Prosze bardzo, oto moj fachowy komentarz: https://www.youtube.com/watch?v=McaV4Ua-QMA108Adamow pisze:hmm. czy mogę prosić mądrzejszych ode mnie jednak o komentarz do mojego postu o sytuacji w sąsiedniej Tajlandii? przy okazji zadam inne: czym dla buddysty jest instynkt samozachowawczy i co zrobić z logicznymi wnioskami płynącymi z obserwacji rzeczywistości, gdy wnioski te implikują działanie niezgodne z"buddyzmem"?
A.
Budda patrzy na pogrom
Moderator: iwanxxx
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Budda patrzy na pogrom
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Witam
Innym chwytem erystyczny stosowanym przez Ciebie, jest ogólny zwrot ''filozofia buddyjska'', którego cały czas używasz:
Kolejnym chwytem erystycznym z Twej strony jest to:
itd, itp..
Pozdrawiam
Tak - dużo erystyki.bhakta pisze:Erystyka?
Logika formalna?... tu nie ma nawet takiej potrzeby by się w to wpuszczać - to przecież proste jest, bardzo. Chwyt erystyczny, który tu stosujesz /w kontekście buddyzmu, rzecz jasna/, to:bhakta pisze:Udowodnij to. Wykaż sofizmaty! Najlepiej przy pomocy logiki formalnej.
Próbujesz w swej wypowiedzi stosować ''argumentum ad auditores'' - to, że stosujesz w swej wypowiedzi ten chwyt erystyczny wykazała Miluszka, przedstawiając, jak to w istocie ze swastyką i ariami jest.bhakta pisze:Myślisz, że Hitlerowi spodobało się fajne logo? Myślisz, że dlaczego ideologia stworzyła kategorię Aryjczyka? Czy muszę mówić o obeznaniu Hitlera z filozofiami Wschodu i ekspedycjami nazistów badających czaszki azjatów?
Innym chwytem erystyczny stosowanym przez Ciebie, jest ogólny zwrot ''filozofia buddyjska'', którego cały czas używasz:
...a są przecież różne /konkretne i polemizujące ze sobą/ filozofie buddyjskie, tak więc mamy tu: ukrytą "petitio principii", czyli posługiwanie się ogólnikami, które łatwiej zaakceptować, a który to ogólnik tak w istocie znaczy wszystko i nic. Na ten chwyt erystyczny z Twej strony, zwrócił uwagę Amogh, prosząc Ciebie byś skonkretyzował, jaką konkretnie filozofię buddyjską masz na myśli i wskazał konkretny tekst.bhakta pisze:Od początku wychodzę z założenia, że konstrukcja filozofii buddyjskiej umożliwia faszyzujące podejścia.
Kolejnym chwytem erystycznym z Twej strony jest to:
...czyli argumentum ad personam. I ponownie:bhakta pisze:Szczerze się roześmiałem, gdy to przeczytałem.Flandra pisze:Islam rozprzestrzenia się z innego powodu: po prostu są mężczyźni, którzy chcieliby mieć więcej żon. Tyle.
...choć Flandra napisała wyraźnie ''być może'', uderzasz w Nią stwierdzeniem ''nie wiesz, o czym mówisz'', jakbyś był tu wykładnią tego, jak to w istocie z tym jest. Mówiąc po ludzku - próbujesz Ją ośmieszyć.bhakta pisze:Do pierwszej części wypowiedzi: NIC DZIWNEGO. Do drugiej: nie wiesz, o czym mówisz.Flandra pisze:Poza tym, "czcigodni" mnisi nie zabraniają mężczyznom małżeństwa z muzułmańskimi kobietami. Zabraniają tego kobietom.
Innymi słowy - być może kobiety w tym kraju i tak niczego nie tracą wchodząc do islamskiej rodziny.
itd, itp..
Pozdrawiam
Re: Budda patrzy na pogrom
jak tylko będę miała okazję zapoznam się z historią Nalandy108Adamow pisze: A Flandrze, tak dla odświeżenia pamięci, proponuję lekturę na temat historii uniwersytetu w Nalandzie. I refleksję nad historycznym uwarunkowaniem faktu, że obecnie choćby we Francji jest większy % buddystów względem całości populacji, niż w Indiach, kraju narodzin buddyzmu.
nawiązując do historii jednak, wydaje mi się, że warto sięgnąć do zeszłego wieku i przypomnieć sobie jaka była geneza II wojny światowej: po przegranej I wojnie Niemcy zostali obwinieni i ukarani za jej wybuch - odebrano im kolonie, nałożono haracz, w dodatku, by zapobiec kolejnej wojnie zostali praktycznie całkowicie zdemilitaryzowani. W konsekwencji ludzie, którzy nie mieli NIC wspólnego z wybuchem wojny (trudno obwiniać o nią całe społeczeństwo) ponosili jej konsekwencje jeszcze wiele lat po jej zakończeniu. Poczucie krzywdy w Niemczech było tak silne, że Adolf Hitler w 1940 roku do podpisania kapitulacji przez Francję wykorzystał ten sam wagon Orient Expressu, w którym w 1918 roku podpisano akt zawieszenia broni.
Innymi słowy: nie tylko Muzułmanie są zdolni do odwetu itp. Tkwi to po prostu w naturze ludzkiej. Chyba najgorsze co można zrobić to karać ludzi za to, co zrobił ktoś inny, tylko dlatego, że wyznaje taką samą religię, czy jest takiej samej narodowości
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Witam
Pozdrawiam
Warto, z tymże - jak dla mnie - warto mieć też na uwadze i to, że na przełomie XII-XIII wieku, gdy Nalanda została zniszczona przez Bachtijara Childżiego, buddyzm w Indiach już dogorywał i to nie za sprawą islamu, po prostu wyparły go inne wierzenia, które obecnie nazywamy hinduizmem. Islam po prostu dobił leżącego /buddyjskie uniwersytety nie miały już wtedy takiego znaczenia, jak np w VII w i chyliły się ku upadkowi/ - rzecz jasna możemy tu spekulować, czy gdyby nie dobicie buddyzmu przez islam, przez muzułmanów /gdzie owo stwierdzenie ''islam'' to uogólnienie, bo islam, tak jak i buddyzm, jest i był wtedy różny/, to czy podniósłby się on... kto wie, może by się podniósł, a może nie.Flandra pisze:jak tylko będę miała okazję zapoznam się z historią Nalandy108Adamow pisze: A Flandrze, tak dla odświeżenia pamięci, proponuję lekturę na temat historii uniwersytetu w Nalandzie. (...)
Pozdrawiam
Re: Budda patrzy na pogrom
Poza tym, jest mi ogromnie smutno, że w Polsce, wśród buddystów, znajdują się ludzie, którzy popierają segregację etniczną i każdego człowieka "metkują" wedle urodzenia. Muzułmanin - zły, bo w Koranie napisano o zabijaniu itp.
Tak samo Ty mnie tutaj "metkujesz", i również mógłby mnie ten fakt zasmucić. Jeżeli czujesz się poniżona, to przepraszam - odnosząc się do Twoich, czy kogokolwiek poglądów nie uznaję - jako osoba ze zinternalizowanym buddyjskim światopoglądem - że jesteś swoimi poglądami. Poglądy świadczą o wiedzy, a ona się nie bierze z kosmosu. Popełnianie ewidentnych gaf moim zdaniem jest godne ich obnażenia. Jeżeli wikłam w to zbędny, nieprzyjemny ton, to przepraszam.
Co do sub-dyskusji o faszyzmie; pierwotnie moje nawiązanie do wątków faszyzujących w buddyzmie miało zrównoważyć powielany przez wielu pogląd, jakoby w Islamie substancjalnie tkwiły jakieś skłonności do fanatyzmu. Staram się tu trzymać objętej linii pisania. Starałem się to wykazać na rzecz niewłaściwych (IMO) poglądów (czy tonów wypowiedzi) na temat Islamu, rozpowszechnianych swego czasu np. przez Olego Nydahla. W kontekście tego inaczej wyglądają uwagi F. powyżej przeze mnie cytowane...
Próbujesz w swej wypowiedzi stosować ''argumentum ad auditores'' - to, że stosujesz w swej wypowiedzi ten chwyt erystyczny wykazała Miluszka, przedstawiając, jak to w istocie ze swastyką i ariami jest.
Tyle że tu chodzi o osobiste inspiracje Hitlera i ekipy. Nie tylko uogólnionymi religiami dharmicznymi (gdzie można odnaleźć podobne wątki tyczące osobistego wyzwolenia, etc) ale stricte buddyzmem. Dowodem na to są wycieczki nazistów do Tybetu, służące sformułowaniu antropologicznego dowodu pokrewieństwa germanów i tybetańczyków. Musiałbym troche przeryć źródła, aby to na nich oprzeć i temat rozszerzyć - może po egzaminach.
Przy okazji, przykład Japonii także pośrednio popiera moją hipotezę. Relatywizmy bodaj Suzukiego w rodzaju "to tylko atom miecza wchodzi w atom ciała" nie są relatywizmami z kosmosu; wynikają z buddyjskiej filozofii. Jeżeli nie ma "ja" to kto kogo rani? Istnieje też pogląd, że skoro wszystko ma naturę Buddy i już nim jestem, to nie muszę się za bardzo starać by robić cokolwiek. Wiem, że to są racjonalizacje. Ale wychodzą one z nauk buddyjskich. Podobnie jest z tym "faszyzowaniem".
