Diamentowe ostrze
Moderator: Marek
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Nie chce mi się ustosunkowywać do poglądów osób, które uważają, że pieniądze są złe. Ustosunkuję się natomiast do poglądu, że zarządzanie firmą w - jak to moi określa - duchu buddyjskich nauk - jest złe: skoro tak, to powinny osoby pracujące w marketach, korporacjach itd być cholernie szczęśliwe. Zap#@rd!l&m cały tydzień a w piątek wieczorem doświadczam pełni szczęścia w relacjach z ludźmi w pubie nad kieliszkiem. Tak to wygląda teraz i rozumiem moi że to Twój ideał, ewentualnie zwłaszcza jeśli się wytnie pub, co da się zrobić zmniejszając ludziom pensje - kryzys idzie więc tym bardziej powinno się udać. Pech tylko, że puby poupadają, bo tam przecież także wile idealnych z Twojego punktu widzenia stanowisk pracy się znajduje.
Wymiana siebie z innymi, jak wyraźnie nie wiesz, się nazywa tonglen i jest to jedna z podstawowych metod praktykowania współczucia.
Praktykowanie buddyzmu nie polega na recytowaniu magicznych formułek na poduszce żeby się poczuć lepiej albo mieć duchowy odlot i nazwać go przepływem i nie mieć kontaktu nawet z tym, że się nie ma pieniędzy na bilet tramwajowy, bo i co z tego, przecież pieniądze szczęścia nie dają, a te matoły co sprawdzają bilety nawet najmniejszej szansy nie mają wznieść się na ten poziom świadomości który mi właśnie przepływa, szczególnie że nie chcą mi darować tego mandatu i jeszcze straszą policją. Praktykowanie buddyzmu to zmiana postawy. Zastosowanie tych nauk w firmie to zmiana postawy wobec pracowników, wobec struktury firmy. Zamiast postawy "dbam o mój wydział i p#$rd*l# że inny nawala, to k&rw* ich problem" zamieniasz to miejscami - tak wygląda tonglen w tym kontekście. Nie są to mentalne fantazje, tylko medytacja tonglen w konkretnej sytuacji. Potem zastanawiasz się, jak usprawnić pracę całej firmy, nie tylko swojego kawałka. Ale to oczywiście prowadzi do sukcesu i pieniędzy, a pieniądze przecież są złe Twoim zdaniem - więc lepiej niech każdy broni do upadłego swojej racji i niech między wszystkimi oddziałami każdej, choćby najmniejszej firmy na świecie trwa zajadła nienawiść - wtedy będzie dobrze, bo będzie bieda na świecie, zamiast tych parszywych wstrętnych pieniędzy.
Wymiana siebie z innymi, jak wyraźnie nie wiesz, się nazywa tonglen i jest to jedna z podstawowych metod praktykowania współczucia.
Praktykowanie buddyzmu nie polega na recytowaniu magicznych formułek na poduszce żeby się poczuć lepiej albo mieć duchowy odlot i nazwać go przepływem i nie mieć kontaktu nawet z tym, że się nie ma pieniędzy na bilet tramwajowy, bo i co z tego, przecież pieniądze szczęścia nie dają, a te matoły co sprawdzają bilety nawet najmniejszej szansy nie mają wznieść się na ten poziom świadomości który mi właśnie przepływa, szczególnie że nie chcą mi darować tego mandatu i jeszcze straszą policją. Praktykowanie buddyzmu to zmiana postawy. Zastosowanie tych nauk w firmie to zmiana postawy wobec pracowników, wobec struktury firmy. Zamiast postawy "dbam o mój wydział i p#$rd*l# że inny nawala, to k&rw* ich problem" zamieniasz to miejscami - tak wygląda tonglen w tym kontekście. Nie są to mentalne fantazje, tylko medytacja tonglen w konkretnej sytuacji. Potem zastanawiasz się, jak usprawnić pracę całej firmy, nie tylko swojego kawałka. Ale to oczywiście prowadzi do sukcesu i pieniędzy, a pieniądze przecież są złe Twoim zdaniem - więc lepiej niech każdy broni do upadłego swojej racji i niech między wszystkimi oddziałami każdej, choćby najmniejszej firmy na świecie trwa zajadła nienawiść - wtedy będzie dobrze, bo będzie bieda na świecie, zamiast tych parszywych wstrętnych pieniędzy.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Widzisz Paweł, gdybyś wiedział, czym jest tonglen, bez problemu zinterpretowałbyś mój post w przyjaznym duchu.
Tymczasem, ja nie wiem, czemu się najeżyłeś i zupełnie inaczej zrozuiałeś , to co napisałam.
Nie mowie o życiu w ubóstwie. Każdy ma ileś tam możliwości rozwoju, dobrze jest wiedzieć, w czym jest się dobrym i te rzeczy starać się w sobie rozwijać, bo dają one nie tylko satysfakcję z rozwoju, ale tez mogą w przyszłości stać się satysfakcjonującym źródłem zarabiania pieniędzy.
Jeśli ktoś zaprzepaści te możliwości rozwoju, to zwykle zostaje mu jeszcze kilka alternatywnych wyjść, zanim popadnie w prawdziwe ubóstwo. Rozmawialiśmy kiedyś prywatnie o Twojej pracy i mojej pracy - rozumiem, ze możesz być rozgoryczony. Ale czy faktycznie masz prawo narzekać? Czy zrobiłeś wszystko, żeby zarabiać pieniądze zgodnie z Twoimi oczekiwaniami?
Moim ideałem nie było nigdy siedzenie po pracy w barze nad kielichem. Myślę, że chciałabym żyć z tantiemów z pisania książek i będę do tego dążyć. Robię to cały czas.
Na początku wszystko wygląda jak marzenie. Dopiero wysiłek jaki wkładamy w daną rzecz sprawia, że powoli staje się ona czymś realnym.
Dobrej nocy, Paweł.
PS: Magiczne formułki? Trochę przegiąłeś...
Tymczasem, ja nie wiem, czemu się najeżyłeś i zupełnie inaczej zrozuiałeś , to co napisałam.
Nie mowie o życiu w ubóstwie. Każdy ma ileś tam możliwości rozwoju, dobrze jest wiedzieć, w czym jest się dobrym i te rzeczy starać się w sobie rozwijać, bo dają one nie tylko satysfakcję z rozwoju, ale tez mogą w przyszłości stać się satysfakcjonującym źródłem zarabiania pieniędzy.
Jeśli ktoś zaprzepaści te możliwości rozwoju, to zwykle zostaje mu jeszcze kilka alternatywnych wyjść, zanim popadnie w prawdziwe ubóstwo. Rozmawialiśmy kiedyś prywatnie o Twojej pracy i mojej pracy - rozumiem, ze możesz być rozgoryczony. Ale czy faktycznie masz prawo narzekać? Czy zrobiłeś wszystko, żeby zarabiać pieniądze zgodnie z Twoimi oczekiwaniami?
Moim ideałem nie było nigdy siedzenie po pracy w barze nad kielichem. Myślę, że chciałabym żyć z tantiemów z pisania książek i będę do tego dążyć. Robię to cały czas.
Na początku wszystko wygląda jak marzenie. Dopiero wysiłek jaki wkładamy w daną rzecz sprawia, że powoli staje się ona czymś realnym.
Pieniądze są środkiem - nie celem. To raz. A dwa - próbowałam raz pracować w miejscu, gdzie praca wyglądała tak,jak to opisujesz - nie chciałam tam pracować i nie pracuję. I każdy z nas ma taką możliwość: możesz wspierać to, daje ci siłę, co sprawia, że chcesz stawać się lepszym.pawel pisze: Praktykowanie buddyzmu to zmiana postawy. Zastosowanie tych nauk w firmie to zmiana postawy wobec pracowników, wobec struktury firmy. Zamiast postawy "dbam o mój wydział i p#$rd*l# że inny nawala, to k&rw* ich problem" zamieniasz to miejscami - tak wygląda tonglen w tym kontekście. Nie są to mentalne fantazje, tylko medytacja tonglen w konkretnej sytuacji. Potem zastanawiasz się, jak usprawnić pracę całej firmy, nie tylko swojego kawałka. Ale to oczywiście prowadzi do sukcesu i pieniędzy, a pieniądze przecież są złe Twoim zdaniem - więc lepiej niech każdy broni do upadłego swojej racji i niech między wszystkimi oddziałami każdej, choćby najmniejszej firmy na świecie trwa zajadła nienawiść - wtedy będzie dobrze, bo będzie bieda na świecie, zamiast tych parszywych wstrętnych pieniędzy.
Dobrej nocy, Paweł.
PS: Magiczne formułki? Trochę przegiąłeś...
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Diamentowe ostrze
Lekarstwem na społeczeństwo jesteśmy my sami. Jak to mówią, jeden człowiek może zmienić jedno domostwo. Jedno domostwo może zmienić jedną wioskę. Jedna wioska może zmienić jedno miasto. Jedno miasto może zmienić jedno państwo. Jedno państwo może zmienić wszystkie państwa. Czyli sprawa zaczyna się lokalnie, od nas samych.moi pisze:Proszę, nie łap mnie za słowa.booker pisze: Sama relacja z ludzmi to za mało. Dlatego w buddyzmie naucza się tkw. właściwej relacji. Nie tylko w stosunku do ludzi, ale i do reszty spraw.
Napisałam wcześniej "udane związki" , "zdrowe relacje" - więc wiadomo o jakiego typu relacje z innymi chodzi.
Relacje te nie mają prowadzić do niczego innego - są celem samym w sobie, a nie (jak w "Diamentowym ostrzu") środkiem do "dobrego" zarabiania pieniędzy. Samo zarabianie pieniędzy nie jest złe - jest normalne, bo na takich warunkach (zarabianie pieniędzy, płacenie podatków) przyjęliśmy nasze uczestnictwo w ramach danego społeczeństwa. Problem zaczyna się, gdy dane społeczeństwo wpada w "hedonistyczny kołowrót" . A stąd, moim zdaniem, jest już bardzo blisko do tego, żeby zachwycać się urodą granitowych płyt przed wejściem do foyer.
Nie mówią co innych rzeczach (bo odrzucanie tradycji i tworzenie nowych wzorców - to też pomysł Micheala Roacha, nie buddyjskich nauk).
Wiec ja sobie mysle tak - lepiej jest zostawić naprawianie świata na boku i zająć się naprawieniem własnego umysłu. Dopóki sami nie mamy naprawionych własnych umysłów, trudno oczekiwać, żeby nasze postępowanie i mowa co do tego jak inni mają się naprawiać mogły dać komukolwiek realne i mocne wsparcie do aktualnej realizacji zmian, jakie zechcieliby wprowadzić we własne głowy.
Ktoś sobie napisał książke i jest halo. Głupich książek o buddyźmie jest tona. Nic co nie jest autentyczne długo nie pożyje. Więc jezeli temat jest trupem od narodzin, to wyjdzie to tak czy siak i to co najlepsze, bez względu na to co o tym będziemy sobie myśleć.
Tak, uważam, że tak ma być. Źle napisałem - chodziło mi o rozbieżności w metodyce. Jak to z większością rzeczy bywa, są punkty styczne i rozbieżne.moi pisze:Pozory mylą. Jeśli na uwadze ma się przede wszystkim dobro innych i uwolnienie się od bólu i cierpienia - cel staje się wspólny.booker pisze:Mała konkluzja na koniec - psychologia niekoniecznie zawsze będzie szła w parze z buddyzmem i vice versa
Drogi rozchodzą się w momencie, gdy zaczynamy szukać rozwiązań doraźnych.
Nie uważasz, Booker, że tak właśnie może być?
Przykład - Mistrz Zen Wu Kwang, który zawodowo zajmuje się psychoterapią gestalt zdanie ma takie, że mieszanie psychoterapii z zenem nie jest za bardzo dobre. Nie mniej jednak sa mistrzowie zen, jak Mistrz Zen Bon Soeng (również psychoterapeuta), którzy poświęcają się pracy na cel integracji buddyzmu zen z zachodnią psychoterapią. Możliwe iż Wu Kwang SSN też nad tym pracuje.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Moi, Twoje odpowiedzi w tym wątku, moim zdaniem, świadczą o nieuważnym czytaniu postów na które odpowiadasz. Przykładem granitowe płyty - nigdzie nie ma o fascynacji itd. oraz siedzenie w barze - napisałem że Twoim ideałem jest firma zarządzana w bandycki sposób, przy ignorowaniu potrzeb pracownika i na zasadach rywalizacji między oddziałami a nie współpracy a nie siedzenie w barze.
Mniejsza o to. To co napisałem ma swoje uzasadnienie w doświadczeniach w pracy oraz w środowiskach tzw. duchowych i buddyjskich, nie ma nic wspólnego z tym jak postrzegam swoją sytuację finansową i tzw. pozycję w pracy.
Co do tego że pieniądze są środkiem a nie celem - tam gdzie są środkiem, są środkiem, natomiast w biznesie są celem.
Mniejsza o to. To co napisałem ma swoje uzasadnienie w doświadczeniach w pracy oraz w środowiskach tzw. duchowych i buddyjskich, nie ma nic wspólnego z tym jak postrzegam swoją sytuację finansową i tzw. pozycję w pracy.
Co do tego że pieniądze są środkiem a nie celem - tam gdzie są środkiem, są środkiem, natomiast w biznesie są celem.
Problem polega na tym, żeby ten cel osiągać we właściwy sposób - jak napisał gesze Micheal Roach, co już wcześniej zacytowałem:Kiedy robisz biznes to rób też i pieniądze
No chyba, że ktoś ma firmę po to, aby narzekać na współczesny rynek, klientów, prawo i podatki - wówczas pieniądze są środkiem - konkretnie brak pieniędzy jest środkiem na robienie z siebie ofiaryGesze Micheal Roach pisze:Pamiętajmy, że mówiliśmy o nadaniu naszemu życia znaczenia - naszemu życiu zawodowemu jak również i osobistemu. W poprzednim rozdziale omówiliśmy śmierć, czyli zakończenie: koniec kariery, koniec firmy, w ostatecznym znaczeniu również koniec życia. Śmierć jest jednym z nierozłącznych aspektów życia, a my będziemy oceniali swoje życie przez spojrzenie w przeszłość, z perspektywy jego końca. Musimy być w stanie spojrzeć wstecz i być w stanie powiedzieć, że nie tylko umieliśmy zarobić pieniądze, nie tylko umieliśmy się cieszyć zarabianiem i wydawaniem pieniędzy, ale również, że wnieśliśmy coś od siebie do tego świata w czasie gdy pracowaliśmy i później.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Drogi Pawle, nabijałam się dobrodusznie (tzn. w moim mniemaniu było to nieszkodliwe zupełnie) z fragmentu, który zacytowałeś- o granitowych płytach przed foyer. Styl literacki, w jakim był utrzymany ten fragment odpowiadał zupełenie stylowi powieści romansowych, autorstwa Daniel Steel, które musiałam czytać z obowiązku, pracując w księgarni, bowiem panie chciały wiedzieć "O czym jest ta książka"pawel pisze:Moi, Twoje odpowiedzi w tym wątku, moim zdaniem, świadczą o nieuważnym czytaniu postów na które odpowiadasz. Przykładem granitowe płyty - nigdzie nie ma o fascynacji itd.
I nie chcę teraz robić logicznego rozbioru zdań, ale uwierz - mogłam Twoje słowa zrozumieć właśnie i w ten sposób, że jakoby popieram uczucie duchowego przepływu, wzmacniane kielonkiem po pracy i co wy tam malutcy w ogóle wiecie - grunt to być szczęśliwym biedakiem.
