Tytuł tego wątku nawiązuje do znanego dzieła Maksa Webera, zatytułowanego "etyka protestancka a duch kapitalizmu". Dla tych, którzy nie znają tego tekstu podejmuję się esencjonalnego skrócenia jego treści: Weber dochodzi do wniosku, że etyka protestancka stała się kamieniem węgielnym powstania kapitalizmu. Dlaczego? Ponieważ np. Luter, a za nim inni przywódcy protestantyzmu, doprowadzili do upowszechnienia postaw ascetycznych w doczesnym świecie, potępiając jednocześnie życie zakonne. Tym samym ascetyczne zachowanie stało się integralnym elementem życia protestantów, szczególnie metodystów oraz kalwinistów (angielskich purytanów). Obecność ascezy w życiu codziennym doprowadziła do dalece posuniętego zracjonalizowania i usystematycznienia życia codziennego. Wyrzeczenie właściwe dla ascezy ogniskowało się głównie w pracy zawodowej, ponieważ sukcesy w tejże były postrzegane jako "gwarancja" bycia wybrańcem Boga wg doktryny predestynacji. Dzięki temu pojawiła się postawa wysoko ceniąca forsowną pracę w zawodzie, co umożliwiło intensywne bogacenie się, przy tym potępiano konsumowanie tych bogactw, spoczywanie na laurach. Głównie liczyła się sama praca i akumulacja dóbr. Fundament religijny stał się dla wielu ludzi ogromnym napędem czy czynnikiem motywacyjnym. Dzięki temu dokonała się przemiana homo religiosusa w homo oeconomicusa, a więc powstania i umocnienia się kosmosu kapitalistycznego, który dominuje współczesny świat.
Streściłem tę książkę aby zapytać o podobne tendencje w życiu świeckiego buddysty, zawierają się one w następujących pytaniach:
-Co dla Was współcześnie znaczy bycie radykalnym (w praktyce, a nie mocnym w gębie) buddystą? Czy znajdujecie w sobie energię i pragnienie, aby realizować ethos buddyjski w sposób forsowny, energiczny, bezwzględny, etc? Jak harmonizujecie wyzwanie do przekroczenia samego siebie z życiem w społeczeństwie? Czy znajdujecie w sobie czasem pragnienie do zostania mnichem? Jaki jest Wasz stosunek do świata samsarycznego, którego zapętlenia i błędy przecież - jako buddyści - dostrzegacie dalece ostrzej, niż można o to posądzić zwykłego człowieka?
-Czy uznajecie, że pragnienie forsownej praktyki należy do neofickiego, młodzieńczego pędu? Co to znaczy być zaangażowanym w buddyzm po latach bycia buddystą? Jak Waszym zdaniem, w wymiarze osobistym i bardziej grupowym, wyglądają epizody bycia buddystą, od początkowego nawrócenia, po wieloletnią praktykę? Czy ma miejsce jakieś "osiadanie", "spoczywanie na laurach", etc?
-Jak buddyzm jest obecny w Waszym codziennym życiu? W wymiarze praktyki, kontaktu z nauczycielami i pismami?
-Czy celujecie raczej w postawę "umiarkowaną", "liberalną"? Te dwa pytania wynikają w dużej mierze z ludzkiego temperamentu, warto więc także zadać ogólne pytanie, jaki temperament w większości dominuje w Polskiej międzytradycyjnej sandze?
-Jaką rolę w Waszym życiu odgrywa asceza, jaki macie stosunek do konsumpcjonizmu? Jak w życiu codziennym staracie się pogodzić doktrynę kierowaną pierwotnie do mnichów (szczególnie zwracam się tu do therawadystów)?
Nie wymuszam na nikim odpowiedzenia na te pytania (być może piszę to niepotrzebnie, ale jednak...). Zdaję sobie sprawę, że powyższe pytania mogą wydać się zbyt osobiste. Być może ktoś będzie chciał odpowiedzieć na jedno z nich i o tym porozmawiać.
Pozdrawiam w Dharmie
