Jak mam podejść do własnej śmierci?
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
Jak mam podejść do własnej śmierci?
Witam serdecznie!
Piszę w dość ciężkiej i trudnej sprawie. I szukam pomocy, by jakoś sobie z nią poradzić.
Na początku marca (trochę ponad miesiąc po moich osiemnastych urodzinach), dowiedziałem się, że jestem chory na białaczkę szpikową ostrą i w parę dni później zacząłem leczenie chemioterapią.
Jestem właśnie przed czwartym blokiem chemii (aktualnie czekam na poprawę wyników w domu), a po separacji komórek macierzystych, które pod koniec lipca zostaną wykorzystane do mojego autoprzeszczepu (auto- bo nikt z rodziny dać mi szpiku nie może).
Całe leczenie idzie całkiem pomyślnie. Nie ma większych problemów i jest naprawdę spora szansa na powrót do zdrowia. Tyle, że… nie jest to 100% szans. Nawet po pomyślnym przeszczepie, nikt nie powie mi, że jestem całkowicie zdrowy. To pokażą następne lata.
Przez te prawie cztery miesiące leczenia, starałem się podchodzić do choroby tak, by było mi najlżej. Niestety każde nowe podejście wcześniej czy później okazywało się mało skuteczne. Niektóre trzymały kilka dni, inne nawet po tydzień, dwa. Jednak zawsze kończyły się złym nastrojem i złymi myślami.
Gdzieś trochę ponad tydzień doszedłem do całkiem ciekawego (ale dosyć niezwykłego i nieodpowiedniego, jak może się to wydawać osobom zdrowym). Mianowicie zacząłem się oswajać z tym, że sierpień – czas przeszczepu (tak, to miesiąc spędzony z pokoju z kompletną izolacją) – może być ostatnim moim miesiącem. Jak najbardziej wierze w to, że wyzdrowieję, nie dopuszczam innej myśli. Ale gdy ktoś kogo widzisz na korytarzu, czy to młodszego, czy to w Twoim wieku, a za parę dni słyszy się, że ta osoba coś złapała i lekarze musieli ją ratować, tudzież nie udało im się to, to nawet ta bezwzględna wiara, że mi się uda, zaczyna lekko pękać. I są chwile słabości.
Dlatego zacząłem właśnie się z tą świadomością oswajać.
Samo bycie świadomym, że można umrzeć, nie jest oczywiście zakończeniem wszelkich mniejszych, czy większych schiz i złych myśli. Choć łatwiej było mi z czasem o tym myśleć potrzebowałem czegoś innego. Więc zacząłem wspominać życie. Miałem ku temu bardzo wiele czasu, więc wspominałem wszystko od czasu kiedy tylko sięgam pamięcią, aż do dziś.
Stwierdziłem dzięki temu, że życie moje było naprawdę udane i przyjemne. Takiego dzieciństwa dla przykładu mogę życzyć każdemu!
Takie rozeznanie wśród wspomnień i poukładanie ich, pozwoliło znieść myśl, że to wspaniałe życie może mieć swój koniec, nie było bowiem życiem zmarnowanym i nieszczęśliwym. Było naprawdę super.
W ostatnich dniach obudziło się we coś nowego, co określić mi trudno. Ale stan jaki wpadł mój umysł po dniach rozmyślania nad powyższymi, był czymś niezwykłym. Całkowitym odcięciem się od zmartwień. Cieszyłem się każdym szczegółem życia, który zauważałem. Byłem szczęśliwy samym tym, że jestem i po raz pierwszy tak naprawdę nie bałem się możliwej śmierci.
Stan ten czuję do dziś, ale ze zbliżającym się wyjazdem z powrotem do bydgoskiego szpitala, (jestem z Włocławka) zaczynam znów coś czuć. Tak jakby to przyjemne i szczęśliwe uczucie było przez coś tłumione. Czuję, że jeszcze utrzyma się długo, ale może znów coś we mnie pęknąć.
I tutaj mam prośbę. Chciałbym poczytać jakieś teksty, tudzież usłyszeć jakieś mądre rady od Was, bym łatwiej znalazł tą drogę – jak mam to duchowo przeżyć, bym czuł szczęście mimo tego wszystkiego?
Czy znacie jakieś pisma traktujące o podejściu do własnej śmierci, tudzież zupełnie inne, ale takie które mogą mi pomóc poradzić sobie z tym?
Byłbym bardzo wdzięczny za każdy post, za każdy link i za każdą pomoc.
Pozdrawiam serdecznie!
P.S: Przepraszam jeśli nie będę się odzywał, jak pisałem niedługo czeka mnie powrót do szpitala, więc może być mały kłopot z siecią. Ale każdy post będę czytał, obiecuję.
Dziękuję!
Piszę w dość ciężkiej i trudnej sprawie. I szukam pomocy, by jakoś sobie z nią poradzić.
Na początku marca (trochę ponad miesiąc po moich osiemnastych urodzinach), dowiedziałem się, że jestem chory na białaczkę szpikową ostrą i w parę dni później zacząłem leczenie chemioterapią.
Jestem właśnie przed czwartym blokiem chemii (aktualnie czekam na poprawę wyników w domu), a po separacji komórek macierzystych, które pod koniec lipca zostaną wykorzystane do mojego autoprzeszczepu (auto- bo nikt z rodziny dać mi szpiku nie może).
Całe leczenie idzie całkiem pomyślnie. Nie ma większych problemów i jest naprawdę spora szansa na powrót do zdrowia. Tyle, że… nie jest to 100% szans. Nawet po pomyślnym przeszczepie, nikt nie powie mi, że jestem całkowicie zdrowy. To pokażą następne lata.
Przez te prawie cztery miesiące leczenia, starałem się podchodzić do choroby tak, by było mi najlżej. Niestety każde nowe podejście wcześniej czy później okazywało się mało skuteczne. Niektóre trzymały kilka dni, inne nawet po tydzień, dwa. Jednak zawsze kończyły się złym nastrojem i złymi myślami.
Gdzieś trochę ponad tydzień doszedłem do całkiem ciekawego (ale dosyć niezwykłego i nieodpowiedniego, jak może się to wydawać osobom zdrowym). Mianowicie zacząłem się oswajać z tym, że sierpień – czas przeszczepu (tak, to miesiąc spędzony z pokoju z kompletną izolacją) – może być ostatnim moim miesiącem. Jak najbardziej wierze w to, że wyzdrowieję, nie dopuszczam innej myśli. Ale gdy ktoś kogo widzisz na korytarzu, czy to młodszego, czy to w Twoim wieku, a za parę dni słyszy się, że ta osoba coś złapała i lekarze musieli ją ratować, tudzież nie udało im się to, to nawet ta bezwzględna wiara, że mi się uda, zaczyna lekko pękać. I są chwile słabości.
