Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

filozofia, psychologia i nauka w kontekście buddyzmu
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Igo »

.. wioda na tym forum zwykle w strone psychoanalizy, psychologii glebi, terapii psychodynamicznych etc. Moze to za przyczyna tak interesujacych i budzaych emocje watkow jak ten o kozetkowym mistrzu: http://forum.medytacja.net/viewtopic.ph ... na+kozetce

Moze tez kultura popularna uksztaltowala taki stereotyp, ze psychoterapia kojarzy sie od razu z kozetka.

Ale psychoterapia to przeciez nie tylko psychoanaliza. Mamy jeszcze podejscia behawioralno-poznawcze czy humanistcyzno-egzystencjalne.

Ostatnio modny jest mariaz mindfulness z terapia behawioralno-poznawcza (MBCT etc).

W koncu czym jest medytacja uwaznosci ? Toz to czysty behawioryzm. Z tym, ze nie uczymy sie nowych reakcji na bodzce lecz wygaszamy stare, wyuczone, automatyczne reakcje.

Np ktos siedzi na poduszce, obserwuje oddech i zaczyna go swedziec stopa, uwierac poduszka etc - normalnie zmienilby pozycje ciala, ale teraz nie robi tego. Łancuch bodziec-reakcja zostaje oslabiony badz rozpuszczony i pojawia sie wieksza wolnosc - moge zareagowac, ale nie musze.

Nasuwa mi to skojarzenia z tzw technika implozywna

http://zaburzenia-lekowe.eprace.edu.pl/ ... owych.html
Technika implozywna polega na modyfikacji zachowań przez pozbawienie wzmocnień za zachowania niepożądane. Polega ona na wyobrażeniu sobie sytuacji wzbudzających lęk lub przebywania w niej przez dłuższy czas bez podejmowania prób ucieczki.

Pacjent na polecenie terapeuty wyobraża sobie sytuacje lękowe i przeżywa związane z nimi uczucia. „Sesje zaczyna się od bodźców o najmniejszej wartości lękotwórczej. Podczas sesji, gdy pacjent wyobraża sobie sytuacje lękowe, terapeuta pobudza jego wyobraźnię, aby utrzymać u niego względnie wysoki poziom lęku. Wraz z końcem sesji lęk pacjenta zaczyna słabnąć. W ten sposób zostaje wygaszona u pacjenta reakcja unikania bodźców, jakie dotychczas wywoływały u niego lęk.”20

Stosując tę technikę doprowadza się do wygaszenia niepożądanej reakcji na skutek braku jej wzmocnienia.
Wiec moze w watku o kozetkowym mistrzu chodzilo nie tylko o konfrontacje czy spotkanie zenu z psychoanaliza a o stary spor na linii psychoanaliza - behawioryzm ?

Z drugiej strony nie jest tak, ze medytacja uwaznosci nie ma nic wspolnego z psychoanaliza, gdyz podczas jej praktykowania moze pojawic sie duzo wspomnien z dziecinstwa, nieswiadomego materialu, fantazji etc.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Igo pisze:Wiec moze w watku o kozetkowym mistrzu chodzilo nie tylko o konfrontacje czy spotkanie zenu z psychoanaliza a o stary spor na linii psychoanaliza - behawioryzm ?

Igo, myślę, że jeżeli chodzi o psychoanalizę (jak i wszystkie modele psychoterapii humanistycznych), największym dla niej współczesnym wyzwaniem jest konfrontacja z biomedyczym paradygmatem, jaki w coraz większym stopniu zaczyna dominować zachodni, jak i globalny dyskurs dotyczący źródeł, metod leczenia zaburzeń psychicznych. W zeszłotygodniowym magazynie The New York Times pojawił się ciekawy artykuł pt. „Amerykanizacja choroby umysłowej”, który przedstawia to, w jaki sposób zachodnia biologia i medycyna starają się wyprzeć tradycyjne narracje pomagające ludziom stawiać czoła chorobie umysłowej, lub jak w pewnych przypadkach przyrównują one nasze umysły do „mikstury związków chemicznych, które nosimy ze sobą w kuwecie naszej czaszki”.