...a są przecież różne /konkretne i polemizujące ze sobą/ filozofie buddyjskie, tak więc mamy tu: ukrytą "petitio principii", czyli posługiwanie się ogólnikami, które łatwiej zaakceptować, a który to ogólnik tak w istocie znaczy wszystko i nic.
To nie jest pusty ogólnik, to odwołanie się do tych wątków filozofii buddyjskiej, które są wspólne dla wszystkich szkół. Mowa tu o wywyższeniu człowieka poprzez jego osobisty rozwój, a szczególnie o substancjalnej już różnicy takiego człowieka i człowieka nieoświeconego/niemoralnego. Spróbuj zrozumieć istotę takiego porównywania i doszukiwania się; same kategorie, wątki kluczowe, abstrakcyjne relacje (arya, nie-arya) mogą służyć za grunt do ideologizowania. Takie ogólniki nie znaczą "wszystkiego i niczego" (będąc nadgorliwym i tu odnalazł bym jakąś erystykę). Dlatego uważam, że w obrębie nakreślonego przeze mnie "dyskusu" zachowuję merytoryczną poprawność - nie przekraczam nakreślonego pola, chcąc ją zachować. Powtórzę tez: istotna jest PRZYCZYNA rozpoczęcia przeze mnie tego wątku, którą opisałem wyżej, wynika z niej stopień ogólnika. Staram się w dyskusjach zachować daleko idącą ciągłość.
...czyli argumentum ad personam. I ponownie:
Spoko, ale tu już pojawia się przestrzeń doszukiwania się, która jednak dla mnie jest nadgorliwa. Tj metodologia a la Richelieu. Takie "napięcie" towarzyszy powszechnie dyskusjom w ogóle, człowiek to nie komunikacyjny robot. Mnie takie >>poglądy<< śmieszą. Podobnie śmieszy mnie nauczycielka podstawówki, która uczy dzieci o "nurkowcach". Wydaje mi się to szczere, ale nie skażone szyderstwem, że czasami ktoś palnie gafę. Jak rozmawiamy na jakiś temat, to warto wiedzieć o czym się mówi. To nie musi być erystyka: jeżeli poruszasz temat, o którym wiesz z mediów, z "common sense" to w istocie nie wiesz o czym mówisz, takie dyskusje nie mają merytorycznego znaczenia. Jeżelibym podjął się wyczerpującego udowadniania, dlaczego uważam ten pogląd za błędny, to mało kto by go przeczytał. I mi by się nie chciało.
Widzę również, że moje rozpoczęcie tego tematu doprowadziło do ciekawej dyskusji.
Czy jeśli przyjmę, a następnie złamię wskazanie nie kłamania to jestem buddystą?
Myślę, że człowiek ani się nie staje, ani nie przestaje być buddystą na mocy takich spekulatywnych przemyśleń. Rozpoznanie moralności czynów tak, jak rozpoznaje się temperaturę pitej wody, to dla mnie lepsze kryteria. (Otwiera sie cała gama wątpliwości, oczywiście)
buddyzm (system) jest faszystowski, co w prawdzie absolutnej nie jest prawdą
Chyba jednak prawda absolutna nie jest czymś konceptualnym. Dlatego określiłbym to za prawdę wysoce "intersubiektywną". Jednak, czy ktokolwiek tutaj kojarzy motyw buddy/wysoce zaawansowanego praktyka, który ma wgląd w przyczynę i skutek i eliminuje jakąś osobę przewidując, jakie szkody może wyrządzić? Rzucam to luźno bo akurat nie mam dostępu do źródeł i czasu na szukanie. Usłyszałem tę historię w sange Karma Kagyu. Jak buddysta therawady ustosunkuje się do takiego poglądu? Powracając do dyskusji sprzed przeniesienia wątku do tego działu, dotyczy to istotnej moim zdaniem kwestii działania w świecie.
A co do Nanaviry, to czy on czasem nie był pod wpływem Tucciego, buddologa, który miał związki z faszyzmem?
Owszem. https://sites.google.com/site/buddyzmip ... amobojstwo
Ogólnie wybitna, IMO wręcz genialna inteligencja Nanaviry, w połączeniu z jego pismami, stworzyła świetny grunt na subtelne "faszyzowanie", jeżeli - historycznie, tj. biorąc pod uwage inspirację Tuccim - się go o takie poglądy oskarża. Ale i nie trzeba znać jego poglądów, wystarczy poczytać jego listy. Nanavira jest także przykładem, jak to Zachodni, intelektualistyczny światopogląd styka się z buddyzmem, i co z tego "wykrzesania" wynika.
I to nie jest "jeden mnich" tylko mnich o ogromnym wpływie, który napisał bardzo nośny tekst. Nie ma tu znaczenia ilość. Historia pokaże, jakie skutki wywołała jego działalność. Ja natomiast dokładam ten casus do kolejnego dowodu na moją tezę, że konstrukcja filozofii buddyjskiej czyni możliwymi faszyzujące podejścia. Dodając, że nie są to totalnie abstrakcyjne, wzięte z kosmosu interpretacje (jak powiązanie instruktora aerobiku z faszyzmem).
Podobnie można by stawiać zarzuty, że określenia : ładny, brzydki, gruby , chudy itp sprzyjają segregacji pod względem urody, rasy itp.
A dla mnie to jest erystyka. Kunzang tego nie zauważył? Być może nie patrzył na to "kardynalskim" okiem. Precyzuję: dla mnie zestawienie okreslenia "gruby/chudy" z "arija/nie-arija" to daleko idące uogólnienie na niekorzyść tezy, którą się tu chce obalić. Nie ma tez znaczenia popularność samej swastyki - w kontekście zainteresowań Hitlera stricte filozofiami Wschodu. Jak napisałem, nie jest to "parcie na fajne logo", lecz coś więcej. Dlatego ta krytyka - wbrew temu, co pisze Kunzang - dla mnie po prostu nie wystarczy.
W Dharmie pozdrawiam i przepraszam za rozpisywanie się
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
- 108Adamow
- Posty: 343
- Rejestracja: ndz kwie 18, 2010 23:50
- Tradycja: amerykańskie soto zen
- Lokalizacja: Kraków
Re: Budda patrzy na pogrom
zgadza się, opinie o upadku buddyzmu łączą oba czynniki. niemniej jednak istnieje pewien motyw wspólny w poniższych linkach.kunzang pisze:Witam
Warto, z tymże - jak dla mnie - warto mieć też na uwadze i to, że na przełomie XII-XIII wieku, gdy Nalanda została zniszczona przez Bachtijara Childżiego, buddyzm w Indiach już dogorywał i to nie za sprawą islamu, po prostu wyparły go inne wierzenia, które obecnie nazywamy hinduizmem. Islam po prostu dobił leżącego /buddyjskie uniwersytety nie miały już wtedy takiego znaczenia, jak np w VII w i chyliły się ku upadkowi/ - rzecz jasna możemy tu spekulować, czy gdyby nie dobicie buddyzmu przez islam, przez muzułmanów /gdzie owo stwierdzenie ''islam'' to uogólnienie, bo islam, tak jak i buddyzm, jest i był wtedy różny/, to czy podniósłby się on... kto wie, może by się podniósł, a może nie.Flandra pisze:jak tylko będę miała okazję zapoznam się z historią Nalandy108Adamow pisze: A Flandrze, tak dla odświeżenia pamięci, proponuję lekturę na temat historii uniwersytetu w Nalandzie. (...)
Pozdrawiam
http://en.m.wikipedia.org/wiki/Buddhism_in_Afghanistan
http://en.m.wikipedia.org/wiki/Buddhism_in_Iran
zazwyczaj ten wspólny motyw można znaleźć w pierwszym akapicie. i oto pytanie do Flandry: czy nie mam prawa patrzeć podejrzliwie na kuzyna tych, którzy za granicą mordują, wyznającego otwarcie tę samą ideologię, która w zeszłym tysiącleciu zmiotła z powierzchni ziemi WSZYSTKIE kraje buddyjskie, w których się pojawiła? Holendrzy po niecałych 70 latach zaczynają odczuwać skutki wiary w to, ze nie muszą,.a dobre zmieni islam na ich modłę...
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Budda patrzy na pogrom
To popularna opowieść o współczującym kapitanie, z Dżatak, czyli historii o poprzednich żywotach Buddy, które są zarówno w kanonie sankryckim jak i palijskim.Jednak, czy ktokolwiek tutaj kojarzy motyw buddy/wysoce zaawansowanego praktyka, który ma wgląd w przyczynę i skutek i eliminuje jakąś osobę przewidując, jakie szkody może wyrządzić? Rzucam to luźno bo akurat nie mam dostępu do źródeł i czasu na szukanie. Usłyszałem tę historię w sange Karma Kagyu. Jak buddysta therawady ustosunkuje się do takiego poglądu?
A arjowie to ci, którzy między innymi zrealizowali pustkę własnego "ja", więc przy właściwym rozumieniu filozofii buddyjskiej nie ma tego, który chciał by się widzieć nadczłowiekiem.
Adamow - wprowadzamy wizy dla Niemców?
