Stephen Batchelor
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Stephen Batchelor
Stephen Batchelor – sądząc po wynikach Googlowania właściwie nie znana postać w Polsce. Jedyny ślad w polskim przekładzie jaki znalazłem to fragmenty jego pism zamieszczone w periodyku Rita Baum 8 (2004). Polecam zaznajomienie się z oferowaną przez niego wykładnią Buddadharmy – kilka bardzo klarownych i interesujących wykładów w przystępnym dla słuchacza angielskim można znaleźć pod tym linkiem. Polecam również zaznajomienie się z artukułami jego autorstwa na stronie: www.stephenbatchelor.org
Pozdrawiam
+omek
Pozdrawiam
+omek
Batchelor nie znany w Polsce, ale nie na świecie
Przeczytałem cztery ksiązki Batchelora (wśród nich tę najbardziej "słynną", bestsellerową "Buddhism beyond beliefs") i uważam, że są bardzo ciekawe. jego "agnostyczna" (na pytanie czy reinkarnacja dzieję się czy nie odpowiada: I don't really know) wersja buddyzmu jest bardzo rzetelnie ugruntowana.
Co najważniejsze dla mnie - książki Batchelora są świetnym (dla mnie rzecz jasna) dowodem, jak bardzo uniwersalną religią jest buddyzm. Nie ważna są szkoły i "odgałęzienia". esencja buddyzmu działa wszędzie. Batchelor to pokazał (mimo kontrowersyjnych, "antymetafizycznych" dowodów). Polecam go do poczytania każdemu buddyście. Poza tym jest krytyczny, co też dużo daje.[/i]
Co najważniejsze dla mnie - książki Batchelora są świetnym (dla mnie rzecz jasna) dowodem, jak bardzo uniwersalną religią jest buddyzm. Nie ważna są szkoły i "odgałęzienia". esencja buddyzmu działa wszędzie. Batchelor to pokazał (mimo kontrowersyjnych, "antymetafizycznych" dowodów). Polecam go do poczytania każdemu buddyście. Poza tym jest krytyczny, co też dużo daje.[/i]
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Część rk ! cieszę się, że odpowiadasz. Proszę powiedz co jeszcze prócz " Buddhism without beliefs" czystałeś z 'kanonu' Batchelor'a ?
+omek
+omek
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Ciekawy dokument poświęcony Batchelorowi można znaleźć pod linkiem:
http://www.stephenbatchelor.org/tv_documentary.html
Pozdrawiam +
http://www.stephenbatchelor.org/tv_documentary.html
Pozdrawiam +
- jw
- Senior User
- Posty: 2151
- Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
- Kontakt:
Re: Stephen Batchelor
Polskie tłumaczenie tekstu "Buddyzm bez wierzeń" na CyberSandze:
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=925
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=925
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Jakiś czas temu natknąłem się na wywiad z Batchelorem, zatytułowany Empatia dla diabła, w którym autor przedstawia Marę - kluczową postać swojej ostatniej książki "Living with the devil".
Pozdrawiam +omek
Strona źródłowa po tym linkiemW książce „Living with the Devil” Batchelor prezentuje inne podejście, choć interesuje go ta sama sytuacja w jakiej znajduje się człowiek. 'Część z materiału jaki pojawił się w nowej książce, było rozwinięciem tego, co lata temu przedstawiłem w książeczce zatytułowanej „Filght”, która była dodatkiem do wcześniejszej pracy „Alone with Others”. Chciałem rozwinąć wątek dotyczący tego, że egzystencjalna ucieczka, która jest wyrazem ludzkiej tendencji do uciekania przed trudem doświadczania rzeczywistości, ku działaniom mającym na celu rozproszenie uwagi i rozrywce, jest naturalną reakcją na przygodność. 'Przygodność' to słowo, przy pomocy którego tłumaczę termin pratityasamutpada lub inaczej współzależne powstawianie, które jest fundamentalną nauką Buddy o naturze rzeczywistości'.
Poprzednia książka Batchelora „Verses from the Centre” była poetyckim przekładem tekstu buddyjskiego filozofa Nagarjuny, w którym przygodność kojarzona jest z sunyatą lub pustką, czyli brakiem esencjonalnej tożsamości zjawisk. Samsara, niekończący się się cykl cierpienia, jak powiedziałby Batchelor, jest właśnie tą ucieczką przed przygodnością. Zamiast otwarcia się na przygodność, pustą naturę rzeczy, ciągle poszukujemy tożsamości, bezpieczeństwa i stałości. To stawia nas jednak w niebezpiecznym kręgu, ponieważ poprzez nasze poszukiwania szczęścia unikamy kontaktu z rzeczywistością. W języku niemieckim, zauważa Batchelor, ten niebezpieczny krąg nazywany jest mianem Teufelskreis, czyli 'diabelskim kręgiem': to diabeł jest tym, który kusi nas ku kręceni się w kółko, dążeniu donikąd. W buddyźmie diabeł ten nazywany jest Marą.
'Mara' mówi mi Batchelor 'jest sposobem mówienia o pełnej przygodności i niebezpieczeństw strukturze świata. Wielu z zachodnich buddystów, i może też buddystów w Azji, skłania się ku odczytywaniu Mary jako rodzaju psychologicznej funkcji: jako negatywnych stanów umysłu, przywiązania, lgnięcia itd. Jest to tylko część całego obrazu. Za pomocą takiej wykładni nie udaje się dostrzec faktu, że Mara jest metaforą samej struktury tego pełnego przygodności świata, który ciągle się rozpada i stawia cię przed faktem śmierci i nieprzewidywalności życia samego w sobie'.
