piotr pisze:Nie widzę związku między Twoim pytaniem, a tym co napisałem wcześniej, bo jeśli przeczytasz jeszcze raz moją wypowiedź to zauważysz, że nie oceniam tej książki, ale odwołuję się do przekonania jakie żywi Milarepa.
Z racji tradycji, w której wiem, że praktykujesz pomyślałem, że próbujesz nawiązać do nauk przekazywanych przez mnichów Therawady. Jeśli niesłusznie posądziłem ciebie o to - przepraszam
Co do Milarepy (abstrahując od tego, że mnichem nie był) nie sądzę, żeby przez swoją pełną wyrzeczeń, wytrwałą praktykę prowadzoną na odosobnieniu kwestionował ścieżkę i urzeczywistnienie swojego mistrza Marpy, człowieka, który od pracy w swoim obejściu nie stronił mając na garnuszku żonę oraz dzieci
Teraz się uśmiałem, bo zorientowałem się, że masz na myśli nie Milarepę, tybetańskiego jogina, lecz naszego sympatycznego towarzysza z forum
Fakt, że nie oceniłeś książki bezpośrednio - wydaje się jednak, że oceniłeś pogląd, jaki przedstawił Milarepa (forumowy), a który to pogląd jest powiązany z treścią książki Gesze Roach'a, który to autor (wg forumowego Milarepy) w swojej książce "nie zmieniał ducha buddyzmu".
piotr pisze:Nie pytałem dlaczego Buddha nie został brāhmaṇem, ale o to dlaczego nie stworzył nowego ruchu, który łączyłby zamożny styl życia z poświęcaniem się duchowości.
Tak, jak napisałem: być może nie miał w tamtych okolicznościach innego wyboru?
piotr pisze:Rzeczywiście wpisał się. Ale czy to była rzecz zwyczajana? Nie sądzę.
Fakt - taki sposób życia nie jest czymś zwyczajnym. Również dzisiaj. To, że napisałem, iż Siakjamuni najzwyczajniej wpisał się w ruch śramanów nie oznacza, że prowadzili oni zwyczajny tryb życia, lecz miało oznaczać to, że nie trzeba doszukiwać się jakichś dodatkowych znaczeń za takową decyzją Buddy, ponieważ można ją również wyjaśnić w taki sposób, jak przedstawiłem.
piotr pisze:Również nie uważam, żeby ruch samaṇów był wtedy czymś popularnym. Zgodnie z moją wiedzą raczej pojawiał się dopiero na scenie życia półwyspu indyjskiego.
W każdym razie był na tyle popularny, że Budda miał wzorce w postaci innych grup śramanów, których styl życia mógł w większym bądź mniejszym stopniu naśladować/przejąć
piotr pisze:Buddha mógł powrócić do klasy wojowników i władców.
Ale któż wówczas poważałby go, jako duchowego mistrz? Niewykluczone, że tylko nieliczni kszatrijowie, jak wspominany król Indrabhuti, ale i to byłoby niepewne... A tak, przyjmując sposób życia śramany, Budda uczynił znacznie większy pożytek trafiając do znacznie większej grupy ludzi wykorzystując społecznie akceptowaną konwencję "mędrca-śramany" i stając się dzięki temu przewodnikiem dla ludzi pochodzących z różnych warn i dysponujących różnymi indywidualnymi tendencjami/zdolnościami/przekonaniami/inklinacjami
piotr pisze:Według mnie, jego rada sugeruje, że bogacenie się i szczodrość to nie wszystko.
Niewątpliwie.
piotr pisze:Oraz że rozwój mądrości przez medytację następuje w oderwaniu od codziennych spraw.
Być może w tym konkretnym przypadku właśnie o to chodziło - nie znam kontekstu, więc przyznaję, że trudno mi wyrokować. Jednek co do ogólnej, powszechnej słuszności takiej zasady miałbym już wątpliwości... Przypomina mi się tu fragment książki Mirandy Shaw "Passionate Enlightenment":
Miranda Shaw pisze:
Społeczne uwarunkowania i życiowe wzorce tantrycznych joginów i jogiń były niezwykle różnorodne. Niektórzy z nich byli książętami, królewskimi ministrami i bogatymi kupcami, którzy kontynuowali praktykę tantrycznej medytacji, jednocześnie wypełniając swe społeczne zobowiązania. Inni adepci, należący do królewskich czy też arystokratycznych rodów, jak chociażby księżniczka Lakszminkara, porzucali swą uprzywilejowaną pozycję oraz komfortowe warunki, by w nieprzystępnych jaskiniach, w dżungli i na polach kremacyjnych stosować się do surowej tantrycznej dyscypliny. Niektórzy podejmowali się gorszych sposobów zarobkowania, by po prostu wieść taki styl życia, który byłby bardziej podporządkowany tantrycznej praktyce, jak miało to miejsce w przypadku uczonego Tilopy, który zajął się wytłaczaniem oleju z ziarna sezamowego. Mnich Saraha porzucił swoje mnisie ślubowania, odnalazł duchową towarzyszkę i nauczył się od niej jej fachu, zostając wytwórcą strzał do łuków. Opiewał on swój skromny, pozbawiony ograniczeń celibatu styl życia jako doskonały kontekst dla religijnej praktyki. Kiedy zjednoczył się ze swoją partnerką, wyraził radość okrzykiem: „Dzisiaj dopiero stałem się prawdziwym mnichem!” W jednej ze swoich słynnych pieśni Saraha przedstawia naukę, jaką otrzymał od swej partnerki:
Nie medytując, nie wyrzekając się świata,
Pozostań w domu, w towarzystwie swej partnerki.