Jednak jak sobie przypominam, antydepresant w przypadku Lou Nordstroma (kozetkowego mistrza) nie zdał się na wiele ...

Pozdrawiam +omek
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Bardzo interesujacy artykul :) Dobre robota Tomek z tym tlumaczeniem.

http://sites.google.com/site/buddyzmips ... -umyslowej
Przez jakieś ostatnie 50 lat zachodni eksperci wpychali reszcie świata to, co nazywali walką z „analfabetyzmem zdrowia psychicznego”. Kultury staną się „bieglejsze w czytaniu” wtedy tylko, kiedy zaadaptują zachodnie biomedyczne koncepcje chorób, takich jak depresja i schizofrenia. Przykładowo, wyniki jednego z badań zamieszczonych w Międzynarodowym Piśmie Zdrowia Psychicznego, przedstawiło tych, którzy popierają stwierdzenia takie jak to, że „choroba psychiczna jest chorobą taką, jak wszystkie inne”, jako osoby posiadające „pełną wiedzy, życzliwości i wsparcia orientację wobec chorych umysłowo”.

Choroby psychiczne, jak sugerowano, powinny być leczone jak „choroby mózgu”, na które pacjent posiada niewielki wpływ i za które ponosi małą odpowiedzialność. Teza taka była promowana jednocześnie jako fakt naukowy, i jednocześnie jako społeczna narracja, która miała przynieść wielkie korzyści. Logika ta zdawała się być nie do zakwestionowania: Kiedy ludzie przekonają się, że zaczątek choroby umysłowej nie wynika z działania sił nadprzyrodzonych, wad charakteru, utraty nasienia lub innych przednaukowych poglądów, cierpiący będzie chroniony przed obwinianiem i piętnem. Idea ta była promowana przez tych, którzy zajmowali się opieką w dziedzinie zdrowia psychicznego, firmy farmaceutyczne, grupy działające na rzecz wspierania pacjentów, takie jak Narodowy Związek na rzecz Chorych Umysłowo w USA i SANE w Wielkiej Brytanii.
Byli tez tacy jak Tomasz Szasz autor kontrowersyjnej ksiazki "The Myth of Mental Illness"

http://en.wikipedia.org/wiki/The_Myth_of_Mental_Illness
In it, Szasz argues that mental illness is a social construct created by doctors, and the term can only be used as a metaphor given that an illness must be an objectively demonstrable biological pathology, whereas psychiatric disorders meet none of these criteria.
Wg Szasza choroba psychiczna jest tylko konstruktem spolecznym i metafora, biorac pod uwage, ze choroba musi byc obiektywnie demonstrowalna patalogia biologiczna. A tzw choroby psychiczne nie spelniaja tego kryterium.

Zaskakujace dla mnie byly wyniki badan, zamieszczone w przetlumaczonym artykule:

http://sites.google.com/site/buddyzmips ... -umyslowej
Badacze mający nadzieję dowiedzieć się co powodowało wzrost napiętnowania, odkryło te same zaskakujące związki, które Mehta odkryła w swoim laboratorium. Okazuje się, że ci, którzy przyjęli biomedyczne/genetyczne przekonania co do zaburzeń psychicznych, byli tymi samymi ludźmi, którzy pragnęli ograniczenia kontaktu z chorymi psychicznie i uważali ich za bardziej niebezpiecznych i nieprzewidywalnych. Ten niefortunny związek pojawił się w wielu badaniach jakich dokonano na całym świecie. Na przykład w badaniach przeprowadzonych w Turcji, ci, którzy oceniali zachowanie schizofreniczne jako akil hastaligi (choroba mózgu i zdolności racjonalnego myślenia) byli bardziej skłonni przyjmować, że schizofrenicy byli bardziej agresywni i nie powinni żyć na wolności w społeczeństwie, niż ci, którzy widzieli to zaburzenie jako ruhsal hastagi (zaburzenie duchowego lub wewnętrznego 'ja'). Inne badania, które przeprowadzono na grupach w Niemczech, Rosji i Mongolii, dowiodły, że „pomimo miejsca … popieranie czynników biologicznych jako przyczyny schizofrenii było powiązane z większą potrzebą społecznego dystansu”.