(...)
Interesuje mnie to, w jaki sposób ta koncepcja Mary jest zgodna z nowoczesnymi teoriami ewolucji. Sugeruję możliwość tego, że tendencja ludzkiego organizmu do zamykania się i opierania się na niezmiennym wyobrażeniu samego siebie, musiała spełniać jakieś użyteczne funkcje adaptacyjne, musiała ułatwiać przetrwanie.
'Myślę, że to niewątpliwie prawda' mówi Batchelor 'i doskonale tłumaczy to skanha-marę, diabła psychofizycznej egzystencji. W parze wraz z moją nieortodoksyjną koncepcją Mary idzie porzucenie wiary w karmę i odrodzenie. O wiele bardziej przekonuje mnie myśl, że chciwość, nienawiść i złudzenie, klasyczne buddyjskie czarne charaktery, są spuścizną po wczesnych i korzystnych z punktu biologicznego strategiach przetrwania, niż postrzeganie ich jako wrażeń, które odcisnęły się w strumieniu umysłu niesionego przez niezliczone żywoty. Ten biologiczny sposób tłumaczenia tego, skąd pochodzi chciwość, nienawiść i złudzenie wydaje się bardziej przekonywający, niż ujęcie metafizyczne głoszone przez tradycję, poza tym tłumaczy on dlaczego Mara nadal pojawia się Buddzie. Budda jest organizmem nadal sterowanym przez ewolucję; nadal posiada swój gadzi mózg i Mara wbudowany jest w ten organizm'.
Wyobrażenie diabła jako nieodłącznej części naszej biologicznej natury prowadzi naszą dyskusję ku pytaniu, czym jest natura oświecenia: czy wolność znaczy bycie całkowicie wyswobodzonym od chciwości, nienawiści i złudzenia, czy to, że właściwe ich poznanie uniemożliwia im dalszą dominację? Wczesne pisma przedstawiają wizje obydwu możliwości: Budda kończy często swoje mowy opisując trzy trucizny jako 'odcięte jak pień palmy, nigdy nie powstające ponownie'. Przedstawia także oświeconą osobę jako skałę, z której siedzący na niej kruk, reprezentujący Marę, nie może nic uszczknąć. W końcu przygnębiony odlatuje.
'W tym przypadku wolność nie jest osiągana poprzez zabicie kruka, lecz poprzez uczynienie siebie takim, aby Mara nie miał nad tobą żadnego panowania. Przekonuje mnie to, jak Budda przyrównuje siebie do kogoś, kto stał się niewidzialny dla Mary. Natomiast wyobrażenie odciętego pnia palmy, przynosi mi na myśl, akt przemocy na psyche i gadzim mózgu'.
Pozdrawiam +omek
Re: Stephen Batchelor
Tutaj http://www.dharmaseed.org/teacher/169/
znalazlem troche Batchelora w wersji audio.
Wiele interesujacych tresci mozna uslyszec, np. w 21 min 30
http://www.dharmaseed.org/teacher/169/t ... theist.mp3
Batchelor przywoluje krytyke swego koreanskiego mistrza Zen odnosnie vipassany Goenki.
znalazlem troche Batchelora w wersji audio.
Wiele interesujacych tresci mozna uslyszec, np. w 21 min 30
http://www.dharmaseed.org/teacher/169/t ... theist.mp3
Batchelor przywoluje krytyke swego koreanskiego mistrza Zen odnosnie vipassany Goenki.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Igo pisze:Batchelor przywoluje krytyke swego koreanskiego mistrza Zen odnosnie vipassany Goenki.
Chodzi Ci mniej więcej oto, jak to Kusan Sunim stwierdził, że praktyka uważności bazująca na oddechu i obserwacji ciała, jest czymś co można byłoby porównać do obserwowania oddychających zwłok ?
+
Re: Stephen Batchelor
Tak. Mialem na mysli ten fragmentTomek pisze:Igo pisze:Batchelor przywoluje krytyke swego koreanskiego mistrza Zen odnosnie vipassany Goenki.
Chodzi Ci mniej więcej oto, jak to Kusan Sunim stwierdził, że praktyka uważności bazująca na oddechu i obserwacji ciała, jest czymś co można byłoby porównać do obserwowania oddychających zwłok ?
+
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Natomiast, jak pisze Batchelor w swoich 'Wyznaniach', centralnym punktem nauczania Kusan Sunim'a było pytanie „Co to jest?”, w którym to oznaczało transcendentny Umysł, który nazywał on także „Mistrzem ciała” ... Kusan Sunim tłumaczył proces i cel praktyki w następujący sposób:
"Celem medytacji zen jest przebudzić się ku Umysłowi ... Istnieje Mistrz, który rządzi tym ciałem, który nie jest ani nazwą 'umysł', Buddą, materialną rzeczą, ani pustą przestrzenią. Negacja tych czterech możliwości przyczynia się do powstania pytania, czym na prawdę jest ten Mistrz. Jeżeli będziecie kontynuowali badanie w ten sposób, pytanie to stanie się jeszcze bardziej intensywne. W końcu jeżeli ta masa pytania przekroczy punkt krytyczny, nagle nastąpi wybuch. Cały wszechświat zostanie unicestwiony, tylko twoja pierwotna natura ukarze się przed tobą. W ten sposób przebudzisz się".
