A skąd pomysł, że stosunek szkół buddyjskich do ludzi w Japonii jest odmienny od "większość ludzi nie jest dla nas dość dobra, więc szkoda sobie zawracać głowę" polskiego J-S?japoniec pisze:Właśnie.Jodo-Shinshu nie chce rozwoju buddyzmu w Polsce.
Dla mnie przykład Jodo-shinshu jest idealnym przykładem tego, co miałem do zarzucenia buddyzmowi w ogóle, czyli że jest to religia która nie jest w stanie w dzisiejszych czasach stać się motorem napędowym cywilizacji, w przeciwieństwie do chrześcijaństwa czy islamu, które mają określone cele społeczne do których dążą konsekwentnie i swoje przesłanie kierują do każdego, bez względu na status społeczny czy predyspozycje. W pryzmacie podejścia takiego, jakie prezentuje polskie Jodo-Shinsu, powoływanie się na ideał bodhisattwy działającego na pożytek wszystkich istot wydaje się czcze niczym gadanie obżartucha o poście. To jest właśnie częsty zarzut stawiany buddyzmowi - że współczucie i miłość w nim są tylko teoretyczne, są atrapą żeby jakoś podkoloryzować kontemplacyjny charakter tej religii.
Kolejnym elementem o którym można przeczytać na stronie Jodo-Shinshu, a który jest praktycznie nie do przełknięcia w dzisiejszych społeczeństwach zachodnich jest stawianie nacisku na to, że zabronione jest krytykowanie nauczycieli i doktryny. Czytając teksty na ich stronie wyczytałem między wierszami podejście "jak coś na nas powiecie nie tak, to zabieramy zabawki i idziemy do domu". Ktoś, kto ma taką postawę nigdy nie zdobęcie większego uznania, bo pierwszą lepszą konfrontację światopoglądową odda walkoverem i skompromituje się w oczach publiki strzeleniem focha. Dlatego uważam, że buddyzm nie jest religią, która jest w stanie rozwinąć się na zachodzie - a przynajmniej te jego odłamy, które mają tego typu podejście.
Wpływ Jodo-shinsu na Polskę będzie równie nikły co pierwszego z brzegu kółka filatelistów.