Dlatego zacząłem właśnie się z tą świadomością oswajać.
Samo bycie świadomym, że można umrzeć, nie jest oczywiście zakończeniem wszelkich mniejszych, czy większych schiz i złych myśli. Choć łatwiej było mi z czasem o tym myśleć potrzebowałem czegoś innego. Więc zacząłem wspominać życie. Miałem ku temu bardzo wiele czasu, więc wspominałem wszystko od czasu kiedy tylko sięgam pamięcią, aż do dziś.
Stwierdziłem dzięki temu, że życie moje było naprawdę udane i przyjemne. Takiego dzieciństwa dla przykładu mogę życzyć każdemu!
Takie rozeznanie wśród wspomnień i poukładanie ich, pozwoliło znieść myśl, że to wspaniałe życie może mieć swój koniec, nie było bowiem życiem zmarnowanym i nieszczęśliwym. Było naprawdę super.
W ostatnich dniach obudziło się we coś nowego, co określić mi trudno. Ale stan jaki wpadł mój umysł po dniach rozmyślania nad powyższymi, był czymś niezwykłym. Całkowitym odcięciem się od zmartwień. Cieszyłem się każdym szczegółem życia, który zauważałem. Byłem szczęśliwy samym tym, że jestem i po raz pierwszy tak naprawdę nie bałem się możliwej śmierci.
Stan ten czuję do dziś, ale ze zbliżającym się wyjazdem z powrotem do bydgoskiego szpitala, (jestem z Włocławka) zaczynam znów coś czuć. Tak jakby to przyjemne i szczęśliwe uczucie było przez coś tłumione. Czuję, że jeszcze utrzyma się długo, ale może znów coś we mnie pęknąć.
I tutaj mam prośbę. Chciałbym poczytać jakieś teksty, tudzież usłyszeć jakieś mądre rady od Was, bym łatwiej znalazł tą drogę – jak mam to duchowo przeżyć, bym czuł szczęście mimo tego wszystkiego?
Czy znacie jakieś pisma traktujące o podejściu do własnej śmierci, tudzież zupełnie inne, ale takie które mogą mi pomóc poradzić sobie z tym?
Byłbym bardzo wdzięczny za każdy post, za każdy link i za każdą pomoc.
Pozdrawiam serdecznie!
P.S: Przepraszam jeśli nie będę się odzywał, jak pisałem niedługo czeka mnie powrót do szpitala, więc może być mały kłopot z siecią. Ale każdy post będę czytał, obiecuję.
Dziękuję!
"Kiedy byłem mały świat należał do mnie. Teraz, kiedy mam piętnaście lat zaczyna do mnie docierać, że jestem tylko jednym z jego okruchów bardzo małym i bardzo słabym." Hiroki Endo "Eden 2"
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Hej, Mitth,Mitth pisze:Chciałbym poczytać jakieś teksty, tudzież usłyszeć jakieś mądre rady od Was, bym łatwiej znalazł tą drogę – jak mam to duchowo przeżyć, bym czuł szczęście mimo tego wszystkiego?
Przeczytałam Twój post bardzo uważnie i wydaje mi się, że to raczej inni potrzebowaliby usłyszeć parę mądrych rad od Ciebie....
W gruncie rzeczy wszyscy pytamy o to samo: "Jak podejść do własnej śmierci?", niektórzy z nas mają po prostu tylko trochę więcej czasu...
Poznałam kiedyś osobę, która miała podobne doświadczenia - w wieku 19 lat, zaraz po maturze, trafiła do szpitala i spędziła w nim wiele miesięcy...dziś, z perspektywy czasu, twierdzi,ze to był bardzo dobry czas w jej życiu, że nie miałaby szansy zastanowić się nad pewnymi sprawami tak głęboko, gdyby - tak jak inni- musiała codziennie pędzić z miejsca na miejsce.
Życzę Ci, żeby ten pobyt w szpitalu, który masz przed sobą, też był dla Ciebie takim dobrym czasem.
Pozdrawiam,
Dorota/moi
PS: Listę lektur prześlę przez PW - sądząc po cytacie z Hirokiego Endo, na szczęście nie masz oporów przed czytaniem mądrych baśni, nawet tych komiksowych
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Ha! Być może faktycznie. Bo kto może mieć lepsze doświadczenie jak to jest niż sam doświadczony? Więc jeśli ktoś miałby jakieś pytania, chętnie odpowiem. Zawsze też pomaga, właśnie dzielenie się tym.moi pisze:wydaje mi się, że to raczej inni potrzebowaliby usłyszeć parę mądrych rad od Ciebie....n
Zgadzam się też w pełni i nie dziwię się, że ten czas może być naprawdę wspaniałym czasem właśnie na przemyślenia i poznanie samego siebie. Staram się wyciągnąć z tego doświadczenia jak najwięcej dla siebie.
Oczywiście zdarzają się te słabe dni i cały czas szukam tej drogi, tego podejścia do życia.
"Kiedy byłem mały świat należał do mnie. Teraz, kiedy mam piętnaście lat zaczyna do mnie docierać, że jestem tylko jednym z jego okruchów bardzo małym i bardzo słabym." Hiroki Endo "Eden 2"
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Wiesz, Mitth, w gruncie rzeczy, wszyscy szukamy tego samego - jedni uciekają przed bólem i cierpieniem, zagłuszając je zabawą, itd...inni zastygają w swoim prywatnym raju i nie chcą wychylać z niego nosa...jest wiele taktyk unikania bólu w życiu. W końcu jednak przychodzi taki moment, że już wiesz, że ucieczki nie ma. Dla niektórych tym momentem w życiu jest np. długotrwała choroba własna, lub kogoś bliskiego...Oczywiście zdarzają się te słabe dni i cały czas szukam tej drogi, tego podejścia do życia.
Mitth, jeśli nie TY, to kto?Kto ma znaleźć tę drogę i to podejście do życia?
Pozdrawiam.m.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Zdemaskowanie
Pewnego dnia Mistrz zapytał:
- Jakie jest, waszym zdaniem, najważniejsze pytanie w religii? Otrzymał wiele odpowiedzi:
- Czy Bóg istnieje?
- Kim jest Bóg?
- Jaka droga prowadzi do Boga?
- Czy istnieje życie po śmierci?
- Nie - odparł Mistrz.
- Najważniejszym pytaniem jest: Kim ja jestem?
Uczniowie zrozumieli co miał na myśli, kiedy przypadkowo podsłuchali jego rozmowę z pewnym kaznodzieją. Mistrz:
- Tak więc, uważasz, że kiedy umrzesz, twa dusza pójdzie do nieba? Kaznodzieja:
- Tak. Mistrz:
- A twoje ciało będzie w grobie? Kaznodzieja: - Tak. Mistrz:
- A jeśli mogę zapytać - gdzie ty będziesz?