Nie trudno się domyślić, skąd ten dość deprecjonujący stosunek wobec ciała i entuzjastów jego uważności ...
+
"Celem medytacji zen jest przebudzić się ku Umysłowi ... Istnieje Mistrz, który rządzi tym ciałem, który nie jest ani nazwą 'umysł', Buddą, materialną rzeczą, ani pustą przestrzenią. Negacja tych czterech możliwości przyczynia się do powstania pytania, czym na prawdę jest ten Mistrz. Jeżeli będziecie kontynuowali badanie w ten sposób, pytanie to stanie się jeszcze bardziej intensywne. W końcu jeżeli ta masa pytania przekroczy punkt krytyczny, nagle nastąpi wybuch. Cały wszechświat zostanie unicestwiony, tylko twoja pierwotna natura ukarze się przed tobą. W ten sposób przebudzisz się".
Nie trudno się domyślić, skąd ten dość deprecjonujący stosunek wobec ciała i entuzjastów jego uważności ...
+
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Stephen Batchelor
Skąd?
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Jak ustanowisz metafizycznego 'Mistrza', który 'rządzi' Twoim ciałem, to często kończy się na tym, że w taki czy inny sposób deprecjonujesz swoje ciało – czytaj -, w mniej lub bardziej subtelny sposób to ciało nienawidzisz, za to, że domagając się spełnienia swoich potrzeb, przeszkadza w drodze do owego 'Mistrza' ...
+
+
-
- Posty: 1979
- Rejestracja: sob gru 06, 2008 04:30
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Theravāda
- Lokalizacja: Manchester
Re: Stephen Batchelor
Nie widzę powodu, żeby go ustanawiać. Dziękuje za wyjaśnienie.
Pozdrawiam
Pozdrawiam
Re: Stephen Batchelor
Widac, ze Tricycle Magazie http://www.tricycle.com/ bardzo lubi Stephena Batchelora (ciagle cos o nim pisza) - wlasnie wszedlem na ich witryne i widze:
Co oznacza, ze trwa wlasnie tzw "video retrit" z Batchelorem pod znamiennym tytulem "Buddyzm dla tego i jedynego zycia".Now in Session
Buddhism for This One and Only Life with Stephen Batchelor
In this 4-part video retreat, innovative writer and thinker Stephen Batchelor will explain Buddhist teachings from a secular perspective. Dismissing the notion of future lives, Stephen teaches that the Buddha’s design for living is meant for this one. Written materials will be included. Read the current Tricycle interview with Stephen here. (Apr. 2010)
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Rzuć okiem na str.174-175 w "Confession ...", w jakimś sensie można się domyślić dlaczego .... Jeżeli nie masz książki, to strony te dostępne są na podglądzie.Igo pisze:Widac, ze Tricycle Magazie http://www.tricycle.com/ bardzo lubi Stephena Batchelora (ciagle cos o nim pisza) ...
To nic innego, jak Batchelor jakiego polecałeś wyżej, tylko w wersji audio/video.Igo pisze:Co oznacza, ze trwa wlasnie tzw "video retrit" z Batchelorem pod znamiennym tytulem "Buddyzm dla tego i jedynego zycia".
Re: Stephen Batchelor
Tomku, czy Stephen Batchelor jest oficjalnym spadkobiercą jakiegoś nauczyciela? Czy dostał przekaz?
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
O ile się dobrze orientuję, to nigdzie o czymś takim nie wspomina.
+
+
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Stephen Batchelor
Biorąc pod uwagę, że praktykował m. in. w Korei, to nie miał wielkiej szansy na przekaz, bo tam to nie jest zbyt popularna instytucja.
Pzdr
Piotr
Pzdr
Piotr
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Poza tym, charyzmatyczny Kusan Sunim odszedł niespodziewanie, nie było więc szans aby próbować nawet w jakikowiek sposób sformalizować ich stosunki. Zresztą, nie odnoszę wrażenia, żeby Batchelor jechał do Korei aby przywieźć ze sobą jakieś świadectwo ukończenia szkolenia. Wystarczy, że wrócił nie sam ale z żoną
+
+
Re: Stephen Batchelor
Czyli jego wypowiedzi są jakby "prywatnymi poglądami" na Dharmę Buddy, tym bardziej, że jego żona ma trochę inne nastawienie. Dla "chcącego nic trudnego", można dokończyć sprawę z innym nauczycielem.
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Nie inaczejmundek pisze:Czyli jego wypowiedzi są jakby "prywatnymi poglądami" na Dharmę Buddy
+
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Stephen Batchelor
Dokończyć sprawę, czyli co zrobić?mundek pisze: Dla "chcącego nic trudnego", można dokończyć sprawę z innym nauczycielem.
Re: Stephen Batchelor
Czyli "skończyć" praktykę z innym nauczycielem, uzyskując jego aprobatę lub wsparcie jakie ma wielu, choćby jego żona cytowana na portalu Jogye. Sam wiesz o czy mowa...inaczej może powinniśmy cytować każdego kto tylko praktykował z danym mistrzem, istnieje pewne "umocowanie"....gdy człowiek ma wypowiadać się jako nauczyciel, chyba, tak?iwanxxx pisze:Dokończyć sprawę, czyli co zrobić?mundek pisze: Dla "chcącego nic trudnego", można dokończyć sprawę z innym nauczycielem.