Doskonałe zrozumienie możesz osiągnąć wyłącznie wtedy,
Kiedy czerpiesz radość ze zmysłowych rozkoszy.
(...)
Tantra może być praktykowana w dowolnych warunkach. Chociaż buddyzm tantryczny oferuje wiele praktyk, żadna poszczególna metoda nie jest formalnie wymagana. To czego się szuka, to droga przedarcia się w tak bezpośredni sposób, jak jest to tylko możliwe poprzez zwykłą, codzienną świadomość, aby urzeczywistnić oświecenie w jednym życiu. Dla każdego człowieka istnieje indywidualna najlepsza metoda, która prowadzi do tego celu, dlatego nauczyciele wyznaczają wszelkie możliwe praktyki, które sami uważają za najbardziej odpowiadające poszczególnym uczniom. Intensywne techniki oczyszczania, takie jak pokłony i recytacja mantry, często są opisywane jako metody wstępne, mające oswoić umysł z dyscypliną wymaganą w kolejnych krokach. Pionierzy tantry opracowali techniki medytacyjne, które mogą być używane w trakcie dowolnej aktywności. Gospodyniom domowym, rzemieślnikom, robotnikom fizycznym różnych specjalności były przekazywane wskazówki, w jaki sposób przekształcać świadomość podczas wykonywania codziennych zajęć. Jubiler mógł medytować, wyobrażając sobie, że każde zjawisko jest czyste i promieniujące niczym skrzące się złoto; producentka wina może wizualizować jak z gron doświadczenia destylowana jest błogość; szewc mógł wyobrażać sobie, jak zszywa skórę namiętności nicią wolności i w ten sposób szyje buty oświecenia.
Przykładem jest tutaj Sahadżawadżra, wędrowna handlarka winem z Uddijany, która zaopatrywała w ten trunek miejscowych tantrycznych joginów. Kobieta miała wątpliwości, czy ten sposób zarobkowania jest zgodny z jej dążeniem do oświecenia. Kiedy usiłowała z całej siły znaleźć odpowiedź na dręczący ją dylemat, guru Padmawadżra, widząc, że kobieta stoi tuż na skraju pełnego przebudzenia, przekazał jej medytację wpisaną właśnie w jej zawodową aktywność:
Wszyscy buddowie piją wino, które nie jest wytworzone ludzką ręką, a jego zapas nigdy się nie wyczerpuje (...) Rozpoznaj to jako szkatułę pełną skarbów, których nigdy nie brakuje, oto brama do sfery wszystkich buddów, która nazywana jest również sferą poza myślami. Córko buddy, pozostań w tym medytacyjnym stanie, a zakosztujesz smaku spontanicznego w swej naturze urzeczywistnienia (sahadża) – pierwotnego wina, które piją wszyscy buddowie. Ono ugasi twoje pragnienie i będziesz zdolna służyć wszystkim istotom.
Jako praktykująca tantrę, Sahadżawadżra nie musiała porzucać swojego dotychczasowego zajęcia. Guru przekazał jej metodę, według której mogła zintegrować swą pracę z medytacyjną dyscypliną.
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=832
piotr pisze:A po powrocie z odosobnienia do codziennej pracy, taka mądrość może zostać wykorzystana.
Owszem... bo cóż to za mądrość, która nawet w tym marnym, doczesnym życiu byłaby bezużyteczna?
piotr pisze:Może tak, może nie. Myślę, że nie zdziwi Cię to gdy napiszę, że nie wierzę w te historie. Podobnie jak w to, że tekst tej tantry został spisany w czasie życia Buddhy, a później przeleżał ileś setek lat na dnie jeziora, w którym był chroniony przez nāgów.
Wcale nie dziwi mnie, że w to nie wierzysz. Sam mam poważne trudności z uwierzeniem w historie o nagach ukrywających przez stulecia starożytne teksty, o których na podstawie językowych badań można stwierdzić, że zostały spisane później niż w VI wieku p.n.e.
Jednak ten mój brak wiary nie zmienia faktu, że stosujący się do takiego podejścia buddyjscy mistrzowie uważani są w tradycji Mahajany/Wadżrajany za istoty urzeczywistnione w tym samym dokładnie stopniu, co historyczny Budda Siakjamuni, a przekazywane przez nich metody uznawane są za skuteczne, czyli skutkujące pełnym oświeceniem