siebie, realizuje zarówno ostateczne znaczenie prawdy swoim ciałem i widzi poprzez przeniknięcie jej swoim rozumeniem." — Cankī-sutta (MN 95)

    "Mnisi, mnich który jest poszukującym, nie wiedząc jak zmierzyć czyjś umysł, powinien badać Tathāgatę w odniesieniu do dwóch stanów, stanów poznawalnych przez oczy i uszy, w taki sposób: 'Czy są, czy też nie ma w Tathāgacie zanieczyszczonych stanów poznawalnych przez oczy lub uszy?'" — Vimaṃsaka-sutta (MN 47)
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

piotr pisze:
jw pisze:Tak, jak napisałem: być może nie miał w tamtych okolicznościach innego wyboru?
Przedstawiłem taką możliwość: Mógł wrócić do tradycji rodzinnych i należeć do klasy swojej rodziny.
Wydaje mi się jednak, że pozostając kszatriją i żyjąc jak kszatrija, a jednocześnie chcąc dzielić się naukami duchowymi, nie byłby aż tak wiarygodny w oczach jemu współczesnych żyjących w społeczeństwie, w którym rola duchowych przewodników była zarezerwowana bądź to dla osób z warny braminów, bądź dla tych, którzy niejako wyszli poza system warn decydując się żyć jako żebrzący śramanowie.

Wydaje mi się tak, ponieważ podobne sytuacje można zaobserwować również w dzisiejszych czasach i współczesnych nam społeczeństwach (wydawałoby się, że w czasach znacznie bardziej liberalnych niż czasy w jakich żył Budda, i społeczeństwach mniej podzielonych niż starożytne indyjskie społeczeństwo zbudowane na systemie kastowym), kiedy to buddyjscy nauczyciele, którzy mnichami nie są, dla wielu ludzi nie są też wiarygodnymi duchowymi przewodnikami.

Budda, był wówczas tym jedynym, który mógł przekazać wyzwalające nauki, dlatego wydaje się, że musiał zadbać o ich przekaz jak najszerszej grupie ludzi. Później na przestrzeni wieków, takich urzeczywistnionych mistrzów pojawiało się coraz więcej, to dało większą swobodę, nie było już potrzeby aby każdy nauczyciel duchowy był śramaną/mnichem/braminem, mogły powstawać poszczególne "specjalizacje": jeśli komuś nie odpowiadał mistrz z warny kszatrijów, udawał się do mistrza z innej warny, bądź do mnicha, aż znalazł takiego, od którego mógł uczyć się i przy którym mógł się rozwijać w najlepszy dla siebie sposób.

piotr pisze:Po pierwsze, skoro w tamtym okresie pojawił się ruch samaṇów, to równie dobrze Buddha mógł spróbować zapoczątkować nowy ruch ludzi nie wyrzekających się życia w gospodarstwie.
Owszem, mógł to zrobić. Wybrał jednak styl życia, który już był jako tako społecznie akceptowny i być może dzięki temu nie musiał tracić energii na "przyzwyczajanie" ludzi do nowego ruchu. Niewykluczone, że wybrał najbardziej "produktywny" sposób przekazywania nauk w tamtych okolicznościach docierając do tak dużej grupy ludzi, do jakiej mógł tylko dotrzeć :) Każda inna opcja ograniczałaby zasięg jego oddziaływania lub nawet całkowicie go wykluczała.


piotr pisze:Po drugie, twierdzenie, że samaṇowie robią lepsze wrażenie jako duchowi mistrzowie, niekoniecznie jest zawsze prawdziwe.
Owszem, podobnie nie każdy kszatrija posiadał idealne predyspozycje aby pełnić powinność wobec państwa, jak też nie każdy bramin nadawał się do duchowej posługi :) Jedno wydaje mi się pewne: spośród śramanów i kszatrijów, to ci pierwsi byli wówczas powszechniej poważani jako duchowi nauczyciele, podczas gdy ci drudzy raczej wcale.

piotr pisze:Uważani są... Tzn. ktoś ich za takich uważa.
Czyli dokładnie tak, jak ma to miejsce w przypadku Buddy Siakjamuniego, który jest uważany przez jednych za w pełni oświeconego mistrza, a przez innych już niekoniecznie :)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

pawel pisze: trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
Nie rozumiem dlaczego ktoś chciał go od tego powstrzymać :niepewny: Ja bym mu raczej pozwolił sobie obciąć ten palec. Byłoby bardzo ciekawe, co zrobiłby z tym później :hyhy:
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć Jw,
jw pisze:Wydaje mi się tak, ponieważ podobne sytuacje można zaobserwować również w dzisiejszych czasach i współczesnych nam społeczeństwach (wydawałoby się, że w czasach znacznie bardziej liberalnych niż czasy w jakich żył Budda, i społeczeństwach mniej podzielonych niż starożytne indyjskie społeczeństwo zbudowane na systemie kastowym), kiedy to buddyjscy nauczyciele, którzy mnichami nie są, dla wielu ludzi nie są też wiarygodnymi duchowymi przewodnikami.
Nie znam takich ludzi. Ale cenię wyrzeczenie na ścieżce duchowej. Natomiast gdy ktoś kto naucza o zaniknięciu chciwości, niechęci i ułudy, a sam zachowuje się tak jakby nie porzucił tych właściwości, to naturalnie nie budzi zaufania (por. fragment Cankī-sutty powyżej).