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Stephen Batchelor
No właśnie chodzi mi o to, że po konsultacjach z mnichami Jogye ustaliłem, że za bardzo nie ma umocowań. Nauczyciele stają się nauczycielami albo administracyjnie, albo przez to, że mają uczniów, albo przez to, że ich nauczyciele poproszą ich, żeby nauczali. Nie ma czegoś takiego jak "koniec treningu".
Re: Stephen Batchelor
O tym właśnie mówiłem, zgodnie z moją wiedzą Stephen Batchelor w tradycji koreańskiej takiego "umocowania" nie posiada. W prosty sposób Jogye się pod tym nie podpisuje.iwanxxx pisze:No właśnie chodzi mi o to, że po konsultacjach z mnichami Jogye ustaliłem, że za bardzo nie ma umocowań. Nauczyciele stają się nauczycielami albo administracyjnie, albo przez to, że mają uczniów, albo przez to, że ich nauczyciele poproszą ich, żeby nauczali. Nie ma czegoś takiego jak "koniec treningu".
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Dobrze przynajmniej, że 'umocowana' jest jego żona. Bo inaczej jako tandem nauczycielski wykonywaliby prawdziwą jazdę 'bez trzymanki'mundek pisze:O tym właśnie mówiłem, zgodnie z moją wiedzą Stephen Batchelor w tradycji koreańskiej takiego "umocowania" nie posiada. W prosty sposób Jogye się pod tym nie podpisuje.
Re: Stephen Batchelor
A co robią prywatnie tego nie wiem, może hardcore
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Stephen Batchelor
Napisałem, że zgodnie z moją wiedzą nie ma żadnych umocowań. A Ty mi, że on nie posiada takiego umocowania. Czyli czego nie posiada?mundek pisze:O tym właśnie mówiłem, zgodnie z moją wiedzą Stephen Batchelor w tradycji koreańskiej takiego "umocowania" nie posiada. W prosty sposób Jogye się pod tym nie podpisuje.iwanxxx pisze:No właśnie chodzi mi o to, że po konsultacjach z mnichami Jogye ustaliłem, że za bardzo nie ma umocowań. Nauczyciele stają się nauczycielami albo administracyjnie, albo przez to, że mają uczniów, albo przez to, że ich nauczyciele poproszą ich, żeby nauczali. Nie ma czegoś takiego jak "koniec treningu".
Pzdr
Piotr
Re: Stephen Batchelor
Nie ma "umocowań" w Jogye, ok.iwanxxx pisze:Napisałem, że zgodnie z moją wiedzą nie ma żadnych umocowań. A Ty mi, że on nie posiada takiego umocowania. Czyli czego nie posiada?mundek pisze:O tym właśnie mówiłem, zgodnie z moją wiedzą Stephen Batchelor w tradycji koreańskiej takiego "umocowania" nie posiada. W prosty sposób Jogye się pod tym nie podpisuje.iwanxxx pisze:No właśnie chodzi mi o to, że po konsultacjach z mnichami Jogye ustaliłem, że za bardzo nie ma umocowań. Nauczyciele stają się nauczycielami albo administracyjnie, albo przez to, że mają uczniów, albo przez to, że ich nauczyciele poproszą ich, żeby nauczali. Nie ma czegoś takiego jak "koniec treningu".
Pzdr
Piotr
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
mundek pisze:A co robią prywatnie tego nie wiem, może hardcore
Myślę, że dzięki tym swobodnym skojarzeniom nie trafiasz daleko od celu. Nie interesuje mnie jak to wygląda prywatnie, ale publicznie można byłoby to nazwać harcorem. Zresztą począwszy od słynnej Buddhism without Beliefs, Batchelor jest mocno kojarzy z buddyjskim modernizmem, albo jak to inni nazywają, protestanckim buddyzmem, więc termin 'hardcore' jest całkiem na miejscu.
+
Re: Stephen Batchelor
Więc jednak są te "umocowania", właśnie w takim sensie jak wymieniłeś. Jeśli nie ma to kto jest 78 Patriarchą? W pewnym więc sensie, następuje "koniec treningu" ...czy raczej nowy etap, nauczyciela. Tak czy siak, sednem mojego pytania było, to czy Stephen Batchelor może być uznawany za formalnego spadkobiercę Dharmy z prawem do jej nauczania na poziomie nauczyciela w jakiejkolwiek linii buddyjskiej? Czy też jest inteligentnym wykształconym człowiekiem co praktykował między innymi w Korei a teraz postanowił, że będzie autorytetem. Mam nadzieję, że moja wypowiedź nie będzie określona jako: "pyskówka i offtopic".No właśnie chodzi mi o to, że po konsultacjach z mnichami Jogye ustaliłem, że za bardzo nie ma umocowań. Nauczyciele stają się nauczycielami albo administracyjnie, albo przez to, że mają uczniów, albo przez to, że ich nauczyciele poproszą ich, żeby nauczali. Nie ma czegoś takiego jak "koniec treningu".
