Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Moderator: forum e-budda team
-
- Posty: 89
- Rejestracja: ndz mar 25, 2012 14:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
temat przeniesiony przez kunzanga z działu ''Dharma/Dhamma''
Nie jestem oficjalnie buddystą (nie przyjąłem jeszcze schronienia) ale chcę jednak żyć w zgodzie z nauczaniem, żeby odrodzić się w lepszym wcieleniu.
Mój problem etyczny jest taki: jestem ze swoją żoną już wiele lat, kochamy się bardzo. Niestety ona ma niski poziom libido, a ja wysoki. Przez kilka lat próbowaliśmy to zmienić, zwiększyć częstotliwość seksu, ale nie udało się. Nie ma szans, że kiedykolwiek się to zmieni.
Miałem więc do wyboru: rozstać się (oboje byśmy straszliwie cierpieli), mieć seks kilka razy w miesiącu (tylko ja cierpię), albo korzystać z płatnej miłości, nic żonie nie mówiąc (nikt nie cierpi, a ja w ten sposób rekompensuję sobie braki).
Po paru latach nie wytrzymałem i zaczęło mnie nosić. Mam kilka stałych "dziewczyn" i spotykam się z nimi regularnie. Żona myśli, że jestem wierny. Na początku miałem wyrzuty sumienia, ale po dziesiątej, dwudziestej zdradzie kompletnie znikły i mogę np. skorzystać z płatnej miłości, a godzinę później iść na kolację z żoną. Zero sentymentów - nie wiedziałem nawet, że to możliwe.
Z buddyjskiego punktu widzenia złem jest cierpienie. Ja nie sprawiam mojej żonie cierpienia, sobie też nie. Czy to co robię jest zgodne z nauczaniem czy też szykuję sobie gorsze wcielenie?
Nie jestem oficjalnie buddystą (nie przyjąłem jeszcze schronienia) ale chcę jednak żyć w zgodzie z nauczaniem, żeby odrodzić się w lepszym wcieleniu.
Mój problem etyczny jest taki: jestem ze swoją żoną już wiele lat, kochamy się bardzo. Niestety ona ma niski poziom libido, a ja wysoki. Przez kilka lat próbowaliśmy to zmienić, zwiększyć częstotliwość seksu, ale nie udało się. Nie ma szans, że kiedykolwiek się to zmieni.
Miałem więc do wyboru: rozstać się (oboje byśmy straszliwie cierpieli), mieć seks kilka razy w miesiącu (tylko ja cierpię), albo korzystać z płatnej miłości, nic żonie nie mówiąc (nikt nie cierpi, a ja w ten sposób rekompensuję sobie braki).
Po paru latach nie wytrzymałem i zaczęło mnie nosić. Mam kilka stałych "dziewczyn" i spotykam się z nimi regularnie. Żona myśli, że jestem wierny. Na początku miałem wyrzuty sumienia, ale po dziesiątej, dwudziestej zdradzie kompletnie znikły i mogę np. skorzystać z płatnej miłości, a godzinę później iść na kolację z żoną. Zero sentymentów - nie wiedziałem nawet, że to możliwe.
Z buddyjskiego punktu widzenia złem jest cierpienie. Ja nie sprawiam mojej żonie cierpienia, sobie też nie. Czy to co robię jest zgodne z nauczaniem czy też szykuję sobie gorsze wcielenie?
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Witaj
być może byłoby Wam trudno na początku, ale później mielibyście szansę na stworzenie nowych, bardziej udanych związków
Cierpisz Ty - oszukujesz żonę i musisz się z tym zmierzyć
Twierdząc, że te "stałe dziewczyny" mają się dobrze w tej sytuacji, sprowadzasz je do roli nic nie czujących istot czyli swego rodzaju robotów ...