Nie, nie, nie - grunt to nie zapętlić się w "żyj, aby żyć" i "pracuj, aby zarabiać".
Ale po co? po co mam "robić pieniądze"? czym są te "pieniądze"? co mi dają, prócz komfortu, że przez chwilę (podkreślam ulotność tego zjawiska) jestem kim chcę.pawel pisze: Co do tego że pieniądze są środkiem a nie celem - tam gdzie są środkiem, są środkiem, natomiast w biznesie są celem.Kiedy robisz biznes to rób też i pieniądze
Pieniądze są po to, żeby zaspokajać swoje potrzeby materialne. Od zaspokajania potrzeb duchowych są ludzie i nie da się jednego zastąpić drugim. Dlatego też nie należy ludzi traktować instrumentalnie. I choćby Micheal Roach pisał o tym w bardo humanitarny sposób, to jego sposób zarządzania firmą, opiera się na traktowaniu ludzi jako trybików w maszynie. Każdy mechanik dba o swoje urządzenia- firma jest takim urządzeniem. Jedni cisną do oporu osiągając maksymalną moc i ryzykując, że mechanizm się rozleci , a inni - łagodnie smarują i ...działa.
I to "smarowanie" wg mnie Michaeal Roach nazywa "osiąganiem celu we właściwy sposób". Tylko, że celem są pieniądze.
I to już przestaje być zabawne, a staje się nawet wg mnie - niebezpieczne.
Zdecydowanie chciałabym wnieść do tego świata coś innego, niż sumę na koncie w banku i świadomość, że 100% tej sumy było zarobione i przetworzone w "dobry", czy też "właściwy" sposób. Nie oszukujmy się: Micheal Roach tworzy nową religię biznesu. Duchowy Amway. W dodatku utrzymany w duchu buddyjskich nauk.Gesze Micheal Roach pisze:Pamiętajmy, że mówiliśmy o nadaniu naszemu życia znaczenia - naszemu życiu zawodowemu jak również i osobistemu. W poprzednim rozdziale omówiliśmy śmierć, czyli zakończenie: koniec kariery, koniec firmy, w ostatecznym znaczeniu również koniec życia. Śmierć jest jednym z nierozłącznych aspektów życia, a my będziemy oceniali swoje życie przez spojrzenie w przeszłość, z perspektywy jego końca. Musimy być w stanie spojrzeć wstecz i być w stanie powiedzieć, że nie tylko umieliśmy zarobić pieniądze, nie tylko umieliśmy się cieszyć zarabianiem i wydawaniem pieniędzy, ale również, że wnieśliśmy coś od siebie do tego świata w czasie gdy pracowaliśmy i później.
Pozdrawiam.m.
PS: I jeszcze słowo o tonglen i miejscach wspólnych w psychologii i w buddyzmie. Jest takie ćwiczenie pt. "Lustro": wyobrażasz sobie najpierw siebie w lustrze, potem inną osobę - zamieniasz się miejscami, patrzysz na kogoś swoimi oczami, na siebie czyimiś oczami, itd (są pozostałe elementy tego ćwiczenia, nie będę ich tu w skrócie opisywać). Na prawie każdym kursie psychologicznym robi się to ćwiczenie. Wyobraź sobie Paweł, że praca psychologa nie polega na mamrotaniu w kółko: "Proszę ,niech pani coś o sobie opowie"
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Ja po lekturze jego książki nie miałem takiego wrażenia, ale jeżeli masz jakieś praktyczne doświadczenia i tak to widzisz, to pewnie masz rację.
moi pisze:Micheal Roach tworzy nową religię biznesu. Duchowy Amway. W dodatku utrzymany w duchu buddyjskich nauk.
Wyobraź sobie Paweł, że praca psychologa nie polega na mamrotaniu w kółko: "Proszę ,niech pani coś o sobie opowie"
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Tak, czasami przechodzę samą siebiepawel pisze:Ja po lekturze jego książki nie miałem takiego wrażenia, ale jeżeli masz jakieś praktyczne doświadczenia i tak to widzisz, to pewnie masz rację.moi pisze:Micheal Roach tworzy nową religię biznesu. Duchowy Amway. W dodatku utrzymany w duchu buddyjskich nauk.
Wyobraź sobie Paweł, że praca psychologa nie polega na mamrotaniu w kółko: "Proszę ,niech pani coś o sobie opowie"
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Diamentowe ostrze
Szczerze powiedziawszy, jeżeli cały biznes na tym świecie miałby działać w duchu buddyjskich nauk, w duchu realnym a nie wyimaginowanym, to jestem 100% za.moi pisze:Nie oszukujmy się: Micheal Roach tworzy nową religię biznesu. Duchowy Amway. W dodatku utrzymany w duchu buddyjskich nauk.
No ale, nie oszukujmy się, to utopia. Nie ma na to najmniejszych szans. Przemysł zbrojeniowy, z którego "odpadów" w postaci komputerów, mikrofalówek i cholera wie czego jeszcze korzystamy codziennie nigdy na to nie pójdzie. I tak dalej. Samsara to samsara
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
"Witajcie w życiu" - taki był tytuł reportażu o Amwayu, który szybko wycofano z mediów. Taki tytuł pasuje też do przesłania jakie niesie "Diamentowe ostrze".booker pisze: Szczerze powiedziawszy, jeżeli cały biznes na tym świecie miałby działać w duchu buddyjskich nauk, w duchu realnym nie wyimaginowanym, to jestem 100% za.
booker pisze:No ale, nie oszukujmy się, to utopia. Nie ma na to najmniejszych szans.
I chwała Bogu. Amway to była sztuka zarabiania pieniędzy w efekciarski sposób.
"Diamentowe ostrze" to sztuka zarabiania pieniędzy we "właściwy" sposób.
Pozdrawiam.m.
PS:A ja właśnie sobie sprawdziłam, że PKB na jednego mieszkańca Polski wynosi ok 12 tys dolców rocznie, w związku z czym nie grozi nam wpadniecie w "hedonistyczny kołowrót"
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Jest to nieprawda, proponuję żebyś wpierw przeczytała to co próbujesz oceniać. Możliwe, że zastosowano te nauki w taki sposób, że zrobiono z nich program w duchu AmWaya.moi pisze:"Witajcie w życiu" - taki był tytuł reportażu o Amwayu, który szybko wycofano z mediów. Taki tytuł pasuje też do przesłania jakie niesie "Diamentowe ostrze".booker pisze: Szczerze powiedziawszy, jeżeli cały biznes na tym świecie miałby działać w duchu buddyjskich nauk, w duchu realnym nie wyimaginowanym, to jestem 100% za.
Właściwy z buddyjskiego punktu widzenia.moi pisze:booker pisze:No ale, nie oszukujmy się, to utopia. Nie ma na to najmniejszych szans.
I chwała Bogu. Amway to była sztuka zarabiania pieniędzy w efekciarski sposób.
"Diamentowe ostrze" to sztuka zarabiania pieniędzy we "właściwy" sposób.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Paweł, ja uważam, że zarabianie pieniędzy jest najmniej istotną rzeczą, czy to w ramach buddyjskiej praktyki, czy w życiu - w ogóle. Nie należy tego rozumieć, że trzeba robić wszystko poza tym i odpuścić sobie zupełnie kwestie zw. z zarabianiem pieniędzy, czy z życiem w świecie. Jesteśmy ludźmi świeckimi, żyjemy w pewnych układach, itd - pieniądze są potrzebne, bo w takim świecie żyjemy. Nie ma co się wysilać na bycie jakimś świętym eskapistą, czy outsiderem i sadzić własną marchewkę gdzieś daleko w Bieszczadach, byleby tylko nie mieć do czynienia z pieniędzmi - bo też nie o to chodzi. Ale poświęcanie zarabianiu pieniędzy i czynnościom z tym związanym 90% swojego czasu i energii nie uważam za właściwe - z jakiegokolwiek punktu widzenia. Tak żyje w tej chwili większość ludzi w krajach rozwiniętych i nie sądzę, że nadanie nowych sensów zmieni mentalność tych osób i sposób ich funkcjonowania w świecie. Nawet jeśli coś takiego się wydarzy - będzie to ułudą, bowiem wiara, że pieniądze są celem naszej egzystencji (bez względu, czy zarabiamy je i wydajemy "właściwie," czy też "byle jak") - zawsze prowadzi do rozgoryczenia.pawel pisze: Właściwy z buddyjskiego punktu widzenia.
Także osoba i życie autora "Diamentowego ostrza" Micheala Roacha - nie przekonuje mnie, że dokonał on dobrych wyborów. Tak, prowadzi szeroko zakrojoną działalność fundacyjną, itd, ale jest wielu innych ludzi, którzy także to robią i nie ma w ich działaniach tylu sprzeczności, jakie pojawiają się w przypadku osoby autora "Diamentowego ostrza". I przesłania, jakie niesie ta książka.
Zgoda, ale czy nie szkoda czasu na wchodzenie w następna ślepą uliczkę?booker pisze:Ktoś sobie napisał książke i jest halo. Głupich książek o buddyźmie jest tona. Nic co nie jest autentyczne długo nie pożyje. Więc jezeli temat jest trupem od narodzin, to wyjdzie to tak czy siak i to co najlepsze, bez względu na to co o tym będziemy sobie myśleć.
Pozdrawiam.m.
PS: Stałam się jednak bardzo przewrażliwiona na punkcie tej książki
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
To ciekawe, bo sam odniosłem wrażenie, że dla Roacha, pieniądze nie są celem, lecz tylko środkiem i facet najzwyczajniej próbuje dzielić się swoim doświadczeniem, w jaki sposób środki te można pozyskiwać poprzez pracę. Fakt - parkingowy stróż może niewiele tu znaleźć przydatnego dla siebie, ale zbieracz złomu i butelek już chyba tak?moi pisze:I to "smarowanie" wg mnie Michaeal Roach nazywa "osiąganiem celu we właściwy sposób". Tylko, że celem są pieniądze.
A co takiego chciałabyś wnieść do tego świata, jeśli można zapytać?moi pisze:Zdecydowanie chciałabym wnieść do tego świata coś innego,
Nie wydaje mi się, że Roachowi chodzi wyłącznie o to, co napisał w cytowanym fragmencie książki, która właśnie tematu zarabiania pieniędzy dotyczy, więc nawet rozważania eschatologiczne wokół tych pieniędzy muszą się w niej kręcić No, ale pewności 100% nie mam, ponieważ moja ocena wynika z mojego wewnętrznego filtru. Przypuszczam, ża Ty również nie masz takiej 100% pewności... Chyba, że masz? Pewnie trzeba byłoby Roacha zapytać wprost, jaki jest jego życiowy cel.moi pisze:niż sumę na koncie w banku i świadomość, że 100% tej sumy było zarobione i przetworzone w "dobry", czy też "właściwy" sposób.
To prawda. Też tak uważam. Jednak, gdyby nie te zarabiane pieniążki nie mógłbym zrealizować wielu rzeczy, które jak sądzę przydały się innym (nie tylko w wymiarze materialnym). Dlatego zarabianie pieniędzy jest z pewnego punktu widzenia sprawą istotną. I patrząc na to w ten sposób istotne staje sięrównież to, w jaki sposób te pieniądze zarabiamy.moi pisze:ja uważam, że zarabianie pieniędzy jest najmniej istotną rzeczą, czy to w ramach buddyjskiej praktyki, czy w życiu - w ogóle.
Czy Roach wspominał gdzieś w swojej książce ile % swojego czasu i energii powinno się poświęcać zarabianiu pieniędzy? Pytam, ponieważ nie czytałem całej książki, więc tego nie wiem.moi pisze:Ale poświęcanie zarabianiu pieniędzy i czynnościom z tym związanym 90% swojego czasu i energii nie uważam za właściwe - z jakiegokolwiek punktu widzenia.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Diamentowe ostrze
Jeżeli taka propozycja pojawia się od M.Rocha to ja bym był ciekawy gdzie konkretnie autor do tego zachęca własnymi słowami.moi pisze:poświęcanie zarabianiu pieniędzy i czynnościom z tym związanym 90% swojego czasu i energii nie uważam za właściwe - z jakiegokolwiek punktu widzenia.
Żeby wiedzieć, czy się wchodzi w ślepą uliczkę trzeba mieć oczy otwarte, Moi. Więc trzymajmy je otwarte a wówczas żadna ksiązka nie będzie problemem.moi pisze:Zgoda, ale czy nie szkoda czasu na wchodzenie w następna ślepą uliczkę?booker pisze:Ktoś sobie napisał książke i jest halo. Głupich książek o buddyźmie jest tona. Nic co nie jest autentyczne długo nie pożyje. Więc jezeli temat jest trupem od narodzin, to wyjdzie to tak czy siak i to co najlepsze, bez względu na to co o tym będziemy sobie myśleć.
Ja rozumiem Moi, że ta książka może Ci sie nie spodobała po raptownym przeglądnięciu paru stron i masz do tego swoje przesłanki. Ale wydaje mi się, że zanim dalibyśmy sobie samym prawo do krytykowania jakiegoś nauczania, sami powinniśmy zapytać siebie, na ile sami nauczanie znamy i ile tak naprawdę ile z niego zrealizowaliśmy, co w realnym wymiarze moglibyśmy postrzec na własnym życiu.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
No, jeśli uwzględnić ścisłe powiązanie życia i pracy, jak to -chyba - widzi Roach, to powinniśmy mówić o 100% zaangażowania naszej ludzkiej egzystencji. Tyle tylko że priorytety są tu wg mnie jakby zaburzone: pieniądze i ich zarabianie i człowiek jako sprawny trybik wytwarzający i przerabiający owe pieniądze w sposób "właściwy".jw pisze: Czy Roach wspominał gdzieś w swojej książce ile % swojego czasu i energii powinno się poświęcać zarabianiu pieniędzy? Pytam, ponieważ nie czytałem całej książki, więc tego nie wiem.
Ciekawe, że Świadkowie Jehowy doskonale rozumieją w jaki sposób godnie postępować w pracy zawodowej i nikt im nie musi o tym pisać książek?
Pieniądze są niezwykłym zjawiskiem w naszej kulturze: dają poczucie bezpieczeństwa, poczucie sensu egzystencji, pozwalają realizować swoje marzenia, pomagać innym...
Najdziwniejsze jednak jest to, że człowiek może mieć to samo bez dużej ilości pieniędzy.
I dlatego uważam, że MR wciska ludziom banały i gloryfikuje zarabianie pieniędzy, zamiast zwrócić ich uwagę na istotniejsze kwestie. Tylko, że te istotniejsze kwestie wymagają wysiłku o wiele większego, niż widzenie rozwoju firmy poprzez potrzeby jednostki. Każdy, kto zarządza firmą wie, że trzeba widzieć potrzeby jednostki, bo inaczej wszystko bum. Dlatego organizuje się te różne imprezy integracyjne, szkolenia wewnętrzne, trenerzy motywują poszczególne jednostki, itd... struktura działa dokładnie tak, jak to opisuje MR w "Diamentowym ostrzu".
Nowatorstwo MR polega na tym, ze podlał to wszystko sosem buddyjskich nauk, tak samo jak się podlewa pozostałe "strategie zarządzania zasobami ludzkimi w firmie jakiegoś tam typu" różnymi filozofiami i psychologiami.
Książka MR mogłaby równie dobrze nosić tytuł:
"Jak stworzyć idealnego pracownika i wmówić mu, że bycie idealnym pracownikiem to jego największe dobro?"