Re: Budda patrzy na pogrom
Drobne nieporozumienie - chodzi o to, że inni mogą chcieć go widzieć nadczłowiekiem, było o tym wspominane w dyskusji.miluszka pisze: A arjowie to ci, którzy między innymi zrealizowali pustkę własnego "ja", więc przy właściwym rozumieniu filozofii buddyjskiej nie ma tego, który chciał by się widzieć nadczłowiekiem.
Ani To Ani Tamto
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Budda patrzy na pogrom
Nie macie planu Marshala, co wam po wizach dla Niemcow...miluszka pisze: Adamow - wprowadzamy wizy dla Niemców?
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Budda patrzy na pogrom
Coz, wyglada na to ze nabieram coraz wiekszego sceptycyzmu do teorii multi-kulturalizmu. Imigranci w panstwie gospodarza powinni szanowac jego obyczaje. Simple...(?) Respektowac panujace prawo i tak dalej. Asymilowac sie. Nie ganiac z maczetami i karabinami. Poki co przeludnienie jeszcze nie jest wielkim klopotem, wiec z jakimi intencjami przyjechali? Z drugiej strony panstwo tworza ludzie wiec rzady demokratyczne, wiekszosciowe beda prowadzic do powstawania ugrupowan separatystycznych. Ot uroki selekcji naturalnej... co prowadzi do pytania nr 2...108Adamow pisze:hmm. czy mogę prosić mądrzejszych ode mnie jednak o komentarz do mojego postu o sytuacji w sąsiedniej Tajlandii?
Zalezy, czy chcemy zachowac wlasna odrebnosc kulturalna, ideologie, zycie... Nie specjalnie pcha mnie w strone jakiejs martyrologii, ale zycie - trwanie, dla samego trwania wydaje mi sie coraz mniej... interesujace. Albo zyc dla kogos lub dla ludzi w ogole, albo dla jakiegos celu/idei.108Adamow pisze: przy okazji zadam inne: czym dla buddysty jest instynkt samozachowawczy
Ktorez logiczne wnioski?108Adamow pisze: i co zrobić z logicznymi wnioskami płynącymi z obserwacji rzeczywistości, gdy wnioski te implikują działanie niezgodne z"buddyzmem"?
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Jak uważasz. Niemniej jesteś już wystarczającą długo na tym forum by wiedzieć, że jazdy personalne nie przejdą na tym forum, jakbyś tu swego dowalania innym nie tłumaczył.bhakta pisze:Spoko, ale tu już pojawia się przestrzeń doszukiwania się, która jednak dla mnie jest nadgorliwa. Tj metodologia a la Richelieu. Takie "napięcie" towarzyszy powszechnie dyskusjom w ogóle, człowiek to nie komunikacyjny robot. (...)
Znamiennym jest to, że nawet nie przeprosiłeś Flandry.
Tak więc zgodnie z Twym własnym poglądem na mój temat w stosunku do Ciebie będę stosował metodologię a la Richelieu /skoro twierdzisz, że taka metodologia ma miejsce z mej strony, to taka zostanie w stosunku do Ciebie zastosowana, by Twa była racja/, znaczy, jeszcze raz przegniesz w stosunku do kogokolwiek na tym forum /dowalisz komuś/ i z automatu leci ban.
Re: Budda patrzy na pogrom
Ajahn Brahm często powtarza, że należy obniżyć swoje oczekiwania wobec ludzi. Wydaje mi się, że mieć niewielkie oczekiwania wobec wyznawców Islamu, a patrzeć na nich podejrzliwie to nie to samo, choć różnica jest niewielka. W moim odczuciu, gdy patrzysz na kogoś podejrzliwie przemawia przez ciebie strach, gdy masz niewielkie oczekiwania - masz energię na przygotowanie się na trudną sytuację i być może znalezienie jakiegoś mądrego rozwiązania.108Adamow pisze: oto pytanie do Flandry: czy nie mam prawa patrzeć podejrzliwie na kuzyna tych, którzy za granicą mordują, wyznającego otwarcie tę samą ideologię, która w zeszłym tysiącleciu zmiotła z powierzchni ziemi WSZYSTKIE kraje buddyjskie, w których się pojawiła? Holendrzy po niecałych 70 latach zaczynają odczuwać skutki wiary w to, ze nie muszą,.a dobre zmieni islam na ich modłę...
pozdrawiam
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Budda patrzy na pogrom
Tak, tylko że w Theravādzie bodhisatta to nie jest oświecona osoba, która nie popełnia błędów. Dla mnie ta historia to przykład braku zrównoważenia cnót, które osiąga dopiero arahat; nie przykład mądrości czy wskazówka postępowania.miluszka pisze:To popularna opowieść o współczującym kapitanie, z Dżatak, czyli historii o poprzednich żywotach Buddy, które są zarówno w kanonie sankryckim jak i palijskim.Jednak, czy ktokolwiek tutaj kojarzy motyw buddy/wysoce zaawansowanego praktyka, który ma wgląd w przyczynę i skutek i eliminuje jakąś osobę przewidując, jakie szkody może wyrządzić? Rzucam to luźno bo akurat nie mam dostępu do źródeł i czasu na szukanie. Usłyszałem tę historię w sange Karma Kagyu. Jak buddysta therawady ustosunkuje się do takiego poglądu?
A arjowie to ci, którzy między innymi zrealizowali pustkę własnego "ja", więc przy właściwym rozumieniu filozofii buddyjskiej nie ma tego, który chciał by się widzieć nadczłowiekiem.
Adamow - wprowadzamy wizy dla Niemców?
Re: Budda patrzy na pogrom
A arjowie to ci, którzy między innymi zrealizowali pustkę własnego "ja", więc przy właściwym rozumieniu filozofii buddyjskiej nie ma tego, który chciał by się widzieć nadczłowiekiem.
Jakiekolwiek faszyzujące podejścia nie są możliwe przy właściwym rozumieniu tej filozofii, więc przypisuję tej uwadze kosmiczne pochodzenie. Od początku chodzi mi o zewnętrzne (tj. broń Boże nie wewnętrzne, samych arjów!) interpretacje tej filozofii.
Znamiennym jest to, że nawet nie przeprosiłeś Flandry.
Napisałem, że przepraszam. Żartujesz sobie ze mnie? I to przeprosiłem nie raz. Wyszczególniłem także, za co przepraszam; oddzielając merytoryczny aspekt od nie-merytorycznego, tj. tonu. Zwrócisz mi honor?
Tak więc zgodnie z Twym własnym poglądem na mój temat w stosunku do Ciebie będę stosował metodologię a la Richelieu /skoro twierdzisz, że taka metodologia ma miejsce z mej strony, to taka zostanie w stosunku do Ciebie zastosowana, by Twa była racja/, znaczy, jeszcze raz przegniesz w stosunku do kogokolwiek na tym forum /dowalisz komuś/ i z automatu leci ban.
Ha, ładnie to sobie uzasadniłeś. Jestem zatem objęty "specjalnym traktowaniem"? Spoko, zachowam wnioski dla siebie (bo jestem pod kontrolą); liczę Twoją refleksyjność.
Btw, mnich Varapanyo w dalszym ciągu tka swoją pajęczynę światopoglądową, która podpada pod subtelne realizacje mojej skromnej hipotezy:
http://varapanyo.blogspot.com/2013/06/r ... ludzi.html
"- W cudownej sprzeczności – dwie podstawowe doktryny dnia dzisiejszego: Ewolucja i Równość Ludzi. Jeżeli człowiek ewoluuje jak wszyscy ludzie mogą symultanicznie być równi? Kult postępu i przeciętności.
Nanamoli Thera "
Śledzę dalsze kroki próbując uchwycić kierunek poruszania się.
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Budda patrzy na pogrom
Przyznam szczerze, że trochę się gubię. To właściwie, dlaczego te "zewnętrzne interpretacje" są takie ważne?bhakta pisze:Jakiekolwiek faszyzujące podejścia nie są możliwe przy właściwym rozumieniu tej filozofii, więc przypisuję tej uwadze kosmiczne pochodzenie. Od początku chodzi mi o zewnętrzne (tj. broń Boże nie wewnętrzne, samych arjów!) interpretacje tej filozofii.A arjowie to ci, którzy między innymi zrealizowali pustkę własnego "ja", więc przy właściwym rozumieniu filozofii buddyjskiej nie ma tego, który chciał by się widzieć nadczłowiekiem.
Tak, jako buddyści, rozumiemy racjonalizacje (sztywne poglądy) w skrajnie szerokim sensie i emocje (przeszkadzające) też tak rozumiemy. Są splamieniami, są efektem niewiedzy, z której bierze początek samsara. Nieoświeconym umysłom do chwili wyzwolenia/oświecenia może przytrafić się wszystko, w tym usprawiedliwienia, faszyzujące podejście, poczucie nadczłowieczeństwa itd, itp… Nie rozumiem tylko, dlaczego mamy rozmawiać wyłącznie o nieoświeconych, o samsarze, skoro to zaledwie część doktryny buddyjskiej? Dlatego, że tak chce ktoś, kto zajmuje się zjawiskami społecznymi, kulturowymi?