"Minuta mądrości" Anthony de Mello
Wielcy mistycy i mistrzowie Wschodu zapytują: Kim jesteś? Wielu ludzi sądzi, że najważniejszym na świecie pytaniem jest: Kim jest Jezus Chrystus? - Błąd! Wielu sądzi, że jest nim pytanie: Czy istnieje Bóg? - Źle! Dla wielu będzie to pytanie: Czy istnieje życie pozagrobowe? - Źle! Natomiast pytanie: Czy jest życie przed śmiercią? - wydaje się nikogo nie interesować. Zgodnie z moim doświadczeniem ci, którzy tak bardzo emocjonują się i martwią o to inne życie, to ci właśnie, którzy nie wiedzą, co zrobić... z tym życiem.
"Przebudzenie" Anthony de Mello
Nie trać życia na myślenie o śmierci, kiedyś i tak przyjdzie i to nie ma znaczenia ile będziesz miał lat. Żyj tak jak byś miał jutro umrzeć ale nie myśl o śmierci, a gdy przyjdzie powiesz: jeżeli mógłbym żyć jeszcze raz to chciałbym przeżyć życie tak samo.
Opisujesz tu problem ciągle powracających myśli, wracają bo nie odpowiadasz na pytanie: kim jesteś? jesteś Swoim ciałem? jesteś Swoimi atomami tworzącymi komórki, tkanki? Jeżeli nie to czym? Czy to też umrze z Twoim ciałem czy nie? Mózg jest nadajnikiem świadomości czy odbiornikiem? Jeżeli do drugie to po zniszczeniu radia dalej muzyka jest nadawana?
Zastanów się, czy w Twoim otoczeniu nie ma kogoś kto ciągle pobudza Cię do myślenia o najgorszym?
Poza tym przeczytałem to co napisałeś to wydaje mi się, że prewencyjnie myślisz o śmierci. Masz duże szanse wyzdrowienie a marnujesz życie na myślenie o czymś co może nie nastąpi za chwilę ale za parędziesiąt lat. Jesteś tu i teraz i to jest najważniejsze, nigdy nie masz 100% pewności, że nie zginiesz, nikt, nigdy jej nie ma. Śmierć przyjdzie po każdego wcześniej czy później, nie czuj się wyjątkowy czy też ofiarą losu.
Pewnego dnia Mistrz zapytał:
- Jakie jest, waszym zdaniem, najważniejsze pytanie w religii? Otrzymał wiele odpowiedzi:
- Czy Bóg istnieje?
- Kim jest Bóg?
- Jaka droga prowadzi do Boga?
- Czy istnieje życie po śmierci?
- Nie - odparł Mistrz.
- Najważniejszym pytaniem jest: Kim ja jestem?
Uczniowie zrozumieli co miał na myśli, kiedy przypadkowo podsłuchali jego rozmowę z pewnym kaznodzieją. Mistrz:
- Tak więc, uważasz, że kiedy umrzesz, twa dusza pójdzie do nieba? Kaznodzieja:
- Tak. Mistrz:
- A twoje ciało będzie w grobie? Kaznodzieja: - Tak. Mistrz:
- A jeśli mogę zapytać - gdzie ty będziesz?
"Minuta mądrości" Anthony de Mello
Wielcy mistycy i mistrzowie Wschodu zapytują: Kim jesteś? Wielu ludzi sądzi, że najważniejszym na świecie pytaniem jest: Kim jest Jezus Chrystus? - Błąd! Wielu sądzi, że jest nim pytanie: Czy istnieje Bóg? - Źle! Dla wielu będzie to pytanie: Czy istnieje życie pozagrobowe? - Źle! Natomiast pytanie: Czy jest życie przed śmiercią? - wydaje się nikogo nie interesować. Zgodnie z moim doświadczeniem ci, którzy tak bardzo emocjonują się i martwią o to inne życie, to ci właśnie, którzy nie wiedzą, co zrobić... z tym życiem.
"Przebudzenie" Anthony de Mello
Nie trać życia na myślenie o śmierci, kiedyś i tak przyjdzie i to nie ma znaczenia ile będziesz miał lat. Żyj tak jak byś miał jutro umrzeć ale nie myśl o śmierci, a gdy przyjdzie powiesz: jeżeli mógłbym żyć jeszcze raz to chciałbym przeżyć życie tak samo.
Opisujesz tu problem ciągle powracających myśli, wracają bo nie odpowiadasz na pytanie: kim jesteś? jesteś Swoim ciałem? jesteś Swoimi atomami tworzącymi komórki, tkanki? Jeżeli nie to czym? Czy to też umrze z Twoim ciałem czy nie? Mózg jest nadajnikiem świadomości czy odbiornikiem? Jeżeli do drugie to po zniszczeniu radia dalej muzyka jest nadawana?
Zastanów się, czy w Twoim otoczeniu nie ma kogoś kto ciągle pobudza Cię do myślenia o najgorszym?
Poza tym przeczytałem to co napisałeś to wydaje mi się, że prewencyjnie myślisz o śmierci. Masz duże szanse wyzdrowienie a marnujesz życie na myślenie o czymś co może nie nastąpi za chwilę ale za parędziesiąt lat. Jesteś tu i teraz i to jest najważniejsze, nigdy nie masz 100% pewności, że nie zginiesz, nikt, nigdy jej nie ma. Śmierć przyjdzie po każdego wcześniej czy później, nie czuj się wyjątkowy czy też ofiarą losu.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Nie marnuję życia na myślenie o śmierci. Tak naprawdę spędzam niewiele czasu nad tym, a staram sie przeżywać każdy dzień dobrze. No chyba, że przyjdzie mnie ochota na pewne przemyślenia, jak tydzień temu.Szarek pisze:Masz duże szanse wyzdrowienie a marnujesz życie na myślenie o czymś co może nie nastąpi za chwilę ale za parędziesiąt lat.
Nie szukam odpowiedzi na to co będzie po śmierci. Wcześniej czy później dowiem się co jest.
Szukam myśli, której mógłbym się złapać i trzymać, by o tej śmierci nie myśleć, właśnie. Albo "przyjdzie czy nie, jestem gotów, więc będę żył ciesząc się z tego życia".
Czasem jest jednak trudno nie myśleć o tym wszystkim. Szczególnie, gdy ludzie obok Ciebie umierają.
Pozdrawiam!
