Qulithinoren pisze: bo dość dawno nie byłem(od czasu gdy zachorowałem). Izoluję się trochę, to w mojej chorobie dość częsty przypadek. Muszę się przełamać i zajść tam.
Sam widzisz te przeszkody - a to już jest bardzo dobrze. To tylko fiksacja umysłu, wiesz przecież, że w ośrodku przywitają Cię z radością. Dziś co drugi człowiek cierpi na jakieś zaburzenia nerwowe lub psychiczne. Być może uwidacznia się to u tych osób, które stosują najmniej mechanizmów obronnych w postaci pracoholizmu, czy innego nałogu.
Mam takie wewnętrzne przekonanie, że jeśli tego typu problemy wychodzą "na wierzch" to dobrze- wiadomo, z czym pracować. Wiem, że to słabe pocieszenie, ale borykam się z podobnym problemem i wiem, że -mimo pewnych objawów wytwórczych- można normalnie funkcjonować. Czyli: można rozmawiać z ludźmi, spotykać się z nimi, pracować, mieć rodzinę, przyjaciół, itd.
Wszystko zaleczy od tego, czy chorobę potraktujesz, jako przegraną, czy jako szansę. Jest takie powiedzenie, że aby zaistniał nowy porządek, stary musi zostać zburzony. Choroba jest czymś właśnie takim - burzy wszystko i trzeba zaczynać od nowa. Ale czy to jest rzeczywiście coś złego?
Qulithinoren pisze:Mimo wszystko praktykuję, bo najważniejsze to nie poddawać się, ale przychodzą dość często myśli o tym, że nie mam szans z tą koncentracją na samadhi, o kensio już nie wspominając.
Dlatego pisałem wcześniej o złej karmie...
Dobrze, że nadal praktykujesz i -mam nadzieję- że praktyka w pewien sposób uporządkuje Twoje życie. Myślę, że Cztery Szlachetne Prawdy są takim drogowskazem, który wprowadza porządek nawet w bardzo pomieszane życie.
Nie myśl o efektach praktyki, tylko o tym, co w danej chwili robisz. I rób to najlepiej, jak potrafisz.
A tak na marginesie - nie wiem, czy zdajesz sobie sprawę z tego, że jak na tak poważne zaburzenia, masz całkiem dobrą sytuację. Piszesz w sposób sensowny i logiczny, nieoderwany od rzeczywistości, widzisz wyraźnie, jakiego typu problemów teraz doświadczasz (lęk przed ludźmi, izolacja, itp.). To są bardzo dobre informacje, świadczą o tym, ze wyszedłeś z choroby obronną ręką. Ale -nie wiedzieć czemu- wolisz skupiać się na złych doświadczeniach, nie widząc tych dobrych. Czy nie jest właśnie tak?
Qulithinoren pisze:Booker, chyba rzeczywiście powinienem powiedzieć o mojej przypadłości nauczycielowi. Trochę komplikuje sprawę to, że nie jestem najlepszy w angielskim i muszę prowadzić dialog przez tłumacza. A wiadomo, zaraz jeden usłyszy, powtórzy innym i cała sanga będzie gadać, że praktykuje schizofrenik... Niby, nic takiego, ale wolałbym żeby wiedzieli tylko Ci co muszą. Czyli nauczyciel i ja.
Uważam, że to nadal Twoje lęki, że to, co tu opisujesz, nigdy by się nie wydarzyło - chociażby z tego powodu, że tłumacz, uczestniczący w osobistych rozmowach z nauczycielem jest zobowiązany do dyskrecji. Jeśli jednak Twoje lęki są bardzo silne i trudno Ci je przełamać - napisz - z czyjąś pomocą, kogoś zaufanego- list do nauczyciela po angielsku, wytłumacz w nim powody takiego sposobu komunikacji i poproś (jeśli będzie taka możliwość) o odpowiedź przez e-mail.
