Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

dyskusje i rozmowy tyczące się dharmy buddyjskiej

Moderatorzy: kunzang, Har-Dao, iwanxxx

Awatar użytkownika
gem
Posty: 158
Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: FSM
Lokalizacja: wrocław

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: gem »

Asti pisze: Problem w tym, że "ja" zwykle bardzo nie chce, by pokazano mu jego właściwe miejsce - rozpoznano iluzoryczność tej struktury. Każda struktura broni własnego życia; pasożyt potrafi bronić się nawet kosztem organizmu żywiciela etc.
U niektórych ten proces może przejść łagodnie, tak jak mówisz, ale u innych w trakcie odzierania z iluzji w tym decydującym momencie może pojawić się walka resztki zagrożonego ja, jakiegoś rodzaju opór, który może skutkować rozszczepieniem w psychice.
Aaaa :brawo2: o to chodziło.
Myślałem, że chodzi o sam wgląd w Umysł, że on może popsuć coś i wyrządzić szkodę tej konstrukcji "ja", która się w nim kręci.
Kto poddawał się intensywnemu treningowi, zna z pewnością siłę, z jaką ego może się opierać. Niejednokrotnie, gdy wyzwanie jest zbyt duże, albo jednostka jest nie gotowa na jakieś doświadczenie/przełom w rozwoju - może pojawić się problem psychiczny w moim odczuciu.
Chyba wiem gdzie pomyśleliśmy inaczej. W moim podejściu było założenie stopniowego pozbywania się złudzeń i malutkich przełomów. Utożsamiłem trening z czymś bezpiecznym, samo dokonującym się, tzn. tylko-siedzeniem, gdzie jesteśmy medytowani, poddajemy się wrodzonej mądrości, żeby nam poukładała wszystko; bez spiny czy poganiania. Zrobiłem się w konia, bo nie brałem w ogóle pod uwagę hardkorowych sesji medytacyjnych czy metod, które błyskawicznie zmieniają na moment perspektywę, trochę forsując ćwiczącego i dając mu doświadczenie, które będzie musiał jakoś zaabsorbować potem, żeby ruszyć się dalej.
gem
Awatar użytkownika
Aditya
Posty: 1115
Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
Płeć: kobieta
Tradycja: buddyzm
Lokalizacja: Wonderland

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: Aditya »

gem pisze:
Oznacza, dokładnie tak jak piszesz uwolnienie. Moim zdaniem poczucie "ja" w niczym nie przeszkadza, a nawet przydaje się, żeby działać w świecie, tak jak ręka czy noga
Może dlatego ci wszyscy indyjscy dżiwanmuktowie tak słabo sobie radzą z funkcjonowaniem ;) (są różne historie o tym jakie dziwne rzeczy robią po oświeceniu )
Mamy bardzo fajny, czuły instrument (ciało-umysł), zdolny być w bezpośrednim kontakcie z rzeczywistością (bo jak inaczej, skoro jest jej częścią), ale żeśmy go przejęli na własność jak jakąś rzecz, wchodząc w rolę opowiadaczy tego, czego on doświadcza, a czego powinien doświadczać. Wtedy niby słyszymy dźwięk, ale on jest przez nas zakrzykiwany, pojawia się zaraz jakieś znaczenie, jakieś wspomnienie, myśl, uczucia związane z pamięcią, u niektórych refleksja nad tym co się dzieje, ocena tego co się dzieje. I nawet niech sobie one będą, niech się myślą te myśli – miejsca mamy pod dostatkiem a nawet więcej – tylko właśnie kwestia, że w chorobie małego "ja" one są w centralnej pozycji i wydają się wszystkim, zasłaniając cały obraz.
Nie wiem co wtedy, ale podejrzewam, że jeśli ona spełnia swoją funkcję, to bez sensu, żeby znikała. Tak jakby zapomnieć języka. Przecież słowa też nie istnieją, też są tworzone przez umysł, sami je produkujemy w oparciu o to czym byliśmy w pamięci przed chwilą. Zastanawiam się teraz czy bez tej konstelacji małego "ja" u kogoś zrealizowanego dałoby się normalnie pogadać z nim/nią, zapytać jak się czuje, co słychać, itp. Jeśli oświecona istota ma działać również jako osoba, choćby po to, żeby nauki podawać dalej, to raczej jej się przyda coś osobowego na zapleczu, czego może użyć (a nie być przez to używaną). Jeśli pierwotnie to zwyczajne "ja" nie istnieje, to rozpoznanie tego faktu już uwalnia, ale całkowite zniszczenie oznaczałoby jakąś amnezję, zapomnienie tej kompetencji bycia również zwyczajną osobą.
Może taka osoba działa na zasadzie akcja-reakcja, słyszy pytanie - odpowiada, ale nie ma już w niej "słyszącego", samo działanie. Bo czym właściwie jest to "małe ja"? Świadomością, identyfikacją z ciałem, z pamięcią itd., wolą. Jaka jest funkcja - podtrzymywanie iluzji :) Skoro już rozpoznana jest iluzoryczność to i nie ma pewnie potrzeby podtrzymywać tego złudzenia, że "małe ja" istnieje. Może pamięci też nie ma? Ale po co oświeconemu pamięć? :) Nie musi zachowywać się jak zwyczajna osoba, więc nie potrzebuje wiedzy o takim zachowaniu :) Czytałam ostatnio U.G. Krishnamurtiego, on twierdził, że po swojej przemianie stracił pamięć. Wiem, że to postać kontrowersyjna, jednakże ciekawe czy coś w tym jest.
A na przykład Budda Siakjamuni: zdolność mówienia została, ciało zostało, chęć jedzenia została.
Ponieważ oświecenie nie może oznaczać zostania warzywem :) Za tą przemianą stoi przede wszystkim gnoza, a więc to zupełnie nowa jakość, a nie zniszczenie osobowości i tyle.
W moim przypadku nawet gorzej, bo po prostu filozofuję bez względu na jakąś tradycję. :)
To dlatego, że nie jestem buddystą, jestem wyznawcą Latającego Potwora Spaghetti.
Moje makaronowe imię to Świderek Triticum Durum.
Więc spoko, możemy mieć zgodę.