"Kiedy byłem mały świat należał do mnie. Teraz, kiedy mam piętnaście lat zaczyna do mnie docierać, że jestem tylko jednym z jego okruchów bardzo małym i bardzo słabym." Hiroki Endo "Eden 2"
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Jak nie możesz uciec od cierpienia, to możesz je kontemplować. Kontemplacja cierpienia też jest formą praktyki. Może to być w formie analitycznej: czym jest cierpienie, skąd pochodzi, dokąd odchodzi; lub po prostu obserwowanie tego cierpienia, "patrzenie" na ból fizyczny lub psychiczny, bycie świadomym, ale nie lgnącym do cierpienia i ucieczki od cierpienia itp. Może to coś pomoże w trudnych lub beznadziejnych chwilach. Można też po prostu pozwolić cierpieniu być - takim, jakie jest - bolesnym, ale czystym, także wyrażającym Naturę Buddy.Mitth pisze:Szukam myśli, której mógłbym się złapać i trzymać, by o tej śmierci nie myśleć, właśnie. Albo "przyjdzie czy nie, jestem gotów, więc będę żył ciesząc się z tego życia".
Czasem jest jednak trudno nie myśleć o tym wszystkim. Szczególnie, gdy ludzie obok Ciebie umierają.
"Jeżeli żądza, gniew czy głupota się zwiększają to to, co praktykujesz nie jest buddyzmem" pewien mistrz zen
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Cześć, Mitth,Mitth pisze:Czasem jest jednak trudno nie myśleć o tym wszystkim. Szczególnie, gdy ludzie obok Ciebie umierają.
zastanawiałeś się kiedyś, ilu ludzi codziennie umiera? Są wśród nich na pewno i tacy, którzy czekają na śmierć z powodu choroby, zwątpienia, czy swojego wieku, ale są i tacy, którzy umierają nagle..wśród nich także dzieci. To, że tego nie widzimy, że nie myślimy o tym nieustanie, to efekt naszej ignorancji, niewiedzy, jak sądzę...bo jak to - codziennie na świecie HIV/AIDS zabija 6.000 ludzi, zaś kolejne 8.200 ludzi zakaża się tym wirusem...Co 30 sekund afrykańskie dziecko umiera na malarię - co daje ponad 1 milion śmierci dzieci rocznie...Co 3,6 sekundy (!) umiera z głodu człowiek, w większości dzieci poniżej piątego roku życia ...Co minutę, gdzieś na świecie umiera kobieta ciężarna lub rodząca, czyli ok. 1400 kobiet umiera każdego dnia (dane z: http://www.unic.un.org.pl/projekt_milen ... .php)...co sekundę, co minutę, codziennie...tak naprawdę, to jesteśmy chronieni przed tą wiedzą, tylko dlatego, że żyjemy w bogatym kraju...
Hmmm, uważasz, że można uciec jakoś od siebie? od tej jedynej pewnej rzeczy w życiu, jaką jest fakt, że umrzemy?Mitth pisze:Szukam myśli, której mógłbym się złapać i trzymać, by o tej śmierci nie myśleć, właśnie.
Wydaje mi się, że każdy musi po rycersku sam przyjąć na klatę tę wiedzę
Ale to, że tak piszę wcale nie oznacza, ze nie mam z tą wiedzą już żadnych problemów... :neutral:
Pozdrawiam.m.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Hmm, nie, nie uważam, że można uciec. Właściwie uważam, że to nie możliwe i może tylko przynieść większe cierpienie, gdy nagle coś nas "do siebie samych" zawróci.moi pisze:Hmmm, uważasz, że można uciec jakoś od siebie? od tej jedynej pewnej rzeczy w życiu, jaką jest fakt, że umrzemy?
Być może niezbyt jasno piszę (bywa czasem, że nie umiem ubrać myśli/uczuć w słowa).
Nie chodziło mi konkretnie o ucieczkę przed myślą o możliwej śmierci, a o coś co pozwoliłoby mi ją łatwo zaakceptować i sprawić, że nie będzie ona dla mnie bolesna. Tylko nagle stanie się jedną z możliwych dróg, która nade mną wisi.
Chciałbym naprawdę cieszyć się życiem i wykorzystać dobrze ten miesiąc, który dzieli mnie przed walką o życie - przeszczepem.
Trudno mi tu nazywać pewne rzeczy, dlatego może tak niezrozumiale piszę.
Ale też nigdy o tym pisać nie musiałem...
Pozdrawiam!
"Kiedy byłem mały świat należał do mnie. Teraz, kiedy mam piętnaście lat zaczyna do mnie docierać, że jestem tylko jednym z jego okruchów bardzo małym i bardzo słabym." Hiroki Endo "Eden 2"
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mitth, ja nie wiem, czym dla Ciebie będzie to "coś" i obawiam się, że nikt z tutaj zgromadzonych tego nie wie...Mitth pisze:Nie chodziło mi konkretnie o ucieczkę przed myślą o możliwej śmierci, a o coś co pozwoliłoby mi ją łatwo zaakceptować i sprawić, że nie będzie ona dla mnie bolesna.
Wiesz, to jest właśnie ta jedna z dróg, powiedziałabym nawet, że nie ma innych - wszystkie nieuchronnie prowadza od życia ku śmierci..tylko to nad nami wisi...Mitth pisze:Tylko nagle stanie się jedną z możliwych dróg, która nade mną wisi.
Jeśli będziesz chciał, żeby tak właśnie było, to będzie to właśnie taki czasMitth pisze:Chciałbym naprawdę cieszyć się życiem i wykorzystać dobrze ten miesiąc, który dzieli mnie przed walką o życie - przeszczepem.
Ale teraz musisz nauczyć się o tym pisać.Mitth pisze:Trudno mi tu nazywać pewne rzeczy, dlatego może tak niezrozumiale piszę. n
Ale też nigdy o tym pisać nie musiałem...
I ja też
Pozdrawiam.m.
PS: Mam nadzieję, że zarówno ten czas przed, jak i po przeszczepie będzie dla Ciebie dobrym, twórczym momentem w życiu.. czego życzę
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mitth, ja tam na pewno w niczym pomóc Ci nie moge, ale za to Ty mi pomogles skierowac znowu mój umysl na wlasciwe tory. Dzieki, pozdrawiam i zycze by wszystko udalo Ci sie pomyslnie!!
Metta!!
Metta!!
If our mind is good & virtous it is happy. There's a smile in our heart (Ajahn Chah).
www.antonbaron.com
www.antonbaron.com
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mith!. Może pomogą ci rady moich nauczycieli, choć na pewno nie jest latwo do nich się zastosować.
Istnieje tzw medytacja tonglen, czyli dawania i brania. Polega ona na braniu cierpienia inncyh na siebie i dzielenia się z nimi swoim szczęściem. Gdy ktoś faktycznie choruje i cierpi, moze sobie wyobrażać, iż w jego cierpieniu wypala się i wypełnia cierpienie innych. jeśli potrafisz w sobie wzbudzić taką postawe, to twoje cierpienie zyska sens.
jest tez piękna książka o problemach życia i śmierci. Tu jest link , gdzie są informację o tej ksiażce.
tu
Gdybyś byl zinteresowany, podaj swoj adres na priva, to ci ją prześlę.