Nawet jeżeli pogratulowaliśmy sobie stania się bardziej „życzliwi i wspierający” dla psychicznie chorych, to za razem stopniowo odsunęliśmy się od nich samych. Okazuje się, że wpływ naszej ogólnoświatowej kampanii na rzecz walki z tym napiętnowaniem, mógł przynieść dokładnie odwrotne efekty od tych przez nas zamierzonych.
oraz
Był to alarmujący rezultat trzech dużych międzynarodowych badań, przeprowadzonych przez Światową Organizację Zdrowia na przestrzeni ponad 30 lat, począwszy od lat 70 tych. Wyniki pokazały, że pacjenci spoza USA i Europy mieli znacząco niższy stopień nawrotów – niższy nawet o dwie trzecie w przypadku jednej z badanych grup. Odkrycia te były przedmiotem szerokiej dyskusji i debaty, po części z powodu jawnej niezgodności: regiony świata z największą ilością zasobów do walki z chorobą – najlepsza technologia, leki najnowszej generacji i najlepiej finansowane instytucje prywatne i akademickie – miały najwięcej trapionych kłopotami i społecznie zmarginalizowanych pacjentów.
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: moi »

Mam nadzieję, że nie obrazicie się, jeśli wtrącę swoje trzy grosze :)
Bardzo cenię sobie książki Arnhild Lauveng, kiedyś pacjentki wielu szpitali psychiatrycznych, obecnie pracującej jako psycholog kliniczny. Autorka pisze o sobie, jako o "byłej schizofreniczce", przełamując tym samym schemat myślenia o schizofrenii, jako o chorobie nieuleczalnej. Mało kto orientuje się, że ten sposób myślenia o schizofrenii narzucił jeden człowiek - Emil Kraepelin, niemiecki psychiatra, twórca klasyfikacji chorób psychicznych. Był wybitnym klinicystą, ale założył z góry niejako, że schizofrenia jest chorobą, która zawsze łączy się ze złym rokowaniem. Rokowanie miało zaś dla niego większe znaczenie, niż niedostrzegane przezeń, znikanie objawów. Dlatego też przypadki wyleczenia traktował jako przypadki źle zdiagnozowane.
Arnhild Lauveng napisała dwie książki:
Byłam po drugiej stronie lustra i Niepotrzebna jak róża. Potrzeba normalności w chorobie psychicznej.

Są to książki- świadectwa, opisujące życie Autorki w czasie choroby i poza nią. Ale są to też książki o nadziei i o jej braku, który -zdaniem Autorki- był jedną z głównych przyczyn, powodujących nawroty choroby.
Jak dla mnie - są to książki prawdziwe, szczere aż do bólu i trafnie diagnozujące rzeczywistość szpitalną i każdą inną, z jakimi musi zmierzyć się chory.

Warto przeczytać wywiad z Arnhild Lauveng :
Wywiad

Pozdrawiam.m.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Igo »

moi pisze:Mam nadzieję, że nie obrazicie się, jeśli wtrącę swoje trzy grosze :)
Alez skad :) Twoj glos w dyskusji bardzo dobrze wpisuje sie w temat jak to medyczne podejscie do pacjenta potrafi stygmatyzowac czlowieka.

Wprawdzie nie czytalem zadnej z jej ksiazek, ale mialem okazje byc na spotkaniu autorskim z Arnhild Lauveng i wysluchac jej wykladu. Zrobila na mnie dobre wrazenie i podziwiam jej hart ducha w wieloletniej pracy nad soba.