Nawet kobiety które decydują się na płatne "związki" z pojedynczymi mężczyznami często później cierpią na syndrom stresu pourazowego ...
w każdym razie, na Twoim miejscu bardziej radziłabym się skupić na tym jak będzie wyglądało Twoje życie za 10 lat, niż zastanawiać się nad reinkarnacją ...
pozdrawiam
uczucia mają to do siebie, że po jakimś czasie przemijają ...Pancefaust pisze: Miałem więc do wyboru: rozstać się (oboje byśmy straszliwie cierpieli)
być może byłoby Wam trudno na początku, ale później mielibyście szansę na stworzenie nowych, bardziej udanych związków
gdyby nikt nie cierpiał to byś nie zadawał tego pytaniaPancefaust pisze:korzystać z płatnej miłości, nic żonie nie mówiąc (nikt nie cierpi, a ja w ten sposób rekompensuję sobie braki).
Cierpisz Ty - oszukujesz żonę i musisz się z tym zmierzyć
Twierdząc, że te "stałe dziewczyny" mają się dobrze w tej sytuacji, sprowadzasz je do roli nic nie czujących istot czyli swego rodzaju robotów ...
Nawet kobiety które decydują się na płatne "związki" z pojedynczymi mężczyznami często później cierpią na syndrom stresu pourazowego ...
w każdym razie, na Twoim miejscu bardziej radziłabym się skupić na tym jak będzie wyglądało Twoje życie za 10 lat, niż zastanawiać się nad reinkarnacją ...
pozdrawiam
-
- Posty: 89
- Rejestracja: ndz mar 25, 2012 14:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Zgadza się, w końcu bym się z tym pogodził. Ale nie wyobrażam sobie tego i nie jest to proste do zrobienia. Myślę, że gdybym mial do wyboru rozstanie, albo rzadki seks, wybrałbym jednak ten rzadki seks.Flandra pisze:Witaj
uczucia mają to do siebie, że po jakimś czasie przemijają ...
być może byłoby Wam trudno na początku, ale później mielibyście szansę na stworzenie nowych, bardziej udanych związków
Rzeczywiście, życie w kłamstwie nie jest komfortowe. Ale i tak pod względem emocjonalnym kosztuje mniej niż rozwód (psychologowie twierdzą, że rozwód to przeżycie emocjonalne równe śmierci współmałżonka) albo niż wstrzemięźliwość (tutaj od razu powstaje poczucie żalu, niespełnienia, itp). Jest naturalnie cena za to, co robię, ciemna strona niewierności.Flandra pisze:gdyby nikt nie cierpiał to byś nie zadawał tego pytania
Cierpisz Ty - oszukujesz żonę i musisz się z tym zmierzyć
Zupełnie nie masz tutaj racji. Mam do nich duży szacunek i rozumiem, kiedy mają zły dzień, nie zmuszam ich do niczego wbrew ich woli, odkładam spotkanie, kiedy np. są niewyspane (chociaż wiem, że gdybym nalegał, to i tak spotkałyby się ze mną). Poza tym to one wybrały sobie ten zawód, świadczą usługi. Pewnie gdybym przestał im płacić, miałyby do mnie żal, że pozbawiam je dochodu.Flandra pisze:Twierdząc, że te "stałe dziewczyny" mają się dobrze w tej sytuacji, sprowadzasz je do roli nic nie czujących istot czyli swego rodzaju robotów ...
No właśnie, prostytucja może zostawić piętno na takiej kobiecie, i ja nie chciałbym się do tego dokładać. Ale czy mogę być pewny, że przyczynię się do tego piętna? A może spotkania ze mną wspominać będą z uśmiechem? Chociaż może rozsądniej byłoby zaniechać prostytucji i po prostu znaleźć sobie normalną kochankę, która np. też nie miałaby seksu z mężem. Wtedy nie byłbym obarczony tym stresem pourazowym, bo jednak kochanka robi to dlatego, że chce. Pytanie tylko czy żeby się odrodzić dobrze, w ogóle można trwać w niewierności.Flandra pisze:Nawet kobiety które decydują się na płatne "związki" z pojedynczymi mężczyznami często później cierpią na syndrom stresu pourazowego ...
