czakan pisze:
To nie tak, że praktykujemy o samochód, pracę...J Pragnienia nie są celem samym w sobie ale środkiem do najwyższego stanu jakim jest stan Buddy.
czesc czekan. moze byles na kursie w Dobczycach (kolo Krakowa) kilka lat temu, moze minelismy sie wtedy:)
odnosnie tego co napisales wyzej to zgadzam sie w 100%. teoria jest dobra i ja pisalem ze nie jest to jakies ZŁE podejscie ale inne niz np w ZEN. Opieralem sie na swoich obserwacjach ze spotkan. Na takich spotkaniach oprocz "czytania" jesli ktos zaczal cos mowic od siebie to 95% tych wypowiedzi bylo w takim tonie "co mi to namu myoho renge kyo" dało, jak zmienia moje zycie, moich najblizszych itd. Czantuje o prace, o zdrowie dla innych itd- i ani to z gruntu zle czy dobre- tylko ze GRO ludzi ktorzy tam trafia nie rozumieja podstaw buddyzmu i biora to za taka praktyke typu "modle sie o lepsze zycie dla mnie" i w tym ujeciu nie jest to zbiezne z np zen itd..ale w mojej opinii blizej temu do religii monoteistycznych [modle sie do sily wyzszej, uniwersalnego prawa, Boga itdd]
Odnosnie, ze idzie sie do piekla--->powiedzial mi to japonczyk praktykujacy 17 lat ze Dalajlama pojdzie po smierci do piekla. No coz- tyle lat praktyki i takie niezrozumienie.
Jak pisalem- osobiscie i prywatnie jestescie fajnymi ludzmi (bardzo polubilem japonców) ale czy to co robicie to buddyzm????
mysle ze nie ma co dramatyzowac- jesli tam siedzisz to znaczy ze jest to dobre dla ciebie i jak dla mnie nie ma to znaczenia jak to nazwiemy czy buddyzmem czy pseudo-buddyzmem. to juz zostawmy badaczom- dla praktykantow nie ma to znaczenia.
na razie tyle
ps- JASNO mowicie ze TYLKO ta praktyka prowadzi do Stanu Buddy- dla mnie kolejne niezrozumienie i chyba dlatego odszedlem.
..