W temacie pesymizmu wokol schizofrenii - pamietam, ze w pewnym momencie Arnhild powiedziala, iz jej krytycy albo mowia, ze nigdy nie miala tak naprawde schizofrenii (zla diagnoza) albo jej choroba jeszcze wroci. Pokazuje to dobrze na ile fatalizm zakorzenil sie w mysleniu o schizofrenii.
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: moi »

Igo pisze: W temacie pesymizmu wokol schizofrenii - pamietam, ze w pewnym momencie Arnhild powiedziala, iz jej krytycy albo mowia, ze nigdy nie miala tak naprawde schizofrenii (zla diagnoza) albo jej choroba jeszcze wroci. Pokazuje to dobrze na ile fatalizm zakorzenil sie w mysleniu o schizofrenii.
No właśnie - też mnie to zastanawia. W przypadku raka sprawa jest prosta - pięć lat w remisji i wiadomo, że walka wygrana w 90 %. W przypadku zaburzeń psychicznych i nerwowych wygląda to zupełnie inaczej. Każdy chory ma swoją historię i indywidualny obraz choroby. Nie bez powodu Arnhild pisze w swojej drugiej książce, że to co jej pomagało ze strony lekarzy i otoczenia, zawsze wykraczało poza podręcznikowe zalecenia, bo było ludzkie i bezpośrednie.
W Norwegii zresztą nie jest tak źle - u nas dochodzi jeszcze problem stygmatyzacji.
W wywiadzie, do którego link podałam wyżej, Piotr Kurzac mówi wprost, że tylko w kilku większych miastach w Polsce działają ośrodki, w których "chorzy mają dostęp do całościowego, psychospołecznego systemu rozumienia i leczenia zaburzeń psychotycznych".
W tym kontekście widać wyraźnie, że obowiązujący w Polsce model leczenia zaburzeń psychotycznych jest biologiczny, a farmakoterapia jest nadal uprzywilejowaną metodą terapeutyczną, jeśli nie jedyną. Myślę, że przeważa pogląd, że chorzy nie mają dostępu do swoich przeżyć z okresu choroby, dlatego się z czymś takim nie pracuje. Tymczasem, jak na to wskazuje historia Arnhild, to właśnie dzięki jej niemal obsesyjnemu przedzieraniu się przez różne symbole i obrazy, towarzyszące chorobie, udało jej się odnaleźć własny, indywidualny język do wyrażenia tych przeżyć. Chciałoby się powiedzieć za Frommem, "zapomniany język" - bo jest to bez wątpienia język snów oraz symboli religijnych i baśniowych.
Nie wiem, nie rozumiem dlaczego klinicyści w Polsce tak bardzo boją się rozmowy na ten temat z chorymi? W ten sposób rzeczywiście jedynie religia, albo baśń staje się jakąś możliwą formą kontaktu z różnymi stanami, jakie towarzyszyły choremu. Tradycyjna terapia polega na wyparciu obrazów i stanów towarzyszących chorobie (o tym skostnieniu świadczy nawet to, że zmieniono zdecydowany w swej wymowie, oryginalny, autorski tytuł pierwszej książki Arnhild: „Jutro zawsze miałam być lwem“, na banalny: „Byłam po drugiej stronie lustra“). Jak to ładnie ujął Jung, nie można zabić Cienia, bo w ten sposób zabijamy cząstkę samego siebie.
Proces towarzyszący praktyce religijnej, jak sądzę, także ma na celu zjednoczenie różnych aspektów osobowości. To bez wątpienia ważny łącznik między psychoterapią a medytacją.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Igo »