A ja sama od dziś przy zwykłej medytacji tonglen bedę przesyłac ci wszystko co nalepsze.
Istnieje tzw medytacja tonglen, czyli dawania i brania. Polega ona na braniu cierpienia inncyh na siebie i dzielenia się z nimi swoim szczęściem. Gdy ktoś faktycznie choruje i cierpi, moze sobie wyobrażać, iż w jego cierpieniu wypala się i wypełnia cierpienie innych. jeśli potrafisz w sobie wzbudzić taką postawe, to twoje cierpienie zyska sens.
jest tez piękna książka o problemach życia i śmierci. Tu jest link , gdzie są informację o tej ksiażce.
tu
Gdybyś byl zinteresowany, podaj swoj adres na priva, to ci ją prześlę.
A ja sama od dziś przy zwykłej medytacji tonglen bedę przesyłac ci wszystko co nalepsze.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mamy na oddziale księdza. Lubie z nim zamienić od czasu czasu parę zdań. Mówił właśnie o czymś podobnym. O zaoferowaniu komuś w formie modlitwy swojego cierpienia.miluszka pisze:Istnieje tzw medytacja tonglen, czyli dawania i brania. Polega ona na braniu cierpienia inncyh na siebie i dzielenia się z nimi swoim szczęściem. Gdy ktoś faktycznie choruje i cierpi, moze sobie wyobrażać, iż w jego cierpieniu wypala się i wypełnia cierpienie innych. jeśli potrafisz w sobie wzbudzić taką postawe, to twoje cierpienie zyska sens.
Wyobrażając sobie, że mimo iż cierpimy to możemy cierpieć dla innych. By im było lepiej.
Prosty przykład z życia (jeśli powyższe może wydać się dość niejasne). Spacer po górach. Męczy Cię ciężar Twojego plecaka. Mimo to pomagasz bliskiej osobie, która z Tobą spaceruje i bierzesz na plecy także i jej plecak. Nie czujesz jednak już takiego zmęczenia. Masz świadomość, że tej osobie jest lżej i to dodaje Ci sił.
Takie podejście też pomaga.
Dziękuję, że mi i o nim przypomniałaś!
"Kiedy byłem mały świat należał do mnie. Teraz, kiedy mam piętnaście lat zaczyna do mnie docierać, że jestem tylko jednym z jego okruchów bardzo małym i bardzo słabym." Hiroki Endo "Eden 2"
- LordD
- Posty: 2542
- Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Karma Kamtsang
- Lokalizacja: Olsztyn
- Kontakt:
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mnie fakt umierania ciała trochę stresuje i chyba nie wiem jak z tym sobie radzić. Samej śmierci jako całości w ogóle się nie obawiam, jedynie właśnie fizyczne umieranie mnie męczy. To chyba jest trochę tak jak przed pierwszą wizytą u dentysty - tak to odczuwam, przerażenie jest podobne, choć może skala różna.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Nie martwić się zbytnio o własne ciało, które jak wiadomo, bez wyjątku w ostateczności rozpada się.Jak mam podejść do własnej śmierci?
W ogóle perspektywa śmierci sprawia, że ja się o coraz mniej rzeczy martwię. A jak zaczynam się o coś martwić to zapala się u mnie „kontrolka”, że to nie ma najmniejszego sensu. No chyba, że mam ochotę na ból głowy to sobie o jakimś „problemie” rozmyślam
Z tego co piszesz to też taki stan beztroski odczułeś. Tak trzymać! Najgorszym przeciwnikiem człowieka jest strach.
memento mori
- jikjol
- Posty: 127
- Rejestracja: wt sty 16, 2007 19:17
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Sŏn Kwan Um
- Lokalizacja: Bielsko-Biała
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Witam
Boję się tylko tego o czym nic nie wiem
ale pomiędzy nic nie wiem a nic nie wiem
gdzie tu miejsce na śmierć
Pozdrawiam JIKJOL
Boję się tylko tego o czym nic nie wiem
ale pomiędzy nic nie wiem a nic nie wiem
gdzie tu miejsce na śmierć
Pozdrawiam JIKJOL
"Bądź po prostu dżdżownicą, która zna wyłącznie dwa słowa: odpuść, odpuść." Ajahn Sumedho
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
cześć ci oddaję szacowny Mitth
nie sądzę aby ktokolwiek z nas był w stanie sobie wyobrazić to co ty odczuwasz dla mnie też nie jest to zrozumiałe mimo tego że cztery razy w miesiącu jestem w akademii medycznej w gdańsku na ojomie klinice dializ klinice zaburzeń wieku dziecięcego klinice dziecięcej zajmującą się sprawami padaczkowymi (przepraszam nie pamiętam pełnej nazwy mimo że byłem akurat tam z moim małym synkiem ) itd.
zawsze (nie) zazwyczaj widzę uśmiechnięte rozbawione szkraby ów młodzież mimo że moje serce krwawi jak cholera / teraz też / I TO MY powinniśmy od ciebie się uczyć
a jeśli najdzie cię dół to stare porzekadło pszczół mówi uszy do góry jutro będzie lepiej :razz:
nie sądzę aby ktokolwiek z nas był w stanie sobie wyobrazić to co ty odczuwasz dla mnie też nie jest to zrozumiałe mimo tego że cztery razy w miesiącu jestem w akademii medycznej w gdańsku na ojomie klinice dializ klinice zaburzeń wieku dziecięcego klinice dziecięcej zajmującą się sprawami padaczkowymi (przepraszam nie pamiętam pełnej nazwy mimo że byłem akurat tam z moim małym synkiem ) itd.