Co do reszty tego co napisałeś to już nie będę się odnosił, bo wydaje mi się, że przedstawiliśmy już swoje argumenty w tej sprawie. :) Wydaje mi się symptomatyczne to, że nie ustosunkowałeś się do fragmentu nauczania o tym, że domowe życie jest bezpośrednio związane z nieporzuceniem chciwości, niechęci i ułudy.
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

piotr pisze: Co do reszty tego co napisałeś to już nie będę się odnosił, bo wydaje mi się, że przedstawiliśmy już swoje argumenty w tej sprawie. :)
Za możliwość takiej wymiany dziękuję :) Dodam, że moim celem nie było przekonywanie Ciebie do poglądu, jaki przedstawiłem i cieszy mnie, że obaj zaprezentowaliśmy tutaj różne stanowiska.

piotr pisze: Wydaje mi się symptomatyczne to, że nie ustosunkowałeś się do fragmentu nauczania o tym, że domowe życie jest bezpośrednio związane z nieporzuceniem chciwości, niechęci i ułudy.
Nie ustosunkowałem się, ponieważ uważam, że nie istnieje żaden przymus aby ten fragment nauczania musiał współgrać z naukami przekazywanymi w ramach Mahajany/Wadżrajany, w obrębie których to ścieżek istnieją metody, nie tylko przeznaczone dla ludzi, którzy zobowiązali się do przestrzegania mnisiej reguły, a ponadto wielu nauczycieli Wadżrajany (np. ceniony Dilgo Czientse Rinpocze bądź XV Karmapa) życia domowego nie porzucając dawali/dają w swoim życiu przykłady urzeczywistnienia pełnego oświecenia :)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
jw pisze:Nie ustosunkowałem się, ponieważ uważam, że nie istnieje żaden przymus aby ten fragment nauczania musiał współgrać z naukami przekazywanymi w ramach Mahajany/Wadżrajany, w obrębie których to ścieżek istnieją metody, nie tylko przeznaczone dla ludzi, którzy zobowiązali się do przestrzegania mnisiej reguły (...)
Brzmi to tak jakbyś w domyśle implikował, że metody zachowane w buddyzmie Theravādy są przeznaczone tylko dla mnichów. Nie wydaje mi się, żeby taka implikacja była zgodna z prawdą. :) Natomiast jeśli nie chciałeś tego sugerować, to przepraszam za dmuchanie na zimne. :piwo:
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

piotr pisze:Brzmi to tak jakbyś w domyśle implikował, że metody zachowane w buddyzmie Theravādy są przeznaczone tylko dla mnichów.
Wybacz, jeśli to tak zabrzmiało. Wiadomo, że w ramach Therawady praktykują nie tylko mnisi :) Dzięki za dmuchanie na zimne :zdrowko:
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

pawel pisze: Jest to komentarz autora do sutry...
Arya Vadżra Czedaka Nama Pradżnia Paramita Mahajana Sutra, lub po tybetańsku Pakpa Sherab Kyi Paroltu Chinpa Dorje Chupa Shejawa Tekpa Chenpoy Do, lub po polsku 'Diamentowe ostrze, Wielka starożytna księga ścieżki współczucia, księga nauczająca doskonałej mądrości'.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

jw pisze:
pawel pisze: trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
Nie rozumiem dlaczego ktoś chciał go od tego powstrzymać :niepewny:
Praktykuj współczucie :hyhy:
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: jw »

pawel pisze:
jw pisze:
pawel pisze: trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
Nie rozumiem dlaczego ktoś chciał go od tego powstrzymać :niepewny:
Praktykuj współczucie :hyhy:
Coś tam próbuję, ale takiego show w wykonaniu buddyjskiego nauczyciela nie odmówiłbym ani jemu, ani jego uczniom ;)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

jw pisze:
pawel pisze:
jw pisze:
pawel pisze: trzeba go było siłą powstrzymać przed obcięciem sobie palca u ręki.
Nie rozumiem dlaczego ktoś chciał go od tego powstrzymać :niepewny:
Praktykuj współczucie :hyhy:
Coś tam próbuję, ale takiego show w wykonaniu buddyjskiego nauczyciela nie odmówiłbym ani jemu, ani jego uczniom ;)
:)
z tego co pamiętam (czytaj: wyczytałem) show i tak było całkiem niezłe, więc palca już mu darowali :rotfl:
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

pawel pisze: z tego co pamiętam (czytaj: wyczytałem) show i tak było całkiem niezłe, więc palca już mu darowali :rotfl:
A gdzie można o tym poczytać?

Pozdrawiam.m
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
moi pisze:A gdzie można o tym poczytać?
Google wyszukał jedną relację:

http://www.google.com/search?hl=pl&q=mi ... Szukaj&lr=
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

piotr pisze:Cześć,
moi pisze:A gdzie można o tym poczytać?
Google wyszukał jedną relację:

http://www.google.com/search?hl=pl&q=mi ... Szukaj&lr=
"michael roach finger cut"
:zdziwko:
Za proste to było :rotfl:

A może Paweł czytał jeszcze bardziej konkretny opis, niż ten pod pierwszym linkiem?

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
piotr
ex Global Moderator
Posty: 3569
Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: piotr »

Cześć,
moi pisze:"michael roach finger cut"
:zdziwko:
Za proste to było :rotfl:
Do Google'a trzeba mówić jak do obcokrajowca. ;)
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: booker »

piotr pisze:A ja zacytuję fragmenty pouczeń Buddhy Gotamy:
Dobre!

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

moi pisze:
pawel pisze: z tego co pamiętam (czytaj: wyczytałem) show i tak było całkiem niezłe, więc palca już mu darowali :rotfl:
A gdzie można o tym poczytać?

