Witam
leszek wojas pisze:kunzang pisze:Czy jest możliwym w zen, by przy pomocy owego ''języka komunikacji zen'', wskazywać innym na sedno, samemu owego sedna nie przeżywszy - czy uważa się takie wskazanie ''językiem komunikacji zen'' za właściwe wskazanie na sedno, choć owego sedna nie przeżywa, lub nie przeżył ten, który na owo sedno wskazuje?
Witaj Kunzang
,
Myślę, że podobnie rzecz wygląda w innych buddyjskich tradycjach. Czy jeśli ktoś uczy innych (jako nauczyciel) jakiś technik czy też przekazuje jakieś nauki to czy to jest właściwe tylko wtedy gdy osiągnął samo sedno tych nauk?
W tradycji, której hołduję, by nauczyć kogoś np tsa lung, czy szine, czy praktyki Szierab Cziammy - które mogą prowadzić do sedna - nie musi taka osoba przeżyć sedna nauk /czyli rozpoznać swej pierwotnej natury, natury buddy/, ale żeby innym wskazywać na naturę buddy /wskazać na sedno/, to trzeba ją przeżyć, by móc ją innym wskazać. Inaczej, mamy sytuację, że ślepiec wskazuje innemu ślepcowi na coś, czego pospołu nie widzą - a to, że ów wskazujący na sedno ślepiec, używa takiego, czy innego języka nie ma tu znaczenia, bo wskazujący w istocie nie wie na co wskazuje, nie ''zobaczywszy tego'', nie przeżywszy tego.
leszek wojas pisze:Czy w sytuacji gdy ktoś nie osiągnął tego ,,sedna" ale za to dobrze ,,opanował" warsztat nie może pomagać innym ludziom, nie może ich uczyć?
Oczywiście, że może pomagać innym ludziom, ale to nie znaczy z automatu, że wskazuje na sedno. W dzogczen wskazanie na sedno, to wprowadzenie do naturalnego stanu, to wskazanie na naturę buddy, którą dzięki takiemu wprowadzeniu mogą rozpoznać ci, którym takiego wprowadzenia się udziela. Jednak by było to możliwym, by udzielić innym takiego wskazania na sedno, to samemu trzeba owo sedno mieć rozpoznane, inaczej gwarant, że wskazuje się właściwie jest żaden, bo sam wskazujący nie wie na co wskazuje, gdyż nie przeżył tego.
Pozdrawiam
kunzang