A co ma się zmienić za 10 lat? Będzie tak samo jak dzisiaj, z czasem popęd seksualny zacznie mnie z wiekiem opuszczać, i wtedy przestanę być niewierny. Ale to raczej z 20-30 lat.Flandra pisze:w każdym razie, na Twoim miejscu bardziej radziłabym się skupić na tym jak będzie wyglądało Twoje życie za 10 lat, niż zastanawiać się nad reinkarnacją ...
- Diamentum
- Posty: 1026
- Rejestracja: ndz mar 30, 2014 07:10
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Szkoła Zen Kwan Um
- Lokalizacja: Warszawa
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Hej Pancefaust,Pancefaust pisze:Z buddyjskiego punktu widzenia złem jest cierpienie. Ja nie sprawiam mojej żonie cierpienia, sobie też nie. Czy to co robię jest zgodne z nauczaniem czy też szykuję sobie gorsze wcielenie?
Mam coś dla Ciebie Czym będziesz w następnym życiu?. Kiedy już skończysz, to nie zapomnij zrobić tego testu swojej żonie. Albo zrób tylko jej - skoro ją bardzo kochasz.
To co robisz i jak to tłumaczysz nie jest zgodne z żadnym znanym mi nauczaniem. W tej sytuacji, warto jest przyjąć Wskazania i poszukać rozwiązania w praktykach tantry dla par (choć nie jest to do końca czysto buddyjskie ). Ale może w ten sposób uda Wam się odnaleźć i zamienić praktykowanie seksu na wspólne jego doświadczania, czego Wam życzę.
Nie chcę Cię urazić, lecz spostrzegam te zdanie w taki sposób: "z czasem małpi umysł zacznie mnie z wiekiem opuszczać, i wtedy przestanę być głupi" Serio chcesz tak długo z tym czekać?Pancefaust pisze:A co ma się zmienić za 10 lat? Będzie tak samo jak dzisiaj, z czasem popęd seksualny zacznie mnie z wiekiem opuszczać, i wtedy przestanę być niewierny. Ale to raczej z 20-30 lat.
Pozdrawiam.
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Hey!
Maciek
To prawda ze uczucia, jak wszystko inne, nie pozostana takie same na dlugo, ale nie koniecznie musza przeminac. Moga roniwniz pozytywnie sie rozwijac stosownie do etapu zwiazku i okolicznosci. Pozytywna strona dobrze rozwinietej uwaznosci (efekt uboczny praktyki) jest wieksza, swiadoma mozliwosc ksztaltowania tego rozwoju.Flandra pisze:uczucia mają to do siebie, że po jakimś czasie przemijają ...
Tutaj tez uwaznosc moglaby pomoc.Pancefaust pisze:Niestety ona ma niski poziom libido, a ja wysoki. Przez kilka lat próbowaliśmy to zmienić, zwiększyć częstotliwość seksu, ale nie udało się. Nie ma szans, że kiedykolwiek się to zmieni.
Maciek
-
- Posty: 89
- Rejestracja: ndz mar 25, 2012 14:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Hmmm... niewiele pomagają mi wasze odpowiedzi ponieważ nie skupiacie się na tym, co najważniejsze w moim pytaniu. Pozwólcie zatem, że zapytam jeszcze raz:
Czy to, co robię, kłóci się z jakimiś naukami buddyjskimi? Jeśli tak to z jakimi.
Czy to, co robię, kłóci się z jakimiś naukami buddyjskimi? Jeśli tak to z jakimi.
- NorDzinSelDrun
- Posty: 25
- Rejestracja: czw wrz 03, 2015 16:37
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Yungdrung Bön
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Jedna sprawa, że wszyscy zgadzamy się z zasadą nietrwałości. Ona tak samo dotyczy umierania, jak i obecności czy braku libido. Nietrwałe jest też to, że ona nie cierpi z tego powodu. Prędzej czy później zacznie, ponieważ nawet nie dowiadując się nigdy o samej zdradzie, urazisz się wyrastającymi z tej postawy zaniedbaniami. To wciąż twoja żona i powinieneś dbać o jej potrzeby, nawet jeśli twierdzi, że ich nie ma. Jeśli pochłoną cię inne osoby, nie będziesz już zainteresowany nią w ogóle i z przyzwyczajenia będziesz o niej zapominał. To nie jest zbyt konstruktywna postawa w żywym związku między dwoma osobami.
