Kilka pytań

Wasze pierwsze pytania tyczące się buddyzmu

Moderator: forum e-budda team

Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Witam,
jest to mój pierwszy i mam nadzieję, że nie ostatni post na tym forum więc przede wszystkim wypada mi się przywitać:)

Od pewnego czasu zainteresował mnie buddyzm i jego filozofia. Pojawiło się jednak wiele pytań w mojej głowie, na które mam nadzieję znaleźć tu odpowiedź. A więc tak:

1. Na wikipedii przeczytałem:
Podstawą wszelkiego istnienia według buddyzmu jest pustka (pāli. suññata; sanskr śūnyatā). Termin ten budzi negatywne skojarzenia w zachodniej kulturze i prowokuje niesłuszne oskarżenia o nihilizm. Tymczasem chodzi tu o brak (pustkę) własnej natury zjawisk. Zjawiska przejawiają się, jednak nie mają własnej esencji, gdyż są zależne od wielu czynników. Pojawiają się w określonych warunkach, trwają przez jakiś czas, następnie znikają. Istnieją jedynie w zależny sposób, nie mają więc w tym znaczeniu, realnego bytu[17].
Zjawiska to fenomeny ale czego? Gdzie jest noumen?

2. Miałem ostatnio okazję być na wykładzie poświęconym pustce w buddyzmie, z którego dowiedziałem się, że:
-buddyzm jest racjonalną, spójną logicznie religią, której "twiedzenia" można udowodnić na gruncie empirycznym
-świat, konkretnie materia, jest konfiguracją atomów

Czy rzeczywiście buddyzm jest spójny z nauką?
Skoro świat jest konfiguracją atomów to co ze świadomością, myślami, uczuciami?

3. Za wikipedią:
Buddyści przyjmują, że nie ma nic trwałego, co mogłoby przechodzić do następnego życia. Nie ma żadnego trwałego osobowego "ja", "duszy", "atmana".
Jak to skonfrontować z kartezjańskim cogito, ergo sum? Nie bardzo rozumiem jak mógłbym przeczyć samoświadomości. Na czym budować teorię poznania?

4. Gdzie przebiega granica w buddyzmie między filozofią a religią? Czy da się oddzielić w ogóle filozofię od religii w systemie buddyjskim?

5. Czy buddyzm trzeba praktykować koniecznie w sposób tradycyjny? Mam na myśli przyjęcie schronienia (dobrze mówię? nie mylę, prawda?:) ), i inne obrzędy. Jaka jest szkoła minimalistyczna jeśli chodzi o tę kwestię? Co odróżnia buddystę od osoby która zachowuje się zgodnie z Szlachetną Ośmioraką Ścieżką, medytuje i chce szczęśliwości dla wszystkich?:)

To narazie tyle. Oczywiście to nie wszystko ale wszystko po kolei. Przeczytałem to co sam napisalem i niektóre pytania wydają się mnie samemu naiwne ale spytać nie zaszkodzi a na konstruktywnej dyskusji wszyscy możemy tylko zyskać.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witamy na forum Elbow :)
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

elbow pisze:3. Za wikipedią:
Cytat:
Buddyści przyjmują, że nie ma nic trwałego, co mogłoby przechodzić do następnego życia. Nie ma żadnego trwałego osobowego "ja", "duszy", "atmana".

Jak to skonfrontować z kartezjańskim cogito, ergo sum? Nie bardzo rozumiem jak mógłbym przeczyć samoświadomości. Na czym budować teorię poznania?
Na byciu obecnym w procesie bezustannego ''tworzenia i rozpadania''. Po pewnym czasie manifestuje sie to, co jest u podstawy, czyli to, co jest podstawą dla tzw świadomości i w tym wypadku aktu zwanego obserwacją. Są i inne patenty buddyjskie rzecz jasna.
Gdy spojrzy się na proces/strumień myśli, dość szybko odkrywa się, iż: nie ''myślę''; ale: ''myśli się'' /co nie jest obce myśli świata Zachodu/. Można teoretyzować na ten temat, jednak końca temu nie ma i... tyle. Warto zatem samemu zaobserwować procesy, które w nas zachodzą pomijając spekulacje /filozofowanie/ na ich temat.
Po owej obserwacji, rzecz jasna, zapraszam na forum do bicia piany na ten temat :)
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Na byciu obecnym w procesie bezustannego ''tworzenia i rozpadania''. Po pewnym czasie manifestuje sie to, co jest u podstawy, czyli to, co jest podstawą dla tzw świadomości i w tym wypadku aktu zwanego obserwacją. Są i inne patenty buddyjskie rzecz jasna.
Gdy spojrzy się na proces/strumień myśli, dość szybko odkrywa się, iż: nie ''myślę''; ale: ''myśli się'' /co nie jest obce myśli świata Zachodu/. Można teoretyzować na ten temat, jednak końca temu nie ma i... tyle. Warto zatem samemu zaobserwować procesy, które w nas zachodzą pomijając spekulacje /filozofowanie/ na ich temat.
Po owej obserwacji, rzecz jasna, zapraszam na forum do bicia piany na ten temat :)
Bardzo niejasno dociera do mnie to co napisałeś. Jednak zakładając bycie i obserwacje, o których piszesz musisz przyjąć jakiś podmiot poznający, teraz pozostaje kwestia natury tego podmiotu, nawet jeśli nie "myślę" a "myśli się", no coś przecież musi tym procesem rządzić, wytwarzać te myśli i je kontrolować, prawda? Można teoretyzować na ten temat jak sam napisałeś, lecz mnie chodzi raczej o to, co na ten temat mówi doktryna buddyjska.
ikar
Posty: 1083
Rejestracja: pn lis 21, 2005 14:20
Tradycja: Theravada

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: ikar »

Co odróżnia buddystę od osoby która zachowuje się zgodnie z Szlachetną Ośmioraką Ścieżką, medytuje i chce szczęśliwości dla wszystkich?:)
Nic nie odroznia ;>
Czy buddyzm trzeba praktykować koniecznie w sposób tradycyjny? Mam na myśli przyjęcie schronienia (dobrze mówię? nie mylę, prawda?:) ), i inne obrzędy.
wystarczy wlasciwe rozumienie 4 szlachetnych prawd ;>
Jesli ktos musi robic jakies obrzedy no to moze, problemu nigdy nie bylo,jednak 4 szlachetne prawdy w zupelnosci wystacza.
"Chcemy iść łatwą drogą, ale jeżeli nie ma cierpienia, to nie ma mądrości. By dojrzeć do mądrości, musisz na swojej ścieżce naprawdę załamać się i zapłakać co najmniej trzy razy" Ajahn Chah
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Jesli ktos musi robic jakies obrzedy no to moze, problemu nigdy nie bylo,jednak 4 szlachetne prawdy w zupelnosci wystacza.
Po co zatem są jakieś obrzędy w tradycji buddyjskiej skoro według tego co mówisz można się bez nich doskonale obejść? Co one dają i czemu służą?
Awatar użytkownika
Filippiarz
Posty: 131
Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: Filippiarz »

elbow pisze:Zjawiska to fenomeny ale czego? Gdzie jest noumen?
Nie wiem co to jest dokładnie zjawisko lub fenomen i czy są tym samym, ale postrzega się przecież różne rzeczy, prawda? Postrzega się je pięcioma zmysłami + zmysłem szóstym; umysłem. Te fenomeny/zjawiska można traktować jako po prostu to, co się pojawia z tych zmysłów. Są chyba jeszcze inne podejścia, ale nie czuję się zbyt kompetentny by tłumaczyć - jestem praktykiem :)

Sprawdziłem co to jest noumen - Wiki twierdzi, że noumen jest u Kanta.
elbow pisze:Miałem ostatnio okazję być na wykładzie poświęconym pustce w buddyzmie, z którego dowiedziałem się, że:
-buddyzm jest racjonalną, spójną logicznie religią, której "twiedzenia" można udowodnić na gruncie empirycznym
-świat, konkretnie materia, jest konfiguracją atomów

Czy rzeczywiście buddyzm jest spójny z nauką?
Skoro świat jest konfiguracją atomów to co ze świadomością, myślami, uczuciami?
Co do spójności z nauką - a czy nauka to empiryzm? :)
Wg definicji empiryzmu by Wiki, nauki Buddy to najprawdziwszy empiryzm, polecam Suttę o Wszystkim - link
Świat nie jest po prostu konfiguracją atomów, jest troszkę bardziej skomplikowany - lepiej przyjmować, że jest on zbudowany na zależnościach. Atomy to też nie są samodzielne i niezależne "cosie", są zależne od zjawisk kwantowych a te też są od czegoś zależne... Zauważ, że nowoczesna fizyka zrezygnowała z definiowania materii - to nie jest już naukowe pojęcie, prędzej obiegowe, lub jakieś filozoficzne...
elbow pisze:
Buddyści przyjmują, że nie ma nic trwałego, co mogłoby przechodzić do następnego życia. Nie ma żadnego trwałego osobowego "ja", "duszy", "atmana".
Jak to skonfrontować z kartezjańskim cogito, ergo sum? Nie bardzo rozumiem jak mógłbym przeczyć samoświadomości. Na czym budować teorię poznania?
elbow pisze:Bardzo niejasno dociera do mnie to co napisałeś. Jednak zakładając bycie i obserwacje, o których piszesz musisz przyjąć jakiś podmiot poznający, teraz pozostaje kwestia natury tego podmiotu, nawet jeśli nie "myślę" a "myśli się", no coś przecież musi tym procesem rządzić, wytwarzać te myśli i je kontrolować, prawda? Można teoretyzować na ten temat jak sam napisałeś, lecz mnie chodzi raczej o to, co na ten temat mówi doktryna buddyjska.
Normalnie, bierzesz i konfrontujesz :)
Jakiej samoświadomości? Jeśli temu co uznawałem za "ja" mogę się teraz przyglądać z boku, to chyba nie jest to "moje" prawdziwe "ja", prawda?... A co się przygląda temu, co wcześniej uznawałem za "ja"? To już nie jest temat na dyskusje w tym temacie :cool:
Na czym budować teorię poznania? Na tym co zawsze i u każdego - wzroku, słuchu, smaku, węchu, dotyku i umyśle.
elbow pisze:Gdzie przebiega granica w buddyzmie między filozofią a religią? Czy da się oddzielić w ogóle filozofię od religii w systemie buddyjskim?
Nie wiem :)
elbow pisze:Czy buddyzm trzeba praktykować koniecznie w sposób tradycyjny? Mam na myśli przyjęcie schronienia (dobrze mówię? nie mylę, prawda?:) ), i inne obrzędy. Jaka jest szkoła minimalistyczna jeśli chodzi o tę kwestię? Co odróżnia buddystę od osoby która zachowuje się zgodnie z Szlachetną Ośmioraką Ścieżką, medytuje i chce szczęśliwości dla wszystkich?:)
Nie wiem :)
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Nie wiem co to jest dokładnie zjawisko lub fenomen i czy są tym samym, ale postrzega się przecież różne rzeczy, prawda? Postrzega się je pięcioma zmysłami + zmysłem szóstym; umysłem. Te fenomeny/zjawiska można traktować jako po prostu to, co się pojawia z tych zmysłów. Są chyba jeszcze inne podejścia, ale nie czuję się zbyt kompetentny by tłumaczyć - jestem praktykiem :)

Sprawdziłem co to jest noumen - Wiki twierdzi, że noumen jest u Kanta.
Nie chodziło mi dokładnie o to. Jeśli masz czas i ochotę odsyłam Cię choćby tu , na pewno Ci nie zaszkodzi a na pewno będzie bardziej pomocne w rozumieniu problemu z mojej perspektywy. Niemniej jednak bardzo dziękuję za podjęcie próby :ok:
Co do spójności z nauką - a czy nauka to empiryzm? :)
Tezy naukowe muszą być przede wszystkim weryfikowalne doświadczalnie, to pierwszy warunek naukowości. Zatem czy w świetle tego warunku można potwierdzić spójność tego co nauczał Budda z nauką? Jak można udowodnić to, że póki nie wyrwiemy się z sansary to będziemy się stale odradzać? Czy były podejmowane takie próby?
Normalnie, bierzesz i konfrontujesz :)
Jakiej samoświadomości? Jeśli temu co uznawałem za "ja" mogę się teraz przyglądać z boku, to chyba nie jest to "moje" prawdziwe "ja", prawda?... A co się przygląda temu, co wcześniej uznawałem za "ja"? To już nie jest temat na dyskusje w tym temacie :cool:
Na czym budować teorię poznania? Na tym co zawsze i u każdego - wzroku, słuchu, smaku, węchu, dotyku i umyśle.
Właśnie, coś się przygląda Twemu ja, więc co to jest? Czemu nie jest to temat na tutaj. Skoro coś się przygląda to znaczy, że musi istnieć jakaś jaźń, która kontroluje to co wcześniej nazywałeś "ja". W takim wypadku wyjścia są dwa: albo uznamy dualizm rozumu, którego wcześniej postrzegałeś jako owe "ja" oraz jakiejś jaźni, która ów umysł kontroluje albo uznać, że Ty, i wszyscy inni buddyści masz rozdwojenie jaźni (bez obrazy, oczywiście teoretyzuję, proszę tego nie brać ad personam). Co do kwestii teorii poznania to zajrzyj w link, który wcześniej rzuciłem. Wrażenia zmysłowe są bardzo wątpliwe i bywają zbyt zawodne aby przyjmować je za pewnik w tej sprawie.
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

*1.To pytanie jest bardzo podstawowe. W Zen najczęściej ma formę "Czym jestem?". Praktykuje się m.in po to, aby poznać odpowiedź.
2. Świadomością, uczuciami, myślami zajmuje się nauka zwana psychologią. I tu od razu moja wizja odpowiedzi na pytanie 4 - jeśli ktoś widzi granice między buddyzmem a psychologią (czy filozofią) to odzieli te systemy, jeśli dla kogoś są tożsame to są tożsame.
3. Mistrz Zen Seung Sahn powiedział "Kartezjusz powiedział "Myślę, więc jestem". Co się dzieje, gdy nie myślisz?" - jest to kolejne pytanie z cyklu jak w pkt. 1.
Pewnych odpowiedzi nie znajdziesz na forum. One pojawiają się w toku praktyki.
5. Na to pytanie odpowiedział Ikar. W odpowiedzi zapytałeś - po co są obrzędy?
- Pomagają.
Pewne rzeczy pojmuje się w sposób rozumowy. Przykładowo - stwierdzamy, że należy prosto siedzieć. Podejmujemy decyzję - od dziś siedzę prosto. Ale nawyk siedzenia zgarbionym jest tak silny, że krzywizna pleców ciągle powraca. Wtedy dużym ułatwieniem jest położenie książki na głowie. Ktoś może powiedzieć - czy nie da się siedzieć prosto bez książki? - oczywiście, że się da. Tylko ilu ludziom nawykowo garbiącym się od lat udało się to zmienić bez dodatkowej pomocy - czy to książki, czy ćwiczeń, czy wsparcia ze strony otoczenia? A to dotyczy tylko jednego nawyku.
W toku praktyki buddyjskiej zmienia się wiele takich nawyków. Każda ze szkół ma własny zestaw technik - rytuałów, obrzędów i wierzeń, których IMO cel jest jeden - zbieranie kasy :hyhy: . Nie no, dobra, żartuję... Mają na celu pomóc.
*przepraszam, że nie cytuję, ale nie mam takiej opcji (tzn mam mały czerwony krzyżyk w miejscu, gdzie kiedyś była)
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
Filippiarz
Posty: 131
Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: Filippiarz »