moi pisze:Tymczasem, jak na to wskazuje historia Arnhild, to właśnie dzięki jej niemal obsesyjnemu przedzieraniu się przez różne symbole i obrazy, towarzyszące chorobie, udało jej się odnaleźć własny, indywidualny język do wyrażenia tych przeżyć.
Czyli robila to co Jung w swej konfrontacji z nieswiadomoscia opisanej w ksiazce "Wspomnienia, sny, myśli" http://ksiazki.wp.pl/katalog/ksiazki/ks ... l?kw=75832

http://www.biblionetka.pl/art.aspx?id=89898
W „Wspomnieniach, snach, myślach” - wewnętrznej autobiografii Carla Gustava Junga spisanej przez jego asystentkę (kiedy miał on osiemdziesiąt trzy lata) - autor opowiada o staraniach właśnie, o nadludzkim wysiłku - w ciągu całego życia - zmierzającym do zrozumienia swych duchowych obrazów i mistycznych odczuć, w końcu ich zracjonalizowaniu. Są one esencją dzieła.
Awatar użytkownika
moi
Posty: 4728
Rejestracja: śr sie 09, 2006 17:01
Płeć: kobieta
Tradycja: Zen Soto (sangha Kanzeon)
Lokalizacja: Dolny Ślask

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: moi »

Igo pisze:
moi pisze:Tymczasem, jak na to wskazuje historia Arnhild, to właśnie dzięki jej niemal obsesyjnemu przedzieraniu się przez różne symbole i obrazy, towarzyszące chorobie, udało jej się odnaleźć własny, indywidualny język do wyrażenia tych przeżyć.
Czyli robila to co Jung w swej konfrontacji z nieswiadomoscia opisanej w ksiazce "Wspomnienia, sny, myśli"
Tak, można tak powiedzieć. Mają rację ci, którzy twierdzą, że psychologia towarzyszyła nam od zawsze. Jest niezaprzeczalnie widoczna w literaturze, a szczególnie u mistyków z rożnych proweniencji (np. u -wałkowanego już tu na forum- Dżalaluddina Rumiego: „Lepiej mieć tysiąc znanych wrogów na zewnątrz niż jednego w sobie, o którym się nie wie”). Ken Wilber, Alan Watts czy James Hillman pełnymi garściami czerpią wschodnie pojęcia, którymi ilustrują procesy psychologiczne. Ale nie trzeba szukać aż u mistyków dalekowschodnich - wystarczy zerknąć do mistyków śląskich: Jakuba Boheme, Anioła Ślązaka, czy Daniela Czepko. Arnhild idzie tą samą drogą, choć zamiast mistyki posługuje się częściej czarnym humorem;) Virginia Woolf twierdziła, że przed wszelką werbalizacją istnieją fale "przed-pojęć", których dobry pisarz słucha. One dopero zmieniają się w słowa, obrazy i pojęcia. Pod tym względem Freud rzeczywiście dokonał odkrycia. Jednak podejście Freudowskie skażone jest dziewiętnastowiecznym scjentyzmem, a przez to redukcjonistyczne (człowiek w ujęciu Freuda to w istocie maszyna). Jung poszedł dalej, ale do dziś Jungowska koncepcja ludzkiej psychiki w środowiskach naukowych wzbudza ogromne opory. Większość naszej współczesnej nauki jest wciąż bardzo redukcjonistyczna i ograniczona materialistycznymi założeniami. Powołując się na pisma Junga w pracy naukowej, skazujesz się automatycznie na uszczypliwe uwagi recenzentów, że to prawie tak samo jakby powoływać się na gusła i czary-mary.
Awatar użytkownika
Badacz
Posty: 60
Rejestracja: pn lis 30, 2009 00:34
Płeć: mężczyzna
Tradycja: Mikkyō