Pozdrawiam!
Aa, a więc stąd FSM :)

Pozdrawiam
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Awatar użytkownika
Aditya
Posty: 1115
Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
Płeć: kobieta
Tradycja: buddyzm
Lokalizacja: Wonderland

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: Aditya »

felula pisze: Może taka osoba działa na zasadzie akcja-reakcja
*bodziec-reakcja
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Awatar użytkownika
gem
Posty: 158
Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: FSM
Lokalizacja: wrocław

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: gem »

Tak po prawdzie, to żeby móc uzgodnić czy "ja" się "rozpada", "rozpuszcza", znika, czy też nie i na czym to polega, trzeba by chyba najpierw precyzyjnie określić co mamy na myśli mówiąc "ja" czy "małe ja" w kontekście Dharmy. Ciekawe jak tu różne szkoły do tego podchodzą, pewnie też rożnie klasyfikują komponenty tworzące to poczucie "ja".
Może taka osoba działa na zasadzie bodziec-reakcja, słyszy pytanie - odpowiada, ale nie ma już w niej "słyszącego", samo działanie.
W moim mniemaniu, jeśli nie traktujemy "ja" jak obiektu, a jako jakiś dziejący się w czasie proces, to w momencie uświadomienia sobie tego, mamy "słyszenie" zamiast "słyszącego". Chodzi mi o to, że nic nie ulega zniszczeniu, tak jak się przyjęło myśleć o niszczeniu rzeczy materialnych, więc zmienia się sposób przetwarzania dźwięku, ale pozostaje zasada jego przetwarzania i jego natura. W uproszczeniu można nawet zaryzykować twierdzenie, że dźwięk jest tak samo słyszany, tylko bezpośrednio, a wcześniej były słyszane przede wszystkim komentarze do niego i skojarzenia (generalnie powstawało jakieś ustosunkowanie tego "ja" w stosunku do dźwięku, dzięki czemu to "ja" mogło podtrzymywać swoją odrębność i utwierdzać się w przekonaniu o niezależnym istnieniu w stosunku do czegoś co jest niby z zewnątrz albo z wewnątrz).
gem
podroznik28
Posty: 315
Rejestracja: pn lut 20, 2012 10:27
Płeć: mężczyzna
Tradycja: -