Tylko, ze wtedy nikt by jej nie kupił.
Stosuję techniki szybkiego czytania, Booker, których uczą np. na kursach Mind -mappingu. Bardzo przydatna umiejętność, bo pozwala zaoszczędzić sporo kasy i nie naraża człowieka na obelgi ze strony księgarzy. I pokazuje, że mózg nie jest taki logiczny,jak nam, osobom wychowanym poprzez słowo pisane, się to zazwyczaj wydajebooker pisze:Ja rozumiem Moi, że ta książka może Ci sie nie spodobała po raptownym przeglądnięciu paru stron i masz do tego swoje przesłanki.
Pozdrawiam.m.
PS:
No jak to co? - "exegi monumentum", oczywiściejw pisze:A co takiego chciałabyś wnieść do tego świata, jeśli można zapytać?
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Diamentowe ostrze
Widzisz Moi, z naukami buddyjskimi jest taki głupi patent, że samo rozumienie (umysł) nie wystarcza...a częstokroć przeszkadza.moi pisze:Stosuję techniki szybkiego czytania, Booker, których uczą np. na kursach Mind -mappingu. Bardzo przydatna umiejętność, bo pozwala zaoszczędzić sporo kasy i nie naraża człowieka na obelgi ze strony księgarzy. I pokazuje, że mózg nie jest taki logiczny,jak nam, osobom wychowanym poprzez słowo pisane, się to zazwyczaj wydajebooker pisze:Ja rozumiem Moi, że ta książka może Ci sie nie spodobała po raptownym przeglądnięciu paru stron i masz do tego swoje przesłanki.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
moi pisze:Ale poświęcanie zarabianiu pieniędzy i czynnościom z tym związanym 90% swojego czasu i energii nie uważam za właściwe - z jakiegokolwiek punktu widzenia.pawel pisze: Właściwy z buddyjskiego punktu widzenia.
Gesze Micheal Roach pisze:Buddyjskie podejście do biznesu mówi, że wkraczając do biura każdego ranka powinniśmy zadać sobie pytanie: "Gdybym miał umrzeć dziś wieczorem, czy tak chciałbym spędzić mój ostatni dzień zycia?"
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Świadkowie Jehowy doskonale nie rozumieją nic, nie rozumieją nawet relacji rodzinnych, sąsiedzkich ani partnerskich, stanowią organizację ukierunkowaną na manipulację nowych osób przez te które są tam dłużej. Działanie tej organizacji jest ukierunkowane na odarcie jednostki z wszelkiej indywidualności i narzuceniu jej sposobu myślenia uzasadniającego sytuację, w jaką wchodzi wkraczając do tej sekty. Moja opinia poparta kilkuletnią znajomością tematu - znałem trzy osoby oraz kilkoro które odwiedzały - i tu naprawdę należałoby napisać nachodziły - moją babcię.moi pisze: Ciekawe, że Świadkowie Jehowy doskonale rozumieją w jaki sposób godnie postępować w pracy zawodowej i nikt im nie musi o tym pisać książek?
Ile maksymalnie mogłabyś mieć na miesiąc bez poczucia winy?moi pisze: Pieniądze są niezwykłym zjawiskiem w naszej kulturze: dają poczucie bezpieczeństwa, poczucie sensu egzystencji, pozwalają realizować swoje marzenia, pomagać innym...
Najdziwniejsze jednak jest to, że człowiek może mieć to samo bez dużej ilości pieniędzy.
Nie, nie tak - to jest struktura działająca celem uwikłania pracownika w relacje w obrębie firmy, tak, żeby zapomniał, że może żyć poza nią. Nie ma to nic wspólnego z praktyką tonglen w firmie o której pisze Micheal Roach. Tam starasz się dostrzec rzeczywiste potrzeby pracownika - czy to jest na egoistycznie pojęte dobro firmy czy na egoistycznie pojęte zło. Firma jest nieważna, ważne jest dobro pracownika który w niej pracuje, dlatego, że w oparciu o negatywną postawę i negatywne działania nie można osiągnąć szczęścia, który w tym wypadku - z perspektywy właściciela lub menadżera - jest rozwojem i sukcesem jego firmy, o ile tego chce - o ile chce w niej pracować, bo nie musi, jeżeli tak zdecyduje. To samo pisze Dalaj Lama - pisze o 'mądrych egoistach', wielokrotnie słyszałem te słowa z jego ust.moi pisze: I dlatego uważam, że MR wciska ludziom banały i gloryfikuje zarabianie pieniędzy, zamiast zwrócić ich uwagę na istotniejsze kwestie. Tylko, że te istotniejsze kwestie wymagają wysiłku o wiele większego, niż widzenie rozwoju firmy poprzez potrzeby jednostki. Każdy, kto zarządza firmą wie, że trzeba widzieć potrzeby jednostki, bo inaczej wszystko bum. Dlatego organizuje się te różne imprezy integracyjne, szkolenia wewnętrzne, trenerzy motywują poszczególne jednostki, itd... struktura działa dokładnie tak, jak to opisuje MR w "Diamentowym ostrzu".
Exegi monumentum z buddyjskiej perspektywy nie ma, gonisz cienie.moi pisze:
PS:No jak to co? - "exegi monumentum", oczywiściejw pisze:A co takiego chciałabyś wnieść do tego świata, jeśli można zapytać?
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
No tak, Paweł, tylko, że dla Świadków Jehowy głoszenie Słowa Bożego to zaszczyt, najwyższa forma posługi duchowej (przełóż to sobie np. na Mowy Dharmy, które mają pomagać innym). ŚJ uważają, że dzięki temu, iż tłumacza słowa Pisma Św., pomagają innym. Czy możesz mieć im to za złe? Może spotkałeś nieodpowiednich ludzi, ale ja nie maa takich złych doświadczeń. Sadzę, że ogłoszenia typu "Świadka Jehowy od pracy przyjmę" nie pojawiają się bez powodu.pawel pisze:Świadkowie Jehowy doskonale nie rozumieją nic, nie rozumieją nawet relacji rodzinnych, sąsiedzkich ani partnerskich, stanowią organizację ukierunkowaną na manipulację nowych osób przez te które są tam dłużej. Działanie tej organizacji jest ukierunkowane na odarcie jednostki z wszelkiej indywidualności i narzuceniu jej sposobu myślenia uzasadniającego sytuację, w jaką wchodzi wkraczając do tej sekty. Moja opinia poparta kilkuletnią znajomością tematu - znałem trzy osoby oraz kilkoro które odwiedzały - i tu naprawdę należałoby napisać nachodziły - moją babcię.moi pisze: Ciekawe, że Świadkowie Jehowy doskonale rozumieją w jaki sposób godnie postępować w pracy zawodowej i nikt im nie musi o tym pisać książek?
Jest kilka stereotypów na temat Świadków Jehowy - jedno jest pewne, nie będą nikogo odwiedzać, jeśli o to wyraźnie poprosisz. Tak przynajmniej powinno to wyglądać.
Stereotypów jest sporo w naszym myśleniu, zarażamy się nimi niechcący - czy przypadkiem nie ulegasz jednemu z nich?
Każdą uczciwie zarobioną ilość, której zarobienie nie kosztowałoby mnie poświęcenie innych, ważnych rzeczy (rodzina, hobby,wolontariat, itd).pawel pisze: Ile maksymalnie mogłabyś mieć na miesiąc bez poczucia winy?
Każdy w miarę zrównoważony człowiek, rozumie, że nie będzie szczęśliwy,jeśli wokół niego inni ludzie też nie będą szczęśliwi. Nie trzeba mieć tytuł geshe i pisać książki na ten temat, żeby to rozumieć i zauważyć, że tylko tak można naprawdę uczciwie żyć.pawel pisze: Nie ma to nic wspólnego z praktyką tonglen w firmie o której pisze Micheal Roach. Tam starasz się dostrzec rzeczywiste potrzeby pracownika - czy to jest na egoistycznie pojęte dobro firmy czy na egoistycznie pojęte zło. Firma jest nieważna, ważne jest dobro pracownika który w niej pracuje, dlatego, że w oparciu o negatywną postawę i negatywne działania nie można osiągnąć szczęścia, który w tym wypadku - z perspektywy właściciela lub menadżera - jest rozwojem i sukcesem jego firmy, o ile tego chce - o ile chce w niej pracować, bo nie musi, jeżeli tak zdecyduje.
Paweł, czy Ty pamiętasz treść tego wiersza? Ten pomnik ze spiżu to była poezja. To są także słowa, którymi zapisano jataki, Tipitakę, Sutrę Lotosu, Diamentową Sutrę i inne słowa, rzeczy, które przetrwały w naszej pamięci. Wiersz Quintusa Horatiusa Flaccusa także przetrwał, stając się jedną z podwalin naszej (europejskiej) kultury.pawel pisze:Exegi monumentum z buddyjskiej perspektywy nie ma, gonisz cienie.
"Exegi monumentum" w wierszu Horacego to symbol czegoś niematerialnego, co przetrwa wszystkie materialne rzeczy, dając początek nowym rzeczom, sprawom, słowom. Ot, taki paradoks opowiedziany językiem poezji
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Jak tantra, to tantra!moi pisze:No, jeśli uwzględnić ścisłe powiązanie życia i pracy, jak to -chyba - widzi Roach, to powinniśmy mówić o 100% zaangażowania naszej ludzkiej egzystencji.
Skąd wiesz? Czytujesz regularnie ich literaturę?moi pisze:Ciekawe, że Świadkowie Jehowy doskonale rozumieją w jaki sposób godnie postępować w pracy zawodowej i nikt im nie musi o tym pisać książek?
Nie wiem. Znam tą książkę zbyt pobieżnie, aby mieć tu jakieś zdanie Być może zrobił coś dokładnie odwrotnego, to znaczy buddyjskie nauki nie są w jego książce kwiatkiem przyczepionym do kapelusza, ale właśnie samym kapeluszem, do którego tylko doczepiono piękny bukiet ze zwitków 100-dolarowych banknotów?moi pisze:Nowatorstwo MR polega na tym, ze podlał to wszystko sosem buddyjskich nauk
Ty mnie tu zbywasz jakimś zapomnianym mędrkiem, a ja się poważnie pytałem. Chyba, że po prostu nie chcesz o tym pisać, ale przecież dzielenie się takimi informacjami może być pożyteczne dla innych, czytających to forum.moi pisze:No jak to co? - "exegi monumentum", oczywiściejw pisze: A co takiego chciałabyś wnieść do tego świata, jeśli można zapytać?
To popatrz na świat i szacując po ilości obecnego w nim szczęścia, oszacuj ilu żyje na nim w miarę zrównoważonych ludzi. Może pomysł Roach'a z napisaniem takiej książki, wcale nie był taki głupi? Wydaje mi się, że po prostu nie trafiłaś na książkę dla siebie i tyle. Moim zdaniem niepotrzebnie wkręcasz się w krucjatę Czasu ci nie szkoda? Chyba, że to twoje hobby?moi pisze: Każdy w miarę zrównoważony człowiek, rozumie, że nie będzie szczęśliwy,jeśli wokół niego inni ludzie też nie będą szczęśliwi. Nie trzeba mieć tytuł geshe i pisać książki na ten temat, żeby to rozumieć i zauważyć, że tylko tak można naprawdę uczciwie żyć.
A propos Świadków Jehowy, czym różni się stwierdzenie:
od stwierdzenia: "Jak stworzyć idealnego wyznawcę i wmówić mu, że bycie idealnym wyznawcą to jego największe dobro?"moi pisze:"Jak stworzyć idealnego pracownika i wmówić mu, że bycie idealnym pracownikiem to jego największe dobro?"
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
moi pisze:Każdą uczciwie zarobioną ilość, której zarobienie nie kosztowałoby mnie poświęcenie innych, ważnych rzeczy (rodzina, hobby,wolontariat, itd).pawel pisze: Ile maksymalnie mogłabyś mieć na miesiąc bez poczucia winy?
Ogólniki - ze wstępu - określające cel książki.Gesze Micheal Roach pisze:Pierwsza zasada mówi, że biznes powinien być udany i przynosić wymierne zyski. W Ameryce i krajach Zachodu rozpowszechniony jest pogląd, że bycie człowiekiem sukcesu, zarabianie dużych pieniędzy jest czymś w pewnym sensie niewłaściwym dla osoby, która próbuje prowadzić uduchowione życie. W buddyzmie jednak utrzymuje się, że to nie pieniądze same w sobie są złe; w rzeczy samej osoba dysponująca większymi zasobami może zrobić o wile więcej dobrego dla innych. Pytanie brzmi raczej jak, czyli w jaki sposób zdobywamy pieniądze; czy rozumiemy, skąd one przychodzą i jak sprawić, by przychodziły stale; i czy utrzymujemy wobec nich zdrową postawę.
Tak więc wszystko polega na tym, by zarabiać pieniądze w czysty i uczciwy sposób; jasno rozumieć, skąd one pochodzą, aby nie przestawały napływać; by utrzymywać w stosunku do nich zdrowy pogląd w czasie, gdy je posiadamy. Dopóki będziemy tak czynić, zarabianie pieniędzy pozostanie w całkowitej zgodności z życiem duchowym, będzie ono w rzeczy samej częścią duchowej ścieżki w naszym życiu.
Druga zasada mówi, że powinniśmy umieć się cieszyć pieniędzmi; to znaczy, że powinniśmy nauczyć się jak utrzymywać nasze umysły i ciała w dobrej kondycji, w czasie, gdy 'robimy' pieniądze. Aktywne tworzenie bogactwa nie powinno wyczerpywać nas fizycznie ani psychicznie. (...)
Trzecia zasada mówi, że powinniśmy być w stanie spojrzeć wstecz i móc uczciwie powiedzieć że czas spędzony na robieniu interesów miał jakieś głębsze znaczenie. Kres każdego przedsięwzięcia, w które się angażujemy, jak również kres życia, nadchodzi bez wyjątku dla każdej osoby. I w najważniejszej części przedsięwzięcia - na samym końcu, gdy oglądamy się wstecz na to co osiągnęliśmy - powinniśmy być w stanie widzieć, że prowadziliśmy swoje życie i interesy w sposób, który miał jakieś trwałe znaczenie, że pozostawiliśmy po sobie godną pamiątkę. (...)
Celem każdego biznesu, jak i prastarej tybetańskiej mądrości oraz właściwie wszelkich ludzkich działań, jest wzbogacenie nas samych - osiągnięcie pomyślności i bogactwa zarówno zewnętrznie jak i wewnętrznie. Możemy cieszyć się z tego dostatku jedynie wtedy, gdy utrzymamy swoje zdrowie psychiczne i fizyczne i poszukamy sposobów na uczynienie tego dobra sensownym w szerszym znaczeniu.
Rozmawialiśmy na ten temat prawie rok temu tu, w kontekście testów nauk które przetrwały. Nauki przetrwały dzięki współczuciu Buddów a nie dzięki ludzkiej pamięci.moi pisze:Paweł, czy Ty pamiętasz treść tego wiersza? Ten pomnik ze spiżu to była poezja. To są także słowa, którymi zapisano jataki, Tipitakę, Sutrę Lotosu, Diamentową Sutrę i inne słowa, rzeczy, które przetrwały w naszej pamięci. Wiersz Quintusa Horatiusa Flaccusa także przetrwał, stając się jedną z podwalin naszej (europejskiej) kultury.pawel pisze:Exegi monumentum z buddyjskiej perspektywy nie ma, gonisz cienie.
