To jest pogląd pochodzący z New Age.Nezz pisze:Bo buddyzm nie nazywa Boga po imieniu.
Ależ jest.łukaszzz pisze:W buddyźmnie instytucyjnym niema boga???
I to nie jeden. Zamieszkują plan boski. Jendak mimo tego iż cieszą się doskonałym życiem przepełnionym wszelkimi dostatkami i rozrywkami ich życie, mimo iż w porównaniu do długości obecnego życia ludzkiego jest niemal nieskończenie długie pod koniec życia doznają wielkiego cierpienia. Pod koniec życia ich ciała rozpadają się w niezwykle szybkim tempie oraz widzą swoje własne następne odrodzenie, które nie jest już tak wspaniałe. Współbogowie się oddalają ponieważ ciało umierającego boga gnije i jest nieprzyjemne w odbiorze. W końcu zostaje on samotny cierpiąc bardzo. Dodatkowo pozostają w niezwykle silnej iluzji możliwości tworzenia światów i istot oraz ich kierowaniu. Z tego właśnie powodu kierujemy ku nim współczucie ponieważ jest im niezmiernie trudno zrealizować wyzwolenie w świecie doskonałych rozrywek i przyjemnym rozproszeniu.
Nie. Takie praktyki są głownie domeną Hinduizmu i Hare-Kriszna oraz ścieżek Jogi nie związanych z buddyzmem.łukaszzz pisze:Wcześnij buddyzm kojażył mi się z wolnymi ludżmi ktuży dążą do zjednoczenia z Bogem.
W buddyzmie rozumiemy iż możemy praktycznie kierować naszym życiem, wyzwolić umysł i pomóc wszystkim istotom. Z tego względu ludzkie odrodzenie jest bardzo cenne.
Nie mamy też powodu łączyć się z czymkolwiek ponieważ wiemy iż nic nie jest od siebie odzielone i w każdej chwili pełni doskonałe. Nie widzimy tego z powodu tkzw. podstawowej niewiedzy, która stwarza "mnie" i "ciebie", "moje" oraz "twoje" wraz z 84000 przeszkadzających uczuć, które potwierdzają taki punkt widzenia.
Aczkolwiek zaciemnienie niewiedzą jest to tylko tymczasowe. Wreszcie w realizacji również ono postrzegane jest jako doskonałe.
Pozdrawiam
/M