Nie wiem, czy to dobry pomysł, ale wiem, jak silne potrafią być lęki w tego typu zaburzeniach i uważam, że cokolwiek z nimi zrobimy, żeby je przełamać - będzie dobrze.
Potem będzie już tylko lepiej i z czasem nauczysz się rozmawiać z innymi o sobie bez lęku.
Qulithinoren pisze:Z depresji wychodzi się częściej i nie ma takich "fajnych" efektów jak schizofrenia. Ogólnie jest niewesoło ze schizofrenią, jeśli chodzi o medytację, bo straszą, że może nastąpić nawrót, chociaż chyba nie wtedy, gdy się zażywa piguły. No, ale jak się je tabletki, to znowu bywają problemy z koncetracją, jest się często ospałym, tak więc farmakologia utrudnia w "normalnym" praktykowaniu.
Niezupełnie się z Tobą zgodzę - depresja potrafi być bardzo trudna w leczeniu. Są lekooporne postacie depresji, poza tym jest depresja, w której dochodzi do zaburzeń psychotycznych -ich opis masz pod tym linkiem:
http://www.depresja.net.pl/icd-10.php
Ale tak jakoś jest, że własne dolegliwości postrzegamy jako te najgorsze, najbardziej doskwierające, itd.
Jeśli chodzi o leki, to w tej chwili są o wiele większe możliwości pomocy, niż jakieś 10-15 lat temu. Wiem, że dobranie leku, to ciężka sprawa - trzeba ciągle eksperymentować na sobie i z rodzajem leku i z jego dawką i z porami przyjmowania, ale warto próbować. Drugą ważną sprawą jest odnalezienie właściwego lekarza - to musi być ktoś, komu ufasz i ktoś, kto nie będzie zabraniał Ci praktyki, strasząc nawrotem. Może spróbujesz skontaktować się z
roshi Marią Monetą Malewską? Przyjmuje pacjentów w Warszawie - kontakt mógłbyś pewnie uzyskać przez stronę:
http://www.rinzaizen.com.pl
Chodzi mi o jednorazową wizytę, żebyś mógł skonfrontować swoje lęki i problemy z kimś doświadczonymi jako lekarz i jako nauczyciel. Myślę, że kwestia szkoły nie jest tu taka ważna, bo chodzi tu o kogoś, kto dobrze zna i rozumie terapeutyczny aspekt praktyki i nie będzie Cię do niej zniechęcał, ale da garść praktycznych rad, które Ci pomogą - i w życiu i w praktyce.
Przy okazji polecę Ci książkę M. Monety-Malewskiej,
Zamiatając skały, czesząc mech o jej wrażeniach z praktyki w japońskim klasztorze zen. Może ten fragment nie jest zbyt reprezentacyjny dla książki, ale wierzę, że i tak Cię zaciekawi
Qulithinoren pisze: Bo chodzi przecież o to, żeby umysł był rześki. Dlatego też tak dopytuję się o kogoś z jakimkolwiek wglądem z tą chorobą, bo wydaje mi się, że bardzo trudne, o ile niemożliwe jest osiągnięcie kensio.
Nie martw się o swój umysł, czy jest rześki, czy nie. Nie przewiduj, co się stanie, jeśli coś tam, bo to tylko Twoje fantazje. Nie ma sensu wciąż w nie się wikłać. Myślę, że trafnie ujął to Dostojewski, pisząc:
W ciągu całego życia człowiek nie tyle jest, ile stwarza siebie.
Dlatego nie warto wybiegać za bardzo w przeszłość, czy przyszłość. Podejmując decyzje o praktyce masz wszystko, czego Ci trzeba: ciało, umysł, postanowienie. Czy naprawdę potrzebujesz czegoś więcej?
Jeśli masz czas i ochotę, chętnie porozmawiam z Tobą przez PW. Nie mam zbyt dużych doświadczeń, jeśli chodzi o praktykę, ale mam podobne, do Twoich doświadczenia z chorobą - być może będą dla Ciebie pomocne.
Pozdrawiam.m.