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: podroznik28 »

gem pisze:Tak po prawdzie, to żeby móc uzgodnić czy "ja" się "rozpada", "rozpuszcza", znika, czy też nie i na czym to polega, trzeba by chyba najpierw precyzyjnie określić co mamy na myśli mówiąc "ja" czy "małe ja" w kontekście Dharmy. Ciekawe jak tu różne szkoły do tego podchodzą, pewnie też rożnie klasyfikują komponenty tworzące to poczucie "ja".
Może taka osoba działa na zasadzie bodziec-reakcja, słyszy pytanie - odpowiada, ale nie ma już w niej "słyszącego", samo działanie.
W moim mniemaniu, jeśli nie traktujemy "ja" jak obiektu, a jako jakiś dziejący się w czasie proces, to w momencie uświadomienia sobie tego, mamy "słyszenie" zamiast "słyszącego". Chodzi mi o to, że nic nie ulega zniszczeniu, tak jak się przyjęło myśleć o niszczeniu rzeczy materialnych, więc zmienia się sposób przetwarzania dźwięku, ale pozostaje zasada jego przetwarzania i jego natura. W uproszczeniu można nawet zaryzykować twierdzenie, że dźwięk jest tak samo słyszany, tylko bezpośrednio, a wcześniej były słyszane przede wszystkim komentarze do niego i skojarzenia (generalnie powstawało jakieś ustosunkowanie tego "ja" w stosunku do dźwięku, dzięki czemu to "ja" mogło podtrzymywać swoją odrębność i utwierdzać się w przekonaniu o niezależnym istnieniu w stosunku do czegoś co jest niby z zewnątrz albo z wewnątrz).
Bardzo dobrze gem! Idź tak dalej, zapoznaj się z Paticcasamuppada a będzie dobrze. Właśnie tak jest....jest słyszenie nie ma słyszącego. Tak naprawdę nic się nie zmienia - wszystko, barwne opisy, próby ujęcia tego to: metafory, synonimy etc. Tu najważniejsze jest ustanie błędnej identyfikacji i wyobrażania "ja jestem". Na nic się nie silić. Spokojnie badać badać i jeszcze raz badać na drodze treningu uważności (nie tylko podczas medytacji siedzącej) i będzie dobrze.

GEM nie jesteś buddystą? A kim jesteś?
Awatar użytkownika
amogh
Posty: 3535
Rejestracja: pt mar 21, 2008 20:16
Płeć: mężczyzna
Tradycja: hołd nie-nazwanemu
Lokalizacja: piwnica Auerbacha

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: amogh »

felula pisze:
gem pisze:W moim przypadku nawet gorzej, bo po prostu filozofuję bez względu na jakąś tradycję. :)
To dlatego, że nie jestem buddystą, jestem wyznawcą Latającego Potwora Spaghetti.
Moje makaronowe imię to Świderek Triticum Durum.
Więc spoko, możemy mieć zgodę.

Pozdrawiam!
Aa, a więc stąd FSM :)

Pozdrawiam
Myślałem, że chodzi o Fabrykę Samochodów Małolitrażowych, jakiś pomniejszy pojazd ;)

Pozdrawiam
Awatar użytkownika
gem
Posty: 158
Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: FSM
Lokalizacja: wrocław

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: gem »

amogh pisze: Myślałem, że chodzi o Fabrykę Samochodów Małolitrażowych, jakiś pomniejszy pojazd ;)
Myślę, że posiadacze takich bryk, szczególnie biorący udział w rajdach,
wolą określenie pierwotny król szos, względnie stajnia starszych. ;)
gem
Awatar użytkownika
gem
Posty: 158
Rejestracja: ndz mar 30, 2008 18:11
Płeć: mężczyzna
Tradycja: FSM
Lokalizacja: wrocław

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: gem »

podroznik28 pisze: zapoznaj się z Paticcasamuppada a będzie dobrze.
:niepewny: Nie rozumiem co drugiego słowa.
Będę musiał to kilka razy przeczytać, zanim wykumam jak rozumieć same pojęcia, nie wspominając o przesłaniu. :)
GEM nie jesteś buddystą? A kim jesteś?
:89:

Śpiący jestem.
gem
podroznik28
Posty: 315
Rejestracja: pn lut 20, 2012 10:27
Płeć: mężczyzna
Tradycja: -

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: podroznik28 »

gem pisze:
podroznik28 pisze: zapoznaj się z Paticcasamuppada a będzie dobrze.
:niepewny: Nie rozumiem co drugiego słowa.
Będę musiał to kilka razy przeczytać, zanim wykumam jak rozumieć same pojęcia, nie wspominając o przesłaniu. :)
Sorry. To Ci rozjaśni: http://sasana.wikidot.com/paticcasamuppada-czesc-1 - i inne na Sasanie. Wpisuj słówka na tej stronie w wyszukiwarce po prawej u góry to Ci wyświetli cenne info (jest tam słownik buddyjski, palijski etc).

podroznik28 pisze:GEM nie jesteś buddystą? A kim jesteś?
gem pisze:Śpiący jestem.
No! Prawidłowa odpowiedź. Czyli nie ma "tym jestem, tamtym nie jestem" tak jakby ale jest jeszcze: "ja jestem". Tak czy siak...zapoznaj się z podanym wyżej rdzeniem buddyzmu...warto. Powodzenia i...