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
To nie jest tak, że Batchelor postanawia zostać autorytetem. On jest lub może być autorytetem w mniemaniu tych, dla których jego argumenty brzmią sensownie. Ci natomiast, dla których jego retoryka jest z różnych względów wątpliwej jakości, lub po prostu nie zadali sobie trudu żeby się z nią gruntownie zapoznać, mogą szukać innych ofert wywodzących się z bardziej 'stabilnych', konserwatywnych linii jakie znaleźć można dziś na niekończących się półkach w duchowych supermarketach.mundek pisze:Tak czy siak, sednem mojego pytania było, to czy Stephen Batchelor może być uznawany za formalnego spadkobiercę Dharmy z prawem do jej nauczania na poziomie nauczyciela w jakiejkolwiek linii buddyjskiej? Czy też jest inteligentnym wykształconym człowiekiem co praktykował między innymi w Korei a teraz postanowił, że będzie autorytetem.
+
Re: Stephen Batchelor
No jak dla mnie to ten Pan jest z "półki supermarketu", ale to sprawa podejścia. Musze przyznać, że pieknie prawi... Mi chodziło o ustalenie, czy jest kompetentny jak "spadkobierca Dharmy" czy nie...i tyle. Miłej lektury i studiówTomek pisze:To nie jest tak, że Batchelor postanawia zostać autorytetem. On jest lub może być autorytetem w mniemaniu tych, dla których jego argumenty brzmią sensownie. Ci natomiast, dla których jego retoryka jest z różnych względów wątpliwej jakości, lub po prostu nie zadali sobie trudu żeby się z nią gruntownie zapoznać, mogą szukać innych ofert wywodzących się z bardziej 'stabilnych', konserwatywnych linii jakie znaleźć można dziś na niekończących się półkach w duchowych supermarketach.mundek pisze:Tak czy siak, sednem mojego pytania było, to czy Stephen Batchelor może być uznawany za formalnego spadkobiercę Dharmy z prawem do jej nauczania na poziomie nauczyciela w jakiejkolwiek linii buddyjskiej? Czy też jest inteligentnym wykształconym człowiekiem co praktykował między innymi w Korei a teraz postanowił, że będzie autorytetem.
+
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
mundek pisze:No jak dla mnie to ten Pan jest z "półki supermarketu", ale to sprawa podejścia. Musze przyznać, że pieknie prawi...
Nieprawda? Niczego sobie produkt.
Tak, a mi chodziło o to, że to Ty ustalasz, czy jest 'kompetentnym spadkobiercą Dharmy' czy nie ... i tyle.mundek pisze:Mi chodziło o ustalenie, czy jest kompetentny jak "spadkobierca Dharmy" czy nie...i tyle. Miłej lektury i studiów
+
Re: Stephen Batchelor
No tak Tomku, już tak jest żem "ograniczony" i szukam kompetentnych nauczycieli buddyjskich anie interesujących postaci co to praktykowali z tym i z tamtym...takich jest wielu, ale każdemu wg. potrzeb Jak to się mówi są wybitni teoretycy i wybitni praktykanci.Tomek pisze:mundek pisze:No jak dla mnie to ten Pan jest z "półki supermarketu", ale to sprawa podejścia. Musze przyznać, że pieknie prawi...
Nieprawda? Niczego sobie produkt.
Tak, a mi chodziło o to, że to Ty ustalasz, czy jest 'kompetentnym spadkobiercą Dharmy' czy nie ... i tyle.mundek pisze:Mi chodziło o ustalenie, czy jest kompetentny jak "spadkobierca Dharmy" czy nie...i tyle. Miłej lektury i studiów
+
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
mundek pisze:No tak Tomku, już tak jest żem "ograniczony" i szukam kompetentnych nauczycieli buddyjskich anie interesujących postaci co to praktykowali z tym i z tamtym...takich jest wielu, ale każdemu wg. potrzeb Jak to się mówi są wybitni teoretycy i wybitni praktykanci.
Ależ odłóż ten bicz samokrytyki, wystarczy że poluzujesz nieco swoje fiksacje na 'kompetentności', a 'wybitni teoretycy i wybitni praktykanci' przybiją ze sobą sztamę
+
Re: Stephen Batchelor
Dobrze Tomku, dziękuję ci. Mam nadzieję, że mi się uda, tak jak Tobie rozlużnić "pęta" psychoterapii. Wracając do tematu, jesteśmy w dziale "Znaki zapytania" i jak rozumiem moje dociekania mogły być odebrane jak "wyważanie otwartych drzwi". Jednak chciałem jedynie potwierdzić stan mojej wiedzy na temat Pana Stephana Batchelora. To interesująca postać, cenię jego żonę za jej proste i przejrzyste nauczanie...to intrygujaca para ludziTomek pisze:mundek pisze:No tak Tomku, już tak jest żem "ograniczony" i szukam kompetentnych nauczycieli buddyjskich anie interesujących postaci co to praktykowali z tym i z tamtym...takich jest wielu, ale każdemu wg. potrzeb Jak to się mówi są wybitni teoretycy i wybitni praktykanci.
Ależ odłóż ten bicz samokrytyki, wystarczy że poluzujesz nieco swoje fiksacje na 'kompetentności', a 'wybitni teoretycy i wybitni praktykanci' przybiją ze sobą sztamę
+
Miłego dnia
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Stephen Batchelor
Mundek, a czym różni się status jego żony w Jogye?
