skoro nie istnieje, to kto rozmawia ze swoim ja?ktomitopowie pisze:później rozmawiam, ze swoim ja ,przekonując się, że nie istnieje
![Hyhy :hyhy:](./images/smilies/naughty.gif)
Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx
skoro nie istnieje, to kto rozmawia ze swoim ja?ktomitopowie pisze:później rozmawiam, ze swoim ja ,przekonując się, że nie istnieje
oko, dłoń, nos, drzewo, dźwięk, działanie, myślIntraneus pisze: skoro nie istnieje, to kto rozmawia ze swoim ja?
A biorąc pod uwagę to, iż nie jest tp panel ''Ateneum'', a panel ''Dharma'' związany tylko i wyłącznie z dharmą buddyjską, to: czy jest jakaś książka buddyjska, którą byś w związku z tym poleciła?ktomitopowie pisze:(...) "ja" polecam ostatnie rozdziały książki "Maszyna Memowa" S. Blackmore (bo całość jest dość.. ciężko przyswajalna) - jakby ktoś chciał popsuć sobie "ja"
dzięki, ale nie przyjmuję. przecież "ciebie" nie ma, więc były nieszczerektomitopowie pisze:pozdrawiam "ja"
To JEST związane z dharmą buddyjską - a konkretne z buddyjską koncepcją "ego" a konkretnie jego iluzorycznością i pani Blackmore pisze z perspektywy buddystki, a raczej z perspektywy pustej jaźni. Jakkolwiek by to nie brzmiało. Dlatego polecam właśnie tutaj anie w ateneum.A biorąc pod uwagę to, iż nie jest tp panel ''Ateneum'', a panel ''Dharma'' związany tylko i wyłącznie z dharmą buddyjską, to: czy jest jakaś książka buddyjska, którą byś w związku z tym poleciła?
To jest coś takiego jak "buddyjska koncepcja ego" ?ktomitopowie pisze:To JEST związane z dharmą buddyjską - a konkretne z buddyjską koncepcją "ego"
Być może. Dziękuję za wyjaśnieniektomitopowie pisze:To JEST związane z dharmą buddyjską (...)
Możesz wyjaśnić, jakie znaczenie niesie w sobie to sformułowanie: ''pusta jaźń''?ktomitopowie pisze:(...) Blackmore pisze z perspektywy buddystki, a raczej z perspektywy pustej jaźni.
pokaż mi je skoro uważasz że istnieje naprawdę.riszi pisze:dlaczego ja nie istnieje.
Termin "nie istnieje", przynajmniej w buddyzmie mahajany, rozumiany jest jako "uwarunkowane", "zmienne", "złożone", "stresujące", "podlegające rozpadowi". W tym guście.riszi pisze:O ile dobrze zrozumiałem buddyzm, filozofię buddyjską, wyraża ona pogląda że nie istnieje ja.
Jeżeli "nie istnieje" rozumiane jest jak wczesniej, wówczas nie ma błedu, nawet kiedy powiemy, że my razem z światem "nie istniejemy". Będzie to oznaczało iż wszystko czego doświadczamy w tym świecie, razem z nami samymi, jest złożone, pojawia się, rozpada i znika.riszi pisze:Nigdy nie rozumiałem tego poglądu i uważam go za logiczną sprzeczność. Jest to dla mnie błąd poznawczy.
A zatem skąd przyszło jego 'ja' i dokąd ono odeszło?riszi pisze:Czegoś nie ma i jakiegoś elementu brakuje, już z nim nie porozmawiasz gdyż nie ma jego ja, jego ja odeszło.
zawsze o swoim 'istnieniu' mawiam 2 rzeczy:riszi pisze:Czy mogę zatem uznać że istnieją? Przez pewień moment na pewno lecz poźniej już nie, zatem co tak naprawdę istnieje? Zatem jak buddyści rozumieją istnienie?
nie, nie jestes mi pokazac swego ja. Tak samo jak tych wszystkich nie uchwytnych rzeczy jak np. zazdrosc, gniew, milosc, obecnosc, bycie, budda. Ale przejawy to mozna juz dostrzec. I to jest paradoks. Nie mozna czegos pokazac, a jednak to sie przejawia. Tak samo jak z umyslem. Nikt go nie widzial, a jednak jest, kazdy go używa, nikt nie zaprzeczy ze jest 'swiadomy' , i kazdy (na tym forum) o umysle gada lub go badariszi pisze:No cóż pewnie nie mogę Ci pokazac mojego 'ja' na zasadzie patrz oto mój kaktus w doniczce na moim oknie, pięknie sobie rośnie, czy już go dostrzegasz? Raczej jestem w stanie wykazac, że ja istnieje na zasadzie pewnej analogii, patrz na mój palec, wskazuje drzewo na horyzoncie a nad nim czy dostrzegasz ksieżyc?