Pozdrawiam.
Awatar użytkownika
Aditya
Posty: 1115
Rejestracja: pn maja 23, 2011 21:13
Płeć: kobieta
Tradycja: buddyzm
Lokalizacja: Wonderland

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: Aditya »

W moim mniemaniu, jeśli nie traktujemy "ja" jak obiektu, a jako jakiś dziejący się w czasie proces, to w momencie uświadomienia sobie tego, mamy "słyszenie" zamiast "słyszącego". Chodzi mi o to, że nic nie ulega zniszczeniu, tak jak się przyjęło myśleć o niszczeniu rzeczy materialnych, więc zmienia się sposób przetwarzania dźwięku, ale pozostaje zasada jego przetwarzania i jego natura. W uproszczeniu można nawet zaryzykować twierdzenie, że dźwięk jest tak samo słyszany, tylko bezpośrednio, a wcześniej były słyszane przede wszystkim komentarze do niego i skojarzenia (generalnie powstawało jakieś ustosunkowanie tego "ja" w stosunku do dźwięku, dzięki czemu to "ja" mogło podtrzymywać swoją odrębność i utwierdzać się w przekonaniu o niezależnym istnieniu w stosunku do czegoś co jest niby z zewnątrz albo z wewnątrz).
Mam dziwne wrażenie, że się ze sobą zgadzamy :) Tylko najwyraźniej inaczej definiujemy "ja".

Pozdrawiam!
Motylu!
Dobre myśli jak złote mlecze
wyrastają z umysłu.
Awatar użytkownika
kunzang
Admin
Posty: 12732
Rejestracja: pt lis 14, 2003 18:21
Płeć: mężczyzna
Tradycja: yungdrung bon
Lokalizacja: zantyr

Re: Jak blisko oswiecenie moze byc popadnieciu w szalenstwo?

Nieprzeczytany post autor: kunzang »

Witam
gem pisze:Tak po prawdzie, to żeby móc uzgodnić czy "ja" się "rozpada", "rozpuszcza", znika, czy też nie i na czym to polega, trzeba by chyba najpierw precyzyjnie określić co mamy na myśli mówiąc "ja" czy "małe ja" w kontekście Dharmy. Ciekawe jak tu różne szkoły do tego podchodzą, pewnie też rożnie klasyfikują komponenty tworzące to poczucie "ja".
Od strony bonpów, rzecz ma się tak:
Jongdzin Tenzin Namdak Rinpocze pisze: (...)
Po drugie, w dzogczen nie ma lgnięcia do poglądy mówiącego o istnieniu ego /ja/.
(...)
Punkt 2

Jeśli chodzi o drugi punkt, dzogczen nie chwyta się, ani nie akceptuje poglądu, wg którego istnieje trwałe ego '(bdag- gi lta-ba). W zwykłym życiu zawsze myślimy o sobie. Całe nasze podejście jest związane z tym pojęciem ''ego'' [jako czegoś rzeczywistego i trwałego], a wszystkie nasze emocjonalne reakcje wygłasza się na podstawie tego ego. Określeniem tego procesu nieustannego tworzenia ego (podczas gdy w rzeczywistości niczego tam nie ma), jest ''lgnięciem do ego'' (bdag 'dzin) czyli koncentrowanie się na ego. Aż do teraz ten nieświadomy proces prowadził nas do gromadzenia w niezliczonych żywotach negatywnych karmicznych przyczyn. Dagdzin czyli lgnięcie do ego, reprezentuje ''niewiedzę'', oznacza w tym wypadku brak rzeczywistego poznania i świadomości (ma rig-pa). Ta niewiedza nie posiada żadnego absolutnego początku w czasie; ona zawsze, w każdym życiu była z nami jako integralna część nawyku naszej egzystencji. Kiedy widzimy jakąś rzecz natychmiast ją akceptujemy lub odrzucamy. Osądzamy postrzegany obiekt jako pozytywny lub negatywny, wskutek czego odczuwamy odpowiednie emocjonalne przywiązania bądź awersji. Jeśli jednak nie ma w nas żadnego lgnięcia ('dzin-pa) do obiektu (czyli nie pojawia się w nas proces mentalny chwytania i osądzania percepcji), wówczas nie powstaje w nas przywiązanie do tego czegoś.