"Exegi monumentum" w wierszu Horacego to symbol czegoś niematerialnego, co przetrwa wszystkie materialne rzeczy, dając początek nowym rzeczom, sprawom, słowom. Ot, taki paradoks opowiedziany językiem poezji
Co do np. poezji - nie zdajesz sobie sprawy z tego, że jest nietrwała? Wszystko przemija, nawet dzieła tak niedawnego Mozarta mają dziś inny odbiór niż choćby sto lat temu, a weź pod uwagę, że przez pewien czas były zupełnie zapomniane, podobnie jak dzieła Bacha - przeleżały parę wieków pod grubą pierzyną kurzu.
Że nie wspomnę o pomnikach kultur, których nie ma - Sziang Sziung - poruszający film o pielgrzymce mnicha Bon do kolebki tej tradycji... poruszający, bo ledwie można ślady ruin odróżnić od skał, języka ani tekstów nie ma - a nauki żyją. Żyją, bo ich znaczenie jest poza słowami, pamięcią, umysłem - jest zapisane w języku Dakiń. Tylko Prawda nie przemija, reszta to pic.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
pawel pisze: Że nie wspomnę o pomnikach kultur, których nie ma - Sziang Sziung - poruszający film o pielgrzymce mnicha Bon do kolebki tej tradycji... poruszający, bo ledwie można ślady ruin odróżnić od skał, języka ani tekstów nie ma - a nauki żyją. Żyją, bo ich znaczenie jest poza słowami, pamięcią, umysłem - jest zapisane w języku Dakiń. Tylko Prawda nie przemija, reszta to pic.
Dokładnie, Pawle, poezja także nie żyje tylko dzięki zapisanym słowom, tak jak muzyka nie żyje dzięki nutom. Pamięć ludzka jest dobrym nośnikiem, ale zawodnym. Wszystkie ważne rzeczy są poza słowami, pamięcią, umysłem. Płyną z potrzeby serca, że tak powiem. Wszystko jest Poezja, jak mawiał Bard. Reszt to pic i mydlane bańki.
Czym jest, czym może być siła poezji, muzyki uświadomił mi film "Wybawca" w reż. P. Antonijevic'a: jest tam scena, w której główna bohaterka śpiewa kołysankę "Zadji, Zadji" ("Zaspi mi zaspi detencena") chwilę przed śmiercią.
http://www.goear.com/listen.php?v=cf34ae8
Pozdrawiam.m.
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Diamentowe ostrze
Nie skomentujesz tego, Moi?pawel pisze: Ogólniki - ze wstępu - określające cel książki.
Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Paweł wierzy w te słowa i dobre intencje autora, ja nie. Nie widzę potrzeby ciągnięcia tej -jak to ładnie ujął JW- "krucjaty"booker pisze:Nie skomentujesz tego, Moi?pawel pisze: Ogólniki - ze wstępu - określające cel książki.
Pozdrawiam
/M
Pozdrawiam.m.
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Dzięki... nie wiem jak to możliwe, że do wczoraj - do chwili przeczytania Twojego postu - nie zdawałem sobie sprawy z sensu sztuki, mimo, iż zdarzyło mi się ją tworzyć Przykład na to, jak sądzę, że dyskusje o bogactwie rozwijają świadomość, tak jak to opisują nauki tantryczne na temat rodziny ratny. I chyba również przykład na to, że problemy na zewnątrz rzeczywiście są odzwierciedleniem problemów w środku (głupoty ) i że, jak nauczają Mistrzowie, pracując nad rozwiązaniem doraźnego problemu usuwa się ten kluczowy.moi pisze:pawel pisze: Że nie wspomnę o pomnikach kultur, których nie ma - Sziang Sziung - poruszający film o pielgrzymce mnicha Bon do kolebki tej tradycji... poruszający, bo ledwie można ślady ruin odróżnić od skał, języka ani tekstów nie ma - a nauki żyją. Żyją, bo ich znaczenie jest poza słowami, pamięcią, umysłem - jest zapisane w języku Dakiń. Tylko Prawda nie przemija, reszta to pic.
Dokładnie, Pawle, poezja także nie żyje tylko dzięki zapisanym słowom, tak jak muzyka nie żyje dzięki nutom. Pamięć ludzka jest dobrym nośnikiem, ale zawodnym. Wszystkie ważne rzeczy są poza słowami, pamięcią, umysłem. Płyną z potrzeby serca, że tak powiem. Wszystko jest Poezja, jak mawiał Bard. Reszt to pic i mydlane bańki.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
tytułem komentarza do ostatniej swojej wypowiedzi: exegi monumentum do tej pory rozumiałem jako wiarę twórcy w to, że jego dzieło go przetrwa, a nie w to, że jego dzieło niesie ponadczasowe treści. Poza tym uważałem, że te ponadczasowe treści są i tak przemijające w każdym dziele i to w sumie jest prawda, ale tylko jedna strona prawdy - z drugiej strony, jest metafizyka w twórczości, prawda która trwa poza dziełem.Wszystko jest poezją
I nie dlatego, że link w poście moi (dodany po tym jak go przeczytałem) dotyka akurat śmierci.
No to pa :607:
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Re: Diamentowe ostrze
OK, to prawda ze - pisze swoj post jako amerykanin piszacy do Polakow, jako wnuk Rabina, jako bisnesmen do bisnesmenow ale tez do szukajacych jakiego kolwiek zajecia, jako czlowiek bogatszy (prawdopodobnie) od wiekszosci z Was ale jednoczesnie jako biedniejszy od Jana Kulczyk, ojciec (biologiczny) dwojga dzieci, malzonek (od 24 lat), byly vocalista zespolow Hardcore punk, artysta, skandalista, robotnik fizyczny oraz tak sie zdarzylo, praktykujacy Dharme.
Mysle sobie ze;
autentycznie, troche wspolczuje praktykujacym Dharme ktorym konieczna jest ksiazka Gesze Roach do tego by;
w pracy nie bys swinia
by dowiedziec sie jak nie zostac "krwiozerczym kapitalista"
by dowiedziec jak "zarabiać pieniądze w czysty i uczciwy sposób"
by oddac na cele harytatywne "cos" ze swoich dochodow
by dostrzec - rzeczywiste potrzeby pracownika
by nadac interesom jakieś głębsze znaczenie
napisalem ze wspolczuje -troche- bo tak naprawde to wspolczuje Waszym Lamom, Roshi czy rowniez tym skromnym Waszym nauczycielom bez zadnych tytulow z ktorymi pracujecie na codzien.
Osobiscie, nie mam zadnych "Buddyjskich" pogladow w tej materji, praktykuje Dharme to wszystko.
Coz, ksiazka Geshe Roach to jedna z setek Buddyjskich tytulow ktore ukazuja sie co roku i zalegaja przepastne polki rownie przepastnych ksiegarn. A ja praktyke mam jedna, jednego nauczyciela na dobre i na zle, na upadki i wzloty, na dramaty zyciowe i chwile wesole, na wiem i nie wiem, smiech i lzy, chociaz ksiazki Buddyjskie czytam a jakze. Nie zeby takie duchowe pitupitu Wam serwowac ale tak to sie wydarza w moim zyciu. Mysle ze na wszystkie te "by cos tam..." wystarczy pare miesiency praktyki, to chyba nie zycie jest skomplikowane, to nie bisness jest skomplikowany ale moze nasze umysly lub moze cos z praktyka nie tak.
Mysle ze moj post nie jest o tym czy - pieniadze sa dobre czy zle, czy Geshe Roach's ksiazka jest OK lub jest glupia.
Gdy by mnie potrzebna byla (w sumie OK) ksiazka Geshe Roach to ze lzami w oczach polecialbym do swojego Nauczyciela by przeprosic Go ze tracil przezemnie Swoj cenny czas.
Wabi-Sabi
Mysle sobie ze;
autentycznie, troche wspolczuje praktykujacym Dharme ktorym konieczna jest ksiazka Gesze Roach do tego by;
w pracy nie bys swinia
by dowiedziec sie jak nie zostac "krwiozerczym kapitalista"
by dowiedziec jak "zarabiać pieniądze w czysty i uczciwy sposób"
by oddac na cele harytatywne "cos" ze swoich dochodow
by dostrzec - rzeczywiste potrzeby pracownika
by nadac interesom jakieś głębsze znaczenie
napisalem ze wspolczuje -troche- bo tak naprawde to wspolczuje Waszym Lamom, Roshi czy rowniez tym skromnym Waszym nauczycielom bez zadnych tytulow z ktorymi pracujecie na codzien.
Osobiscie, nie mam zadnych "Buddyjskich" pogladow w tej materji, praktykuje Dharme to wszystko.
Coz, ksiazka Geshe Roach to jedna z setek Buddyjskich tytulow ktore ukazuja sie co roku i zalegaja przepastne polki rownie przepastnych ksiegarn. A ja praktyke mam jedna, jednego nauczyciela na dobre i na zle, na upadki i wzloty, na dramaty zyciowe i chwile wesole, na wiem i nie wiem, smiech i lzy, chociaz ksiazki Buddyjskie czytam a jakze. Nie zeby takie duchowe pitupitu Wam serwowac ale tak to sie wydarza w moim zyciu. Mysle ze na wszystkie te "by cos tam..." wystarczy pare miesiency praktyki, to chyba nie zycie jest skomplikowane, to nie bisness jest skomplikowany ale moze nasze umysly lub moze cos z praktyka nie tak.
Mysle ze moj post nie jest o tym czy - pieniadze sa dobre czy zle, czy Geshe Roach's ksiazka jest OK lub jest glupia.
Gdy by mnie potrzebna byla (w sumie OK) ksiazka Geshe Roach to ze lzami w oczach polecialbym do swojego Nauczyciela by przeprosic Go ze tracil przezemnie Swoj cenny czas.
Wabi-Sabi
SearchMeditate&Destroy
Re: Diamentowe ostrze
Tak sobie pomyslalem, czemu nie rozszerzyc naszych horyzontow, nie pojsc dalej.
Na przyklad o pozycje typu ;
Shikantaza dla mlodego menadzera.
lub
Teorja pustki w czasach gieldowej bessy.
Poradnik buddyjskiego sprzedawcy nieruchomosci.
albo,
Oryoki poradnik dla mlodej gospodyni.
Lub klasyka;
Prajniaparamita - studium biznesu i nie tylko. (cos dla mnie)
Humanitarny Buddyjski akwarysta (cos dla sympatycznej Moi )
Bodhicitta - poradnik dla pracownika Biedronki
Mahamudra czyli jak zalozyc swoj pierwszy bisness, placic podatki i przezyc do pierwszego.
Wyspecjalizowane, specyficzne specjalistyczne pozycje, kieszonkowe wydania, mini vademeka, miniaturowe poradniki dla tych ktorzy znajda sie w niewyobrazalnych dla Buddhy sytuacjach i majacych sie nijak do tekstu takiej np. Dharmapady czy innych.
Specyficzny poradnik czyli kawa na lawe plus VAT.
Pozdrawiam,
Wabi-Sabi
Na przyklad o pozycje typu ;
Shikantaza dla mlodego menadzera.
lub
Teorja pustki w czasach gieldowej bessy.
Poradnik buddyjskiego sprzedawcy nieruchomosci.
albo,
Oryoki poradnik dla mlodej gospodyni.
Lub klasyka;
Prajniaparamita - studium biznesu i nie tylko. (cos dla mnie)
Humanitarny Buddyjski akwarysta (cos dla sympatycznej Moi )
Bodhicitta - poradnik dla pracownika Biedronki
Mahamudra czyli jak zalozyc swoj pierwszy bisness, placic podatki i przezyc do pierwszego.
Wyspecjalizowane, specyficzne specjalistyczne pozycje, kieszonkowe wydania, mini vademeka, miniaturowe poradniki dla tych ktorzy znajda sie w niewyobrazalnych dla Buddhy sytuacjach i majacych sie nijak do tekstu takiej np. Dharmapady czy innych.
Specyficzny poradnik czyli kawa na lawe plus VAT.
Pozdrawiam,
Wabi-Sabi
SearchMeditate&Destroy
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
i Dalaj Lama, 'Sztuka szczęścia w pracy'...Wabi-Sabi pisze:Tak sobie pomyslalem, czemu nie rozszerzyc naszych horyzontow, nie pojsc dalej.
Na przyklad o pozycje typu ;
choć ani ten tytuł, ani książka omawiana w wątku nie pasuje do Twoich sarkastycznych przykładów.Dalaj Lama pisze:W myśl nauk zawartych w buddyjskich tekstach wszelkie przyjemności ludzkiej egzystencji - takie jak bogactwo materialne - nie są czymś, co powinniśmy porzucić. W jednym ze swoich tekstów Nagardżurna omawia cztery uzasadnione ludzkie dążenia, dwa cele i odpowiedni sposób ich osiągnięcia. Jednym z tych celów jest dążenie do materialnego spełnienia, a środkiem jest bogacenie się, które w dzisiejszych czasach oznacza pewne nagromadzenie najsilniejszej waluty. Drugi cel to osiągnięcie wyzwolenia, a środkiem jest duchowa praktyka. Taki jest więc buddyjski pogląd.(...)
To są trzy podstawowe spojrzenia ludzi na pracę: około jedna trzecia postrzega ją jako zajęcie zapewniające dochód, jedna trzecia jako karierę, a jedna trzecia jako powołanie. (...)
dla wielu ludzi praca stanowi po prostu sposób zarabiania. Nie ma w tym nic złego. Aby przetrwać we współczesnym, uprzemysłowionym społeczeństwie, każdy musi znaleźć własny sposób zdobywania środków do życia, a więc traktowanie pracy jako głównego źródła zarobków jest bardzo realistyczne. (...)
Człowiek potrzebuje więc pewnej ilości pieniędzy. Pieniądze mogą być przydatne: można za nie kupić żywność, leki, a nawet mieszkanie czy wyjazd na wakacje. Pieniądze otwierają przed nami nowe możliwości. W porządku. A jeżeli mamy więcej, niż potrzebujemy, możemy je wykorzystać, by pomagać innym. To bardzo dobre.
Jest jeszcze inny powód, dla którego pieniądze są bardzo ważne. Istotą tego, co uważam za podstawowe ludzkie wartości, jest troska o innych. Jeżeli pochodzimy z ubogiej rodziny, jesteśmy rozpaczliwie biedni, wówczas bardzo trudno nam praktykować ludzkie wartości. Trudno troszczyć się o innych, kiedy samemu ledwie się przeżywa. (...)
Buddyjska koncepcja właściwego sposobu życia nie implikuje w żaden sposób moralnej oceny dostatku czy ilości zarabianych pieniędzy. Oczywiście mnisi mają pewne ograniczenia wynikające z przyjętych ślubów zakonnych, które zakazują prowadzenia życia w wygodzie i luksusie. Na przykład, ściśle mówiąc, mnich nie powinien posiadać więcej niż jednego dodatkowego kompletu szat. Tak więc istnieją pewne ograniczenia, ale jeżeli nie jesteśmy mnichami i nie obowiązują nas klasztorne reguły, jeżeli mamy ogromne szczęście i posiadamy wielkie dobra materialne, z buddyjskiego punktu widzenia są to owoce naszej pozytywnej karmy z przeszłości. Tak więc właściwy sposób życia nie przeciwstawia prostoty luksusowi. (...)