Re: Stephen Batchelor
Są wykłady jej męża na portalu Jogye?iwanxxx pisze:Mundek, a czym różni się status jego żony w Jogye?
- iwanxxx
- Admin
- Posty: 5373
- Rejestracja: pn lis 17, 2003 13:41
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Buddhadharma
- Lokalizacja: Toruń
Re: Stephen Batchelor
Nie wiem. A jej są? Poważnie pytam, bo nie wiem - podałeś to jako oczywistość, a moim nadinterpretujesz - wg mnie Jogye obojga ich działalność ma w głębokim poważaniu Moja znajoma jest aktualnie uczennicą Martine i prowadzi ośrodek - oni nie działają w żadnym wypadku pod egidą Jogye, tylko i wyłącznie swoją. Jogye to mnisi.mundek pisze:Są wykłady jej męża na portalu Jogye?iwanxxx pisze:Mundek, a czym różni się status jego żony w Jogye?
Re: Stephen Batchelor
Według moich informacji utrzymuje kontakt z Jogye, a nauki są:http://www.koreanbuddhism.net/hwadu/con ... nt_seq=531iwanxxx pisze:Nie wiem. A jej są? Poważnie pytam, bo nie wiem - podałeś to jako oczywistość, a moim nadinterpretujesz - wg mnie Jogye obojga ich działalność ma w głębokim poważaniu Moja znajoma jest aktualnie uczennicą Martine i prowadzi ośrodek - oni nie działają w żadnym wypadku pod egidą Jogye, tylko i wyłącznie swoją. Jogye to mnisi.mundek pisze:Są wykłady jej męża na portalu Jogye?iwanxxx pisze:Mundek, a czym różni się status jego żony w Jogye?
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
mundek pisze:Wracając do tematu, jesteśmy w dziale "Znaki zapytania" i jak rozumiem moje dociekania mogły być odebrane jak "wyważanie otwartych drzwi". Jednak chciałem jedynie potwierdzić stan mojej wiedzy na temat Pana Stephana Batchelora.
Wydaje mi się, że rozumiem tę potrzebę klarowania „znaków zapytania” i ustalania 'umocowań' osób podających się za nauczycieli, jednak warto zastanowić się nad tym, czym na fundamentalnym poziomie powodowane mogą być takie 'dociekania'. Nie myśl, że próbuję 'analizować' tylko Twój konkretny przypadek . Nawiązując do pism 'Pana Batchelora', skłonny jestem sądzić, że ta uniwersalna potrzeba 'pewności' może być rozpatrywana przy pomocy klasycznej buddyjskiej nauki o dwunastu ogniwach współzależnego powstawania, według której:
„Dezorientacja warunkuje aktywność, która warunkuje świadomość, która warunkuje ucieleśnioną osobowość, która warunkuje doświadczenie zmysłowe, które warunkuje kontakt, który warunkuje nastrój, który warunkuje pragnienie, które warunkuje lgnięcie, które warunkuje stawanie się, które warunkuje narodziny, które warunkują, starzenie się i śmierć".
I dalej ...
Pozdrawiam +
Re: Stephen Batchelor
Witaj Tomku.
Problem osób podających się za nauczycieli buddyjskich mógłbym w najprostszy sposób "podpiąć" pod tzw. Przekaz Dharmy, którego formy, warunki w różnych szkołach buddyjskich nieco się różnią i o którym sam możesz sobie przeczytać mnogość nauk, co niewątpliwie już uczyniłeś. Jednak sprowadzając to do wymiaru bardziej zrozumiałego dla ludzi zachodu, jest to kwestią większego prawdopodobieństwa pozytywnych rezultatów przy rozwiązywaniu jakiegoś problemu z udziałem specjalisty, który posiada odpowiednie kierunkowe wykształcenie uwieńczone w dodatku stosownym zaświadczeniem. Ciekawe, że z Twoich postów wynika, iż nie masz żadnych wątpliwości co do tego, że psychoterapeuta musi posiadać odpowiednie kwalifikacje i certyfikat... a w przypadku buddyjskich nauczycieli to już jest dla Ciebie co najmniej wątpliwe. Każdy z nas może praktykować u wielu nauczycieli, ale to samo z siebie nie czyni nas takimi jak oni. Różnica słów, a raczej ich znaczenia, jest chyba dla Ciebie zrozumiała: "uczyłem się" a "nauczyłem się". Proszę dostrzeż sedno tej metafory, by na darmo nie przekraczać granic jej użyteczności....że nie ma niczego do nauczenia itp itd. Czy każdy kto przeczyta np. Talmud może się nazywać Rabinem?
Jeśli kiedykolwiek zgłaszałem swe wątpliwości do jakiegoś nauczyciela lub sposobu nauczania to bardziej celowym jest postrzeganie moich uwag pod kątem tego tekstu, bo mam coraz częściej przekonanie, że staje się on bardzo aktualny w "dharmie ludzi zachodu".