i widzisz tu jest punkt w ktorym nigdy sie nie dogadamy, bo porozumiewamy sie za pomoca koncepcji a to co sie wtedy dzieje wykracza poza koncepcje. Zenki mowia o tym co wtedy 'jest' jako o umysle 'nie wiem', dzogczempowie o 'naturalnym stanie', a inne szkoly popostu o 'naturze buddy'. Dlatego wybacz, nie bierz mnie za zadufanego ignoranta, ale ile czasu jestem na tym forum, nikt na temat sie tu nie dogadal - co najwyzej stanelo na slynnym juz:riszi pisze:Ale kto rozebrał samochód?
I kto konstatuje jego nie istnienie jako podmiot poznawczy?
Jest taka słynna historia zen o Bodhidarmie i jego uczniu ( II patriarsze), którą przytoczę w skrócie.riszi pisze:Czy jestem w stanie pokazać moje ja? hmm... a czy jesteś w stanie pokozać mi, żę istnieje umysł, twój umysł nad którym codziennie buddyści medytuja, lub przy pomocy którego medytują, np nad naukami buddy?
Nie, tylko, że podkreśla się też iż same nauki (słowa) są jak palec wskazujący na Księżyc. Nie są jednak Księżycem. Albo też nauczyciele często mówią, że pokazują Ci drogę, lecz to Ty musisz nią pójść. Słowa są więc jak drogowskazy, wskazują na kierunek. Ale osoba musi nim pójść.riszi pisze:Widzę, że pojawia się klasyczny religijny argument o o rzeczach ponad poziomem koncepcji. Ale czy możemy odrzucić znaczenia słów? Budda nie odrzucał znaczenia słów.
Ale zgodzisz się z tym, że jeśli mówisz istnieje, to jest to Twoja koncepcja. Myślisz, że istnieje. Gdy skupiasz umysł np. na punkcie i nie myślisz istnieje czy nie istnieje, to nie tworzysz koncepcji istnienia (nieistnienia). Nie zmienia to faktu, że dalej jesteś tym kim jesteś, ale to ważny punkt buddyjskiej praktyki. Nie tworzenie koncepcji (na siłę) i pozostawienie świata jakim jest.riszi pisze: Są różne doświadczenia, więc jak możemy je wszystkie uzgodnić, porównać, jak do nich się odnosić? MOje doświadczenie mówi mi że ja istnieje...
riszi,
Raczej zachęcał do badania jego koncepcji (!!!) przy pomocy inteligencji, gdyż nasz intelekt rozumuje poprzez słowa.
Rozumiesz to na poziomie intelektualnym. Jednak gdy powstaje właściwe rozumienie to nie ma nikogo ,ani niczego jedynie masa dhamm , które powstają , spełniają swą funkcję i rozpadają się. Wolność od cierpienia, prawdziwa wolność.Są różne doświadczenia, więc jak możemy je wszystkie uzgodnić, porównać, jak do nich się odnosić? MOje doświadczenie mówi mi że ja istnieje...
to nie jest klasyczny religijny argument, ale _moje_ doswiadczenie mowi mi ze nikt inny nie byl wstanie pokazac mi mego _bycia_ a wiec nikt nie byl wstanie pokazac mi ze istnieje. Po prostu jestem i przejawiam sie. Po cholere jeszcze zastanawiac sie czy napewno jestem? Przeciez juz sie przejawiam. A co do koncepcji, to nie moge tez powiedziec JA sie przejawiam, bo sekunda po sekundzie staje sie innym na pewno starszym tym JA, wiec to nie jest to samo JA. A skoro to nie to samo to ile jest tych JA? Wg mnie nie ma zadnego trwalego wiecznego JA.riszi pisze:Widzę, że pojawia się klasyczny religijny argument o o rzeczach ponad poziomem koncepcji. Ale czy możemy odrzucić znaczenia słów? Budda nie odrzucał znaczenia słów.