To co proponujesz, to nie jest „przekładalność perspektyw”. Socjolog/etnolog nie może wyjść w swoich badaniach poza samsarę, również nie zrobi tego religioznawca. Batchelora rozumiem o tyle, że odnosi się dość sceptycznie do tej nie-samsarycznej części filozofii buddyjskiej. Ty zdaje się, idei wyzwolenia/oświecenia nie wyłączasz z całości doktryny. Nie rozumiem więc, z jakiego powodu pozostawiasz tę ideę poza polem „dyskusu”. Przypomnę może, że praktykujący buddysta ma odkryć nie projekcje umysłu, ale to, czym ten umysł jest - ma odkryć nie produkty, a producenta, który te produkty wytwarza. Gdzie tu jest miejsce na "zewnętrzne interpretacje"?
Pozdrawiam, gt
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Budda patrzy na pogrom
Podobnie w mahajanie. Bodhisattwa według rozmaitych znaczeń jest albo istotą , która przyjęła ślubowania bodhisattwy, a więc znajduje się na początku drogi albo idzie ścieżką, więc też jeszcze nie dotarła do celu i błędy popełnia. A przypowieść jest w kanonie i jednym i drugim, więc pewnie w każdej ze szkół jakaś interpretacja funkcjonuje. Ja znam tę z mahajany, a Ty powinieneś wiedzieć, jaka jest interpretacja według Therawady. Też mówią o braku zrównoważenia cnót?Tak, tylko że w Theravādzie bodhisatta to nie jest oświecona osoba, która nie popełnia błędów. Dla mnie ta historia to przykład braku zrównoważenia cnót, które osiąga dopiero arahat; nie przykład mądrości czy wskazówka postępowania.
Re: Budda patrzy na pogrom
Przyznam szczerze, że trochę się gubię. To właściwie, dlaczego te "zewnętrzne interpretacje" są takie ważne?
One są zewnętrzne w kontekście wypowiedzi miluszki, która pisze, że arjowie rozpuścili własne "ja" dlatego nie mogą chcieć się widzieć nadludźmi. W tym miejscu zaczyna się i kończy żywot "zewnętrznych interpretacji". Chodzi mi o to, że nie oskarżam o takie poglądy arjów. To kompletny absurd.
Socjolog/etnolog nie może wyjść w swoich badaniach poza samsarę, również nie zrobi tego religioznawca.
Nie zamierzam wyjść poza samsarę (jako socjolog/etnolog). Najwyżej mogę wyjść poza "samsarę", "buddyzm", etc. Czy rozumiesz subtelną różnicę, jaką stanowi ujęcie tych pojęć w cudzysłów?
Przypomnę może, że praktykujący buddysta ma odkryć nie projekcje umysłu, ale to, czym ten umysł jest - ma odkryć nie produkty, a producenta, który te produkty wytwarza.
Niemniej przy okazji - z własnej praktyki - odkrywa i substancję tych projekcji. Wydaje się mi to wręcz drogą do odkrycia substancji samego umysłu! Bowiem owe projekcje, koncepcje stoją >>na drodze<< poznaniu.
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Budda patrzy na pogrom
mnie się wydawało, że te projekcje nie mają substancji. Tak mnie w każdym razie uczono.odkrywa i substancję tych projekcji.
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Budda patrzy na pogrom
bhakta pisze:Socjolog/etnolog nie może wyjść w swoich badaniach poza samsarę, również nie zrobi tego religioznawca.
Nie zamierzam wyjść poza samsarę (jako socjolog/etnolog). Najwyżej mogę wyjść poza "samsarę", "buddyzm", etc. Czy rozumiesz subtelną różnicę, jaką stanowi ujęcie tych pojęć w cudzysłów?
Ja nie rozumiem. Sprobujesz rozwinac?
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Budda patrzy na pogrom
No tak, ale praktyka buddyjska ma nieuchronnie prowadzić do stanu, w którym znajdują się arjowie. Co najwyżej, można wypaść z gry i wtedy, jak rozumiem, mówimy o "zewnętrznych interpretacjach".bhakta pisze:Przyznam szczerze, że trochę się gubię. To właściwie, dlaczego te "zewnętrzne interpretacje" są takie ważne?
One są zewnętrzne w kontekście wypowiedzi miluszki, która pisze, że arjowie rozpuścili własne "ja" dlatego nie mogą chcieć się widzieć nadludźmi. W tym miejscu zaczyna się i kończy żywot "zewnętrznych interpretacji". Chodzi mi o to, że nie oskarżam o takie poglądy arjów. To kompletny absurd.
Nie zawsze rozbijanie cudzej wypowiedzi na kawałki jest uzasadnione. Moja wypowiedź była pewną całością, w której chodziło o przypomnienie, że doktryna buddyjska zawiera o wiele więcej treści, niż te, na które się powołujesz w swoich wypowiedziach.
No to wyjdźbhakta pisze:Najwyżej mogę wyjść poza "samsarę" etc.
Pozdrawiam, gt
Re: Budda patrzy na pogrom
To bardzo poręczne narzędzie. Weźmy np. górę. Jaka góra jest, każdy widzi. Ale można także stworzyć górę w sobie, wówczas mamy "górę" - wewnętrzny obraz nazbyt często mylony z tym, na co ma wskazywać. Taki obraz jest człowieczym tworem i nie dotyka tego nawet, co często udaje. Socjolog/etnolog zajmuje się takimi wytworami, ponieważ ich środowiskiem jest ludzki umysł, dlatego podlegają one społecznym tendencjom. Generalnie, każda wypowiedź językowa czy tekst wchodzi tu w grę. Góry zostawiamy geologom
Ale konstruowaniem ideologii z buddyjskich elementów zajmują się nie tylko buddyści. A jak się zajmują, to tworzą swoje małe buddyzmy, które mogą być zmieszane z innymi treściami ich umysłu, czy też z ich naturą. Co np. porywcza natura zrobi z buddyzmem? Albo depresyjna? Jaki "buddyzm" powstanie? Jak zostanie skonstruowany? Seung Sahn mówi "nie stwarzaj niczego" - jak już coś stworzę, to jest to stworzenie. Stworzenie na szelkach cudzysłowu
Napewno. Jednak nie wszystkie treści stanowią inspirację do tematu, który rozwijamy. Kategorie arya wydają się np. przydatniejsze, niż doktryna o niekrzywdzeniu.
Już.
No tak, ale praktyka buddyjska ma nieuchronnie prowadzić do stanu, w którym znajdują się arjowie. Co najwyżej, można wypaść z gry i wtedy, jak rozumiem, mówimy o "zewnętrznych interpretacjach".
Ale konstruowaniem ideologii z buddyjskich elementów zajmują się nie tylko buddyści. A jak się zajmują, to tworzą swoje małe buddyzmy, które mogą być zmieszane z innymi treściami ich umysłu, czy też z ich naturą. Co np. porywcza natura zrobi z buddyzmem? Albo depresyjna? Jaki "buddyzm" powstanie? Jak zostanie skonstruowany? Seung Sahn mówi "nie stwarzaj niczego" - jak już coś stworzę, to jest to stworzenie. Stworzenie na szelkach cudzysłowu
Nie zawsze rozbijanie cudzej wypowiedzi na kawałki jest uzasadnione. Moja wypowiedź była pewną całością, w której chodziło o przypomnienie, że doktryna buddyjska zawiera o wiele więcej treści, niż te, na które się powołujesz w swoich wypowiedziach.
Napewno. Jednak nie wszystkie treści stanowią inspirację do tematu, który rozwijamy. Kategorie arya wydają się np. przydatniejsze, niż doktryna o niekrzywdzeniu.
No to wyjdź
Już.
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Budda patrzy na pogrom
Cześć,
Z tego co mi wiadomo, to tej historii nie ma w Kanonie Pāli, a pochodzi ona z Upāyakauśalya Sūtry (zob. An Introduction to Buddhist Ethics, Petera Harveya albo Māhāyana Buddhism, Paula Williamsa). A moja interpretacja jest tylko moim zdaniem w tym temacie. Według mnie jest to dość paskudna historia.miluszka pisze:A przypowieść jest w kanonie i jednym i drugim, więc pewnie w każdej ze szkół jakaś interpretacja funkcjonuje. Ja znam tę z mahajany, a Ty powinieneś wiedzieć, jaka jest interpretacja według Therawady. Też mówią o braku zrównoważenia cnót?
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Witam
Przeprosiny, to jest bardzo prosta forma, czyli:
Wybacz Bhakta, zagalopowałem się w kwestii Twych przeprosin - przepraszam
Flandra - przepraszam że wmieszałem Ciebie w tę kwestię administracyjną - zupełnie niepotrzebnie
Pozdrawiam
ps
Nie - to jest na serio. Przepraszanie w stylu: ja ciebie przepraszam ale wiesz, bo ja tu obnażam brak wiedzy w imię swych racji - to dowalanie dalej komuś jest, pod płaszczykiem przeprosin.bhakta pisze:Znamiennym jest to, że nawet nie przeprosiłeś Flandry.
Napisałem, że przepraszam. Żartujesz sobie ze mnie? (...)
Przeprosiny, to jest bardzo prosta forma, czyli:
Wybacz Bhakta, zagalopowałem się w kwestii Twych przeprosin - przepraszam
Flandra - przepraszam że wmieszałem Ciebie w tę kwestię administracyjną - zupełnie niepotrzebnie
Pozdrawiam
ps
Refleksja jest taka - me działanie w tej sprawie będzie takim, jakim twierdzisz, że jest.bhakta pisze:(...) liczę Twoją refleksyjność.
