Być może ma to związek z przyrządzaniem tybetańskiej słonej herbaty?atomuse pisze:ale czemu "jak sól"??
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
![żart ;)](./images/smilies/msn-wink.gif)
Być może ma to związek z przyrządzaniem tybetańskiej słonej herbaty?atomuse pisze:ale czemu "jak sól"??
Ugotowałaś kiedyś coś bez soli? Widać od razu, że jej brakuje, kiedy jej nie ma.atomuse pisze:Ciekawe metafory... Z paskiem to moge sobie jeszcze znaczenie dorymowac, ale czemu "jak sól"??Bądźmy jak pasek - łatwi we współżyciu. Bądźmy jak sól - po prostu róbmy co trzeba, nie ociągając się przed każdym zadaniem.
Pasek skojarzyl mi sie z jidamem, ale nie wiem oczywiscie o jaki rodzaj paska chodzi w tej metaforzejw pisze:O pasku nic nie wygdybam
A jak dopiero widac od razu, kiedy jest jej za duzopawel pisze:Ugotowałaś kiedyś coś bez soli? Widać od razu, że jej brakuje, kiedy jej nie ma.
No tak, jesli pasek sluzy tylko za ozdobe, wtedy mozna go zakladac i odkladac, kiedy sie chcepawel pisze:Co do paska - łatwy jest we współżyciu - zakładasz kiedy chcesz, zdejmujesz kiedy chcesz, odkładasz - to leży.
No tak, skutek pojawia sie prawie natychmiast...jw pisze:Natomiast jeśli zalejesz gorącą wodą bryłkę soli, to woda staje się słona prawie natychmiast.
atomuse pisze:A jak dopiero widac od razu, kiedy soli jest za duzopawel pisze:Ugotowałaś kiedyś coś bez soli? Widać od razu, że jej brakuje, kiedy jej nie ma.
No tak, jesli pasek sluzy tylko za ozdobe, wtedy mozna go zakladac i odkladac, kiedy sie chcepawel pisze:Co do paska - łatwy jest we współżyciu - zakładasz kiedy chcesz, zdejmujesz kiedy chcesz, odkładasz - to leży.
I butelką Kleinapawel pisze:...no może poza wstęgą Moebiusa
Mahasiddha Kankana pisze: When the void joins the void,
All things then arise.
I am perfectly aware of the four moments;
By stopping in between, there is supreme awakening.
Dot and crescent have not entered the mind;
While seeking one, the other's lost.
Knowing where you come from
You remain centered, unencumbered.
Kankana says, in tumultuous sounds,
"All has been smashed by the roar of Suchness!"
??? o co w tym biega??jw pisze:Patrul Rinpocze "Słowa mistrza Samantabhadry" ("Kunzang lamai szallung" w tłum. Joanny Greli), str. 145-146:
Patrul Rinpocze pisze:
Bądźmy jak pasek - łatwi we współżyciu. [/color]
Czogiam Trungpa Rinpocze pisze: Na początku istnieje otwarta przestrzeń, przestrzeń nie należąca do nikogo. Istnieje też związana z przestrzenią i otwartością pierwotna inteligencja widja (sanskr.). Widja to precyzja, ostrość, której towarzyszy przestrzeń. Ostrość tak przestrzenna, że można w niej umieszczać i przedstawiać rzeczy. Przypomina przestronną salę, w której jest dość miejsca na tańce, w której nie istnieje niebezpieczeństwo przewrócenia się czy potknięcia o różne przedmioty, gdyż jest to przestrzeń całkowicie otwarta. My jesteśmy tą przestrzenią, my i ona to jedno, my to widja to inteligencja, otwartość.
Skoro cały czas tym właśnie jesteśmy, skąd wzięło się pomieszanie; gdzie podziała się przestrzeń; co się stało? W rzeczywistości nic się nie stało. Po prostu staliśmy się w tej przestrzeni zbyt aktywni. Jest ona tak wielka, że kusi, by w niej tańczyć. Jednak nasz taniec stał się zbyt dynamiczny, zaczęliśmy wirować bardziej, niż to konieczne. W tym momencie uzyskaliśmy samoświadomość – świadomość: to ja tańczę w przestrzeni.