odnosnie koncepcji czytaj wyzej.Raczej zachęcał do badania jego koncepcji (!!!) przy pomocy inteligencji, gdyż nasz intelekt rozumuje poprzez słowa. Jeśli to jest wykracza ponad koncepcje, zatem sugerujesz ża mam przyjać to na wiare? Czyli zamykanie dyskusji i posuwania się na drodze rozumienia.
a gdybym cie po poprosil zebys mi pokazal swoje 'JA istniejace'?Są różne doświadczenia, więc jak możemy je wszystkie uzgodnić, porównać, jak do nich się odnosić? MOje doświadczenie mówi mi że ja istnieje...
zalujSorry, nie pije herbaty, wolę mleko gorące
riszi napisał/a:
Czy jestem w stanie pokazać moje ja? hmm... a czy jesteś w stanie pokozać mi, żę istnieje umysł, twój umysł nad którym codziennie buddyści medytuja, lub przy pomocy którego medytują, np nad naukami buddy?
Jest taka słynna historia zen o Bodhidarmie i jego uczniu ( II patriarsze), którą przytoczę w skrócie.
Gdy II patriarcha zen znalazł Bodhidarmę, to Bodhidarma go spytał w czym może mu pomóc. Uczeń poprosił aby uspokoił jego umysł. Więc Bodhidarma powiedział "pokaż mi swój umysł", uczeń (po dłuższym czasie) - "nie mogę go znaleźć", więc już go uspokoiłem - odpowiedź Bodhidarmy.
Chcesz znaleźć swój umysł? Jak widać to dobry sposób na buddyjską praktykę
riszi napisał/a:
Czy jestem w stanie pokazać moje ja? hmm... a czy jesteś w stanie pokozać mi, żę istnieje umysł, twój umysł nad którym codziennie buddyści medytuja, lub przy pomocy którego medytują, np nad naukami buddy?
Jest taka słynna historia zen o Bodhidarmie i jego uczniu ( II patriarsze), którą przytoczę w skrócie.
Gdy II patriarcha zen znalazł Bodhidarmę, to Bodhidarma go spytał w czym może mu pomóc. Uczeń poprosił aby uspokoił jego umysł. Więc Bodhidarma powiedział "pokaż mi swój umysł", uczeń (po dłuższym czasie) - "nie mogę go znaleźć", więc już go uspokoiłem - odpowiedź Bodhidarmy.
Chcesz znaleźć swój umysł? Jak widać to dobry sposób na buddyjską praktykę .
Jednak w buddyzmie też się to robiriszi pisze:Jednak istnieje też inne praktyki np. jogi, które pozwalają dostrzec nasze ja poza przykryciem umysłu.
w buddyzmie robi sie coś, żeby dostrzec nasze ja?riszi pisze:Jednak w buddyzmie też się to robi![]()
"Dostrzec" jako "osiągnąć poza umysłem" (czy przed nazwą i formą, czy przed myśleniem) vide przedstawione przez risziego "dostrzec nasze ja poza przykryciem umysłu." Jasne, ta próba niekoniecznie zakończy się sukcesem, w rozumieniu, że się coś, co tym ja jest, się odnajdzie.Intraneus pisze:w buddyzmie robi sie coś, żeby dostrzec nasze ja?booker pisze:Jednak w buddyzmie też się to robi![]()
Przyklad na wstęp z Twojego podwórka, Intraneus:Intraneus pisze: podaj może jakiś przykład
wiem, że w buddyzmie robi się dużo, żeby szukać naszego ja, jednak wg mnie nie po to, żeby go można było dostrzec...
Z podwórka Zen:Jongdzin Tenzin Namdak pisze:
Czym więc jest nasz umysł? Czy jest ego czyli ''ja''? Jeżeli zbadamy umysł, odkryjemy, że nie jest on jedną, zunifikowaną całością, ale procesem zachodzącym w czasie, następstwem stanów świadomości o różnej zawartości mentalnej. Umysł przypomina strumień lub rzekę, która zmienia się z chwili na chwilę i nigdy nie jest taka sama. Gdzie w tych stanach świadomości i treści świadomości znajdziemy ego lub ''ja''? Szukaliśmy wyczerpująco na zewnątrz i wewnątrz i co udało nam się znaleźć? Gdzie jest to ''ego'', o którym tak swobodnie mówimy? Czyż wszystkie rzeczy, jakie widzimy i doświadczamy, nie są tym tak zwanym ''ego''? One nie są nami, a jednak lgniemy do nich jak gdyby były nami.