elbow pisze:Nie chodziło mi dokładnie o to. Jeśli masz czas i ochotę odsyłam Cię choćby tu , na pewno Ci nie zaszkodzi a na pewno będzie bardziej pomocne w rozumieniu problemu z mojej perspektywy. Niemniej jednak bardzo dziękuję za podjęcie próby :ok:
Niestety, podejście od tej strony do buddyzmu to dla mnie pomyłka - dla mnie buddyzm nie jest filozofią tylko praktyką. Jak ktoś nie praktykuje buddyzmu a filozofuje to bije tylko filozoficzna pianę a nie idzie za naukami Buddy. Metody poznawcze w buddyzmie nie odnoszą się do "rzeczywistości zewnętrznej", tylko do "wewnętrznej" - do naszego "pola postrzegania/świadomości", a bez pracy nad tym wnętrzem nic nie da nawet najwspanialsza filozofia.
elbow pisze:
Co do spójności z nauką - a czy nauka to empiryzm? :)
Tezy naukowe muszą być przede wszystkim weryfikowalne doświadczalnie, to pierwszy warunek naukowości. Zatem czy w świetle tego warunku można potwierdzić spójność tego co nauczał Budda z nauką? Jak można udowodnić to, że póki nie wyrwiemy się z sansary to będziemy się stale odradzać? Czy były podejmowane takie próby?
W buddyzmie większość to praca nad własnym umysłem i jest to weryfikowalne empirycznie przez samego siebie i osoby wokoło (np. nauczyciela) a rzeczy takie jak odradzanie się itp są oczywiście nieweryfikowalne metodami naukowymi i empirycznie. System Buddy jest spójny jeśli chodzi o cierpienie, nie rości sobie praw do posiadania odpowiedzi na wszelkie pytania, szczególnie jeśli chodzi o sprawy nie związane z cierpieniem i umysłem. Co do buddyjskiej ontologii wszechświata, czyli Pustki - jest to jak najbardziej zgodne z nauką - w życiu nie słyszałem żeby ktokolwiek udowodnił naukowo istnienie bytów, substancji, jaźni czy innych takich tworów filozoficznych, czyli nikt nigdy nie sfalsyfikował Pustki. :D
elbow pisze:Właśnie, coś się przygląda Twemu ja, więc co to jest? Czemu nie jest to temat na tutaj. Skoro coś się przygląda to znaczy, że musi istnieć jakaś jaźń, która kontroluje to co wcześniej nazywałeś "ja". W takim wypadku wyjścia są dwa: albo uznamy dualizm rozumu, którego wcześniej postrzegałeś jako owe "ja" oraz jakiejś jaźni, która ów umysł kontroluje albo uznać, że Ty, i wszyscy inni buddyści masz rozdwojenie jaźni (bez obrazy, oczywiście teoretyzuję, proszę tego nie brać ad personam). Co do kwestii teorii poznania to zajrzyj w link, który wcześniej rzuciłem. Wrażenia zmysłowe są bardzo wątpliwe i bywają zbyt zawodne aby przyjmować je za pewnik w tej sprawie.
Wrażenia zmysłowe są jedynym co posiadasz (umysł i myśli wg buddyzmu również należą do zmysłów), nic innego nie jest Ci przecież dane, bo niby jak? Na temat tego, czy i co jest zamiast fałszywego "ja" są różne podejścia i filozofie, dlatego to nie jest temat na ten wątek - są tu już inne na ten temat, już rozgrzebane. Ja mogę Ci powiedzieć, że to co zostaje po porzuceniu fałszywego "ja" nazywane jest często po prostu buddą a czasami też czystym umysłem lub innymi określeniami, ale co to dokładnie jest, to jak mówiłem temat rzeka :)
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

monaszi pisze:*1.To pytanie jest bardzo podstawowe. W Zen najczęściej ma formę "Czym jestem?". Praktykuje się m.in po to, aby poznać odpowiedź.
2. Świadomością, uczuciami, myślami zajmuje się nauka zwana psychologią. I tu od razu moja wizja odpowiedzi na pytanie 4 - jeśli ktoś widzi granice między buddyzmem a psychologią (czy filozofią) to odzieli te systemy, jeśli dla kogoś są tożsame to są tożsame.
3. Mistrz Zen Seung Sahn powiedział "Kartezjusz powiedział "Myślę, więc jestem". Co się dzieje, gdy nie myślisz?" - jest to kolejne pytanie z cyklu jak w pkt. 1.
Pewnych odpowiedzi nie znajdziesz na forum. One pojawiają się w toku praktyki.
5. Na to pytanie odpowiedział Ikar. W odpowiedzi zapytałeś - po co są obrzędy?
- Pomagają.
Pewne rzeczy pojmuje się w sposób rozumowy. Przykładowo - stwierdzamy, że należy prosto siedzieć. Podejmujemy decyzję - od dziś siedzę prosto. Ale nawyk siedzenia zgarbionym jest tak silny, że krzywizna pleców ciągle powraca. Wtedy dużym ułatwieniem jest położenie książki na głowie. Ktoś może powiedzieć - czy nie da się siedzieć prosto bez książki? - oczywiście, że się da. Tylko ilu ludziom nawykowo garbiącym się od lat udało się to zmienić bez dodatkowej pomocy - czy to książki, czy ćwiczeń, czy wsparcia ze strony otoczenia? A to dotyczy tylko jednego nawyku.
W toku praktyki buddyjskiej zmienia się wiele takich nawyków. Każda ze szkół ma własny zestaw technik - rytuałów, obrzędów i wierzeń, których IMO cel jest jeden - zbieranie kasy :hyhy: . Nie no, dobra, żartuję... Mają na celu pomóc.
*przepraszam, że nie cytuję, ale nie mam takiej opcji (tzn mam mały czerwony krzyżyk w miejscu, gdzie kiedyś była)
1. Z całym szacunkiem, nic to nie wyjaśnia, interesuje mnie teoria a nie praktyka.
2. Ok, rozumiem ale jak to ma się w świetle koncepcji konfiguracji atomów, konkretnie umysłu jako konfiguracji atomów.
3. W przesłaniu kartezjańskim chodzi o coś głębszego, w każdej chwili doznaję się pewnego rodzaju samoświadomości, czymkolwiek by ona nie była... Zawsze jest to rodzaj jednostkowej samoświadomości, bez względu na to jakie formy by przybierała
5. Czyli teoretycznie można obejść się bez obrzędów, zależy to od indywudualnych predyspozycji jednostki.
Niestety, podejście od tej strony do buddyzmu to dla mnie pomyłka - dla mnie buddyzm nie jest filozofią tylko praktyką. Jak ktoś nie praktykuje buddyzmu a filozofuje to bije tylko filozoficzna pianę a nie idzie za naukami Buddy. Metody poznawcze w buddyzmie nie odnoszą się do "rzeczywistości zewnętrznej", tylko do "wewnętrznej" - do naszego "pola postrzegania/świadomości", a bez pracy nad tym wnętrzem nic nie da nawet najwspanialsza filozofia.
Praktyka wynika z teorii, mój przyjaciel, gdy spojrzał na Twój post poprosił abym Cię zapytał jak nauczyłeś się obsługiwać komputer... Mi chodzi właśnie o tę teorię...
W buddyzmie większość to praca nad własnym umysłem i jest to weryfikowalne empirycznie przez samego siebie i osoby wokoło (np. nauczyciela) a rzeczy takie jak odradzanie się itp są oczywiście nieweryfikowalne metodami naukowymi i empirycznie.
W takim razie musi zakładać pewne dogamaty, skoro tak to pytam jaki są podstawowe dogamty buddyjskie?
Wrażenia zmysłowe są jedynym co posiadasz (umysł i myśli wg buddyzmu również należą do zmysłów), nic innego nie jest Ci przecież dane, bo niby jak?
Nie mniej jednak bywają one zwodnicze i ślepe zaufanie im kieruje ludzi na manowce.

Ja mogę Ci powiedzieć, że to co zostaje po porzuceniu fałszywego "ja" nazywane jest często po prostu buddą a czasami też czystym umysłem lub innymi określeniami, ale co to dokładnie jest, to jak mówiłem temat rzeka :)
Skoro tak to tak czy inaczej zakładasz istnienie pewnej osobowej jaźni, co chyba przeczy stricte buddyjskiej doktrynie...? Bez różnicy czy zdefiniujesz to jako budda czy kasztan na drzewie, jest to pewna forma jednostkowej świadomości.
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

elbow, Zen to praktyka a nie teoria. Wiele słów już powiedziano, napisano - ale one same w sobie nie mają żadnego znaczenia. Są jak drogowskaz, który - gdy już poznasz drogę - staje się bezużyteczny.
"Kiedy otwierasz usta już popełniasz błąd" - to jest podejście Zen.
Być może pomocną Ci będzie książka Daisetz Teitaro Suzuki "Wprowadzenie do Buddyzmu Zen" - to jest całkiem niezłe teoretyczne podejście do Zen.
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
macszym
Posty: 1056
Rejestracja: sob maja 05, 2007 21:40
Płeć: mężczyzna
Tradycja: BON
Lokalizacja: Zlasu

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: macszym »

monaszi pisze:Zen to praktyka a nie teoria.
Tu masz chyba rację. Z naciskiem na rację, a nie chyba. ;)
Ja im więcej czytam, tym mniej wiem. :D
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

macszym, nie wiem to baaardzo dobry kierunek :576:
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

elbow, Zen to praktyka a nie teoria. Wiele słów już powiedziano, napisano - ale one same w sobie nie mają żadnego znaczenia. Są jak drogowskaz, który - gdy już poznasz drogę - staje się bezużyteczny.
Ależ praktyka przecież nie bierze się z powietrza, tylko z teorii a w tym momencie ona właśnie mnie interesuje. Chcę tylko przyjrzeć się uważniej temu owemu drogowskazowi o którym piszesz.
Awatar użytkownika
macszym
Posty: 1056
Rejestracja: sob maja 05, 2007 21:40
Płeć: mężczyzna
Tradycja: BON
Lokalizacja: Zlasu

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: macszym »

monaszi pisze:macszym, nie wiem to baaardzo dobry kierunek :576:
:rotfl:
Awatar użytkownika
Moktak
Posty: 106
Rejestracja: ndz maja 13, 2007 21:43

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: Moktak »

2. Miałem ostatnio okazję być na wykładzie poświęconym pustce w buddyzmie, z którego dowiedziałem się, że:
-buddyzm jest racjonalną, spójną logicznie religią, której "twiedzenia" można udowodnić na gruncie empirycznym
-świat, konkretnie materia, jest konfiguracją atomów
Co to był za wykład i kto go prowadził?
2. Ok, rozumiem ale jak to ma się w świetle koncepcji konfiguracji atomów, konkretnie umysłu jako konfiguracji atomów.
Ja się jeszcze z taką teorią nie spotkałem, a przynajmniej nie w nauce Buddy. Świat składa się z nama-rupy (nazwa, czyli procesy umysłowe i materia, albo "psychofizyczność") Procesy umysłowe i materia są wzajemnie zależne od siebie.

W całej teorii chodzi o wyjaśnienie zależności powodujących powstawanie stresu, cierpienia (dukkha). Jeśli chcesz poczytać trochę teorii, polecam zajrzeć na Tipitakę.pl.
Tam jest opisane samo sedno, podstawy, bez żadnego "lania wody" o jakiś "konfiguracjach atomów" :)
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Co to był za wykład i kto go prowadził?
Tego niestety nie pamiętam. Oczywiście spłycam tu i okrajam to co było powiedziane na tym wykładzie, który swoją drogą był bardzo ciekawy i rzetelny. Pamiętam, że była na nim mowa o wpływach zachodniej filozofii na indyjską i na odwrót.
Ja się jeszcze z taką teorią nie spotkałem, a przynajmniej nie w nauce Buddy. Świat składa się z nama-rupy (nazwa, czyli procesy umysłowe i materia, albo "psychofizyczność") Procesy umysłowe i materia są wzajemnie zależne od siebie.
No i tu się pojawia problem, bo skoro pojawia się poziom psychiki to musi się pojawić w kontekście jakiegoś ego, którego nieistnienie zaklada przecież buddyzm, prawda? Poza tym, czy istnieje w buddyzmie dualizm duszy i materii? Na tę stronę na pewno zajrzę, dzięki.
Awatar użytkownika
Filippiarz
Posty: 131
Rejestracja: czw kwie 05, 2007 13:59

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: Filippiarz »

Elbow, buddyzm to często religia prostych, nawet niepiśmiennych ludzi. To co oni wiedzą to jest: "nie czyń zła, praktykuj dobro, oczyszczaj swój umysł – oto nauka wszystkich buddów", wierzą także w odrodzenie i w karmę. I chyba tyle.

Podstawy "dogmatyczne" są różnie interpretowane przez różne szkoły, spotkałem sie nawet gdzieś z nauczaniem dla osób odrzucających sprawy pośmiertne (piekło, niebo, odradzanie), które brzmiało coś a'la: "ja" umiera i odradza się wiele razy każdego dnia i w każdej minucie życia, często skrajnie różne od innych "ja" z przeszłości (jest nietrwałe i iluzoryczne), a czasami wciąż takie same - zapętlone w sobie. Wcześniejsze "ja" wpływają na aktualne (karma). Przy takim nauczaniu można odpowiednio nazywać stany w jakich odradza się "ja" - ludzie gniewni, samolubni, itp, własnymi myślami spychają się wciąż do duchowego piekła i żyją w świecie pełnym wrogości i cierpienia, ludzie którzy dostrzegą iluzję stałości "ja" pracują nad sobą by doświadczać duchowego nieba.

Żadne dogmaty nie uczynią nikogo dobrym buddystą.
Droga buddysty jest jedna:
Szlachetna Ośmioraka Ścieżka
Ta droga jest obudowywana różnymi filozofiami na podstawie nauk Buddy. Czasami te filozofie sobie przeczą, ale to nie jest problemem bo są one tylko narzędziem a sprzeczność i paradoks są w buddyzmie skutecznym narzędziem nauczania - tu przoduje oczywiście zen ze swoimi koanami.

Podstawowe doktryny buddyjskie:
http://pl.wikipedia.org/wiki/Cravaka
http://pl.wikipedia.org/wiki/Anatta
http://pl.wikipedia.org/wiki/Karma#Karma_w_buddyzmie
http://pl.wikipedia.org/wiki/Siunjata

PS:
- komputer nauczyłem się obsługiwać metodą prób i błędów, oraz bezrozumnego wklepywania jakiś komend, coby grę z magnetofonu wgrać do atarynki, lub dodać sobie życia lub złota w grach :) Z każdym nowym systemem jest podobnie - aktualnie poznaję metodą prób i błędów Vistę. Gdy coś będzie niejasne lub potrzebne to doczytam, ale aktualnie nie jest.
- wszystko co masz to zmysły i wynik ich działania, nie masz nic więcej. Jasne, że wiodą one często na manowce, np. w racjonalizm ;-) albo w solipsyzm...
- co do jaźni i definicji - nic nie zakładam, to Ty zakładasz, definiowanie nie służy praktyce, bo praktyką jest często oddefiniowanie postrzegania rzeczywistości; "jeśli wiesz - masz tylko kilka możliwości, jeśli nie wiesz - masz ich nieskończoność". Wystarczy tylko mieć mądrość aby wybrać z tej nieskończoności to co właściwe. Zarówno "nie wiem" i mądrość zdobywa się na drodze praktyki. Praktyka jest konieczna, gdyż umysł ma tendencję do zastępowania rzeczywiście wydarzających się rzeczy opiniami, definicjami, wartościowaniem i innymi "łatkami". "Łatkowanie" prowadzi do życia we własnym świecie, własnoumusłowo stworzonych lub przyjętych etykiet i niemożności dostrzeżenia rzeczywiście odbywających się zdarzeń. Jak widzisz byty to nie dostrzegasz tego, co nimi zastępujesz. Tu są wspólne punkty z fenomenologią z Twojego linku.

PS2: Tu jest fajny wykład o buddyzmie: http://data.mahajana.net/audio/kanzen/s ... Kanzen.mp3
Najpierw jest historia życia Buddy, potem analiza Czterech Szlachetnych Prawd (najpierwsze nauczanie Buddy) i odpowiedzi na pytania, np. o karmę, o odradzanie i stan po śmierci...