Z tego powodu musimy spojrzeć w siebie i szukać, chcąc znaleźć tak zwane ''ego'' (bdag). Jak myślimy ? Sądzimy, że nasza percepcja istnieje zewnętrznie wobec nas, że jest czyś obiektywnym i realnym, i że faktycznie tam jest. Dla tego do niej lgniemy. Jeśli jednak zagłębimy się w nią, to cóż takiego schwytamy? Gdzie jest chwytający? Przypomina to otwieranie chińskich pudełek. W końcu odkrywamy, że nie ma tam niczego, czego można by się uchwycić. Spójrzcie na sposób, w jaki odbywa się to chwytanie czyli dzinpa. Mamy na przykład ból głowy i myślimy: ''Och boli mnie głowa!'' Z pewnością doświadczamy bólu głowy, jednak ten ból nie jest nami. Głowa też nie jest nami. A jednak chwytamy się tego i myślimy: ''jestem chory!'' Przyjrzyjmy się jednak temu z bliska. Nie istnieje tu żadne ''ja''; jest tylko doświadczenie bólu. To samo dotyczy innych części ciała. Możemy zbadać te wszystkie części, gdzie jednak znajdziemy jakieś ''ja''? Tak, wszystkie te części należą do naszego ciała, gdy jednak odłączymy je od siebie, a nawet rozerwiemy do ostatniej komórki, to gdzie znajdziemy jakiekolwiek ''ja''? Zidentyfikowanie tego procesu, w którym wszystkim naszym doświadczeniom przypisujemy ''ja'', nosi nazwę dagdzin czyli lgnięcia do ego. Tak, wszystkie te części należą do naszego ciała, gdy jednak odłączymy je od siebie, a nawet rozerwiemy do ostatniej komórki, to gdzie znajdziemy jakiekolwiek ''ja''?

Potem możemy dojść do wniosku, że nawet jeśli ego (bdag) nie jest ciałem fizycznym, to musi być naszym umysłem lub świadomością. Z umysłem możemy postąpić tak samo jak z ciałem fizycznym podczas poszukiwania ego, czyli ''ja''. Nie znajdziemy żadnego ego. Istnieje na przykład świadomość oka. Gdyby nie była ona obecna niczego nie moglibyśmy zobaczyć, nawet gdyby organ oka istniał i działał. Zwłoki mogą mieć oczy ale niczego nie zobaczą, ponieważ nie ma w nich świadomości. Czyż więc świadomość tego oka jest ''ja'' czy nie? W ten sam sposób możemy zbadać wszystkie pozostałe świadomości zmysłów w strumieniu naszego codziennego doświadczania. Poszukiwaliśmy na zewnątrz za pośrednictwem naszej percepcji i części naszego ciała i nie odkryliśmy w nich istnienia żadnego ''ego''. Teraz szukamy wewnątrz świadomości naszych zmysłów i odkrywamy, że również i tam nie ma żadnego ''ego''. Czym więc jest nasz umysł? Czy jest ego czyli ''ja''? Jeżeli zbadamy umysł, odkryjemy, że nie jest on jedną, zunifikowaną całością, ale procesem zachodzącym w czasie, następstwem stanów świadomości o różnej zawartości mentalnej. Umysł przypomina strumień lub rzekę, która zmienia się z chwili na chwilę i nigdy nie jest taka sama. Gdzie w tych stanach świadomości i treści świadomości znajdziemy ego lub ''ja''? Szukaliśmy wyczerpująco na zewnątrz i wewnątrz i co udało nam się znaleźć? Gdzie jest to ''ego'', o którym tak swobodnie mówimy? Czyż wszystkie rzeczy, jakie widzimy i doświadczamy, nie są tym tak zwanym ''ego''? One nie są nami, a jednak lgniemy do nich jak gdyby były nami.