Pozdrawiam.m
:rotfl:
nie ma jak dobry scandal do poduszki :hyhy:

No dobra, powiem ci gdzie czytałem: czytałem na e-sandze. A w zdaniu powyżej jest mała podpowiedź jak mówić do googla :P
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

pawel pisze: No dobra, powiem ci gdzie czytałem: czytałem na e-sandze. A w zdaniu powyżej jest mała podpowiedź jak mówić do googla :P
Siur. Wpisałam ""michael roach finger cut e-sanga" - faktycznie jest link. Ale dla mnie bezużyteczny, bo trzeba się zalogować na tym forum.
No i nie poczytam sobie skandalu do poduszki :chytry: ;)

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
Sadayoshi
Posty: 216
Rejestracja: pn paź 30, 2006 18:32
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kagyu
Lokalizacja: Konstancin-Jeziorna
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: Sadayoshi »

A nie możesz się zarejestrować? Albo podszyć się pod GoogleBot'a? (jego wszędzie wpuszczają ;) )
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

Sadayoshi pisze:A nie możesz się zarejestrować?
Nie chciało mi się :zawstydzony:
Albo podszyć się pod GoogleBot'a?(jego wszędzie wpuszczają ;)
Myślisz, że GoogleBot ma też dostęp do kont Billa Gatesa (ma tam ponoć ponad 58 miliardów dolców)? :hyhy:
Odechciało mi się czytania o skandalach. Przemyślałam to - Michael Roach raczej moim guru nie zostanie, to nie muszę się męczyć po co i dla kogo robi show z obcinaniem palca ;) Niektórzy ludzie mają, po prostu, dziwne hobby:
z netu wzięte pisze: Christian Bale przyznał, że ma dość dziwne upodobania dotyczące sposobu spędzania wolnego czasu.
Aktor lubi podobno włóczyć się nocą ulicami miast i przyglądać się mijającym go ludziom.
No normalnie zszokował mnie.. ten Christian Bale :rotfl:
Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

moi pisze:
pawel pisze: No dobra, powiem ci gdzie czytałem: czytałem na e-sandze. A w zdaniu powyżej jest mała podpowiedź jak mówić do googla :P
Siur. Wpisałam ""michael roach finger cut e-sanga" - faktycznie jest link. Ale dla mnie bezużyteczny, bo trzeba się zalogować na tym forum.
No i nie poczytam sobie skandalu do poduszki :chytry: ;)

Pozdrawiam.m.
z tym 'zdaniem powyżej' to miałem na myśli wyraz 'scandal'...
:rotfl: :rotfl: :rotfl:
kobiety są z marsa, jak nic :zdrowko:
... czyli byłoby 'michel roach scandal'.
W sumie to on właśnie tak się zaczął zachowywać po odosobnieniu z kobietą. Chyba też zaszalaję :hyhy:
moi pisze:Przemyślałam to - Michael Roach raczej moim guru nie zostanie, to nie muszę się męczyć po co i dla kogo robi show z obcinaniem palca ;)
Nawet jak miał by nim zostać, to i tak nie musisz tego czytać, wiesz? :)

dwa fragmenty:

karma i pustka:
Gesze Micheal Roach pisze: (...)
Frontowymi drzwiami wkraczam do naszego nowego budynku po zachodniej stronie Manhattanu. Przestrzeń przed frontem budynku wyłożona jest sympatycznymi granitowymi płytami, kryształowe drzwi prowadzą do foyer. Otwierając drzwi, czuję podmuch chłodnego wiatru znad rzeki Hudson. Ze swojej budki strażnika pozdrawia mnie John Vaccaro, twardy były policjant kolei podziemnych, znany ze sposobu, w jaki potrafi bezpiecznie przenieść paczkę diamentów z jednego budynku do drugiego, nawet przed oczami jednego z tych kolumbijskich gangów, które kręcą się po Czterdziestej Siódmej Ulicy, czatując na nieostrożnego dostawcę diamentów, by sprawić przykrość jego ochroniarzowi.
Każdy z elementów i aktorów tej sceny ma ten sam ukryty potencjał - każdy jest na swój sposób płynny, zdolny stać się czymś pozytywnym albo negatywnym. Mnie, na przykład, podobają się granitowe płyty przed budynkiem: połyskują w porannym słońcu i nadają budynkowi wyraz dostojeństwa. Dla pracownika myjącego okna na galeryjce dziewiątego piętra te same granitowe płyty reprezentują potencjalne zagrożenie życia i z pewnością wolałby widzieć na dole zwykły trawnik.
Dla mnie samego sposób, w jaki postrzegam granitowe płyty jest rezultatem dobrych wrażeń, które wcześniej zasiałem w umyśle. Jakiego rodzaju wrażeń? Dochodzimy tutaj do rzeczy bardzo głębokich - do wzajemnych zależności między odciskami wrażeń w umyśle, a tym, co postrzegamy. Zależności te są ukryte przed wzrokiem zwykłych ludzi. Jednak zostały zapisane w starych księgach przez wielkich mistrzów medytacji w odległych czasach. Odciski wrażeń związane z tą szczególną właściwością granitu, z jego odblaskiem, do niektórych przemawiają w łagodny sposób.
Tymczasem myjącemu okna te same płyty wydają się być czymś niebezpiecznym, a wrażenie to pochodzi, jak łatwo wywnioskować, z braku szacunku dla życia w przeszłości. W obecnych czasach, ludziom Zachodu całkowicie nieprzywykłym do takiego sposobu myślenia z racji naszych kulturowych uprzedzeń i mitów, takie wytłumaczenie wydaje się być mitem. (...)
Buddyjskie księgi idą dalej, wyjaśniając szczegółowo dynamikę, kryjącą się w tych prawdach, które są dokładnie prawami rządzącymi odciskami wrażeń w umyśle i stoją za tym, co widzimy w skądinąd 'pustym', czyli neutralnym przedmiocie, jak granitowe płyty. W największym skrócie, są one świetną, skuteczną metodą sprawiania, by rzeczy wydarzały się w taki sposób, w jaki chcemy (...)
Niezwykle ważnym jest by zrozumieć również, że nie mówimy tu o jakimś socjologicznym czy psychologicznym zjawisku: okłamujemy innych to oni okłamują nas, że gdy skąpimy innym oni są skąpi wobec nas. Coś takiego nazwalibyśmy 'oczywistą' zależnościa między czynami a ich skutkami i zupełnie nie o to chodzi w tej książce.
Nie istnieje nic takiego jak osoba nas okłamująca dlatego, że my ją okłamywaliśmy; powinniśmy zawsze wyjaśniać to poprzez proces - zasiewamy nasiona w umyśle, a następnie one dojrzewają. Widzimy osobę okłamującą nas, ponieważ wcześniej zasialiśmy wrażenie w swoim umyśle, które teraz dojrzewa i zmusza nas do widzenia osoby okłamującej nas. Nie ma niczego takiego jak ktoś tam, istniejący sam z siebie, kto nagle zaczyna nas okłamywać, o ile my sami, nieświadomie, nie zasiejemy w naszym umyśle takiego wrażenia, samemu mówiąc jakieś kłamstwa. Nie jest również tak, że to jak działamy decyduje o tym, jakie rzeczy wydają się nam być. Jest raczej tak, że wszystkie te rzeczy są produktem naszych własnych wrażeń - świat wokół nas, ludzie wokół nas, nawet sposób, w jaki my sami się zachowujemy, wszystkie te rzeczy są wytworem naszych własnych przeszłych myśli, słów i czynów - dobrych i złych, jakie popełniliśmy wobec innych.
śmierć i współczucie:
Gesze Micheal Roach pisze: (...)
Pamiętajmy, że mówiliśmy o nadaniu naszemu życia znaczenia - naszemu życiu zawodowemu jak również i osobistemu. W poprzednim rozdziale omówiliśmy śmierć, czyli zakończenie: koniec kariery, koniec firmy, w ostatecznym znaczeniu również koniec życia. Śmierć jest jednym z nierozłącznych aspektów życia, a my będziemy oceniali swoje życie przez spojrzenie w przeszłość, z perspektywy jego końca. Musimy być w stanie spojrzeć wstecz i być w stanie powiedzieć, że nie tylko umieliśmy zarobić pieniądze, nie tylko umieliśmy się cieszyć zarabianiem i wydawaniem pieniędzy, ale również, że wnieśliśmy coś od siebie do tego świata w czasie gdy pracowaliśmy i później.
Jest to być może jeden z największych sekretów starożytnych ksiąg buddyzmu (...) Tak się składa, że jest to zarazem najwspanialsze narzędzie zarządzania wszechczasów. (...) starodawna praktyka buddyjska zamieniania siebie z innymi. Jeśli naprawdę chcesz, żeby twoja firma czy oddział odnosiły sukcesy, sugeruję, żebyś spróbował tej praktyki; jest prosta, niezwykle skuteczna i nic nie kosztuje. Jest to po prostu wewnętrzna postawa, której stosowanie zaczynamy od góry - zaczynamy od siebie, a następnie zaczyna ona spływać w dół na całą załogę. Nie potrzeba żadnych notek, żadnych ogłoszeń, żadnych zebrań. (...) To życzenie oświecenia - polega w dużej mierze na wymianie siebie z innymi.
Dodam jeszcze, że książka ta to nie są jakieś spekulacje na temat zastosowania filozofii buddyjskiej do generowania sukcesów w biznesie, tylko raczej przewodnik jak zastosować praktykę i filozofię buddyjską w codziennym życiu w pracy - łącznie ze wskazówkami do porannej i wieczornej medytacji i przeprowadzania odosobnień.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

Odnośnie granitowych płyt i trawnika - tak z szerszej perspektywy (niż sutryczna hihihi) - jak się spadnie z dziewiątego piętra na trawnik, to będzie się można przekonać, że różnice w postrzeganiu płyt i trawnika były złudzeniem :D
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

pawel pisze: kobiety są z marsa, jak nic :zdrowko:
A mężczyźni z ... czego są? :hyhy:
pawel pisze: W sumie to on właśnie tak się zaczął zachowywać po odosobnieniu z kobietą. Chyba też zaszalaję :hyhy:
Myślisz, że te granitowe płyty i woreczki z brylantami przenoszone przez strażników czujnym krokiem to jest właśnie efekt takich odosobnień? :chytry:
Gesze Micheal Roach pisze: Frontowymi drzwiami wkraczam do naszego nowego budynku po zachodniej stronie Manhattanu. Przestrzeń przed frontem budynku wyłożona jest sympatycznymi granitowymi płytami, kryształowe drzwi prowadzą do foyer. Otwierając drzwi, czuję podmuch chłodnego wiatru znad rzeki Hudson.
(...)
Mnie, na przykład, podobają się granitowe płyty przed budynkiem: połyskują w porannym słońcu i nadają budynkowi wyraz dostojeństwa.
"Dynastia" albo "Moda na sukces" w stylu buddyjskim ;)

No tak, wszyscy jesteśmy w jakiś sposób szaleni (oprócz mnie), ale żeby inspirować się ... płytami granitowymi przed foyer? brylantami? miną strażnika?
Lepiej niech Micheal Roach pisze o miłości... była inspiracja dla ludzi od zawsze - więc pewnie coś w tym jest :)
Ciekawe, bo o tym właśnie chyba nie pisze :?:

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

moi pisze:
No tak, wszyscy jesteśmy w jakiś sposób szaleni (oprócz mnie), ale żeby inspirować się ... płytami granitowymi przed foyer? brylantami? miną strażnika?
Lepiej niech Micheal Roach pisze o miłości... była inspiracja dla ludzi od zawsze - więc pewnie coś w tym jest :)
Ciekawe, bo o tym właśnie chyba nie pisze :?:
Moi, może nie jesteś dość uważna, nie zauważasz co zauważasz... ;)
najwspanialsze narzędzie zarządzania wszechczasów. (...) starodawna praktyka buddyjska zamieniania siebie z innymi.
... i czego nie zauważasz - pisze o miłości, o miłości w pracy, i nie takiej jak w 'Disclosure' :P