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
CzołemPancefaust pisze:
Czy to, co robię, kłóci się z jakimiś naukami buddyjskimi? Jeśli tak to z jakimi.
Tak, jeśli przyjmujesz pięć podstaw treningu, kłóci się to z trzecim wskazaniem, zobacz tu: https://pl.wikipedia.org/wiki/Wskazania_buddyjskie
metta&peace
H-D
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Hey!
Maciek
Mysle ze znasz odpowiedz: wskazanie nr. 3. Nie chodzi o zone, czy te dziewczyny. Podazanie na sznurku zadz nie prowadzi do ustania cierpienia, wrecz przciwnie.Pancefaust pisze:Czy to, co robię, kłóci się z jakimiś naukami buddyjskimi? Jeśli tak to z jakimi.
Maciek
-
- Posty: 89
- Rejestracja: ndz mar 25, 2012 14:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Myślałem o tym 3 wskazaniu, ale jest ono dla mnie niejasne. Mówi się tam o złym prowadzeniu się. Pytanie tylko co to konkretnie znaczy. Rozumiem, że pewne potrzeby winny być zaspokajane w małżeństwie, a jeśli nie są, i szukamy ich gdzie indziej - to nie wiem czy mamy do czynienia już z rozpasaniem czy po prostu z naturalnym zachowaniem.
Z drugiej strony seks generalnie rodzi przywiązanie, więc zdaje się że nawet w małżeństwie jest niezbyt wskazany.
Z drugiej strony seks generalnie rodzi przywiązanie, więc zdaje się że nawet w małżeństwie jest niezbyt wskazany.
Pytanie tylko czy dopóki nie cierpi to wszystko gra, czy też należy jednak zaniechać tego seksu. A jeśli zaniechać, to czy też zaniechać seksu w małżeństwie (albo ograniczyć go tylko do celów prokreacyjnych).NorDzinSelDrun pisze:Jedna sprawa, że wszyscy zgadzamy się z zasadą nietrwałości. Ona tak samo dotyczy umierania, jak i obecności czy braku libido. Nietrwałe jest też to, że ona nie cierpi z tego powodu. Prędzej czy później zacznie, ponieważ nawet nie dowiadując się nigdy o samej zdradzie, urazisz się wyrastającymi z tej postawy zaniedbaniami. To wciąż twoja żona i powinieneś dbać o jej potrzeby, nawet jeśli twierdzi, że ich nie ma. Jeśli pochłoną cię inne osoby, nie będziesz już zainteresowany nią w ogóle i z przyzwyczajenia będziesz o niej zapominał. To nie jest zbyt konstruktywna postawa w żywym związku między dwoma osobami.
-
- Posty: 89
- Rejestracja: ndz mar 25, 2012 14:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
- Har-Dao
- Global Moderator
- Posty: 3162
- Rejestracja: pn paź 04, 2004 20:06
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Dhamma-Vinaya
- Lokalizacja: Polska
- Kontakt:
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Czołem
Jest kilka sutt mówiących o tym. Ogólnie polecam wygooglować "kāmesu-micchācāra"
http://www.dhammawiki.com/index.php?tit ... micchacara
http://sasana.pl/dobre-pytanie-dobra-odpowiedz#toc6
metta&peace
H-D
Jest kilka sutt mówiących o tym. Ogólnie polecam wygooglować "kāmesu-micchācāra"
http://www.dhammawiki.com/index.php?tit ... micchacara
http://sasana.pl/dobre-pytanie-dobra-odpowiedz#toc6
metta&peace
H-D
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
w ciągu tych 10 lat różne rzeczy mogą się wydarzyćPancefaust pisze: A co ma się zmienić za 10 lat? Będzie tak samo jak dzisiaj, z czasem popęd seksualny zacznie mnie z wiekiem opuszczać, i wtedy przestanę być niewierny. Ale to raczej z 20-30 lat.