PS3:
No i tu się pojawia problem, bo skoro pojawia się poziom psychiki to musi się pojawić w kontekście jakiegoś ego, którego nieistnienie zaklada przecież buddyzm, prawda? Poza tym, czy istnieje w buddyzmie dualizm duszy i materii? Na tę stronę na pewno zajrzę, dzięki.
Ego jak najbardziej istnieje, tylko buddyzm naucza, że błędem jest utożsamiać się ("ja") z tym ego.
Nie istnieje dualizm duszy i ciała bo w buddyzmie dusza nie istnieje - to część nauczania Anatta.
Istoty (ich ego) składają się z pięciu skupisk.
Buddyzm naucza o pustości wszystkiego, co oznacza bezjaźniowość i bezsubstancjalność - w buddyzmie nie istnieją byty, substancje i tym podobne rzeczy.
abgal
ex Moderator
Posty: 1856
Rejestracja: czw lis 02, 2006 23:45

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: abgal »

elbow pisze:3. Za wikipedią:
Buddyści przyjmują, że nie ma nic trwałego, co mogłoby przechodzić do następnego życia. Nie ma żadnego trwałego osobowego "ja", "duszy", "atmana".
Jak to skonfrontować z kartezjańskim cogito, ergo sum? Nie bardzo rozumiem jak mógłbym przeczyć samoświadomości. Na czym budować teorię poznania?
Zamiast konfrontować to z Kartezjuszem można spróbować porównać to z następującą wypowiedzią Davida Hume'a:
Part 4 Of the sceptical and other systems of philosophy, Sect. 6 Of personal identity pisze:For my part, when I enter most intimately into what I call myself, I always stumble on some particular perception or other, of heat or cold, light or shade, love or hatred, pain or pleasure. I never can catch myself at any time without a perception, and never can observe any thing but the perception. When my perceptions are remov’d for any time, as by sound sleep; so long am I insensible of myself, and may truly be said not to exist. And were all my perceptions remov’d by death, and cou’d I neither think, nor feel, nor see, nor love, nor hate after the dissolution of my body, I shou’d be entirely annihilated, nor do I conceive what is farther requisite to make me a perfect non-entity. If any one upon serious and unprejudic’d reflexion, thinks he has a different notion of himself, I must confess I can reason no longer with him. All I can allow him is, that he may be in the right as well as I, and that we are essentially different in this particular. He may, perhaps, perceive something simple and continu’d, which he calls himself; tho’ I am certain there is no such principle in me... But setting aside some metaphysicians of this kind, I may venture to affirm of the rest of mankind, that they are nothing but a bundle or collection of different perceptions, which succeed each other with an inconceivable rapidity, and are in a perpetual flux and movement.
Podkreślenia pochodzą ode mnie.
Filippiarz pisze:PS2: Tu jest fajny wykład o buddyzmie: http://data.mahajana.net/...III07Kanzen.mp3
Również serdecznie polecam. :)
Jak również tę publikację, o kształt której dba autor powyższego wykładu - Czcigodny Kanzen:
http://mahajana.net/mb3s/publikacje/buddyzm/buddyzm.pdf
Awatar użytkownika
Karma Jesze
Posty: 271
Rejestracja: ndz paź 08, 2006 15:10
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtzang
Lokalizacja: Częstochowa

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: Karma Jesze »

Buddyzm i fizyka
René Staritzbichler

Wprowadzenie

W średniowiecznej Europie ciekawość mogła kosztować zbyt wiele - lepiej było po prostu wierzyć. Na nieszczęście jednak obserwacja często przeczyła ówczesnemu obrazowi świata i kosmosu. Co gorsza, system był na tyle sztywny, że często starał się nie włączać oczywistych faktów w prawdy, których nauczał. W buddyzmie sytuacja jest znacznie bardziej korzystna. Nie tylko sami możemy stawiać pytania i dociekać, ale wręcz jest to bardzo zalecane. Co więcej, jeśli spostrzeżenia nauk przyrodniczych i buddyzmu miałyby się kłócić, nie oznacza to, że jedno z tych stanowisk jest błędne. Aby to zrozumieć, warto się przyjrzeć różnym przesłankom, na których opierają się fizyka i buddyzm.

Budda poszukiwał absolutnej natury umysłu - tego, co nie może zniknąć - i spoglądając w głąb samego siebie odkrył, jakimi rzeczy są, odkrył umysł i to, co się w nim pojawia. Udzielił wielu nauk, aby inni sami mogli urzeczywistnić osiągnięty przez niego stan szczęścia. Jego celem nie było jedynie objaśnienie kosmosu, lecz pokazanie wszystkim istotom jak osiągnąć owo trwałe szczęście. Ponieważ ludzie rozwijają się w rozmaity sposób, Budda podał różne wyjaśnienia powstania wszechświata i tego, co w nim zawarte. Choć buddyzm przedstawia różne kosmologie, wspólne im jest przeświadczenie, że naturą wszystkich zjawisk jest pustka i że zjawiska wyłaniają się w sposób uwarunkowany, co oznacza, że powstają z przyczyn i warunków, bez względu na to, czy są maleńkie jak cząstki elementarne, czy też wielkie jak światy.

W buddyzmie teorie pustki i współzależnego powstawania odgrywają kluczową rolę w pełnym zrozumieniu natury umysłu. W filozofii zarówno Wschodu jak i Zachodu istnieją stare tradycje skłaniające się ku sceptycyzmowi dotyczącemu tego, co uznaje się za rzeczywiste, ale buddyzm idzie dalej, widząc wszystko jako sen. Skąd w końcu możemy mieć pewność, że to, co widzimy, słyszymy, smakujemy i czujemy, jest rzeczywiste, a nie tylko iluzoryczne? Buddyści badają umysł i poprzez takie badanie odkrywają naturę wszelkich rzeczy; fizycy zaś zwracają się w inną stronę. Fizyka opiera się na tym, co mierzalne i do tego się ogranicza, kierując swe spojrzenie ku światu zewnętrznemu - ku zjawiskom. Dlatego też fizycy zawsze mogą mówić o tym, w jaki sposób rzeczy się jawią, ale nigdy jakimi naprawdę są.

Zachodni myśliciele doszli do wniosku, że jeśli dwóch ludzi doświadcza zjawisk w ten sam sposób, to muszą one być realne. Podążając tym tropem, fizyka starała się być możliwie najbardziej obiektywna, rugując wpływ obserwatora. Tendencję tę powstrzymała mechanika kwantowa. Na tym polu naukowym "obiektywny" oznacza, że ktoś inny musi być w stanie dokonać tych samych obserwacji w innym czasie i miejscu. Oprócz takiego pojęcia obiektywności, fizyka dysponuje jeszcze bardziej estetycznym kryterium oceny rzeczywistości, jakim jest prostota. Im mniej skomplikowany model, tym bardziej naukowcy wierzą, że jest on prawdziwym przedstawieniem rzeczywistości. Jeśli według dwóch modeli rzeczy posiadają określone właściwości, za lepszy opis rzeczywistości uznaje się prostszy model.. Naukowcy wypreparowują z całości pewne cechy i dokonują analizy metodą podziału. Takimi naukowymi metodami trudno wykryć esencję samego umysłu, a uzyskany wgląd obejmuje tylko świat zjawisk, w którym postrzeżenia mogą być porównywane. Głębsze wglądy w sam umysł odkrywano zawsze wtedy, gdy pozwalano umysłowi spoczywać w swej takości.


Struktura materii

Jak fizyka wyjaśnia strukturę materii? Fizycy przyznają, że wszystkie rzeczy zbudowane są z atomów - greckie słowo "atom" oznacza "niepodzielny" - które są zbyt małe, by je dostrzec, jednakże to miliony atomów składają się na świat widzialny. Tak w każdym razie myśleli ludzie do roku 1911, gdy Rutherford wykazał, iż atomy składają się faktycznie z bardzo małego jądra otoczonego jeszcze nawet mniejszymi elektronami. Można tu dodatkowo wyjaśnić, że atomy wydają się względnie duże - choć i tak trudno wyobrazić sobie ich drobne rozmiary - ponieważ elektrony niewiarygodnie szybko poruszają się wokół jądra. Przypomina to sytuację, kiedy przy długim czasie naświetlania fotografujemy coś, co szybko się porusza lub w nocy robimy zdjęcia małej, wirującej po okręgu i świecącej piłki - uzyskana fotografia przedstawiać będzie dużą kulę światła. Jednakże przy bardzo krótkim czasie naświetlania można by zobaczyć, że atom nie jest litym ciałem, lecz faktycznie zbudowany jest z maleńkich obiektów.

Atomy wydają się "dużymi" kulkami, ale niemal cała masa skupiona jest w ich środku, a reszta jest raczej pusta. Dziś fizycy uznają elektron z jedną z podstawowych cząstek materii, której nie można podzielić na mniejsze struktury. Jednakże pozostała część atomu, jego jądro, posiada złożoną strukturę. Składa się ono z protonów i neutronów wirujących z ogromną prędkością i cząstki te można podzielić na kwarki, które swą nazwę wywodzą z książki Finnegans Wake Jamesa Joyce'a ("three quarks from muster mark"). Cząstki te nie są zlokalizowane w jednym miejscu, lecz szybko krążą wokół siebie. Cząstki poruszające się z taką wielką prędkością dają wrażenie, że materia jest czymś litym. Jeśli zatem dobrze przyjrzeć się materii, okazuje się, że nie ma jej prawie wcale; są tylko jakieś niewiarygodnie maleńkie kwarki i elektrony. Wyobraźmy sobie melon, kilka melonów lub piłek futbolowych. Niech teraz wirują wokół siebie tak szybko, że wydają się całą planetą wielkości Ziemi - w tej właśnie proporcji atom wypełniony jest cząstkami takimi jak kwarki i elektrony. To tak, jakby nasza planeta była w "rzeczywistości" kilkoma tuzinami piłek futbolowych.

Jak odkryto owe niewyobrażalnie małe rzeczy? Proces robienia zdjęcia widzialnemu obiektowi polega na tym, że światło pada na ten obiekt, odbija się od niego i naświetla kliszę fotograficzną. W fizyce zasada jest taka sama; potrzeba tylko więcej energii, niż ta, jakiej dostarcza światło. Jeśli chcemy zbadać, co jest we wnętrzu jakiegoś obiektu, strzelamy w niego czymś i obserwujemy, co się pojawi. Im wyższa energia, tym wyższa rozdzielczość i krótszy czas naświetlania. Innymi słowy, im mniejszy jest przedmiot, który nas interesuje, tym więcej energii potrzeba, aby go zobaczyć. Jedna z możliwości sfotografowania kwarków polega na użyciu skrajnie wysokiej energii do przyspieszania elektronów i protonów, które zawierają kwarki. Po ich zderzeniach zaobserwować można pojawienie się dość dużej ilości całkiem nowych cząstek. Obecnie najdłuższy akcelerator LEP w CERN w Genewie ma długość dwudziestu siedmiu kilometrów. Detektor ma wielkość trzypiętrowego domu. Może on rejestrować tylko skutek zderzenia, ale samo zderzenie nie daje się zobaczyć. Z tego, co się pojawiło, wnioskuje się o tym, co zaszło wewnątrz.

Tu wyjaśnia się coś, o czym wspomnieliśmy wcześniej. Nie mamy bezpośredniego kontaktu z tymi maleńkimi obiektami, ponieważ nasze zmysły nie są w stanie podołać takiemu zadaniu i dlatego potrzebujemy narzędzi, które mogą wejść w interakcję z interesującymi nas obiektami. Wszelka obserwacja opiera się na interakcji i właśnie dzięki owej interakcji narzędzie reaguje, uzyskiwana reakcja zaś stanowi informację, którą otrzymujemy. O cząstkach tych nie możemy powiedzieć nic ponad to, co mogą nam powiedzieć nasze detektory. Oznacza to, że budowa detektora wpływa na możliwe wyniki. Właściwość, której nasz detektor nie może odebrać, pozostanie niewidzialna. To, co nazywamy cząstkami, to pewne skutki wywoływane w naszej aparaturze i klasyfikujemy je jako obiekty na podstawie owych rozmaitych skutków. Dzięki samej fizyce nie dowiemy się, czym one naprawdę są. Możemy tylko powiedzieć, jakie skutki wywierają one na nasze urządzenia. Jak wspomniano we wprowadzeniu, fizyka nie może nas pouczyć o samej naturze rzeczy, możemy dowiedzieć się tylko o tym, w jaki sposób się one przejawiają.

W tym momencie naszych rozważań ujawnia się inna fundamentalna różnica między cząstkami a "dużymi" przedmiotami. Jeśli na przykład będziemy się przyglądać grze w bilard, nasza obserwacja jej nie zmieni; światło, które pada na bile i odbija się od nich, nie wpływa na nie. W każdym razie myślimy, że nie ma tu żadnego wpływu, ponieważ bile są zbyt duże, byśmy zauważyli zmianę spowodowaną tak niewielkim oddziaływaniem. Niemniej jednak ma ono miejsce. Jednakże interakcja konieczna do pomiaru atomu lub elektronu zdecydowanie oddziałuje silnie na badaną cząstkę. Nie istnieje żadna technika badania kwantowego świata, która nie wpływałaby na obserwowany obiekt lub nie zakłócałaby tego procesu. Obserwator wpływa na wynik obserwacji po pierwsze dlatego, że dokonuje uprzedniego wyboru wyników poprzez zaprojektowanie eksperymentu, a po drugie dlatego, że zaburza pomiarem to, co się wydarza. Nauka starająca się obejść ów wpływ obserwatora dochodzi na obszarze fizyki kwantowej do kresu swych możliwości.

Wedle poglądu nowoczesnej fizyki cząstek mamy do czynienia z trzema głównymi ich typami lub rodzinami. Pierwszą są leptony, tworzące grupę, do której należą elektrony. Drugą stanowią hadrony, które zbudowane są albo z dwóch, albo z trzech kwarków i nazywane są odpowiednio mezonami oraz barionami. Neutrony i protony będące cząstkami tworzącymi jądra atomowe, to bariony. Przed poznaniem kwarków fizycy byli głęboko zaszokowani ilością rozmaitych cząstek elementarnych, które można było znaleźć i odetchnęli z ulgą, gdy całe to zoo cząstek okazało się po prostu rozmaitymi kombinacjami tych samych kwarków. Tysiące podstawowych cząstek nie zgadzały się bowiem z naukową ideą prostoty natury.

Ten trzeci rodzaj cząstek fizycy nazywają cząstkami wymiennymi, ponieważ ich wymiana związana jest z przeniesieniem sił, które oddziałują między hadronami i leptonami. Ciała i cząstki przyciągają się lub odpychają wzajemnie, ponieważ wymieniają cząstki. Zwykle wyjaśnia się to na przykładzie dwóch łyżwiarzy stojących naprzeciwko siebie. Jeśli któryś z nich rzuci ciężką piłkę, zostanie odepchnięty w przeciwną stronę. Jeśli drugi z łyżwiarzy złapie piłkę, uzyska pewną prędkość i również zostanie odepchnięty. Dwóch łyżwiarzy odpycha się wzajemnie wymieniając się piłką.

Istnieją cztery znane siły: grawitacja, elektromagnetyzm i dwie pozostałe, z którymi nie jesteśmy zbyt zaznajomieni, ponieważ działają one tylko na bardzo małych odległościach, takich jak w jądrach atomowych. Cząstką wymienną siły elektromagnetycznej jest foton. Światło - lub bardziej ogólnie, promieniowanie elektromagnetyczne - składa się z fotonów. Wszystkie cząstki wymienne można zidentyfikować dzięki eksperymentom ze zderzeniami. Wyjątek stanowi przypadek grawitacji, w którym jest to niezwykle słaba siła, utrudniająca identyfikację cząstek wymiennych. Może to być zaskoczeniem, ale trzeba aż całej planety, być przyciągnąć nas z siłą równą wadze naszego ciała.