zawsze (nie) zazwyczaj widzę uśmiechnięte rozbawione szkraby ów młodzież mimo że moje serce krwawi jak cholera / teraz też / I TO MY powinniśmy od ciebie się uczyć
a jeśli najdzie cię dół to stare porzekadło pszczół mówi uszy do góry jutro będzie lepiej :razz:
miłego dnia
domber
domber
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Chcialem napisac, ze nie mam pojecia co moglbym ci napisac. Doswiadczylem leku przed smiercia wlasciwie raz w zyciu przez kilka minut. Sporo mi z tego zostalo mysli i wrazen, ale doswiadczenie przez ktore teraz przechodzisz jest na tyle rozciagniete w czasie, ze tworzy calkiem inna jakosc. U mnie tez poziom kontroli byl inny, bo jednak mialem swiadomosc, ze ode mnie zalezy czy z tego wyjde czy nie i ze sprawa jest jakos na granicy moich mozliwosci, ale jednak wykonalna i zwiazana z moim dzialaniem. W twoim przypadku jest inaczej, bo masz niepewnosc co do tego co sie zdarzy i zdaje sie, ze masz ograniczone mozliwosci, zeby swoim dzialaniem jakos na to wplywac. To chyba duzo trudniejsze. Mysle, ze nie mam jak zrozumiec i nie bardzo umiem sobie wyobrazic, jak by to bylo. Przychodzi mi do glowy, ze tak naprawde z wlasna smiercia pogodzic sie nie da. Mozna ja przewartosciowywac, mozna sie probowac dostosowac do faktow najlepiej jak sie daje, ale chyba jest cos takiego w nas, co caly czas chce zyc i przezyc za wszelka cene i nie godzi sie na zadne fakty. Przynajmniej w sobie tak czuje. Ale tak naprawde nie wiem. Zdaje mi sie, ze to co tobie teraz sie zdarza jest zupelnie nie do wyobrazenia dla osoby, ktora tego nie ma. Szczerze mowiac podziwiam twoj spokoj w tej sytuacji i to, ze potrafisz tak swiadomie to wszystko obserwowac i opisywac. Moge tylko napisac, ze zycze ci wszystkiego co najlepsze w ramach tego co mozliwe.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Właśnie dowiedziałam się, że Mitth odszedł od nas parę miesięcy temu.
Nie zdążyliśmy zrobić razem paru rzeczy, na które się umówiliśmy: wystawy Jego prac w galerii Arteum.pl, spotkania we wspólnym gronie znajomych (mój dobry kolega był nauczycielem Maćka w szkole we Włocławku)...
Możliwe, że zaczerpnął z naszych postów trochę optymizmu i szczęścia, bo do ostatniej chwili czuł się dobrze, spokojnie.
Dziękuję w imieniu Maćka za posty i książki, które Mu przesłaliście, które czytał i o których ze mną rozmawiał. W ten sposób, za sprawą internetu był częścią naszego życia, tak jak my przez chwilę byliśmy częścią Jego życia.
W jednej z ostatnich notek na swoim blogu Mitth napisał:
Niedługo powstanie w portalu Arteum.pl wystawa prac Maćka/Mittha na którą już teraz zapraszam.
Dorota/moi
Linki do stron z twórczością Mittha:
http://mitth.blog.pl/
http://mitthfc.deviantart.com/
Nie zdążyliśmy zrobić razem paru rzeczy, na które się umówiliśmy: wystawy Jego prac w galerii Arteum.pl, spotkania we wspólnym gronie znajomych (mój dobry kolega był nauczycielem Maćka w szkole we Włocławku)...
Możliwe, że zaczerpnął z naszych postów trochę optymizmu i szczęścia, bo do ostatniej chwili czuł się dobrze, spokojnie.
Dziękuję w imieniu Maćka za posty i książki, które Mu przesłaliście, które czytał i o których ze mną rozmawiał. W ten sposób, za sprawą internetu był częścią naszego życia, tak jak my przez chwilę byliśmy częścią Jego życia.
W jednej z ostatnich notek na swoim blogu Mitth napisał:
Mitth pisze: Będziesz pamiętać?
2007-07-08 21:54:48
Bycie chorym i pobyt w szpitalu ma swoje cechy szczególne. Częściej niż zwykle zdarza mi się ta popadać w różnorakie schizy. Mają one różne podłoże, ale najczęściej bywają jednak bezpodstawne i kończą się szybko, a rano tylko mówię pod nosem „oj, Maciek, Maciek, ale chrzanisz”. Ale i są też takie, które czasem męczą mnie co jakiś czas i wcale nie tak łatwo sobie z nimi poradzić.
Kiedyś wpadło mi do głowy takie pytanie: „Co ja po sobie pozostawię?”
Nie wiedziałem co sobie odpowiedzieć. Miałem z tym problem.
Z czasem pytanie ewoluowało w: „Czy ludzie będą o mnie pamiętać? Co zapamiętają?”
Jaki jestem?
Mimo, że nie uważam się za kogoś niezwykłego i wybitnego, to jednak mógłbym sporo o sobie napisać. A jeszcze więcej zostawiłbym i tak dla siebie.
Nie będę się jednak rozwodził specjalnie nad sobą i wypiszę tylko to co dałoby się zauważyć po paru dniach bytowania ze mną.
Jestem wysoki i szczupły. Kiedyś trenowałem karate, ale z czasem trochę się ta moja forma zatarła. Poza tym choroba mnie przeżarła. Choć staram się jakoś dbać o to jak wyglądam, nie przejmuję się tym co ludzie o mnie pomyślą. Liczy się to jak ja się czuję.
Prywatnie bardzo lubię słuchać rocka z lat ’70 i ’80, plus co nieco innych utworów z innych czasów. Lubię mangę i anime. Filmy z Tomem Cruisem. Lubię też bardzo Gwiezdne Wojny i okres Rebelii.
Ostatnio maniaczę na X-Boxie 360. Korzystam w tym celu z całkiem wysokiej renty.
W ostatnich dniach postanowiłem też porzucić drogę artystyczną. Niniejszym rezygnując z pójścia na grafikę do ASP w Warszawie. Nowa droga wiedzie przez wydział japonistyki i mam nadzieję, że zakończy się w nowym i skromnym mieszkaniu na przedmieściach Kioto.
Lubię swój czarny humor. Często ironizuję, choć staram się nie wyrządzić tym nikomu przykrości, jedynie jakoś rozbawiając słuchaczy.
Czasem sięgam po jakąś książkę z Gwiezdnych Wojen. Nie pogardzę też opowiadaniami o Jakubie Wędrowyczu. Książki o Japonii też są dobre.
Nie jestem wierzący. Chociaż strasznie szanuję i podziwiam osoby, które szczerze wierzą i potrafią być naprawdę z tego dumne (i zarazem są dalekie od fanatyzmu…). Czytuję pisma o buddyzmie i buddyjskie. Uważam też, że jest to filozofia najbardziej do mnie przemawiająca i której mój umysł nie neguje.
Nie mam osoby „tylko mojej”. Nie jest mi z tym dobrze, ale potrafię sobie z tym jakoś poradzić.
I nie chcę umierać, chociaż czasem miałem już dosyć tej gonitwy życia.
Tak w skrócie o mnie. Niby można dużo, dużo więcej napisać, ale po co? Jeśli leczenie by się nie powiodło, to, to co wyżej napisałem zatarłoby się i tak w pamięci osób, które mnie znały. Z miesiąca na miesiąc wspominano by mnie rzadziej. Fakty z tego kim byłem i co robiłem także ulegałyby zmianom i zatarciem. Z czasem nikt, by już o mnie nie pamiętał. A skrawki wspomnień pojawiałyby się tylko, gdyby ktoś o mnie wspomniał.
To trochę straszne, że umierając, z czasem umrzemy także w pamięci innych ludzi.