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Badacz »

moi pisze: Powołując się na pisma Junga w pracy naukowej, skazujesz się automatycznie na uszczypliwe uwagi recenzentów, że to prawie tak samo jakby powoływać się na gusła i czary-mary.
Niestety masz rację, ale o nauce też można powiedzieć, że to takie czary-mary, tylko ładniej opakowane i związane z paradygamtem, który pasuje politykom i biznesowi, jeżeli chodzi o psychiatrię to jest to nauka, która bierze pod uwagę tylko związki biochemiczne w mózgu, ale przecież, każde ćwiczenie medytacyjne, wysiłek fizyczny, psychoterpia zmienia biochemię w mózgu, znam masę osób, które wyszło z zaburzeń psychicznych nie dzięki psychiatrii, ale wręcz wbrew jej nauce, używali technik medytacyjnych, psychoterapii, tak trudno zrozumieć lekarzom, że ciało i umysł to jedno, że gdy pracujemy z umysłem pracujemy z ciałem. Przyjmując, że takich osób jest sporo, to już zostaje podwarzony deterministyczny pogląd jakoby, wyleczyć zaburzenia psychiczne można tylko dzięki lekom i psychiatrii, i w takim wypadku, mozna o psychiatrii powiedzieć, że to też takie czary-mary, tylko społecznie aprobowane, bo nikomu nie jest na rękę brać się na poważnie za choroby psychiczne bo okazało by się, że ci chorzy nie są tylko ci ludzie, ale chory jest cały system społeczny, bo choroba psychiczna jak i fizyczna, bo dla mnie to jedno i to samo, wynika z zaburzeń w systemie rodzinnym, społecznym, ekosystemie. Na naszym polskim gruncie zbliżone podejście do zaburzeń psychicznych jak Jung, miał Prof.Kazimierz Dąbrowski, z jego teorią dezintegracji pozytywnej, ale takie rzeczy się nie przebiją, bo są to poglądy, które nie pasują większości ludziom( świadomie lub nieświadomie ), bo zakładają, że musimy zacząć dochodzić przyczyn, a ludzie niestety są tak uwarunkowani, że albo nie mają potencjału, aby tym się zająć, albo zostali upupieni przez cały system socjalizacji, że ich życie i zdrowie zależy od losu, przeznaczenia, doli, karmy, genów, przypadku polityków itp. i nie ma sensu robić cokolwiek po i tak nic się nie zmieni. Mnie najbardziej irytuje dzisiejsze gadanie na temat genetyki, choć nie jestem znawcą tej tematyki, to uważam, że dzisiejsze tłumaczenia, że wszystko wynika z genów to nadużycie, oczywiście nie kwestionuję wpływu dziedziczności na nasze życie, ale to dzisiaj robią naukowcy to gruba przesada, po prostu zastąpiono Boga, który za wszystko odpowiada Genami i tyle. Człowiek choruje zadaje pytanie lekarzowi, "panie doktorze, dlaczego choruję", a lekarz odpowiada "przyczyną sa geny", chory już wie dalczego jest chory, lekarz wykazał się wiedzą i wszyscy są zadowoleni, choć choroba jak jest tak jest. Definicja genu jako czynnika czysto biologicznego jest redukcjonistyczna, bo zakłada, że geny działają tylko na poziomie komórek, chromosmów itp., Jung nie definiował genów jako archetypy, ale czym one są, jak nie przekazami Przodków, tyle, że na poziomie duchowym, psychologicznym, dla mnie archetypy, przodkowie np. w terapii Berta Hellingera, wchodzą w skład tzw. genu, bo jeżeli lekarze twierdzą, że za np. cukrzycą, rakiem stoją geny, to mi nasuwa się pytanie jaki pradziadek, prababcia, itp. przodek spowodował te zaburzenia, bo przecież geny dziedziczymy po przodkach, tylko jest pytanie po których.
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Igo pisze:Byli tez tacy jak Tomasz Szasz autor kontrowersyjnej ksiazki "The Myth of Mental Illness"