Pa! :cwaniak:
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

pawel pisze:
najwspanialsze narzędzie zarządzania wszechczasów. (...) starodawna praktyka buddyjska zamieniania siebie z innymi.
... i czego nie zauważasz - pisze o miłości, o miłości w pracy, i nie takiej jak w 'Disclosure' :P

Pa! :cwaniak:
Namieszało się, bo równolegle pisaliśmy o tym samym w innych postach- ale już przeedytowałam:
Micheal Roach pisze:Jest to po prostu wewnętrzna postawa, której stosowanie zaczynamy od góry - zaczynamy od siebie, a następnie zaczyna ona spływać w dół na całą załogę. Nie potrzeba żadnych notek, żadnych ogłoszeń, żadnych zebrań. (...) To życzenie oświecenia - polega w dużej mierze na wymianie siebie z innymi.
Nawet reklamy Orange o tym opowiadają ;) Trzeba być bardzo zamotanym, żeby tego nie zauważyć, że to tak właśnie działa.
Inna sprawa, że nie ma tu wskazówek "jak", które pomogłyby w zamotaniu: jak mam zrobić, żeby móc w dobry sposób współdziałać z innymi, itd? Konkrety są potrzebne, a nie literackie opisy...
Awatar użytkownika
pawel
Posty: 1271
Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
Lokalizacja: Łódź
Kontakt:

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: pawel »

moi pisze: Namieszało się, bo równolegle pisaliśmy o tym samym w innych postach
No to mieliśmy zjednoczenie :przestraszony: :serce: :padam: :hurra: :P
moi pisze:
Micheal Roach pisze:Jest to po prostu wewnętrzna postawa, której stosowanie zaczynamy od góry - zaczynamy od siebie, a następnie zaczyna ona spływać w dół na całą załogę. Nie potrzeba żadnych notek, żadnych ogłoszeń, żadnych zebrań. (...) To życzenie oświecenia - polega w dużej mierze na wymianie siebie z innymi.
Nawet reklamy Orange o tym opowiadają ;) Trzeba być bardzo zamotanym, żeby tego nie zauważyć, że to tak właśnie działa.
Inna sprawa, że nie ma tu wskazówek "jak", które pomogłyby w zamotaniu: jak mam zrobić, żeby móc w dobry sposób współdziałać z innymi, itd? Konkrety są potrzebne, a nie literackie opisy...
Przecież nie wklepię tu całej książki! Napisałem wyżej że zawiera praktyki, prawda? Poranne, wieczorne, w ciągu dnia, odosobnieniowe. I wyprzedzając ewentualnie dalszy tok pytań :hyhy: :rotfl: - nie każe siadać w trakcie zebrania w lotosie, ok? :)
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: booker »

pawel pisze:
moi pisze:
Micheal Roach pisze:Jest to po prostu wewnętrzna postawa, której stosowanie zaczynamy od góry - zaczynamy od siebie, a następnie zaczyna ona spływać w dół na całą załogę. Nie potrzeba żadnych notek, żadnych ogłoszeń, żadnych zebrań. (...) To życzenie oświecenia - polega w dużej mierze na wymianie siebie z innymi.
Nawet reklamy Orange o tym opowiadają ;) Trzeba być bardzo zamotanym, żeby tego nie zauważyć, że to tak właśnie działa.
Inna sprawa, że nie ma tu wskazówek "jak", które pomogłyby w zamotaniu: jak mam zrobić, żeby móc w dobry sposób współdziałać z innymi, itd? Konkrety są potrzebne, a nie literackie opisy...
Przecież nie wklepię tu całej książki! Napisałem wyżej że zawiera praktyki, prawda? Poranne, wieczorne, w ciągu dnia, odosobnieniowe. I wyprzedzając ewentualnie dalszy tok pytań :hyhy: :rotfl: - nie każe siadać w trakcie zebrania w lotosie, ok? :)
Dzięki za tą odpowiedź, Pawle.

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

pawel pisze: I wyprzedzając ewentualnie dalszy tok pytań :hyhy: :rotfl: - nie każe siadać w trakcie zebrania w lotosie, ok? :)
W reklamach Orange dla firm też nie siadają w lotosie ;) Nie obawiaj się - nie rozumiem wielu rzeczy, ale to akurat potrafię zrozumieć.
pawel pisze:Przecież nie wklepię tu całej książki! Napisałem wyżej że zawiera praktyki, prawda? Poranne, wieczorne, w ciągu dnia, odosobnieniowe.
Nie wierzę w to, co pisze Micheal Roach (tzn. nie czuje w tych słowach, tego co Csikszentmihalyi nazywa "przepływem"). Brak zaufania - ot, co. Każdy jakoś tam wie, co jest dla niego dobre.
Ale na pewno warto przeczytać "Diamentowy umysł". I pomyśleć o tej książce jako:
a) staraniach autora, coby wyjść naprzeciw oczekiwaniom współczesnych ludzi
b) komercyjnym przedsięwzięciu, z którego dochód został przeznaczony na wiele dobrych rzeczy
c) komercyjnym przedsięwzięciu, z którego dochód został przeznaczony nie widomo na co
d) spłyconej wersji buddyjskich nauk pomieszanych z podręcznikiem do marketingu
e) próbie rzetelnego połączenia buddyjskich nauk z zasadami rządzącymi współczesnym światem biznesu

Takie bowiem wątki przewijają się w naszej rozmowie - każdy może sobie wybrać, co mu odpowiada. Mnich czy biznesmen? - wybór zawsze należy do Ciebie :hyhy:

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: booker »

moi pisze:Nie wierzę w to, co pisze Micheal Roach. Brak zaufania - ot, co. Każdy jakoś tam wie, co jest dla niego dobre.
Do tego, żeby nie dawać zaufania jakiemuś nauczycielowi nie jest przecież potrzebne by odrazu napisał książkę łącząca buddyzm z [tutaj] światem biznesu. :)

Jest wiele książek o buddyzmie, jest wiele nauczania, wiele tradycji, wiele styli, wiele rożnych podejść.