Forma i pustka

Główną jakością wszelkich zjawisk jest pustka - cóż to jednak dokładnie oznacza? Budda Siakjamuni powiedział "forma jest pustką, pustka jest formą; forma i pustka są nieoddzielne." Budda użył tu dwóch dualistycznych pojęć formy i pustki, by pokazać niedualistyczną przestrzeń między nimi. Można powiedzieć, iż forma oznacza, że rzeczy są, pustka zaś że nie są. By to zrozumieć, musimy wiedzieć, co w buddyzmie oznacza czasownik "być". Budda określił to w ścisły i kategoryczny sposób. Jeśli coś naprawdę istnieje, pozostaje niezmienne, a sposób jego przejawiania się określa jego natura. Nigdy się nie zmienia i nigdy się nie zmieni, zawsze zachowując swą naturę. Czy można ostatecznie nazywać czasowy stan czegoś jego naturą, skoro tej samej natury nie będzie posiadać jutro? Jeśli coś istnieje w sensie wskazanym przez Buddę, nigdy nie mogło być stworzone, ani zniszczone oraz w swym istnieniu nie jest zależne od niczego innego. Jeśli coś zmieni się dlatego, że coś się dzieje lub nie dzieje, nie można powiedzieć, iż rzeczywiście posiada własną naturę. W tym sensie doświadczane przez nas rzeczy (formy) nie są. Nie ma niczego, co istniało od niemającego początku czasu i w nieskończonej przyszłości pozostanie w tej samej formie, którą ma teraz. Rzeczy wyłaniają się z przyczyn i warunków oraz znikają za sprawą przyczyn i warunków. Są puste, ale nadal się przejawiają. Nieustannie się zmieniają, ponieważ forma i pustka są nieoddzielne.

Rzeczy, które zdają się nietrwałe, rzeczywiście mogłyby składać się z niewielkich, trwałych cegiełek, zbyt małych, by je zobaczyć. Mimo że ich istota nie mogłaby się zmieniać, mogłaby się zmieniać ich organizacja. W tym jednak przypadku owe cegiełki nie byłyby puste. Pustka dotyczyłaby tylko dużych przedmiotów, ale nie samej natury rzeczy. Tak jak dom można by rozłożyć i z tych samych cegieł zbudować następny dom - dom byłby pusty, cegły jednak nie. Jeśli istniałaby niezniszczalna cząstka, nie byłaby pusta.

Niemniej jednak fizyka dowiodła, że to nie może być prawdą. Wszelka materia może się rozpuścić lub zmienić w inną materię, światło i energię. Każdej cząstce elementarnej odpowiada tak zwana anty-cząstka, która zasadniczo jest taka sama, ale ma przeciwny ładunek elektryczny. Cząstki te mają zadziwiające zwyczaje. Jeśli się spotykają, zmieniają się w światło (fotony). Innymi słowy, fotony mogą się rozpaść na cząstki i antycząstki, jeśli tylko mają wystarczającą do tego energię. Jeszcze bardziej zadziwiające jest to, że rozpadają się na coś, z czego nie są złożone. W procesach tych zachodzi tak wielka zmiana, ponieważ foton zasadniczo różni się od kwarka czy elektronu. Największą różnicą jest to, że nie posiada masy. Oznacza to, że w pierwszym procesie masa znika, a w drugim się pojawia. Cząstki całkowicie zmieniły swój sposób przejawiania się - forma jest pustką.

Nawet jeśli forma się zmieniła, coś pozostało takie samo - energia. Aby to pojąć, trzeba zrozumieć, co to znaczy "energia":


E = mc2

Dobrze znane równanie Einsteina mówi nam, że energia równa jest masie, a masa równa jest energii. Co jednak dokładnie oznacza słowo "energia"? Ciało posiada energię, kiedy się w jakiś sposób porusza, tak jak rzucona w powietrze piłka lub drgająca struna skrzypiec. Wydzielanie ciepła również określa się jako ruch - nieuporządkowany ruch wewnętrzny. Fundamentalne prawo fizyki mówi, że energia jest zawsze zachowana, nie może zostać stworzona, ani nie może zniknąć. Może być przekształcana lub zmieniana, ale nie może zniknąć. Energia opisuje ruch, jest zachowana i według Einsteina równa jest masie. Oznacza to, że energia obiektu i jego masa mogą się zmieniać w siebie wzajemnie. Ciało może swą masę zmienić w ruch i vice versa. Nawet jeśli brzmi to dziwnie, tak się właśnie dzieje.

Kiedy na przykład cząstki zderzają się w akceleratorze, energia, jaką otrzymują w procesie ich przyspieszania, przekształca je w nowe cząstki. W zderzeniu dwóch cząstek powstają tuziny nowych. Tutaj ruch zmienia się w masę. Odwrotny proces, kiedy to masa zmienia się w ruch, można zaobserwować przy rozszczepieniu jądra. Jądro, które składa się z wielu protonów i neutronów, może się rozpaść na dwie części, które okazują się w sumie lżejsze od pierwotnego jądra. Brakująca masa została przekształcona w ruch tych dwóch części, oddalających się od siebie z wielką prędkością, spowodowaną procesem rozszczepienia. Forma zjawiska zmienia się drastycznie, ale energia jako coś, co obejmuje zarówno formę jak i jej zmianę, znów jest zachowana.

Mówiliśmy już, że "forma jest pustką", a co ze stwierdzeniem, że "pustka jest formą"? W przestrzeni, w której niczego nie ma - w próżni - cząstki wyłaniają się z wraz ze swoimi anty-cząstkami. Pojawiają się bez jakiegokolwiek powodu przez cały czas i zawsze w parach. Sugeruje to, że owo "nic" to znacznie więcej niż się spodziewaliśmy. Nie ma żadnej przyczyny powodującej pojawienie się pary cząstka/anty-cząstka, ale dzieje się to po prostu dlatego, że jest to możliwe i że przestrzeń ma nieodłączną jej zdolność tworzenia materii. Nie ma żadnego powodu, który decydowałby o konkretnym miejscu i czasie takiego stwarzania. Materia wyłaniająca się z niczego jest brutalnym pogwałceniem prawa zachowania energii.

Działanie prawa zostaje zachwiane w mikroświecie i pojawia się niezdeterminowanie dotyczące energii i czasu, które pozwala na pogwałcenie tego prawa w określonym przedziale czasowym. Może to oznaczać, że prawo zachowania nadal jest słuszne, ale nie do końca. Przez ułamek sekundy zostaje ono pogwałcone. Im krótszy przedział czasu, tym większe może być odchylenie od ścisłego zachowania. Im więcej tworzy się materii, tym krótszy czas jej istnienia. Pary cząstek wyłaniające się z przestrzeni mogą istnieć tylko przez niezwykle krótki czas, zanim znikną z powrotem w przestrzeni, ale mogą być mierzone. Jak to wynikło w mojej rozmowie z buddyjskim nauczycielem Manfredem Seeghersem, jest to punkt, w którym poziom absolutny ujawnia się jako natura poziomu relatywnego, wolna od wpływu przyczyny i skutku.


Przyczynowość

Wedle buddyjskiego prawa przyczyny i skutku czyli karmy, skutek nie musi następować natychmiast po przyczynie; skutek może przyjść po latach lub nawet po wielu żywotach. Nie ma ścisłego określenia, kiedy dokładnie przyczyna zaowocuje swoim skutkiem. Umysł połączony z całą przestrzenią gromadzi wszystkie wrażenia i stwarza nowe sytuacje według poprzednich myśli słów i działań. Warunki, których doświadcza się w danym momencie, spotykają się z powodu wielu działań wykonanych w przeszłości, a każde nowe działanie będzie miało w przyszłości swoje skutki.

Niemniej jednak, jeśli istniałoby tylko prawo przyczyny i skutku, zniewalałby nas nieskończony ciąg skutków, bez możliwości zmiany czegokolwiek i bez wolności. Wolność oznacza, że czyjeś działania nie są ściśle zdeterminowane warunkami i nie trzeba postępować pod dyktando przeszkadzających emocji takich jak gniew czy pożądanie. W stanie oświecenia jesteśmy wolni od prawa przyczyny i skutku, ponieważ przyczyna i skutek nie istnieją na poziomie absolutnym. Przyczyna i skutek działają tylko na poziomie relatywnym, my zaś nadal mamy wolność decydowania o tym, co dzieje się z nami w każdej chwili.

Przyczyna i skutek to również pojęcia obowiązujące w fizyce. Przed wprowadzeniem mechaniki kwantowej świat uznawano za coś w rodzaju gry w bilard. (Ta część fizyki, która nie opiera się na mechanice kwantowej, nazywana jest zwykle fizyką klasyczną.) Jeśli wiemy, z której strony nastąpi uderzenie, możemy dokładnie przewidzieć ruch bil. Wcześniej fizycy klasyczni wierzyli, że w zasadzie można poznać wszystko, co implikowało ustaloną i niezmienną przyszłość pozbawioną czynnika wolnej woli. Była to dość nudna wersja przyszłych wydarzeń. Uznawano, że bile muszą zareagować natychmiast, a nie później, w kolejnej rozgrywce. Pod tym względem fizyka klasyczna i buddyzm sobie przeczą.

Jednakże w przypadku mechaniki kwantowej jest inaczej. Przyglądając się próżni dostrzegliśmy, że brakowało nam pewnego czynnika powodującego wydarzanie się rzeczy. W mechanice kwantowej wciąż powraca się do zasady, że niemożliwe jest dokładne stwierdzenie, co stanie się w przyszłości i można mówić tylko o prawdopodobieństwach. Aby to zilustrować, wróćmy jeszcze raz do przykładu rozpadu jądra. Dlaczego jądro rozpada się na dwie części? Otóż siły, które wiążą ze sobą cząstki w jądrze, działają niczym ściana utrzymująca je wewnątrz. Istnieje jednak pewne prawdopodobieństwo tunelowania poprzez tę ścianę, co byłoby w naszym makroskopowym świecie uznane za zdarzenie magiczne. W naturze zajdą wszystkie procesy, które są energetycznie możliwe. Oznacza to, iż rzeczy dzieją się tylko dlatego, że są możliwe. W ten sam sposób, w jaki kula toczy się do najniższego punktu, jaki może osiągnąć, wszystkie układy zmierzają do stanu najniższej energii. Jeśli energia może być uwolniona, układ zawsze dąży do stanu niższej energii. A zatem jądro rozpada się, ponieważ może być uwolniona energia i ponieważ proces ten może się wydarzyć. Im więcej energii uwalnianej z układu, tym większe prawdopodobieństwo jego rozpadu i tym szybciej dojdzie do tego procesu.

Z drugiej jednak strony, nic nie zmusza jądra do rozpadu w konkretnym czasie i nie ma po temu żadnej przyczyny. Jądro, w przeciwieństwie do człowieka, nie ma wbudowanego zegara odliczającego czas jego istnienia. Wiek człowieka łatwo jest określić, a zatem łatwo określić prawdopodobieństwo jego "rozpadu". Nic takiego nie dotyczy obiektów tak małych jak jądro. "Młode" jądro niczym nie różni się od "starego". Dla dużej liczby jąder można określić na przykład okres, w którym połowa z nich ulegnie rozpadowi. Im wyższa liczba jąder, tym dokładniejsze przewidywanie i wtedy owo prawdopodobieństwo staje się prawem. Jednakże w przypadku pojedynczego jądra nie jest możliwe stwierdzenie, kiedy się ono rozpadnie. Wiara fizyki klasycznej, że możliwe jest dokładne poznanie wszystkiego, okazuje się fundamentalnym błędem w fizyce kwantowej. Idea niezdeterminowanej przyszłości, jaką operuje fizyka kwantowa, bardziej zgadza się z poglądem buddyjskim niż obraz całkowitego determinizmu lansowany przez fizykę klasyczną.

Oto doszliśmy do jednego z najbardziej fascynujących eksperymentów w fizyce, który w kontekście przyczynowości jest tu najbardziej stosowny. Pokazuje on, że przestrzeń jest informacją, że przestrzeń nie może być czymś, co dzieli. Einsteinowska teoria względności mówi nam, że wiele niespodziewanych rzeczy dzieje się wtedy, gdy rzeczy poruszają się bardzo szybko. Najbardziej zdumiewające jest to, iż obiekt mógłby podróżować w przeszłość, gdyby mógł poruszać się szybciej niż światło; czas zmieniłby wówczas kierunek i skutki mogłyby się pojawiać przed przyczynami. Ponieważ ten pomysł jest zbyt szalony, teoria mówi nam też, że nie może się to nigdy zdarzyć. Coś, co posiada jakąś masę, nie może podróżować z prędkością światła, ponieważ przyspieszenie go do tej prędkości pochłonęłoby nieskończoną ilość energii, a jego masa rosłaby jednocześnie do nieskończoności. Prędkość światła jest prędkością ostateczną i to dość niebagatelną; 300 000 kilometrów na sekundę nie ogranicza drastycznie naszej wolności.

Eksperyment EPR (Einstein, Podolsky, Rosen) z powodzeniem dowiódł, że możliwe jest przekazanie wiadomości z prędkością większą od prędkości światła. Naukowcy obmyślili ten eksperyment, próbując wykazać słabość mechaniki kwantowej. Einstein nie lubił mechaniki kwantowej z powodu jej idei niezdeterminowanej przyszłości. Jego słynne powiedzenie "Bóg nie gra w kości" dobrze to ilustruje. Einstein był przekonany, że gdyby mechanika kwantowa była poprawna, wtedy ów eksperyment musiałby być możliwy. Jak sądzili wszyscy, eksperyment ten nie mógł się powieść, a więc mechanika kwantowa musiała być nonsensem.

Jednakże przez ponad sto lat od powstania mechaniki kwantowej, nie pojawiła się nawet najmniejsza sugestia, że mechanika kwantowa może się mylić. W rzeczy samej eksperyment ten dał wynik pozytywny; musiało po prostu upłynąć wiele lat, żeby narzędzia pomiarowe były dostatecznie precyzyjne, by tego dowieść.

Oto uproszczony opis tego eksperymentu: Jądro rozpada się na dwie równe części, które lecą w przeciwnych kierunkach. Jeśli coś oddziałuje na jedną z tych cząstek, druga wie o tym w tym samym momencie, nawet jeśli są od siebie bardzo oddalone. Owa wiedza jest szybsza od prędkości światła, ponieważ cząstki wiedzą o sobie nawzajem dokładnie w tym samym momencie, nawet jeśli dzieli je bardzo duża odległość. Informacja nie jest przenoszona w zwykły sposób, poprzez swego rodzaju wymianę. Wymieniane jest nic, a zatem owo nic przekracza ostateczną prędkość światła, a przyczynowość jako taka zostaje zachowana. W mechanice kwantowej dwie cząstki nadal pozostają jednym systemem, nawet jeśli są od siebie bardzo oddalone. Oznacza to, że faktycznie przestrzeń, która znajduje się pomiędzy tymi dwoma częściami, nie oddziela ich. Jeśli przestrzeń by je dzieliła, wtedy owa wiedza mogłaby być przenoszona tylko przez coś, co porusza się od jednej cząstki do drugiej. Sama przestrzeń ma własność przenoszenia informacji, nie potrzebując niczego innego. Taki rodzaj informacji jest natychmiast obecny w innym miejscu bez względu na to, jak daleko się ono znajduje.

Różnicę między przesyłaniem informacji a jej natychmiastową obecnością w innym miejscu zilustrujmy małym przykładem: aby przesłać informację do kogoś, kto jest bardzo daleko, możemy napisać list lub jeśli mamy dostęp do telefonu lub internetu, można zadzwonić albo wysłać email. Dwie ostatnie możliwości są niemal natychmiastowe (ale oczywiście nie zupełnie). W każdym razie są szybsze od przesyłania listu z A do B. Kluczowym punktem jest połączenie, które musi zostać ustanowione. Jeśli rzeczy są ze sobą połączone, wiedza może być przesyłana bardzo szybko - w przypadku przestrzeni zaś połączenie nie ma natury fizycznej i przesłanie następuje natychmiastowo (bez pogwałcenia prawa przyczynowości). By uniknąć nieporozumień, podkreślmy, że efekt ten nie polega na przenoszeniu informacji, które my przekazujemy dziś za pomocą telefonów komórkowych lub radia.