W tym momencie przestrzeń przestaje być przestrzenią jako taką. Staje się czymś stałym. My zamiast stanowić z nią jedność, postrzegamy teraz przestrzeń jako oddzielny byt, jako coś namacalnego. Na tym polega pierwsze doświadczenie dualizmu: przestrzeń i ja – ja tańczę w przestrzeni, a ona jest czymś stałym i oddzielnym ode mnie. Dualizm ten to koncepcja '''przestrzeń i ja'', to brak absolutnej jedności z przestrzenią. Tak rodzi się forma, tak rodzi się podział na ''ja'' i ''nie-ja''.
(...)
''Wolność od duchowego materializmu''
Ciekawym tylko, czy ta pierwotna inteligencja ma poczucie "ja", "ego" - czy nauczyciele coś o tym mówią ?Istnieje też związana z przestrzenią i otwartością pierwotna inteligencja widja (sanskr.).
Czy w powyższym cytacie, mowa o tym samym ?Zgodnie z najwyższymi naukami tybetańskiej buddyjskiej tradycji bon, prawdziwe "ja", za którym tak tęsknimy, jest pierwotnie czyste
Raczej nie. To kwestia ''dupogodzin''.TeZeT pisze:(...) Szkoda, że ciężko weryfikowalne![]()
Możliwe.TeZeT pisze:Czy w powyższym cytacie, mowa o tym samym ?
Możliwechaon pisze: Ciekawe, nie?
za przedobrzenie nawozu?'' (...)
zawsze staraj się pielęgnować
pozytywną postawę umysłu.''
Roshi Uchiyama dość radykalnie ujął sprawę.chaon pisze:A to ciekawy cytat Kunzagu, bo roszi Uchiyama w komentarzu do "Tenzo Kyokun" Dogena Zenji, twierdzi coś odmiennego. Mianowicie roszi Uchiyama pisze że pogląd iż liczy się intencja jest hinajanistyczny, za to w mahajanie liczy się przede wszystkim skutek. Uzasadnia to za pomocą przykładu nawożenia rośliny - jeśli ktoś będzie chciał obłożyć roślinę nawozem, ale przesadzi z jego ilością, to nawóz wypali korzenie i co z tego że intencje były dobre, skoro skutkiem jest uschnięcie rośliny.
Ciekawe, nie?
Może to przez brak mądrości przy nawożeniu ?jeśli ktoś będzie chciał obłożyć roślinę nawozem, ale przesadzi z jego ilością, to nawóz wypali korzeni
To mi przypomina podział i klasyfikację ścieżek ze względu na: pogląd, ścieżkę i owoc - gdzie bywa /zależy to od kontekstu/, iż pogląd jest identyfikowany z intencją; ścieżka, to działanie; owoc, to skutek owego działania. Intencją może być bodhiczitta; działaniem - postępowanie bodhisattwy; a skutkiem - natura buddy trzech ciał /dharmakaja, sambhogakaja, nirmanakaja/.iwanxxx pisze:Generalnie jest różnica między ujęciem karmy w Nikayach/Agamach a wschodnioacjatyckim buddyzmem. Jeszcze inaczej może być w tybetańskim. W Nikajach faktycznie liczy się intencja: intencja - działanie - skutek. (...)
Czołemkunzang pisze:To mi przypomina podział i klasyfikację ścieżek ze względu na: pogląd, ścieżkę i owoc - gdzie bywa /zależy to od kontekstu/, iż pogląd jest identyfikowany z intencją; ścieżka, to działanie; owoc, to skutek owego działania. Intencją może być bodhiczitta; działaniem - postępowanie bodhisattwy; a skutkiem - natura buddy trzech ciał /dharmakaja, sambhogakaja, nirmanakaja/.iwanxxx pisze:Generalnie jest różnica między ujęciem karmy w Nikayach/Agamach a wschodnioacjatyckim buddyzmem. Jeszcze inaczej może być w tybetańskim. W Nikajach faktycznie liczy się intencja: intencja - działanie - skutek. (...)
