Zabawne jest troche to, ze podobne slowa (mam na mysli wiekszosc przytoczonych tu cytatow) wypowiedziane przez zwyklego smiertelnika nazwane by zostały zapewne "komunalem", lub "wyswiechtanym do granic frazesem".

Co gorsza slowa wyrwane z kontekstu moga niekiedy znaczyc dokladnie wszystko (dlatego nie lubie "zlotych mysli" w kalendarzu). Oczywiscie cytaty sa swietne, tak tylko dziele sie refleksja.
Jak myslicie, czy powinnismy przyjac, ze slowa mnicha sa zawsze madre? Czy dopuszczacie mysl, ze mnich moglby palnac cos kompletnie glupiego? Albo ze to, co mowi jest oczywiste do bolu?
Mialem ochote zacytowac w tym miejscu Arystotelesa, ale sie rozmyslilem - w koncu to nie miejsce dla Grekow.
EDIT: Na zasadzie "Quidquid latine dictum sit, altum videtur" - "Wszystko co po lacinie, to brzmi madrze."