Niedualność

Umysłu nie ogranicza ciało i przenika on przestrzeń, jest nieograniczony. To samo dotyczy umysłu pojedynczej istoty. Przenikamy tę samą przestrzeń, a zatem nie jesteśmy oddzieleni lub oddzielalni, ale też nie jesteśmy jednym i tym samym. Nie jesteśmy ani wielością, ani jednością. Wszelkie inne możliwości logiczne takie jak "jesteśmy jednością i wielością" również nie przydają się do adekwatnego opisu natury rzeczy. Absolutna natura rzeczy wykracza poza wszelkie intelektualne konstrukcje. Wedle dualistycznego poglądu rzeczy postrzegane są jako oddzielne, jako odrębne byty - jednakże pogląd niedualny nie oznacza, że wszystko jest jednością. Skoro nie ma żadnego oddzielenia, jedność nie jest wcale potrzebna.

W buddyzmie niedualność oznacza wyjście poza pojęcia jedności i oddzielenia, jedności i wielości. Wschodnie filozofie takie jak buddyzm i taoizm, które korzystają z pojęcia niedualności, stają przed problemem użycia języka pojęć i dualizmu do opisu czegoś, co poza nie wykracza - jak to się mówi, "palec wskazujący księżyc nie jest księżycem." To dlatego wschodnie filozofie często posługują się paradoksami - sprzecznościami, których nie da się rozwiązać w obrębie schematu pojęciowego i trzeba wyjść poza owe paradoksy, aby otrzymać ich rozwiązanie. W nauce jednak sytuacja jest inna. Nie porzuca się dualizmu, lecz w zamian prowadzi się szczegółową analizę. Prosta ścieżka analizy wiedzie do kilku paradoksów, które są bodaj najbardziej interesującymi ideami, jakie znaleźć można w fizyce. Następujący przykład zaczerpnięty z fizyki kwantowej wykracza nieco poza czysty dualizm.

W naszym świecie doświadczenia mamy zasadniczo do czynienia z dwoma rodzajami zjawisk - ze zjawiskami falowymi i solidnymi ciałami, które zachowują się całkiem odmiennie. Kula armatnia nie może rozchodzić się we wszystkich kierunkach jak fala na wodzie, ani też nie może opływać przeszkód lub stapiać się z innymi kulami armatnimi, by się zwiększyć. Dwa promienie światła mogą się przecinać nie zmieniając się wzajemnie, tak jakby przechodziły przez siebie bez przeszkód, podczas gdy solidne ciała zderzyłyby się i zmieniłyby wskutek tego swój tor ruchu. W naszym codziennym doświadczeniu fale i solidne ciała to dwie różne rzeczy. Fala nie może być ciałem, a ciało nie może być falą. Ciało ma swoje położenie, podczas gdy fala może się rozchodzić. Kiedy naukowcy zaczęli badać to w skali atomowej, doszli do zaskakującego wniosku. Zaczęli sobie uświadamiać, że cząstki mogą mieć własności falowe, a z drugiej strony, takie fale jak światło mogą zachowywać się jak cząstki.

Jednym z najbardziej podstawowych eksperymentów naukowych pokazujących zachowanie fal, jest eksperyment z dwoma szczelinami, w którym na przykład światło przechodzące przez dwie szczeliny pada na ekran ustawiony za nimi, tworząc na nim pewien wzór interferencji. Trzeba tu podkreślić, że wzór pojawiający się, gdy światło przechodzi jednocześnie przez dwie otwarte szczeliny, różni się od nałożenia dwóch wzorów powstałych, gdy światło przechodziło kolejno przez każdą ze szczelin przy drugiej szczelinie zamkniętej. Oznacza to, że istnieje jakaś interakcja między dwoma falami przechodzącymi przez szczeliny, co nie mogłoby się zdarzyć w przypadku "czystych" cząstek. Takie cząstki jak elektrony odznaczają się takim samym zachowaniem falowym jak światło. Wraz ze wzrostem ciężaru cząstek ich zachowanie falowe staje się coraz mniej widoczne. To dlatego nigdy nie będziemy się spodziewać, że kula będzie się zachowywać w sposób falowy. Największe obiekty, u których dowiedziono tych własności falowych, zwane są dziś fullerenami. Zbudowane są z sześćdziesięciu atomów węgla, co w tym kontekście oznacza bardzo dużo.

Co więcej, w przypadku światła, które uważano za typową falę, odkryto, że składa się ono z niepodzielnych tworów zwanych fotonami. Ponieważ nie można ich podzielić i w jakiś sposób dają się lokalizować, uważane są za cząstki. Nazywa się to dualizmem korpuskularno-falowym. Nie chodzi tylko o to, że wszystko ma obie własności, ponieważ wtedy fale i cząstki byłyby po prostu tym samym i nie trzeba by posługiwać się dwoma różnymi pojęciami. Nie są one dwiema różnymi rzeczami, ale i nie są po prostu jednym i tym samym, ponieważ obie własności się wykluczają. Takie pojęcie zbliża się do opisu niedualistycznej natury samego umysłu. Jeśli zwrócić spojrzenie ku własnościom falowym, znika zachowanie korpuskularne. Jeśli zaś obserwować własności korpuskularne, znika zachowanie falowe. Nie ma możliwości zobaczenia obu tych aspektów jednocześnie, a fizycy próbowali wielu przemyślnych sztuczek, by zaobserwować je w tym samym momencie. Własności falowe i korpuskularne nazywa się komplementarnymi, ponieważ obu ich potrzeba do opisu mikrokosmosu, niemniej jednak nie przestają się one wykluczać.


Podsumowanie

Choć bardzo interesujące jest śledzenie wniosków wypływających z porównania buddyzmu i nowoczesnej fizyki, nie można jednego z tych systemów używać do potwierdzenia lub zaprzeczenia drugiego. Ich zgodność w pewnych punktach jest pocieszająca, ale nic poza tym. Trzeba być ostrożnym, by z wglądów uzyskanych na polu fizyki nie wyciągać wniosków, że inne metody badania, takie jak buddyzm, są pozbawione wartości. Bardzo często może to być mylące, ponieważ poziomy, na jakich buddyzm i fizyka uzyskują właściwe sobie wglądy, bardzo się różnią.

Zwłaszcza w ostatnim stuleciu teorie potwierdzone przez fizyków zbliżyły się bardzo do nauk Buddy. Jest to tym bardziej niezwykłe, jeśli pomyśleć, że pierwsze nauki udzielone przez Buddę Siakjamuniego i początki nowoczesnej fizyki w dwudziestym wieku dzieli okres 2500 lat. Max Planck wprowadził teorię kwantową jako sposób opisu mikrokosmosu z jego maleńkimi obiektami w 1901 roku, a cztery lata później Albert Einstein zaczął budować teorię względności jako sposób wyjaśnienia ruchu bardzo szybkich obiektów.

Nawet jeśli nowoczesna fizyka i buddyzm mają różne metody i cele, widać wyraźnie, że wnioski, do jakich dochodzi się w obu tych systemach, są zbieżne w znacznie większym stopniu niżby się tego można zasadnie spodziewać. Wnioski uzyskane przez fizyków w odniesieniu do natury cząstek elementarnych i fizyki jądrowej nadzwyczaj przypominają buddyjskie zasady pustki, przyczynowości i niedualności. Jest to szczególnie fascynujące, ponieważ w czasach Buddy nie było akceleratorów cząstek, które pomagałyby mu w uzyskaniu jego wglądu.


tłumaczył Artur Przybysławski.
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=809
-------------------------------------------------------------------------
Nic nie istnieje samo w sobie
Matthieu Ricard - wywiad

Jaki jest sens dialogu nauki i religii - dwóch dyscyplin, których cele są całkowicie odmienne?

Książka "Nieskończoność w jednej dłoni" jest owocem moich rozmów z Trinh Xuanem Thuanem. Zawsze chciałem zadać pewne pytania naukowcom, którzy dużo zastanawiają się nad naturą rzeczywistości i życia. Kiedy więc Thuan zaproponował mi napisanie tego dialogu, zgodziłem się.
Na początku nie mieliśmy sprecyzowanego tematu ani planu. Zaczęliśmy po prostu swobodnie dyskutować i przechadzaliśmy się po górach, a ważne tematy wyłoniły się samoistnie.

Ale jakie znaczenie ma tutaj buddyzm?

Większość ludzi Zachodu nie zdaje sobie sprawy z filozoficznego wymiaru buddyzmu. Powszechnie sądzi się, że poza Grekami nie było innych filozofów w starożytności, a Budda był tylko łagodnym marzycielem, który przesiadywał pod mangowcem. Pomyślałem więc, że warto by było spróbować pokazać, w najbardziej przejrzysty, jak to możliwe sposób, punkt widzenia buddyzmu na tematy dotyczące natury rzeczywistości, na przykład: czy Wszechświat miał początek, albo jaka jest natura świadomości? Buddyzm zadaje takie pytania tak samo, jak czyni to nauka, choć przyświecają im różne cele.

Jaki pożytek dla osiągnięcia Oświecenia ma poznanie temperatury gwiazd?

W zasadzie żaden, ale próba wyjaśnienia natury rzeczywistości to również próbą zrozumienia natury świadomości. Buddyzm twierdzi, że istnieje różnica między sposobem, w jaki świat nam się ukazuje, a jego ostateczną naturą, która jest pozbawiona własnej egzystencji. Jedną z przeszkód w osiągnięciu Oświecenia jest niezdolność do dostrzegania tej różnicy. To wszystko ma wpływ na nasz sposób widzenia świata, a zatem na nasze życie duchowe. Jeśli przywiązujemy się do natury świata zjawiskowego, mamy też tendencję do czynienia rozróżnień pomiędzy "ja" a "inni", do nadawania rzeczom trwałości. To są główne przeszkody z punktu widzenia terapeutycznego, pragmatycznego i duchowego.

Jakie są główne idee pojawiające się w tym dialogu?

Można powiedzieć, że dominującą ideą tego dialogu jest idea współzależności. Jest ona niczym aromat, który uwalnia się ze wszystkich składników potrawy - idea współzależności przewija się przez całą książkę.

Co oznacza buddyjskie pojęcie współzależności?

Buddyzm twierdzi, że nic nie istnieje samo w sobie. Wszystko istnieje w relacji. Żaden byt we Wszechświecie nie ma właściwości i cech niezależnych od reszty rzeczywistości. Inaczej mówiąc, nic nie posiada immanentnego istnienia. Świat zjawisk jest zbiorem relacji w formie wydarzeń. Nie ma odseparowanych autonomicznych bytów.

W jaki sposób nauka potwierdza tę ideę?

Fizyka kwantowa daje w pewnym sensie naukową weryfikację buddyjskiego pojęcia współzależności. W naukowym języku mówi się o globalności. To w wyniku eksperymentów prowadzonych przez Einsteina - i ich konsekwencji, rzecz jasna - fizyka kwantowa doszła do koncepcji globalności. Trzeba tu przypomnieć, że to, co nazywamy materią, posiada dwoistą naturę, manifestując się albo w postaci cząsteczek, albo w postaci fali.
Mówiąc w prosty sposób, pewne eksperymenty wykazały, że dwie cząsteczki światła (fotony), wysłane w dwóch różnych kierunkach, ciągle pozostają z sobą w relacji, jakikolwiek byłby dystans, który je dzieli - pojęcia "tu" i "tam" nie mają już sensu. One ciągle stanowią część tej samej rzeczywistości.
Zatem zgodnie z buddyjskim ujęciem współzależności nigdzie we Wszechświecie nie istnieje nawet jeden byt oddzielony od całości. Ów naukowy eksperyment był powtarzany wielokrotnie. I można przypuszczać, że nawet gdyby te cząsteczki znajdowały się na dwóch przeciwległych krańcach Wszechświata, ciągle stanowiłyby część tej samej globalności. Nie jest to kwestia czasu ani dystansu.

Jaki jest związek między tym, co wiemy na temat materii, a ideą pustki?

Trzeba najpierw zrozumieć, że francuskie słowo "pustka" źle oddaje sens tego buddyjskiego terminu filozoficznego. Pustka nie jest brakiem czegoś, lecz oznacza naturę rzeczy. Wyobrażamy sobie na przykład, że ten stół złożony jest z małych atomów, które są twarde, ponieważ ten stół wydaje nam się twardy. Jednakże rzeczywistość nie posiada solidności, którą jej nadajemy. Nowoczesna nauka uczy nas tego, mówiąc, że materia jest niemal pusta. Buddyzm również dąży do złamania pojęcia solidności i trwałości rzeczy, żeby wyzwolić nas od wiary w iluzje, które są przyczyną naszych cierpień.

Zatem rzeczywistość nie jest tym, w co wierzymy?

Nauka i religia stawiają tę samą tezę, lecz nie wyciągają tych samych wniosków. Dla naukowca jest to jeszcze jedna informacja, bardziej subtelne wyjaśnienie świata zjawisk, na którym nauka poprzestaje. Jej cel jest osiągnięty.
Dla buddyzmu rozpoznanie współzależności jest punktem wyjścia, na którym skupiamy się, by osiągnąć Oświecenie. Prowadzi do głębokiej transformacji naszego sposobu rozumienia świata, co znajduje odzwierciedlenie w każdej myśli, w każdym słowie i w każdym działaniu. Nie widzi się już świata zjawisk w zwyczajny sposób, to znaczy przywiązując się do ich solidności.

Zgodnie z popularnym wyrażeniem "duchowość zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka"?

W jaki sposób mógłbym stać się lepszym człowiekiem, jak osiągnąć Oświecenie? Jeśli chodzi o pytania tego rodzaju, to faktycznie duchowość zaczyna się tam, gdzie kończy się nauka. Jednak ludzie, którym nauka w zupełności wystarcza, pozbawiają się pewnego ważnego elementu ludzkiego życia, intelektualnego i duchowego. Nauka jest doskonała w swojej dziedzinie. Dziedzinie zresztą określonej od początku jako badanie zewnętrznych zjawisk. Już Galileusz mówił, że to, co nie jest policzalne, mierzalne, obserwowalne, nie mieści się w granicach naukowości. Problemem jest natomiast błędne przekonanie, że nauka da odpowiedź na wszystko.
Nasze wspólne dyskusje pokazały również, że nauka i duchowość odnoszą się do różnych dziedzin. Okazuje się jednak, że niektóre z tych dziedzin pokrywają się i oba podejścia są potrzebne. Filozoficznie rzecz biorąc, niektóre kwestie zbliżają naukę i religię, natomiast inne, jak zagadnienie świadomości, dzielą je.

Właśnie, jaki jest stosunek nauki i buddyzmu do natury świadomości?

Jeśli o to chodzi, nie ma tu jeszcze jasności. W podejściu redukcjonistycznym, które podziela większość neurobiologów, świadomość to ni mniej, ni więcej tylko funkcjonowanie mózgu. Niektórzy rozpoznają w niej bardziej złożone właściwości, które niekoniecznie są "czymś posiadającym substancję", ale większość z nich zgadza się z przekonaniem, że świadomość i mózg to jedno.
Taka idea wyklucza jednak pojęcie kontinuum świadomości, która jest "pozbawiona substancji i objętości", jak twierdzi nauka kontemplacyjna. W tej kwestii sprzeczność nauki i buddyzmu jest wyraźna.

A co do początków Wszechświata?

Nauka wyeliminowała pojęcie Boga-Stwórcy, którego nie potrzebuje. Buddyzm natomiast eliminuje nawet pojęcie początku Wszechświata.