Wg Szasza choroba psychiczna jest tylko konstruktem spolecznym i metafora, biorac pod uwage, ze choroba musi byc obiektywnie demonstrowalna patalogia biologiczna. A tzw choroby psychiczne nie spelniaja tego kryterium.
Ooo … Szasz, ten, który swoją późniejszą „The Myth of Psychotherapy” opatrzył mottem z Lorda Jima Conrada „Strictly speaking, the question is not how to get cured, but how to live” … i we wstępie napisał, że „psychoterapeutyczne interwencje nie mają charakteru medycznego, lecz moralny i tym samym, nie są dosłownymi metodami leczenia, lecz są nimi w sensie metaforycznym” … Szasz, dla którego psychoterapia nie jest metodą leczenia, lecz rozmową (w tym także czasami niewerbalną) … dla którego Freud był raczej wielkim oratorem, a nie naukowcem ...

moi pisze:Virginia Woolf twierdziła, że przed wszelką werbalizacją istnieją fale "przed-pojęć", których dobry pisarz słucha.
 

Takie fale, jak ten profetycznie brzmiący fragment z Pani Dalloway, w którym Septimus Warren Smith widzi, że „ … jednak dają mu znaki; liści żyją, drzewa żyją. Liście połączone są milionem włókien z nim, siedzącym tu na ławce, podnoszą go, opuszczają; a gdy gałąź rozciąga się, on powtarza ten ruch. Wróble, które śmigają w powietrzu, wzbijają się w górę, spadają kaskadami w dół, te wróble są częścią obrazu: błękitno-białego, poprzecinanego czarnymi krechami gałęzi. W harmonijnym układzie dźwięków jest premedytacja; przerwy między nimi są tak samo ważne jak same dźwięki. Dziecko zapłakało; natychmiast odezwał się gdzieś daleko klakson samochodu. Wszystko to zapowiada narodziny nowej religii ...” ?

Pozdrawiam +
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Tomek pisze:Ooo … Szasz, ten, który swoją późniejszą „The Myth of Psychotherapy” opatrzył mottem z Lorda Jima Conrada „Strictly speaking, the question is not how to get cured, but how to live” … i we wstępie napisał, że „psychoterapeutyczne interwencje nie mają charakteru medycznego, lecz moralny i tym samym, nie są dosłownymi metodami leczenia, lecz są nimi w sensie metaforycznym” …
Ten sam Szasz, ktory zostal zwolniony z pracy na uniwersytecie, poniewaz "nie wierzyl w chorobe psychiczna".

http://en.wikiquote.org/wiki/Thomas_Szasz
I started to work on this book in 1954, when, having been called to active duty in the Navy, I was relieved of the burdens of a full-time psychoanalytic practice... Within a year of its publication, the Commissioner of the New York State Department of Mental Hygiene demanded, in a letter citing specifically 'The Myth Of Mental Illness', that I be dismissed from my university position because I did not "believe" in mental illness.
Igo
Posty: 962
Rejestracja: czw kwie 26, 2007 17:37
Tradycja: Bon i buddyzm tybetański

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Igo »

Tomek pisze: Szasz, dla którego psychoterapia nie jest metodą leczenia, lecz rozmową (w tym także czasami niewerbalną) … dla którego Freud był raczej wielkim oratorem, a nie naukowcem ...
Byc moze Szasz upraszcza i redukuje psychoterapie do rozmowy kojarzac ja glownie z psychoanaliza.

A przeciez sa terapie nastawione na doswiadczanie, przezywanie a nie tylko na gadanie jak gestalt, POP, pierwotnny krzyk Janova, praca z cialem Lowena etc.

A co Ty Tomek sadzisz o swoim immienniku - Tomaszu Szaszu ?
Tomek
użytkownik zbanowany
Posty: 1010
Rejestracja: ndz sty 14, 2007 05:07
Płeć: mężczyzna
Tradycja: brak

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia..

Nieprzeczytany post autor: Tomek »

Igo pisze:Byc moze Szasz upraszcza i redukuje psychoterapie do rozmowy kojarzac ja glownie z psychoanaliza.

A przeciez sa terapie nastawione na doswiadczanie, przezywanie a nie tylko na gadanie ...