Siur, ale w tym panelu to znaczy, że rozmawiasz sam ze sobąHar-Dao pisze:A ja bym ujął cetana - kamma - phala.
Pojęcie używane w mahajanie.Har-Dao pisze:BTW - hinajana? Co to takiego?
Kiedy zaczynamy jakieś wydarzenie w życiu uznawać za bolesne lub kiedy przeżywamy serię życiowych katastrof, pomocne będzie, jeżeli unikniemy angażowania się w "nieuczciwą grę". Kiedy mówisz: "To nieuczciwe! Nie zasługuję na to!", wtedy tylko zwiększasz swój ból. Lepiej byłoby zrobić unik przed frustracją i zamętem, mówiąc sobie: "Tak się po prostu stało". W niebie nie istnieje żadne stowarzyszenie chroniące konsumenta, do którego mógłbyś się odwołać. Nie ma żadnego trybunału przyjmującego apelacje w sprawie niesatysfakcjonującego życia, w którym mógłbyś zażądać: "Życie nie jest takie, jak się spodziewałem, chcę zwrotu pieniędzy!". Jest to, co jest, to co mamy. Uczciwa czy nie, nasza sytuacja jest taka, jaka jest, właśnie tutaj i teraz: w twoim własnym frontowym pokoju, na dentystycznym krześle, na oddziale dla nieuleczalnie chorych, w ramionach kochanki, na ulicy w godzinach szczytu, w celi śmierci, przed kamerami telewizji, podczas zaspokajania swego pożądania, w wypadku samochodowym, w świątyni, w poczekalni na lotnisku, w czterogwiazdkowej restauracji, w objęciach luksusu, w uwodzicielskim tańcu, na deszczu, w każdej sytuacji, jakąkolwiek tylko możesz sobie wyobrazić... To jest materiał twoich doświadczeń i nie możesz się go wyprzeć. Możesz tylko usiłować to zrobić, stwarzając jeszcze więcej zamętu.
(...)
Uczeń: W jaki sposób mogę wyjść poza dualizm?
Rinpocze: Bezpośrednia świadomość! Wydaje się jednak, iż w medytacji stale chcemy coś robić - kontaktować się z czymś rzeczywistym. Zawsze chcemy rezultatów... w przeciwnym razie nie uważamy swego doświadczenia za wartościowe. Możemy medytować przez cztery czy pięć lat i nie znaleźć nic namacalnego, a nasza medytacja może wydać się ponura, nieciekawa i nudna. Możemy ulec rozczarowaniu i przestać medytować. Jest to więc sytuacja trudna - to, czego szukamy jest tym, co porzucamy.
Uczeń: Czy uważasz przez to, że to, czego uczymy się z medytacji może spowodować, że porzucimy swoją praktykę.
Rinpocze: To co porzucamy, to oczekiwania. Może to wyprowadzić nas z równowagi ponieważ zwykle czujemy, iż jeśli nie możemy czegoś posiąść, wówczas nie ma to z nami nic wspólnego.
Uczeń: Więc jakie są pożytki z medytacji, skoro nie ma ona ze mną nic wspólnego?
Rinpocze: Pożytki te nie są namacalne. Polegają one na niezajmowaniu stanowisk i na przekraczaniu ego tak dalece jak potrafimy. Świadomość nie jest jakąś namacalną ''rzeczą'' i ta określona ''nie-rzecz'' jest czymś nieuchwytnym. Nawet ''nic'' nie oznacza ''niczego''. Świadomość nie ma rąk. Jeśli mówimy o niej, jest to tylko dźwięk. Kiedy urzeczywistniamy to głębiej, możemy nagle pomyśleć: ''Co ja robię? W byciu tutaj nie ma żadnej widocznej wartości''. Ale postawa taka nie jest zdrowa.