Myślę, że buddyjskie stanowisko w kwestii bogactwa w rzeczywistości ma więcej wspólnego ze stanem umysłu tego, kto jest bogaty czy dobrze zarabia. Główny nacisk kładzie się na ćwiczenie umysłu, tak abyśmy nie byli skąpi i potrafili w pełni wyzbyć się wszelkiej zaborczości. Jeżeli zaś chodzi o samo bogactwo, w niektórych pismach można znaleźć wyraźne stwierdzenie, ze dla dla bodhisattwy, dopóki istnieje przywiązanie do bogactwa, dopóty posiadanie nawet jednej monety jest grzeszne, nieetyczne. Ale jeżeli bodhisattwa jest wolny od tego przywiązania, wówczas nawet jeżeli posiada wielkie dobra materialne, działa zgodnie z ideałem. Tak więc w rzeczywistości stan umysłu i sposób, w jaki się bogacimy, są ważniejsze.
A rozdział ósmy to: Właściwy sposób zdobywania środków do życia.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
A może to arogancję a nie współczucie odczuwasz? Może nie zawsze zauważasz czego akurat potrzebujesz?Wabi-Sabi pisze: Mysle sobie ze;
autentycznie, troche wspolczuje praktykujacym Dharme ktorym konieczna jest ksiazka Gesze Roach do tego by;
w pracy nie bys swinia
by dowiedziec sie jak nie zostac "krwiozerczym kapitalista"
by dowiedziec jak "zarabiać pieniądze w czysty i uczciwy sposób"
by oddac na cele harytatywne "cos" ze swoich dochodow
by dostrzec - rzeczywiste potrzeby pracownika
by nadac interesom jakieś głębsze znaczenie
napisalem ze wspolczuje -troche- bo tak naprawde to wspolczuje Waszym Lamom, Roshi czy rowniez tym skromnym Waszym nauczycielom bez zadnych tytulow z ktorymi pracujecie na codzien.
Osobiscie, nie mam zadnych "Buddyjskich" pogladow w tej materji, praktykuje Dharme to wszystko.
(...)
Gdy by mnie potrzebna byla (w sumie OK) ksiazka Geshe Roach to ze lzami w oczach polecialbym do swojego Nauczyciela by przeprosic Go ze tracil przezemnie Swoj cenny czas.
Wabi-Sabi
Pozdrawiam ciepło
Paweł
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Myślę, że każdy rozumie, iż nie chodzi o "porzucanie" bogactwa. Pieniądze są częścią naszej egzystencji. Pozwalają nam stać się samodzielnymi, nie uzależniać od innych i zwiększają możliwość dawania, a nie -brania. Błędem jednak jest uczynienie z nich centralnego punktu naszego życia i patrzenie poprzez zarabianie pieniędzy na inne sprawy.pawel pisze:Dalaj Lama pisze:W myśl nauk zawartych w buddyjskich tekstach wszelkie przyjemności ludzkiej egzystencji - takie jak bogactwo materialne - nie są czymś, co powinniśmy porzucić.
Szczególnie niebezpieczne jest to -jak mi się wydaje- dla ludzi Zachodu właśnie, którzy całą swoja egzystencję od wielu wieków podporządkowali poprawianiu statusu materialnego swoich rodzin i w których "zanikł" zawód żebraka społecznie akceptowany, w sensie, w jakim traktują darowizny mnisi buddyjscy i społeczeństwa, w których oni żyją, w których zaszczytem jest obdarowanie mnicha. Niby wszyscy dajemy datki na Kościół, ale więcej z tym problemów, niż społecznej akceptacji. Zachwiana została jakaś równowaga.
Otóż to.Dalaj Lama pisze:Trudno troszczyć się o innych, kiedy samemu ledwie się przeżywa. (...)
Oczywiście, ze nie - chodzi o to, w jaki sposób można dobrze wykorzystać ten potencjał. Zrozumienie tego rodzi się z naszego stanu umysłu. Jeśli żyjemy w lęku o dalszą egzystencję- będziemy gromadzić pieniądze dla siebie. Jeśli wiemy, w jaki sposób być samodzielnymi - potrafimy pomóc innym.Dalaj Lama pisze: Tak więc właściwy sposób życia nie przeciwstawia prostoty luksusowi. (...)
Dlatego Dalaj Lama pisze dalej, że:
Dalaj Lama pisze: Myślę, że buddyjskie stanowisko w kwestii bogactwa w rzeczywistości ma więcej wspólnego ze stanem umysłu tego, kto jest bogaty czy dobrze zarabia. Główny nacisk kładzie się na ćwiczenie umysłu, tak abyśmy nie byli skąpi i potrafili w pełni wyzbyć się wszelkiej zaborczości. Jeżeli zaś chodzi o samo bogactwo, w niektórych pismach można znaleźć wyraźne stwierdzenie, ze dla dla bodhisattwy, dopóki istnieje przywiązanie do bogactwa, dopóty posiadanie nawet jednej monety jest grzeszne, nieetyczne. Ale jeżeli bodhisattwa jest wolny od tego przywiązania, wówczas nawet jeżeli posiada wielkie dobra materialne, działa zgodnie z ideałem. Tak więc w rzeczywistości stan umysłu i sposób, w jaki się bogacimy, są ważniejsze.
Czyli: nie kradnij, nie handluj swoim ciałem, nie niszcz innych, nie pożądaj żadnej rzeczy która nie jest Twoja, itd. Ten kodeks etyczny jest uniwersalny - doprawdy, nie trzeba buddyzmu, żeby wiedzieć, w jaki sposób "właściwie zarabiać na życie".pawel pisze: A rozdział ósmy to: Właściwy sposób zdobywania środków do życia.
Pozdrawiam.m.
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
To może najpierw przeczytaj o czym jest ten rozdział? Zgadywanie Ci się nie powiodło.moi pisze:Czyli: nie kradnij, nie handluj swoim ciałem, nie niszcz innych, nie pożądaj żadnej rzeczy która nie jest Twoja, itd. Ten kodeks etyczny jest uniwersalny - doprawdy, nie trzeba buddyzmu, żeby wiedzieć, w jaki sposób "właściwie zarabiać na życie".pawel pisze: A rozdział ósmy to: Właściwy sposób zdobywania środków do życia.
Warto się dowiedzieć, jak.Dalaj Lama pisze:Jeśli możemy tak postępować w miejscu pracy, to jako pracownicy uczynimy duży krok naprzód w naszej drodze do szczęścia.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Paweł, czy moje słowa są sprzeczne z tym, co napisał Dalaj Lama w rozdziale ósmym?- nie sądzę.pawel pisze:To może najpierw przeczytaj o czym jest ten rozdział? Zgadywanie Ci się nie powiodło.moi pisze:Czyli: nie kradnij, nie handluj swoim ciałem, nie niszcz innych, nie pożądaj żadnej rzeczy która nie jest Twoja, itd. Ten kodeks etyczny jest uniwersalny - doprawdy, nie trzeba buddyzmu, żeby wiedzieć, w jaki sposób "właściwie zarabiać na życie".pawel pisze: A rozdział ósmy to: Właściwy sposób zdobywania środków do życia.
[
Tak. I w przeciwieństwie do "Diamentowego ostrza" chętnie przeczytam to, co napisał Dalaj Lama na temat właściwego zdobywania środków do życia.pawel pisze: Warto się dowiedzieć jak
Pozdrawiam.m.
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
W kontekście dyskusji w wątku i Twoich wcześniejszych wypowiedzi, moim zdaniem Twój cały ostatni post jest czymś co w regulaminie forum ujęte jest jako Argumentum ad hominem. Twoim celem jest zdyskredytowanie dyskutowanej książki za wszelką cenę, a nie merytoryczna dyskusja na jej temat.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Moim celem jest zwrócenie uwagi, że wśród wszystkich książek z napisem "buddyzm" na okładce są książki lepsze i gorsze. Jadnak wybór należy do każdego z osobna, czy kupi/przeczyta daną książkę, czy nie. Każdy z uczestników forum ma prawo do oceny jakiejś książki, w kontekście swoich własnych doświadczeń. Według mnie książka "Diamentowe ostrze" nie jest dobrą książką - zarówno wokół niej, jak i osoby autora narosło zbyt wiele kontrowersji. Ale to tylko jeden z powodów - inne podałam wyżej.pawel pisze:W kontekście dyskusji w wątku i Twoich wcześniejszych wypowiedzi, moim zdaniem Twój cały ostatni post jest czymś co w regulaminie forum ujęte jest jako Argumentum ad hominem. Twoim celem jest zdyskredytowanie dyskutowanej książki za wszelką cenę, a nie merytoryczna dyskusja na jej temat.
Jest to moja subiektywna ocena. Twoja ocena tej książki - jest inna, bardziej przychylna. Nie robię z tego powodu problemu, jednak uznałam, że mogę bronić swojego stanowiska.
Pawle, pozwól, że zapytam - czy Twoim celem jest udowodnienie, że jako jedyny we właściwy sposób odczytałeś przesłanie "Diamentowego ostrza" ? Czy temu m.in. ma służyć "argumentum ad verecundiam" i przywołanie osoby Dalaj Lamy w kontekście całej tej rozmowy? Jaki -Twoim zdaniem- jest jej cel?
Pozdrawiam.m.
Re: Diamentowe ostrze
Nie znam Twoich kontrargumentow Pawle, nie znam Twoich merytorycznych opini.
Wszystko co podales to slowa Dalai Lamy z ktorymi zgadzam sie calkowicie dalej podtrzymujac to co napisalem wczesniej.
Mozliwe ze dyskutowanie polega na uporczywym powtarzaniu ciagle tego samego, wkolko i wkolko az sami siebie upewnimy o swoich racjach.
Napisalem po to swoj background zeby bylo czytelne to ze nie wypowiadam sie jako Pan Bog z ktorym nie mozna w sposob ogolnie przyjety za cywilizowany, dyskutowac.
Powiem jeszcze raz - pieniadze sa OK
$= OK
Uczciwe zarabianie pieniedzy jest OK, wiecej rownie dobre jest uczciwe zarabianie duzych pieniedzy. Nie jestem malym geszefciarzem, nigdy nie bylem, prowadze firme wspolnie z przyjaciolmi mamy z tego pieniadze, mysle ze nie male. I to jest OK. Ludzie z ktorymi pracuje to elita szkol Francji i US, nie narzekamy, stac Nas na wiele, naprawde.
Nie wiem czy takie oswiadczenie bylo konieczne, ale tak na wszelki wypadek.
Dlaczego troche wspolczuje (prosze nie przekrecaj moich slow)
Mam swoj background pisze o wlasnych doswiadczeniach z punktu nie jakiegos abstrakcyjno-nieomylnego, tylko jak jeden forumowicz do drugiego.
Moje zycie, moja rodzina, przyjaciele, praca, swiat w ktorym zyje to moja praktyka to Dharma jaka znam. Nie wiem nigdy o tym nie myslalem jak moja praktyka wplywa na moja rodzine czy prace. Chyba dobrze, wszyscy praktykujemy, w pracy mam pieniadze i satysfakcje, mam przyjaciol. Kupie na wiosne w Polsce mieszkanie.
Moje zycie i praktyka to jednosc, to harmonia ktora bal bym sie zburzyc popychajac ja w ta czy tamta strone.
Doprawdy nie wiem czemu mam resztka sil ktore mam, popychac i wlaczac "dopalacze" w strone biznessu, a czemu nie w strone swoich dzieciakow. Czemu to ma byc taka wazna ksiazka o bisnessie a nie o tym jak wychowac madre dzieci. Moze mnie wlasnie tak ksiazka potrzebna jest bardziej. Czemu reszta swoich sil mam stawiac akcent na godnym zarabianiu pieniedzy a nie na godnym zyciu, poprostu. Mam urocza i kochana zone i co jej sie nie nalezy to przezycie kazdego dnia "jak by to mial byc moj ostatni dzien zycia" a czemu nie. Co z ludzmi ktorzy na mnie licza a bezemnie nie beda w stanie sobie poradzic. Coz takiego mam im powiedziec ze mialem objawienie. Ze teraz bede jeszcze godniej zarabial pieniadze i to bedzie jeszcze wznioslejsze bo podparte jakas ksiazka. Co z Sutrami ktore czytam z dzieciakami, mam im dac nowa ksiazke jako suplement, specjalny dodatek. Syn ma 23 lata popukal by sie w czolo i nakablowal na mnie do matki.
Moi nauczyciele ucza mnie jednego nie zmiennie, ze jezeli sa postepy w praktyce to przychodzi zrozumienie prostych rzeczy . Zrozumienie bogactwa i zrozumienie biedy.
Prosta zasada, mocna prosta praktyka wedlug nauczycieli ktorych znam ktorych moge zapytac o co kolwiek, nauczycieli ktorych moge fizycznie dotknac, zapytac kim sa na prawde i czy napewno ich zycie wyglada przynajmniej tak jak moje - to daje efekty.
Nie szukam nowych drog wystarczy mi tych ktore mam na to zycie, mam dosyc. Jezeli ktos widzi rzeczy inaczej to powtarzam jest to dla mnie OK, chociaz z mojego punktu widzenia troche mu wspolczuje.
Nie wiem jak Ty Pawle, ale co dzien jest wokol mnie multum ludzi ktorzy licza na mnie, tysiace biznessow, spraw, dramatow i smierci, nie mam tylu ksiazek i mowie to bez sarkazmu Pawle. Nie odbieraj mi prawa do widzenia rzeczy z mojej wlasnej perespektywy, ja nie mam dwoch punktow widzenia. W wolnych chwilach chodze na onkologie nawet nie tyle co rozmawiac, ile byc by nie konczyli sie samotnie. Ja naprawde nie mam czasu ani ochoty jeszcze godniej i szacowniej zarabiac jeszcze wieksze pieniadze. Widzialem ludzi nie raz przegranych lub takich "pozal sie Boze" bisnesmanow, ludzi tak slabych ze trudno bylo w to uwierzyc, pytajacych czy tak? czy inaczej maja postapic tak czy inaczej zrobic. Trudno o takie odpowiedzi, naprawde, ile razy sie slyszy "Dharma zawiodla" A to nie prawda.
Tylko ze Dharma, to nasze zycie cale nasze doswiadczenie czy dobre czy zle. Czy bisness idzie dobrze czy zle, czy bliscy umieraja, czy plany sie wala to jest to czego doswiadczamy czy to jest dobre czy zle.
Moja jedna z ulubionych ksiazek to "Meditation on Emptiness" By Jeffrey Hopkins to taka ksiazka i taka medytacja ktora bedzie ze mna nawet wtedy gdybym np. jutro stracil firme. Gdy pare miesiecy temu zmarla moja Matka i Siostra to ta prosta ksiazka i ta medytacja byla ze mna niezawodnie.
Gdy pare dni temu podpisalem gigantyczny kontrakt, Medytacja na Pustkie byla ze mna nie zawodnie.
Ksiazka "Diamentowe Cutter" jest OK powtarzam raz jeszcze, ale jest mi ona nie potrzebna i moge publicznie to powiedziec, a nawet sie z Toba nie zgodzic. Troche wspolczuje ludziom ktorzy moze czasem (moze nie) potrzebuja tak skomplikowanych srodkow do osiagniecia w sumie dosc prostych celow.
Drogi Pawle (pisze Drogi i blagam nie nazywaj tego szyderstwem) moje zycie nigdy nie bylo pozbawione duzej dawki osobistych tragedii, nie bylo proste ani latwe ani kiedys ani teraz. Moze sie myle, ale wielu bym przelicytowal stanem mojego konta, ale rowniez w osobistych tragediach. Nie bylo i nie bedzie na to ksiazek, wszystko czasem jest tak bardzo ze soba powiazane i wspolzalezne ze to czy zrobisz kiedys pieniadze, odnajdziesz sie w pracy, czy bedziesz czlowiekiem spelnionym, mial rodzine, dzieci to moze byc poza Toba czy nami, wogole. Czy bedziesz czlowiekiem goniacym za kolejna nowoscia wydawnicza? to jest to w Twoim zasiegu napewno.