Natomiast to, czego nam napewno potrzeba to połączenie naszej praktyki z 'resztą' czasu spędzanego w życiu. Można to robić na różne sposoby, i nauczać w różnych stylach.

Zastanawiam się tylko, biorąc pod uwagę ten jakże jasny fakt, że oddzielanie naszej praktyki od życia to błąd (przynajmniej tak się spotyka w nauczaniu, do czego się osobiście przycham), to... no właśnie, to zastanawia mnie dlaczego akurat w kwestii praktyka-biznes miałby być problem i miałby tu być wyjątek, a nie miało by być np. w kwestiach praktyka-praca, praktyka-jazda-autem, praktyka-picie-herbaty itd. ogólnie praktyka-rzeszta-świata.
Andrzej Piotrowski PSN pisze: Cel naszej praktyki nie jest nawet na moment oddzielony od tego ,czym jesteśmy właśnie teraz.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

booker pisze:
Natomiast to, czego nam napewno potrzeba to połączenie naszej praktyki z 'resztą' czasu spędzanego w życiu. Można to robić na różne sposoby, i nauczać w różnych stylach.

Zastanawiam się tylko, biorąc pod uwagę ten jakże jasny fakt, że oddzielanie naszej praktyki od życia to błąd (przynajmniej tak się spotyka w nauczaniu, do czego się osobiście przycham), to... no właśnie, to zastanawia mnie dlaczego akurat w kwestii praktyka-biznes miałby być problem i miałby tu być wyjątek, a nie miało by być np. w kwestiach praktyka-praca, praktyka-jazda-autem, praktyka-picie-herbaty itd. ogólnie praktyka-rzeszta-świata.
Dopisałam już wcześniej, ale może powtórzę. Mihaly Csikszentmihalyi („Czik-sent-mi-haj”, tak podobno najlepiej zapamiętać to nazwisko ;) ) od iluś tam lat udowadnia niezwykle skutecznie, że pieniądze naprawdę nie dają szczęścia. Ergo, nie warto skupiać się na ich zarabianiu, Na czym więc warto się skupić?
Tytuł sztandarowej pracy Cikszentmihalyiego "Flowing up" można po polsku tłumaczyć, jako „Uskrzydlenie” lub „Odlot”, bo dotyczy duchowego stanu, w którym człowiek odrywa się od ziemi (tłumaczka zdecydowała, że będzie po polsku nazywać się "Przepływ"). W USA książka wyszła na początku lat 90., stała się lekturą obowiązkową Billa Clintona, a potem Tony’ego Blaira. Dziś jest biblią ruchu intelektualnego, który działa pod hasłem „Powrót do szczęścia” ;)
Rzecz jest jednak bardzo poważna, bo - jak twierdzą twórcy ruchu- niewłaściwa edukacja tworzy niewłaściwe społeczeństwo i niszczy nas, to co dla nas najważniejsze.
Wszelkie badania wskazują, że choć poziom zamożności zachodnich społeczeństw wzrósł w ciągu ostatniego półwiecza dwukrotnie, to poziom zadowolenia z życia pozostał praktycznie bez zmian. Co więcej, mieszkańcy ubogich krajów, szczególnie w Ameryce Łacińskiej, wcale nie uważają siebie za mniej szczęśliwych niż mieszkańcy bogatej Północy.
Marcel Andino Velez pisze: Politolog z Uniwersytetu Michigan Ronald Inglehart przebadał poczucie szczęścia w kilkudziesięciu krajach i wyszło mu, że Meksykanie są równie zadowoleni z życia jak Duńczycy i Szwajcarzy, a Kolumbijczycy cieszą się życiem w tym samym stopniu co Amerykanie.
Lepiej być bogatym niż biednym – to jedyna teza, o którą nie spierają się dziś zwolennicy nowej ekonomii szczęścia i starej ekonomii, skoncentrowanej na wzroście gospodarczym. Ale Layard postawił dodatkowe pytanie, które odwraca do góry nogami całe dotychczasowe myślenie ekonomiczne. Powyżej jakiego poziomu bogactwa dalsze bogacenie przestaje mieć sens?
Za Layardem całe rzesze ekonomistów wyliczają teraz, ile potrzeba dolarów na głowę mieszkańca rocznie, by mieszkaniec ten uznał się za trwale szczęśliwego. Choć kalkulacje te są wzięte nieco z sufitu, to większość liczących zgadza się, że raj na ziemi osiągnąć można z dochodem pomiędzy 10 a 15 tysiącami dolarów PKB na głowę mieszkańca. Całe bogactwo narodów przewyższające ten poziom zostaje pochłonięte przez „hedoniczny kołowrót”.
Itd. Jak to śpiewał Kazik Staszewski: „To jest tak, że gdy mam, co chcę / Wtedy więcej chcę jeszcze / I ty też, gdy już masz, co chcesz / Wtedy więcej chcesz, niż zjesz”.
Marcel Andino Velez pisze:Nagrodę Nobla z ekonomii w 2002 roku otrzymał psycholog z Uniwersytetu Princeton Daniel Kahneman badający emocje, jakie towarzyszą ludziom, gdy przewidują przyszłe zdarzenia. Okazuje się, że są to zawsze emocje na wyrost. Dlatego tak wiele decyzji ekonomicznych, które podejmujemy, wcale nie jest racjonalnych. Kupno „wszystkomającego” telewizora plazmowego nie uszczęśliwi nas nigdy tak bardzo, jak się spodziewamy. Dzieje się tak, bo ludzki mózg zaprogramowany jest na to, by adaptować się do każdych nowych okoliczności zewnętrznych. Nawet wygrana w totolotka podniesie nasze poczucie szczęścia zaledwie na mniej więcej rok (na badania tych „szczęściarzy” powołuje się Seligman w „Prawdziwym szczęściu”).
Kołowrót hedoniczny kręci się bezustannie. Dlatego ekonomiści spod znaku Layarda apelują, byśmy przestali wymyślać sobie wciąż nowe zachcianki oraz marnować naszą pracę i bogactwo na pogoń za nimi. Psychologia pozytywna też ma swoje zdanie na temat obecnej fazy kapitalizmu: „W ostatnich 40 latach we wszystkich bogatych krajach na ziemi nastąpił alarmujący wzrost przypadków depresji. (...) Jest to paradoks, ponieważ wszystkie obiektywne wskaźniki dobrobytu – siła nabywcza, poziom wykształcenia, dostępność muzyki i odżywianie się – stale przesuwają się do krajów leżących na półkuli północnej, podczas gdy wszystkie wskaźniki subiektywnego poczucia dobrobytu (samopoczucia) przesuwają się na południe.
Przyczyną są wszystkie drogi prowadzące do szczęścia na skróty. Każdy bogaty naród tworzy coraz więcej takich skrótów: telewizja, narkotyki, zakupy, seks bez miłości... być może zarządzanie firmą w stylu buddyjskim to też taki skrót (?)

