ja tam wole jak żywe zwierzaki skubią sobie trawkę i wygrzewają się na słońcu, niż martwe leżą w supermarkecieatomuse pisze:Zywe czy martwe, mieso to mieso. Ze sie tak wymadrze.
![Kwadratowy :]](./images/smilies/splash.gif)
ja tam wole jak żywe zwierzaki skubią sobie trawkę i wygrzewają się na słońcu, niż martwe leżą w supermarkecieatomuse pisze:Zywe czy martwe, mieso to mieso. Ze sie tak wymadrze.
Taaa, pasace sie zwierzaki to idylliczne scenario. Nic dziwnego, ze niektorzy lubia sie im przygladac.agapotrykus pisze:ja tam wole jak żywe zwierzaki skubią sobie trawkę i wygrzewają się na słońcu, niż martwe leżą w supermarkecie
zgadza sięatomuse pisze:A tak swoja droga - czy "miesem" nie nazywa sie tylko czesci zwierzat przeznaczone do spozycia?
Np taka, ze mieso sie nie pasie. Przez "mieso" rozumiem martwe czesci zwierzat.agapotrykus pisze:a co za różnica co jest napisane w definicji?
nazwa to tylko nazwaatomuse pisze:Np taka, ze mieso sie nie pasie. Przez "mieso" rozumiem martwe czesci zwierzat.agapotrykus pisze:a co za różnica co jest napisane w definicji?
Jasne, ze nazwa to tylko nazwa. Tak jak (nie)jedzenie miesa to tylko (nie)jedzenie miesa.agapotrykus pisze:nazwa to tylko nazwaatomuse pisze:Np taka, ze mieso sie nie pasie. Przez "mieso" rozumiem martwe czesci zwierzat.agapotrykus pisze:a co za różnica co jest napisane w definicji?
a bo ja wiem? słyszałem, ze po heroinie się rzyga, przynajmniej po tej palonej. a o mięsie nie mogę tego powiedziećRyuu pisze:Bo z mięsem to jest tak jak z heroiną. Jego największym zagrożeniem jest to, że ono jest takie smaczneagapotrykus pisze:ja też, ale w żywej postaciIntraneus pisze:Lubię mięso![]()
no właśnie. przypomniałaś mi - podroby też lubię. np. pasztecik z wątróbek. hmmm. paluszki lizaćatomuse pisze:A tak swoja droga - czy "miesem" nie nazywa sie tylko czesci zwierzat przeznaczone do spozycia?
jak lekko nieświeże...Intraneus pisze: słyszałem, ze po heroinie się rzyga, przynajmniej po tej palonej. a o mięsie nie mogę tego powiedzieć
Parę razy paru osobom się zdarzyło rzygnąć sobie po przejedzeniuIntraneus pisze: a bo ja wiem? słyszałem, ze po heroinie się rzyga, przynajmniej po tej palonej. a o mięsie nie mogę tego powiedzieć
pewnie się da. ja nie praktykowałem tego jeszczemacszym pisze:jak lekko nieświeże...Intraneus pisze: słyszałem, ze po heroinie się rzyga, przynajmniej po tej palonej. a o mięsie nie mogę tego powiedzieć
Intraneus pisze:no właśnie. przypomniałaś mi - podroby też lubię. np. pasztecik z wątróbek. hmmm. paluszki lizaćatomuse pisze:A tak swoja droga - czy "miesem" nie nazywa sie tylko czesci zwierzat przeznaczone do spozycia?
chaon pisze:Intraneus pisze:no właśnie. przypomniałaś mi - podroby też lubię. np. pasztecik z wątróbek. hmmm. paluszki lizaćatomuse pisze:A tak swoja droga - czy "miesem" nie nazywa sie tylko czesci zwierzat przeznaczone do spozycia?
piotr pisze:Można podejrzewać, że ktoś kto racjonalizuje w dość zawiły sposób swoje postępowanie, ma problem z tym jak się czuje z tym co sam zrobił, albo z tym co inni myślą o jego działaniach.
piotr pisze:Domber, w buddyzmie karma nie jest przeznaczeniem, za które nie jest się odpowiedzialnym; ale działaniami, które podejmuje się z pewnym zamiarem, mającymi krótkotrwałe i długotrwałe skutki na psychice.