Np. co się stanie, jeśli Twoja żona dowie się o Twoich "dziewczynach"? Jak duży stres wywołuje u Ciebie ukrywanie Twojego trybu życia?
Koszty - podejrzewam, ze sporo wydajesz. Policz ile wydasz w ciągu 10 lat.
Choroby - nie możesz mieć 100% pewności, że się czymś nie zarazisz (pomyśl również o żonie, którą w ten sposób narażasz)
Poza tym, "kilka stałych dziewczyn, z którymi spotykasz się regularnie" i żona to zdecydowanie więcej niż "standardowy" model pt. "żona + kochanka" . Bierzesz pod uwagę, że Twoje zachowanie może nie brać się z biologii, ale z psychiki? Może w ten sposób uciekasz przed jakimiś swoimi lękami, albo smutkami? Jeśli tak, to w perspektywie 10 lat możesz wpaść w mechanizmy uzależnienia.
Buddyjska Ścieżka jest drogą środka.
Właściwy pogląd - każde działanie ma swój skutek, obecny stan rzeczy ma swoją przyczynę. Czyli zwróć uwagę na to, jakie skutki mogą mieć Twoje działania, ale także zastanów się, co (jakie działania) doprowadziło Cię do obecnego stanu rzeczy.
Właściwa intencja - to intencja działania zarówno dla dobra innych jak i swojego
Właściwa mowa - jednym z jej aspektów jest mówienie prawdy.
Właściwe działanie - działanie dla dobra innych, ale też "powstrzymywanie się od niewłaściwych zachowań seksualnych"
Właściwy wysiłek - nie poddawaj się w dążeniu do celu
Właściwa uważność - to m.in. "monitorowanie" czy obecne działania przynoszą korzyści (czasem pomimo najszczerszych intencji, nasze działania okazują się krzywdzić nas i/lub innych)
Właściwe samadhi - czyli właściwe sprawianie sobie przyjemności, np. odkrywanie przyjemności w medytacyjnym oderwaniu się od świata
Właściwe zarobkowanie - świadomość, że właściwe zarobkowanie jest częścią duchowej ścieżki, raczej nie pozwala na wspieranie niewłaściwego zarobkowania u innych ...
pozdrawiam
-
- Posty: 89
- Rejestracja: ndz mar 25, 2012 14:44
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: brak
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
To byłoby straszne, nawet nie chcę o tym myśleć. Możliwe, że przeżyłaby poważne załamanie nerwowe, możliwe też, że zapadłaby na jakąś chorobę spowodowaną takim ogromnym stresu. Ale szanse, że się wyda, są niewielkie, chyba że zachoruję na HIV - to wtedy będę musiał i tak się przyznać.Flandraw pisze: ciągu tych 10 lat różne rzeczy mogą się wydarzyć
Np. co się stanie, jeśli Twoja żona dowie się o Twoich "dziewczynach"?
Bardzo duży. Praktycznie zawsze, kiedy moja żona zostaje sam na sam z moim komputerem (mimo że mam tam poczyszczoną historię i pozakładane hasła na wszystko) to czuję silny lęk, że może jednak coś przeoczyłem, może ona zgadnie hasło.Flandra pisze:Jak duży stres wywołuje u Ciebie ukrywanie Twojego trybu życia?
Ok. 30 tysięcy złotych. Kupa forsy w sumie, a i tak mam zniżki.Flandra pisze:Koszty - podejrzewam, ze sporo wydajesz. Policz ile wydasz w ciągu 10 lat.