Miłego dnia
"Źle się dzieje w państwie duńskim..." Mundek Prosty Hamlet
Jeśli sprawa jest dla Ciebie "takim znakiem zapytania", napełniającym cię potrzebą wyjaśnienia, która da poczucie "umocowania i pewności" w realiach, to wyjaśniaj ją takim sposobem jaki ci jest najbliższy i pewny. Kierunek który wskazałeś jest intrygujący i chętnie przyjrzę się jego twórczemu rozwinięciu... szczególnie w Twoim wykonaniu, uważam cię za inteligentnego i wykształconego człowieka, wspaniale się wysławiasz, w zwięzłej a wielorakiej formie.W swej serdeczności napisałeś:
Wydaje mi się, że rozumiem tę potrzebę klarowania „znaków zapytania” i ustalania 'umocowań' osób podających się za nauczycieli, jednak warto zastanowić się nad tym, czym na fundamentalnym poziomie powodowane mogą być takie 'dociekania'. Nie myśl, że próbuję 'analizować' tylko Twój konkretny przypadek . Nawiązując do pism 'Pana Batchelora', skłonny jestem sądzić, że ta uniwersalna potrzeba 'pewności' może być rozpatrywana przy pomocy klasycznej buddyjskiej nauki o dwunastu ogniwach współzależnego powstawania, według której:...
Problem osób podających się za nauczycieli buddyjskich mógłbym w najprostszy sposób "podpiąć" pod tzw. Przekaz Dharmy, którego formy, warunki w różnych szkołach buddyjskich nieco się różnią i o którym sam możesz sobie przeczytać mnogość nauk, co niewątpliwie już uczyniłeś. Jednak sprowadzając to do wymiaru bardziej zrozumiałego dla ludzi zachodu, jest to kwestią większego prawdopodobieństwa pozytywnych rezultatów przy rozwiązywaniu jakiegoś problemu z udziałem specjalisty, który posiada odpowiednie kierunkowe wykształcenie uwieńczone w dodatku stosownym zaświadczeniem. Ciekawe, że z Twoich postów wynika, iż nie masz żadnych wątpliwości co do tego, że psychoterapeuta musi posiadać odpowiednie kwalifikacje i certyfikat... a w przypadku buddyjskich nauczycieli to już jest dla Ciebie co najmniej wątpliwe. Każdy z nas może praktykować u wielu nauczycieli, ale to samo z siebie nie czyni nas takimi jak oni. Różnica słów, a raczej ich znaczenia, jest chyba dla Ciebie zrozumiała: "uczyłem się" a "nauczyłem się". Proszę dostrzeż sedno tej metafory, by na darmo nie przekraczać granic jej użyteczności....że nie ma niczego do nauczenia itp itd. Czy każdy kto przeczyta np. Talmud może się nazywać Rabinem?
Jeśli kiedykolwiek zgłaszałem swe wątpliwości do jakiegoś nauczyciela lub sposobu nauczania to bardziej celowym jest postrzeganie moich uwag pod kątem tego tekstu, bo mam coraz częściej przekonanie, że staje się on bardzo aktualny w "dharmie ludzi zachodu".
Miłego dnia
"Źle się dzieje w państwie duńskim..." Mundek Prosty Hamlet
-
- użytkownik zbanowany
- Posty: 1010
- Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Stephen Batchelor
Ja nie poddaję w wątpliwość potrzeby formalizowania roli i funkcji buddyjskiego nauczyciela na Zachodzie. 'Certyfikaty i kwalifikacje' mają tu podobne znaczenie jak i w przypadku terapeutów wszelakiej maści. Tworzą pewne ramy kulturowe, są częścią matrycy, dzięki której powielana jest nauka Buddy. To co mnie zastanawia jednak w związku instytucjonalizacją buddyzmu, to 'aspekt technologiczny', który temu procesowi towarzyszy i stać się może przedmiotem niezdrowej fiksacji (łac. fixus - umocowany) dla wielu 'poszukujących'. Batchelor porusza tę kwestię w poniższym cytacie przytoczonym przez Magida w „Końcu pogoni za szczęściem”:
„Gdybyśmy mogli przedstawić na wykresie związek pomiędzy wielogodzinnym siedzeniem w jednej pozycji a rezultatem w postaci zmian naszego nastroju czy osobowości, to zredukowalibyśmy praktykę zen do techniki. Jak pisze Stephen Batchelor: „Technika jest wdrożeniem pewnej logicznej procedury. Stosując technikę, realizujemy sekwencję określonych, zaplanowanych wcześniej etapów. Każdy etap pozostaje w związku przyczynowo-skutkowym z następnym. Przechodząc poprawnie przez kolejne etapy, dochodzimy do przewidzianych rezultatów [...] Każda duchowa ścieżka, która mówi o kolejnych etapach, prowadzonych do przebudzenia [...] ma aspekt technologiczny”.
Wszyscy przychodzimy praktykować zen w poszukiwaniu techniki, która załagodzi nasze cierpienie. Wszyscy przychodzimy po odpowiedzi na dręczące nas pytania. Ale chociaż praktyka może zmienić nasze życie, nie czyni tego poprzez dostarczenie ani technik, ani odpowiedzi, które wydają się nam potrzebne. Zen nie ma żadnych odpowiedzi. Początkowo uczniowie często próbują „odpowiadać” na koany, nie rozumiejąc, że postawione w nich pytania w ogóle nie mają odpowiedzi. Koany są raczej opowieściami tak ułożonymi, aby pomóc nam wyjść poza dychotomię pytań i odpowiedzi i umożliwić pozostanie z – wydawałoby się – nierozwiązywalnym paradoksem, z tajemnicą”.
