GreenTea pisze:
Podróżniku, jeżeli piszesz:
Nieuwarunkowane jest puste ani nie jest puste. Nieuwarunkowane przekracza dialektykę.
to dla mnie oznacza, że z przeciwieństwa uwarunkowanego czynisz "ostateczną prawdę" - na mocy jakiej logiki?
pozdrawiam, gt
Spróbuję cokolwiek z tego wyjaśnić. Chodziło mi o to, że nie da się określić Nieuwarunkowanego jakąkolwiek cechą. W związku z tym - nie da się przekroczyć Nieuwarunkowanego (bo nie ma po co, bo Nieuwarunkowane było, jest i "będzie" zawsze). Czy przeciwieństwem uwarunkowanego jest nieuwarunkowane? Tak - ale to pozorne przeciwieństwo. Gdyby nie było pozorne to znaczyłoby, że Nieuwarunkowane jest czymś poza umysłem i jest oddzielne od uwarunkowanego.
Kiedyś rozmawiałem z Har-Dao o tym nierozróżnieniu między samsarą i nirwaną. Wydaje mi się, a próbuję zrozumieć Cię żeby dojść do jakiegoś wspólnego rozumienia - że przekraczanie Nieuwarunkowanego traktujesz z perspektywy właśnie identyczności samsary i nirwany. Idąc za tą logiką - to faktycznie należy (jak wspominałaś i także Miluszka) przekroczyć zarówno samsarę jak i nirwanę. W takim porządku rzeczy (mam nadzieję, że prawidłowo to zinterpretowałem) - prawdziwe jest twierdzenie, że można przekroczyć samsarę i nirwanę skoro są na poziomie absolutnym nierozróżnialne bo najzwyklej: na poziomie absolutnym nic już nie jest rozróżnialne
Wracając do tej rozmowy z Har-Dao...ustaliliśmy w zgodzie z Therą, że rozróżnić należy bo - i tutaj jest fragment tego co napisał Bodhi Bhikku:
Jest to twierdzenie, że nie ma ostatecznej różnicy między samsarą a Nibbaną, skalaniem a czystością, niewiedzą a oświeceniem. Dla Mahajany oświecenie, do którego prowadzi buddyjska ścieżka, oznacza osiągnięcie, urzeczywistnienie tej niedualistycznej perspektywy. Znaczenie konwencjonalnych dualności jest negowane, ponieważ ostateczną naturą wszystkich zjawisk jest pustka, brak własnej, jednostkowej natury. Dlatego też wszystkie, różnorodne, przeciwstawne według głównej buddyjskiej doktryny zjawiska ostatecznie łączą się w jedno: "Wszystkie dharmy mają jedną naturę, którą jest brak natury (nie-natura)."
Nauczanie Buddy zawarte w Kanonie Palijskim nie głosi filozofii "niedualizmu" żadnego rodzaju, ani, dodam, żadna niedualistyczna perspektywa jasno nie wynika z kazań Buddy. Nie uważam jednak, by sutry palijskie głosiły dualizm rozumiany jako metafizyczna hipoteza mająca zostać zaakceptowana na drodze rozumowej. Określiłbym intencje Buddy przedstawione w Kanonie jako przede wszystkim pragmatyczne, a nie spekulatywne, ale dodam, że nie jest to pragmatyzm, który operuje na gruncie filozoficznej pustki, lecz ma podstawę w naturze bezpośredniego doświadczenia, gdyż to ją właśnie Budda przeniknął w swoim oświeceniu. W przeciwieństwie do systemów niedualistycznych droga Buddy nie jest skierowana ku odkryciu jednoczącej podstawy kryjącej się za lub pod naszym doświadczaniem świata. Zamiast tego obiera bezpośrednie, konkretne życiowe doświadczenie z całym chaosem kontrastów i napięć jako punkt wyjścia i obszar, w ramach którego stara się zdiagnozować centralny problem w sercu ludzkiej egzystencji i proponuje sposób jego rozwiązania. Zatem celem buddyjskiej ścieżki nie jest ostateczna jedność, ale zaniknięcie cierpienia, które przynosi rozwiązanie dylematu egzystencji na najbardziej podstawowym poziomie.
