Tak, dlatego napisałem, że trzeba to zrobić bardzo umiejętnie i zręcznie i nie twierdzę, że to coś bardzo łatwego. Wrzucenie listonosza to oczywiście żart, ale widmo obrażenia się całej rodziny za nieochrzczenie dziecka grozi wielu z nas. Bezwładne poddawanie się dla świętego spokoju presjom rodziny, które wynikają czasem z ich uprzedzeń i niewiedzy wcale nie prowadzi do harmonii - nie jest wcale powiedziane, że to pomaga komukolwiek. Natomiast wtedy poświęcasz swoją praktykę. A tu niestety nie oszukasz, co najwyżej siebie - "mało gliny - mały Budda, dużo gliny - duży Buddha". Nie prowadzi do harmonii również brak zrozumienia źródła uprzedzeń rodziny oraz tego, że rodzina kieruje się przede wszystkim troską o dziecko, oraz jego - nie zawsze szczęśliwie pojętym - dobrem. Dlatego w takiej sytuacji moim zdaniem trzeba jak najzręczniej i najdelikatniej postawić na swoim, bo ja akurat nie wierzę w buddyzm bez praktyki z innymi. Dlatego jeśli ktoś by obawiał się mojej praktyki, zrobiłbym wszystko, najlepiej jak potrafię, by go uspokoić. Ale jeśli się nie da - trudno. W tej chwili nie mam czasu, ale wrzucę potem opowieść Wu Bonga SSN o tym jak przekonał rodzinę.airavana pisze:Chodzi mi raczej o to, że starałbym się, by moja ewentualna praktyka nie wywoływała niczyjego niepokoju (zwłaszcza rodziców) ani nie stała się przyczyną naruszenia rodzinnej harmonii. Rodzice mają szczególne znaczenie i porównanie ich opinii z opinią sąsiada lub listonosza, które się tu pojawiło, nie jest, w mojej opinii, najszczęśliwsze. Dokładanie zaś starań do pielęgnowania harmonii wewnątrz rodziny wydaje mi się szczególnie istotne w wieku, w którym kształtują się nawyki na resztę życia.Ryuu pisze:Z doświadczenia wiem, ze coś takiego nie skutkuje. Pierwszy raz o chęci pojechania do ośrodka wspominałem przed wakacjami i raz się ugiołem w ostatniej chwili praktycznie. Minęło sporo czasu a sytuacja sie powtarza. Takie odkładanie tylko podtrzymuje status quo i nie prowadzi do nikąd.
Pewne rzeczy możesz praktykować również bez kontaktu z ośrodkiem. Gdy Twoja mama dostrzeże, że stajesz się lepszym człowiekiem (a przecież o to tutaj chodzi :)) dzięki inspiracji, która płynie z nauk Buddy, jej wątpliwości zaczną prawdopodobnie stopniowo słabnąć a zaufanie do Ciebie wzrastać co skutkować będzie brakiem zwątpienia w słuszność Twoich wyborów.
Pzdr
Piotr