taps pisze:A Budda przed kim sie klanial? (iles tam razy na minute)
Ja to moge sie poklonic sasiadce co najwyzej.
Jezeli Budda tak bardzo lubi poklony to on taki dobry nie jest.
Tlumaczenie, ze wówczas klaniasz sie swojemu Wielkiemu Ja jest jakies mgliste.
Kazdy bowiem postronny obserwator widzi, ze oddajesz holdy zalozycielowi tej religii.
Tu ktos inny odpowiedzial na to pytanie lepiej niz ja. Zacytuje: (Sangharakszita - "Kim jest Budda?" tlum. Henryk Smagacz, Wydawnictwo A , Krakow 2004, pp 86-87)
... Dwa dylematy, "ktore zaprzataly dopiero co obudzony umysl Buddy. Jeden z nich jest powszechnie znany i stanowi podstawe nastepnego rozdzialu. Drugi, ktoremu chcemy przyjrzec sie teraz, zostal niemal calkowicie przeoczony przez komentatorow zycia Buddy. O ile wiem, nikt nie poczynil uwag na temat niezwyklych i wyraznych implikacji tego fragmentu. Oba epizody przedstawione sa w Samyutta-Nikaya, "Ksiedze pokrewnych powiedzen" - czyli powiedzen Buddy na ten sam temat - ale pierwszy z nich przedstawiony jest rowniez w innym miejscu kanonu palijskiego. Ten mniej znany - choc, jak zobaczymy, zdumiewajacy - dylemat pojawil sie w tekscie po tym bardziej znanym, ale z rzeczywistosci mial miejsce wczesniej, gdyz najwyrazniej wystapil w piec tygodni po oswieceniu.
Rozwazania Buddy w tym punkcie - dylemat, ktory zaprzatal jego umysl - przebiegaly w nastepujacy sposob: "Zle jest zyc nie okazujac czci i posluszenstwa naleznego przelozonemu. Gdzie jest taki pustelnik lub bramin, pod ktorego przewodnictwem moglbym zyc, okazujac mu czesc i szacunek?". Jest to niewatpliwie godne uwagi pytanie. Budda osiagnal wlasnie najwyzsze oswiecenie - i oto zastanawia sie, komu moze okazywac czesc i szacunek. Oczywiscie dzisiaj na ogol nikt nie chce okazywac nikomu czci ani szacunku. Zadamy szacunku; zadamy rownosci; chcemy miec pewnosc, ze nikt nie bedzie traktowany jako wyzszy od kogos innego. Niektorzy z nas moze probuja byc kulturalni i uprzejmi, ale idea, ze szacunek przynosi korzysc temu, kto go okazuje, a nie osobie, ktorej jest okazywany, jest calkowicie sprzeczna z natura wspolczesnych spolecznych wartosci. Co wiecej, postawa Buddy wydaje sie rowniez burzyc tradycyjne buddyjskie wyobrazenia o Buddzie, a nawet o oswieceniu.
Ale kontynuujmy ten epizod. Moze rzeczy troche sie rozjasnia. Budda dalej rozwaza, a jego rozwazania dotycza czterech zagadnien: szkolenia w etyce, szkolenia w medytacji, szkolenia we wgladzie i szkolenia w kontemplowaniu wiedzy o wyzwoleniu. Widzi, ze w calym wszechswiecie nikt - nikt wsrod bogow, nawet Brahma Sahampati, pan tysiaca swiatow, i zaden czlowiek, zaden swiety lub medrzec gdziekolwiek - nie osiagnal wiekszej bieglosci w tych rzeczach, niz on. Widzi, ze gdy chodzi o duchowy wglad i zrozumienie, sam jest najwyzsza zyjaca istota we wszechswiecie. Tak Budda rozumie siebie i jesli nie rozumiemy Buddy w ten sposob, to w rzeczywistosci nie rozumiemy go w ogole.
Zrozumiawszy po raz pierwszy kim naprawde jest, Budda widzi, ze nie ma nikogo, "pod czyim przewodnictwem moglby zyc, okazujac mu czesc i szacunek". To oczywiscie jest wystarzajaco jasne. Zyjemy "pod przewodnictwem kogos", zeby sie od niego uczyc. Skoro Budda jest wyzej rozwiniety od kazdej innej zyjacej istoty, z duchowego punktu widzenia nie moze niczego nauczyc sie od nikogo. Ale tutaj najwazniejsze jest to, ze nie zaprzestaje wysilkow. Wciaz potrzebuje ogniskowej dla swojego oddania. A wiec rozmysla dalej: "Ta Dharma, w ktorej jestem najwyzej oswiecony - a gdyby tak zyc pod jej przewodnictwem, okazujac jej czesc i szacunek?". W tym samym momencie Brahma Sahampati pojawia sie przed nim i potwierdza postanowienie Buddy, mowiac mu, ze wszyscy dawni buddowie zyli pod przewodnictwem Dharmy, czczac i szanujac ja, oraz ze wszyscy przyszli buddowie uczynia podobnie.
To doprawdy zdumiewajacy epizod. Pokazuje, ze nawet Budda "potrzebuje" (o ile oswiecony umysl moze naprawde potrzebowac czegos) czcic i szanowac cos. Nawet Budda potrzebuje oddawac czesc. A wiec oddawanie czci nie jest tylko praktyka duchowa, ktora musimy podjac jako srodek prowadzacy do celu, a potem, po osiagnieciu oswiecenia, mozemy porzucic. Czesc jest integralna czescia samego oswiecenia. Oswiecony umysl jest w takim samym stopniu umyslem oddajacym czesc, jak umyslem urzeczywistnionym czy wspolczujacym. Wszyscy dobrze znamy wizerunek Buddy medytujacego, a nawet Buddy stojacego czy idacego. Ale musimy do nich dodac znacznie mniej znajomy wizerunek Buddy oddajacego czesc.
Tekst mowi, ze obiektem oddania Buddy jest Dharma - tylko ze w tym przypadku nie jest to Dharma, ktora my znamy. Dharma, ktora Budda czci, nie jest Dharma w znaczeniu nauki Buddy. Przede wszystkim, w czasie, gdy mial miejsce ten szczegolny epizod, Budda jeszcze nikogo niczego nie uczyl. Dharma, o ktorej tu mowa, to Dharma jako zasada, Dharma jako Prawo, Prawda lub Rzeczywistosc. Znana nam Dharma, to tylko konceptualne sformulowanie - wyrazone w zgodzie z potrzebami ludzi - Dharmy jako Rzeczywistosci. To, co Budda czci, to przedmiot lub tresc jego wlasnego doswiadczenia oswiecenia."...