Co możemy więc zrobić? Badania Seligmana i innych twórców psychologii pozytywnej wykazały, że wśród ludzi określających się jako szczęśliwi najbardziej wiarygodni byli ci, którzy mieli udane związki :) Rozwodników i samotników było w tym gronie nad wyraz mało. Nikt z psychologów pozytywnych, którzy od początku dekady opracowują dane na temat szczęścia, nie odważył się stwierdzić, co jest tu skutkiem, co przyczyną. Ale jedno jest pewne: nie ma szczęścia bez innych ludzi. Bez przyjaciół, bez rodziny i bez zaangażowania życie innych, pracę społeczną, itd.

Dlatego sądzę, że naprawdę lepiej skupić się na odpowiedzi na pytanie, "po co zarabiam pieniądze", niż "jak je zarabiać, by mieć ich wystarczająco dużo na robienie rzeczy dobrych". Albo: "jak zarabiać pieniądze, żeby tworzyć dobry potencjał w sobie i innych"Itp.

Dlatego też, dla mnie Micheal Roach byłby bardziej wiarygodny, gdyby pisał o swoim życiu , partnerce, itd. A nie o zarządzaniu firmą w atmosferze miłości i wzajemnego zrozumienia (zgodnych z duchem buddyjskich nauk).

Chociaż "flowing up" jest bardzo pojemnym terminem- sądzę, że to, co robi Micheal Roach także się w tym pojęciu -pośrednio- mieści :)

Pozdrawiam.m.

Artykuł o Mihalyu Csikszentmihalyi, z którego pochodzą cytaty powyżej można przeczytać w "Przekroju" z dnia 14.02.2007
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: booker »

Nie rozumiem Twojej odpowiedzi, Moi.

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

booker pisze:Nie rozumiem Twojej odpowiedzi, Moi.

Pozdrawiam
/M
Książka "Diamentowe ostrze" dotyczy m.in kwestii związanych z zarabianiem pieniędzy. Współczesna grupa psychologów reprezentowana przez Mihalya Csikszentmihalyia i Martina Seligmana twierdzi, że pieniądze są ostatnią rzeczą, jaka przynosi człowiekowi w życiu satysfakcję i uczucie szczęścia. Na pierwszym miejscu stawiają relację z innymi ludźmi. Dlatego uważam, że kwestie, na które ma nieść odpowiedź książka Micheala Roacha nie powinny być utrzymane w duchu: "pieniądze są dobre, jeśli je dobrze zarabiasz" itd, bo jest to jedna z tych dróg "na skróty", żeby zapewnić siebie, iż jest możliwe uzyskanie szczęścia poprzez jakieś konkretne zabiegi (tu: zarządzanie firmą w duchu buddyjskich nauk). Tego typu zabiegi bogate społeczeństwa fundują sobie w chwili impasu psychicznego, jakiego właśnie doświadczają.
Prawdziwym szczęściem jest zdrowa relacja z innymi - o tym też pisze w "Diamentowym ostrzu" autor, pisząc o "wymianie siebie z innymi", itd ale to jest jakby odwracanie kota ogonem (bo pisane w kontekście zarabiania pieniędzy). Inaczej postrzegają to Seligman i reszta "psychologów pozytywnych": najpierw relacja z innymi, potem inne rzeczy (pieniądze przestają być wtedy ważne w hierarchii podstawowych potrzeb).
Tu też wychodzi kwestia życia osobistego Micheala Roacha. Ja w tym nie widzę wiarygodności, w sensie, że MR czuje, iż relacja z partnerką go uzdrawia (dlatego nie prowadzi samotnego życia), ale tkwi -jak mi się wydaje- w jakiejś sprzeczności. Albo chce się utrzymać wskazania, albo nie. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Pazerność godna uduchowionego człowieka Zachodu :hyhy:

Pozdrawiam.m.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: booker »