Prosze nie przekrecaj moich slow, prosze Ciebie rowniez o nie wmawianie mi zadnych personalnych aroganckich zachowan. Mozliwe ze nie pisze jeszcze tak biegle w Twoim jezyku, nie mniej jednak nie jest to wystarczajacy powod do sugerowania arogancji w odrobinie wspolczucia. Ktore zapewniam Ciebie "przeminelo z wiatrem" jesli tak bedzie lepiej.
Compassion - sympathetic consciousness of others' distress
Jezeli bede kiedykolwie chcial powiedziec powiedziec Komus cos przykrego (watpliwe) to powiem to otwarcie, personalnie, zgodnie z amerykanska tradycja.
Sorry ze tak obszernie, ale ja tak rozumie nie arogancka dyskusje.
Ja rowniez pozdrawiam Ciebie naprawde serdecznie.
Wabi-Sabi.
Wszystko co podales to slowa Dalai Lamy z ktorymi zgadzam sie calkowicie dalej podtrzymujac to co napisalem wczesniej.
Mozliwe ze dyskutowanie polega na uporczywym powtarzaniu ciagle tego samego, wkolko i wkolko az sami siebie upewnimy o swoich racjach.
Napisalem po to swoj background zeby bylo czytelne to ze nie wypowiadam sie jako Pan Bog z ktorym nie mozna w sposob ogolnie przyjety za cywilizowany, dyskutowac.
Powiem jeszcze raz - pieniadze sa OK
$= OK
Uczciwe zarabianie pieniedzy jest OK, wiecej rownie dobre jest uczciwe zarabianie duzych pieniedzy. Nie jestem malym geszefciarzem, nigdy nie bylem, prowadze firme wspolnie z przyjaciolmi mamy z tego pieniadze, mysle ze nie male. I to jest OK. Ludzie z ktorymi pracuje to elita szkol Francji i US, nie narzekamy, stac Nas na wiele, naprawde.
Nie wiem czy takie oswiadczenie bylo konieczne, ale tak na wszelki wypadek.
Dlaczego troche wspolczuje (prosze nie przekrecaj moich slow)
Mam swoj background pisze o wlasnych doswiadczeniach z punktu nie jakiegos abstrakcyjno-nieomylnego, tylko jak jeden forumowicz do drugiego.
Moje zycie, moja rodzina, przyjaciele, praca, swiat w ktorym zyje to moja praktyka to Dharma jaka znam. Nie wiem nigdy o tym nie myslalem jak moja praktyka wplywa na moja rodzine czy prace. Chyba dobrze, wszyscy praktykujemy, w pracy mam pieniadze i satysfakcje, mam przyjaciol. Kupie na wiosne w Polsce mieszkanie.
Moje zycie i praktyka to jednosc, to harmonia ktora bal bym sie zburzyc popychajac ja w ta czy tamta strone.
Doprawdy nie wiem czemu mam resztka sil ktore mam, popychac i wlaczac "dopalacze" w strone biznessu, a czemu nie w strone swoich dzieciakow. Czemu to ma byc taka wazna ksiazka o bisnessie a nie o tym jak wychowac madre dzieci. Moze mnie wlasnie tak ksiazka potrzebna jest bardziej. Czemu reszta swoich sil mam stawiac akcent na godnym zarabianiu pieniedzy a nie na godnym zyciu, poprostu. Mam urocza i kochana zone i co jej sie nie nalezy to przezycie kazdego dnia "jak by to mial byc moj ostatni dzien zycia" a czemu nie. Co z ludzmi ktorzy na mnie licza a bezemnie nie beda w stanie sobie poradzic. Coz takiego mam im powiedziec ze mialem objawienie. Ze teraz bede jeszcze godniej zarabial pieniadze i to bedzie jeszcze wznioslejsze bo podparte jakas ksiazka. Co z Sutrami ktore czytam z dzieciakami, mam im dac nowa ksiazke jako suplement, specjalny dodatek. Syn ma 23 lata popukal by sie w czolo i nakablowal na mnie do matki.
Moi nauczyciele ucza mnie jednego nie zmiennie, ze jezeli sa postepy w praktyce to przychodzi zrozumienie prostych rzeczy . Zrozumienie bogactwa i zrozumienie biedy.
Prosta zasada, mocna prosta praktyka wedlug nauczycieli ktorych znam ktorych moge zapytac o co kolwiek, nauczycieli ktorych moge fizycznie dotknac, zapytac kim sa na prawde i czy napewno ich zycie wyglada przynajmniej tak jak moje - to daje efekty.
Nie szukam nowych drog wystarczy mi tych ktore mam na to zycie, mam dosyc. Jezeli ktos widzi rzeczy inaczej to powtarzam jest to dla mnie OK, chociaz z mojego punktu widzenia troche mu wspolczuje.
Nie wiem jak Ty Pawle, ale co dzien jest wokol mnie multum ludzi ktorzy licza na mnie, tysiace biznessow, spraw, dramatow i smierci, nie mam tylu ksiazek i mowie to bez sarkazmu Pawle. Nie odbieraj mi prawa do widzenia rzeczy z mojej wlasnej perespektywy, ja nie mam dwoch punktow widzenia. W wolnych chwilach chodze na onkologie nawet nie tyle co rozmawiac, ile byc by nie konczyli sie samotnie. Ja naprawde nie mam czasu ani ochoty jeszcze godniej i szacowniej zarabiac jeszcze wieksze pieniadze. Widzialem ludzi nie raz przegranych lub takich "pozal sie Boze" bisnesmanow, ludzi tak slabych ze trudno bylo w to uwierzyc, pytajacych czy tak? czy inaczej maja postapic tak czy inaczej zrobic. Trudno o takie odpowiedzi, naprawde, ile razy sie slyszy "Dharma zawiodla" A to nie prawda.
Tylko ze Dharma, to nasze zycie cale nasze doswiadczenie czy dobre czy zle. Czy bisness idzie dobrze czy zle, czy bliscy umieraja, czy plany sie wala to jest to czego doswiadczamy czy to jest dobre czy zle.
Moja jedna z ulubionych ksiazek to "Meditation on Emptiness" By Jeffrey Hopkins to taka ksiazka i taka medytacja ktora bedzie ze mna nawet wtedy gdybym np. jutro stracil firme. Gdy pare miesiecy temu zmarla moja Matka i Siostra to ta prosta ksiazka i ta medytacja byla ze mna niezawodnie.
Gdy pare dni temu podpisalem gigantyczny kontrakt, Medytacja na Pustkie byla ze mna nie zawodnie.
Ksiazka "Diamentowe Cutter" jest OK powtarzam raz jeszcze, ale jest mi ona nie potrzebna i moge publicznie to powiedziec, a nawet sie z Toba nie zgodzic. Troche wspolczuje ludziom ktorzy moze czasem (moze nie) potrzebuja tak skomplikowanych srodkow do osiagniecia w sumie dosc prostych celow.
Drogi Pawle (pisze Drogi i blagam nie nazywaj tego szyderstwem) moje zycie nigdy nie bylo pozbawione duzej dawki osobistych tragedii, nie bylo proste ani latwe ani kiedys ani teraz. Moze sie myle, ale wielu bym przelicytowal stanem mojego konta, ale rowniez w osobistych tragediach. Nie bylo i nie bedzie na to ksiazek, wszystko czasem jest tak bardzo ze soba powiazane i wspolzalezne ze to czy zrobisz kiedys pieniadze, odnajdziesz sie w pracy, czy bedziesz czlowiekiem spelnionym, mial rodzine, dzieci to moze byc poza Toba czy nami, wogole. Czy bedziesz czlowiekiem goniacym za kolejna nowoscia wydawnicza? to jest to w Twoim zasiegu napewno.
Prosze nie przekrecaj moich slow, prosze Ciebie rowniez o nie wmawianie mi zadnych personalnych aroganckich zachowan. Mozliwe ze nie pisze jeszcze tak biegle w Twoim jezyku, nie mniej jednak nie jest to wystarczajacy powod do sugerowania arogancji w odrobinie wspolczucia. Ktore zapewniam Ciebie "przeminelo z wiatrem" jesli tak bedzie lepiej.
Compassion - sympathetic consciousness of others' distress
Jezeli bede kiedykolwie chcial powiedziec powiedziec Komus cos przykrego (watpliwe) to powiem to otwarcie, personalnie, zgodnie z amerykanska tradycja.
Sorry ze tak obszernie, ale ja tak rozumie nie arogancka dyskusje.
Ja rowniez pozdrawiam Ciebie naprawde serdecznie.
Wabi-Sabi.
SearchMeditate&Destroy
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Przywołanie przeze mnie Dlaj Lamy nie jest argumentum ad verecundiam; podaję cytaty z innej książki na podobny temat i używające identycznego, sarkastycznie wykpionego w poscie Wabi-Sabi oraz ujmowanego przez Ciebie w cudzysłów sformuowania że coś jest właściwe z buddyjskiego punktu widzenia.moi pisze:Pawle, pozwól, że zapytam - czy Twoim celem jest udowodnienie, że jako jedyny we właściwy sposób odczytałeś przesłanie "Diamentowego ostrza" ? Czy temu m.in. ma służyć "argumentum ad verecundiam" i przywołanie osoby Dalaj Lamy w kontekście całej tej rozmowy? Jaki -Twoim zdaniem- jest jej cel?
W Twoim poście sprowadzasz tezy zacytowane przeze mnie z książki Dalaj Lamy to oczywistości i to jest tym co napisałem że jest, szczególnie w kontekście pozostałych postów w tej dyskusji - dla przykładu sformułowanie 'właściwy z buddyjskiego punktu widzenia sposób zarabiania pieniędzy' trafia u Ciebie w cudzysłów kiedy pochodzi od Roacha, a kiedy jest z książki Dalaj Lamy robisz z niego coś oczywistego, znanego wszystkim. Na dodatek wypowiadasz się w trybie oznajmującym na temat książki, której nie czytałaś, a z zacytowanych fragmentów wyciągasz odmienne wnioski niż z zacytowanych wcześniej przeze mnie fragmentów książki Roacha prezentujących to samo stanowisko na ten temat.
Dla jasności - poniżej post który mam na myśli. Ten post i dyskusja między nami na jego temat powinna moim zdaniem zostać wydzielona do panelu administracyjnego.
[/size]moi pisze:Myślę, że każdy rozumie, iż nie chodzi o "porzucanie" bogactwa. Pieniądze są częścią naszej egzystencji. Pozwalają nam stać się samodzielnymi, nie uzależniać od innych i zwiększają możliwość dawania, a nie -brania. Błędem jednak jest uczynienie z nich centralnego punktu naszego życia i patrzenie poprzez zarabianie pieniędzy na inne sprawy.pawel pisze:Dalaj Lama pisze:W myśl nauk zawartych w buddyjskich tekstach wszelkie przyjemności ludzkiej egzystencji - takie jak bogactwo materialne - nie są czymś, co powinniśmy porzucić.
Szczególnie niebezpieczne jest to -jak mi się wydaje- dla ludzi Zachodu właśnie, którzy całą swoja egzystencję od wielu wieków podporządkowali poprawianiu statusu materialnego swoich rodzin i w których "zanikł" zawód żebraka społecznie akceptowany, w sensie, w jakim traktują darowizny mnisi buddyjscy i społeczeństwa, w których oni żyją, w których zaszczytem jest obdarowanie mnicha. Niby wszyscy dajemy datki na Kościół, ale więcej z tym problemów, niż społecznej akceptacji. Zachwiana została jakaś równowaga.
Otóż to.Dalaj Lama pisze:Trudno troszczyć się o innych, kiedy samemu ledwie się przeżywa. (...)Oczywiście, ze nie - chodzi o to, w jaki sposób można dobrze wykorzystać ten potencjał. Zrozumienie tego rodzi się z naszego stanu umysłu. Jeśli żyjemy w lęku o dalszą egzystencję- będziemy gromadzić pieniądze dla siebie. Jeśli wiemy, w jaki sposób być samodzielnymi - potrafimy pomóc innym.Dalaj Lama pisze: Tak więc właściwy sposób życia nie przeciwstawia prostoty luksusowi. (...)
Dlatego Dalaj Lama pisze dalej, że:Dalaj Lama pisze: Myślę, że buddyjskie stanowisko w kwestii bogactwa w rzeczywistości ma więcej wspólnego ze stanem umysłu tego, kto jest bogaty czy dobrze zarabia. Główny nacisk kładzie się na ćwiczenie umysłu, tak abyśmy nie byli skąpi i potrafili w pełni wyzbyć się wszelkiej zaborczości. Jeżeli zaś chodzi o samo bogactwo, w niektórych pismach można znaleźć wyraźne stwierdzenie, ze dla dla bodhisattwy, dopóki istnieje przywiązanie do bogactwa, dopóty posiadanie nawet jednej monety jest grzeszne, nieetyczne. Ale jeżeli bodhisattwa jest wolny od tego przywiązania, wówczas nawet jeżeli posiada wielkie dobra materialne, działa zgodnie z ideałem. Tak więc w rzeczywistości stan umysłu i sposób, w jaki się bogacimy, są ważniejsze.Czyli: nie kradnij, nie handluj swoim ciałem, nie niszcz innych, nie pożądaj żadnej rzeczy która nie jest Twoja, itd. Ten kodeks etyczny jest uniwersalny - doprawdy, nie trzeba buddyzmu, żeby wiedzieć, w jaki sposób "właściwie zarabiać na życie".pawel pisze: A rozdział ósmy to: Właściwy sposób zdobywania środków do życia.
Pozdrawiam.m.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Wybacz, Paweł, ale ja nie rozumiem, o co Ci chodzi i dlaczego obrona książki "Diamentowe ostrze" stała się dla Ciebie sprawą życia i śmierci. Książki Roacha nie znam może na wyrywki, ale mimo to uważam, że mogę mieć o niej swoje zdanie, wynikające z nawet bardzo pobieżnej lektury (notabene - zapoznałam się z jej treścią - jest dostępna w internecie w wersji zarówno polsko-, jak i angielskojęzycznej). Dla mnie, po prostu, cel napisania tej książki jest -co najmniej - niejasny.
Wydaje mi się, że ponieważ ta rozmowa zaczyna przybierać bardzo nieprzyjemny obrót (przynajmniej dla mnie) najrozsądniej będzie przestać ją kontynuować. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę, nic mądrego sobie już nie powiemy i teraz zostaje tylko walenie laserem po oczach. A nie o to chyba chodzi.
Mam jednak nadzieję, że potencjalni czytelnicy "Diamentowego ostrza", zainspirowani lub zdezorientowani nieco tą rozmową - nie podejdą bezkrytycznie i bezrefleksyjnie do lektury.
Pozdrawiam.m.
Wydaje mi się, że ponieważ ta rozmowa zaczyna przybierać bardzo nieprzyjemny obrót (przynajmniej dla mnie) najrozsądniej będzie przestać ją kontynuować. Zabrnęliśmy w ślepą uliczkę, nic mądrego sobie już nie powiemy i teraz zostaje tylko walenie laserem po oczach. A nie o to chyba chodzi.