Igo, wydaje mi się, że zanim zredukujemy psychoanalizę do miana „rozmowy” czy gorzej „tylko gadania” warto byłoby się zastanowić, co właściwie dzieje się w jej trakcie, a szczególnie, skoro wspominasz o 'terapiach nastawionych na doświadczenie', w jaki sposób podejście relacyjne, czy intersubiektywne we współczesnej psychoanalizie ujmuje problem ciała-umysłu. Jeżeli chciałbyś się zaznajomić z moim 'kontekstem' ułatwiającym mi orientacje w kwestii tego zagadnienia proponuję rozdział 3 (str.41-50) z Contexts of Being - fakt brakuje dwóch stron (44-45) ale myślę, że ogólnie rzecz biorąc to i trochę egzotyczny żargon nie powinny być przeszkodą ...


+
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12729
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Pierwsze skojarzenie w temacie medytacja a psychoterapia

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Bry (-:

Ciekawe podejście psychologa do terapii -> Dyktatura szczęścia.

Fragment.
''(...)

GRZEGORZ SROCZYŃSKI - Pan nie lubi psychologów?

DR. TOMASZ WITKOWSKI - Kilku można by oskarżyć o zbrodnie przeciwko ludzkości. Weźmy Goddarda, który działał na początku XX wieku w Stanach. Opracował system testów inteligencji mający wyłapywać "gorszych", których należy poddać sterylizacji. Program uchwalono w ponad 30 stanach, wysterylizowano ponad 60 tysięcy osób. Obowiązek przejścia testów mieli też imigranci przybywający na statkach do Nowego Jorku. Goddard podawał wyniki: 79 proc. Włochów, 87 proc. Rosjan i 83 proc. Żydów to osoby upośledzone umysłowo. I raportował z dumą, że ogromna część została z tego powodu deportowana. Inny słynny psycholog Cyril Burt jako doradca rządu brytyjskiego wprowadził obowiązkowe testy inteligencji dla jedenastolatków. Wynik decydował o przydziale do jednego z trzech poziomów nauczania. To był wyrok na resztę życia. Dzisiaj wiadomo, że różnice rozwojowe w wieku 11 lat są naturalne i o niczym nie decydują. Burt zresztą okazał się oszustem. Fałszował badania nad dziedziczeniem inteligencji, w kolejnych pracach kopiował wyniki z dokładnością do jednego miejsca po przecinku. Ktoś się w końcu zorientował.

- Ma pan w środowisku opinię oszołoma. Pytałem.

- Wiem. To głównie z powodu prowokacji, którą przeprowadziłem w miesięczniku "Charaktery". Napisałem do nich pod fałszywym nazwiskiem wyssany z palca tekst o nowej, genialnej terapii.

- Po co?

- Współpracowałem z "Charakterami" i wkurzało mnie, że popularyzują pseudonaukowe terapie. Na przykład popularyzowali terapię Hellingera i NLP. Kiedy zwracałem im uwagę, to słyszałem, że przesadzam. W radzie naukowej mają osiem osób z tytułami profesorskimi, w redakcji pracuje trzech doktorów. No to postanowiłem sprawdzić, czy będą czujni. Powołałem do życia Renatę Aulagnier, fikcyjną psycholożkę, specjalistkę od stosowania neuronauki w terapii. Aulagnier napisała tekst "Terapia pól" i wysłała do "Charakterów". Oto za pomocą rezonansu magnetycznego mózgu da się ocenić zaburzenia "pola morfogenetycznego". I zalecić pacjentowi na przykład słuchanie stosownej muzyki lub przebywanie w środowisku osób "zapewniających gęste pole morfogenetyczne". Bzdury.

- I co?

- Puścili to. Było spore zamieszanie, sprostowania. Bo zaraz po publikacji napisałem list do redakcji wyjaśniający moje motywy.

(...)''

Pozdrawiam
kunzang
.
dane :580:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Ateneum - rozważania”