Mimo iż w przestrzeni nie ma żadnej solidnej, obiektywnej rzeczywistości, to jednak dalej lgniemy do percepcji świata, tak jakby było to realne. Postrzegane obiekty nie istnieją w sposób wrodzony, ale my postrzegamy je tak jakby istniały w sposób obiektywny. To jest prawda relatywna. Zjawiska zewnętrzne istnieją w kategoriach prawdy relatywnej, ale nie jest to prawda rzeczywista, ale niewiedza. Ta niewiedza istnieje od nie mającego początku czasu aż do teraz i jest źródłem naszego krążenia w samsarze. Możemy sobie myśleć, że ''moje świadome ego lgnie do jakiegoś obiektu, ale tam nie ma żadnego obiektu''. To jednak również jest złudzenie. Z nawyku wierzymy, że zewnętrzne obiekty mają wrodzoną egzystencję, lecz tak nie jest. Nic nie istnieje w sposób wrodzony. W przeciwnym razie w świecie nie byłyby możliwe żadne zmiany. Wszystko pozostawałoby zamknięte w swej esencji czyli wrodzonej naturze. Ale zmiana jest naszym doświadczeniem. Dlatego też nie ma żadnej wrodzonej egzystencji; utrzymuje się tylko lgniecie. Zatem ta świadomość, która lgnie, nie jest niczym pewnym i wprowadza nas w błąd. Postrzegamy: widzimy wiele pięknych i brzydkich rzeczy. Oceniamy je jako takie i w stosunku do nich odczuwamy przywiązanie, lub awersję. Nie ma żadnego rzeczywistego obiektu, który byłby piękny lub brzydki, ponieważ te osądy zostały stworzone przez nasze umysły, a jednak lgniemy do tych obiektów. W ciemności w niewłaściwy sposób dopatrujemy się w filarze naszego wroga i uderzamy weń pięściom. Ten wróg nie istnieje w sposób niezależny; został stworzony przez nasz umysł. Jeżeli na pewien czas pójdziemy do zupełnie ciemnego pokoju, nasz wyobraźnia może stworzyć wiele dziwnych efektów, które zobaczymy. Mogą one wyglądać bardzo realnie, ale jeśli zacznie je ścigać, uderzymy głową w ścianę, ponieważ wszystko jest złudzeniami. Tak więc pożądanie tych fantomów i iluzji, które są tak nierealne jak sny, nie ma sensu. Jeżeli to zrozumiemy, zmniejszą się nasze pragnienia i awersje.

Nawet jeżeli nie możemy odkryć żadnej wrodzonej natury, to ciągle nie możemy powiedzieć, że nie istniejemy, ponieważ utrzymujemy w sobie to lgnięcie. Istniejemy, ponieważ jesteśmy zaangażowani w tę aktywność, proces dzinpa czyli lgnięcie do percepcji. Jeżeli jedna będziemy się starali doszukać wewnątrz jakiejś wrodzonej natury, to się nam nie uda. Nie oznacza to, że nie istniejemy. Weźmy na przykład kogoś kto ma na imię George. Możemy powiedzieć, że jest moim synem lub przyjacielem, ojcem, wrogiem, czy czymkolwiek by nie był. W zależności od naszego związku z nim, każda z obecnych osób ma inne wyobrażenie tego, kim George naprawdę jest. Ale kim jest prawdziwy George? Jeżeli George jest moim synem, nie może być moim ojcem. Nawet jeśli jest moim synem, to [określenie] ''syn'' nie stanowi jego rzeczywistej esencji, wyłączającej wszystko inne. Dla własnego syna będzie on ojcem. Zatem wskutek zdefiniowania go w stosunku do nas, George jest tworem naszej percepcji i naszej świadomości. To determinuje, czym on jest i określa go. Tak więc ze strony obiektu, George nie ma wrodzonej natury, co jednak nie oznacza, że nie siedzi tutaj przed nami. Ze strony podmiotu wszystko istnieje, ponieważ jesteśmy świadomi i postrzegamy. Jednak ze strony obiektu nic nie istnieje jako trwała, niezmienna rzeczywistość. Dlatego też, nie ma żadnego powodu, dla którego mielibyśmy odczuwać przywiązanie lub awersję wobec tych zjawisk. Zrozumienie tego jest prawdziwą Dharmą.
I przy okazji, zainteresowanych, jak to jest u bonpów z podejściem do różnych spraw, zapraszam do poczytania sobie wypowiedzi Nauczycieli Yungdrung Bon /z drobnym wyjątkiem/ w temacie ''cytaty nauczycieli y. b.'', dział ''Buddyzm Bon''.

Pozdrawiam
:14:
ODPOWIEDZ

Wróć do „Dharma/Dhamma”