Kiedy badamy nasze doświadczenie, dokładnie takie jak nam się jawi, orientujemy się, że jest nasycone masą niezwykle istotnych dualności mających kolosalne znaczenie na duchowej ścieżce. Nauczanie Buddy, jak przedstawiają je sutry palijskie, kieruje naszą uwagę bezpośrednio na te dualności i traktuje ich rozpoznanie jako podstawowy warunek szczerego poszukiwania wyzwolenia. To właśnie te antytezy: dobro i zło, cierpienie i szczęście, wiedza i ignorancja, czynią poszukiwanie oświecenia i wyzwolenia tak istotną kwestią.
Na czele par przeciwieństw stoi dualizm uwarunkowanego i nieuwarunkowanego: samsara jako cykl powtarzanych narodzin i zgonów, gdzie wszystko jest nietrwałe, podatne na zmiany, wystawione na cierpienie i Nibbana, stan ostatecznego wyzwolenia, niezrodzony, niestarzejący się i nieumierający. Chociaż Nibbana nawet we wczesnych tekstach jest zdecydowanie przedstawiona jako bezpośrednio doświadczalna rzeczywistość, nie tylko etyczny lub psychologiczny stan, nie ma najmniejszej sugestii, że ta rzeczywistość metafizycznie nie różni się na jakimś głębokim poziomie od swego oczywistego przeciwieństwa, samsary. Wręcz przeciwnie, nieustannie powtarzana nauka Buddy to to, że samsara jest obszarem cierpienia rządzonym przez chciwość, nienawiść i złudzenia, gdzie wylaliśmy więcej łez, niż mieszczą wody oceanu, a Nibbana jest nieodwracalnym uwolnieniem od samsary osiąganym przez zniszczenie chciwości, nienawiści i złudzeń i porzucenie wszelkiego uwarunkowanego istnienia.
Dlatego Therawada czyni antytezę samsary i Nibbany swym punktem wyjścia do całej drogi do wyzwolenia. Co więcej, traktuje to rozróżnienie jako wyznaczenie ostatecznego celu, który jest właśnie wyjściem poza samsarę i osiągnięciem wyzwolenia w Nibbanie. To, w czym Therawada różni się istotnie od szkół Mahajany, których ścieżka również zaczyna się od dualności samsary i Nibbany, to odmowa uznania tej polaryzacji jako jedynie lekcji wstępnej, skleconej dla tych o słabym rozumieniu, która ma być później zastąpiona przez wyższą realizację niedualności. Z punktu widzenia sutr palijskich nawet dla Buddy i arahantów cierpienie i jego ustanie, samsara i Nibbana, pozostają rozróżnialne.
Tak oto Thera. Ale ja tu widzę sztuczne generowanie problemu którego nie ma. Zgadzam się w całości ale w tej kwestii się nie zgadzam widząc sztuczny problem: Theravada odmawia uznania polaryzacji między samsarą a nibbaną jako jedynie lekcji wstępnej. Na koniec tego akapitu - zatwierdza tą odmowę polaryzacji tym: "nawet dla Buddy i arahantów cierpienie i jego ustanie, samsara i Nibbana, pozostają rozróżnialne".
I teraz albo ja tu zwariowałem i wypadł mi mózg albo ktoś inny zwariował. Czy potraktowanie przez np. ZENka tej polaryzacji między samsarą i nibbaną jako lekcji wstępnej sprawia zaraz, że ten ZENek nadal nie potrafi rozróżnić cierpienia od przyjemności, samsary od nibbany? Nagle mu się wszystko zlało i zlał się z całym tłem rzeczywistości stając się tym samym ślepym na różne odcienie szarości? NIE.
IMHO taki ZENek nadal rozumie to co w lekcji nr 1 nauczył się i wcale tego nie porzucił. Po prostu zobaczył, że wszelkie rozróżnienia wiążą się z utrzymywaniem Osobowości. To wygenerowana Osobowość poczynia rozróżnienia i bardziej teraz nadaje na falach zakresu absolutnego niż relatywnego. Ale ja tu się nie dziwię, że jest sprzeczność w powyższym fragmencie skoro Bodhi Bhikku ma pewien problem z Brahmajalą...co wytknął mu pewien ortodoksyjny mnich Theravady.