Na HIV badam się co 2 miesiące, co też wiąże się z pewnym stresem. Po każdym spotkaniu czuję subtelne zaniepokojenie, że może tym razem się czymś zaraziłem (a dużo jest chorób - na szczęście uleczalnych - którymi można się zarazić). Te dziewczyny mają po kilkuset klientów rocznie i strach pomyśleć, jakie choroby mogą w sobie nosić.Flandra pisze:Choroby - nie możesz mieć 100% pewności, że się czymś nie zarazisz (pomyśl również o żonie, którą w ten sposób narażasz)
Myślę, że bierze się to z biologii, ale nie do końca. W sumie dla zaspokojenia potrzeb biologicznych wystarczy żona i kochanka, a po co te inne kobiety? Chyba dla adrenaliny, doznania odmienności. Te doświadczenia mają silny ładunek emocjonalny i mogą powodować uzależnienie.Flandra pisze:Poza tym, "kilka stałych dziewczyn, z którymi spotykasz się regularnie" i żona to zdecydowanie więcej niż "standardowy" model pt. "żona + kochanka" . Bierzesz pod uwagę, że Twoje zachowanie może nie brać się z biologii, ale z psychiki? Może w ten sposób uciekasz przed jakimiś swoimi lękami, albo smutkami? Jeśli tak, to w perspektywie 10 lat możesz wpaść w mechanizmy uzależnienia.
Nie mówię prawdy, żeby nie powodować cierpienia swojego i żony, a nie żeby np. się dowartościować. Mógłbym powiedzieć prawdę - ale co by to dobrego dało?Flandra pisze:Właściwa mowa - jednym z jej aspektów jest mówienie prawdy.
No, w sumie ze wszystkim się zgadzam.Flandra pisze:Właściwe działanie - działanie dla dobra innych, ale też "powstrzymywanie się od niewłaściwych zachowań seksualnych"
Właściwy wysiłek - nie poddawaj się w dążeniu do celu
Właściwa uważność - to m.in. "monitorowanie" czy obecne działania przynoszą korzyści (czasem pomimo najszczerszych intencji, nasze działania okazują się krzywdzić nas i/lub innych)
Właściwe samadhi - czyli właściwe sprawianie sobie przyjemności, np. odkrywanie przyjemności w medytacyjnym oderwaniu się od świata
Właściwe zarobkowanie - świadomość, że właściwe zarobkowanie jest częścią duchowej ścieżki, raczej nie pozwala na wspieranie niewłaściwego zarobkowania u innych ...
Z tym seksem będę musiał powoli lądować, pogodzić się z tym, że jednak będzie go mniej. Dzięki za wyczerpującą odpowiedź.
- Aditya
- Posty: 1115
- Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
- Płeć: kobieta
- Tradycja: buddyzm
- Lokalizacja: Wonderland
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Moim zdaniem interpretacja jest banalnie prosta: jest cierpienie - jest to niewłaściwe. A mówisz, że to nawet mogłaby być trauma dla żony, w tym momencie miewasz sam wyrzuty sumienia (albo miewałeś) - to chyba mówi samo za siebie.Pancefaust pisze:Myślałem o tym 3 wskazaniu, ale jest ono dla mnie niejasne. Mówi się tam o złym prowadzeniu się. Pytanie tylko co to konkretnie znaczy. Rozumiem, że pewne potrzeby winny być zaspokajane w małżeństwie, a jeśli nie są, i szukamy ich gdzie indziej - to nie wiem czy mamy do czynienia już z rozpasaniem czy po prostu z naturalnym zachowaniem.
Poza tym ja tak rozumiem etykę, że nie chodzi w niej o wskazania, które jak się złamie to pójdzie się do piekła. Ale o to, że to trening, który dobrze wykonywać non stop, to codzienna praktyka. A wyrzuty sumienia są przykrą trucizną zaburzającą spokój na długo.