Mam jednak nadzieję, że potencjalni czytelnicy "Diamentowego ostrza", zainspirowani lub zdezorientowani nieco tą rozmową - nie podejdą bezkrytycznie i bezrefleksyjnie do lektury.
Pozdrawiam.m.
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Hm... chyba nie jest tak źle...moi pisze:Wybacz, Paweł, ale ja nie rozumiem, o co Ci chodzi i dlaczego obrona książki "Diamentowe ostrze" stała się dla Ciebie sprawą życia i śmierci.
Tak.moi pisze:Książki Roacha nie znam może na wyrywki, ale mimo to uważam, że mogę mieć o niej swoje zdanie, wynikające z nawet bardzo pobieżnej lektury
Rozumiem.moi pisze:Dla mnie, po prostu, cel napisania tej książki jest -co najmniej - niejasny.
Ja też - i że podejdą do tego bez uprzedzeń.moi pisze:Mam jednak nadzieję, że potencjalni czytelnicy "Diamentowego ostrza", zainspirowani lub zdezorientowani nieco tą rozmową - nie podejdą bezkrytycznie i bezrefleksyjnie do lektury.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
I bez fanatyzmu w jedną lub drugą stronępawel pisze:Ja też - i że podejdą do tego bez uprzedzeń.moi pisze:Mam jednak nadzieję, że potencjalni czytelnicy "Diamentowego ostrza", zainspirowani lub zdezorientowani nieco tą rozmową - nie podejdą bezkrytycznie i bezrefleksyjnie do lektury.
Pozdrawiam.m.
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Wabi-Sabi pisze:
Powiem jeszcze raz - pieniadze sa OK
$= OK
Uczciwe zarabianie pieniedzy jest OK, wiecej rownie dobre jest uczciwe zarabianie duzych pieniedzy. Nie jestem malym geszefciarzem, nigdy nie bylem, prowadze firme wspolnie z przyjaciolmi mamy z tego pieniadze, mysle ze nie male. I to jest OK. Ludzie z ktorymi pracuje to elita szkol Francji i US, nie narzekamy, stac Nas na wiele, naprawde.
Nie wiem czy takie oswiadczenie bylo konieczne, ale tak na wszelki wypadek.
Dzięki za te słowa. Moje zdanie czy też pogląd na praktykowanie buddyzmu jest taki sam jak Twój, choć pewnie jest to dla mnie bardziej coś, co jest pewnym świadectwem zrozumienia Nauk i tzw. powodzenia w praktyce, kiedy się wydarza w życiu, świadectwem, że żyjemy Naukami a nie jakimś poglądem, dążeniem, pozą itp. - jest to dla mnie bardziej aspiracją niż rzeczywistością.Wabi-Sabi pisze: Dlaczego troche wspolczuje (prosze nie przekrecaj moich slow)
Mam swoj background pisze o wlasnych doswiadczeniach z punktu nie jakiegos abstrakcyjno-nieomylnego, tylko jak jeden forumowicz do drugiego.
Moje zycie, moja rodzina, przyjaciele, praca, swiat w ktorym zyje to moja praktyka to Dharma jaka znam. Nie wiem nigdy o tym nie myslalem jak moja praktyka wplywa na moja rodzine czy prace. Chyba dobrze, wszyscy praktykujemy, w pracy mam pieniadze i satysfakcje, mam przyjaciol. Kupie na wiosne w Polsce mieszkanie.
Moje zycie i praktyka to jednosc, to harmonia ktora bal bym sie zburzyc popychajac ja w ta czy tamta strone.
(...)
Moi nauczyciele ucza mnie jednego nie zmiennie, ze jezeli sa postepy w praktyce to przychodzi zrozumienie prostych rzeczy . Zrozumienie bogactwa i zrozumienie biedy.
Prosta zasada, mocna prosta praktyka wedlug nauczycieli ktorych znam ktorych moge zapytac o co kolwiek, nauczycieli ktorych moge fizycznie dotknac, zapytac kim sa na prawde i czy napewno ich zycie wyglada przynajmniej tak jak moje - to daje efekty.
Ja wcale nie uważam, żeby książka Roacha była bardzo ważna, ani nie jest ona bardzo ważna dla mnie, nie mniej jednak uważam iż może być bardzo użyteczna - to raz, a dwa - z niej wcale dla nikogo nie wynika iż należy się koncentrować na pieniądzach bardziej niż się chce - to jest pewnie ten punkt, w którym Dorota (i być może również Ty) się nie zgadza ze mną.Wabi-Sabi pisze:Doprawdy nie wiem czemu mam resztka sil ktore mam, popychac i wlaczac "dopalacze" w strone biznessu, a czemu nie w strone swoich dzieciakow. Czemu to ma byc taka wazna ksiazka o bisnessie a nie o tym jak wychowac madre dzieci. Moze mnie wlasnie tak ksiazka potrzebna jest bardziej. Czemu reszta swoich sil mam stawiac akcent na godnym zarabianiu pieniedzy a nie na godnym zyciu, poprostu. Mam urocza i kochana zone i co jej sie nie nalezy to przezycie kazdego dnia "jak by to mial byc moj ostatni dzien zycia" a czemu nie. Co z ludzmi ktorzy na mnie licza a bezemnie nie beda w stanie sobie poradzic. Coz takiego mam im powiedziec ze mialem objawienie. Ze teraz bede jeszcze godniej zarabial pieniadze i to bedzie jeszcze wznioslejsze bo podparte jakas ksiazka. Co z Sutrami ktore czytam z dzieciakami, mam im dac nowa ksiazke jako suplement, specjalny dodatek. Syn ma 23 lata popukal by sie w czolo i nakablowal na mnie do matki.
Tu też pełna zgoda z mojej strony. Jedna tylko rzecz warta jest - jak sądzę - zauważenia, a mianowicie iż wiele, bardzo wiele osób nie ma takiej pełnej, otwartej, klarownej perspektywy, z jakiej patrzysz Ty, lub patrzymy - dla tych osób książka Roacha może być bardzo pomocna. Fakt, że są też osoby, które traktują buddyjskie nauki instrumentalnie - np. Tenzin Wangyal Rinpocze opowiadał że w Singapurze (bez urazy - to pewnie mogłoby się zdarzyć wszędzie) jacyś 'praktykujący' wyrzucili do wody posążek Dzambali, kiedy na giełdzie nastąpiła bessa mimo ich 'modlitw'. W książce Roacha nie jest nigdzie napisane, że zawiera ona receptę na sukces - a w paru miejscach jest zdecydowany komunikat, że sami odpowiadamy za to co w kategoriach biznesowych - nie buddyjskich - moglibyśmy uznać za porażkę oraz że należy przestać patrzeć na to jak na porażkę, a zacząć patrzeć jak na inspirację i wezwanie do praktyki, do pracy nad sobą.Wabi-Sabi pisze: Nie szukam nowych drog wystarczy mi tych ktore mam na to zycie, mam dosyc. Jezeli ktos widzi rzeczy inaczej to powtarzam jest to dla mnie OK, chociaz z mojego punktu widzenia troche mu wspolczuje.
Nie wiem jak Ty Pawle, ale co dzien jest wokol mnie multum ludzi ktorzy licza na mnie, tysiace biznessow, spraw, dramatow i smierci, nie mam tylu ksiazek i mowie to bez sarkazmu Pawle. Nie odbieraj mi prawa do widzenia rzeczy z mojej wlasnej perespektywy, ja nie mam dwoch punktow widzenia. W wolnych chwilach chodze na onkologie nawet nie tyle co rozmawiac, ile byc by nie konczyli sie samotnie. Ja naprawde nie mam czasu ani ochoty jeszcze godniej i szacowniej zarabiac jeszcze wieksze pieniadze. Widzialem ludzi nie raz przegranych lub takich "pozal sie Boze" bisnesmanow, ludzi tak slabych ze trudno bylo w to uwierzyc, pytajacych czy tak? czy inaczej maja postapic tak czy inaczej zrobic. Trudno o takie odpowiedzi, naprawde, ile razy sie slyszy "Dharma zawiodla" A to nie prawda.
Tylko ze Dharma, to nasze zycie cale nasze doswiadczenie czy dobre czy zle. Czy bisness idzie dobrze czy zle, czy bliscy umieraja, czy plany sie wala to jest to czego doswiadczamy czy to jest dobre czy zle.
SpokoWabi-Sabi pisze: Prosze nie przekrecaj moich slow, prosze Ciebie rowniez o nie wmawianie mi zadnych personalnych aroganckich zachowan. Mozliwe ze nie pisze jeszcze tak biegle w Twoim jezyku, nie mniej jednak nie jest to wystarczajacy powod do sugerowania arogancji w odrobinie wspolczucia. Ktore zapewniam Ciebie "przeminelo z wiatrem" jesli tak bedzie lepiej.
Compassion - sympathetic consciousness of others' distress
Jezeli bede kiedykolwie chcial powiedziec powiedziec Komus cos przykrego (watpliwe) to powiem to otwarcie, personalnie, zgodnie z amerykanska tradycja.
Ja miałem po prostu nieco doświadczenia z różnymi osobami, które patrzyły z góry na osoby, które uważały za słabsze od siebie, i mówiły, jak to im współczują, stąd napisałem o arogancji, co zresztą chyba na dobre wyszło, bo sprowokowałem Cię do szerszej wypowiedzi - za którą szczerze dziękuję.
Pozdrawiam,
Paweł
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
Re: Diamentowe ostrze
Nie masz za co dziekowac, poprostu rob to czesciej, moze tylko troche mniej podejrzliwosci, ale rob to. Lubie zywa dyskusje, byc prowokowany i sam prowokowac do szerszych i bardziej otwartych wypowiedzi.pawel pisze:sprowokowałem Cię do szerszej wypowiedzi - za którą szczerze dziękuję
Co do ksiazek buddyjskich, to u mnie jest to tak, ze z regoly pyta sie poprostu - Lama, czytal to?
Jak nie czytal to sie z ksiazka, zapozna. Najczesciej odpowiedzi sa takie- Nie Ty tego nie potrzebujesz lub- Nie zawracaj sobie tym glowy itp. Chociaz komus innemu moze odpowiedziec, -O tak to bylo by ciekawe dla Ciebie itp. Tu tak to dziala. Wszystko raczej traktowane jest jako bardzo indywidualny tok nauczania. Malo jest czasu i trzeba byc bardzo uwaznym.
Tak czytajac wszystkie posty a szczegolnie Moi, Bookera i Twoje to "temperatura" dyskusji troche mnie przekonala, ze komus moze książka Roacha byc uzyteczna. Z jednym takim moim zastrzezeniem, ze glownie komus zaawansowanemu w praktyce, inaczej kto wie czy nie bedzie to narzedzie do zbudowania jeszcze wiekszego Ego jeszcze takiego sliczniejszego i lepszego Ja.
Jak pewnie z kazdym ostrym narzedziem a juz napewno z ostrzem diamentowym trzeba duzo ostroznosci.
Tak na marginesie cytatu z Dalai Lama to jasne ze kazdy sie z Nim zgodzi. Master Sheng Yen pewnie rowniez, nie mniej jednak ksiazka Roacha bylaby na cenzurowanym. Nawet wspomniany przez Moi "Mind Mapping" jakkolwiek uwazany za bardzo pozyteczny dla niepraktykujacych to dla idacych Droga Chan przez Shifu uwazany byl za delikatnie mowiac "otwieranie dzwi otwartych".
Wszystkich bez wyjatku.
Wabi-Sabi.
Pawle tak mysle ze Nas tu wszystkich najzreczniej to Moi sprowokowala do szerszych wypowiedzi, ach te kobiety - ale co by czlowiek bez Nich zrobil.
SearchMeditate&Destroy
Re: Diamentowe ostrze
Książka „Diamentowe Ostrze” doczekała się dwóch wydań, oba sprzedawały się
doskonale. W księgarniach jest już nieosiągalna ale z tego co mi wiadomo w
wydawnictwie Czerwony Słoń jest pewien zapas tej książki i można ją zakupić
bezpośrednio od nich, na przykład przez witrynę wydawnictwa:
http://www.czerwonyslon.com.pl/ksieg_b.htm
Gdy kilka lat temu mój dobry kolega, doskonale oczytany w literaturze
buddyjskiej polecił mi lekturę „The Diamond Cutter” to oprócz zachwytu samą
książką również miałem mieszane uczucia wobec jej autora. Ale cóż, mój
nauczyciel ma w wikipedii swoją stronę „Controversy”, i jego nauczyciel
również ma więc sam przyjrzałem się faktom (znanym wówczas, a było to w
czasie gdy Michael Roach wciąż był na odosobnieniu) i doszedlem do wniosku,
że nie mają one związku z przekazem książki.
Czy książka „The Diamond Cutter" była dobrą książką, w momencie gdy ukazała
się na rynku?
Czy to co nastąpiło kilka lat później (po jej napisaniu) ma wpływ na jej
treść, na to co ta książka przekazuje?
Według mnie nie ma to znaczenia, i dlatego wciąż jestem zadowolny z faktu, że
podjąłem się zadania przełożenia jej na język polski i udostępnienia polskim czytelnikom.
Kontrowersje związane z osobą Geshe Michaela Roacha dotyczą m.in. faktu, że
swoje 3 letnie odosobnienie odbył nie całkiem sam, oraz faktu że będąc
mnichem buddyjskim zajmował się obrotem pieniędzmi. Niech każdy sam oceni,
czy to co robił było w porządku czy nie.
Czy może robił coś, co by zaprzeczało temu, o czym pisał w Diamentowym Ostrzu? A czyż to, co się teraz dzieje wokól jego osoby nie potwierdza, że wszystko co napisał w książce jest jak najbardziej prawdziwe, że to właśnie tak działa?
Nie jestem pewien, czy do autora książki miałbym zaufanie na poziomie tantry –
nie stałem nigdy przed takim wyborem, nie znam faktów do końca i nie musiałem
się nad tym zastanawiać. Ale przecież w książce nie ma słowa o tantrze -- ba,
nie ma tam nawet mowy o medytacji! Więc uważam, że tantryczne kwalifikacje
autora tej książki są w tym momencie bez znaczenia.
Na początku tego wątku padło takie pytanie:
Czy ktoś kto czytał tę książkę, mógłby krótko napisać jakich to "zasad
zaczerpniętych z pradawnej mądrości buddyzmu" użył w swoim opisie autor?
Ja tę książkę czytałem i mogę podpowiedzieć:
Geshe Michael Roach w Diamentowym Ostrzu daje doskonały, zdroworozsądkowy i
stojący obiema nogami twardo na ziemi, praktyczny opis znaczenia PUSTOŚCI
zjawisk, i jak można tę ich właściwość praktycznie wykorzystać. Diamentowe
Ostrze jest najlepszym jaki znam opisem PRAWA KARMY w języku docierającym do
ludzi w XXI wieku.
Po pierwsze, uświadamia nam że coś takiego jak karma istnieje, i że to karma
decyduje o naszym losie. Większość czytających to forum to Buddyści i o
istnieniu karmy nie trzeba tu nikogo przekonywać, ale przecież książka
zorientowana jest na ludzi którzy o Buddyzmie nie wiedzą nic albo bardzo
niewiele, którzy sięgnęli po nią pewnie dlatego, że chcieli by zarobić kasy
lub rozwiązać swoje życiowe problemy.
