stepowy jeż pisze:
W zasadzie nie przeszkadza to nam w naszej praktyce.
Jestem zdania, że potrzebujemy ścisłej definicji pojęcia "religia", ponieważ potrzebujemy platformy do porozumienia miedzy-religijnego.
O ile dla ludzi związanych z mistycyzmem daleko-wschodnim religia nabiera niejako samoistnie znaczenia , które można opisac jako "proces transformacji świadomosci", o tyle dla religii mniej lub bardziej semickich, związanych z Biblią często religia to "zestaw obowiązków, którym należy się podporządkować".
Zresztą zbyt bardzo to uprościłem, istnieją przeciez w chrześcijaństwie zarówno głęboki mistycyzm jak i budujące praktyki duchowe, a hinduizm jest tak szerokim pojęciem, że zawiera chyba wszystkie możliwe definicje religii.
W każdym razie uważam, że porozumienie międzyreligijne nie powinno odbyć się poprzez radosne potwierdzanie swojej tolerancji dla każdej działalności "religijnej" [dajemy w ten sposób przestrzeń do rozwkitu różnorakich sekt i innych dziwactw wprowadzających więcej zamieszania niż przynosząca pożytek], nie możemy też załozyć, że własciwa religia to taka, która ma tyle, a tyle lat i tyle a tyle wyznawców, ponieważ wtedy nie ma zadnej kontroli etycznej nad działalnością takiej religii z "tradycjami" [zwłaszcza, że jest taka religia, której działalność mnie niepokoi]
Zatem na jakiej płaszczyźnie szukać porozumienia międzyreligijnego?
Stwierdzanie, że Jezus był buddystą, chrześcijaninem i prorokiem islamu jednocześnie jest oczywistym nonsensem i może dać tylko chwilową ulgę od niepokoju o przyszłość ludzkości.
Również wydaje mi sie, że nie mozna sprowadzać religii do prostego założenia "na początku wszyscy mówili to samo ale potem ludziom się pomyliło" [jak to było modne w środowiskach NEW AGE - do których zresztą sam kiedyś należałem - nie jest to niechęć do NEW AGE] ponieważ odbieramy religiom ich różnorodność doświadczeń, a przez to duchowe bogactwo, które wypracowały.
Zatem gdzie jest możliwe to porozumienie?Gdzie s punkty wspólne?
Wydaje się, że założenie nowożytnego demokratycznego państwa, które rozdziela sprawy duchowe od spraw doczesnych i przekazuje kwestie rozważan duchowych do sfery prywatnej każdego człowieka [popieram to rozwiązanie] jest najbardziej oczywiste - niweluje w ogóle problem porozumienia międzyreligijnego to porozumienie nie jest potrzebne do funkcjonowania ludzkości.
Ale przecież taka forma współistnienia budzi sprzeciw zarówno muzułmanów, w których teologię wpisana jest formuła państwowo-twórcza, jak chrześcijan, którzy upatrują w niej początki postępu sekularyzacji, a co za tym idzie potęgują ich obawy o zdrowie moralne takiego społeczeństwa.
Co do buddyzmu to nie wiem, czy istnieje jakaś próba definicji prawidłowego państwa, wydaje mi sie, że ze względu na nacisk na osobite i intymne przeżycie rozowju duchowego nie powinna istnieć ale faktem jest, że istniały w historii królestwa i państwa teokratyczne, rządzone przez buddystów (Indie, czy królestwa położone na terenie dzisiejszego Afganistanu).
Natomiast hinduizm przeciez sformułował zasadę systemu kastowego [co prawda ta zasada jest przez wiele szkół filozoficznych uważana za sprzeczną z filozofią Wed], czyli ingeruje i stara się stworzyć jakis rodzaj teokracji .
Zatem widzicie, że te problem chyba istnieje, wcale nie jest rozwiązany i co więcej, z jakiegoś powodu mnie niepokoi.
Ale jeśli już byśmy chcieli sobie jakoś to określić to spodobała mi się definicja którą podał cz. Kanzen za .... (? tu nie pamiętam), że religia zaczyna się wtedy, gdy człowiek zaczyna wierzyć, iż istnieje życie (kontynuacja życia) po śmierci.
W myśl tego Buddyzm można określić jako religię.
Pozdrawiam[/quote]