- miluszka
- ex Global Moderator
- Posty: 1515
- Rejestracja: śr sie 04, 2004 15:27
- Tradycja: buddyzm tybetański Kagju
- Lokalizacja: Kraków
Re: Budda patrzy na pogrom
Piotr, masz rację, co źródła. Ta opowieść nie występuje w żadnym ze zbiorów dżatak. Ale zdaje się w Diamentowej Drodze często się nią posługują, przedstawiając jako opowieść z Dżatak. Przynajmniej kiedyś tak było.
- ethan
- Senior User
- Posty: 842
- Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Czysta Kraina
Re: Budda patrzy na pogrom
A dla mnie wcale. To tak, jakbym żył w czasach Hitlera, miał wgląd w przyszłość i widział dokładnie do jakiego holokaustu doprowadza jego rządy i wtedy nie zaawahalbym sie go zabić. Wziąłbym to na swoje sumienie, co tez jemu by wyszło na dobre bo by nie zgromadził tyle złej karmy. I ta przypowiesc o Buddzie ma mniej wiecej taki wydźwięk.Według mnie jest to dość paskudna historia.
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Budda patrzy na pogrom
Cześć,
Może w takim sensie jātaka , że jest to opowieść o przeszłym życiu Buddhy, ale nie znajdująca się w zbiorze Jātak. W Kanonie Pāli też znajdują się takie jātaki w innych Nikāyach.miluszka pisze:Piotr, masz rację, co źródła. Ta opowieść nie występuje w żadnym ze zbiorów dżatak. Ale zdaje się w Diamentowej Drodze często się nią posługują, przedstawiając jako opowieść z Dżatak. Przynajmniej kiedyś tak było.
- piotr
- ex Global Moderator
- Posty: 3569
- Rejestracja: pn cze 30, 2003 08:02
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Budda patrzy na pogrom
Cześć,
Dla mnie ta historia jest kiepską przypowieścią z morałem, który mnie odstręcza.
No to oczywiście się różnimy. Do mnie logika konsekwencjalizmu nie przemawia, a założenia, które funkcjonują w historiach tego typu są zdecydowanie zbyt uproszczone. Zrobione jest to oczywiście po to, aby zachowanie słusznie – moim zdaniem – uznane za niemoralne, pokazać jako uzasadnione. Czy, na przykład, naprawdę trzeba uznawać, że jedynym sposobem na zapobiegnięcie morderstwu z Upāyakauśalya Sūtry jest zabójstwo przyszłego mordercy?ethan pisze:A dla mnie wcale. To tak, jakbym żył w czasach Hitlera, miał wgląd w przyszłość i widział dokładnie do jakiego holokaustu doprowadza jego rządy i wtedy nie zaawahalbym sie go zabić. Wziąłbym to na swoje sumienie, co tez jemu by wyszło na dobre bo by nie zgromadził tyle złej karmy. I ta przypowiesc o Buddzie ma mniej wiecej taki wydźwięk.Według mnie jest to dość paskudna historia.
Dla mnie ta historia jest kiepską przypowieścią z morałem, który mnie odstręcza.
- ethan
- Senior User
- Posty: 842
- Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Czysta Kraina
Re: Budda patrzy na pogrom
Moim zdanie ma to troche inny wymiar, mianowicie pokazanie, ze nie wszystko w zyciu jest "czarno-biale" i ze nie kazdy okreslony czyn prowadzi do okreslonej z gory kosekwencji, ze kazdy szczegol ma w tym swoje znaczenie i dopiero wtedy przeklada sie to na efekt. Przykladowo, mozesz przestrzegac wskazania nie-klamania, ale gdy na przyklad bylaby taka sytuacja ze stalbys na ulicy i nagle zza rogu ktos by wyskoczyl i co sil biegl dalej, a po chwili pojawia sie grupa dresow z maczetami i pytaja dokad pobiegl tamten gosciu, to czy wskazalbys wlasciwy kierunek widzac ich zamiar skrzywdzenia go? Czy klamstwo, jako czyn niemoralny mialoby tutaj miejsce? Tlumaczenie w takich sytuacjach czegoklwiek komukolwiek jest zupelnie zbedne, widzi sie sytuacje na wlasne oczy i reaguje, nie probujac nawet nikomu sie z tego tlumaczyc, bo co mozna powiedziec "Sorry ale zabilem kolesia bo widzialem jak w przyszlosci zabija kilka osob?" Wiadomo, co sie wtedy mysli o takiej osobie Oczywiscie, kiedy mozliwe jest inne rozwiazanie problemu droga pokojowa przemoc powinna byc absolutnie na ostatnim miejscu i w ogole z buddyjskiego punktu widzenia uzywana tylko w sytuacji zagrozenia zycia lub zdrowia, dlatego tym bardziej dziwi zachowanie "buddystow" w Birmie.piotr pisze:Zrobione jest to oczywiście po to, aby zachowanie słusznie – moim zdaniem – uznane za niemoralne, pokazać jako uzasadnione.
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
Re: Budda patrzy na pogrom
Kunzang, w porządku, zatem inaczej:
Przepraszam Cię Flandro za moje niegrzeczne zachowanie wobec Ciebie. Zagalopowałem się, zachowałem się chamsko, sprawiłem Ci przykrość, co jest rezultatem mojego braku samokontroli, moich przywar do których należy zbyt ostre traktowanie rozmówców. Przepraszam również miluszkę, jeżeli i w rozmowie z nią przekroczyłem pewne granice kulturalnej rozmowy.
Kunzang, mam mocne przeczucie, że chcesz mianować mnie moderatorem całego tego panelu. Ponadto nie opuszcza mnie intuicja, że powziąłeś postanowienie, aby patrzeć przez palce na moje erystyczne wybryki.
Inaczej, nawiązując do tego co napisałaś: wydaje mi się bardzo potrzebnym obnażać i poddawać naukowej refleksji tego rodzaju subiektywizmy. Takowa działalność po prostu chroni buddyzm od niewidzialnego upadku. Piszę o tym w innym temacie. Natomiast w temacie, w którym obecnie się znajdujemy, chciałem jedynie - w kontekście inicjującej tę długą rozmowę wypowiedzi nt. czynników fanatyzujących w Islamie - wykazać, że i buddyzm posiada takowe (i nie jest utopijną religią pokoju, z której nie da się wywieść żadnych fanatyckich podejść, ponieważ jest utopijną religią pokoju...idem per idem). Dodam: zależy to IMO, przede wszystkim, od typu człowieka, który się za religię zabiera. Przykładem na moje teoretyzowanie może być działalność blogerska mnicha Varapanyo, pisma Nanaviry Thery, etc. Dyskusja ta rozrosła się do ogromnych rozmiarów, a zaczęła od dość pobocznej (mojej) opinii. Kontynuuję ją, ale chyba pora na podsumowanie jej i zakończenie.
I to jest złoty wniosek. Tyle, że IMO, w ogromnej ilości przypadków subiektywizm nie zostaje przekroczony, lecz zaczyna udawać buddyzm - jednostka tworzy swój własny buddyzm, w obrębie którego odnosi zwycięstwa i porażki. Taka halucynująca działalność wydaje mi się kamieniem węgielnym powstania ruchu spekulatywnego niebuddyzmu, o czym piszę w osobnym wątku. Utknięcie na drodze, w tym ujęciu, może symulować (symulakrować) dalsze "postępy" na "Drodze" i całą dalszą sieć postulatów i osiągnięć pogrążonych w cudzysłowiu. Wykazywanie takich długoterminowych makyo w skali makro (instytucjonalnej) i mikro (jednostkowej) jest niezwykle istotne, ponieważ ich podtrzymywanie może doprowadzić do:
-powstania "buddyzmu mieszczańskiego", czyli zbiorowości opartej na intersubiektywnym podtrzymywaniu iluzji
-wypaczenia nauk buddyjskich przez innowacje, ułagodzenia i zaostrzenia oparte na subiektywnych fantasmagoriach osób określających się jako buddyści
-podstawienia owych fantasmagorii za prawdziwy buddyzm, i dalszego już obcowania opinii publicznej i początkujących z owymi symulakrami, tj. utożsamieniu z nimi prawdziwego buddyzmu, a przez to:
-stępienia refleksyjności praktyków buddyzmu oraz/z uwagi na:
-uświęcanie i tabuizowanie owych fantasmagorii poprzez włączenie ich w negatywną (niewysławialną) sferę "doświadczenia, a nie myślenia o tym"
-zredukowanie praktyki buddyjskiej do wymiaru czysto terapeutycznego (pauperyzacja, pop-buddyzm), a następnie zrównanie jej z innymi ruchami terapeutycznymi, utowarowienia buddyzmu, rozpuszczenia buddyzmu w kulturze terapeutycznej...ew. powstania ruchów bardziej sekciarskich...
-rozrostu ruchów krytycznych w rodzaju spekulatywnego nie-buddyzmu słusznie dostrzegających liczne zafałszowania i niespójności na łonie buddyzmu instucjonalnego, a przez to:
-utożsamienia owych zafałszowań i niespójności z ontologiczną prawdą samego buddyzmu, a zatem konstatacji, że nauki buddyjskie są fałszywe, pozerskie, etc.