Jak to... nie ma początku?

W jaki sposób coś, co nie istniało, zaczęło istnieć? To pytanie wiąże się z istotnymi problemami natury logicznej. Jeżeli miałby istnieć jakiś początek, to by oznaczało, że początek wziął się znikąd, ponieważ w przeciwnym wypadku nie byłby początkiem, coś musiałoby go poprzedzać. Według buddyzmu nie istnieją żadne niezmienne rzeczy pozbawione przyczyny, cały Wszechświat jest rządzony prawem współzależności, prawem przyczyny i skutku. Mówi się, że "nawet miliard przyczyn nie może spowodować istnienia czegoś, co nie istnieje."
Jest to długa i trudna debata prowadzona również z religiami monoteistycznymi, jak i z ludźmi, którzy myślą, że wszystko, łącznie z czasem, zaczęło się wraz z Wielkim Wybuchem. Ale jest też wiele innych scenariuszy dotyczących powstania Wszechświata, na przykład koncepcja Wszechświata cyklicznego, która nie wyklucza wielu kolejnych wielkich wybuchów. Według Thuana przy obecnym stanie wiedzy astrofizycznej Wszechświat "balansuje" na granicy między swoją kontrakcją a nieograniczoną ekspansją.

Czy ta książka nie jest również próbą sprowadzenia nauki na jej miejsce?

Powiedzmy raczej, że chodzi o umieszczenie jej we właściwym kontekście. I o przypomnienie, że nie jest ona sama w sobie ani dobra, ani zła. Z pewnością może ona polepszyć nasze warunki życiowe, ale nie może polepszyć nas jako ludzkich istot. Nie czyni nas ona szczęśliwymi ani nieszczęśliwymi. Nasze zewnętrzne warunki życia niezaprzeczalnie polepszyły się dzięki niej, szczególnie za sprawą rozwoju medycyny, ale dzięki nauce dysponujemy również niewyobrażalnymi środkami prowadzącymi do niszczenia życia. Te dwa aspekty nauki idą z sobą w parze. Dowodzi to tego, że najistotniejsza jest nasza motywacja, czyli sposób w jaki korzystamy z nauki.
Tak czy inaczej, w nieunikniony sposób pojawia się problem jakości naszego życia. To dowodzi jak konieczne jest zrozumienie tego, że praca nad osobistą przemianą stanowi absolutny priorytet ludzkiej egzystencji.
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=336
Praktykuj prawość poprzez trzy bramy!
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: booker »

elbow pisze:
Co to był za wykład i kto go prowadził?
Tego niestety nie pamiętam.
A szkoda, ponieważ różne tradycje buddyjskie w różny sposób rozwijają techniki i nauczanie. Jeżeli wiedział byś kto to robił, może udało by się nakierować Cie do źródła.

Przykładowo w dziedzinie buddyzm a nauka wiele na dzień dzisiejszy dzieje się pod szyldem szkoły Karma Kagyu.

Przykładowo dla mnie, prostego szarego ucznia z prostej szarej szkoły zen, ten temat nie jest interesujący a zasadniczo staje się coraz mniej do czegokolwiek potrzebny, podobnie jak np. wytwarzanie pytań takich jak Tobie się pojawiły i poszukiwanie na nie odpowiedzi.

Rozumiem Ci jednak, ponieważ czas temu miałem podobne pytania u siebie,a ktorych rozwiązanie uważałem za kluczowe. Rozumiem iż interesuje Cię teoria a nie praktyka (jak to napisałeś) aczkolwiek (jak dla mnie) to praktyka zaczęła u mnie powodować iż mam coraz mniej pytań, czego nie udało się uzyskać na gruncie teoretycznym, który powodował tylko powstawanie coraz większej ilości pytań a więc i coraz większe pragnienie uzyskania odpowiedzi.

Zapomniałem sobie tylko zadać głęboko pytanie, po co mi naprawdę były te moje pytania i próby znalezienia na nie odpowiedzi. :)
Bardziej niż zrozumieć siebie potrzebowałem wynajdywać pytania i odpowiedzi, mimo iż byłem święcie przekonany, że właśnie oto próbuje zrealizować owo poznanie siebie :D
elbow pisze:Właśnie, coś się przygląda Twemu ja, więc co to jest? Czemu nie jest to temat na tutaj. Skoro coś się przygląda to znaczy, że musi istnieć jakaś jaźń, która kontroluje to co wcześniej nazywałeś "ja".
Po prostu produkty umysłu (fenomeny umysłowe, tkz. dharmy) oraz umysł (jako zmysł) przy spotkaniu si wywołują świadomość umysłową, którą nazywamy "ja". Jest to proces bezustanku pojawiających się i znikających świadomości umysłowych.

Bez odpowiednich technik medytacyjnych nie można się o tym przekonać.

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Dzięki za wszystkie głosy w tej sprawie, jak obczaję wszystkie materiały, które mi tu podaliście to odezwę się i opowiem co z tego wynikło. Idę studiować, jeszcze raz dzięki i pozdrawiam :oczami:
mariok

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: mariok »

Sutta o zranieniu poglądami.


Cula-Malunkyovada Sutta, MN 63.


Oto co słyszałem.
Pewnego razu Błogosławiony przebywał w klasztorze ofiarowanym przez Anathapindikę, w Gaju Jety niedaleko Savatthi. Kiedy czcigodny Malunkyaputta był w odosobnieniu, naszły go takie myśli – „Te poglądy są niewyjaśnione, odłożone na bok przez Błogosławionego: ‘Świat jest wieczny’, ‘Świat nie jest wieczny’, ‘Świat jest skończony’, ‘Świat jest nieskończony’, ‘Ciało i dusza są tożsame’, ‘Ciało i dusza są różne’, ‘Tathagata po śmierci istnieje’, ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’ – Nie zgadzam się i nie przyjmuję do wiadomości, że Błogosławiony nie wyłożył tego. Pójdę i zapytam go o nie. Jeśli powie mi, że ‘Świat jest wieczny’, że ‘Świat nie jest wieczny’, że ‘Świat jest skończony’, że ‘Świat jest nieskończony’, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, że ‘Ciało i dusza są różne’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’, wtedy będę wiódł święte życie przy nim, jeśli zaś tego mi nie powie – złożę mnisie szaty i powrócę do świeckiego życia.”

Gdy nastał wieczór, czcigodny Malunkyaputta powstał ze swego odosobnienia i poszedł do Błogosławionego. Kiedy przybył, skłonił się i usiadł na stronie. Siedząc powiedział: „Panie, podczas mego odosobnienia naszły mnie następujące myśli – Te poglądy są niewyjaśnione, odłożone na bok przez Błogosławionego: ‘Świat jest wieczny’, ‘Świat nie jest wieczny’, ‘Świat jest skończony’, ‘Świat jest nieskończony’, ‘Ciało i dusza są tożsame’, ‘Ciało i dusza są różne’, ‘Tathagata po śmierci istnieje’, ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’ – Nie zgadzam się i nie przyjmuję do wiadomości, że Błogosławiony nie wyłożył tego. Pójdę i zapytam go. Jeśli powie mi, że ‘Świat jest wieczny’, że ‘Świat nie jest wieczny’, że ‘Świat jest skończony’, że ‘Świat jest nieskończony’, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, że ‘Ciało i dusza są różne’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’, wtedy będę wiódł święte życie przy nim, jeśli zaś tego nie powie – złożę mnisie szaty i powrócę do świeckiego życia.

„Panie, jeśli Błogosławiony wie, że ‘Świat jest wieczny’, niech powie mi, że ‘Świat jest wieczny’. Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Świat nie jest wieczny’, niech powie mi, że ‘Świat nie jest wieczny’. Jeśli zaś Błogosławiony nie wie czy Świat jest wieczny, czy też nie, niech będzie szczery i powie mi: ‘Nie wiem i nie rozumiem tego’.

„Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Świat jest skończony’, niech powie mi, że ‘Świat jest skończony’. Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Świat jest nieskończony’, niech powie mi, że ‘Świat jest nieskończony’. Jeśli zaś Błogosławiony nie wie czy Świat jest skończony, czy też nie, niech będzie szczery i powie mi: ‘Nie wiem i nie rozumiem tego’.

„Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, niech powie mi, że ‘Ciało i dusza są tożsame’. Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Ciało i dusza są różne’, niech powie mi, że ‘Ciało i dusza są różne’. Jeśli zaś Błogosławiony nie wie czy ciało i dusza są tożsame, czy też nie, niech będzie szczery i powie mi: ‘Nie wiem i nie rozumiem tego’.

„Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, niech powie mi, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’. Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, niech powie mi, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’. Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, niech powie mi, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’. Jeśli Błogosławiony wie, że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’, niech powie mi, że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’. Jeśli zaś Błogosławiony nie wie czy Tathagata po śmierci istnieje, czy nie istnieje, czy istnieje i zarazem nie istnieje, czy też ani istnieje, ani nie istnieje, niech będzie szczery i powie mi: ‘Nie wiem i nie rozumiem tego’.”

„Malunkhyaputto, czy kiedykolwiek powiedziałem Ci: ‘Pójdź Malunkhyaputto, wiedź święte życie przy mnie, a ja powiem Ci, czy ‘Świat jest wieczny’, czy ‘Świat nie jest wieczny’, czy ‘Świat jest skończony’, czy ‘Świat jest nieskończony’, czy ‘Ciało i dusza są tożsame’, czy ‘Ciało i dusza są różne’, czy ‘Tathagata po śmierci istnieje’, czy ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, czy ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, albo czy ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’?”
„Nie, Panie.”

„A czy Ty kiedykolwiek powiedziałeś do mnie: ‘Panie, będę wiódł święte życie przy Błogosławionym, a w zamian on powie mi, że ‘Świat jest wieczny’, że ‘Świat nie jest wieczny’, że ‘Świat jest skończony’, że ‘Świat jest nieskończony’, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, że ‘Ciało i dusza są różne’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’?”
„Nie, Panie.”

„Skoro tak, głupcze, kimże jesteś by wysuwać takie żądania? Malunkhyaputto, gdyby ktokolwiek powiedział: ‘Nie będę wiódł świętego życia przy Błogosławionym, dopóki nie powie mi, że ‘Świat jest wieczny’, że ‘Świat nie jest wieczny’, że ‘Świat jest skończony’, że ‘Świat jest nieskończony’, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, że ‘Ciało i dusza są różne’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, albo że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’.’, ten człowiek prędzej by umarł niż te kwestie zostałyby wyjaśnione przez Tathagatę.

„To tak, jakby człowiek został ugodzony zatrutą strzałą. Jego przyjaciele i towarzysze, rodzina i krewni, wezwaliby do niego chirurga, a ów człowiek powiedziałby: ‘Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się czy ten, który mnie ugodził jest wojownikiem, kapłanem, gospodarzem, czy robotnikiem’, rzekłby: ‘Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie poznam jego imienia i nazwiska. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się, czy jest on niski, wysoki, czy też średniego wzrostu. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się, czy ma on skórę ciemną, jasną, czy złotawą. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie poznam nazwy miasta, lub wsi, z której pochodzi ten, który mnie ugodził. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się z jakiego łuku strzelał i jakiej cięciwy używał. Nie pozwolę sobie usunąć tej strzały, dopóki nie dowiem się z jakiego drewna jest zrobiona, jakimi jest opierzona piórami, czym te pióra są przytwierdzone i jakiego typu to strzała’. Malunkhyaputto, ten człowiek zmarłby, nimby się tego wszystkiego dowiedział.

„Tak samo i człowiek, który powiedziałby: ‘Nie będę wiódł świętego życia przy Błogosławionym, dopóki nie powie mi, że ‘Świat jest wieczny’, że ‘Świat nie jest wieczny’, że ‘Świat jest skończony’, że ‘Świat jest nieskończony’, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, że ‘Ciało i dusza są różne’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, albo że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’.’, prędzej by umarł niż te kwestie zostałyby wyjaśnione przez Tathagatę.

„Malunkhyaputto, nie w tym rzecz, że przy poglądzie: ‘Świat jest wieczny’ pojawia się święte życie. Ani, że przy poglądzie: ‘Świat nie jest wieczny’ pojawia się święte życie. Zarówno przy poglądzie, że ‘Świat jest wieczny’, jak i przy poglądzie, że ‘Świat nie jest wieczny’ następują narodziny, starzenie i śmierć, następuje smutek, lament, ból, rozpacz i nieszczęście, których zniszczenie oznajmiam tu i teraz.

„Malunkhyaputto, nie w tym rzecz, że przy poglądzie: ‘Świat jest skończony’ pojawia się święte życie. Ani, że przy poglądzie: ‘Świat jest nieskończony’ pojawia się święte życie. Zarówno przy poglądzie, że ‘Świat jest skończony’, jak i przy poglądzie, że ‘Świat jest nieskończony’ następują narodziny, starzenie i śmierć, następuje smutek, lament, ból, rozpacz i nieszczęście, których zniszczenie oznajmiam tu i teraz.

„Malunkhyaputto, nie w tym rzecz, że przy poglądzie: ‘Ciało i dusza są tożsame’ pojawia się święte życie. Ani, że przy poglądzie: ‘Ciało i dusza są różne’ pojawia się święte życie. Zarówno przy poglądzie, że ‘Ciało i dusza są tożsame’, jak i przy poglądzie, że ‘Ciało i dusza są różne’ następują narodziny, starzenie i śmierć, następuje smutek, lament, ból, rozpacz i nieszczęście, których zniszczenie oznajmiam tu i teraz.

„Malunkhyaputto, nie w tym rzecz, że przy poglądzie: ‘Tathagata po śmierci istnieje’ pojawia się święte życie. Ani, że przy poglądzie: ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’ pojawia się święte życie. Zarówno przy poglądzie, że ‘Tathagata po śmierci istnieje’, jak i przy poglądzie, że ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’ następują narodziny, starzenie i śmierć, następują smutek, lament, ból, rozpacz i nieszczęście, których zniszczenie oznajmiam tu i teraz.

„Malunkhyaputto, nie w tym rzecz, że przy poglądzie: ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’ pojawia się święte życie. Ani, że przy poglądzie: ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’ pojawia się święte życie. Zarówno przy poglądzie, że ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, jak i przy poglądzie, że ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’ następują narodziny, starzenie i śmierć, następuje smutek, lament, ból, rozpacz i nieszczęście, których zniszczenie oznajmiam tu i teraz.

„Dlatego, Malunkhyaputto, traktuj to, co nie jest przeze mnie oznajmione, jako nieoznajmione, a to, co jest przeze mnie oznajmione, jako oznajmione. A co nie jest przeze mnie oznajmione? ‘Świat jest wieczny’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Świat nie jest wieczny’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Świat jest skończony’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Świat jest nieskończony’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Ciało i dusza są tożsame’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Ciało i dusza są różne’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Tathagata po śmierci istnieje’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Tathagata po śmierci nie istnieje’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Tathagata po śmierci istnieje i zarazem nie istnieje’, nie jest przeze mnie oznajmione. ‘Tathagata po śmierci ani istnieje, ani nie istnieje’, nie jest przeze mnie oznajmione.

„A dlaczego nie są przeze mnie oznajmione? Bo nie wiodą do celu, nie są ważne dla świętego życia. Nie prowadzą do rozwiania iluzji, ustania, wygaszenia, uspokojenia, bezpośredniej wiedzy, samo-przebudzenia, wyzwolenia. Dlatego nie są przeze mnie oznajmione.

„A co jest przeze mnie oznajmione? ‘Oto cierpienie’, jest przeze mnie oznajmione. ‘Oto powstanie cierpienia’, jest przeze mnie oznajmione. ‘Oto ustanie cierpienia’, jest przeze mnie oznajmione. ‘Oto droga prowadząca do ustania cierpienia’, jest przeze mnie oznajmiona.