O ile śmierć jest czymś co idzie z trudem zaakceptować, ale jednak za akceptować. To trudno jest mi się pogodzić, że zniknę też ze wspomnień. Że zostaną ze mnie tylko strzępki.
Nic materialnego, a zarazem naprawdę godnego uwagi także nie zostawię. Nawet nie wiem co to by musiało być, aby zaskarbić sobie trochę pamięci na dłużej.
Niedługo powstanie w portalu Arteum.pl wystawa prac Maćka/Mittha na którą już teraz zapraszam.
Dorota/moi
Linki do stron z twórczością Mittha:
http://mitth.blog.pl/
http://mitthfc.deviantart.com/
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Ponad rok temu...moi pisze:Właśnie dowiedziałam się, że Mitth odszedł od nas parę miesięcy temu.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Nie znam dokładnej daty. Można powiedzieć, że to było 12 lub 13 miesięcy temu, jeśli to coś zmieni. Pół roku temu ktoś jeszcze wchodził na jego gg, dlatego myślałam, ze ma ważniejsze sprawy na głowie, niż korespondencja. Wiem tylko, że przed śmiercią poczuł się lepiej, odszedł podczas snu.atomuse pisze:Ponad rok temu...
Czy można było zrobić coś więcej?
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Ja go w ogole nie znalam, wiec nic nie moglam dla niego zrobic. Teraz chyba tez juz nic...
Dobrze, ze umarl spokojnie we snie.
Dobrze, ze umarl spokojnie we snie.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Ja myślę inaczej - bardzo poruszyło mnie to, co Maciej napisał w swoim blogu: że zniknie też ze wspomnień i że "zostaną ze mnie tylko strzępki".atomuse pisze:Teraz chyba tez juz nic...
Napisał też, że
Nie chodzi o prace, czy słowa które po Nim pozostały, ale to, że sprawił, że przez chwilę -być może- mieliśmy okazję pomyśleć o tym samym, co on, piszący te słowa. To nie są łatwe pytania i szukanie odpowiedzi jest bolesne. Ale to jest właśnie ten trud, który - jak sądzę- trzeba podjąć w życiu.Mitth pisze:Nic materialnego, a zarazem naprawdę godnego uwagi także nie zostawię. Nawet nie wiem co to by musiało być, aby zaskarbić sobie trochę pamięci na dłużej
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mitth chorowal na bialaczke, my chorujemy na samsare. Zapomnialam jeszcze o czyms?
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Witam
Pozdrawiam
kunzang
Tak - o tym, że w ramach sansary białaczka może nas nie minąć.atomuse pisze:Mitth chorowal na bialaczke, my chorujemy na samsare. Zapomnialam jeszcze o czyms?
Pozdrawiam
kunzang
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Jijang Bosal, Jijang Bosal, Jijang Bosal
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mamy na nia czekac?kunzang pisze:Tak - o tym, że w ramach sansary białaczka może nas nie minąć.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Witam
Pozdrawiam
kunzang
A o ktoś Tobie to radzi?atomuse pisze:atomuse pisze:Mitth chorowal na bialaczke, my chorujemy na samsare. Zapomnialam jeszcze o czyms?Mamy na nia czekac?kunzang pisze: Tak - o tym, że w ramach sansary białaczka może nas nie minąć.
Pozdrawiam
kunzang
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
GG z czasem recyklinguje numerki, mój znajomy zmarł jakieś 7 lat temu (zawał serca w wannie, 17latek...) jego siostra wchodziła co jakis czas na GG by nie zostało skasowane potem zaprzestała i jakiś czas później przeżyliśmy szok znów jest dostępny... numerek dostał ktoś inny... ehh samsaramoi pisze:Nie znam dokładnej daty. Można powiedzieć, że to było 12 lub 13 miesięcy temu, jeśli to coś zmieni. Pół roku temu ktoś jeszcze wchodził na jego gg, dlatego myślałam, ze ma ważniejsze sprawy na głowie, niż korespondencja. Wiem tylko, że przed śmiercią poczuł się lepiej, odszedł podczas snu.atomuse pisze:Ponad rok temu...
Czy można było zrobić coś więcej?
pozdrawiam
Piotrek
- booker
- Posty: 10090
- Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Yungdrung Bön
- Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
JiJang Bosalmoi pisze:Właśnie dowiedziałam się, że Mitth odszedł od nas parę miesięcy temu.
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
pokój jego duszy / niech spoczywa w pokojumoi pisze:Właśnie dowiedziałam się, że Mitth odszedł od nas parę miesięcy temu.
miłego dnia
domber
domber
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Chorujemy też na znieczulicę. Potrafimy dawać dobre rady i snuć filozoficzne rozważania ale nikt z nas nie wpadł na to, żeby zaproponować chłopakowi własny szpik do przeszczepu. Co się stało jeż się nie odstanie ale może będzie to jakaś nauka na przyszłość.atomuse pisze:Mitth chorowal na bialaczke, my chorujemy na samsare. Zapomnialam jeszcze o czyms?
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
To nie do końca jest tak, Anagamin. Kilka osób korespondowało z Mitthem, wiedzielibyśmy, gdyby czegoś potrzebował, wiele osób chciało pomóc. Z tego, co wiem, Mitth był już przygotowywany do przeszczepu (miał się odbyć we wrześniu/październiku), na początku sierpnia czuł się bardzo dobrze i badania wykazywały, że był w reemisji (nie miał aktywnych komórek nowotworowych). Jego nagła śmierć byłą zaskoczeniem dla wszystkich.anagamin pisze:atomuse napisał/a:
Mitth chorowal na bialaczke, my chorujemy na samsare. Zapomnialam jeszcze o czyms?
Chorujemy też na znieczulicę. Potrafimy dawać dobre rady i snuć filozoficzne rozważania ale nikt z nas nie wpadł na to, żeby zaproponować chłopakowi własny szpik do przeszczepu. Co się stało jeż się nie odstanie ale może będzie to jakaś nauka na przyszłość.
Pozdrawiam.m.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Namo Amitabha
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Żeby wyjaśnić wszystko do końca.
Maciej zmarł 29 sierpnia 2007 roku o godzinie 14:00. Niby odszedł, jednak nie z naszej (a w szczególności mojej) pamięci. Dzisiaj przez przypadek znalazłam o Nim kolejny ślad. Wspaniały człowiek, jedyny w swoim rodzaju. Choć nie pamiętam jak wyglądały Jego oczy ciągle mam w sobie Jego cząstkę. Maćka, który uczył wszystkich życia. Maćka, który sam uczył się od nas. Pragnę podziękować w Jego imieniu za każde słowa tutaj napisane - wierzcie mi, z całą pewności znaczyły dla Niego wiele. I wiecie co? On pogodził się ze śmiercią. Kiedy umarł miał Jego usta były uśmiechnięte. Cały nasz kochany Maciek.