Wydaje mi się, że jeżeli liczymy się z dalszym rozprzestrzenianiem buddyzmu na Zachodzie, to należy się liczyć z takimi ryzykami. Zinstytucjonalizowanie tego rodzaju podejścia może doprowadzić do swoistej reformacji obecnego buddyzmu, albo przynajmniej zapobieżenia wykształceniu się takich "chwastów".
Publikuję ten post tutaj, ale chyba powinien on być, wraz z wypowiedzią GreenTea przeniesiony do mojego wątku o "próbie uczciwej krytyki"
W Dharmie/Dhammie
Przepraszam Cię Flandro za moje niegrzeczne zachowanie wobec Ciebie. Zagalopowałem się, zachowałem się chamsko, sprawiłem Ci przykrość, co jest rezultatem mojego braku samokontroli, moich przywar do których należy zbyt ostre traktowanie rozmówców. Przepraszam również miluszkę, jeżeli i w rozmowie z nią przekroczyłem pewne granice kulturalnej rozmowy.
Refleksja jest taka - me działanie w tej sprawie będzie takim, jakim twierdzisz, że jest.
Kunzang, mam mocne przeczucie, że chcesz mianować mnie moderatorem całego tego panelu. Ponadto nie opuszcza mnie intuicja, że powziąłeś postanowienie, aby patrzeć przez palce na moje erystyczne wybryki.
Rozumiem zatem, że pokazujesz, co może zrobić z buddyzmem socjolog/etnolog na mocy ogólnego prawa/konieczności/nieuniknioności, którym podlegają wszyscy praktykujący i niepraktykujący? Socjolog/etnolog może, podobnie jak inni, zsubiektywizować buddyzm, skonstruować go po swojemu, czy o to chodzi?
Inaczej, nawiązując do tego co napisałaś: wydaje mi się bardzo potrzebnym obnażać i poddawać naukowej refleksji tego rodzaju subiektywizmy. Takowa działalność po prostu chroni buddyzm od niewidzialnego upadku. Piszę o tym w innym temacie. Natomiast w temacie, w którym obecnie się znajdujemy, chciałem jedynie - w kontekście inicjującej tę długą rozmowę wypowiedzi nt. czynników fanatyzujących w Islamie - wykazać, że i buddyzm posiada takowe (i nie jest utopijną religią pokoju, z której nie da się wywieść żadnych fanatyckich podejść, ponieważ jest utopijną religią pokoju...idem per idem). Dodam: zależy to IMO, przede wszystkim, od typu człowieka, który się za religię zabiera. Przykładem na moje teoretyzowanie może być działalność blogerska mnicha Varapanyo, pisma Nanaviry Thery, etc. Dyskusja ta rozrosła się do ogromnych rozmiarów, a zaczęła od dość pobocznej (mojej) opinii. Kontynuuję ją, ale chyba pora na podsumowanie jej i zakończenie.
W świetle nauk buddyjskich albo subiektywizm zostaje przekroczony, albo odpada się z gry, albo utyka w niej gdzieś po drodze.
I to jest złoty wniosek. Tyle, że IMO, w ogromnej ilości przypadków subiektywizm nie zostaje przekroczony, lecz zaczyna udawać buddyzm - jednostka tworzy swój własny buddyzm, w obrębie którego odnosi zwycięstwa i porażki. Taka halucynująca działalność wydaje mi się kamieniem węgielnym powstania ruchu spekulatywnego niebuddyzmu, o czym piszę w osobnym wątku. Utknięcie na drodze, w tym ujęciu, może symulować (symulakrować) dalsze "postępy" na "Drodze" i całą dalszą sieć postulatów i osiągnięć pogrążonych w cudzysłowiu. Wykazywanie takich długoterminowych makyo w skali makro (instytucjonalnej) i mikro (jednostkowej) jest niezwykle istotne, ponieważ ich podtrzymywanie może doprowadzić do:
-powstania "buddyzmu mieszczańskiego", czyli zbiorowości opartej na intersubiektywnym podtrzymywaniu iluzji
-wypaczenia nauk buddyjskich przez innowacje, ułagodzenia i zaostrzenia oparte na subiektywnych fantasmagoriach osób określających się jako buddyści
-podstawienia owych fantasmagorii za prawdziwy buddyzm, i dalszego już obcowania opinii publicznej i początkujących z owymi symulakrami, tj. utożsamieniu z nimi prawdziwego buddyzmu, a przez to:
-stępienia refleksyjności praktyków buddyzmu oraz/z uwagi na:
-uświęcanie i tabuizowanie owych fantasmagorii poprzez włączenie ich w negatywną (niewysławialną) sferę "doświadczenia, a nie myślenia o tym"
-zredukowanie praktyki buddyjskiej do wymiaru czysto terapeutycznego (pauperyzacja, pop-buddyzm), a następnie zrównanie jej z innymi ruchami terapeutycznymi, utowarowienia buddyzmu, rozpuszczenia buddyzmu w kulturze terapeutycznej...ew. powstania ruchów bardziej sekciarskich...
-rozrostu ruchów krytycznych w rodzaju spekulatywnego nie-buddyzmu słusznie dostrzegających liczne zafałszowania i niespójności na łonie buddyzmu instucjonalnego, a przez to:
-utożsamienia owych zafałszowań i niespójności z ontologiczną prawdą samego buddyzmu, a zatem konstatacji, że nauki buddyjskie są fałszywe, pozerskie, etc.
Wydaje mi się, że jeżeli liczymy się z dalszym rozprzestrzenianiem buddyzmu na Zachodzie, to należy się liczyć z takimi ryzykami. Zinstytucjonalizowanie tego rodzaju podejścia może doprowadzić do swoistej reformacji obecnego buddyzmu, albo przynajmniej zapobieżenia wykształceniu się takich "chwastów".
Publikuję ten post tutaj, ale chyba powinien on być, wraz z wypowiedzią GreenTea przeniesiony do mojego wątku o "próbie uczciwej krytyki"
W Dharmie/Dhammie
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Witam
Pozdrawiam
ps
Dzięki Możesz być pewnym, że nie zadziałam tak, jak napisałem. Owocnych rozmówbhakta pisze:Kunzang, w porządku, zatem inaczej: (...)
Pozdrawiam
ps
Erystyka - o ile nie wiąże się z którąś z kwestii regulaminowych /np trolling/ - nie jest czymś, czym sobie jakoś specjalnie zawracam głowę. Mogę zwrócić na to uwagę lub nie - jak zapewne zauważyłeś, nie na ''zielono'', a więc nie w trybie administracyjnym, jeżeli już zwracam na to uwagę.bhakta pisze:(...) Ponadto nie opuszcza mnie intuicja, że powziąłeś postanowienie, aby patrzeć przez palce na moje erystyczne wybryki.
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Budda patrzy na pogrom
Czołem
ponieważ nadal jest to temat o pogromie i o tym co się dzieje w Birmie, linka do artykułu:
http://www.irrawaddy.org/archives/37641
W skrócie (IMHO) typowy chwyt Rydzyka, wy media nas źle rozumiecie i przekręcacie wszystko co mówimy, to wina "niektórych" mediów... Najwidoczniej zdali sobie sprawę, że ich konferencja jednak źle wpłynęła na odbiór buddyzmu i zaczynają się tłumaczyć - zwalając winę na innych. Typowy przykład kleru i jego działań.
BTW - BBC, jedno z moim zdaniem najbardziej obiektywnych źródeł informacji jest zakazane w Birmie jako tendencyjne, imperialistyczne i pełne kłamstw odnośnie Birmy. Przypomina to TVN vs Radio Maryja. Nihil novi sub sole...
Tym bardziej wzrasta moja admiracja wobec prawdziwych, porządnych mnichów, którzy robią swoje i nie aprobują tego typu konferencji, poglądów i przekonań. Oby dobrze im się wiodło i oby jak najszybciej osiągnęli wyzwolenie z samsary.
H-D
ponieważ nadal jest to temat o pogromie i o tym co się dzieje w Birmie, linka do artykułu:
http://www.irrawaddy.org/archives/37641
W skrócie (IMHO) typowy chwyt Rydzyka, wy media nas źle rozumiecie i przekręcacie wszystko co mówimy, to wina "niektórych" mediów... Najwidoczniej zdali sobie sprawę, że ich konferencja jednak źle wpłynęła na odbiór buddyzmu i zaczynają się tłumaczyć - zwalając winę na innych. Typowy przykład kleru i jego działań.
BTW - BBC, jedno z moim zdaniem najbardziej obiektywnych źródeł informacji jest zakazane w Birmie jako tendencyjne, imperialistyczne i pełne kłamstw odnośnie Birmy. Przypomina to TVN vs Radio Maryja. Nihil novi sub sole...
Tym bardziej wzrasta moja admiracja wobec prawdziwych, porządnych mnichów, którzy robią swoje i nie aprobują tego typu konferencji, poglądów i przekonań. Oby dobrze im się wiodło i oby jak najszybciej osiągnęli wyzwolenie z samsary.
metta&peacekhīṇaṃ purāṇaṃ nava natthi sambhavaṃ, virattacittāyatike bhavasmiṃ.
te khīṇabījā avirūḷhichandā, nibbantntti dhīrā yathāyaṃ padīpo.
idampi saṅghe ratanaṃ paṇītaṃ, etena saccena suvatthi hotu.