„A dlaczego są przeze mnie oznajmione? Bo wiodą do celu, są ważne dla świętego życia. Prowadzą do rozwiania iluzji, ustania, wygaszenia, uspokojenia, bezpośredniej wiedzy, samo-przebudzenia, wyzwolenia. Dlatego są przeze mnie oznajmione.

„Dlatego, Malunkhyaputto, traktuj to, co nie jest przeze mnie oznajmione, jako nieoznajmione, a to, co jest przeze mnie oznajmione, jako oznajmione.”

Oto, co rzekł Błogosławiony. Usatysfakcjonowany, czcigodny Malunkyaputta rozkoszował się słowami Błogosławionego.
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

No, też, podobnie jak Budda, jestem pragmatykiem i wiem, że w życiu chodzi o coś więcej niż o interpretacje świata. Ja także stawiam na działanie i wymierne efekty, co nie znaczy, że zaspokokaja to moją ciekawość poznawczą.
Skoro tak, głupcze, kimże jesteś by wysuwać takie żądania?
Brzydko. :rotfl:
mariok

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: mariok »

elbow pisze:No, też, podobnie jak Budda, jestem pragmatykiem i wiem, że w życiu chodzi o coś więcej niż o interpretacje świata. Ja także stawiam na działanie i wymierne efekty, co nie znaczy, że zaspokokaja to moją ciekawość poznawczą.
Skoro tak, głupcze, kimże jesteś by wysuwać takie żądania?
Brzydko. :rotfl:
niemysl-czuj
Awatar użytkownika
Har-Dao
Global Moderator
Posty: 3162
Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Dhamma-Vinaya
Lokalizacja: Polska
Kontakt:

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: Har-Dao »

Czołem

Warto jeszcze dodać źródło skąd tłumaczenie sutty pochodzi.

Czuj czuj czuwaj.... :)

metta&peace
p
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Witam po dłuższej przerwie. Przeczytałem te materiały, które mi tu podsunęliście i nie tylko te, troche mi się rozjaśniło w głowie ale nie do końca, czekam aż zwolni się w bibliotece książka o filozofii buddyjskiej i wtedy doczytam resztę z zagadnień, które mnie interesują. Teraz natomiast chciałem Was zapytać o nieco inne kwestie. Po pierwsze opowiedzcie mi proszę o podstawowych praktykach, jakie stosujecie. Poza tym chciałem jeszcze się dowiedzieć jak osiągnąć trwały spokój, no może nie dokładnie trwały ale dłuższy niż te kilka chwil. Otóż udaje mi się skupić na "tu i teraz" ale zaraz coś mnie z tego wybija, jak Wy nad tym pracujecie (o ile w ogóle macie taki problem). Kolejną sprawą, której chciałbym się dowiedzieć to medytacja- jak skutecznie medytować i co można dzięki niej osiągnąć? Jaka jest najlepsza według Was najlepsza jej forma? Ostatnią rzeczą, na tę chwilę oczywiście, jest kwestia sanghi. Otóż w moim mieście jest takie coś i zastanawiam sie nad odwiedzeniem tego miejsca ale mam pewne opory. Po pierwsze- nie wiem czego się spodziewać po takim spotkaniu ani jak sie zachować. Będę wdzięczny, jeśli znajdziecie chwilę aby mi pomóc w nurtujących mnie kwestiach, pozdrawiam.
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

elbow, spójrz w ten wątek http://forum.medytacja.net/phpBB2/viewtopic.php?t=150 - tu znajdziesz odpowiedź na pytanie co daje medytacja
Formy praktyki zależą od szkoły. Nie ma czegoś takiego jak "skuteczniejsza" szkoła. Budda zostawił 84 tys nauk - a wszystkie mówią o jednym :) Tylko ludzie są różni - i to co pomaga jednym zupełnie nie pasuje innym. Trzeba spróbować samemu.
Nad osiągnięciem "trwałego" spokoju pracuję metodycznie, konsekwentnie i kompleksowo wraz z pracą nad innymi aspektami mojego życia.
Wiele osób ma opory przed odwiedzeniem ośrodka buddyjskiego. Pisanie o tym na forum przypomina lizanie lizaka przez szybę. A im wiecej będziesz budował wyobrażeń, tym rozbieżność z rzeczywistością będzie większa. Na pewno nie spodziewaj się, że Twoje przybycie wzbudzi jakieś wielkie poruszenie. Choć dla Ciebie taka sytuacja to coś nowego, niezwykłego - to dla ludzi w ośrodku będziesz kolejną nową osobą, jakich wiele było przed Tobą i wiele bedzie po Tobie.
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Wiele osób ma opory przed odwiedzeniem ośrodka buddyjskiego. Pisanie o tym na forum przypomina lizanie lizaka przez szybę. A im wiecej będziesz budował wyobrażeń, tym rozbieżność z rzeczywistością będzie większa. Na pewno nie spodziewaj się, że Twoje przybycie wzbudzi jakieś wielkie poruszenie. Choć dla Ciebie taka sytuacja to coś nowego, niezwykłego - to dla ludzi w ośrodku będziesz kolejną nową osobą, jakich wiele było przed Tobą i wiele bedzie po Tobie.
Masz tu trochę racji, z tym, że nie obrastam w wyobrażenia, chciałem się raczej po prostu dowiedzieć czego mogę się tam spodziewać i jak się zachować ;)
Nad osiągnięciem "trwałego" spokoju pracuję metodycznie, konsekwentnie i kompleksowo wraz z pracą nad innymi aspektami mojego życia.
No wlaśnie, czyli jak? Możesz nieco skonkretyzować? :)
Formy praktyki zależą od szkoły. Nie ma czegoś takiego jak "skuteczniejsza" szkoła. Budda zostawił 84 tys nauk - a wszystkie mówią o jednym :) Tylko ludzie są różni - i to co pomaga jednym zupełnie nie pasuje innym. Trzeba spróbować samemu.
No właśnie... w moim przypadku odpada chyba mistycyzm i wszelkie nieracjonalne praktyki, co zatem mi zostaje? :D
elbow, spójrz w ten wątek http://forum.medytacja.ne...topic.php?t=150 - tu znajdziesz odpowiedź na pytanie co daje medytacja
Same ogólniki... Chodzi mi o jakieś konkrety :P
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: booker »

elbow pisze: Po pierwsze opowiedzcie mi proszę o podstawowych praktykach, jakie stosujecie.
Pokłony, śpiewy, medytacja siedząca, mantra.
(z tego mantrę ile wlezie i gdzie wlezie :) )

Całość w tradycji Kwan Um Zen.

Po pewne konkrety odsyłam do Krakowskiego ośrodka Kwan Um (mają dość fajnie opisane techniki na swojej stronie:)
http://www.zen.pl/krakow/

Na goolge jest też dostępne video z warsztatów Zen z Andrzejem Piotrowskim PSN (polecam wcześniej obejżenie Mowy Dharmy również danej przez Andrzeja. Na deser Mowa Dharmy Andrzeja Steca PSN, jeżeli było by Ci mało :) )
elbow pisze:Poza tym chciałem jeszcze się dowiedzieć jak osiągnąć trwały spokój, no może nie dokładnie trwały ale dłuższy niż te kilka chwil.
Kiedy w umyśle mam sztorm wszystkiego, powtarzanie mantry daje dobry rezultat.

W moim przypadku stosuję mantrę Kłan Sem Bosal (pisz. Kwan Seum Bosal) odpowiednik Om Mani Peme Hung (pisz. Om Mani Padme Hum).

Jest to coprawda (jak dla mnie) dość forsowna metoda - ale działa. Sądziłem iż działa tylko na myślenie - to znaczy potrafi po prostu zastąpić dowolne pojawiające sie myśli tak, ze oprócz mantry nie żadnych innych myśli - ale ostatnio zauważyłem iż zadziała też na emocje. Mianowicie miałem "nerwa" z nieważne już jakiego powodu - im mocniej się denerwowałem tym mocniej robiłem mantre - i tak po chwili emocje...odeszły.

Jeżeli chodzi o spokój, to z ciekawych rzeczy jest to, że przed przystąpieniem do praktyki, człowiek sądzi iż w miarę zna siebie i swój umysł. Z biegiem praktyki uważa, że od kiedy rozpoczął praktykę, to więcej rzeczy zaczęło pojawiać się w umyśle, że ma więcej myśli. To jest ciekawe, lecz spowodowane większą uważnością, jasnością umysłu, a nie tym, że praktyka spowodowała napływ nowych rzeczy do umysłu :)

Anyway, to co chcę powiedzieć - im więcej się praktykuje, im dłużej i w miarę sukcesywnie, to dopiero takie działanie doprowadza, iż umysł się bardziej spokojny - również podczas więszkości działań codziennego życia.

Jednakże na to trzeba zapracować praktyką - to nie działa na zasadzie "weź pigułke i będziesz szczęśliwy" :) Zatem praktyka nie jest takim remedium typu "quick fix", raczej nie ma potrzeby się co do tego oszukiwać.
elbow pisze:Otóż udaje mi się skupić na "tu i teraz" ale zaraz coś mnie z tego wybija, jak Wy nad tym pracujecie (o ile w ogóle macie taki problem)
Ponownie - to jest sprawa treningu a nie jednorazowego zrobienia czegoś lub pomyślenia o czymś. Jeżeli wykonujemy formalną praktykę, najlepiej codziennie, to również i to "tu i teraz" mniej ucieka.

Co do Twojego pytania do Monaszi, czego się spodziewać w ośrodku i jak się zachowywać.
Wystarczy zachowywać się naturalnie, tak jak normalnie ludzie się zachowują :)

To co spotkasz w ośrodku - spotkasz praktykujących ludzi, bez rogów na głowie i bez skrzydeł na plecach...choć kto wie! :) to zależy już od ośrodka.

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

Odpowiedź na pytanie czego się spodziewać znajdziesz tu:
http://pl.youtube.com/watch?v=vbvS0EJBrrQ
http://pl.youtube.com/watch?v=H8qVBGgLf ... re=related
http://pl.youtube.com/watch?v=TSvFEhxqU ... re=related
Program ten był kręcony m.in. w głównej światyni Kwan Um w Falenicy (osoby w dziwnych ciuchach, śpiewający Kwan Seum Bosal). Dlatego jest tam tak wiele osób. Najczęściej w ośrodkach na praktyce jest od kilku do kilkunastu osób.
Ponieważ jest to jednak inna religa, ze swoimi rytułami, przed uczestnictwem w praktyce doświadczony uczeń spotyka sie z nowa osobą i dokładnie wyjaśnia jak się zachowywać.
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
nayael
Posty: 479
Rejestracja: pn paź 30, 2006 19:33
Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)
Kontakt:

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: nayael »

elbow pisze:Masz tu trochę racji, z tym, że nie obrastam w wyobrażenia, chciałem się raczej po prostu dowiedzieć czego mogę się tam spodziewać i jak się zachować ;)
Nad wrotami do ośrodka wypatruj takiego napisu: Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie.

Na poważnie - możesz np. wziąć ze sobą ciastka ;)

A teraz naprawdę na poważnie: przecież zabawniej jest, kiedy nie wiesz, czego się spodziewać! Na pewno wyjdziesz żywy. I na pewno bez ciastek :hyhy:
이 뭣고?
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Byłem wczoraj na wykładzie pana Karola Ślęczka, bardzo dużo się dowiedziałem, wykład był poprowadzony profesjonalnie, z zachowaniem logicznej spójności. Po wykładzie było miejsce na pytania, lecz one przyszły do mnie dopiero w drodze powrotnej do domu:) Zauważylem, że im więcej wiem, tym więcej mam pytań. tak czy inaczej wykład pana Karola polecam każdemu. Ciągle jednak mam wiele pytań, na które muszę znaleźć odpowiedź bo nie dadzą mi spokoju, nadal czekam na te książki aż zwolnią się z biblioteki. Dziwi mnie szczególnie, że w buddyzmie praktyka wypiera teorię. Dla mnie to nielogiczne, żeby robić czy powtarzać coś czego zupełnie się nie rozumie, natomiast zarówno od Was słyszałem, że praktyka jest ponad teorię lub porady typu "nie myśl- czuj", ale również pan Karol gdzieś odpowiadając na pytanie próbował chyba zakreślić tę wyższość. To jest dla mnie kompletnie niepojęte bo przecież to praktyka wyrasta na gruncie teorii. Odwrotnie mogło być w czasach Buddy, kiedy On praktykował i metodą prób i błędów doszedł do tych wlaściwych metod. Swoje nauki przekazał dalej i teraz logicznym wydaje się być, że aby uzyskać odpowiedź na to czy owo pytanie wystarczy wyabstrahować ją z owych nauk Buddy. A do Ośrodka i tak się przejdę, z tym, że jeszcze nie teraz, chcę na wiele pytań sam znaleźć odpowiedź. Ale ciastka kupie...:)
Co do powtarzania mantr, wydaje mi się to być dziwnym sposobem. Kojarzy mi się raczej z zagłuszaniem własnych myśli niż z próbą zrozumienia ich. Wiele mam jeszcze wątpliwości i wiele nauki jeszcze przede mną...:)
Awatar użytkownika
LordD
Posty: 2542
Rejestracja: czw sie 31, 2006 09:12
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Karma Kamtsang
Lokalizacja: Olsztyn
Kontakt:

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: LordD »

Teoria to mapa, praktyka to podróż. Warto dobrze znać mapę, ale kiedy już ją dobrze znasz, to musisz ją odrzucić, bo to tylko mapa - nadmierne przywiązanie do mapy może sprawić, że twoja podróż stanie się bardzo pokomplikowana. A więc praktyka nie wyrasta na gruncie teorii, wyrasta na gruncie życia.
Awatar użytkownika
nayael
Posty: 479
Rejestracja: pn paź 30, 2006 19:33
Tradycja: Seon (Szkoła Zen Kwan Um)
Kontakt:

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: nayael »

elbow pisze:To jest dla mnie kompletnie niepojęte bo przecież to praktyka wyrasta na gruncie teorii.
Z czego wyrastała praktyka Buddy? Z teorii? Jak dla mnie - wyrastała z wątpliwości, z pytania, jak uwolnić siebie i innych od cierpienia, i z determinacji, by na to pytanie znaleźć odpowiedź.
elbow pisze:Swoje nauki przekazał dalej i teraz logicznym wydaje się być, że aby uzyskać odpowiedź na to czy owo pytanie wystarczy wyabstrahować ją z owych nauk Buddy.
Chyba nawet jest jeszcze prościej - te nauki są tak bezpośrednie i konkretne, że niewiele trzeba abstrahować. Tylko czy uzyskać odpowiedź to osiągnąć odpowiedź?
elbow pisze:Co do powtarzania mantr, wydaje mi się to być dziwnym sposobem. Kojarzy mi się raczej z zagłuszaniem własnych myśli niż z próbą zrozumienia ich.
A tu jest przykład na to, jak teoria (chyba w dodatku oparta głównie na własnych wyobrażeniach - no offence ;) ) zupełnie rozmija się z praktyką. Pewnie można mantrować na dziesiątki sposobów, ale na 100% jest co najmniej jeden, przy którym myśli widać jak na dłoni, ale uwaga zostaje na sznurku-mantrze. Więc sorry - pudło :P
elbow pisze:Wiele mam jeszcze wątpliwości i wiele nauki jeszcze przede mną...:)
Obok nauki równie ważne - a może ważniejsze - jest zapominanie.
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: booker »

elbow pisze:Co do powtarzania mantr, wydaje mi się to być dziwnym sposobem. Kojarzy mi się raczej z zagłuszaniem własnych myśli niż z próbą zrozumienia ich.
Jedną z funkcji powtarzania mantr jest utrzymywanie umysłu 'na smyczy'.
Nie musi to koniecznie oznaczać sposobu na zrozumienie myśli.

Co proponujesz by zrozumieć własne myśli (i co to dla Ciebie oznacza)?

Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

elbow, teoria próbuje jedynie opisać słowami to, czego nie da się ująć w słowa. Praktyka pozwala to poznać.
Inna sprawa jeśli czujesz opór przed robieniem czegoś, czego nie rozumiesz. Miałam tak samo :). Zawsze musiałam wiedzieć dlaczego należy coś robić, dlaczego w ten właśnie sposób, czy nie można inaczej. Znaczenie rytuałów (np. dlaczego akurat 108 pokłonów) ktoś Ci prędzej czy później wyjaśni, znajdziesz odpowiedź w książkach czy w rozmowie z nauczycielem. Natomiast na pytania ogólne typu: jaki jest sens życia?, jak być szczęśliwym?, czy co daje praktyka? - musisz znależć własną odpowiedź :)
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: jw »

elbow pisze:przecież to praktyka wyrasta na gruncie teorii.
a teoria na gruncie czego? ;)
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
Awatar użytkownika
elbow
Posty: 13
Rejestracja: sob gru 08, 2007 09:34

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: elbow »

Może zanim odpowiem, ustalmy kilka faktów. Jak powiedział pan Ślęczek, do czego się przychylam, Budda miał dużo trudniejszą sytuacje od nas, gdyż nie miał swoich własnych nauk jako już danych tylko na podstawie poszukiwań, medytacji i zapewne szeregiem innych jeszcze metod stał się oświeconym. Następnie, aby kolejni ludzie nie musieli od początku przechodzić jego drogi i wyważać otwartych już drzwi, postanowił opowiedzieć innym o swoich doświadczeniach i całym zapleczu metod jakie stosował aby stan ten osiągnąć, i te jego "podzielenie się" nazywamy naukami Buddy, czyż nie? A więc odwracając teraz nieco kolejność- Budda na bazie praktyki (czyli jego doświadczeń i metod) zbudował teorię. My natomiast aby nie narażać się na taki ogromny wysiłek poznawczy przejmujemy tę jego teorię i na jej bazie przechodzimy do praktyki.
Obok nauki równie ważne - a może ważniejsze - jest zapominanie.
Jak mam to rozumieć? Jakieś dwójmyślenie?
A tu jest przykład na to, jak teoria (chyba w dodatku oparta głównie na własnych wyobrażeniach - no offence ;) ) zupełnie rozmija się z praktyką. Pewnie można mantrować na dziesiątki sposobów, ale na 100% jest co najmniej jeden, przy którym myśli widać jak na dłoni, ale uwaga zostaje na sznurku-mantrze. Więc sorry - pudło :P
Tak jak napisałem- to tylko moje skojarzenie, niczym nie potwierdzone, co nie znaczy, że nadal mi się tak to kojarzy.
Co proponujesz by zrozumieć własne myśli (i co to dla Ciebie oznacza)?
Oznacza to dla mnie zrozumienie tego skąd się biorą moje myśli i uczucia, np. nie zawsze wiem, czemu jestem rozgniewany bo przyczyna gdzieś umknęła mojej świadomości. Natomiast nie wiem jakimi technikami do tego dotrzeć, ale mantrowanie mi się kojarzy właśnie z samym uciszaniem skutków, bez znajdowania przyczyn.


elbow, teoria próbuje jedynie opisać słowami to, czego nie da się ująć w słowa. Praktyka pozwala to poznać.
Inna sprawa jeśli czujesz opór przed robieniem czegoś, czego nie rozumiesz. Miałam tak samo :) . Zawsze musiałam wiedzieć dlaczego należy coś robić, dlaczego w ten właśnie sposób, czy nie można inaczej. Znaczenie rytuałów (np. dlaczego akurat 108 pokłonów) ktoś Ci prędzej czy później wyjaśni, znajdziesz odpowiedź w książkach czy w rozmowie z nauczycielem. Natomiast na pytania ogólne typu: jaki jest sens życia?, jak być szczęśliwym?, czy co daje praktyka? - musisz znależć własną odpowiedź :)
Nie wyzbędę się po prostu intelektualizmu i po prostu myślenia. Taką już mam naturę, że nie zrobie czegoś, póki nie dostanę racjonalnego uzasadnienia. Nie będę z tym walczył bo nie widzę w tym nic złego, szczególnie, że podobno w przypadku nauk Buddy wszystkie one są racjonalne, więc kwestia teraz znalezienia kogoś kto mi to poukłada w logiczną całość...:)
Awatar użytkownika
monaszi
Senior User
Posty: 547
Rejestracja: wt cze 27, 2006 16:23
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen/Kwan Um
Lokalizacja: Łódź

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: monaszi »

Nauki są jedynie drogowskazem. Jeśli za bardzo skupisz się na studiowaniu tego drogowskazu, nie będziesz dążył w kierunku, który on pokazuje i nigdzie nie dojdziesz. To oczywiście metafora, ponieważ
"Nie ma mądrości ani osiągania,
Ani niczego do osiągnięcia"
Nie jestem pewna, kurs Vipasany oraz szkoła Zen Zwykły Umysł kojarzą mi się z analizowaniem przyczyn własnego działania.
Intelektualizmu nie da się wyzbyć, niestety :(. Utrudnia praktykę - przynajmniej tak jest w moim przypadku. Nie można jednak mylić intelektualizmu z myśleniem. W Zen nie chodzi o to, aby nie myśleć. Chodzi o to, aby w czasie pisania myśleć o tym pisaniu, w czasie wbijania gwoździa myśleć o wbijaniu gwożdzia a w czasie planowania dnia jutrzejszego myśleć o planowaniu dnia jutrzejszego. To wydaje się bardzo oczywiste, ale kiedy zaczniesz obserwować swoje mysli zorientujesz się, że robisz zakupy, a myślami jesteś wczoraj w pracy. Najprostrzą metodą na zaobserwowanie tego mechanizmu jest medytacja siedząca. Liczba bodźców zewnętrznych jest maksymalnie ograniczona, zostaje tylko skupić się na np. oddechu. :mur:
10 razy upaść... 11 razy wstać
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
elbow pisze:

Obok nauki równie ważne - a może ważniejsze - jest zapominanie.
Jak mam to rozumieć? Jakieś dwójmyślenie?
Nie - niemyślenie. Niewleczenie trupów wspomnień i wiążących się z nimi opinii na dany temat, bo są nietrwałe.

Pozdrawiam
kunzang
Awatar użytkownika
booker
Posty: 10090
Rejestracja: pt mar 31, 2006 13:22
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Yungdrung Bön
Lokalizacja: Londyn/Wałbrzych

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: booker »

elbow pisze:Cytat:
Co proponujesz by zrozumieć własne myśli (i co to dla Ciebie oznacza)?


Oznacza to dla mnie zrozumienie tego skąd się biorą moje myśli i uczucia, np. nie zawsze wiem, czemu jestem rozgniewany bo przyczyna gdzieś umknęła mojej świadomości. Natomiast nie wiem jakimi technikami do tego dotrzeć, ale mantrowanie mi się kojarzy właśnie z samym uciszaniem skutków, bez znajdowania przyczyn.
Technikami medytacyjnymi można do tego dotrzeć. Mantrowanie jest jedną z nich.

Ok mantrowanie kojaży Ci się z uciszaniem skutków, bez znajdowania przyczyny. Jednak chcesz zrozumieć skąd się biorą Twoje myśli i uczucia.

Ale jakby to są dwie sprawy, jedna to jest "jeziorko", a druga to "rybki". Pytanie jest czy interesują Cię przepływające tam i z powrotem rybki, chcesz wiedzieć dlaczego ta rybka jest czerwona, dlaczego tamta zielona, dlaczego inna ma dziubek płaski a inna dziubek okrągły czy raczej interesuje Cię źródło jeziorka :) ?

Inaczej - czy interesuje Cię treść myślowa i treść emocjonalna, i chcesz mieć odpowiedni rodzaj myśli i emocji, czy stan umysłu, rybkę którą nazwiesz "spokojem" czy raczej naprawdę interesuje Cię dotarcie do źródła myśli i emocji a wówczas treść mentalno-emocjonalna znaczenie ma o wiele mniejsze,a jest nawet bez znaczenia.

I tu może pojawić się kłopot związany z naszym ludzkim przywiązaniem do ugruntowanego w naszym kręgu kulturowym mocnego nawyku budowania wartości własnego myślenia :) czyli innymi słowy - rybek :D. Kto ma bardziej zarybiony staw ten wygrywa :) Yee. Teraz, kiedy potrzeba dotrzeć do źródła, a rybki są nieważne, pojawia się armia zbawienia zarybienia :) i nie można się poruszyć :)

Pytanie moje jest takie - czy napewno chodzi Ci o dotarcie do źródła myślenia czy raczej chodzi Ci o to, żeby wiedzieć dlaczego teraz myślisz tak a nie inaczej, lub dlaczego właśnie teraz czujesz się tak, a nie inaczej?

Bo raczej jest mała róznica? :)

Zajżyj też może do http://sasana.wikidot.com/zauwazyc-przestrzen


Pozdrawiam
/M
"Bądź buddystą, albo bądź buddą."
Awatar użytkownika
jw
Senior User
Posty: 2151
Rejestracja: śr lip 30, 2003 22:46
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Tradycja Rogatego Buddy ;)
Kontakt:

Re: Kilka pytań

Nieprzeczytany post autor: jw »

elbow pisze:Cytat:
Co proponujesz by zrozumieć własne myśli (i co to dla Ciebie oznacza)?

Oznacza to dla mnie zrozumienie tego skąd się biorą moje myśli i uczucia, np. nie zawsze wiem, czemu jestem rozgniewany bo przyczyna gdzieś umknęła mojej świadomości. Natomiast nie wiem jakimi technikami do tego dotrzeć,
Bez stresu kolego :) Nie ma potrzeby, żebyś za każdym razem kiedy coś zrobisz dokopywał się do najgłębszych pokładów przyczyn i warunków, które przyczyniły się do twojego działania :przestraszony:

elbow pisze:ale mantrowanie mi się kojarzy właśnie z samym uciszaniem skutków, bez znajdowania przyczyn.
Celem praktyki polegającej na powtarzaniu jakiejś mantry nie jest prześledzenie ciągu przyczyn i warunków, które prowadzą do odnalezienia przyczyn pojawiania się jakichś myśli czy uczuć. Do tego służy praktyka tzw. medytacji analitycznej, która jest czysto intelektualnym procesem prowadzącym do jakichś tam intelektualnych wniosków (jakie to wnioski, to sobie już znajdziesz w książkach i będziesz mógł samodzielnie prześledzić na ile są one słuszne).

Z kolei takie praktyki, jak np. powtarzanie mantr (ale nie tylko to) mają m.in. spowodować, że wnioski te staną się bezpośrednim, pozaintelektualnym doświadczeniem praktykującego. Mają one charakter syntezy, kiedy to pewność uzyskana na poziomie intelektualnym pomaga zaprząc do ciężkiej pracy sferę emocjonalną. Wykorzystuje się tutaj takie właściwości ludzkiego umysłu jak np. zdolność do głębokiego i pozaintelektualnego utożsamiania się z różnymi ideami czy właściwościami.

Nie można powiedzieć, że jedna metoda jest lepsza od drugiej. One się wzajemnie uzupełniają, jedynie różni ludzie potrzebują dawkę w różnych proporcjach. Natomiast samo poprzestanie na intelektualnej analizie nie doprowadzi ciebie do urzeczywistnienia celu buddyjskiej ścieżki. To dlatego Maitripa powiedział, że "wolność od intelektualizowania jest ścieżką wszystkich buddów", a nie dlatego, że miał kompleksy z powodu niskiego IQ ;) Z tego samego powodu IX Karmapa stwierdził, że "ten kto spędza czas jedynie na pełnym wątpliwości sceptycznym analizowaniu, nigdy nie dotrze do serca praktyki".

Nie trzeba też ślęczeć najpierw kilkanaście lat nad książkami i studiować nauki buddyjskie, zanim zabierzesz się za praktykę nieanalityczną. To wszystko może iść równoległymi torami. Coś jak dwa samochody jadące obok siebie, które wzajemnie oświetlają sobie drogę.

Khenpo Cziedrak podkreśla konieczność oparcia praktyki medytacyjnej, której celem jest rozpoznanie natury zjawisk na praktyce medytacji analitycznej w ten sposób:

Warto chyba, byśmy jeszcze raz wrócili do znaczenia różnych dyskusji w obszarze buddyjskiej nauki o postrzeganiu. Prawdopodobnie wielu z was często zadaje sobie pytanie, jakie praktyczne znaczenie ma wyjaśniana tutaj wiedza dla czyjegoś własnego rozwoju na ścieżce. Wielu ludzi myśli: "Te dyskusje są mi obojętne, chcę tylko kontynuować moją praktykę medytacyjną. Kluczowym punktem jest tutaj zrozumienie, że w buddyzmie chodzi o to, byśmy rzeczywiście byli świadomi procesów, jakie zachodzą w naszym umyśle.

Może będzie to jaśniejsze dzięki następującemu przykładowi: w wyjaśnieniach często spotykamy stwierdzenie, że rzeczy są puste w swej naturze. Oczywiście mamy skłonność, by uważać za rzeczywisty świat, nasze przeżywanie go, myśli i odczucia. Jeśli następnie słyszymy, że rzeczy są puste, w naszej świadomości mimo woli pojawia się skłonność do uważania za rzeczywistą również myśl: "wszystko jest puste w swej naturze".

Pozostajemy więc w obszarze tego samego nawykowego wzorca. Wymieniliśmy tylko jego zawartość, jednak sam duchowy schemat pozostał, nasza konceptualna chwytliwość w odniesieniu do rzeczy. Jeśli dzięki zrozumieniu, w jaki sposób koncepcje funkcjonują w naszym umyśle, rozpoznamy, dlaczego brak im jakiejkolwiek rzeczywistej podstawy, stanie się dla nas jasne, że myśl: "rzeczy są puste" również nie jest niczym rzeczywistym.

Chodzi tutaj tak samo o w swej istocie pozbawioną esencji koncepcję, jak w przypadku wszystkich innych myśli. Dzięki temu procesowi dostrzegamy nasze uwarunkowane nawykami duchowe wzorce i właśnie to zrozumienie umożliwia nam pozbycie się chwytliwości. Rzeczywiście uwalniamy się od koncepcji.

Jeżeli brakuje nam tego zrozumienia, będziemy co prawda mogli mówić o "medytacji wolnej od koncepcji" itd. , będziemy mogli założyć, że spoczywamy w naturze umysłu, a więc w świeżym "naturalnym stanie świadomości", jednak nigdy dokładnie nie zrozumiemy, o co właściwie w tym chodzi, na jakich podstawach się to opiera. Jeżeli nie zrozumieliśmy jak umysł pracuje w konceptualny sposób, jak możemy się od tego uwolnić? Jak możemy przezwyciężyć coś, czego nigdy nie poznaliśmy?

Nasza świadomość zajmuje się w większości przypadków postrzeganiem, którego obiekty w ogóle nie istnieją. Jeśli to rozpoznaliśmy, stanie się dla nas również zrozumiałe, jak i dlaczego rzeczy, a także przeżywanie, są puste w swej naturze. To zrozumienie tworzy dobrą podstawę do praktykowania medytacji. Bez niego będzie nam trudno medytować na naturę rzeczywistości.

źródło:
http://www.diamentowadroga.pl/dd17/tsem ... strzeganiu


Książki, które mogą ci się przydać i być może coś wyjaśnić w kwestii praktyki analitycznej, m.in.:

"Emocje destrukcyjne" - Daniel Goleman
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=17

"W obronie szczęścia" - Matthieu Ricard
http://www.buddyzm.edu.pl/cybersangha/page.php?id=795

Zresztą książek jest pełno, na pewno trafisz na jakieś odpowiednie dla siebie.
http://www.rogatybudda.pl
Wszystko, co napisałem powyżej wyraża wyłącznie moje prywatne opinie, chyba że zostało to WYRAŹNIE zaznaczone inaczej. Nikt nie musi się z nimi zgadzać.
ODPOWIEDZ

Wróć do „Wasze pierwsze pytania”