(...) współczesny psychoanalityk Philip Bromberg zakwestionował istnienie jakiejkolwiek „techniki” psychoanalitycznej, jeśli przez technikę rozumieć zbiór reguł, jak ten skrytykowany przez Stephena Batchelora w obszarze praktyki duchowej: „Poprawnie zrobisz to, a potem przyjdzie tamto”. Bromberg nalega, aby w to miejsce za definicyjną cechę tego całego procesu uznać nieprzewidywalność. Jeśli jest to prawdziwe dla psychoanalizy, to czyż nie jest tym bardziej prawdziwe dla zen?
Ujmowanie psychoanalizy czy jakiejkolwiek innej terapii jako nauki stwarza niebezpieczeństwo, że można zacząć oczekiwać odkrycia tajemnych prawd, albo – co gorsza – ukrytych praw rządzących postępowaniem ludzi, jeśli nie całym w ogóle istnieniem. Niestety, nawet religia nie jest odporna na takie podejście. Gdy ktoś próbuje powiedzieć mi, że coś musiało się stać na mocy przeznaczenia, karmy albo woli Boga, widzę, jak działa ten sam mechanizm i jak wielką pewność ma ta osoba, że jej system przekonań naprawdę wyjaśnia świat. Doprawdy, co za wstyd, że religia która mogłaby być idealnym naczyniem tajemnicy, zaprzęgana jest zamiast tego w służbę pewności. Czasem wydaje mi się, że jako jedyna osoba w pomieszczeniu mówię: „Nie wiem”, podczas gdy wszyscy inni świetnie wiedzą, co należy robić, a zwykle wiedzą także, co powinien robić ktoś inny”.
'Duchowa technologia' w kontekście wspomnianych przeze mnie poprzednim poście 12 ogniw, jest kolejnym wcieleniem aktywności, która warunkowana przez dezorientację, warunkuje świadomość itd ...
+
„Gdybyśmy mogli przedstawić na wykresie związek pomiędzy wielogodzinnym siedzeniem w jednej pozycji a rezultatem w postaci zmian naszego nastroju czy osobowości, to zredukowalibyśmy praktykę zen do techniki. Jak pisze Stephen Batchelor: „Technika jest wdrożeniem pewnej logicznej procedury. Stosując technikę, realizujemy sekwencję określonych, zaplanowanych wcześniej etapów. Każdy etap pozostaje w związku przyczynowo-skutkowym z następnym. Przechodząc poprawnie przez kolejne etapy, dochodzimy do przewidzianych rezultatów [...] Każda duchowa ścieżka, która mówi o kolejnych etapach, prowadzonych do przebudzenia [...] ma aspekt technologiczny”.
Wszyscy przychodzimy praktykować zen w poszukiwaniu techniki, która załagodzi nasze cierpienie. Wszyscy przychodzimy po odpowiedzi na dręczące nas pytania. Ale chociaż praktyka może zmienić nasze życie, nie czyni tego poprzez dostarczenie ani technik, ani odpowiedzi, które wydają się nam potrzebne. Zen nie ma żadnych odpowiedzi. Początkowo uczniowie często próbują „odpowiadać” na koany, nie rozumiejąc, że postawione w nich pytania w ogóle nie mają odpowiedzi. Koany są raczej opowieściami tak ułożonymi, aby pomóc nam wyjść poza dychotomię pytań i odpowiedzi i umożliwić pozostanie z – wydawałoby się – nierozwiązywalnym paradoksem, z tajemnicą”.
(...) współczesny psychoanalityk Philip Bromberg zakwestionował istnienie jakiejkolwiek „techniki” psychoanalitycznej, jeśli przez technikę rozumieć zbiór reguł, jak ten skrytykowany przez Stephena Batchelora w obszarze praktyki duchowej: „Poprawnie zrobisz to, a potem przyjdzie tamto”. Bromberg nalega, aby w to miejsce za definicyjną cechę tego całego procesu uznać nieprzewidywalność. Jeśli jest to prawdziwe dla psychoanalizy, to czyż nie jest tym bardziej prawdziwe dla zen?
Ujmowanie psychoanalizy czy jakiejkolwiek innej terapii jako nauki stwarza niebezpieczeństwo, że można zacząć oczekiwać odkrycia tajemnych prawd, albo – co gorsza – ukrytych praw rządzących postępowaniem ludzi, jeśli nie całym w ogóle istnieniem. Niestety, nawet religia nie jest odporna na takie podejście. Gdy ktoś próbuje powiedzieć mi, że coś musiało się stać na mocy przeznaczenia, karmy albo woli Boga, widzę, jak działa ten sam mechanizm i jak wielką pewność ma ta osoba, że jej system przekonań naprawdę wyjaśnia świat. Doprawdy, co za wstyd, że religia która mogłaby być idealnym naczyniem tajemnicy, zaprzęgana jest zamiast tego w służbę pewności. Czasem wydaje mi się, że jako jedyna osoba w pomieszczeniu mówię: „Nie wiem”, podczas gdy wszyscy inni świetnie wiedzą, co należy robić, a zwykle wiedzą także, co powinien robić ktoś inny”.
'Duchowa technologia' w kontekście wspomnianych przeze mnie poprzednim poście 12 ogniw, jest kolejnym wcieleniem aktywności, która warunkowana przez dezorientację, warunkuje świadomość itd ...
+