Dziękuje za wyjaśnienia, Moi.
moi pisze:Książka "Diamentowe ostrze" dotyczy m.in kwestii związanych z zarabianiem pieniędzy. Współczesna grupa psychologów reprezentowana przez Mihalya Csikszentmihalyia i Martina Seligmana twierdzi, że pieniądze są ostatnią rzeczą, jaka przynosi człowiekowi w życiu satysfakcję i uczucie szczęścia.
Może to być związane z nieumiejętnym wydawaniem i zarabianiem pieniędzy. Zn. brakiem zrozumienia fukncji pieniądza. Z tego wynikać może tylko niewłaściwe działanie, a takie nigdy nie jest w stanie zapewnic szczęścia nikomu.
moi pisze:Na pierwszym miejscu stawiają relację z innymi ludźmi.
Sama relacja z ludzmi to za mało. Dlatego w buddyzmie naucza się tkw. właściwej relacji. Nie tylko w stosunku do ludzi, ale i do reszty spraw.
moi pisze:Dlatego uważam, że kwestie, na które ma nieść odpowiedź książka Micheala Roacha nie powinny być utrzymane w duchu: "pieniądze są dobre, jeśli je dobrze zarabiasz" itd, bo jest to jedna z tych dróg "na skróty", żeby zapewnić siebie, iż jest możliwe uzyskanie szczęścia poprzez jakieś konkretne zabiegi (tu: zarządzanie firmą w duchu buddyjskich nauk).
Jestem ciekaw co odpowie Paweł, bo najwyraźniej uważnie zapoznał się z tą książką, więc powinien (jeżeli będzie chciał) nam powiedzieć, czy właśnie w takim duchu utrzymana jest książka MR.
moi pisze:Tego typu zabiegi bogate społeczeństwa fundują sobie w chwili impasu psychicznego, jakiego właśnie doświadczają.
Prawdziwym szczęściem jest zdrowa relacja z innymi - o tym też pisze w "Diamentowym ostrzu" autor, pisząc o "wymianie siebie z innymi", itd ale to jest jakby odwracanie kota ogonem (bo pisane w kontekście zarabiania pieniędzy).
Relacja do pieniędzy moze być zdrowa, tak samo jak zdrowa może być relacja z innymi i nie wygląda na to, aby jedno (relacja do kasy) ostatecznie było w sprzeczności z drugim (relacja z innymi).

Jeżeli MR pisze, że prawdziwym szczęściem jest zdrowa relacja z innymi, to bardzo dobrze.
moi pisze: Inaczej postrzegają to Seligman i reszta "psychologów pozytywnych": najpierw relacja z innymi, potem inne rzeczy (pieniądze przestają być wtedy ważne w hierarchii podstawowych potrzeb).
Jestem innego zdania. Ponieważ można uzyskać właściwą funkcję i właściwą relację, oznacza to, że nie ma potrzeby wylewać dziecka z kompielą. To znaczy, nie wydaje sie aby jedyną drogą, jak to prezentujesz za 'psychologami pozytywnymi' musiało by być udiabelnianie pieniędzy na cześ uanielania relacji z innymi. Wydaje się iż lepiej wysilić się na tyle aby móc oba uczynić właściwymi.
moi pisze:Tu też wychodzi kwestia życia osobistego Micheala Roacha. Ja w tym nie widzę wiarygodności, w sensie, że MR czuje, iż relacja z partnerką go uzdrawia (dlatego nie prowadzi samotnego życia), ale tkwi -jak mi się wydaje- w jakiejś sprzeczności. Albo chce się utrzymać wskazania, albo nie. Nie można zjeść ciastka i mieć ciastka.
Pazerność godna uduchowionego człowieka Zachodu :hyhy:
Tu akurat zgoda. Tzn. jak dla mnie, status MR jako mnicha parającego się biznesem oraz żyjącego z partnerką (nawet jeżeli utrzymuje celibat) to nie jest coś, co jest jasne w świetle vinaji. Możliwe, że zrobił by wszystkim dużą przysługę oddając szaty. Ale nie mnie pouczać geshe.

Mała konkluzja na koniec - psychologia niekoniecznie zawsze będzie szła w parze z buddyzmem i vice versa ;)

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Diamentowe ostrze

Nieprzeczytany post autor: moi »

booker pisze: Sama relacja z ludzmi to za mało. Dlatego w buddyzmie naucza się tkw. właściwej relacji. Nie tylko w stosunku do ludzi, ale i do reszty spraw.
Proszę, nie łap mnie za słowa.
Napisałam wcześniej "udane związki" , "zdrowe relacje" - więc wiadomo o jakiego typu relacje z innymi chodzi.
Relacje te nie mają prowadzić do niczego innego - są celem samym w sobie, a nie (jak w "Diamentowym ostrzu") środkiem do "dobrego" zarabiania pieniędzy. Samo zarabianie pieniędzy nie jest złe - jest normalne, bo na takich warunkach (zarabianie pieniędzy, płacenie podatków) przyjęliśmy nasze uczestnictwo w ramach danego społeczeństwa. Problem zaczyna się, gdy dane społeczeństwo wpada w "hedonistyczny kołowrót" . A stąd, moim zdaniem, jest już bardzo blisko do tego, żeby zachwycać się urodą granitowych płyt przed wejściem do foyer.
Nie mówią co innych rzeczach (bo odrzucanie tradycji i tworzenie nowych wzorców - to też pomysł Micheala Roacha, nie buddyjskich nauk).
booker pisze: Mała konkluzja na koniec - psychologia niekoniecznie zawsze będzie szła w parze z buddyzmem i vice versa ;)
Pozory mylą. Jeśli na uwadze ma się przede wszystkim dobro innych i uwolnienie się od bólu i cierpienia - cel staje się wspólny.
Drogi rozchodzą się w momencie, gdy zaczynamy szukać rozwiązań doraźnych.
Nie uważasz, Booker, że tak właśnie może być?

Pozdrawiam.m.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dzambala - buddyzm a pieniądze”