W Twojej rodzinie je się świnki morskie na święta, domber?domber pisze:natomiast dziwi mnie oburzenie dotyczące tylko karpi - a co ze świnkami morskimi ?
domber pisze:ale skoro mówimy o KARMIE to może tak jeżeli sprzedawca ma ubić karpia którego mamy zjeść to czy on będzie miał przechlapane czy też my ? bo jeżeli my to zawsze możemy powiedzieć że on to zrobił a jeżeli on to ON powie że my mu kazaliśmy więc czy przez to nie powstanie paradoks ?
Quo vadis, domber?domber pisze:wracając do nieszczęsnego karpia którego chcemy zjeść czy obrońcy tak ładnej i walecznej ryby zastanawiali się dlaczego sprzedawane są żywe lub świeżo śnięte ?
nie ale ja z pewnością bym spróbował ale skoro tykasz moją rodzinę to mój dziadek jadł szczuryLewKanapowy pisze:W Twojej rodzinie je się świnki morskie na święta, domber?domber pisze:natomiast dziwi mnie oburzenie dotyczące tylko karpi - a co ze świnkami morskimi ?
domber pisze:ale skoro mówimy o KARMIE to może tak jeżeli sprzedawca ma ubić karpia którego mamy zjeść to czy on będzie miał przechlapane czy też my ? bo jeżeli my to zawsze możemy powiedzieć że on to zrobił a jeżeli on to ON powie że my mu kazaliśmy więc czy przez to nie powstanie paradoks ?
Czcza retoryka - więc i paradoks czczy, bo retoryczny tylko.
Quo vadis, domber?domber pisze:wracając do nieszczęsnego karpia którego chcemy zjeść czy obrońcy tak ładnej i walecznej ryby zastanawiali się dlaczego sprzedawane są żywe lub świeżo śnięte ?
Dobry wieczór.Tomek pisze:piotr pisze:Domber, w buddyzmie karma nie jest przeznaczeniem, za które nie jest się odpowiedzialnym; ale działaniami, które podejmuje się z pewnym zamiarem, mającymi krótkotrwałe i długotrwałe skutki na psychice.
Niektóre systemy etyczne uważają pewne czyny za dobre lub złe, same w sobie. Na takim systemie opiera się np. dżainizm. Dla wyznawcy tej religii, pozbawienie życia jakiejkolwiek istoty, jest etycznie negatywne - czyli innymi słowy, karmicznie niekorzystne – bez względu na to, czy czyn ten został dokonany z własnej woli, czy też nie. Tego typu etyka, ma swoje źródło w prymitywnych systemach, które opierają się na wyobrażeniach zanieczyszczenia i tabu. Mechanizm wyparcia zdaje się nie mieć tu możliwości zdobycia żadnego przyczółka, z którego mógłby bronić swojej pozycji za pomocą racjonalizacji.
Natomiast, dla buddysty, zabicie jest karmicznie niekorzystne, tylko wtedy, kiedy czyn ten został dokonany z własnej woli. Tak więc, w tym przypadku zarówno sama natura czynu, jak i stan umysłu w trakcie jego dokonania, stanowią o etycznej wartości tego czynu. Podobna postawa wobec etyki dominuje w religiach monoteistycznych. W takich okolicznościach, kiedy do czynienia mamy z często trudnym do sprecyzowania, subiektywnym "stanem umysłu", pole dla racjonalizacji, zdaje się być niczym nie ograniczone.
Pozdrawiam +
Nie zrozumiałeś mnie. Nie twierdziłem, że Twoja wypowiedź to pytanie retoryczne - pisałem natomiast, że problem, o którym piszesz jest retoryczny, nie egzystencjalny. Nie życiowy, znaczy się.domber pisze:dlaczego uważasz że retoryczny ? dałem znak zapytania więc oznacza to że oczekuję odpowiedzi
Tak - separatka.Lo'tsa'wa pisze:A jest jakiś prosty sposób na odseparowanie wolnej woli od tradycji?