Maciej zmarł 29 sierpnia 2007 roku o godzinie 14:00. Niby odszedł, jednak nie z naszej (a w szczególności mojej) pamięci. Dzisiaj przez przypadek znalazłam o Nim kolejny ślad. Wspaniały człowiek, jedyny w swoim rodzaju. Choć nie pamiętam jak wyglądały Jego oczy ciągle mam w sobie Jego cząstkę. Maćka, który uczył wszystkich życia. Maćka, który sam uczył się od nas. Pragnę podziękować w Jego imieniu za każde słowa tutaj napisane - wierzcie mi, z całą pewności znaczyły dla Niego wiele. I wiecie co? On pogodził się ze śmiercią. Kiedy umarł miał Jego usta były uśmiechnięte. Cały nasz kochany Maciek.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
- Oby Wielcy Opiekunowie Swiata chronili go.Przeterminowana pisze:Żeby wyjaśnić wszystko do końca.
Maciej zmarł 29 sierpnia 2007 roku o godzinie 14:00. Niby odszedł, jednak nie z naszej (a w szczególności mojej) pamięci. Dzisiaj przez przypadek znalazłam o Nim kolejny ślad. Wspaniały człowiek, jedyny w swoim rodzaju. Choć nie pamiętam jak wyglądały Jego oczy ciągle mam w sobie Jego cząstkę. Maćka, który uczył wszystkich życia. Maćka, który sam uczył się od nas. Pragnę podziękować w Jego imieniu za każde słowa tutaj napisane - wierzcie mi, z całą pewności znaczyły dla Niego wiele. I wiecie co? On pogodził się ze śmiercią. Kiedy umarł miał Jego usta były uśmiechnięte. Cały nasz kochany Maciek.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Mój kolega ze studiów, Dominik, miał glejaka i wycięli mu pół mózgu.Chociaż przed chorobą był świetnym wiolonczelistą, po chorobie stał się inwalidą.
Po chorobie odwiedził nas i byliśmy pod wrażeniem jego duchowej przemiany.
W rekowalenscencji zarówno fizycznej jak i duchowej pomógł mu niemiecki profesor (Dominik twierdził, że profesor praktykuje buddyzm) prowadzący klinikę w Schwartzwaldzie.
Jeśli to komuś może pomóc, jeśli jest zainteresowany kontaktem z tym profesorem to spróbuję skontaktować się z Dominikiem i zostawić tutaj namiary do kliniki.
Po chorobie odwiedził nas i byliśmy pod wrażeniem jego duchowej przemiany.
W rekowalenscencji zarówno fizycznej jak i duchowej pomógł mu niemiecki profesor (Dominik twierdził, że profesor praktykuje buddyzm) prowadzący klinikę w Schwartzwaldzie.
Jeśli to komuś może pomóc, jeśli jest zainteresowany kontaktem z tym profesorem to spróbuję skontaktować się z Dominikiem i zostawić tutaj namiary do kliniki.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Myślę, że taki kontakt mógłby być bardzo pomocny dla wielu osób. Ze swej strony - dziękuję.janbezram pisze:
Jeśli to komuś może pomóc, jeśli jest zainteresowany kontaktem z tym profesorem to spróbuję skontaktować się z Dominikiem i zostawić tutaj namiary do kliniki.
Pozdrawiam.m.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
OK ... spróbuję zdobyć ten kontakt.moi pisze: Myślę, że taki kontakt mógłby być bardzo pomocny dla wielu osób. Ze swej strony - dziękuję.
Pozdrawiam.m.
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Dzisiaj rano skontaktowałem sie z kolegą i dowiedziałem się, że obecnie ten profesor już nie praktykuje - pomaga jedynie charytatywnie wybranym osobom.OK ... spróbuję zdobyć ten kontakt.
Ale - żeby była jakaś korzyść z mojego wpisu - dowiedziałem się też od niego, że najlepsza w Polsce rehabilitacja jest w Bydgoszczy.
On tam jeździ i prosił mnie abym przekazał, że wszystkim potrzebującym szczerze poleca.
Przykro mi, że nie udało mi sie zdobyć więcej informacji.
Pozdrawiam.
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
A znasz może nazwisko tego profesora (bo szukanie anonimowego lekarza w Bydgoszczy to jednak trudne zadanie)?janbezram pisze: Przykro mi, że nie udało mi sie zdobyć więcej informacji.
Pozdrawiam.m.
- UCD1born2B34U
- użytkownik zbanowany
- Posty: 115
- Rejestracja: pn kwie 13, 2009 22:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dharma
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Przyszło mi do głowy że, na przyszłość, możnaby polecić 2 wspaniałe skarby buddyjskie, gdyby ktoś znów znalazł się w tak przejmujacej sytuacji :
1.Praktyka Buddy Medycyny
2.Praktyka Powa
ciekaw jestem czy ktoś ze znajomych polecił mu to; jeśli nie to wielka szkoda...no ale widać taka karma; najważniejsze, że złapał kontakt z Dharmą...
1.Praktyka Buddy Medycyny
2.Praktyka Powa
ciekaw jestem czy ktoś ze znajomych polecił mu to; jeśli nie to wielka szkoda...no ale widać taka karma; najważniejsze, że złapał kontakt z Dharmą...
- moi
- Posty: 4728
- Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
- Lokalizacja: Dolny Ślask
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Uważam, że konkretne praktyki, szczególnie osobom, które mają problemy ze zdrowiem, powinni polecać tylko doświadczeni nauczyciele. Natomiast jest wiele praktyk, które można robić w intencji takich osób.UCD1born2B34U pisze:Przyszło mi do głowy że, na przyszłość, możnaby polecić 2 wspaniałe skarby buddyjskie, gdyby ktoś znów znalazł się w tak przejmujacej sytuacji :
1.Praktyka Buddy Medycyny
2.Praktyka Powa
ciekaw jestem czy ktoś ze znajomych polecił mu to; jeśli nie to wielka szkoda...no ale widać taka karma; najważniejsze, że złapał kontakt z Dharmą...
Pozdrawiam.m.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Jak mam podejść do własnej śmierci?
Wiesz, odbieram ton oraz wydźwięk Twojego postu jako trochę niestosowny.UCD1born2B34U pisze:Przyszło mi do głowy że, na przyszłość, możnaby polecić 2 wspaniałe skarby buddyjskie, gdyby ktoś znów znalazł się w tak przejmujacej sytuacji :
1.Praktyka Buddy Medycyny
2.Praktyka Powa
ciekaw jestem czy ktoś ze znajomych polecił mu to; jeśli nie to wielka szkoda...no ale widać taka karma; najważniejsze, że złapał kontakt z Dharmą...