Uczeń: Czy odczuwasz to w ten sposób?
Rinpocze: Wspomniałem o tym, ponieważ ludzie często pytają mnie: ''Czy miałeś jakieś doświadczenia?''. Wierzymy, że posiadanie doświadczeń jest bardzo ważne, stale więc osądzamy swoją medytację i dokuczamy sobie odnośnie ''doświadczenia''. Może to stać się obsesją. Chcemy czuć się przyjemnie, być spokojnymi, wyciszonymi i zrównoważonymi. Niektórzy ludzie uważają, iż trzeba mieć wizje, wędrować do innych światów czy komunikować się z niewidzialnymi duchami.
Uczeń: Czy nie jest to przyjemniejsze niż przebywanie w depresji.
Rinpocze: Słusznie. Lecz gdy wchodzimy głębiej w medytację, uczucia te już nie występują. Im więcej doświadczamy wyższych poziomów, tym bardziej s t a j e m y się świadomością - doświadczenie nie rozprasza nas. Nie ulegamy mu ani nie odpychamy go od siebie.
Uczeń: Jest to, tak jakbyś mówił, że gdy ktoś stanie się oświeconym, będzie rozczarowany.
Rinpocze: Dokładnie tak. Tak właśnie myślę. Jesteśmy rozczarowani, ponieważ nasze oczekiwania nie są spełnione. Stworzyliśmy niewiarygodne fantazje - wszystko co mogliśmy sobie wyobrazić lub co do czego mogliśmy żywić nadzieje - jest fikcją, bo im bardzie rozwijamy wyższą świadomość, tym lepiej rozumiemy, że te symulacje, sny i fantazje nie istnieją.
Czy jest bezpiecznie porzucać swe najbardziej wypieszczone złudzenia?... Mogliśmy medytować każdego dnia godzinę czy dwie, przez sześć czy siedem lat, myśląc, że coś osiągamy lecz teraz uświadamiamy sobie, że nie ma nic do osiągnięcia.
Mógłbyś zapytać: ''Dlaczego powinienem kłopotać się medytacją? Jeśli medytacja nie przynosi korzyści moim odczuciom, postrzeżeniom, mojemu fizycznemu czy psychicznemu stanowi, więc jaki z niej pożytek?''
Uczeń: Czy nie ma z niej żadnego pożytku?
Rinpocze: Może pomóc nam być radosnym czy zrelaksowanym. Może pomóc nam zrównoważyć nasze ciała czy umysły. Lecz gdy doświadczamy głębiej, spostrzegamy, że ten wyższy rodzaj medytacji po prostu tylko jest; nie ma on celu, istnieje sam w sobie.
Uczeń: Więc dlaczego nauczasz medytacji?
Rinpocze: Celem nauczania jest dać ludziom rozczarowanie. Ludzie potrzebują rozczarowania. Jeśli oczekujemy czegoś, zawsze pojawi się rozczarowanie.
Uczeń: Ja nie oczekuję rozczarowania - nie potrzebuję go!
Rinpocze: Jest to jedyny sposób, byś mógł się przebudzić. Gdy tylko przyjdzie więcej rozczarowania, będziesz mógł się przebudzić.
Uczeń: Powinienem być więc bardzo przebudzony. Życie dostarcza mi wielkiej ilości rozczarowań.
Rinpocze: Racja. Naprawdę medytujący stale się uczy, zawsze pracuje z rozczarowaniem. Wie jak postępować z tym światem i wszelkim doświadczeniem,które napotyka w swoim życiu codziennym - jest to prawdziwie edukacyjny proces. Realistyczne spojrzenie na swoje życie jest inteligentnym sposobem medytowania, w przeciwnym razie spędzimy życie nie korzystając z własnego duchowego zrozumienia.