Kładą kres temu co przeszło,
nowemu nie pozwalają powstać,
nie przywiązują uwagi do ponownego stawania się,
wyzbyli się ochoty do potencjalnego odrodzenia,
mędrcy ci wygaśli niczym płomień w lampie.
W Sandze jest ten drogocenny klejnot.
Niech świadectwo tej prawdy przyniesie pomyślność.
H-D
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Budda patrzy na pogrom
Do dalszej dyskusji o "małych buddyzmach" tędy.
pozdrawiam, gt
pozdrawiam, gt
- Aditya
- Posty: 1115
- Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
- Płeć: kobieta
- Tradycja: buddyzm
- Lokalizacja: Wonderland
Re: Budda patrzy na pogrom
Tylko, co by to dało? Osoby, które miały akurat taką karmę, że miał je spotkać tak okrutny koniec, zostałyby oszczędzone, ale przecież one w dalszym ciągu są spadkobiercami swoich działań. Zaraz pojawiłby się drugi Hitler i sytuacja by się powtórzyła. Musiałbyś zabijać każdego Hitlera i nie miałoby to końca Poza tym, co da zabicie takiego Hitlera? On odrodzi się z takimi samymi skłonnościami, czyli dalej będzie chciał zabijać. Bodhisattwa musiałby przemienić jego umysł, albo pokierować nim jakoś. Tak samo z zabójstwem na statku. Jest taka historia, w której jeden z bodhisattwów chciał ochronić ludzi przed śmiercią, zbliżała się wojna i groziło im niebezpieczeństwo. Ukrył ich w miseczce. Jednakże gdy do niej spojrzał zobaczył krwawą miazgę. Bo nawet on nie mógł ich uchronić przed ich własną karmą.ethan pisze:A dla mnie wcale. To tak, jakbym żył w czasach Hitlera, miał wgląd w przyszłość i widział dokładnie do jakiego holokaustu doprowadza jego rządy i wtedy nie zaawahalbym sie go zabić. Wziąłbym to na swoje sumienie, co tez jemu by wyszło na dobre bo by nie zgromadził tyle złej karmy. I ta przypowiesc o Buddzie ma mniej wiecej taki wydźwięk.Według mnie jest to dość paskudna historia.
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
- ethan
- Senior User
- Posty: 842
- Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Czysta Kraina
Re: Budda patrzy na pogrom
Troche w tym miejscu piszesz jakby karma i sklonnosci bylyby czyms, czego absolutnie nie mozna zmienic. Karma jednak jest czyms co moze manifestowac sie na wiele roznych sposobow, o roznej sile natezenia, w zaleznosci od drugorzednych przyczyn. Na przyklad jesli ktos powiedzmy posiada ilosc karmy jak na przyklad zimny kubel wody wylany na glowe, to rownie dobrze moze to byc kilka kropel co jakis czas, rozlozonych w czasie, albo nawet, jesli sie oczysci, mozna uniknac na przyklad pol wiadra. Nigdy nie wiadomo. Gdyby wszystko bylo scisle zdeterminowane i niczym innym, jak tylko przeznaczeniem, ktorego za zadna cene nie mozna by uniknac, to wtedy nie bylo by miejsca na jakakolwiek zmiane. Nie byloby tez sensu robic zadnych praktyk w intencji pomagania i wyzwalania istot z samsary, bo przeciez one i tak musza zaplacic za swoje uczynki i doswiadczyc swojej karmy. Podobnie ze sklonnosciami, byc moze taki Hitler zabity w mlodosci przed bodhisattwe i uslyszawszy kilka madrych slow od niego przed smiercia, jakas lekcje by z tego zycia wyniosl i w nastepnym juz mialby w sobie mniej nienawisci. To by moglo byc jak piszesz, pewnego rodzaju przemiana dla niego.Aditya pisze:Tylko, co by to dało? Osoby, które miały akurat taką karmę, że miał je spotkać tak okrutny koniec, zostałyby oszczędzone, ale przecież one w dalszym ciągu są spadkobiercami swoich działań. Zaraz pojawiłby się drugi Hitler i sytuacja by się powtórzyła. Musiałbyś zabijać każdego Hitlera i nie miałoby to końca Poza tym, co da zabicie takiego Hitlera? On odrodzi się z takimi samymi skłonnościami, czyli dalej będzie chciał zabijać. Bodhisattwa musiałby przemienić jego umysł, albo pokierować nim jakoś.
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
- Aditya
- Posty: 1115
- Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
- Płeć: kobieta
- Tradycja: buddyzm
- Lokalizacja: Wonderland
Re: Budda patrzy na pogrom
Nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak determinizm Chodziło mi o osoby, które tkwią w swoich uwarunkowaniach i nie trenują umysłów ani nic. Tak jak ci Siakjowie z miseczki, z których została miazga. I się pomyliłam, bo w tej historii nie było boddhisattwy tylko Maudgalyayana. Ale w sumie to skomplikowana sprawa..hmethan pisze: Troche w tym miejscu piszesz jakby karma i sklonnosci bylyby czyms, czego absolutnie nie mozna zmienic. Karma jednak jest czyms co moze manifestowac sie na wiele roznych sposobow, o roznej sile natezenia, w zaleznosci od drugorzednych przyczyn. Na przyklad jesli ktos powiedzmy posiada ilosc karmy jak na przyklad zimny kubel wody wylany na glowe, to rownie dobrze moze to byc kilka kropel co jakis czas, rozlozonych w czasie, albo nawet, jesli sie oczysci, mozna uniknac na przyklad pol wiadra. Nigdy nie wiadomo. Gdyby wszystko bylo scisle zdeterminowane i niczym innym, jak tylko przeznaczeniem, ktorego za zadna cene nie mozna by uniknac, to wtedy nie bylo by miejsca na jakakolwiek zmiane.
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
- ethan
- Senior User
- Posty: 842
- Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Czysta Kraina
Re: Budda patrzy na pogrom
Tak, to ciekawa historia. W tybetanskim opowiada sie podobna historie o Szronie, ktory przybyl do krainy glodnych duchow i powiedziano mu, by czasem nie probowal im pomagac dajac jedzenie. On jednak nie posluchal i to, co dal pierwszemu zamienilo sie w trociny, to co drugiemu - w rope i krew, to, co trzeciemu - w zelazo. Z drugiej strony sa takze historie, jak mozna ulzyc ich cierpieniom choc przez chwile, ofiarowujac na przyklad kilka kropel wody albo tez o zaawansowanych joginach, ktorzy wyprowadzali z piekiel wiele istot jakos z nimi zwiazanych. Wiec zawsze jest jakas nadzieja, jakas przestrzen na zmiane.Aditya pisze:Nie chciałam, żeby to zabrzmiało jak determinizm Chodziło mi o osoby, które tkwią w swoich uwarunkowaniach i nie trenują umysłów ani nic. Tak jak ci Siakjowie z miseczki, z których została miazga. I się pomyliłam, bo w tej historii nie było boddhisattwy tylko Maudgalyayana. Ale w sumie to skomplikowana sprawa..hm
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Witam
Pozdrawiam
Z mej strony to samo... i przypomina mi się pewne powiedzenie: ''kiedy wyciągniesz miecz - to już przegrałeś''piotr pisze:(...) Do mnie logika konsekwencjalizmu nie przemawia, a założenia, które funkcjonują w historiach tego typu są zdecydowanie zbyt uproszczone. Zrobione jest to oczywiście po to, aby zachowanie słusznie – moim zdaniem – uznane za niemoralne, pokazać jako uzasadnione. Czy, na przykład, naprawdę trzeba uznawać, że jedynym sposobem na zapobiegnięcie morderstwu z Upāyakauśalya Sūtry jest zabójstwo przyszłego mordercy?
Dla mnie ta historia jest kiepską przypowieścią z morałem, który mnie odstręcza.
Pozdrawiam
- Aditya
- Posty: 1115
- Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
- Płeć: kobieta
- Tradycja: buddyzm
- Lokalizacja: Wonderland
Re: Budda patrzy na pogrom
O właśnie, o to mi chodzi Btw ta historia o statku i bodhisattwie jest często powtarzana, ale w Kanonie jest dużo lepsza historia o słoniu, może znasz? Buddha wracał z mnichami z wyprawy po jałmużnę. Devadatta chciał się pozbyć Buddhy, więc wypuścił słonia, który zabijał kryminalistów skazanych na karę śmierci. Słoń, Nalagiri, był pijany, a w niektórych wersjach tej historii był w rui, w każdym razie był wciekły i groźny, i pędził na Buddhę aby go stratować. Ananda zasłonił Buddhę własnym ciałem, ale Błogosławiony kazał mu się odsunąć i siłą swojej metty zatrzymał słonia. Siła metty była tak mocna, że słoń się uspokoił, wytrzeźwiał i pokłonił się przed Buddhą. W tej historii jest jak dla mnie dużo ciekawszy morał niż w tej o bodhisattwie na statkuethan pisze: Tak, to ciekawa historia. W tybetanskim opowiada sie podobna historie o Szronie, ktory przybyl do krainy glodnych duchow i powiedziano mu, by czasem nie probowal im pomagac dajac jedzenie. On jednak nie posluchal i to, co dal pierwszemu zamienilo sie w trociny, to co drugiemu - w rope i krew, to, co trzeciemu - w zelazo. Z drugiej strony sa takze historie, jak mozna ulzyc ich cierpieniom choc przez chwile, ofiarowujac na przyklad kilka kropel wody albo tez o zaawansowanych joginach, ktorzy wyprowadzali z piekiel wiele istot jakos z nimi zwiazanych. Wiec zawsze jest jakas nadzieja, jakas przestrzen na zmiane.