Czy Arahant rozróżnia? Ten który zatrzymał powstawanie Osobowości, pozbył się tym samym wyobrażenia JA JESTEM rozróżnia? Owszem (ale to rozróżnianie bez utrzymywania czyli nierozróżnianie tak naprawdę...bo tylko utrzymując Avijja można rozróżniać). Ale co z tego? Buddha Gotama także rozróżniał - żył przecież kilkadziesiąt lat i nauczał. Musiał postrzegać różności chociażby z tego względu żeby móc dopasować nauki dla różnych ludzi o różnym potencjale rozumienia.
Czy niedualizm warunkuje zaraz niemożliwość rozróżniania zjawisk? Przecież one na poziomie relatywnym są rozróżnialne. Przecież to na poziomie relatywnym pracuje się żeby "wyjść" poza ten relatywizm wynikły z Avijja. Relatywne rozróżnienia mają znaczenie tylko dla umysłu pogrążonego w Avijja. Jeśli ktoś pozbywa się Avijja to jest jakby ponad rozróżnieniami - i o to IMHO chodzi Mahajanie.
Tak więc GreenTea przeciwieństwo jest IMHO pozorne. Jest i nie jest. Chodzi tu o jakiekolwiek używanie słów. Nie jesteśmy w stanie NIC powiedzieć o Nieuwarunkowanym bo ono jest poza konceptualizmem a przecież konceptualizm wyrasta z Avijja a z niej wyrasta JA JESTEM. I to JESTEM generuje rozróżnienia.
Na bazie powyższego widać przewód wyjaśniający...
Tak więc widzę to tak, że Theravadini utknęli na rozróżnianiu samym w sobie, przeceniając jego znaczenie. Oczywiście, że rozróżnianie ma znaczenie ale co jest fundamentem wszelkich rozróżnialnych rzeczy? Ostateczna rzeczywistość. I wcale to nie oznacza krypto-Brahmana jak sądziłem wcześniej. To po prostu nie różni się niczym z tym co zrobił Arahant. Powykładano się na nomenklaturze IMHO i tyle. Wiele krzyku o nic.
Mam nadzieję, że udało mi się w miarę zadowalający Cię sposób odpowiedzieć.
EDIT: Dodam jeszcze z innej beczki bo tu jest pewien przewód myślowy. Nawiązując do wcześniejszych aspektów związanych z Arahantem a Buddhą...przyjmując, że samsara nie różni się od nirwany - a różnicowanie dokonuje tylko z pozoru samsary umysł pogrążony w Avijja - Arahant wykorzeniając Avijja przekroczył zarówno samsarę jak i nirwanę. Jak widać, nieporozumienia te pływają na nomenklaturze. I ten wywód jest zgodny z tym jak Thera odróżnia Arahanta od Buddhy...teraz faktycznie Arahant nie jest Buddą bo był uczniem Buddy a Buddha jest Buddhą bo samodzielnie dokonał tego + różne cechy którymi się charakteryzuje.
To właśnie postrzegacz pustki wszelkich zjawisk, uwarunkowanego czy nieuwarunkowanego wymyka się sieci BRAHMAJALA. Wszystko inne łapane jest w tą sieć.
Har-Dao określenie nieuwarunkowanego jako puste jest takie samo jak określenie: wyjście poza uwarunkowane i nieuwarunkowane. PRZED całkowitym wyeliminowaniem Avijja faktycznie jedno i drugie jest puste bo zapatruje się na nie KTOŚ, nie NIE-KTOŚ. To i to jest puste bo ten KTOŚ jest puste. Gdy ktoś wykorzeni Avijja i zrealizuje stan Arahanta to nie powie już nic bo nic nie da się powiedzieć. A jak zacznie nauczać to znów...będzie wskazywał na księżyc a z poziomu w którym jest Avijja niewykorzeniona będzie widoczny tylko palec.
Pozdrawiam