tak maż rację nie jestem egzystencjalistą i zapewniam że nie potrzebuję terapii Gestalt choć z boku może wydawać się inaczejLewKanapowy pisze:Nie zrozumiałeś mnie. Nie twierdziłem, że Twoja wypowiedź to pytanie retoryczne - pisałem natomiast, że problem, o którym piszesz jest retoryczny, nie egzystencjalny. Nie życiowy, znaczy się.domber pisze:dlaczego uważasz że retoryczny ? dałem znak zapytania więc oznacza to że oczekuję odpowiedzi
Możliwe... tak, czy inaczej, cieszę się, że wróciłeś.Lo'tsa'wa pisze:To wcale nie jest proste...![]()
Nie pytanie, a problematyzacja, Domber. Chodzi mi o to, że - jeśli Cię dobrze rozumiem - w Twoim pytaniu zupełnie niepotrzebnie szukasz dokładnie jednej osoby odpowiedzialną karmicznie za zarzynanie karpia, stąd cały Twój (pozorny) "paradoks". W życiu tak nie jest - tzn., za cierpienie karpia odpowiedzialny jest i hodowca, i sprzedawca, i kupujący; karmicznie obciąża to ich wszystkich (jeśli, rzecz jasna, nie są zaangażowani w cały preceder całkiem nieintencjonalnie).domber pisze:dlaczego uważasz że moje pytanie jest nie życiowe ?
Czy to, że oprócz karpi zarzyna się miliony innych istnień sprawia, że cierpienie karpi jest w jakikolwiek sposób mniej ważne - że traci na "wartości", przestaje być tematem, który warto poruszać? Że wysnuję analogię - Holokaust to też zupełny pikuś przy ludobójstwie kulturowym w Afryce czy Amerykach; w związku z tym mówienie o zbrodniach Holokaustu to też "przegięcie"? Domber, przecież to kompletnie ślepa uliczka - bo, zgodnie z taką logiką, absolutnie żadna działalność charytatywna czy w ogóle próba zmiany status quo nie ma żadnego sensu, zawsze przecież jest coś bardziej potwornego i bardziej przerażającego, czego po prostu nie da się zlikwidować. Ba, zgodnie z takim sposobem myślenia śluby bodhisattvy też są na grzyba: przecież tych istot, które desperacko potrzebują realizacji i wyzwolenia od cierpienia, jest nieskończoność.domber pisze:natomiast co tyczy się nieszczęsnych karpi to gwarantuję Ci że codziennie więcej jest pożeranych świń a nawet świnek morskich niż tak szlachetnych ryby /przez całe święta / choć na całym świecie traktowane są jako chwast rybi - w Polsce szlachetność ich powstała dzięki temu że były najmniej wartościowe a zarazem najprostsze w hodowli - więc najbardziej pokutne
więc nazywanie świąd Bożego Narodzenia krwawymi świętami moim zdaniem jest przegięciem bo prawie każde święta są krwawe co więcej każdy dzień jest krwawy bo według statystyk codziennie jest zabijanych w celach konsumpcyjnych i przemysłowych około 100 000 bilionów istnień /pomijając plankton/ z czego człowiek ma na sumieniu około 0,3 biliona
oczywiście w statystykach pomijane są katastrofy naturalne działania pestycydów i.t.d. - i.t.p.
no ale cóż tak wzniosłe hasła aby komuś dokopać są moim zdaniem nie uczciwe
Dobre pytanie. Może nie koniecznie prostym, ale ponoć skutecznym sposobem odseparowania wolnej woli od tradycji, jest poleganie właśnie na samej tradycji. Ale na samym wstępie, trzeba zdać sobie sprawę z tego, że samo pojęcie wolnej woli to wynik kumulacji kolektywnej mądrości, poza którą, jak się obawiam, nieprzebudzony osobnik ma do dyspozycji jedynie, mniej lub bardziej wysublimowany zwierzęcy impuls. W buddyzmie mamy trzy ognie, pragnienia, nienawiści i złudzenia. Te impulsywne instynkty można ponoć zgasić, czego efektem ma być nieuwarunkowanie … być może, że ze strony tradycji równieżLo'tsa'wa pisze:A jest jakiś prosty sposób na odseparowanie wolnej woli od tradycji?