Tomek pisze:Termin „oczyszczanie” posiada dość niejasne konotacje w kontekście w którym się poruszamy, i dlatego staje się poręcznym narzędziem pozwalającym w miarę łatwo, za pomocą minimalnych wysiłków manipulować faktycznym znaczeniem „nieosiągania” podczas zazen i w rezultacie czego utrudniać otwartą dyskusję na temat jego korelatów na płaszczyźnie psychologicznej, jakimi są m.in. akceptacja tłumionych emocji. Można silić się i łączyć znaczenie 'akceptowania' i 'oczyszczania' jednak, z mojej perspektywy jest to niepotrzebny zabieg, który jedynie utrwala w zbiorowej świadomości niezdrowe idee, które promują stosowanie technik oczyszczających – choćby metod siamaty „odcinających wszystko dookoła, i koncentrujących się wyłącznie na jednym obiekcie” (Siwy Jogin, wyżej) – do nieświadomego podtrzymywania psychologicznych konfliktów.
„Którąkolwiek metodę (praktyki) stosujemy” - pisze Magid - „nieustanni staramy się włączyć praktykę w służbie jednej lub wielu naszych fantazji o uleczeniu. Fantazja o uleczeniu to nasz prywatny mit, za pomocą którego zwykle staramy się wyjaśnić, co takiego jest z nami i naszym życiem nie tak i co naszym zdaniem mogłoby ten stan rzeczy poprawić. (…) Dalsza praktyka może nas zmusić do radykalnego zakwestionowania naszych przekonań co do tego, w czym tkwi problem i gdzie szukać jego rozwiązania.”
Czyż znaczenie "nieosiągania" nie może stać się łatwo podręcznym narzędziem pozwalającym manipulować swoją psychiką?
Myślenie, że jest tylko jeden sposób na problem, to złudzenie. Każda metoda buddyjska, która nie zostanie właściwe zrozumiana może zamienić się w truciznę - nie ma od tego odstępstw. Możesz nie rozumieć właściwego znaczenia i właściwej praktyki oczyszczania i praktyki śamaty i zacząć upatrywać w oczyszczaniu i śamacie potencjalny przyczynek do problemów, ale w ten sam sposób, niezrozumienie o jakiejś preferowanej przez Ciebie metodzie czy ujęciu doprowadzi do tego samego miejsca. Nie ma od tego odstępstw.
Tomek pisze:
booker pisze:No niestety, źle Ci się wydaje. Chyba, że oczyszczenie świadomość z dumy, arogancji, gniewu, chwytania itd. uważasz za niestosowne
Wyszystkie one - duma, arogancja, gniew, chwytanie się - mogą być na poziomie nieświadomym odpowiednikami np. tłumionej potrzeby akceptacji, miłości i przynależności … Nawiązując do poprzedniego cytatu proponuję następny cytat z Magida:
„To co nazwałem „sekretną praktyką” czyli sposobem wykorzystywania zen dla wspierania mechanizmów obronnych i fantazji o leczeniu, możemy w końcu uznać za najprawdziwszą praktykę. Wtedy nasza praktyka we wszystkich jej formach, na poduszce i poza nią, nie tylko tłumi indywidualność w imię przekraczania egotyzmu, ale także neguje lub wypiera potrzeby seksualne w imię tłumienia pożądania i podobnie neguje gniew w imię współczucia”
Jeżeli praktykuje się właściwie, wszystkie problemy docierają do naszej świadomości - to, że wytłumiło się jakąś potrzebę akceptacji, miłości i przynależności, albo cokolwiek innego. To, że robiło się w balona siebie i innych tez. Praktykując właściwie cała karma powraca dając możliwość wyzwolić się w świadomości, bo nie ma do czego innego powrócić ani gdzie indziej się wyzwolić.
Nie ma na to w ramach buddyzmu jedynego środka. Myślenie, ze jest coś takiego, jak złoty środek w buddyzmie, to na moje jest po prostu złudzeniem. Najczęściej problemy i spory w buddyzmie wywoływane są przez takie myślenie właśnie. Rozumie się swoją metodę, nie rozumiejąc innych. A przedstawienie w ramach tych 'innych' może być takie, że we własnym rozumieniu, to 'inne' może spowodować problem. Ale tak nie jest. Osoba, o której możemy myśleć, że praktykuje niewłaściwie w naszym wąskim rozumieniu tego co dobre może mieć bardzo dobre efekty potwierdzone jej życiem.
Przykład:
Ja np. mogę nie rozumieć dlaczego, skoro "same siedzenie" oznacza zazen bez żadnego celu...
Bary Magit pisze:Siedzenie w zazen bez żadnego celu do osiągnięcia nazywamy „samym siedzeniem".
... jest następnie mówione, że zazen ma stworzyć pojemnik, w którym wszystko się pomieści...
Bary Magit pisze:Praktyka zen nie ma doprowadzić nas do miejsca, w którym można by schronić się przed niewygodnymi uczuciami, ale ma stworzyć pojemnik, który to wszystko pomieści i uczyni nas bardziej ludzkimi, odczuwającymi coraz więcej.
podczas gdy pustka już jest "niczym", już jest całkowicie niepojętą otwartością, w której wszystko się mieści, w której nic nie jest niewygodne, i która do tego nie potrzebuje żadnego wysiłku akceptowania ani odrzucania, ani wysiłku stwarzania pojemnika, ani wysiłku stwarzania czegokolwiek.