http://forum.medytacja.net/phpBB2/viewt ... 3023#63023
Zatem, nie chodzi o jakieś ja, które ma nazwę i formę (a te rzeczy pochodzą z umysłu, który również jest taki), a wszystko to co ma nazwę i formę się zmienia, i z automatu dostaję pięczęć "stresujące".MZ Seung Sahn pisze: W naszym świecie wszystko ma nazwę i formę. Wszystko co ma nazwę i formę podąża za upływem czasu i przestrzeni, zawsze się zmienia, zmienia, zmienia. Żadna rzecz nie pozostaje taka sama. Budda uczył nas, że nasz świat jest nietrwały. Gdy całkowicie osiągniemy nietrwałość, możemy wtedy znaleźć jedną, niezmienną i nieporuszoną rzecz.
http://www.zen.pl/kwanum/dharma_dssn_tr ... ajesz.html
Więc analogicznie "można nazywać to umysłem, Buddą, naturą, Absolutem, świętością, energią lub świadomością" lub naszym ja (czy prawdziwym ja) "lecz pierwotnie punkt ten nie ma nazwy ani formy". I to jest dość ciekawe.ZM Seung Sahn pisze: Podczas siedzenia praktykujący zadaje sobie bez przerwy pytanie „Kim jestem?”. Dzięki wielkości tego pytania, myślenie się odcina i pojawia się „Nie wiem”. „Nie-wiem” to nazwa umysłu sprzed wszelkiego myślenia. Można nazywać to umysłem, Buddą, naturą, Absolutem, świętością, energią lub świadomością, lecz pierwotnie punkt ten nie ma nazwy ani formy.
http://www.kwanumzen.eu/page.php?s=8&p=28
Wiesz, niekoniecznieIntraneus pisze:/.../ ty wolisz odpowiedzi, nawet jesli sa metne![]()
nie wiem, czy niekoniecznie. nie wiem, czy sie zrozumielismybooker pisze:Wiesz, niekoniecznieIntraneus pisze:/.../ ty wolisz odpowiedzi, nawet jesli sa metne![]()
Pozdrawiam
/M
Niekoniecznie wole mętne odpowiedzi....lub jakąkowliek, jesli o "ja" mówimyIntraneus pisze:nie wiem, czy niekoniecznie.
Nom, mają swój urokIntraneus pisze:moim zdaniem w tym temacie wiekszosc odpowiedzi jest metnych, dlatego cenie sobie zenowskie techniki doprowadzania cie na skraj logicznego rozumowania, a potem zapodawanie kopniaka, zeby cie wrzucic w przekroczenie tej logiki.
jak np koany, ktore powoduja zlasowanie twojego logicznego rozumu
O ile faktycznie wie, o czym mowa...zwłaszcza kiedy przynosisz nauczycielowi swojego 100% pewniaka, a nauczyciel tylko z uśmechem "nie" lub "długo nad tym myślałeś?"
Nie miałem jeszcze okazji, abym mógł uważać przeciwnie....Jess pisze:O ile faktycznie wie, o czym mowa...zwłaszcza kiedy przynosisz nauczycielowi swojego 100% pewniaka, a nauczyciel tylko z uśmechem "nie" lub "długo nad tym myślałeś?"
To dobrze, zle?booker pisze:Nie miałem jeszcze okazji, abym mógł uważać przeciwnie....Jess pisze:O ile faktycznie wie, o czym mowa...zwłaszcza kiedy przynosisz nauczycielowi swojego 100% pewniaka, a nauczyciel tylko z uśmechem "nie" lub "długo nad tym myślałeś?"
Pozdrawiam
/M
Całkiem okJess pisze:To dobrze, zle?
Czołem FreeRobotFreeRobot pisze:Buddyzm zdaje się nie twierdzi, że świadomość nie posiada autentycznej podstawy ontologicznej.
CzołemFreeRobot pisze:Har-Dao
Jeśli zmienność wyklucza autentyczne istnienie to masz rację - świadomość również nie należy do tzw. ontologicznie trwałych bytów. Jeśli natomiast potraktować zmienność jako pewną cechę rzeczywistości, to wówczas zmienność ta nabiera bytności. Słowem - czy rzeka nie jest rzeką tylko dlatego, że płynie w niej woda?