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
- kunzang
- Admin
- Posty: 12729
- Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: yungdrung bon
- Lokalizacja: zantyr
Re: Budda patrzy na pogrom
Witam
Pozdrawiam
Tak powodowany ciekawością kota zapytam - a dlaczego na dzień dobry piszesz o zabiciu go, a nie o tym np, że chciałbyś na Niego tak wpłynąć, by zmienił swe poglądy, by został przy ''malarstwie ściennym'' i wiódł spokoje życie /co jest rzecz jasna możliwym, biorąc pod uwagę drugorzędne przyczyny karmiczne/ ?ethan pisze:A dla mnie wcale. To tak, jakbym żył w czasach Hitlera, miał wgląd w przyszłość i widział dokładnie do jakiego holokaustu doprowadza jego rządy i wtedy nie zaawahalbym sie go zabić. (...)Według mnie jest to dość paskudna historia.
Pozdrawiam
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Budda patrzy na pogrom
kunzang pisze:Tak powodowany ciekawością kota zapytam - a dlaczego na dzień dobry piszesz o zabiciu go
Dobre.
metta&peace
H-D
- ethan
- Senior User
- Posty: 842
- Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Czysta Kraina
Re: Budda patrzy na pogrom
A tak w kontekście tej historii z poprzedniego życia Buddy. Oczywiście to tylko w ostateczności, gdybym dostrzegł jakieś łagodniejsze środki wpłynięcia na bieg historii i ocalenia milionów istnień ludzkich to wiadomo ze najpierw takie bym brał pod uwagę. O tym mieczu też trochę racja, ale coś za coś. Na tą historię o pijanym słoniu już sie kiedyś natknąłem, ale dzięki za przypomnienie Adityakunzang pisze:Tak powodowany ciekawością kota zapytam - a dlaczego na dzień dobry piszesz o zabiciu go, a nie o tym np, że chciałbyś na Niego tak wpłynąć, by zmienił swe poglądy, by został przy ''malarstwie ściennym'' i wiódł spokoje życie /co jest rzecz jasna możliwym, biorąc pod uwagę drugorzędne przyczyny karmiczne/ ?
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
Re: Budda patrzy na pogrom
Siła metty była tak mocna, że słoń się uspokoił, wytrzeźwiał i pokłonił się przed Buddhą. W tej historii jest jak dla mnie dużo ciekawszy morał niż w tej o bodhisattwie na statku
W takim razie w sytuacji bezpośredniego niebezpieczeństwa będe stał i wysyłał promienie miłości w stronę kogo, kto atakuje mnie albo moich bliskich.
"-Ale czy Gotama ma jakąś własną teorię?
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
-Tathagata, o Vaccho, jest wolny od wszelkich teorii. To jednak, Vaccho, Tathagata wie: jaka jest natura form, i jak forma powstaje, i jak ginie" [MN I, 72]
duchonautyka.blogspot.com
wskazujaceslowa.blogspot.com
- ethan
- Senior User
- Posty: 842
- Rejestracja: sob maja 23, 2009 16:01
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Wspólnota Dzogczen
- Lokalizacja: Czysta Kraina
Re: Budda patrzy na pogrom
Z ksiażki "Słowa Mistrza Samantabhadry" Patrula Rinpocze:
Spośród wszystkich czynników decydujących, czy dobry albo zły postępek zaowocuje dobrymi czy złymi skutkami, najważniejsza jest intencja. Gdy korzeń rośliny jest leczniczy lub trujący, podobna jest cała reszta, odpowiednio skutki naszych czynów są przyjemne lub zgubne w zależności od rodzaju stojącej za nimi motywacji. Niemożliwe jest, by trujący korzeń wypuszczał lecznicze liście. Tak samo, jeśli nasza intencja nie jest doskonale czysta, lecz zabarwiona przywiązaniem lub złością, przyniesie niedobre rezultaty, nawet jeśli to, co pod jej wpływem robimy, wygląda na czyn pożyteczny.
Zachodzi też zależność odwrotna: jeśli robimy coś, co wygląda na zły czyn, ale nasza motywacja jest w stu procentach czysta, nasz postępek jest w istocie pożyteczny. Jak poucza Skarbnica właściwości:
Z leczniczego korzenia wyrasta lecznicza roślina,
Z trującego zaś tylko trująca.
To, co czyni dany postępek pożytecznym łub szkodliwym,
To nie jego zewnętrzny przejaw bądź wielkość,
Ale dobra albo zła, czysta lub nieczysta intencja,
Która go porusza.
Zdarza się, że bodhisattwowie, synowie zwycięzców, mogą dokonać któregoś z siedmiu negatywnych czynów: trzech dotyczących ciała i czterech związanych z mową, jednakże tylko wtedy, gdy ich myśli są doskonale czyste i nie zabarwia ich nawet nikły cień egoizmu. Przytoczmy przykłady Kapitana o Wielkim Sercu, który zabił Czarnego Człowieka z Dzirytem oraz młodego bramina Dżiotirasy, który złamał ślubowanie celibatu.
W jednym z poprzednich żywotów późniejszy Budda Siakiamuni był kapitanem statku. Kiedyś, wraz z pięciuset kupcami na pokładzie, wyruszył w morze. W trakcie podróży okazało się, iż jeden z pasażerów planuje zabić pozostałych, by zagarnąć ich towary. Przyszły budda bardzo zmartwił się sytuacją, wyobraził sobie całe zło, które ma się wydarzyć, oraz ogrom cierpień, jakie spadną później na przyszłego mordercę. Zdjęty współczuciem wolał wziąć na siebie złą karmę wynikająca z zabójstwa i uratować innym życie, a niedoszłego zbrodniarza od piekieł. Zabił więc Czarnego Człowieka z Dzirytem. Czyn ten - z pozoru negatywny - był w istocie postępkiem szlachetnym. Zaowocował wielką ilością zasługi, pozytywnej karmy, ponieważ motywujące go zachowanie było całkowicie nieegoistyczne. Ponieważ jednak kapitan zabił, a zabójstwo samo w sobie jest złem, negatywne skutki dosięgły go także - pamiętamy historię z pokłutą stopą Buddy.
Żył niegdyś bramin Dżiotirasa, który mieszkał w lesie i dotrzymywał wielu ślubowań, min. celibatu. Od czasu do czasu chodził do pobliskiej wioski, by żebrać o jedzenie. Córka jednego z braminów zakochała się w nim tak mocno, że gotowa była popełnić samobójstwo z rozpaczy, że Dżiotirasa jej nie chce. Chłopiec zdjęty współczuciem dla jej cierpienia poślubił ją wbrew wcześniejszym ślubowaniem. Jego motywacja była całkowicie czysta, sam ani przez moment nie pożądał dziewczyny i nie miał ochoty zmienić trybu życia. Nie mógł jednak znieść myśli, by ktoś cierpiał z jego powodu tak bardzo, że aż chciał się zabić. Tylko wielkie istoty mogą czasem zabić czy złamać swoje ślubowania. Jeśliby jednak za ich czynami stała odrobina gniewu czy pożądania, nie wolno im ich dokonywać.
Bodhisattwa o wielkim umyśle i całkowicie bezinteresownych i nieegoistycznych pobudkach może też czasem okraść bogatych, by złożyć w ich imieniu ofiary dla trzech klejnotów lub aby wspomóc biednych. Może skłamać, by uratować czyjeś życie, ale nigdy we własnym interesie. Jeśli jest się naprawdę czystym bodhisattwa, obmowa jest dopuszczalna, by na przykład rozdzielić dwóch przyjaciół, z których jeden jest dobrym człowiekiem, a drugi wciąż namawia go do zła i ma na niego bardzo zgubny wpływ. Nigdy natomiast nie wolno rozdzielać osób, którym jest ze sobą dobrze, a związek nie prowadzi do niczego naprawdę złego. Można też użyć gwałtownych słów czy ostro przemówić, by wprowadzić kogoś i na ścieżkę dharmy, jeśli łagodne metody nie skutkują, lub aby zniszczyć ukryte wady swojego ucznia. Jak mawiał Atisia: „Najlepszym nauczycielem jest ten, który rozprawia się z naszymi ukrytymi wadami; najlepszymi instrukcjami są takie, które zwracają nam uwagę na nasze niedostatki”.
Gadulstwo jest dopuszczalne tylko wtedy, gdy zachęci czy przychylnie usposobi do dharmy osoby, które lubią paplaninę i przeszkadza im normalna, sensowna mowa czy milczenie. Nie wolno mu się jednak oddawać, jeśli tylko rozprasza nas oraz innych. Co do trzech negatywnych aktów umysłu, nikt nigdy nie ma prawa ich popełniać; są bardzo szkodliwe i nie mogą służyć niczemu pożytecznemu. Zła i nieczysta intencja spowoduje jedynie zło. Nie ma innej możliwości.
http://www.jasnesny.wordpress.com
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”
„Nie oceniaj sukcesu człowieka po tym jak wysoko się wspiął, lecz jak wysoko odbił się od dna.”