Mówię więc, że medytacja na powrót sprowadza nas do życia. Możemy być zmuszeni walczyć, lecz jeśli zdecydowaliśmy się przejść przez przeszkody, zamiast uciekać przed nimi czy unikać ich,możemy doświadczyć wszystkiego - widzenia, słuchania, smakowania, wąchania, dotykania i bycia świadomym - możemy tańczyć z każdą sytuacją, a nie ukrywać czy chronić przed nią. Kiedy mamy medytacyjną świadomość, wiemy jak w bezpośredni sposób odnosić się do wszelkich doświadczeń - dzięki temu nie jesteśmy wciągani i chwytani przez oczekiwania czy rozczarowania. Żyjąc w ten sposób, możemy dostrzec, że życie jest pełne znaczenia.
Zwykle jednak odczuwamy, że nuda i niepokój są negatywne, podczas gdy szczęśliwość i wesołość pozytywne. Jednak świadomość nie jest ani szczęśliwa, ani smutna, ani pozytywna, ani negatywna. Świadomość zawsze jest w równowadze. Możemy na przykład nauczyć się bardzo szybko przechodzić z jednego stanu emocjonalnego w inny. Przez dwie minuty możemy być spokojni, przez dwie minuty w depresji, a przez dwie minuty radośni, przechodząc wiele razy od jednego do drugiego, od negatywnego do pozytywnego, od pozytywnego do negatywnego. Stopniowo możemy rozwinąć taką elastyczność, że bez trudu będziemy zajmować obydwa stanowiska. Nie jesteśmy usztywnieni. Przedtem nie mieliśmy wyboru odnośnie tego jakim być. Teraz mamy wybór.
(...)
Tarthang Tulku pisze:(...)
Głębsza medytacja nie może być wyrażona słowami, ponieważ gdy zwerbalizujemy nasze doświadczenia, stają się one skostniałe i świadomość kamienieje. Więc dopóki nasza praktyka nie jest w pełni rozwinięta, lepiej będzie, jeśli o swoich medytacyjnych doświadczeniach mówić będziemy tylko z urzeczywistnionym doradcą, który może nam pomóc; w przeciwnym razie mogą one utracić swoje znaczenie i moc.
Zwykle jednak mamy silną skłonność do werbalizowania doświadczeń. Odczuwamy, że dopóki nie możemy ich interpretować czy omawiać, nie są one rzeczywiste. Odkrywamy, że trudno nam pozwolić sobie na milczenie, ponieważ cisza niepokoi nas. Chociaż mówienie o swoich problemach i doświadczeniach może być od czasu do czasu pożyteczne, zwykle jednak zamiast pomóc nam w integracji czy zrozumieniu doświadczeń, wzmacnia przywiązanie do nich. Dlatego zamiast iść za skłonnością do werbalizowania doświadczeń zarówno własnych jak i cudzych, zwykle najlepiej jest pracować z nimi w ciszy.
Gdy zaczynamy używać języka i słów, by stworzyć pojęcia, automatycznie zubożamy i konkretyzujemy teraźniejszość; wówczas nie mamy doświadczenia danej chwili bezpośrednio. Nie ma sposobu, byśmy dzięki słowom mogli wyjść ''poza'' cokolwiek. Nie znaczy to, że słowa są bez wartości, a jedynie to, że nie ma sposobu byśmy mogli doświadczyć bezpośrednio chwili teraźniejszej, jeśli polegamy na słowach, pojęciach intelektualnych czy próbach skoncentrowania w podobny sposób swej uwagi.
(...)
To pytanie jest trochę jak "nie mogę rozmawiać o smaku herbaty bo usta mam pełne herbaty".TeZeT pisze:Ciekawym tylko, czy ta pierwotna inteligencja ma poczucie "ja", "ego" - czy nauczyciele coś o tym mówią ?Istnieje też związana z przestrzenią i otwartością pierwotna inteligencja widja (sanskr.).