Po drugie „Diamentowe Ostrze” pokazuje nam, że to nikt inny jak my sami
tworzymy swoją karmę, że to my sami mamy na nią największy wpływ, że nikt
inny jak my sami decydujemy o swoim losie. Może to zabrzmi zaskakująco,
ale odnoszę wrażenie że wielu, zbyt wielu Buddystów traktuję karmę jako coś
tajemniczego, nieodgadnionego, zupełnie poza naszym zasięgiem. Gdy kogoś
spotka w życiu coś dziwnego, niewytłumaczalnego, mówią wtedy: „No coż,
widocznie taka była karma”. A gdy ktoś zrobi coś bardzo negatywnego,
mówią: :”O rany, ale sobie narobiłeś złej karmy” co znaczy „ale masz teraz
przej@#$%^”, jakby już nic nie można było z tym zrobić. Tymczasem książka
Diamentow Ostrze pokazuje nam że to my sami tworzymy swoją karmę, w jaki
sposób, oraz podaje nam praktyczne narzędzia, jak skutecznie możemy na nią
wpływać. Są to narzędzia, jakich może używać każdy, nawet nie będąc Buddystą.
Nauki buddyjskie są rozmaite, wyjaśniają Buddyzm na wiele sposobów i na wielu
poziomach. To, o czym pisze Geshe Michael Roach w „Diamentowym Ostrzu”
nazwałbym poziomem „zdroworozsądkowym", poziomem logicznego myślenia. Każdy
czytelnik może -- a nawet powinien -- używając zdrowego rozsądku sam ocenić,
czy są prawdziwe i czy są dobre, to znaczy czy działają w jego życiu.
--
Zbyszek Andruszkiewicz
doskonale. W księgarniach jest już nieosiągalna ale z tego co mi wiadomo w
wydawnictwie Czerwony Słoń jest pewien zapas tej książki i można ją zakupić
bezpośrednio od nich, na przykład przez witrynę wydawnictwa:
http://www.czerwonyslon.com.pl/ksieg_b.htm
Gdy kilka lat temu mój dobry kolega, doskonale oczytany w literaturze
buddyjskiej polecił mi lekturę „The Diamond Cutter” to oprócz zachwytu samą
książką również miałem mieszane uczucia wobec jej autora. Ale cóż, mój
nauczyciel ma w wikipedii swoją stronę „Controversy”, i jego nauczyciel
również ma więc sam przyjrzałem się faktom (znanym wówczas, a było to w
czasie gdy Michael Roach wciąż był na odosobnieniu) i doszedlem do wniosku,
że nie mają one związku z przekazem książki.
Czy książka „The Diamond Cutter" była dobrą książką, w momencie gdy ukazała
się na rynku?
Czy to co nastąpiło kilka lat później (po jej napisaniu) ma wpływ na jej
treść, na to co ta książka przekazuje?
Według mnie nie ma to znaczenia, i dlatego wciąż jestem zadowolny z faktu, że
podjąłem się zadania przełożenia jej na język polski i udostępnienia polskim czytelnikom.
Kontrowersje związane z osobą Geshe Michaela Roacha dotyczą m.in. faktu, że
swoje 3 letnie odosobnienie odbył nie całkiem sam, oraz faktu że będąc
mnichem buddyjskim zajmował się obrotem pieniędzmi. Niech każdy sam oceni,
czy to co robił było w porządku czy nie.
Czy może robił coś, co by zaprzeczało temu, o czym pisał w Diamentowym Ostrzu? A czyż to, co się teraz dzieje wokól jego osoby nie potwierdza, że wszystko co napisał w książce jest jak najbardziej prawdziwe, że to właśnie tak działa?
Nie jestem pewien, czy do autora książki miałbym zaufanie na poziomie tantry –
nie stałem nigdy przed takim wyborem, nie znam faktów do końca i nie musiałem
się nad tym zastanawiać. Ale przecież w książce nie ma słowa o tantrze -- ba,
nie ma tam nawet mowy o medytacji! Więc uważam, że tantryczne kwalifikacje
autora tej książki są w tym momencie bez znaczenia.
Na początku tego wątku padło takie pytanie:
Czy ktoś kto czytał tę książkę, mógłby krótko napisać jakich to "zasad
zaczerpniętych z pradawnej mądrości buddyzmu" użył w swoim opisie autor?
Ja tę książkę czytałem i mogę podpowiedzieć:
Geshe Michael Roach w Diamentowym Ostrzu daje doskonały, zdroworozsądkowy i
stojący obiema nogami twardo na ziemi, praktyczny opis znaczenia PUSTOŚCI
zjawisk, i jak można tę ich właściwość praktycznie wykorzystać. Diamentowe
Ostrze jest najlepszym jaki znam opisem PRAWA KARMY w języku docierającym do
ludzi w XXI wieku.
Po pierwsze, uświadamia nam że coś takiego jak karma istnieje, i że to karma
decyduje o naszym losie. Większość czytających to forum to Buddyści i o
istnieniu karmy nie trzeba tu nikogo przekonywać, ale przecież książka
zorientowana jest na ludzi którzy o Buddyzmie nie wiedzą nic albo bardzo
niewiele, którzy sięgnęli po nią pewnie dlatego, że chcieli by zarobić kasy
lub rozwiązać swoje życiowe problemy.
Po drugie „Diamentowe Ostrze” pokazuje nam, że to nikt inny jak my sami
tworzymy swoją karmę, że to my sami mamy na nią największy wpływ, że nikt
inny jak my sami decydujemy o swoim losie. Może to zabrzmi zaskakująco,
ale odnoszę wrażenie że wielu, zbyt wielu Buddystów traktuję karmę jako coś
tajemniczego, nieodgadnionego, zupełnie poza naszym zasięgiem. Gdy kogoś
spotka w życiu coś dziwnego, niewytłumaczalnego, mówią wtedy: „No coż,
widocznie taka była karma”. A gdy ktoś zrobi coś bardzo negatywnego,
mówią: :”O rany, ale sobie narobiłeś złej karmy” co znaczy „ale masz teraz
przej@#$%^”, jakby już nic nie można było z tym zrobić. Tymczasem książka
Diamentow Ostrze pokazuje nam że to my sami tworzymy swoją karmę, w jaki
sposób, oraz podaje nam praktyczne narzędzia, jak skutecznie możemy na nią
wpływać. Są to narzędzia, jakich może używać każdy, nawet nie będąc Buddystą.
Nauki buddyjskie są rozmaite, wyjaśniają Buddyzm na wiele sposobów i na wielu
poziomach. To, o czym pisze Geshe Michael Roach w „Diamentowym Ostrzu”
nazwałbym poziomem „zdroworozsądkowym", poziomem logicznego myślenia. Każdy
czytelnik może -- a nawet powinien -- używając zdrowego rozsądku sam ocenić,
czy są prawdziwe i czy są dobre, to znaczy czy działają w jego życiu.
--
Zbyszek Andruszkiewicz
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Diamentowe ostrze
Witam,
cieszę się, że w dyskusji pojawia się głos osoby bezpośrednio związanej z publikacją tej książki w Polsce
Mimo wszystkich zapewnień, że książka jest świetna pod względem merytorycznym i każdym innym, nadal jednak mam kilka wątpliwości pod jej adresem.
Nie ukrywam, że z tych dwóch języków - ten, którym napisana jest "Droga serca" jest mi po prostu bliższy. I nie tylko mnie - z tego, co wiem, nakład tej książki jest również wyczerpany. W tej chwili jest ona praktycznie nie do zdobycia (poza jakimiś pirackimi pdf-ami). Piszę to, ponieważ taki argument pojawił się w dyskusji i został zaprezentowany, jako świadczący na korzyść danej publikacji (co nie zawsze tak działa, a często jest efektem dobrej strategii marketingowej, lub niszy na rynku wydawniczym).
Moim zdaniem "Diamentowe ostrze" swoja popularność zawdzięcza owej niszy wydawniczej - książka świetnie wpisała się w "potransformacyjne" nastroje w polskim społeczeństwie, które zaczęły pojawiać się, gdy pierwsze duże pieniądze już się pojawiły, rynek był nadal chłonny i ujawniły się potrzeby inne, niż materialne. Tłumacz Jerzy Paweł Listwan, który przełożył na język polski m.in. książkę Joela Bakana pt. Korporacja: patologiczna pogoń za zyskiem i władzą wydanej przez Wydawnictwo Lepszy Świat nazwał je jednym hasłem pt. "czy trzeba zaprzedać duszę, by zyskać dobrą pracę"?, co bardzo dobrze oddaje naturę problemu, z jakim przyszło zmierzyć się wielu ludziom, dorabiającym się coraz większych pieniędzy.
Natomiast popularność "Drogi serca" wynika chyba z potrzeby poszukiwania takich nauk, które istnieją od zawsze, bez względu na różne strategie marketingowe i reklamy i jest związana z potrzebą serca, że tak powiem. Być może komuś taka argumentacja wyda się naiwna (bo co to właściwie jest ta "potrzeba duchowa", "potrzeba serca"?), ale chyba tak właśnie to wygląda w moim przypadku i w przypadku osób, które wykupiły cały nakład książki napisanej wspólnie przez Dalaj Lamę i Eugena Drewermanna
Tak, ta książka ("Droga serca") wg mnie naprawę "pokazuje nam, że to nikt inny jak my sami tworzymy swoją karmę, że to my sami mamy na nią największy wpływ, że nikt
inny jak my sami decydujemy o swoim losie". Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Pozdrawiam.m.
PS: Zainteresowanym podaję link do fragmentu książki Joela Bakana - bardzo ciekawej publikacji moim zdaniem:
http://www.geocities.com/lbc_arc_1917/1943bakan.htm
cieszę się, że w dyskusji pojawia się głos osoby bezpośrednio związanej z publikacją tej książki w Polsce
Mimo wszystkich zapewnień, że książka jest świetna pod względem merytorycznym i każdym innym, nadal jednak mam kilka wątpliwości pod jej adresem.
Wydaje mi się, że jest wiele książek, które mówią o pustości zjawisk, czy prawie karmy, itd i -co ważne- nie wzbudzają takich kontrowersji, jak "Diamentowe ostrze" oraz autor tej książki. Jako przykład takiej książki na początku wątku podałam tu "Drogę serca" i uważam, że konfrontacja tych dwóch tytułów dobrze pokazuje pewne znaczące różnice w prezentacji prawa karmy "w języku docierającym do ludzi XXI wieku".zbig108 pisze: Geshe Michael Roach w Diamentowym Ostrzu daje doskonały, zdroworozsądkowy i
stojący obiema nogami twardo na ziemi, praktyczny opis znaczenia PUSTOŚCI
zjawisk, i jak można tę ich właściwość praktycznie wykorzystać. Diamentowe
Ostrze jest najlepszym jaki znam opisem PRAWA KARMY w języku docierającym do
ludzi w XXI wieku.
Nie ukrywam, że z tych dwóch języków - ten, którym napisana jest "Droga serca" jest mi po prostu bliższy. I nie tylko mnie - z tego, co wiem, nakład tej książki jest również wyczerpany. W tej chwili jest ona praktycznie nie do zdobycia (poza jakimiś pirackimi pdf-ami). Piszę to, ponieważ taki argument pojawił się w dyskusji i został zaprezentowany, jako świadczący na korzyść danej publikacji (co nie zawsze tak działa, a często jest efektem dobrej strategii marketingowej, lub niszy na rynku wydawniczym).
Moim zdaniem "Diamentowe ostrze" swoja popularność zawdzięcza owej niszy wydawniczej - książka świetnie wpisała się w "potransformacyjne" nastroje w polskim społeczeństwie, które zaczęły pojawiać się, gdy pierwsze duże pieniądze już się pojawiły, rynek był nadal chłonny i ujawniły się potrzeby inne, niż materialne. Tłumacz Jerzy Paweł Listwan, który przełożył na język polski m.in. książkę Joela Bakana pt. Korporacja: patologiczna pogoń za zyskiem i władzą wydanej przez Wydawnictwo Lepszy Świat nazwał je jednym hasłem pt. "czy trzeba zaprzedać duszę, by zyskać dobrą pracę"?, co bardzo dobrze oddaje naturę problemu, z jakim przyszło zmierzyć się wielu ludziom, dorabiającym się coraz większych pieniędzy.
Natomiast popularność "Drogi serca" wynika chyba z potrzeby poszukiwania takich nauk, które istnieją od zawsze, bez względu na różne strategie marketingowe i reklamy i jest związana z potrzebą serca, że tak powiem. Być może komuś taka argumentacja wyda się naiwna (bo co to właściwie jest ta "potrzeba duchowa", "potrzeba serca"?), ale chyba tak właśnie to wygląda w moim przypadku i w przypadku osób, które wykupiły cały nakład książki napisanej wspólnie przez Dalaj Lamę i Eugena Drewermanna
Tak, ta książka ("Droga serca") wg mnie naprawę "pokazuje nam, że to nikt inny jak my sami tworzymy swoją karmę, że to my sami mamy na nią największy wpływ, że nikt
inny jak my sami decydujemy o swoim losie". Nie mam co do tego żadnych wątpliwości.
Pozdrawiam.m.
PS: Zainteresowanym podaję link do fragmentu książki Joela Bakana - bardzo ciekawej publikacji moim zdaniem:
http://www.geocities.com/lbc_arc_1917/1943bakan.htm
- pawel
- Posty: 1271
- Rejestracja: czw sie 30, 2007 21:55
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dzogczen Longsal/ZhangZhungNG
- Lokalizacja: Łódź
- Kontakt:
Re: Diamentowe ostrze
Sorry?zbig108 pisze:Nie jestem pewien, czy do autora książki miałbym zaufanie na poziomie tantry –
nie stałem nigdy przed takim wyborem, nie znam faktów do końca i nie musiałem
się nad tym zastanawiać. Ale przecież w książce nie ma słowa o tantrze -- ba,
nie ma tam nawet mowy o medytacji! Więc uważam, że tantryczne kwalifikacje
autora tej książki są w tym momencie bez znaczenia.
Naprawdę jesteś jej tłumaczem?
O medytacji jest akurat całkiem sporo - o porannej medytacji, o intencji przed medytacją, o kończeniu medytacji, o przeprowadzaniu odosobnienia medytacyjnego.
Natomiast w pełni się zgadzam że nie jest to tantra - jest to poziom sutr, ścieżka wyrzeczenia a nie przekształcenia.
Ta książka z dużymi pieniędzmi ma wspólnego chyba tylko sukces, jaki osiągnął jej autor w biznesie.moi pisze:Moim zdaniem "Diamentowe ostrze" swoja popularność zawdzięcza owej niszy wydawniczej - książka świetnie wpisała się w "potransformacyjne" nastroje w polskim społeczeństwie, które zaczęły pojawiać się, gdy pierwsze duże pieniądze już się pojawiły,
Komu ujawniły się te potrzeby inne niż materialne, kiedy to pierwsze duże pieniądze się w polskim społeczeństwie pojawiły? Komu się pojawiły duże pieniądze? Co mają inne potrzeby niż materialne do pojawienia się dużych pieniędzy? To w sumie pytania na inną rozmowę - na rozmowę o współczesnym polskim społeczeństwie w kontekście przemian historycznych, materialnych (też) i kulturowych oraz pracy - czyli faktów - i - niestety - na rozmowę na temat różnych teorii psychologicznych i socjologicznych.moi pisze:rynek był nadal chłonny i ujawniły się potrzeby inne, niż materialne.
Niebo nie jest niebieskie, kolor z powodu atmosfery ziemskiej, z Księżyca nie ma koloru niebieskiego.
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll
'a a ha sha sa ma
Heaven holds a place for those who pray
When all are one and one is all To be a rock and not to roll