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
- snusmumriken90
- Posty: 112
- Rejestracja: pn lip 28, 2014 14:23
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Życie
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
"Co zrobisz drugiemu, oczekuj od niego" - Seneka
Gdyby Twoja żona sęe dowiedziała to albo skończyłaby u psychiatry albo osiągnęła oświecenie
Gdyby Twoja żona sęe dowiedziała to albo skończyłaby u psychiatry albo osiągnęła oświecenie
"Pomiędzy bodźcem, a reakcją jest przestrzeń. W tej przestrzeni leży wolność-moc wyboru naszej odpowiedzi"
Victor E. Frankl
Victor E. Frankl
- GreenTea
- ex Global Moderator
- Posty: 4530
- Rejestracja: czw mar 19, 2009 22:04
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Vajrayana
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Tematem wątku jest "co będzie ze mną", a nie co z żoną. Poza tym, między jedną i drugą możliwością, które wygenerowała Twoja wyobraźnia, są jeszcze dziesiątki innych pośrednich, na przykład spakowanie walizek i wystawienie ich za drzwi.snusmumriken90 pisze:Gdyby Twoja żona sęe dowiedziała (...)
Pancefaust, moim zdaniem, pożyteczniejszym pytaniem jest pytanie: co jest z Tobą teraz? Śmierć wydarza się zawsze w jakimś "teraz". Praktyka buddyjska zmierza do tego, by owo "teraz" dla praktykującego było najkorzystniejsze z możliwych.
Pozdrawiam, gt
- snusmumriken90
- Posty: 112
- Rejestracja: pn lip 28, 2014 14:23
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Życie
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Dobrze. Odpowiadając na pytanie autora: nikt nie wie co Cie czeka po śmierci może inne wcielenie, może niebo/piekło jakiegokolwiek boga, może zupełny brak istnienia i odczuwania. Nie warto myśleć o tym bo jedno jest pewne: nic nie jest pewne. Niezależna od nas sprawa więc niegodna zajmowania sie. Tu i teraz tworzysz niebo lub piekło.
"Pomiędzy bodźcem, a reakcją jest przestrzeń. W tej przestrzeni leży wolność-moc wyboru naszej odpowiedzi"
Victor E. Frankl
Victor E. Frankl
- NorDzinSelDrun
- Posty: 25
- Rejestracja: czw wrz 03, 2015 16:37
- Płeć: kobieta
- Tradycja: Yungdrung Bön
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Zaprzestać.
- gem
- Posty: 158
- Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: FSM
- Lokalizacja: wrocław
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Fałszywa alternatywa. ;Psnusmumriken90 pisze:Gdyby Twoja żona sęe dowiedziała to albo skończyłaby u psychiatry albo osiągnęła oświecenie
Można żonie zapoznać jakąś fajną laskę i żeby mieszkali razem. Tylko wtedy paradoksalnie znacznie więcej się wydaje, niż w takim układzie, jak on ma teraz, no ale coś za coś.
gem
- snusmumriken90
- Posty: 112
- Rejestracja: pn lip 28, 2014 14:23
- Płeć: mężczyzna
- Tradycja: Życie
Re: Zdradzam żonę. Co będzie ze mną po śmierci?
Uogólniłem. W szczegółach tkwi tylko diabeł
Przypuśćmy że przedstawia żonie nową partnerkę:
1. żona dostaje załamki i...(tu milion scenariuszy),
2. żona cierpi ale zostaje w tym układzie (ciągle z nie akceptując wewnątrz siebie) co kończy się smutnym życiem
3. Żona akceptuje rzeczywistość osiągając oświecenie
Ale najpewniej to i tak by odeszła.
Przypuśćmy że przedstawia żonie nową partnerkę:
1. żona dostaje załamki i...(tu milion scenariuszy),
2. żona cierpi ale zostaje w tym układzie (ciągle z nie akceptując wewnątrz siebie) co kończy się smutnym życiem
3. Żona akceptuje rzeczywistość osiągając oświecenie
Ale najpewniej to i tak by odeszła.
"Pomiędzy bodźcem, a reakcją jest przestrzeń. W tej przestrzeni leży wolność-moc wyboru naszej odpowiedzi"
Victor E. Frankl
Victor E. Frankl